172 Krystyna Strycharz
zawarta jest w zdrobniałych wulgaryzmach opatrzonych dodatkowo epitetem o przewrotnej treści1. Na przykład:
Wróblewski (z dumą):
ŚTtczna bestyjka, co za oko! (Dom. s. 86).
Pantaleon ([...] ogląda się za Natalią; na stronie):
Jak ona umie oczkować. Sapristi!2A taka smaczna szelmeczka, że by się ją łyżką jadło. (Gęsi, s. 407).
Zdarza się, że w kwestiach wypowiadanych przez bohaterów komediowych pojawiają się w niedalekim sąsiedztwie dwa ieksemy wywodzące się z różnych pól językowych. Nie zawsze takie sąsiedztwo wywołuje pożądany efekt komiczny, widziane zaś w izolacji odbieramy jako alogizm. Tylko uważny odbiorca, dzięki zapoznaniu się z realiami sztuki, bawi się połączeniem wyrazów bez wyraźnej konotacji semantycznej, odkrywając - po chwilowym zaskoczeniu - zamysł autora3. Agata:
Ja przepadam za teatrem, Dorcia. także i ty ...
Tromboliński:
No, ja nie bardzo.
Agata:
Trzeba, żebyś przepadał. (Teatr, s. 7).
Hermenegilda:
Na dwie minuty to szkoda fatygi ... zwłaszcza, że już tak dawno należy mi się od Ksawerego wykradzenie. (Na, s. 209).
Łapiszewski (zapalając się):
Będą one w pani widzieć drugą matkę, a pani pozyskasz od razu, bez trudu i kłopotów duże, już kompletnie podchowane córki. (Cie., s. 64).
Bardziej rozbudowane paradoksy odnajdujemy w następujących przykładach:
Natalia (do męża, lekarza - dopisek K.S):
Komuż łatwiej o pieniądze jak tobie? Pomacasz kilkanaście pulsów, obejrzysz kilka języków, i historia skończona.
Figurkowski:
Moja droga, htdńe teraz tacy zdrowi, że aż desperacja bierze. (Gęsi, s. 345).
Ciotka (...]:
Wiecie dobrze... (kicha).
Kłopotkiewicz:
Na zdro ... o, przepraszam, nie, nie na zdrowie. (Gęsi, s. 437).
Wcześniej, gdy powiedział w analogicznej sytuacji "Sto lat zdrowia", ciotka uznała go za ignoranta obecnie obowiązującej towarzyskiej obyczajowości'. Takie konstrukcje słowne śmieszą niewątpliwie, ale śmieszne są również epizody, w których one zostały użyte.
Kontrast, w którego konsekwencji powstaje dowcip, niekoniecznie musi tkwić w warstwie znaczeniowej języka. Potwierdzeniem tego może być zestawienie wypowiedzi różnych pod względem stylistycznym. Oto dwaj koledzy ze studiów w Monachium niespodziewanie spotykają się po wielu miesiącach. Pierwszy z nich, starający się teraz (w innym miejscu i czasie) uchodzić za barona, pragnie dać temu wyraz swoim językiem: starannym, napuszonym, trochę sztucznym. Chce również, by dzięki temu między nim a Marianem (mówiącym - jak dawniej -potocznie czy nawet żargonowo) powstała bariera nierówności i obcości, mająca sprawić, że dawny znajomy nie odważy się żądać zwrotu pożyczonych kiedyś pieniędzy.
•• Baron:
Nie miałem sposobności wrócić ci tej bagatelki, bo mój wyjazd z Monachjum nastąpił tak nagle.
Antoś:
A wiem. wiem. słyszałem. Dałeś drapaka przed jakąś dulcyneą. z którą miałeś się żenić. (Cie., s.9).
Podobny kontrast stylistyczny zawarty jest w poniższym przykładzie: Maryan:
A ty czem-że jesteś, jeżeli wolno spytać?
Cyryak (z dumą i powagą):
Ja poszedłem wcześnie drogą poważnej pracy i surowych obowiązków życia... i jestem dziś już profesorem obojga kaligrafii przy szkole normalnej.
i
0 modyfikacjach słowotwórczych wulgaryzmów zob w: D. Buttler, Polski dowcip językowy, op, cit., s. 165.
Przypis za: M. Bałucki, op. cit., t. XI, s. 407: Sapristi! (fr.) - Do licha!
Por.: Bałucki, Gęsi..., s. 405 • 406.