72396 Obraz1 (32)

72396 Obraz1 (32)



18    LOSY PASIERBÓW

—    Mów śmiało.

—    Mama wczoraj Kozyrowi po mordzie dała.

—    Eee! A to za co?

—    Za d..ę ją mocno uszczyknął.

—    I tyś to widział?

—    Widziałem. Tylko ty nie mów mamie — rzekł, znowu się oglądając.

—    Nie powiem, nie.

—    Patrz, już idą — oznajmił.

Szła Dubikowa z trzyletnią córeczką i towarzysząca im przez całą podróż Stasia Jusz-kiewiczówna. Pierwsza w przybliżeniu lat trzydzieści, nieduża, lecz zwięzła, bieluśka w licach i uderzająco miła w spojrzeniu. Druga o jakieś pięć lat młodsza, znacznie bujniejsza, gładka i rumiana. Dziewczynka wątła, o bujnych płowych włosach i dużych niebieskich oczkach.

—    Tatuś! — zawołała, wybiegając naprzód. — Powąchaj mi głowę! Powąchaj!

Zygmunt puścił z rąk chłopca i pochylił się do włosów dziewczynki, wdychając zapach perfum.

—    Ajej, ajej! Jak kwiaty lipowe!

—    A widzisz! A toż pani Stasia tak nadu-siła. Duchami śwoimi.

—    Co za zapach! Gdzież ona wzięła? — obwąchiwał zawzięcie.

—    Dosyć już, bo nic nie zośtanie. Nie wąchaj już! Lepiej pohuśkaj mię. Wysoko pohuśkaj!

—    Chodź! — Wziął ulubienicę na ręce i jął podrzucać do góry, a ta śmiała się serdecznie z uciechy.

—    Jeśeie laź! Tatuś, jeście laż!

—    No, i piastuchaż z tej dziewczyny! — zauważyła Stasia. — Wielka piastucha!

—    Toż on ją tak rozpieścił — odparła Dubikowa. — Co tylko smarkatej się zechce — to zawsze czyni. Ale dosyć już. Zygmuś, dosyć! Pola, chodź. Złaź z rąk. Jazda!

—    Panie Dubowik, ja do pana mam jeszcze jedną prośbę — powiedziała Stasia.

—    Zawsze do usług pani.

—    Może pan za mnie pośle do mego wujka telegramu.

—    Czemuż nie. Ale kiedy? Teraz, stąd?

—    Albo ja wiem...

—    Lepiej gdy zajedziem do portu — wtrąciła Dubikowa. — A może on już czeka tam na ciebie?

—    Masz rację — przytwierdził Zygmunt. — Lepiej gdy zajedziem.

—    Niech tak będzie jak mówicie — zgodziła

się.

Parowiec sunął zdecydowanie ku lądowi. W środowisku Włochów wrzało bez ustanku muzyką i pieśniami. W pewnej chwili z wrzawy rozbawionych napoletanów wyrwały się akordy dziarskiej, znanej wszystkim poleczki. Coraz wyraźniej i bliżej i jak Zdrowaś zmówić — ujrzeli na schodach Gawaruszkę z harmonią i Kozyra. Zdawali się być już pod kieliszkiem obaj. Po wejściu na pokład muzykant tupnął nogą i zaczął do rymów nowej poleczki przyśpiewek:

Grajcież, grajcie muzyki, w mianie cycki

[wialiki

W mianie cycki trasutca, z mianie chłopcy

Iśmiajutca...

Obecni na pokładzie ziomkowie pochwalili wesołka i podawszy mu stołek, obstąpili go kołem.

—    Chamujło! Wstydu nie ma taką pieśnię śpiewać! rzuciła Stasia oburzona. Były powody do przypuszczenia, że piosenka skierowana była pod Jej adresem.

—    Co, pani nigdy tego nie słyszała? — rzekł Dubowik.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz0 (32) 16 LOSY PASIERBÓW ciem o burtę łodzi zapatrzył w pasemko lądu. Miał wrażenie, że dostrz
Obraz2 (31) 20 LOSY PASIERBÓW —    żeby w naszej okolicy któryś z kawalerów to zaśpi
Obraz5 (22) 26 LOSY PASIERBÓW —    Co to takiego? —    A to ty nie wi
10070 Obraz2 (21) 40 LOSY PASIERBÓW dzi o jego spóźnieniu się i żal mu się zrobiło, że sprawi jej r
Obraz6 (25) 28 LOSY PASIERBÓW bramę bez przepustek, a my ich jeszcze nie mamy. Jeśli macie czas, to

więcej podobnych podstron