:yiS\KiiKwlwhifm.HiL-:H!!l«nrv!M::Hi«WS^WO^^^i1SW‘--^i",i?J"
70 Antropologia strukturalna
Mówi się nam, że mężczyźni z Trobriandów korzystają z magii przy następujących okazjach: ogrodnictwo, rybołówstwo, polowanie, budowa czółen, nawigacja, rzeźba, czary, meteorologia; kobiety posługują się zabiegami magicznymi, aby poronić orać: przy pielęgnowaniu zębów i wyrabianiu spódniczek ze słomy.33 Wymienione prace nie tylko są małym ułamkiem tych wszystkich, „nad których skutkami człowiek całkowicie nie panuje”, lecz z tego punktu widzenia nie są między sobą porównywalne. Dlaczego magię przywołuje się przy wyrobie spódniczek ze słomy, a nie przy przygotowywaniu tykw i ceramiki, gdzie, jak wiadomo, korzysta się z bardzo ryzykownej techniki? Czy można z góiy orzec, że lepsza znajomość dziejów myśli religijnej Melanezyjczyków lub faktów zapożyczonych od innych plemion, a odsłaniających przypisywaną często włóknu roślinnemu rolę symbolu zmiany stanu 34 — nie rzuciłaby żadnego światła na ten wybór? Przywołajmy jeszcze dwa teksty ilustrujące sprzeczności tej intuicyjnej metody: z książki o życiu seksualnym Melanezyjczyków dowiadujemy się, że jednym z głównych motywów małżeństwa jest tam, jak gdzie indziej, naturalne u każdego mężczyzny, który wyszedł z pierwszej młodości, „pragnienie stworzenia sobie własnego ogniska domowego i własnego gospodarstwa... ponadto... naturalne pragnienie (natural longing) posiadania dzieci” 35. Ale w Sex and Repression, która przynosi teoretyczny komentarz do badań terenowych, czytamy: „U człowieka zachowała się jeszcze potrzeba bycia czułym i troskliwym opiekunem kobiety ciężarnej. Ale o tym, że mechanizmy wrodzone znikły, świadczy fakt, iż w większości społeczeństw mężczyzna odmawia wzięcia jakiejkolwiek odpowiedzialności za swe potomstwo, jeśli nie jest do tego zmuszony przez społeczeństwo.”30. Zaiste, jest to dziwna, skłonność naturalna!
Następcy Malinowskiego nie uwolnili się niestety od tej dziwnej mieszaniny dogmatyzmu i empiryzmu, któi'ą skażony jest cały jego system. Na przykład gdy Margaret Mead charakteryzuje trzy sąsiednie społeczności Nowej
Gwinei przez różne dopełniające się formy, jakie miałyby tam przybierać stosunki między płciami (mężczyzna łagodny, kobieta łagodna; mężczyzna agresywny, kobieta agresywna; kobieta agresywna, mężczyzna łagodny) — podziwiamy elegancję tego wywodu.37 Ale podejrzenie o uproszczenia i aprioryzm zyskuje podstawy, gdy stykamy się z innym obserwacjami, które podkreślają istnienie u Ara-peshów specyficznie kobiecego piractwa.39 Kiedy zaś ta sama autorka dzieli plemiona północnoamerykańskie na współzawodniczące, współpracujące i indywidualistyczne30, pozostaje ona równie odległa od prawdziwej taksonomii jak zoolog, który określałby gatunki łącząc zwierzęta zależnie od tego, czy są samotnicze, stadne czy społeczne.
Zaprawdę można się zapytać, czy wszystkie te pośpieszne konstrukcje, których nieuchronnym rezultatem jest uczynienie z badanych zbiorowości wyłącznie „odbić naszego własnego społeczeństwa” 40, naszych kategorii i naszych problemów — czy konstrukcje te nie biorą się, jak to wnikliwie zauważył Boas, raczej z przeceniania metody historycznej niźli z postawy przeciwnej. Ostatecznie, to przecież historycy sformułowali metodę funkcjonalistyozną. Wyliczając zbiór cech, charakteryzujących pewien stan społeczeństwa rzymskiego, Hauser pisał w 1903 r.: „Wszystko to razem tworzy pewien nierozerwalny kompleks; wszystkie te fakty tłumaczą się jedne przez drugie o wiele lepiej, niż ewolucja rodziny rzymskiej tłumaczy się przez ewolucję rodziny chińskiej, azteckiej lub żydowskiej.” 41 Malinowski mógłby podpisać się pod tym, gdyby nie fakt, że Hauser dodaje do instytucji również wydarzenia. Co więcej, jego twierdzenie wymaga wprowadzenia dwóch zastrzeżeń: po pierwsze to, co jest prawdą o ewolucji, nie jest nią, gdy mowa o strukturze; po drugie zaś — badania porównawcze mogą w pewnej mierze zrekompensować etnologowi brak dokumentów pisanych. Niemniej jednak paradoks pozostaje: krytyka interpretacji ewolucjonistycznej i dyfuzjoni-stycznej pokazała, że gdy etnolog mniema, iż uprawia historię, robi coś, co jest zaprzeczeniem historii; kiedy zaś