A reszta? Oni przychodzili zobaczyć wspaniale przedstawienie i to właśnie otrzymywali. Oto potęga Banitów!
Graliśmy przed przepełnioną widownią, i graliśmy dobrze. Wraz ze zbliżającą się datą rozprawy Tonią graliśmy z narastającą desperacją. Zupełnie jakbyśmy wierzyli, że świetne przedstawienia uchronią nas przed demonami i prawem. I w pewnym sensie to się udało. Floss przysięgała, że nie widziała ani jednego demona, a policja nigdy nie niepokoiła naszych widzów.
Pewnego popołudnia Floss przerwała makijaż latającej ryby i po prostu zamarła z pędzelkiem w dłoni. Przechodziłam obok, niosąc naręcze programów na ten wieczór, i dostrzegłam brak typowej dla Floss ruchliwości. Nie wiedziałam, czy jest hiperaktywna, czy też krew boginki dodaje jej energii, ale zawsze coś robiła. Zupełnie jakby do szczęścia potrzebowała ciągłej aktywności palców i umysłu.
- Coś się stało? - zapytałam.
Floss pokręciła głową niczym mokry psiak, a następnie skupiła wzrok na mnie.
- Persja - powiedziała.
- Brawo, tak właśnie się nazywam. - Obserwowałam ją dalej z wyczekiwaniem.
- To było takie dziwne - rzekła, bardziej do siebie niż do mnie. - Nie czułaś tego, prawda?
- Ponieważ nie wiem, o czym mówisz, raczej nie -odparłam.
- Hm - mruknęła Floss. - No trudno.
Ponieważ nie kontynuowała tematu, zapytałam:
- A co konkretnie miałam czuć?
Floss wzruszyła ramionami.
- Poczułam się tak, jakby przez pokój przeszła jakaś istota z Magicznej Krainy. Albo gdzieś na zewnątrz. W każdym razie blisko nas. Była zmieniona, jakby miała maskę, ale na pewno była to magiczna istota.
- Floss - zaczęłam ostrożnie. - Nie wydaje mi się, bym była właściwą osobą, która może wyczuwać zamaskowane magiczne byty.
Floss ponownie wzruszyła ramionami.
- Czemu nie?
Zmrużyłam oczy.
- Może mylisz mnie z Lucją?
- Oczywiście, że nie. - Floss machnęła ręką, rozchlapując pędzlem czarną farbę, która, spadając na ziemię, ułożyła się w znak kanji. - Jesteś równie wrażliwa, jak każdy inny.
To było dla mnie coś nowego, ale zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać, Floss kontynuowała:
- Jeśli to magiczna istota i rzeczywiście była zamaskowana, mogła mieć ku temu wiele powodów. Regularnie przychodzą i odchodzą, a nie wszystkie chcą być widziani. Czy też, dokładniej rzecz biorąc, wyczute.
Obróciła rybę, oglądając drugie oko.
- Zauważałam już wcześniej takie rzeczy - dodała. - Nic z tego nie wynika... zazwyczaj.
Zazwyczaj. To raczej mało pocieszające. Ale może przejawiałam tylko zdrowy poziom paranoi? Mimo to...
- Zazwyczaj? - powtórzyłam.
Floss maznęła pędzelkiem oko karpia, po czym uniosła rybę, by lepiej jej się przyjrzeć. Stanęłam za Floss i również popatrzyłam.
- Piękna - pochwaliłam. - A poza tym... zazwyczaj?
93