38 Wstęp do historii filozofii
byt autorem historii filozofii, natychmiast zdradza tym brak elementarnej kultury. Filozofia jest obiektywną nauką o prawdzie, nauką o jej konieczności, pojęciowym poznawaniem — a nie żadnym mniemaniem i wysnuwaniem mniemań.
W dalszej konsekwencji wyobrażenie takie oznacza właściwie, że historia filozofii dostarcza nam wiadomości jedynie o mniemaniach. Akcent położony tu zostaje na [słowo] mniemanie. Otóż mniemaniu przeciwstawia się prawdę. Prawda jest tym, przed czym mniemanie blednie. Ale prawda jest również słowem, na które wzruszają ramionami ci, którzy w historii filozofii szukają tylko mniemań albo w ogóle uważają, że da się w niej znaleźć tylko mniemania. Filozofia spotyka się tu z atakami z dwóch stron. Z jednej strony, jak wiadomo, pobożność ogłasza rozum albo myślenie za niezdolne do poznania tego, co prawdziwe: wprost przeciwnie, rozum miałby prowadzić tylko do otchłani niepewności i aby dojść do prawdy, należałoby się wyrzec rozumu i samodzielnego myślenia, należałoby go podporządkować ślepej wierze w autorytet. O stosunku religii do filozofii i jej historii będzie mowa później. Z drugiej zaś strony wiadomo także, że tak zwany rozum doszedł [w naszym zachodnim świecie] do znaczenia, odrzucił autorytet wiary, uczynił chrześcijaństwo rozumnym w tym sensie, że do uznania czegoś miałoby mnie zobowiązywać tylko własne zrozumienie (Einsicht), własne całkowite przekonanie. Ale dziwnym sposobem to obstawanie przy prawie rozumu przechodzi nagłą metamorfozę, rezultatem której jest wniosek, że rozum nie może poznać niczego prawdziwego. Ten tak zwany rozum, z jednej strony, zwalcza jak gdyby wiarę religijną w imię myślącego rozumu i przy jego pomocy — a jednocześnie zwraca się też przeciw rozumowi, jest wrogiem rozumu. Wbrew niemu obstaje
przy wewnętrznym przeczuciu, uczuciu, i w rezultacie miarą tego, co ma obowiązywać, czyni stronę subiektywną — własne przekonanie, takie, jakie każdy tworzy sobie w swojej subiektywności, sam z siebie i w sobie samym. Takie własne przekonanie nie jest niczym innym niż mniemaniem, które w wyniku tego staje się dla człowieka ostateczną instancją.
Skoro punktem wyjścia czynimy to, co znajdujemy w najbardziej bezpośrednim wyobrażeniu, to trudno przy tym od razu nie wspomnieć, że jest to również pewien pogląd znany z historii filozofii. To, co wynika z tego poglądu, przyjęło się w ogólnej kulturze — stając się niejako dogmatem (Vorurteil) naszych czasów, zasadą, zgodnie z którą mamy zrozumienie dla siebie nawzajem, uznajemy się, przesłanką, która uchodzi za uzgodnioną i jest przyjęta za podstawę wszelkiej innej naukowej praktyki. Zasada ta jest prawdziwym znakiem czasu. W teologii za doktrynę chrześcijaństwa nie uważa się już wyznania wiary Kościoła, lecz każdy w mniejszym lub większym stopniu przyrządza sobie własną chrześcijańską doktrynę, jeden zgodnie z takim swoim przekonaniem, a drugi — z innym. Albo też często możemy się spotkać z uprawianiem teorii w sposób historyczny, z okazywaniem nauce teologicznej zainteresowania wyłącznie gwoli poznania różnych mniemań. A jedną z pierwszych zasad jest szanowanie wszystkich przekonań i uważanie ich za coś, co każdy ma do uzgodnienia tylko sam ze sobą — poznanie prawdy nie jest celem.
Jeżeli brać to od strony podmiotowości, to własne przekonanie jest faktycznie tym, co ostateczne, absolutnie istotne, co rozum, filozofia wysuwa jako warunek poznania. Ale dla rozumu, dla filozofii stanowi różnicę, czy przekonanie zasadza się na uczuciach, przeczuciach, oglądach