atak skończył się sromotną klęską. Ściągnięcie oddziałów czeczeńskich bojowników stało się bowiem w oczach dagestańskich górali niewybaczalną zdradą. Wyciągnęli więc spod łóżek swoje kałasznikowy i ramię w ramię z wysłaną do górskiego Dagestanu rosyjską armią pokonali w ciągu kilku dni najeźdźców.
Uskrzydlone sukcesem w walce z oddziałami Bagauddina i Ba-sajewa, władze postanowiły pozbyć się jeszcze jednego problemu: „wahhabickiej” enklawy w dżamaacie kadarskim, którą miał na myśli kierowca naszej marszrutki, mówiąc o spalonych czołgach. Składającym się z kilku dargijskich wiosek dżamaacie, gdzie w latach 1998-1999 miejscowi radykałowie islamscy wcielili w życie ideę państwa islamskiego. Poirytowani bezwładem republikańskich władz i bezprawiem wymuszającej na nich haracze dagestań-skiej milicji, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Uzbroiwszy się uprzednio, wypędzili ze swoich wiosek przedstawicieli władz oraz milicję, ogłaszając kontrolowane przez siebie ziemie „wolnym terytorium islamskim”. Powołali własną armię, wystawili posterunki na okolicznych drogach, pobierając opłaty za przejazd. Wprowadzili prawo szarijatu i islamskie sądy. Władzę przejęła kontrolowana przez radykałów szura (rada) oraz policja szarijacka, karząca nie tylko ucinaniem rąk za kradzieże, ale wymierzająca razy pałkami za picie alkoholu czy odsłanianie głowy przez kobiety. Barbarzyństwo? Z naszego punktu widzenia - tak. Dla nich jednak ratunek przed skorumpowanym, opresyjnym i niebędącym w stanie wypełniać swoich funkcji państwem.
W ten sposób powstała śmiertelnie niebezpieczna alternaty wa wobec machaczkalińskiego reżimu, który tolerował ją jedynie z obawy przed rozpętaniem wewnętrznego konfliktu zbrojnego. Latem 1999 roku, kiedy doszło do decydującej próby sił między radykałami a wspartą przez władze federalne Machaczkałą, dagestań-ski reżim postanowił rozprawić się z kadarskimi „wahhabitami1' Na jego prośbę rosyjscy żołnierze otoczyli więc cały dżamaat. Nie proponowali nawet złożenia broni. Po prostu zaczęli ostrzał. Nikł zresztą i tak nie zamierzał wywieszać białej flagi. Oblężenie trwało około tygodnia. Wioski Karamachi i Czabanmachi zrównano z zie mią. Wraz z broniącymi ich bojownikami i tymi mieszkańcami, którzy nie zdążyli uciec.
Idea islamskiej rebelii w Dagestanie spaliła wówczas na panewce.
Jedynym „osiągnięciem” Bagauddina i jego ludzi (a także Basajewa, który dał się wciągnąć w całą awanturę) było dostarczenie Moskwie pretekstu do wprowadzenia wojsk do Czeczenii i rozpoczęcia drugiej wojny czeczeńskiej, która zakończyła trzyletni okres czeczeńskiej quasi-niepodległości. Bagauddin zbiegł na Bliski Wschód, a przez Dagestan przetoczyła się fala okrutnych represji wymierzonych w prawdziwych i wyimaginowanych „wahhabitów”. W oparciu o uchwaloną naprędce przez dagestański parlament ustawę
0 walce z „ekstremizmem i wahhabizmem”. Wydawało się, że nastąpił wówczas definitywny koniec islamskich radykałów w Dagestanie. Już kilka lat później znów stało się jednak o nich głośno.
*
O tego typu wydarzeniach Dagestańczycy opowiadają ze spokojem. Trochę dlatego, że się przyzwyczaili, a trochę ze względu na niepisany kodeks honorowy, który tkwi głęboko nawet w kompletnie zlaicyzowanym i posługującym się wyłącznie językiem rosyjskim machaczkalińskim mieszczuchu. Góral powinien być powściągliwy i cierpliwy. Nie może okazywać emocji, przede wszystkim strachu. Musi starać się zawsze zachować zimną krew
1 kamienną twarz. Płaczą, kłócą się i narzekają tylko baby.
Kilka lat temu w Machaczkale, pewnego ciepłego wieczoru, nagle usłyszeliśmy wybuch.
- Cztery kilogramy trotylu - skomentował Abdurachman, widząc nasze lekko zdziwione miny. - Jakieś pół kilometra stąd - dodał.
- Idziemy zobaczyć - zdecydowaliśmy, gdy pierwsze emocje opadły.
Od drzwi odciągnął nas jeszcze głośniejszy wybuch, który zdecydowanie ostudził naszą ciekawość.
- Hmm, tym razem z sześć kilo i znacznie bliżej - rzucił mimochodem nasz gospodarz, nie odrywając oczu od komputera.
Kierowani nawykiem włączamy telewizor. Pewnie zaraz coś powiedzą, poproszą kogoś o komentarz. Na ekranie tymczasem... uśmiechnięta prezenterka republikańskiej telewizji informuje o rekordowych zbiorach zboża w rejonie chasaw-jurtowskim
99