lację.
śmierci taka sama. córeczka. No, nie było tych starających za wtelu, ale taka ostatnia nie byłaś...
— Dalej nie jestem.
— Przecież ja nie mówią o twojej głowie, koteczku. Głową chłopa się nie zdobywa.
Stara śpiewka była tym razem nie do zniesienia. Irmina ukryła się w kuchni i zaczęła podgrzewać kolację.
— Nie wiem, czym ja się pani docent odwdzięczę — nawet nie przypuszczał, że samo jego zadowolenie sprawia jej przyjemność. — Tylko dzięki pani...
— Proszę nie przesadzać — powiedziała z udaną surowością w głosie. — Ja za pana tej pracy nie piszę. Tylko konsultuję, doradzam. Zwykła pomoc starszego kolegi.
— Koleżanki — poprawił ze znaczącym uśmiechem.
— A cóż to ma za znaczenie? — żachnęła się.
Spuścił wzrok, a ona myślała: „Chyba ten szczenia-
czek nie zakochał się we mnie? To byłoby śmieszne! Nie miałby w kim... Wlaściwie.nie wiadomo, dlaczego chodzę ubrana jak dragon. Te żakiety, workowate spodnie. PrzeciSż nie są już modne. Figurę mam całkiem niezłą. To była moja mocna strona. Nie pocieszaj się. Twoją mocną stroną jest i był mózg. Figurę masz zaledwie znośną. No to po co ją dodatkowo oszpecać. Wybiorę się dziś po pracy do „Mody". A może pozwolić włosom odrosnąć? Nie, będę wyglądała jak strach na wróble. Ale przecież można zapuścić podczas wakacji. Mam ładne włosy. Gęste i lśniące. Wcale nie muszą być siwe. Dzisiejsza chemia...‘
— Słucham?
•Musiał powtórzyć propozycję. Emanując z siebie cały chłopięcy wdzięk, na jaki było go stać, zaprosił ją na ko
— Penie Adamie, chcę żebyśmy się dobrze, zrozumieli. Nie jest pan zcobec mnie do niczego zobowiązany. Tak
samo pomogłabym każdemu ze surtnch wspołprac<<xmi-
..Jesteś fałszywa. Ciekawe, czy pomogłabyś tej grubej
wielodzietnej magisterce, od lat bez sukcesu zmagającej a' z problemem zanieczyszczenia w od przy gruntowych"
— skarciła się bezgłośnie nie podejrzewając, że on myśli
dokładnie o tym samym.
* '
Ogromnie z siebie Zadowoleni leżeli odpoczywając po miłości. Monika p<Uświadomię gładziła się po wewnętrznej stronie uda. Adam znów odzyska! formę. To jednak nieznośne, te choróbska wieku dziecięcego. Jedno zdrowieje, drugie zapada. Przez miesiąc nie mogła wy-ściubie nosa z domu. Nawet jej ślamazarny Jacek zdziwiłby się, że ma ochotę na babskie ploty, gdy maleństwa chorują. Na szczęście jest już po wszystkim. I Adam jej nie zawiódł. To prawda, że przeszkody wzmagają apetyty. ale dziś był naprawdę dobry. Taki, jakiego lubi. W miarę czuły, w miarę stanowczy, na granicy brutalności. A przede wszystkim wytrwały i sprawny.
No i co z tym twoim pudłem?
Nie zrozumiał, więc wyjaśniła:
Pytam o panią docent...
Nie takie znowu pudlo. Sympatyczna facetka. Popatrz, popatrz, co za zmiana! Nie wyifaniu cię _ruż na zieloną trawkę?
— Kończę pierwszy rozdział pracy.
— Chyba ona kończy?
— No... uboje.
Bardzo się męczysz?
Wiesz, w gruncie rzeczy to nie jest aż tak trudne, s/talem po prostu okropne zaległości. Ten nasz poprzedni szef miał icszystko w dupie. To prawda, że nie byłem zbyt ambitny...