236
* iSfcJ* . '&&&&
• h przypadków, w kt<k
> świata. Zastanów-
• #>.
"The Be Ile of Am-#
: - któr,
sobie - za pomocą
je sic na widowni,
“’'«K v
erającvch to, co 3pr.i
iczną grę: Julii'#$
••••; r>.
, jak gdyby oglą^J^ ta postać - jest
* yi
ego stosunku do
którą gra Julie
on zajęła miejsce'#'.; oj ego zewnętrznego/; żć - musi ona ocę ■vi, albo coś w t, i odbierze ją pub^ ?cie samą " z zew-
L-n.
o nie konfrontuje
• *
:z raczej - wygląd .azu. Fikcyjne’ :yjnie jest to j )śób niezwykle >i lego świata, że
\
mym przedmiotem $ ikt odniesienia ?
ać się nam prawie
*
i doskonale wiemy| ę kiedy emorcjonal-5^
o film - kiedy J
hwycenie intuicji to, że normalny eszenie niewiary -^ kreślenia. Suge-iem niewiary w to,k
9
ekranie. I tak leniem "Hackle-tak przynajmniej
■m
w momencie "pogrążenia się" w lekturze powieści. Normalny czytelnik nie bierze takich faktów za pewne i czyni słusznie.
Korzystając z mojej-teorii uzyskujemy "zmniejszenie dystansu" nie poprzez podnoszenie fikcji do naszego poziomu, lecz przez zejście na poziom fikcji. /Jeszcze dokładniej - "poszerzamy się do wymiarów fik-cji" - bowiem i tak nie przestajemy realnie istnieć, kiedy staje się 9 • fikcyjnym to, że istniejemy/.
Fikcyjnie wierzymy, że Huck płynął w dół rzeki i wiemy, że tek się stało. I fikcyjnie przejawiamy różnorakie uczucia i nastawienia w stosunku do niego samego i jego przygód. Zamiast "nabieranie się" - w jaki sposób - poprzez utrzymywanie, że fikcje są prawdziwe - sami stajemy się fikcyjnymi. Tak więc kończymy na tym- samym poziomie, co fikcja.
A nasza obecność tam jest osiągnięta w sposób niebywale realistyczny -jak to już opisałem. Umożliwi nam to zrozumienie naszego poczucia bliskości z fikcjami - bez ulegania otwarcie fałszywym mniemaniom.
• ’ • I * •
Liożemy już teraz oczekiwać postępu w odpowiedzi na nasze fundamentalne pytanie: dlaczego i w jaki sposób fikcje są tak ważne. Dlaczego nie odrzucamy powieści, sztuk teatralnych i tym podobnych, jako "zwyk-
4 9
łych kłamstw" - niegodnych poważnego zajmowania się nimi ?
• •
Wiele zostało powiedziane o wartości i ważności snów, fantazji i dziecięcych gier w "udaneWysuwano różnorakie sugestie co do tego, że takie aktywności służą uprzytamnianiu sobie własnych uczuć, pomagają w rozwiązywaniu konfliktów, dostarczają "ujścia" dla ekspresji stłumionych lub społecznie nieaprobowanych pragnień, emocjonalnie przygotowują nas na nadejście kryzysów poprzez dostarczanie "praktyki" w pokonywaniu tych wyobrażonych, wyimaginowanych. Naturalnym jest więc
'przypuszczenie, że doświadczenia i związane z przedstawiającymi dziełami sztuki są wartościowe z podobnych względów. Ale to przypuszczenie jest słuszne, o ile teoria, którą przedstawiłem - jest prawidłowa.
* Odnoszę wrażenie, że zazwyczaj - a być może zawsze - ludzie są bohaterami swych snów, marzeń i jaw. Śnimy i fantazjujemy na nasz własny temat. Niekiedy czyjaś rola w takim świecie marzeń czy fantazji ogranicza się jedynie do bacznego obserwatora innych fantazji lub snów. Ale spełnianie nawet takiej roli jest już przynależnością do fikcyjnego świata, kusimy dokonać rozróżnienia pomiędzy byciem, obserwatorem pewnych wydarzeń /w sferze marzenie/ a zwyczajnym "obserwoweniem", marzeniem o tych wydarzeniach.
Dzieci są zazwyczaj postaciami w swych grach w "udane"." Żeby bawić się lalkami lup w szkołę, jechać końmi lub piec placki z gliny, należy być aktorem, który sam siebie odgrywa. Proponuję przyjąć, że zasadnicza wartość związana z marzeniem, fantazjowaniem, "udawaniem" zależy
iŃ •'##•»/>
■m
• ' **w
-ar v
u
■Hg.-rwwffW?
*
w iscocie od uznania swej przynależności do jakiegoś fikcyjnego światy, wnie poprzez fikcyjne dewanie sobie rady w pewnych sytuacjach,
Zc- fxkL'yjne żaarigśkowanie się w pewne działanis, wyrażanie uczuć -maTZj/e.lol, o-o ba iaTl la zJ uJąca, grmrz—amggg—glę & "rzeczyy. istymi~ uczu-ćTaini^ ^ - d j-e- i WlTTJUk aa je—ukLUpiówac, oczyszcza się z nichTe tc.
"" be żelx to jest prawdą, to można oczekiwać, że ludzie osiągną poćcb-ne korzyści z książek, sztuk teatralnych i filmów, o ile będzie fikcyjnym to, że oni sani istnieją i uczestniczą /przynajmniej jako obserwatorzy/ w wydarzeniach opisywanych w tych dziełach.
Do niniejszych rozważeń znalazłem zachętę w ŚY.iaóomyn stosowaniu techniki odgrywania - ról w grach symulacji oraz w technikach terapeutycznych występujących w kilku odmianach psychologii /np. terapia Ges-talt/. Terapeuta może poprosić pacjenta, aby udawał, że jego matka jest obecna, albo, że jakiś bliski przedmiot jest jego matką - i rozmawiał z "nią". Pacjenta można również poprosić, aby sam "był" matką i powiedział jak się czuje /kiedy "jest" matką/, jak działa, jak wygląda etc. Nie podejmę się wyjaśnień, w jaki sposób takie techniki terapeutyczne są efektywne, albo dlaczego gra symulacyjna v» ogóle przynosi jakieś korzyści. Ale obojętnie jakie wytłumaczenie jest właściwe -podejrzewam, że obejmie ono również te zjawiska, które świsdczą c naszych niekwestionowanych zainteresowaniach dziełami fikcji. Istotna rola, jaką pełnią w naszym życiu powieści, sztuki teatralne i filmy -zdaje się być tajemnicą tylko przy założeniu, że po prostu "stoimy"
za zewnątrz fikcyjnych światów i podglądamy je z nosami przylepionymi
4 00
* # • • • , ,
VII •• .V . *•
* ... *>,#••
• 0 • Bardziej "namacalną" korzyścią płynącą z mojej teorii jeat jej zdolność do rozwiązywania zegadek. Konkluduję przedstawiając rozwiązanie jeszcze dwóch.
Rozważmy przypadek widza teatralnego, który uważa, że "Happy-endy" są idiotyczne i pozbawione sensu oraz żywi nadzieję, że dana sztuka, którą ogląda, zakończy się tragicznie. Chce, aby bohaterka cierpiała z powodu okrucieństwa losu - tylko w tym wypadku - jak sądzi - sztuka będzie warta obejrzenia. Ale - w tym samym czasie - daje się "ponieść" akcji i "żałuje" oraz współczuje bohaterce", chce aby uniknęła tek • niezasłużonego losu. Jest rzeczą oczywistą, że te dwa przejawiające się pragnienia mogą doskonale koegzystować ze sobą. Czy mamy powiedzie; ze widz rozdarty jest przez dwa wykluczające się nawzajem pragnienia,