Stanisław Urbańczyk
Kraków
Polszczyzna XVII i początków XVIII w. nie miała dobrej prasy u historyków języka polskiego: krytykował ją Bruckner, Klemensiewicz, a już najbardziej Słoński, tak oceniający język prozy1:
Bardzo źle za to jest z językiem polskim w prozie. Dawna szermierka polityczna i religijna, tak dla wyrobienia języka pomyślna, ustała zupełnie ze zwycięstwem katolicyzmu i reakcji. W szkołach przeważnie jezuickich panuje wyłącznie łacina, która teraz staje się językiem ogłady i wykształcenia. Każda mowa, czy to w sejmie, czy gdzie indziej, musiała być obficie łaciną kraszona, to samo w prozie literackiej... niemal obowiązuje każdego pisarza (s. 129—130). (...) W pierwszej połowie XVIII wieku język produkcji literackiej upada. Już sam wygląd książki polskiej z tego czasu razić musi dzisiejszego przypadkowego czytelnika obrzydliwym papierem, zużytymi czcionkami, niedbałą korektą, okropną ortografią. I język, i treść przeważnie odpowiadały wartością swoją zewnętrznemu wyglądowi tych książek.
Narzekając na ówczesny stan polszczyzny, krytycy narzekali głównie na składnię i na przetykanie polskiej prozy łaciną, w ogóle na zbytnią liczbę obcych wyrazów. Najmniej mówili o samym systemie językowym i języku autorów poszczególnych. Nic w tym dziwnego, brakowało bowiem monograficznych opracowań języka tamtego czasu. Od ostatniej wojny sytuacja się zmieniła na korzyść, ukazało się bowiem sporo prac omawiających język autorów i ze szczególną uwagą śledzących zjawiska mówiące o regionalnej przynależności tych ludzi. Mam na myśli prace Z. Stiebera, M. Karplukówny, I. Szlesińskiego, H. Wiszniewskiej, K. Margańskiej i in. Historycy literatury rzucili wiele światła na stan ówczesnych stylów językowycha.
S. Słoński, Historia j(zyka polskiego, Warszawa 1953, s. 131. * Cz. Hernas, Barok, Warszawa 1976, passim.