713
DO MALWINY JANOWSKIEJ
[LwówJ, 20 XII 1905
Droga Mamo!
Chciałam serdecznie upiec dla Mamy tort i babki i posłać. Ale — niestety! jestem tak osłabiona, tak mnie piersi i żołądek bolą, a tak jest zimno w naszym mieszkaniu, że przeważnie kurczę się pod kołdrą i nie mogłabym nic zarządzić. Posyłam więc sam opłatek, życząc Mamie zdrowia i spokoju. Mama droga wie, że choć bez babki i tortu, ale moje życzenia są najserdeczniejsze i bardzo gorące.
Co do mnie, to chyba nikt sobie samemu tak jak ja nie życzy najgoręcej, aby raz skończyło się jego cierpienie. Nie jestem próchnem, ale już jakimś czymś, na co określenie trudno znaleźć. Życie moje jest nudne, smutne, rozpaczliwe. Nigdzie nie mogę wyjść, co dzień coś mnie chwyta nowego, co dzień jestem więcej chora. Chudnę, ważę 54 i pół kilo, wyglądam chwilami jak z trumny wyciągnięta. Doktorzy są bardzo mili, znajomi, ale na tym kończy się wszystko. Pomiędzy owymi serdecznymi przyjaciółmi psy zająca jedzą. Będę najszczęśliwsza, gdy się wszystko skończy. Niech Mama się nie lęka o to, że nie myślę o Bogu. Nikt może się tak szczerze nie modli nocami jak ja, ale nie tylko myślą, ale i łzami — a te to są najbardziej skuteczną modlitwą. Zrobiłam swoje. Napracowałam się bardzo. Nie mam sił pracować dalej, więc lepiej iść na odpoczynek. Sądzę, że i Mama także jest dość w życiu spracowana i że Mamie ten „odpoczynek” nie przedstawia się strasznie.
Piszę do Górskiej co do mebli, podaję jej adres kupca, ażeby się z nim porozumiała. Najlepiej będzie wprost. Staś [Janowski] zajęty malowaniem, a ja leżę. Uprzedziłam kupca i teraz niech sami ze sobą traktują. Meble są bardzo ładne, szczególniej biblioteka. Nie będą żałować, że je mają.
Tutaj zima straszna się robi. Nasze mieszkanie ohydne,
bo węglem palić nie można, piece podłe, a drzewo jak słoma, nic nie ogrzewa, a kosztuje szalone pieniądze.
Jakże tam z ową knajpą, która miała się sprowadzić do tego domu, gdzie Mama mieszka. Sądzę, że będą hałasy, a potem taki dom dla dwóch kobiet samych to nie jest bezpieczny. Lepiej byłoby stanowczo, gdyby Mama się przeniosła gdzie indziej. Myślałam, że to mieszkanie Górskich obecne — gdyby Mama mogła dostać kuchnię i ich jadalny pokój — to byłoby dobre. Ale pewnie właściciele nie zechcą podzielić, bo to dla nich żaden interes.
Całuję ręce i nóżki drogiej Mamy po tysiąc razy i pozostaję najprzywiązańszą synową.
Lunia
Pieniądze od Mamy dostałam. Bardzo dziękuję i proszę, jeśli Mamie trudno, niech nie przysyła.
714
DO PAUL CAZINA (tłumaczenie z francuskiego]
[Lwów], 24 III 1906
Szanowny Panie!
Mam zaszczyt przesłać Panu moją sztukę Tamten. Zawiera ona wiele zdań rosyjskich, a nie wiedząc, czy Pan zna język rosyjski, przetłumaczyłam te zdania na polski, by ułatwić Panu pracę. Byłabym bardzo szczęśliwa, gdyby nam się udało wystawić Tamtego u Antoine*a. Jeżeli sztuka będzie gotow’a przed Pańskim wyjazdem *, wręczę Panu list do Antoine’a, z którym łączą mnie dobre stosunki, jako byłą aktorką Theatre Librę w Paryżu.
Z moim zdrowiem nie jest dobrze. Potrzebuję słońca i wiejskiego klimatu. Niestety! W moim pięknym rodzinnym kraju nie znajduję nikogo, kto by mi ofiarował go-
I L
197