jącego się w kryjówce pstrąga to dla mnie sygnał, że tu trzeba się bardziej skupić na towieniu. Zapatu dodaje też gtośny chlupot z miejsca, gdzie wiaśnie ustawit się Michał. W plątaninie zwisających nad wodą chaszczy doprowadza do ręki pierwszego potokowca. Ryba może nie jest okazała, ale jej wigor oraz charakterystyczna głowa, niewielka w stosunku do reszty ciała, wskazuje na żyzność rzeki. Pstrąg wraca do swej dziury, a my idziemy dalej.
Zaczynają się pierwsze zwaliska. Przed jednym z nich widzę stojącego pstrąga. Wygląda, jakby kontrolował to miejsce, stoi idealnie na środku rzeki, pod samą powierzchnią. Tu już nie pudtuję ani rzutu, ani zacięcia. Zaskoczony pstrąg po krótkiej burzy nad powierzchnią wody prze pod zwalisko. Manewr mu się jednak nie udaje i wkrótce zostaje podebrany. Ten ma już dobrze powyżej trzydziestki.
Dzielimy się następnymi miejscówkami, obławiając na przemian kolejne zwaliska i wykroty. Niemal wszędzie coś się dzieje, praktycznie każde „dobre" podanie przynęty kończy się wyjściem ryby bądź uderzeniem. Michał kombinuje trochę z woblerkami. Odłożywszy spinning iowi na nimfki. Ja testuję swoje blachy, których kilka dni przed tą wyprawą trochę wyklepałem. Choć głównie mamy kontakt z małymi rybami, cieszy nas, że w rzece jest ich sporo. Zresztą i pogodę mamy dziś idealną: lekkie zachmurzenie i co pewien czas krótki deszczyk, a w dodatku ciepło. Czy można chcieć coś więcej nad pstrągową wodą?
Kończy się rząd zwalisk i meandrująca rzeka ponownie wpływa w łąki. Staje się płytka i dość rozlana. Postanawiamy przejść kilkaset metrów w górę, gdzie ponownie napotykamy powalone drzewa. I ponownie dzielimy się miejscówkami. Przypada mi w udziale przepiękne zwalisko, przed którym stoi pstrąg co przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Ryba jest idealnie widoczna na tle piaszczystego dna. Zastygamy w bezruchu, widząc zawieszony w krystalicznej toni kształt żywej torpedy. Otwieram kabłąk, przymierzam i rzucam. Ale nagły podmuch wiatru niespodziewanie skręca tor lotu obrotówki i nie ląduje ona tam, gdzie powinna. Ryby już nie widzę, jest za to twardy zaczep, z którym bez wejścia na leżący pień raczej sobie nie poradzę.
Kolejny krok i docieram do błystki solidnie zakleszczonej w twardym zaczepie. Gdy schylam się po nią i uwalniam kotwice z gałęzi, słyszę przeraźliwy wrzask Michała: „SZERSZENIE!!!". W sekundę później czuję silny ból w szyi. Spoglądam w dół i nieomal mdleję z wrażenia. Okazuję się, że stoję nad gniazdem rozwścieczonych owadów. Zasłaniając twarz spadam do lodowatej wody, a potem wszystko toczy się jak w przyśpieszonym filmie. Świat czernieje w oczach...
Przy samochodzie powoli opadają emocje. Wylewam wodę i muł z woderów, powoli dochodzę do siebie i oceniam straty. Jakie to szczęście, że dokumenty i aparat miałem szczelnie zawinięte w foliowe woreczki. Dopiero teraz powraca pulsujący ból szyi i lewego ramienia. Na szczęście więcej strzałów nie dostałem, ale to i tak wystarczy. Za chwilę całe zdarzenie obracamy w żart, ponownie przemierzamy leśny dukt i nieco później dębową ścieżkę. Opuchlizna zeszła mi po dwóch dniach i jeszcze w tym tygodniu ponowiłem pstrągowy wyjazd nad tę rzeczkę. Zwalisko szerszeni ominąłem szerokim tukiem.
Tekst i fot. Mikołaj Hassa
Plecionki
BERKLEV
Najnowsza
technologia
pozwala na precyzyjne operowanie przynętą
GRYGIEL FISHING (022) 722-07-19 SAK (058) 301-57-04 P.H. MEDUZA (091) 423-58-58 ELE-GANT FISHING (032) 291-17-19
PI )RF- Pure Fishing
1900 18th Street Spirit Lakę, IA 51360-1099 risiiiNi; purefishing.com