także metoda rozumowania, które prowadziło do palenia czarownic i do lęku przed ludźmi. Nie chciałbym tutaj być aż tak nienowoczesny, by negować istnienie duchów lid) czarownic, lecz historie o nich były podtrzymywane przez zadziwiająco fabrykowanie szczegółów i różnych, „zgodnych ze sobą" relacji.
Jeśli wiec: olbrzym pozostawiał ślady bosych stóp, to nie znaczy jeszcze, że był prymitywny i jeśli Stonohengo jest wielka, lecz tylko z grubsza geometryczna konstrukcja, to pobłażliwość budowniczych w stosunku do detali może znaczyć wszystko, co nam sie podoba: ambitnych karłów lub gigantów, a jeśli gigantów to tylko nieco więcej rozwiniętych niż jaskiniowi troglodyci; ale toż możemy ich sobie wyobrazić jako postimpresjonistycz-nych, eksperymentujących architektów z wysoko zaawansowanej cywilizacji. Może sie jeszcze okazać, że nawet dziś nic jesteśmy w stanie zrozumieć nowoczesności takich megalitów jak Stonohengo czy też Avobury, będących tworami istot przesyconych i zmęczonych swoja ultranowoczesna cywilizacja i przybywających na Ziemie, by tworzyć architekturę skupienia, prostoty i wszechzwiazku z Kosmosem. Jest przecież taki moment, w którym supernowoczesne zlewa sie z arcyprymitywnym i nasza sztuka na przykład zaczyna również dryfować w jego stronę.
Jeśli sq inne światy, są również światy opiekuńcze, a zatem Kepler mógł mieć rację. Jego mniemanie, że do każdej planety był przypisany anioł, by ja pchać i kierować jej ruchem, nie jest może dziś dla nas bardzo przekonujące, lecz biorąc jego ogólniejszy sens, czyli idee nadzoru, możemy sie z nim zgodzić. Byt sam w sobie zawiera idee opiekuńczości.
Według naszej ogólnej filozofii w Międzybycie nie ma rzeczy jako takich, lecz raczej różne próby i wysiłki, by stać sie samodzielnymi rzeczami, przez oderwanie sie od wszechciąglo-ści, a jednocześnie przez łączenie się z innymi fenomenami tego samego rodzaju - próby oderwania sie od samej esencji względnego istnienia i osiągnięcia absolutnej odrębności albo też odrębności w ramach jakiegoś wysiłku wyższego rzędu.
Są dwa aspekty togo procesu: przyciąganie, czyli skłonność wszystkiego do asymilacji innych rzeczy - jeśli ów ośrodek asymilacji sam się nic poddał jakiemuś wyższemu systemowi, harmonii, organizacji; oraz odpychanie, czyli tendencja wszystkiego do wykluczania, pomijania, eliminacji tych elementów, których nie można wchłonąć i przyswoić. Jest to proces uniwersalny, więc możemy go obserwować wszędzie i nawet spotykając się z ludźmi możemy zauważyć ich próby asymilowania nas do swojego kręgu znajomych i przyjaciół, czyli homosfery, jeśli zaś taka próba skończy się niepowodzeniom, to wówczas daje nam się odczuć wszystkie skutki odrzucenia, czyli niechęć lub nawet wrogość.
O tych ośrodkach skupiających i roztaczających opiekę nad wchłanianymi elementami zwykło się mówić jako o odrębnych rzeczach. Mówi się więc o drzewie, o losie, o beczce solonej wieprzowiny i o Górach Skalistych. Dla intcrmediatysty jednak wszystko to, co zdaje się mieć swoją własną osobowość, jest tylko wysiłkiem ku osobowości. Wszystkie więc gatunki łączą się z innymi gatunkami, zaś to, co nazywamy specyficznym, jest tylko szczególnym naciskiem na jakiś aspekt togo, co ogólno. Jo-śli istnieją dla nas koty, to są one tylko naciskiem na jedną z wersji ogólnej kotowatości. Nie ma niczego, co by nie uczestniczyło w jakichś opiekuńczo-misyjnych procesach. Każda rozmowa, nawet najbardziej błaha, jest misyjnym konfliktem; każdy próbuje nawracać innych, czynić ich podobnymi do siebie i asyini-lować. Jeśli zaś nie czyni się w tym postępów, to wkrótce pojawia się naturalna, zdrowa antypatia.
Jeżeli zatem inne światy miały kiedykolwiek w przeszłości jakieś stosunki z tą planetą, to musiały podojmować próby rozprzestrzeniania swego wzoru z samej natury rzoczy - nawracając i asymilując rodzimych mieszkańców Ziemi.
Światy macierzyste i ich kolonio. Supor-Romanium; miejsce skąd przybyli pierwsi Rzymianie. Pomysł równio dobry jak historia o Remusie i Romulusio. Supor-Izraolimus. Albo też, wbrow współczesnemu rozumowaniu na ten temat, istniała niegdyś jakaś supor-maciorz dla całogo Orientu.
Azuria, skąd przybyli błękitni Brylowie, a których potomkowie stopniowo potom blakli i rozpuszczali się wśród tuziemców. Światy, któro niegdyś otaczały tę planetę swym wpływem i nadzorom, zanim nie stała się wyłączną własnością jednego z nich, próbującego nawracać i asymilować. becz nadszedł czas, gdy dotknął ich stan właściwy wszystkim misyjnym wysiłkom — frustracja, odpychanie, gniew. Gniew zawiedzionych misjonarzy. Nie ma innego gniewu. Wszelka odraza jest reakcją na brak asymilacji. Ludzie biją psy i dzieci za to, że nie chcą być podobno do nich.
A więc furia Azurii, gdy ludy sąsiadujące z ich koloniami w tej części świata, którą dziś nazywamy Anglią, oparły się asymilacji. Furia Azurii, gdy inno ludy tej części świata nie chciały /błękitnieć. Zoszklono fortece w krajach otaczających Anglię, lecz nie w samej Anglii.
Zeszklone forteco Szkocji, Irlandii, Bretanii — i Czech. Nie-
129