MA<iiclul Musie B««d“
u
ł
Si °
Gfe*tG*lT- UgS
o
osobowość. Mógłbym dalej o tym pisać, ale wszystko jest w Internecie (spróbujcie poląc/.yć się z grupą dyskusyjną alt.life’s-only-worth-living-if--you-can-post-it-onlinc-later). Dodam tylko, że pierwszą recenzję z koncertu Marilyn Manson napisał Brian Warner i że całkowicie żle zrozumiał moje intencje.
W tym czasie w radiu i w telewizji znowu zrobiło się głośno o Charlc-sie Mansonic. Będąc w szkole średniej, kupiłem sobie jego album Lic, na którym śpiewał dziwaczne, prawic komiczne piosenki, takie jak „Garbagc Dump” czy „Mcchanical Man". Tę ostatnią wbudowałem nawet w jeden z moich wierszy — „Moja Małpa". „Miałem małą małpkę/Wysłałem ją na wieś i karmiłem picrnikami/Nadjcchała ciuchcia i zrobiła jej ku-ku/I teraz moja małpka nic żyje/A przynajmniej tak wygląda, ale czyż my wszyscy nie wyglądamy podobnie/(Jcstcm tym, co robię, nie będę żył wiecznie)."
Od wysłuchania „Mcchanical Man" zacząłem identyfikować się z Mansoncm. Był zdolnym filozofem, o większym potencjale intelektualnym od tych, którzy go skazali. Ale ta właśnie inteligencja (bardziej nawet niż czyny, które popełniano w jego imieniu) sprawiła, że wydawał się ekscentryczny i szalony, ponieważ ekstrema — obojętnie, złe czy dobre — nie mieszczą się w społecznej definicji normalności. Chociaż z pozoru „Me-chanical Man" przypominał wierszyk dla dzieci, pod jego powierzchnią kryła się metafora AIDS, najnowszego objawienia odwiecznej skłonności człowieka do samozagłady przez własną niewiedzę, czy to w dziedzinie nauki, religii, seksu, czy narkotyków.
Po tym, jak udało nam się przekształcić cztery czy pięć moich wierszy w piosenki, poczuliśmy się gotowi pokazać nasze paskudne gęby, na wszelki wypadek starannie pokryte makijażem, publiczności południowej Florydy Niestety, jako że Stephen wciąż jeszcze nie miał keyboardu, musieliśmy dokooptować pewnego dupka z trądzikiem na twarzy, zwanego Pcrry.
Nie był to jednak ostatni problem, bowiem w spadku po Christian School odziedziczyłem potworną tremę przed występowaniem na scenie. Kiedyś, w czwartej klasie, nauczyciel wybrał mnie do odegrania roli Chrystusa w szkolnym przedstawieniu. W scenie ukrzyżowania miałem mieć na sobie tylko przepaskę. Zapomniawszy do jakiego okrucieństwa są zdolne dzieci, pożyczyłem od taty stary ręcznik frotte i założyłem go, nie wkładając pod spód bielizny Po śmierci na krzyżu poszedłem za kulisy, gdzie kilku starszych kolegów zrzuciło ze mnie ręcznik, po czym zaczęli mnie nim okładać i gonić po korytarzu. Możecie to sobie wyobrazić: najgorszy koszmar senny stał się dla mnie rzeczywistością — biegłem nagi po korytarzu, wystawiony na spojrzenia dziewczyn, które mi się podobały i chłopaków, którzy mnie nienawidzili. Co dziwniejsze, w końcu pozbyłem się strachu przed występowaniem na scenie, ale nigdy nie przestałem nienawidzić Jezusa, za to, że wystawił mnie na pośmiewisko.