Następnego ranka zadzwoniła matka Julie, żeby powiedzieć, że jest już w domu. Poprosiła Julie do telefonu. Poszłam po nią na górę. Drzwi do jej pokoju były uchylone, a łóżko wyglądało tak, jakby nikt w nim nie spał! Poduszki, które starannie poukładałam poprzedniego dnia, były w nienaruszonym stanie. Stałam tam z rozdziawioną buzią, gdy nagle usłyszałam śmiech dobiegający z sypialni Neila.
Z całej siły zastukałam w drzwi i krzyknęłam, że dzwoni matka Julie i chce z nią porozmawiać.
Gdy w końcu drzwi się otworzyły, z pokoju wyszła poczochrana i zawstydzona Julie. Unikała mojego wzroku, zbiegła na dół, aby porozmawiać z matką, po czym wróciła szybko na górę po plecak, podziękowała mi „za wszystko” i poszła do domu.
Gdy tylko zniknęła za drzwiami, wybuchnęłam:
— Neil, jak mogłeś mi to zrobić!? Dałam słowo matce Julie, że zaopiekuję się jej córką. Że będzie bezpieczna i nic jej się nie stanie!
— Ale, mamo, ona... — zaczął Neil.
Przerwałam mu.
— Żadnego „ale, mamo”. To, co zrobiłeś, jest niewybaczalne.
— Ale, mamo, nic się nie stało.
— No rzeczywiście. Dwoje nastolatków spędza razem noc w tym samym łóżku i nic się nie stało. Myślisz, że jestem taka głupia? Powiem ci, co się nie stanie w następny weekend. Nie po-jedziesz z klasą na wycieczkę na narty.
Tak powiedziałam i tak myślałam, uważałam, że właśnie na to sobie zasłużył. Potem wyszłam z pokoju, żeby nie wysłuchiwać, jak nawija, że zachowuję się bez sensu.
Kilka minut później zmieniłam zdanie. W jaki sposób zakaz wyjazdu na narty miał uświadomić Neilowi, że nie powinien był robić tego, co zrobił? Wróciłam więc do jego pokoju i powiedziałam:
— Posłuchaj, Neil, zapomnijmy o tym, co powiedziałam o wycieczce. Tak naprawdę chciałam powiedzieć co innego: wiem, że seks jest normalną, zdrową sferą życia, ale tak czy inaczej rodzice martwią się, kiedy uprawiają go ich dzieci. Boją się, że córki zajdą w ciążę, że synowie zostaną ojcami. Martwią się AIDS i wszystkim innym...
Nie pozwolił mi skończyć:
— Dosyć, mamo! Nie potrzebuję wykładu o seksie. Wszystko
o tym wiem. Poza tym przecież ci mówiłem, że nic się nie stało! Leżeliśmy tylko na łóżku i oglądaliśmy telewizję.
No cóż, może oglądali, a może nie. Stwierdziłam, że wątpliwości przemawiają na jego korzyść. Powiedziałam:
— Cieszę się, że tak mówisz, Neil. Bo zapraszając Julie na noc do naszego domu, wziąłeś na siebie zobowiązanie — zarówno wobec Julie, jak i jej matki... oraz mnie. Zobowiązanie, które musi być dotrzymane.
Neil nic nie odpowiedział, ale po wyrazie twarzy widziałam, że moje słowa do niego trafiły. I to mi wystarczyło. Nie wracałam więcej do tego tematu.
Moja żona i ja sądziliśmy, że kupując nowy komputer, wszystko dokładnie zaplanowaliśmy. Postawiliśmy komputer w pokoju dziennym (wbrew protestom naszej dwunastoletniej Nicole, która twardo optowała za tym, aby postawić go w jej pokoju): zainstalowaliśmy najnowsze oprogramowanie filtrujące (słyszeliśmy, że istnieją co najmniej trzy miliony stron pornograficznych, na które dziecko może przypadkowo trafić); opracowaliśmy ogólny harmonogram dostępu, który miał uwzględniać potrzeby wszystkich członków rodziny. Powiedzieliśmy też jasno, że po godzinie dziewiątej wieczorem korzystanie z komputera przez Nicole jest stanowczo zakazane i że może go używać tylko do nauki i do kontaktowania się z przyjaciółmi.
Dobre pomysły, prawda? Tymczasem kilka dni temu obudziłem się tuż po północy, zobaczyłem światło w pokoju dziennym, wstałem, żeby je zgasić, i natknąłem się na Nicole przyklejoną do komputera. Była tak zajęta, że nawet nie słyszała, jak wszedłem. Stanąłem za nią i przeczytałem z ekranu: „Courtney, jesteś taka słodka i zabawna, i seksowna. Kiedy możemy się spotkać?” Gdy tylko mnie zauważyła, wpisała „rzp” (dowiedziałem się później, że to znaczy „rodzice za plecami”) i wyczyściła ekran.
Przeszedł mnie zimny dreszcz. Tyle już słyszałem informacji o tym, co przytrafia się młodym dziewczętom, które poznają nastoletnich chłopaków na czacie. Chłopak prawi komplementy, mówi dziewczynie, jak wiele mają wspólnego, sprawia, że czuje się ona kimś wyjątkowym, i w końcu dochodzi do momentu, kie-
93