F—A — poprzez róg stołu C—B — bokiem do siebie C—D — w poprzek stołu E—A — od jednego końca do drugiego E—F — ukośnie wzdłuż stołu C—F — ukośnie w poprzek stołu
Pięćdziesiąt posiedzeń obserwacyjnych, w czasie których w regularnych odstępach liczono rozmowy, wykazało, że: konwersacje po linii F—A (poprzez róg stołu) były dwukrotnie częstsze od konwersacji po linii C—B (bokiem do siebie), które z kolei zdarzały się trzykrotnie częściej niż konwersacje po linii C—D (w poprzek stołu). W innych dystansach Sommer w ogóle nie zauważył żadnych rozmów. Innymi słowy, układ narożny, gdzie ludzie siedzą pod kątem prostym do siebie daje sześć razy więcej rozmów niż układ twarzą w twarz — poprzez 90 centymetrową szerokość stołu i dwa razy więcej niż układ bokiem do siebie.
Rezultaty tych spostrzeżeń zasugerowały rozwiązanie problemu stopniowego wycofywania się i izolacji starszych ludzi. Zanim jednak cokolwiek zrobiono, trzeba było dokonać wielu przygotowań. Jak wiemy, ludzie bardzo osobiście odbierają porządkowanie przestrzeni i sprzętów. Ani personel, ani sami pacjenci nie zgodziliby się na to, by
160
ktoś obcy „bałaganił” w ich meblach. Ósmond jako dyrektor mógłby wprawdzie nakazać to, czego sobie życzył, ale wiedział dobrze, że personel zacznie spokojnie sabotować jakiekolwiek arbitralne posunięcia. Pierwszym krokiem było więc wciągnięcie personelu do serii „eksperymentów”. Zarówno Osmond, jak Sommer zauważyli, że pacjentki tego oddziału znacznie częściej pozostawały do siebie w relacji B—C i C—D, niż siedziały w kafeterii, i że siadały w większych odległościach. W dodatku nie było tam miejsca na położenie czegokolwiek, nie było miejsca na rzeczy osobiste. Jedynymi elementami terytorialnymi związanymi z pacjentką było jej łóżko i krzesło. W konsekwencji pisma kładzione były na podłogach, skąd szybko wymiatał je personel. Niewielki stolik dla każdej pacjentki mógł zapewnić jej dodatkowe terytorium i dogodne miejsce do przechowywania pism, książek i materiałów piśmiennych. Gdyby stoliki takie były nadto kwadratowe, można byłoby nadać oddziałowi taką strukturę, która zachęcałaby do rozmów.
Gdy tylko wciągnięto personel do udziału w eksperymentach, wniesiono małe stoliki i poustawiano wokół nich krzesła. Z początku pacjentki przeciwstawiały się innowacji. Przywykły do rozmieszczenia „ich” krzeseł w określonych miejscach i niechętnie godziły się z tym, że będą teraz przesuwane przez innych. Personelowi polecono, aby starał się utrzymać w miarę możności nowy układ aż do momentu, w którym zostanie on obrany jako coś raczej alternatywnego niż irytującego, na co można nie zwracać uwagi. I ponownie zaczęto liczyć rozmowy. Liczba ich zwiększyła się dwukrotnie, a czytywano trzy razy częściej, prawdopodobnie dlatego, że było już teraz miejsce na trzymanie książek i czasopism. Podobne przemeblowanie pokoju dziennego wywołało
161
u — Hali