Logika odbycia naukowego 459
Popper postanowił zatem śmiało odwrócić dotychczasowe poglądy na istotę metody naukowej. W rozwoju nauki trzeba się posługiwać środkami, które mają za sobą autorytet logiki - czyli odwoływać się tylko do tego, czego można logicznie dowieść. A czego można logicznie dowieść? Na pewno tego, że niektóre sądy są fałszywe! W ten sposób powstała sławna zasada falsyfikacji. Dawni znajomi Poppera, pozytywiści logiczni z Koła Wiedeńskiego, usiłowali znaleźć zasadę weryfikacji sądów. W latach trzydziestych Wiedeń był ośrodkiem ekscytującego fermentu intelektualnego i logiczny pozytywizm zdołał, przynajmniej na jakiś czas, zdyskredytować rozmaite intelektualnie nieodpowiedzialne koncepcje metafizyczne. Jednak wysiłki rzeczników logicznego pozytywizmu zakończyły się fiaskiem, ponieważ nie potrafili podać logicznego uzasadnienia dla swojej zasady weryfikacji. W tej sytuacji Popper uznał, że nauka godna tego miana postępuje drogą pewnego ryzyka: naukową wartość mają tylko takie sądy, które można sfalsyfikować - to znaczy są tak skonstruowane, że można wykazać ich fałszywość. Za poprawny sąd naukowy nie można zatem uznać takiego sądu, który wykluczałby istnienie wyjątków. W ten sposób Popper starannie zabezpieczał się przed swoją własną dogmatyczną naturą! Metodę popperowską nazywa się hipotetyczno-indukcyjną. Zdaniem Poppera idee Freuda są nienaukowe, ponieważ nie są falsyflko walne: są tak sformułowane, że nie można ich obalić. Wielu naukowców z radością przyjęło koncepcje Poppera - mogli teraz, bez narażania się na śmieszność czy wstyd, wysuwać ryzykowne i łatwo falsyflko walne teorie.
Czy jednak Popper rzeczywiście zdał trafnie sprawę z tego, w jaki sposób powstaje wiedza naukowa, czy też w jaki sposób powinna powstawać (Kuhn najwyraźniej sądził, że nie), i czy zasada falsyfikacji jest aż tak prosta? Czy każdy sąd, którego nie można bezpośrednio poddać falsyfikacji, nadaje się od razu do kosza na śmieci, czy też byłoby to dość niebezpieczne uproszczenie?
Trzeba podkreślić, że Popper nigdy de facto nie zaprzeczył, że nienaukowe działania mogą być pożyteczne. Jego głównym przeciwnikiem była pseudonauka. Krytycy zarzucali jednak Popperowi, że zbyt rygorystycznie wykluczył takie dyscypliny, jak np. psychoanaliza, a przede wszystkim, że sam wykazuje brak ścisłości (w zgodzie z własnymi kryteriami), gdy twierdzi, że można uznać pewne teorie, jeśli zostały poddane bardzo surowym testom. Czy rzeczywiście, pytali krytycy, takie podejście znacznie odbiega od zwykłych uzasadnień indukcyjnych, które tak zdecydowanie odrzucał? Na pewno nie. Triumf Poppera był więc krótkotrwały, a jego zasada falsyfikacji miała istotne ograniczenia.
Niemniej jednak kwestia, czy ten albo tamten sąd daje się sfalsyfikować, pozostaje pytaniem dość pożytecznym i interesującym. Natomiast w odniesieniu do pytań, jakie stawiał, powiedzmy, Szekspir w swoich nienaukowych sonetach, Popper pozostaje filozofem całkiem bezużytecznym (w odróżnieniu od Spinozy, a nawet Hume’a). Jego koncepcje mają więc wyraźnie ograniczone zastosowanie i nawet w wypowiedziach na temat muzyki Popper zdradza nieznajomość literatury. Z pewnością Popper nie należy do grona wielkich filozofów, jednak trzeba przyznać, że potrafił natychmiast wychwycić dogmatyczne tendencje własnej myśli i usiłował im zapobiec. Cóż, Freudowska analiza Poppera, falsyfikowalna czy nie, byłaby bardzo interesująca...