ZBIGNIEW RASZEWSKI (
w Porte-Salnt-Martln. Uroda Mile Gcorgc była w ruinie ł Estreicher drwił k snobizmu polskiej publiczności, która jeszcze wtedy wpadała w zachwyt ..na widok rozpaczającej olbrzymiego wzrostu amuntki. ze zmarszczkami na twarzy, posiwiałej na deskach teatralnych". Ale Estreicher był sprawiedliwy. Mógł się boczyć na Francuzów, którzy dopiero jako bankruci przypomnieli sobie o polskiej publiczności, Musiał przyznać, że co najmniej technika zespołu Harela stanowiła dla krakowian zupełną rewelację. Zwłaszcza, technika recytacji: „Dialog w uściech ..Francuzów toczył się szybko — zanotował jako nowość w Krakowie — bez namysłu, bez oglądania się na budkę suflera. Ten pośpiech gry sprawiał, że .dialog toczył się okrągło, płynął Jak falo wody bez przerwy, a widz opamlętywal się dopiero ze spuszczeniem zasłony." Nic ulega wątpliwości że laka recytacja brzmiała w uszach Słowackiemu. 1 że taką przewidywał pisząc swoje ogromne role. W kraju nie usłyszałby Jej, jak się okazuje, nawet około 1840. „Dla polskich artystów o flegmatycznym temperamencie” „gra taka była niespodzianką l nowa ,v stroną efektu" — stwierdził niedwuznacznie Estreicher.”
Powtórzmy zatem raz Jeszcze: Słowacki pisał w Szwajcarii dramaty dla leatcu, który poznał w Londynie i w Paryżu. Żadnego nie napisał tak, Jak pisał francuską Beotrlz Cenci: jako towar do sprzedania przedsiębiorcy i w żadnym filc zastosował się właściwie do praktyki Jednego zespołu czy Instytucji. Jego dramaty stanowią' zazwyczaj kombinację najrozmaitszych efektów, które widział w operze, Cyrku Olimpijskim, Porte-Saint-Marłin czy Funambules. Wykorzystał doświadczenia przemysłu teatralnego na Zachodzie, ale gospodarował nimi wedle własnego upodobania. Tworzył repertuar dla teatru, który rozporządzałby zasobami bulwaru 1 Minor Thea'rcs, ale byłby o wiele rzetelniejszy w treści. Około r, J830 była to w Europie idea dość rozpowszechniona. Krytyka polska nie zwróciła na nią uwagi, bo nie. zainteresowała się podobnymi eksperymentami innych romantyków, grupy Karola Nodier we Francji czy w Niemczech Goethego. Tymczasem Eckermann zapisał, w Jaki sposób autor wyobrażał sobie fantastykę II części Fausta na scenie. Okazuje się np.. że w scenie* karnawału weneckiego zamierzał wprowadzić żywego słonia, powołując się na praktykę Cyrku Olimpijskiego, gdzie w r. 1829 istotnie popisywała się tresowana słonica Miss Jack. Rolę Homunculusa, który przemawia jak wiadomo z butelki, chciał powierzyć sławnemu brzuchomówcy. Wobec tej odwagi najśmielsze pomysły Słowackiego wydają się Jękliwe. *•
Różnica pomiędzy sytuacją polskiego dramatopisarza i sytuacją Goethego była co prawda dość Istotna. Goethe uzależnia! wystawienie Fausta od swojej własnej woli. Czekał cierpliwie, aż teatr niemiecki nabierze sprawności technicznej (znanej autorowi z innych scen Eu repy), nc-ł pewnej kultury potrzebnej do wystawienia jego dzieła. Nie musiał liczyć się z obcą cenzurą.
A jednak można by podejrzewać, że młody Słowacki jako dramatopisarz bardziej przejmował się niedoskonałością warszawskiego warsztatu, aniżeli sytuacją polityczną. Kiedy w końcu sierpnia 1830 czytał Niemcewiczowi M Ind owe ęo, Niemcewicz miał zawo)ać: „Ach, czemuż tej tragedii grać nie można!" „Ten wykrzyknik bardziej mnie pochlebi! niż wszystkie potem dawane pochwały...” Co pochlebiło Słowackiemu? 2e pisze tragedie niecenzuralne? Byłaby do dość płaska odmiana snobizmu. Czy to, że Niemcewicz, wytrawny znawca teatru, największy sukces wróżył ófindoiueniii na scenie? Niewątpliwie to drugie. W Londynie spotkali sic; po raz drugi. „Wyrzucał mi. że mojej tragedii litewskiej grać nir kazałem." Chodziło oczywiście o czasy powstaniowe, w których teatr warszawski zaczął wystawiać dzieła poprzednio zakazane. Słowacki miał ‘już jednak pogląd wyrobiony. Tak samo Jak Niemcewicz łączył powodzenie swych dramatów z Ich wystawieniem. Już w Warszawie przeczuwał pewnie, że oprócz korzystnej sytuacji politycznej trzeba by do tego nowego typu aktorstwa, które w Polsce dopiero kiełkowało. Na zachodzie utwierdził sic; w swym mniemaniu. Pamiętamy przecież, jak surowo z perspektywy paryskiej ocenił warszawskie aktorki. Opinia publiczna, nic oswojona z nowym teatrem (tak sądził), nlo rozstrzygnęłaby sprawy na jego . kortyść. „Znajdują tu, ic nie mam dramatycznego usposobienia — pisał z Paryża w 1832 — ale to przypisuje Ich nieobeznaniu się z nowym dramatycznym rod. o Jem; oni przywykli do wiersza Barbary j nte wiedzą, jak wiele jest sztuki w Wierszu przekładanym Marii Stuart; lecz kiedyś dobry aktor da uczuć słowa wyrywające się z duszy, powiąże duszą te rozmowy, które teraz zdają się połamane..."
Kiedyś! Kiedy? Czy jeszcze 2a jego pokolenia? Nic nie zaprzecza przypuszczeniu. że tak Słowacki wyobrażał sobie swoją przyszłość dramatopisarza, przynajmniej za czasów szwajcarskich. Prawda, widział przepaść dzielącą aktorstwo warszawskie od zachodniego, któremu tyle zawdzięczał jako autor. W Warszawie obserwował jednak nie jedną próbę podżwignięcia teatru z sennej wegetacji lat dwudziestych. Samo otwarcie Teatru Rozmaitości w r. 1829 (o czym pisał w listach) slahowiło manifest młodzieży autorskiej i aktorskiej, niecierpliwie dobijającej się samodzielności. Skromny na razie, ale przemawiający do wyobraźni. Jeszcze łatwiej było zapamiętać, w jaki sposób Warszawa przygotowywała się do stworzenia nowych warunków technicznych, nieodzownych do wystawienia repertuaru romantycznego. Podczas swego pobytu w Warszawie Słowacki mieszkał przez pewien czas w Pałacu Paca na Miodowej. Pracował wtedy w Komisji Przychodów Skarbu na Płacu Bankowym. Idąc do pracy mijał zatem codziennie wielkie rusztowania na Marywilu. Budowano tam od r. 1825 Teatr Wielki, widomy znjjk odnowionych ambicji artystycznych Królestwa Polskiego, coraz widoczniejszych w ostatnich latach przed wybuchem powstania. Powstanie nie przerwało budowy. Tcalr Wielki otwarto w r. 1833. Fakt, że jego zespól 2nalazl się wtedy pod osobistą kontrolą Paskiewicza, mógł być — dla emigranta — bez większego znaczenia. W latach trzydziestych żyło się jeszcze złudzeniami, na r. 1833 przypadła wyprawa Zaliwskiego.
.,Dziwię się. że mię teatr lera2 nie bawi. Chciałbym usłyszeć na nim ludzi mówiących po polsku; zdaje mi się. żc rozmowy innym językiem prowadzone :ii^ interesują mię" — donosił z Genewy, zajęty „pisaniem nowej tragedii, o Wallasie, szkockim rycerzu". (W tece miał już Xordiann.j Wściekał się, że na razio na widowniach teatralnych zbiera okłaski osobiście mu znany szpicel, Paweł Kukołnik, ale wierzył w sens swojej roboly. Powróciwszy ze Wschodu podjął na nowo wędrówkę po teatrach Paryża. Pisał znowu dramaty, w których pojawiły się w nowych wersjach dawne ujęcia 1 motywy, a taicie faktura teatralna obmyślana wedle programu szwajcarskiego. Dramaty były coraz samodzielniejsze, dojrzalsze, mądrzejsze, wszystkie pisane niewątpliwie z myślą o tym samym teatrze • o scenie.**
27