Konstytucja nowej tożsamości
wania go. Nie można być go pewną, jest funkcją męskiej wygody, zachcianek i woli posiadania.
Zapewne niezamierzonym nawiązaniem do Nałkowskiej próby wyzwolenia kobiecej cielesności z rygorów moralności była koncepcja liberalizacji prostytucji i handlu kobietami reprezentowana w połowie lat 90. przez Fundację Przeciwko Handlowi Kobietami „La Strada”. Projekt „La Strady” dopuszczał rozumienie ciała jako towaru i domagał się, żeby handel tym towarem wyzwolić od ocen moralnych. Prostytucja miałaby być zawodem jak każdy inny, z wszelkimi prawami pracowniczymi przysługującymi osobom go wykonującym. Byłby to rodzaj działalności usługowej oferowanej na wolnym rynku, a „smali business” kobiety świadczącej usługi seksualne podlegałby rynkowym mechanizmom regulacyjnym, a nie kryteriom moralnym.
Emancypacyjne w koncepcji „La Strady” było pozostawienie kobiecie decyzji co do tego, jaki użytek zrobi ze swego ciała. Nie mężczyźni mieliby handlować kobiecym ciałem, lecz kobiety same miałyby decydować, czy i w jakich granicach chcą uczynić z niego narzędzie zarobkowania. Minusem tej koncepcji jest jednak nadmierne zaufanie do wolnego rynku i jego mechanizmów regulacyjnych. Rynek pozornie wolny ma bowiem swą strukturę, także rodzajową: portfele z gotówką mają w swych rękach głównie mężczyźni i to oni decydują o cenach. Kobiety mają mniej więcej taką możliwość wyegzekwowania dobrej ceny za swój towar, jaką mają na „wolnym rynku” Afrykanie za swoje banany.
Uczucia
W początkach XIX wieku dwudziesty rok życia w biografii kobiety był przełomowy. Oznaczał czas, od którego kobieta miała coraz mniej szans na życie bez stygmatu śmieszności, nieszczęścia i dziwactwa — staropanieństwa. Zawieranie małżeństw w 16-18 roku życia było normą. Trudno sobie wyobrazić, żeby dziewczyna w tym wieku, poddawana ciągłemu treningowi „skromności” i „nieśmiałości”, będąca stale pod opieką i kontrolą ciotek, guwernantek, matki i ojca, mająca ograniczone możliwości poruszania się poza domem, mogła wybrać sobie sama odpowiedniego dla siebie partnera na całe życie. Zazwyczaj, zwłaszcza wśród zamożnej szlachty, małżeństwo miało charakter kontraktu i służyło interesom majątkowym i rodowym. O wyborze małżonka decydował ojciec, a jeśli córka chciała wybrać sama, musiała się liczyć ze zdaniem rodziców i swój wybór podporządkować nakazowi bezwzględnego posłuszeństwa. W czasie, gdy Mickiewicz opiewał ideał niewieści szlacheckiego Soplicowa, Zosię, której wdzięk polegał na tym, że nic nie mówiła, a pytana o swoje uczucia potrafiła jedynie oblać się rumieńcem (Głos mają kobiety, 101), w literaturze, a później i w publicystyce pojawiły się głosy dotyczące suwerenności uczuć kobiecych. Już Klementyna Hoffmanowa w swojej „Pamiątce...” sugeruje, że podporządkowanie się woli rodziców nie powinno być bezwzględne i że rodzice powinni respektować uczucia swych córek. U Hoffmanowej dotyczyło to zarówno ich prawa do wyboru męża, jak i złagodzenia restrykcyjności wymogu małżeństwa. Niewyjście za mąż przedstawia ona jako wprawdzie mniej atrakcyjną, ale jednak alternatywną możliwość w życiu kobiety. Sama Hoffmanowa jako lekko ułomna i niezamożna miała małe szanse na rynku małżeńskim. Sama sobie to dość wcześnie
29