Jacąues Derrida
I raźnia (diff&rance)
w ogóle to, co de Saussure pisze o języku: „Język jest'kd Nieśli zastanowić się z kolei nad łańcuchem, w którym nieczny, by mowa jednostkowa mogła być zrozumiał ożnia ulega w zależności od kontekstu pewnym ni esyno-i wywołała wszystkie swe skutki, lecz mowa jeffl fonicznym podstawieniom, po co mielibyśmy się odwoły-nostkowa jest konieczna, by język mógł się ustalić; hist| [ać do pojęcia „odwodu”, „prapisma”, „prarysu”, „rozsu-rycznie, pierwszy jest zawsze fakt mowy jednostkoweji|| lięcia” lub do „uzupełnienia”, „pharmakonu”, a ponadto Pozostając przy schemacie, jeśli nie przy treści wyml jo ihymenu, marginesu — markowania — marchii? gów podawanych przez de Saussure’a, oznaczymy pil iRozpocznijmy raz jeszcze. Różnią jest tym, co sprawia, różnię {diffirance) ruch, zgodnie z którym język lujj e ruch znaczenia jest możliwy tylko wtedy, kiedy każdy jakikolwiek inny kod, inny system odniesień w ogol lement zwany „obecnym”, ukazujący się na scenie konstytuuje się „historycznie” jako tkanka różnic, z tm foecności, odnosi się do czegoś innego niż on sam, za-że wyrazy ^konstytuuje się”, „wytwarza się”, „twoi^S jjówując w sobie znamię elementu przeszłego i pozwala-się”, „ruch”, ^historycznie” itd. powinny być rozumiał ąc, żeby odcisnęło się już na nim znamię jego stosunku niezależnie od języka metafizyki, w którym mają wśzl |elementu przyszłego; przy czym ślad odnosi się w nie. stkie swoje implikację. Należałoby pokazać, dlaczego pc| jmiejszym stopniu do tego, co nazywamy przyszłością, jęcie wytwórczości, podobnie jak pojęcie konsra fiż do tego, co nazywamy przeszłością, ustanawiając to, tucji a historii, ma z tego punktu widzenia coś wspólnejaj ©[nazywamy teraźniejszością przez sam stosunek do tego, z tym, o czym tutaj mowa, ale zaprowadziłoby to mmi ||ńią nie jest, nie jest w sposób absolutny, tzn. do przy-dzisiaj zbyt daleko — ku teorii „koła”, w którym, jak$| pości lub przeszłości ujętych jako zmodyfikowana tera-zdaje, jesteśmy zamknięci; i dlatego posługuję się nira| fiejszość. Jakiś odstęp musi oddzielać teraźniejszość od podobnie jak wieloma innymi pojęciami, wyłączniejze Igo, co,nią nie jest, aby mogła być sobą, ale ten sam względów strategicznych i aby zapoczątkować rozbiórOTfeęp, który ustanawia teraźniejszość, musi zarazem do-ich systemu w najważniejszym aktualnie punkcie. W ka|wnać podziału w samej teraźniejszości, dzieląc w ten dym razie dzięki kołu, w którym, jak się zdaje, utkwi|Bosób wszystko, co się da pomyśleć na jej podstawie, śmy, zrozumiemy, że różnią, o której tutaj mowa, nie je^n. wszelkie byty, a mówiąc naszym językiem meta-w większym stopniu statyczna niż genetyczna ani w więle^ycznym: zwłaszcza substancję lub podmiot. Ten usta-szym stopniu strukturalna niż historyczna. Ani odwrotmjftwiający się, dzielący się dynamicznie odstęp jest tym,
A jeśli ktoś zechce podnosić zarzuty wychodząc od jediMb można nazwać rozsunięciem, przestrzennym sta-go z najstarszych metafizycznych przeciwieństw, przemij|aniem się czasu lub czadowym stawaniem się przestawiając dla przykładu generatywny punkt widzeniaii®rzeni (odwleczeniem). I właśnie tę konstytucję strukturalno-taksonomicznemu lub odwrotnie, to znaczy^rażnieiszości jako „źródłowej” i bezwarunkowo niepro-że nie umie odczytać niczego, a przede wszystkim tegSSjej, a więc — sensu stricto — meźródłowej syntezy czego brakuje tu etyce ortograficznej. Co się. zaś ty&jŁdów retencyjnych i protencyjnych (by odwołać się na diffirance, przeciwieństwa te nie mają w stosunku do.ntejŁoment przez analogię do fenomenologicznego i trans-najmniejszej doniosłości, co z pewnością nie ułatwiafoo^fgndentalnego języka, który okaże się nieadekwatny) pro-zważania tej kwestii. J^HSonuję nazwać prapismęm, praśladem lub różnią
i
388