i vev“°*w«■ jł — aa spraw*} lecimiKi — zniszczy niepó.J wtarzalność dzieła sztuki. Wiedza naukowa porządkuj] zjawiska i dostarcza człowiekowi narzędzi, nie mówi j jednak niczego o bycie i przeznaczeniu człowieka (cie>J kawę, jak Witkacy lekceważył naukę, nie wyłączają^! matematyki). Obfitość doktryn i światopoglądów spra-1 wia, że znoszą się wzajemnie, co czuli już dobrze Lan-j ge, Tetmajer czy Przybyszewski. Sztuka przynosi wprawdzie metafizyczne objawienie, ale nie może — szarpana wewnętrznymi sprzecznościami — ukoić artysty i zapewnić mu miejsca w społeczeństwie. Tak, to] My wszystko można — porozrzucane — znaleźć w Młodej-|l Polsce. Jednak Witkacy z niejasnych lęków stwarza system, który konfrontuje z aktualną rzeczywistością:" wiąże w estetyczną, metafizyczną i dziejową całość to, co było tylko kaprysem czy przeczuciem. Dymy fabryk przesłoniły niebo, myśliciele niczym Piłat — umyli ręce i artysta pozostał samotny wobec metafizycznej zagadki i milczącego, obojętnego tłumu.
Teoria teatru. Witkacy sądził, że sztuka może — u kresu swego rozwoju — rozbłysnąć raz jeszcze ostatnim blaskiem, jeśli tylko artyści uświadomią sobie intelektualnie jej metafizyczną istotę i skupią na tym, co najważniejsze. Tak właśnie jest z teatrem, którego nie tknęło jeszcze przedśmiertne ożywienie, jakie przechodzi przez muzykę i malarstwo. Pytał więc:
Czy możliwe jest powstanie, choćby na czas krótki, takiej formy teatru, w której współczesny człowiek mógłby, niezależnie od wygasłych mitów i wierzeń, tak przeżywać metafizyczne uczucia, jak człowiek dawny przeżywał je w związku z tymi mitami i wierzeniami?1*
I odpowiadał, że tak.
Teorię teatru zbudował Witkacy na analogii z ma*
» NFM, s. 265.
larstwti*. Rozróżnij tunku li (spektakl
- rzyć jeg
mówiąc własnym wprować może by codzienn pojmowa winien a bodnego celu stw tylko w< wymaga: | jakichś 2 \ A wit r Zapewni nigdy zn zabłąkać łań, życii będzie (. wrogiem styczna sceniczni stwa. Al< niejasny można z mantyczi I pouczani ) Mór
*• NFM | NFM