Ostami w rzędzie bogów siedział Hermes, syn Dzeusa z pomniejszej bogini Mai, od której imienia wywodzi się nazwa miesiąca maja. Hermes urodził się w Arkadii i był bogiem kupców, bankierów, złodziei, wróżbitów i heroldów. Jego tron wykuty z jednej zwartej, szarej skały miał ramiona kształtu baranich łbów i siedzenie pokryte koźlą skórą. Plecy tronu zdobiła swastyka, która wyobrażała wynaleziony przez niego przyrząd do krzesania ognia. Dawniej gospodynie, chcąc rozniecić ogień, musiały sobie pożyczać rozżarzone węgielki. Hermes wynalazł również alfabet; jednym z jego godeł był żuraw, ponieważ klucz żurawi wygląda jak V — a to właśnie była pierwsza wymyślona przez niego litera. Innym godłem Hermesa był obłupany z kory, leszczynowy kijek, którego używał pełniąc obowiązki wysłannika olimpijskich bogów; kijek ten przybrał białymi wstążeczkami, które niemądrzy ludzie często biorą za węże.
Jako ostatnia w rzędzie bogiń siedziała starsza siostra Dzeusa, Hestia, Bogini Domowego Ogniska. Miała tron ze zwykłego drzewa, prosty i niczym nie ozdobiony; na siedzeniu leżała poduszka z surowej, nie farbowanej wełny. Hestia, najłagodniejsza ze wszystkich olimpijskich bogów, nie cierpiała ich ciągłych familijnych kłótni i nie zadbała nawet o jakieś godło dla siebie. Głównym jej zajęciem było doglądanie ogniska rodzinnego, które płonęło pośrodku Sali Najwyższej Rady.
Mieszkało więc na Olimpie sześciu bogów i sześć bogiń. Ale pewnego dnia Dzeus oświadczył, że jego syn Dionizos, którego tac urodziła mu żadna z bogiń, ale kobieta śmiertelna imieniem Semde, zasłużył na miejsce wśród Ołimpian, bo wynalazł wino. Trzynastu bogów byłaby to cyfra feralna, więc Hestia dobrowolnie się zrzekła swego miejsca, po prostu dla świętego spokoju. Skutkiem tego zasiadało w Najwyższej Radzie siedmiu bogów i pięć bogiń, co nie było zbyt sprawiedliwe, gdyż bogowie zwykłe przegłosowywali boginie, zwłaszcza kiedy chodziło o sprawy kobiece. Dionizos otrzymał tron z sosnowego drzewa wprawdzie, lic wykładany złotem; zdobiły go kiście winogron z ametystu (kamienia o kolorze fiołkowym) i węże z serpentu (kamienia wielobarwnego) oraz rogate zwierzęta wykonane z onyksu (kamienia ciemnoczerwonego), nefrytu (kamienia ciemnoszarego) i krwawnika (kamienia różowego). Jego godłem był
it
tygrys, bo kiedyś przybył do Indii na czele armii pijanych żołnierzy i zabrał stamtąd tygrysy na pamiątkę.
Inni jeszcze bogowie i boginie mieszkali na Olimpie: Herakles, który był odźwiernym i sypiał w stróżówce; Amfitryta, żona Posejdona, o której była już mowa; Semele, matka Dionizosa, której udało się namówić Dzeusa, aby zrobił z niej boginię; Eris, siostra Aresa, bardzo zresztą przez niego nie łubiana Bogini Kłótni; Iris, biegająca po tęczy posłannica Hery; Nemezis, która prowadziła listę ludzi zadufanych w sobie, a więc zasługujących na karę; Bros, figlarny i złośliwy synek Afrodyty, Bożek Miłości, zabawiający się puszczaniem strzał w ludzi, którzy trafieni nimi natychmiast wpadali w komiczne, miłosne uniesienie; Hebe, Bogini Młodości, żona Heraklesa; Ganimedes, młody i piękny, podczaszy Dzeusa; Dziewięć Muz, które występowały w części artystycznej, śpiewając u czasie biesiad; i jeszcze Rca, nutka-staruszka Dzeusa, fatalnie przez niego traktowana, mimo że w bardzo sprytny sposób uratowała mu życic, gdy Kronos chciał go zjeść.
W pokoju za kuchnią siadywały Trzy Parki, Boginie Losu,Kkxo, i jchczts i Atropos. Były one najstarsze ze wszystkich bogiń i bogów, ale nikt nie pamiętał, skąd się w ogóle wzięły. Parki decydowały o długości ludzkiego żyda — snuły nid z lnu, odmierzając na nich cal po calu i stopa po stopie każdy jego miesiąc i rok, aż nagłe przecinały je nożycami. Wiedziały również, ale rzadko to wyjawiały, jaki los czeka każdego z olimpijskich bogów. I dlatego nawet sam Dzcus ich się bał.
Bogowie olimpijscy pijali nektar, słodki napój z fermentowanego miodu, i jedli ambrozję, coś w rodzaju surówki składającej się z miodu, wody, owoców, oliwy, sera i jęczmienia — ale to nie jest takie zupełnie pewne. Niektórzy bowiem twierdzą, że ilekroć grom Dzeusa uderzał w ziemię, wyrastały z niej pewne oętkowane grzyby i że one służyły za pożywienie bogom olimpijskim, zapewniając im przy tym nieśmiertelność. A że lubili oni też bardzo woń (ale nie smak) pieczeni, ludzie składali im ofiary z wołu czy barani, które piekli na ofiarnych stosach, potem sami zjadali co smakowitsze kąski, bogowie zaś obywali się samym zapachem.
a?sk»