Rozdział pierwszy
Tłumaczyła Alina Patkowska
Irlandia, 1102 rok
Aisling ó Brannon usiłowała poruszyć przegubami i przekonała się, że są ciasno skrępowane sznurem. Została
porwana, wiele godzin spędziła na morzu. Dokąd ją przywieziono i co się z nią stanie? Znów szarpnęła więzy i
dopiero teraz zorientowała się, że leży na łóżku. Ogarnął ją strach szybko zastąpiony przez determinację.
Spróbowała rozluznić więzy końcami palców.
- Obudziłaś się.
Głos był męski, głęboki i dzwięczny, z ciężkim nordyckim akcentem. Mężczyzna nie mówił zbyt dobrze po
irlandzku. Zamrugała powiekami, próbując go dostrzec, i uświadomiła sobie, że oczy ma zawiązane chustą.
Przewróciła się na bok i usłyszała szelest siennika. Jakaś dłoń pochwyciła ją za ramię i pomogła usiąść. Próbowała
się odsunąć, ale dłoń przytknęła kubek do jej ust i pragnienie przezwyciężyło lęk. Poczuła na języku słodki miód i nie
mogąc się powstrzymać, wypiła.
- Gdzie jestem?
- Niedaleko Vedrarfjord.
- Dlaczego mam zawiązane oczy
4
Michelle Willingham
Mężczyzna ostrożnie odwinął płótno i w końcu ujrzała światło. Skupiła wzrok na porywaczu. Był tak wysoki, że
musiała odchylić się do tyłu, by dostrzec jego twarz. Na szerokie ramiona opadały ciemnozłote włosy, na szyi
błyszczał napierśnik z brązu, a mocno umięśnione ramiona pokryte były czarnymi tatuażami przedstawiającymi
runy. Od całości odcinał się długi płaszcz w kolorze mocnego burgunda, spięty na ramieniu złotą broszą w kształcie
węża.
To nie był pospolity człowiek. Widać to było po stroju oraz władczym geście, jakim unosił głowę. Patrzył na Aisling,
jakby była jego własnością. Poczuła na plecach zimny dreszcz. Bracia nauczyli ją, jak się bronić przed napastnikiem,
i pomyślała, że jeśli ten człowiek ośmieli się jej dotknąć, gorzko tego pożałuje. Zamierzała uwolnić się od niego, jak
tylko znajdzie jakąś broń.
- Kim jesteś? - zapytała śmiało.
- Nazywam się Tharand Hardrata.
Pod jego przeszywającym spojrzeniem ona również podała swoje nazwisko.
- Czy jesteś jarlem?
- Nie. Jestem wolnym człowiekiem.
Zdziwiło ją to. Skoro jest wojem, to czemu ubierał się tak i czego od niej chciał?
- Dlaczego wziąłeś mnie w niewolę?
Tharand bez słowa wyciągnął sztylet zza pasa i sięgnął do jej skrępowanych za plecami przegubów. Naciągnął jeden
ze sznurów i wyjaśnił:
- Nie ruszaj się. Chcę to przeciąć.
Powoli, bez pośpiechu przeciął więzy i schował nóż do pochwy, nie spuszczając wzroku z twarzy Aisling, jakby
próbował oszacować jej wartość.
- Będziesz darem dla króla Magnusa - rzekł w końcu. - Właśnie wrócił do Eireann.
Branka
5
- Darem? - Mocno zacisnęła usta. - A dlaczego sądzisz, że król potrzebuje jeszcze jednej niewolnicy?
Sięgnął po pasmo jej ciemnych włosów i przesunął je między palcami.
- Nie będziesz kolejną ambatt. Kobieta taka jak ty jest warta więcej. Przy odrobinie szczęścia dostąpisz zaszczytu
rozgrzewania królewskiego łoża.
Aisling stłumiła okrzyk oburzenia. Roztarta zdrętwiałe przeguby i popatrzyła na Tharanda. Najchętniej poderżnęłaby
mu gardło.
- A co ty otrzymasz w zamian? - zapytała. - Złoto?
- Powinnaś się cieszyć, że żyjesz.
- Dlaczego ja, a nie inna kobieta?
- Jesteś Irlandką i masz szlachetne pochodzenie, nadajesz się więc, by zaspokajać potrzeby króla.
Aisling nie zamierzała potulnie godzić się na taki los, ale była zima i ucieczka nastręczała wiele trudności.
Potrzebowała jakiejś broni. Jej wzrok przyciągnął błysk stali na ścianie.
- Jedz - odezwał się Tharand, stając tuż przed nią i podając jej drewnianą miskę.
Na widok solonej ryby żołądek podszedł jej do gardła.
- Nie, dziękuję.
- Nie pozwolę ci zagłodzić się na śmierć.
Postawił przed nią miskę i skrzyżował ramiona na piersiach. Mimowolnie skupiła wzrok na wytatuowanych runach,
które wiły się na jego skórze jak węże.
- Nie o to chodzi - odrzekła, wstrzymując oddech, by nie czuć odrażającego zapachu. - Po prostu nie lubię ryb. Jeśli
nie sprawia ci to różnicy, wolę być głodna.
Tharand zmarszczył czoło, jakby nie był w stanie zrozumieć jej odmowy, ale zabrał miskę. Gdzie byli jego słudzy,
niewolnicy, rodzina? - zastanawiała się Aisling. Przerzuciła nogi przez brzeg
6
Michelle Willingham
łóżka i spróbowała stanąć. Dopiero teraz zauważyła, że Tharand zabrał jej buty.
- Nie zostanę tutaj - oznajmiła i ruszyła w stronę wyjścia, zastanawiając się, czy Tharand będzie próbował ją
zatrzymać. Nie zamierzała poddać się bez walki.
- Nie masz dokąd uciec.
Odciągnęła skórzaną zasłonę i zadrżała, gdy poczuła uderzenie mroznego powietrza. Brak odpowiedniej odzieży
więził ją skuteczniej niż sznury.
- Wpuszczasz do środka zimno - rzekł z irytacją Tharand.
Wyszła na zewnątrz. W powietrzu wirowały płatki śniegu. Zacisnęła zęby i boso pomaszerowała przed siebie po
zamarzniętej ziemi. Rozsądek podpowiadał jej, że przy tej pogodzie daleko nie zajdzie, ale być może była to jedyna
okazja, by zobaczyć osadę Lochlannach.
Prostokątne, kryte strzechą chaty ustawione były w kwadraty wokół niedużego wspólnego podwórza. Dokoła
wznosił się kamienny mur, a za nim fosa, szeroka na jakieś osiem jardów. Chłopiec stojący przed jednym z domów
zgarnął garść śniegu i rzucił śnieżką w kolegę. Twarz miał okrągłą i zdrową. Zapewne nigdy nie zaznał głodu,
jakiego doświadczył jej klan, w tym również jej młodszy brat Egan. Kieran ruszył za najezdzcami, chcąc ocalić
porwanego brata. Wracając do chaty, zastanawiała się, czy obydwaj jeszcze żyją.
Tharand nawet nie obejrzał się na chatę, w której zostawił dziewczynę. Była piękna, pełna odwagi i temperamentu.
Kiedyś by jej współczuł; wykradziono ją rodzinie i miała stać się podarunkiem dla króla. Musiał jednak złożyć
ofiarę, by ocalić tych, których kochał, nawet jeśli oznaczało to poświęcenie niewinnej' istoty. Dotarł do chaty po
drugiej stronie przystani i zastukał do drzwi, a gdy się otworzyły, zdjął z ramienia złotą bransoletę i podał ją
Asgautowi, który stał za progiem.
- Przygotuj zapasy i konia na podróż. Wyślij Ludinowi wiadomość, że przywiozę ze sobą brankę. Będziemy
potrzebowali schronienia.
- Wybierasz się do Magnusa? -Tak
- która już zapewne nie żyje. Za pózno, by ją ocalić. Tharand nie próbował się usprawiedliwiać. Dowodził ludzmi
od lat. 1 wymierzał sprawiedliwość.
- Wyślij wiadomość - powtórzył.
Aisling rozgrzała stopy przy palenisku. W pomieszczeniu znajdowały się łóżko i niski stół, a po drugiej stronie dwie
dębowe skrzynie. Na tylnej ścianie wisiała broń, którą zauważyła wcześniej - schludne rzędy toporków bitewnych,
mieczy, włóczni i noży. Ostrze jednego z toporków ozdobiono srebrnym drutem. Srebrzyste skręty układały się w
kształt przypominający smoka, a dokoła biegł rząd kropek. Wszystkie ostrza było gładko wypolerowane - żadnych
śladów krwi, ani jednej rdzawej plamki.
Wybrała dwa ostrza - mały sztylet oraz nóż długości dłoni. Potrzebowała jeszcze pochew. Mogłaby oderwać pas
płótna od dołu sukni, ale właściwie dlaczego miałaby niszczyć własną odzież? Przeszukała jedną ze skrzyń i znalazła
płócienną męską koszulę. Oderwała od niej długi pas tkaniny, owinęła broń i przywiązała pas płótna do uda.
Ze zdziwieniem zauważyła, że w chacie było bardzo czysto. Wszystkie rzeczy leżały na swoim miejscu, nigdzie nie
poniewierały się części odzieży ani brudne naczynia. Aisling bardzo kochała swoich braci, ale musiała przyznać, że
byli bałaganiarzami. Najgorszy był Kieran; wióry z jego rzezb zaśmiecały cały dom.
Nie wiedziała, jaki los spotkał braci, i nie miała pojęcia, czy jeszcze kiedykolwiek ich zobaczy. Zacisnęła powieki,
powstrzymując łzy.
Usłyszała kroki na zewnątrz i podbiegła do paleniska. W wejściu stanął mężczyzna w kolczudze i żelaznym hełmie,
po czym wszedł do środka.
- Przyszedłem zobaczyć się z Tharandem - oznajmił. - Jesteś jego nową branką, tak?
Podszedł tak szybko do Aisling, że nie zdążyła zareagować. Pochwycił ją wpół i przycisnął do ściany.
- Mógłbym cię od niego kupić - powiedział, kładąc dłoń na jej piersi. - A może zechce się tobą podzielić?
Próbowała sięgnąć do ostrza, choć wiedziała, że nie ma szans zranić mężczyzny w kolczudze. Nagle na progu ujrzała
Tharan-da. Jednym susem dopadł tamtego i odciągnął go na bok. Aisling usłyszała odgłos uderzenia.
- Nikomu nie wolno jej dotykać! - wykrzyknął Tharand.
- To przecież branka - zauważył woj.
- Należy do mnie. - Trzymając przeciwnika za gardło, Tharand pociągnął go w stronę ściany, na której wisiała broń.
- Popatrz na to. Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do niej, ty czy ktokolwiek inny, pozwolę ci wybrać ostrze, które
zakończy twoje życie.
Po tych słowach otworzył drzwi i wyrzucił mężczyznę na śnieg, a potem zwrócił się do Aisling:
- Czy on uczyni! ci krzywdę?
- Nie - zaprzeczyła,
- Jesteś mi potrzebna. Nikomu nie wolno cię tknąć dopóty, dopóki znajdujesz się pod moją ochroną.
Zmusiła się, by na niego spojrzeć. Odpiął broszę w kształcie węża i zdjął płaszcz, ale nie odrzucił go na bok, jak
uczyniliby jej bracia, lecz schludnie zwinął i powiesił na drewnianym kołku.
Branka
9
Zatrzymał się przy ścianie, na której wisiała broń, i popatrzył na puste miejsca. Aisling nie czuła się winna. Zrobiła
to, co musiała, jeśli chciała przetrwać. Oparła dłoń na rękojeści sztyletu przywiązanego do uda. Uciekaj,
podpowiadał jej instynkt, choć wiedziała, że Tharand nie pozwoliłby jej odejść daleko.
- Dlaczego wróciłeś? - zapytała, nie zdejmując ręki ze sztyletu. Przykrył jej dłoń własną, wciskając sztylet w udo.
- Przyszedłem przygotować cię na to, co cię czeka.
Rozdział drugi
Aislmg zabrała ze ściany dwa sztylety. Tharand nie wiedział do czego zamierza ich użyć, ale nie sprawiała wrażenia
historyczki, toteż uznał, że na razie pozwoli, by je zatrzymała. Chciał, żeby poczuła sie bezpiecznie. Wkrótce
zapewne przestanie mieć się na baczności i wówczas odbierze jej sztylety.
Położył dłoń na jej udzie, dając do zrozumienia, że wie o skradzionej broni, a także po to, by ją onieśmielić. Kobiecy
zapach otoczył go jak letni wiatr, wzbudzając nagłe pożądanie. Stłumił je, bowiem i tak do niczego nie mogło
doprowadzić.
- Puść mnie, bo pożałujesz.
Przytrzymał dłoń, a potem, w milczącym geście dominacji, przesunął na jej talię. Poczuł pod palcami kości
kręgosłupa Była bardzo szczupła, niemal wychudzona. Odwróciła wzrok, a skóra na jej ramionach pokryła się gęsią
skórką. Była fascynująca, ale w gruncie rzeczy taka sama jak te kobiety, które nie znosiły jego widoku. Niechętnie
opuścił rękę i podszedł do paleniska.
- Król Magnus ma na oku ziemie twojego klanu - powiedział - Sądzę, ze jeśli wkradniesz się w jego łaski, to zostawi
twoją rodzinę w spokoju.
Aisling przymrużyła ciemnobrązowe oczy.
- Nie zamierzam być ani królewską, ani niczyją dziwką. Zdziwiła go jej odwaga.
- Wyjedziemy o świcie, jeśli śnieg nie będzie zbyt głęboki.
- W takim razie będę się modlić o śnieg - odparowała Aisling.
Usiadła obok paleniska, podciągając kolana pod brodę. Długie ciemne włosy rozsypały się jej na ramionach.
Tharand nigdy nie protestował przeciw najazdom, jednak teraz, patrząc na tę kobietę, poczuł ukłucie w sercu. Nalał
wody do żelaznego kociołka i powiesił go nad ogniem, a potem przyniósł z kamiennego kopca przed domem
zamarznięty kawałek mięsa.
- Wołowiny też nie lubisz? - zapytał. Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Jem mięso.
- To dobrze. - Sięgnął po ostry nóż i pociął mięso na drobne kawałki, a potem wrzucił je do wody.
- Gdzie są twoi niewolnicy?
- Odesłałem ich.
Wolał być sam, gdy wracał ze służby. Słudzy, którzy zajmowali się domem, wiedzieli, że podczas jego obecności
mają pozostawać u jego ojca.
- Mogę? - zapytała Aisling, sięgając po warkocz suszonej cebuli zwisający z sufitu.
Wzruszył ramionami. Oderwała jedną cebulę, sprawdziła, czy nie jest nadgniła i obrała palcami.
- Daj mi nóż, to pokroję.
- Przecież masz już nóż.
- Tamten jest na pózniej. Wzięłam go, by móc wyciąć serce każdemu mężczyznie, który ośmieli się mnie dotknąć.
Przysunął się do niej i ściskając nóż w palcach, drugą ręką objął ją w pasie.
- Ja ośmielam się ciebie dotknąć. Czy wytniesz mi serce?
Przysunął się do niej jeszcze bliżej, aż ich uda się zetknęły.
- Nie mogę - szepnęła Aisling. - Ty nie masz serca.
Podróż do domu Lutusa okazała się trudniejsza, niż Tharand przypuszczał. Wysoko nad ich głowami zbierały się
burzowe chmury. Niecierpliwie popędził Ymira. Ogier wyczuł, że powinni jak najprędzej dotrzeć do miejsca
przeznaczenia, i przyspieszył. Dziewczyna siedziała przed nim na koniu, owinięta jego płaszczem. Tharand
zamierzał oddać ją Magnusowi w zamian za życie swojej siostry, a tymczasem miał ochotę wsunąć dłoń pod suknię
i poczuć pod palcami krągłe piersi.
- Nie należę do ciebie, Lochlannach - powiedziała, wyczuwając zmianę w zachowaniu Tharanda.
- Już cię sobie wziąłem.
Pochylił się, podciągnął kraj spódnicy i dotknął nagiego uda. Wełniana spódnica opadła, przykrywając jego dłoń.
Aisling syknęła, próbując ją odepchnąć, ale przysunął usta do jej ucha i szepnął:
- Magnus nie będzie chciał nieśmiałej dziewicy. Czy byłaś już kiedyś z mężczyzną? I czy dał ci przyjemność?
Przesunął dłoń wyżej i zatrzymał ją między udami dziewczyny. Próbowała sięgnąć do sztyletu, ale już po krótkiej
chwili poczuł, że jej ciało zaczyna się rozluzniać.
- Nie chcę ciebie - wykrztusiła, ale jej ciało mówiło co innego.
- Wkrótce zatrzymamy się na noc.
- Nienawidzę cię.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Tharand pragnął dziewczyny, lecz postanowił zostawić ją nietkniętą.
Na zimnej podłodze nie dało się spać. Tharand zaproponował, żeby Aisling położyła się obok niego na posłaniu, ale
odmówiła, leszcze nigdy żaden mężczyzna tak jej nie dotykał i Aisling nie mogła ścierpieć myśli, że czuje się jak w
pułapce, zupełnie bezradna wobec jego siły. Usiadła i owinęła się płaszczem. O kilka kroków dalej słyszała równy
oddech Tharanda, a dalej spali mieszkańcy chaty Ludin i jego rodzina. Obecność innych ludzi powinna uspokoić
Aisling, wiedziała jednak, że są to jego sojusznicy.
W jej oczach pojawiły się łzy. Nie płakała głośno, nie chciała dać Tharandowi satysfakcji, ale ciężar ostatnich
zdarzeń był tak przytłaczający, że nie potrafiła się powstrzymać. Opuściła głowę i pozwoliła łzom płynąć.
- Wiem, że nie śpisz. - Jego głęboki głos przerwał ciszę. - Może jednak wolisz położyć się obok mnie?
- Wolałabym spać ze żmiją - odparowała.
Rozejrzała się dookoła w nadziei, że ktoś się obudzi, ale nikt nie zwrócił uwagi na ich rozmowę. Wszyscy głęboko
spali.
- Podobało ci się, gdy cię dotykałem. Obawiasz się tego, co jeszcze mogłabyś poczuć.
Usiadł; dostrzegła w mroku jego potężną sylwetkę.
- Nie boję się ciebie. - Ta zuchwała deklaracja nie zmniejszyła jej lęku. Objęła ramionami kolana.
- Jesteś przerażona, że mógłbym wziąć cię siłą - powiedział miękko - a jeszcze bardziej myślą, że mogłoby ci się to
spodobać.
Nie odpowiedziała. Podszedł do niej w ciemnościach i przesunął palcami po jej włosach.
- Nie dotykaj mnie. - Te słowa wyrwały się jej mimowolnie. Dzwięczała w nich pewność, której Aisling wcale nie
czuła.
Tharand pochylił się nad nią, a gdy pocałował ją w kark, poczuła, jak przez jej ciało przetacza się fala gorąca.
- Nigdy jeszcze nie dotykał cię mężczyzna?
Chciała zaprzeczyć; brała udział w rytuałach nocy Beltane, podczas których większość kobiet łączyła się z
mężczyznami.
14
Michelle Willingham
- Jeszcze nigdy nie dotykał mnie morderca - poprawiła - ani złodziej.
Tharand położył dłonie na jej piersiach
- Słyszałem już obydwa te określenia. Nie jestem dobrym człowiekiem. - Lekko przesunął ustami po jej wargach, po
czym niespodziewanie rzucił jej własne przykrycie i rzekł: - Zmieniłem zdanie. Zostań tam, gdzie jesteś, bo jeśli
przyjdziesz do mnie, za chwilę będziesz leżała na plecach, a ja na tobie.
Dręczyły go koszmary. Dłoń miał zaciśniętą w pięść, oddychał z trudem, prześladowały go krzyki siostry.
Przewrócił się na bok, ale miejsce obok niego było puste. Zbliżał się świt i temperatura spadła jeszcze bardziej.
Tharand przez długą chwilę wpatrywał się w strop chaty. Najprościej byłoby zaciągnąć ją siłą na łóżko. Dlaczego
miał zostawiać wolność wyboru brance?
Usiadł i zobaczył, że Aisling również siedzi. Nie spała już. Natychmiast rozbudziła się w nim czujność; nie miał
pojęcia, co ona zamierza.
- Czy ich zabiłeś? - zapytała cicho.
- Kogo?
- Moich braci. - Przymknęła oczy, by na niego nie patrzeć. -Kicrana i Egana.
- Wieiu twoich współplemieńców trafiło do niewoli. Większość sprzedano. Być może twoi bracia również byli
wśród nich.
- O ile nie zginęli. - Wydawała się załamana, głos miała bezbarwny. - Chcę się dowiedzieć, co się z nimi stało.
- Nikt cię nie uratuje, Aisling. Twój los spoczywa teraz w rękach króla Magnusa.
- Nie - szepnęła. - Mój los spoczywa w twoich rękach. - Błagalnym gestem położyła dłonie na jego dłoniach.
- Chcesz, żebym zwrócił ci wolność?
Branka
15
- Tak. - Splotła palce z jego palcami. - Chcę wierzyć, że jesteś człowiekiem honoru, że potrafisz uczynić to, co
słuszne.
Nie mogła wiedzieć, iż Tharand nie miał wyboru. Nie był jej winny żadnych wyjaśnień. W końcu była tylko branką.
Oderwał od niej dłonie.
- Nie jestem człowiekiem honoru. Zabijam na rozkaz mojego władcy, a na polu bitwy biorę w niewolę, kogo tylko
zdołam, bo takie jest zadanie wojownika. - Podniósł się i rzucił jej parę zniszczonych butów, które kiedyś należały do
Jóry. - Nic, co mogłabyś powiedzieć, nie zmieni twojego losu. Przygotuj się, Aisling. Jeszcze dziś oddam cię
królowi.
Przez całą drogę Aisling modliła się w duchu. Postanowiła, że ucieknie, gdy się zatrzymają, żeby napoić konie. Ale
jak tego dokonać? Nawet gdyby udało jej się uciec od Tharanda, to prze cież nie znała okolicy. Wiedziała tylko, że
znajdują się na półnc* od Dubh Linn. Wiał lodowaty wiatr i dokoła nie było żadnego schronienia. Zatarła ręce, żeby
je rozgrzać.
- Jak mogę odzyskać wolność?
- Nie ma takiego sposobu.
- Nie wierzę ci.
Nawet na nią nie spojrzał.
- Wierz, w co chcesz. Będziesz darem dla króla. Zatrzymał konia i zsiadł, a potem zdjął ją z grzbietu.
- Masz dostać coś w zamian - odgadła i widząc, że Tharand odwraca wzrok, zrozumiała wszystko. - Oddasz mnie,
żeby odzyskać kogoś.
- Mówiłem już, że nie masz wyboru.
- Czy chodzi o kobietę? - nie ustępowała Aisling. Niepewnie zbliżyła się do niego o krok. Czy rzeczywiście zamie-
rzał ją wykorzystać, czy też znalazł się w pułapce, podobnie jak ona?
16
Michelle Willingham
Wyraz goryczy na jego twarzy wystarczył za odpowiedz, a milczenie jeszcze ją potwierdziło. Zrobiło się jej przykro
na myśl, że zadaje bie tyle trudu dla innej kobiety. Co cię to obchodzi, podpowiadał roz-1 sądek To złodziej i
morderca. Człowiek, który dba tylko o siebie.
Podszedł do niej, mierząc ją wzrokiem drapieżnika. Miała ochotę się cofnąć, ale w ostatniej chwili zatrzymała się w
miejscu.
- Czego chcesz?
- Myślę, że wiesz.
W chwilę pózniej poczuła jego usta na swoich. Przestała czuć chłód i wszystkie myśli uleciały jej z głowy. Całował
ją tak, jakby ją chciał dla siebie. Zanim się spostrzegła, oddawała mu pocałunki. Zakręciło jej się w głowie, gdy
Tharand zsunął suknię z jej ramion i w chłodnym powietrzu pochylił głowę nad jej piersiami.
- Jeszcze nie próbowałem, jak smakujesz - rzekł zdławionym głosem. - Jesteś zimna.
Cała jej siła woli roztapiała się jak płatek śniegu w ciepłym pomieszczeniu. Może powodowała to sytuacja
zniewolenia, a może Aisling do reszty postradała rozum, w każdym razie pragnęła Tharanda. Wsunął dłoń pod jej
spódnicę. Odwiązał sztylet, rzucił go na śnieg i sięgnął głębiej.
- Twoje ciało się budzi - szepnął, a gdy zaczęła pojękiwać, odsunął się od niej.
- Jesteś okrutny - wykrztusiła.
- Tak, ale zadowolisz króla. Tylko to się liczy.
- Moje uczucia się nie liczą?
Podał jej sztylet rękojeścią do przodu.
- Może przyda ci się to dla ochrony przed ludzmi Magnusa.
Odwróciła twarz i schowała broń. Gdy Tharand znów posadził ją na kontu, popadła w jeszcze większe
przygnębienie, pewna, że długo nie zapomni lekcji, której jej dziś udzielił.
Rozdział trzeci
Tharand był w kiepskim nastroju. Powtarzał sobie że Aisling
nę kępy drzew. _ Nie umiesz używać sztyletu, prawda? Popatrzyła na niego nieufnie.
- Dlaczego tak uważasz? Wyciągnął rękę.
- Daj mi sztylet.
18
Michelle Willingham
- Po co?
- Chcę ci pokazać, jak się nim posłużyć.
- Bracia mnie nauczyli - rzekła, kładąc rękę na udzie Tharand czekał z wy ciągniętą ręką. Nie mógł oddać jej Mag
nusowi zupełnie bezbronnej. Nawet gdyby z nią został, nie byłby w stanie strzec jej przez cały czas.
- Pokaż mi, co potrafisz - poprosił, stając w defensywnej pozycji. - Spróbuj mnie zranić.
Aisling pokręciła głową.
- Tego nie...
- Zrób to - nakazał, zahaczając stopę o pień dębu. Sięgnęła pod spódnicę. Starał się nie zwracać uwagi na długą
zgrabną nogę i skupić się na sztylecie.
- Wyceluj w moje serce.
- Już mówiłam; nie masz serca.
Czy naprawdę nie rozumiała, że on próbuje jej pomóc? - zadał sobie w duchu pytanie Tharand. Czy nie zdawała
sobie sprawy, ze ludzie pozostający w służbie u Magnusa gotowi byliby pozbawić ją honoru w jednej chwili, jeśli nie
będzie potrafiła ich przekonać, że należy do króla? Czekał na jej ruch. Musiał najpierw zobaczyć jej technikę, żeby ją
poprawić.
Ostatnim, czego się spodziewał, to że zostanie przygwożdżony do drzewa. Ostrze przecięło jego tunikę i wbiło się w
pien. Aisling patrzyła na niego spokojnie, krzyżując ramiona na piersiach.
- Wiesz, że mogłam cię zabić,
Patrzył na nią w milczeniu. Pojął, że nauczono ją rzucać nożem, a nie dzgać.
- Może powinnam cię tu zostawić - powiedziała Aisling, cofając się o krok w stronę konia. - Masz płaszcz, nie
zmarzniesz Ktos w końcu nadjedzie i cię uwolni.
Branka
19
Wyciągnął sztylet z pnia, rozdzierając szatę.
- Kto cię nauczył tak rzucać nożem?
- Mój brat Kieran.
- Pokaż mi to jeszcze raz.
Wyciął kawałek kory z pnia, podał jej nóż i się cotnąl. Nie możliwe, by udało jej się trafić w tak mały cel. Żaden z
jego ludz. lego nie potrafił, a ćwiczyli codziennie. Jeden szybki ruch przegubu i nóż wbił się w środek oznaczonego
miejsca. Na Odyna. Iharand nie wierzył własnym oczom.
- Jeszcze raz. Aisling znów trafiła.
- Kieran chciał, żebym umiała się bronić. - Wyciągnęła noz /. pnia i przywiązała go do uda.
- Dobra jesteś - przyznał Tharand.
Dopiero teraz uderzyła go myśl, że zle ocenił tę dziewczynę. W żadnym razie nie była bezradna. Mogła użyć sztyletu
przeciwko niemu. Dlaczego nie próbowała go zabić? Wziął ją za rę kę i zapytał:
-Przed chwilą miałaś okazję odebrać mi życie. Dlaczego tego nie zrobiłaś?
- Powinnam.
Ostrożnie dotknęła jego policzka. Ta delikatność zaskoczyła Tharanda. Aisling przesunęła dłońmi po jego
ramionach takim ruchem, jakby chciała go uzdrowić dotykiem. Nie poruszył się, czuł przyspieszone bicie serca.
- Zabijasz mnie teraz - szepnął i ujrzał na jej twarzy uwodzicielski uśmiech.
-To dobrze. , Wsunęła rękę pod jego tunikę. Drgnął, gdy poczuł na skórze lodowate palce. Usłyszał jej zmysłowy
śmiech. Tharand pochylił się i pocałował Aisling. Tym razem nie próbował jej sobie pod-
20
Michelle Willingham
porządkować, chciał tylko zaspokoić własną tęsknotę. Nie spodziewał się, że może podziwiać tę dziewczynę i
pragnąć, by należała tylko do niego.
- Pozwól, że cię rozgrzeję.
W odpowiedzi przysunęła twarz do jego twarzy i w tym momencie Tharand uprzytomnił sobie, że zachowanie
Aisling nie mogło być szczere; z pewnością go nie pragnęła. To były tylko negocjacje, próba nakłonienia, żeby
puścił ją wolno. Oderwał się od niej, choć przyszło mu to z trudem.
- Musimy jechać - powiedział.
Wziął Aisling na ręce i posadził na grzbiecie konia, a potem usiadł za nią, uważając, by nie przysuwać się za blisko.
W niczym mu to jednak nie pomogło; tak czy owak czuł zapach jej włosów, świeży jak majowy poranek.
Była niewinna, on zaś zamierzał oddać ją królowi. Magnus z pewnością przyjmie piękną niewolnicę, ale potem, jeśli
Aisling go nie zadowoli, odda ją swoim ludziom. Tharand przypuszczał, że dziewczyna nie zawaha się zabić
każdego mężczyzny, który spróbuje się do niej zbliżyć, a wówczas sama zginie.
Nie chciał oddawać jej królowi. Miała być ofiarą, okupem za bezpieczny powrót do domu jego siostry. Wiele razy
Tharand próbował namówić Magnusa, by uwolnił Jórę; proponował mu nawet złoto. Nadaremnie, być może król już
pohańbił jego siostrę.
Tharand pospieszył konia. Musieli znalezć się pod dachem, zanim śnieg stanie się zbyt głęboki, by podróżować. Z
każdą przebytą milą jego poczucie winy stawało się coraz silniejsze.
Kilka godzin pózniej, gdy słońce zaczęło chować się za wzgórza, zobaczyli przed sobą rath. Była to jedna z wielu
posiadłości zdobytych przez Magnusa; wcześniej mieszkali tu Irlandczycy. Twierdza broniła wschodniego wybrzeża
Eireann. Słychać było pogłoski o wojnie szykującej się na północ od Dubh Linn.
Branka
21
Na miejscu Tharand oddał konia niewolnikowi i objął Aisling ramieniem, dając tym do zrozumienia, że nie wolno jej
dotykać żadnemu mężczyznie z wyjątkiem króla. Poczuł zazdrość tłumiącą rozsądek, ale choć rozważał w myślach
różne możliwości, nie wiedział, jak dałoby się ocalić Aisling.
Niewolnik poprowadził ich do izby dla gości. Otrzymali posiłek składający się z wina i dziczyzny, wskazano im też
niewielkie posłanie. W izbie znajdowało się kilka innych par. Aisling wsunęła się pod narzutę i czekała na Tharanda,
oparta na łokciu. Przypuszczał, że chowa w dłoni sztylet, ona jednak popatrzyła mu prosto w oczy.
- Możesz spać sama - rzekł i usiadł, opierając się o drewnianą ścianę, z dłonią na rękojeści toporka z brązu. W ten
sposób łatwiej mu było strzec Aislin. Chciał jej zapewnić bezpieczeństwo przynajmniej na tę jedną noc.
Jutro będzie musiał ją oddać.
Aisling próbowała się zdrzemnąć, ale nie pozwalał jej na to nurtujący ją niepokój. Od czasu do czasu zerkała na
Tharanda, który siedział obok. Cóż za paradoks, pomyślała. Przywiózł ją jako brankę, ale sam jej tak nie traktował.
Przypomniała sobie, jak obronił ją przed jednym ze swoich ludzi. Poprzedniej nocy oddał jej nakrycie. Obejmował
ją, gdy jechali konno, a pocałunek zburzył wszelkie jej wyobrażenia. Nie powinna pragnąć Tharanda; był wrogiem,
który ją uprowadził. Tymczasem wydawało się, że on chętnie oddałby za nią życie. Przypatrywał się czujnie
wszystkim mężczyznom dokoła, jakby Aisling nie była jego niewolnicą, lecz skarbem, którego należy strzec.
Wiedziała, że Tharand rankiem odjedzie i nigdy więcej go nie zobaczy. Została im ta noc. Choć należał do
Lochlannach, był
człowiekiem honoru. Usiadła, podciągając kolana do piersi i błagając go w myślach, by na nią spojrzał. W tym
momencie odwrócił głowę. Pragnienie w jego oczach było niemal namacalne. Aisling rozplotła włosy.
- Co ty robisz?
W odpowiedzi wstała i wyciągnęła do niego rękę. Miała wrażenie, że ktoś obcy przejął kontrolę nad jej ciałem, lecz
pragnęła tej nocy i wiedziała, że nie będzie żałować. Tharand podniósł się i wyszedł za nią na zewnątrz. Śnieg
przestał padać, ale wciąż leżał cienką warstwą na zamarzniętej ziemi.
- Chcę być z tobą sama - szepnęła.
Położył dłoń na jej karku i oparł czoło o jej czoło.
- Nie należysz do mnie.
- Po tej nocy nie zobaczę cię więcej.
- Nie - przyznał.
- Kim ona jest, Tharand? Ta kobieta, której poszukujesz? Zawahał się, ale gdy go pocałowała, odpowiedział z ustami
tuż przy jej wargach:
- To moja siostra.
- Czy jest kochanką króla?
- Jest jego branką i ma zaledwie piętnaście lat.
- Próbujesz ją ocalić. Chcesz oddać mnie w zamian? W odpowiedzi bezradnie opuścił ramiona.
- Możesz ocalić nas obydwie - podsunęła. - Pomogę ci.
Nie chciała uwierzyć, że Tharand gotów jest wyrzec jej się tak łatwo, że nie ma dla niej żadnej nadziei. Objął ją
mocno i owiał jej policzek ciepłym oddechem.
- Bardzo bym tego pragnął, ale jestem dowódcą wojów w Ve-drarfjord. Magnus nie wybaczyłby mi zdrady.
- Czy nie możesz uwolnić siostry bez jego wiedzy?
- Próbowałem - rzekł i w jego wzroku pojawiła się udręka.
Branka
23
- Jutro - szepnęła, dotykając jego ramienia. - Uwolnimy ją jutro. - Przesunęła dłoń po jego wytatuowanych
ramionach i poczuła, że Tharand zaczyna się od niej odsuwać. - Dlaczego jeszcze nie oddałeś mnie królowi?
Powiódł kciukiem po jej ustach.
- Bo jestem słaby. Znów wzięła go za rękę.
- Powinnaś wrócić do środka i się przespać.
- Czy tego właśnie chcesz?
- Jeśli zaraz nie odejdziesz...
- To dotkniesz mnie tak, jak chcę, żebyś mnie dotykał? - szepnęła i na widok niedowierzania w jego niebieskich
oczach zarzuciła mu ramiona na szyję. - Jedna noc, Tharand. Zostaw mi wspomnienie, którym będę mogła się
cieszyć.
Wziął ją na ręce. Mocno pochwyciła go za ramiona, jakby był tarczą mającą jej zapewnić bezpieczeństwo pośrodku
bitwy. Tharand wziął do ręki pochodnię i poprowadził Aisling do jednej z piwnic używanych do przechowywania
żywności. Postawił ją i wsunął pochodnię w żelazny uchwyt na ścianie. W migotliwym blasku ognia jego włosy
lśniły ciemnym złotem. Popatrzył na nią z niedowierzaniem.
- Dlaczego? - zapytał. - Przecież jestem twoim wrogiem. Dotknęła jego ręki, niepewna własnych uczuć.
- Chyba już w to nie wierzę.
- W takim razie jesteś głupia.
- Skoro tak mówisz.
Objęła go w pasie, a potem pocałowała. Poczuła jego opor. Czy już jej nie pragnął? Zadrżała w chłodnym powietrzu,
zastanawiając się, czy popełniła błąd.
- Mam przestać?
Odpowiedział jej we własnym języku. Były to słowa czułości,
24
Michelle Willingham
od których jej twarz pokryła się rumieńcem. Pocałował jej skroń i ujął twarz w dłonie.
- Spróbuję uwolnić was obydwie - obiecał.
To wystarczyło. Aisling zrzuciła z ramion płaszcz, który opadł na ziemię.
Tharand wciąż nie rozumiał, dlaczego Aisling mu się oddała i choć bardzo chciał wierzyć, że go pragnęła, rozsądek
podpowiadał mu co innego. Była Irlandką, córką przywódcy klanu. Nie oczekiwał, że będzie się różnić od innych
branek, ona jednak walczyła o przetrwanie jak wojownik i miała wystarczające umiejętności, by zabić każdego, kto
stanąłby jej na drodze.
- Jeśli jakiś mężczyzna spróbuje cię dotknąć, użyj sztyletu i nie wahaj się zabić.
Powiodła palcem po jego piersi.
- Ty będziesz mnie bronił.
- Nie zawsze.
Wiedział, że nie ma wstępu do prywatnych izb króla. Czas mijał, a on nadal nie wiedział, jak ocalić zarówno Aisling,
jak i Jórę.
- Ufam ci - powiedziała i pocałowała go lekko.
Rozdział czwarty
Aisling stała obok Tharanda. Przeguby miała lekko związane. Nie podobało jej się to, ale nie kwestionowała jego
decyzji; znał króla lepiej niż ona. Sprawdził zresztą, czy więzy nie są za ciasne, wsuwając w nie palec. Miała na sobie
nową suknię, którą jej kupił - z jedwabiu w kolorze szafranu, z wierzchnim fartuszkiem. Niewolnice nie nosiły tak
kosztownych strojów; Aisling liczyła na to, że zyska w oczach króla. Tharand oddał jej obydwa sztylety. Jeden miała
teraz przywiązany do uda, a drugi nad kostką. Modliła się, żeby nie musiała ich użyć.
- Nie pozwól, by ktoś zauważył, że jesteś uzbrojona - ostrzegł ją Tharand. - Niewolnicom nie wolno nosić sztyletów.
Gdy przechodzili przez tłum, mocno zaciskał palce na jej przegubie. Aisling patrzyła prosto przed siebie, ale
spojrzenia wojów przyprawiały ją o gęsią skórkę. Ze zdziwieniem zauważyła pomiędzy nimi kilku irlandzkich
naczelników. Nie była pewna, czy są oni wrogami, czy sprzymierzeńcami króla wikingów, wątpiła jednak, by
którykolwiek z nich zechciał pomóc jej w ucieczce.
- Co cię sprowadza na północ, Tharandzie? Czy są jakieś problemy w Vedrarr]ord?
Młody król siedział na podwyższeniu.
26
Tharand przyklęknął przed nim i podniósł się dopiero na wyrazny sygnał.
- Nie, królu. Przybyłem po Jórę, moją siostrę. Na twarzy króla odbiła się niechęć.
- Jóra otrzymała wiele propozycji małżeńskich. Będzie odpowiednią żoną dla jednego z lojalnych wojowników.
Aisłing zauważyła, że dłoń Tharanda powędrowała w stronę rękojeści toporka.
- jestem zaszczycony, panie, że tak się o nią troszczysz, ale przybyłem, aby zabrać ją do domu. - Popchnął Aisłing do
przodu i dodał: - W zamian za twoją wielkoduszność przywiozłem ci dar. Irlandzką niewolnicę, córkę jednego z
naczelników.
Serce Aisłing ścisnęło się boleśnie. Tharand nie spuszczał oczu z twarzy Magnusa, jakby ona w ogóle nie istniała.
Może skorzystał z jej propozycji, choć jej los był mu zupełnie obojętny? Dobry Boże, co ja zrobiłam, pomyślała,
wspominając ostatnią noc.
Na obliczu króla pojawił się lekki uśmiech. Aisłing nie miała ochoty na niego patrzeć, ale wyraz twarzy Tharanda był
jeszcze gorszy: maska najemnika. Do sali weszła młoda dziewczyna o jasnych włosach splecionych w warkocze,
ubrana w niebieską jedwabną suknię ozdobioną złotymi broszami. Napięcie Tharanda wyraznie wzrosło. To musi
być Jóra, uznała Aisłing i w tym momencie przystąpiło do niej dwóch mężczyzn. Jeden pociągnął ją za włosy, a drugi
mocno przytrzymał za ramię.
Tharand nie zareagował, i to zabolało ją znacznie bardziej niż fizyczne obrażenia. A jednak pomyliła się co do niego.
Mówił to, co chciała usłyszeć. Przygryzła usta tak mocno, że poczuła smak krwi. Żołnierze popchnęli Aisłing na
podwyższenie. Magnus zatrzymał na niej wzrok. Wyciągnął rękę i dotknął jej ramienia, a potem twarzy. Poczuła, że
krew napływa jej do policzków, ale się nie poruszyła.
27
Król wzruszył ramionami.
- Widziałem piękniejsze niewolnice - powiedział. Tharand nawet nie spojrzał na Aisłing. Poczuła, że brakuje jej
powietrza. Wykorzystał ją, nie zamierzając pomóc, a teraz miała stać się więzniem króla wikingów.
- Jóra pozostanie tutaj dopóty, dopóki nie wydam jej U mąż - oznajmił Magnus.
Zanim Aisłing zdążyła cokolwiek powiedzieć, żołnierze wy prowadzili ją z sali i pociągnęli w stronę jednej z chat.
Tharand nie nadchodził. Aisłing przymknęła oczy, w duchu gotując się na walkę. Prędzej zginie, niż pozwoli się
dotknąć jakiemuś mężczyznie. Jeden z wojów rozdarł jej suknię, sięgając do piersi. Aisłing uwolniła dłonie z
więzów. Sięgnęła po sztylet i błyskawicznym ciosem zraniła napastnika w ramię.
- Nie rób tego - powiedziała w języku wikingów. - Nie należę do ciebie.
Kątem oka dostrzegła jakiś ruch i wiedziona instynktem, rzuciła nóż w tym kierunku, po czym wyciągnęła drugi
sztylet i ustawiła się w pozycji obronnej. Ranny żołnierz z niedowierzaniem popatrzył na martwego towarzysza.
- Jeśli się poruszysz, dołączysz do niego - ostrzegła go Aisłing, wchodząc w krąg światła.
Ze sztyletem w dłoni przebiegała izbę wzrokiem, szukając drogi ucieczki. Nie miała jednak na to czasu. Ranny
żołnierz zawołał do towarzyszy i gdy Aisłing rzuciła się w stronę wyjścia, drogę zablokował jej rząd wojów.
Zatrzymała się, wciąż ściskając w ręku nóż i gotując się na śmierć.
Wściekłość Tharanda nie miała granic. Nie spodziewał się, że Magnus odrzuci Aisłing. Niemal stracU nad sobą
kontrolę, gdy żoł-
28
Michelle Willingham
nierze wyprowadzali ją z sali, on zaś musiał się bezradnie przyglądać. Gdyby okazał, że zależy mu na dziewczynie,
Magnus by to wykorzystał i Aisling, podobnie jak Jóra, byłaby dla niego stracona na zawsze. Potrafi o siebie zadbać,
ma broń, pocieszał się, ale jego dłoń wciąż nie chciała się oderwać od toporka. Czekał na pierwszą okazję, by
wspomóc Aisling. Zaborczość przytłumiła rozsądek.
Nieświadomie cofnął się o kilka kroków, gdy naraz usłyszał głos króla.
- Wydajesz się niespokojny - zauważył Magnus.
Jóra pobladła. Tharand z wysiłkiem skupił uwagę na podwyższeniu. Czuł się rozdarty na dwoje, zmuszony do
wyboru między lórą i Aisling. Choć powinien lojalnie stać po stronie siostry, nie potrafił wyrzec się Aisling.
- Ta niewolnica była przeznaczona tylko dla ciebie, panie -rzekł, starannie dobierając słowa. - Jeśli ktokolwiek
spróbuje ją potraktować niegodnie, odrąbię mu głowę, dodał w myślach.
- Taki jest los jeńców - stwierdził Magnus, opierając dłoń na ramieniu Jóry.
W tym momencie Tharand usłyszał jakiś dzwięk i obrócił się na pięcie. Aisling wpadła do sali z szaleństwem w
oczach. W ręku trzymała jeden ze sztyletów, które jej dał. Za jej plecami zobaczył wojów. Jakimś sposobem udało jej
się uwolnić. Chaos, który powstał, przerodził się w walkę. Jeden z mężczyzn uniósł toporek, zamierzając Aisling
wymierzyć cios, który Tharand w porę zablokował.
- Wez mój nóż - rzucił szybko. Bronił jej, zwrócony do niej plecami.
- Zostawiłeś mnie z nimi! - W jej głosie zabrzmiały złość i uraza.
- Próbowałem wynegocjować twoje uwolnienie - wydyszał w chwili, gdy ostrze jego toporka zataczało szeroki łuk.
Aisling poruszała się razem z nim.
Branka
29
- Powiedziałeś, że spróbujesz ocalić nas obydwie, ale pozwoliłeś im mnie zabrać!
- A co miałem zrobić? Zdradzić króla i zaryzykować, że zginiesz? - Toporek zetknął się z ciałem wroga, Po chwili
Tharand odparował następny cios. - Już i tak przelałem dla ciebie krew moich ludzi.
Zamilkła i mocniej przycisnęła plecy do jego pleców.
- Co się z nami stanie?
- Nie wiem. - Nawet gdyby udało mu się wyjść z potyczki zwycięsko, wątpił, by Magnus pozwolił im ujść z życiem.
Irlandzcy wodzowie zbili się w grupę i walczyli z wikingami. Aisling niepostrzeżenie przemykała się w stronę
podwyższenia. Tharand patrzył z przerażeniem, jak wyciąga nóż i celuje w króla. Był zbyt daleko, by ją
powstrzymać. Ostrze wysunęło się z jej palców i Tharand usłyszał własny krzyk. Nóż Aisling zagłębił się w gardle
jednego z Irlandczyków. Martwy upadł na podwyższenie.
Twarz Magnusa pociemniała z wściekłości.
- Przerwijcie walkę! - wykrzyknął, wyrywając włócznię z ręki zabitego i rzucił nią w tłum.
Miecze i toporki zawisły w powietrzu. Tharand opuścił rękę i stanął obok Aisling. Nie miał wątpliwości, że Magnus
skaże ją na śmierć. Wszyscy widzieli, że rzuciła w niego nożem. Na myśl o tym, że dziewczyna ma zginąć, poczuł się
tak, jakby ostrze zagłębiało się w jego własnym gardle. Nie mógł na to pozwolić.
- Królu! - Opadł na kolana, dobrze wiedząc, że Magnus nie okaże miłosierdzia. - Jeśli chcesz wymierzyć karę tej
dziewczynie, wymierz ją mnie.
Aisling pobladła i uklękła obok Tharanda.
- Dlaczego? - zapytał ostro król. - Dopuściła się zdrady, próbowała odebrać mi życie.
- Ocaliłam twoje życie - zapewniła go Aisling.
30
Michelle Willingham
Tharand wiedział, że tak było, ale król nie miał pojęcia o umiejętnościach dziewczyny i wierzył, że próbowała go
zamordować.
- Ona mówi prawdę, panie - rzekł Tharand z pochyloną głową. - Bez względu na to, jaka będzie twoja decyzja,
proszę, byś to mnie wymierzył karę przeznaczoną dla niej.
- A jeśli skażę ją na śmierć? - zapytał Magnus.
- Niech i tak będzie.
Aisling nie mogła pozwolić, by Tharand zginął. Objęła go mocno.
- Nie możesz tego zrobić - sprzeciwiła się, czując, że musi być z nim bez względu na to, co się wydarzy. - Jeśli on
zginie, ja również pragnę umrzeć - oznajmiła.
Tharand próbował coś powiedzieć, ale położyła palec na jego ustach.
- Nie pozwolę ci wybrać się w taką podróż samotnie.
Gdy król wreszcie przemówił, Aisling go nie usłyszała, skupiona na myśli, że musi pozostać z Tharandem.
- Wstań, Aisling.
Tharand wziął ją za rękę i poprowadził do podwyższenia.
- Daj mi miecz - rzekł Magnus do Tharanda.
- Nie boję się - szepnęła Aisling.
Tharand podał królowi swój miecz rękojeścią do przodu. Dopiero teraz Aisling zauważyła, że wnętrza dłoni ma
zakrwawione. Magnus podniósł miecz, sprawdzając, czy jest dobrze wyważony.
- Ta niewolnica wiele dla ciebie znaczy - powiedział. Tharand skłonił głowę.
- To prawda - rzekł z mocą, patrząc na Aisling. Król Magnus opuścił miecz.
Branka
31
- Przyjmuję ten miecz jako okup za zabitego żołnierza. - Przeniósł wzrok na Aisling i jego twarz złagodniała. - W
podzięce za moje własne życie zwracam ci wolność.
Nic nie mogło jej bardziej zaskoczyć. Na twarzy Tharanda odmalowała się ulga, ale za plecami króla Aisling
zauważyła Jórę. Dziewczyna miała nadal pozostać w niewoli.
- Panie, proszę, abyś zamiast mnie zwrócił wolność Jórze Har-dracie. - Aisling pochyliła głowę z uszanowaniem. -
Daj jej wolność, by mogła wrócić do domu.
Na twarzy dziewczyny pojawiła się nadzieja. Aisling wiedziała, że podjęła właściwą decyzję.
Król przez chwilę zastanawiał się nad tą propozycją. Widać było, że nie ma ochoty wypuszczać Jóry.
- A co z propozycjami małżeństwa? - zapytał z niechęcią.
- Proszę, mój królu - odezwała się Jóra. - Pozwól mi zobaczyć się z rodziną. Przysięgam ci, że potem tu wrócę.
Tharand nie wydawał się uszczęśliwiony takim rozwiązaniem, wydawało się jednak, że zadowoliło ono króla.
- W takim razie daję ci miesiąc na odwiedzenie rodzinnych stron.
Nie było to rozwiązanie, jakiego Tharand pragnął, ale uznał, że lepsze to niż nic. Król pozwolił Jórze podejść do
brata. Dziewczyna rzuciła się Tharandowi w ramiona.
- Od ciebie zaś oczekuję lojalności, jak przystało na dowódcę moich oddziałów w Vedrarfjord, oraz twojego miecza,
gdy zajdzie taka potrzeba.
Tharand skłonił głowę.
- Jak sobie życzysz, królu.
Aisling czekała na Tharanda w jego chacie. Leżała naga pod przykryciem, choć w pobliżu miała dwa sztylety na
wypadek,
32
Michelle Willingham
gdyby ktoś inny przybył do chaty wcześniej. Na widok otwierających się drzwi mocno pochwyciła jeden z nich.
- Nie rzucaj, proszę. - Usta Tharanda wygięły się w lekkim uśmiechu. - Znam twoje umiejętności. Nie musisz ich
demonstrować po raz kolejny.
Z ulgą odłożyła sztylet i usiadła.
- Chciałam się tylko upewnić, że to ty.
Gdy Tharand zauważył, że jest naga, płaszcz wysunął mu się z rąk. Pragnienie w jego oczach przydało jej pewności
siebie.
- Czy twoi rodzice ucieszyli się, gdy zobaczyli Jórę? - zapytała. Skinął głową i zdjął tunikę. Mięśnie jego klatki
piersiowej zalśniły w świetle ognia. Podszedł do Aisling, zrzucając po drodze resztę ubrania.
- Poznałabyś ich, gdybyś pojechała razem z nami.
- Jestem tylko niewolnicą.
- Moją niewolnicą.
Siennik ugiął się pod ciężarem jego ciała.
- Czekałam na ciebie. Chcę z tobą zostać, nawet jeśli nie odzyskam wolności.
- A ja chcę się z tobą ożenić, Aisling.
Nie spodziewała się oświadczyn i zaskoczona milczała.
- Zdaje się, że będę musiał cię przekonać.
- Możesz spróbować. Może uda ci się mnie skusić.
Drogie Czytelniczki! Ostatnią część trylogii Waleczni bracia MacEgan
wydamy za miesiąc. Zapraszamy do lektury.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
michel6Tohanska BrankaTohanska branka edgMichel Foucault PanoptyzmBardsley Michele Pleasure Seekers Raede prologwięcej podobnych podstron