| „dziadówką” Bylicówną. Nic wiemy, jak potoczą się, dalsze losy rodziny Paczesiów, jak skończy się sprawa Antka o zabicie borowego. Nie wiemy, czy stary Płoszka odzierży miejsce po poprzednim wójcie i nie wiemy, czy orga-niścina doczeka się kapłańskich święceń Jasia.
Akcja Chłopów nie zaczyna się i nie zamyka między okładkami książki. Jest akcją otwartą1. Wątki bardzo nawet ważne treściowo i interesujące I czytelniczego punktu widzenia urywają się bez ostatecznych rozwiązań, nieodzownych w dawnej powieści. Znajdujemy również sporo figur, którym autor poświęca niemało miejsca, które nieraz włączają się w sposób istotny w wątki „cudze”, ale mimo to pozostają figurami „pozawątkowymi”, gdyż ich losy nie stają się osnową odrębnej akcji. Tak jest np. z księdzem, Ambrożym, Jagustynką, Dominikową, sołtysem, młynarzem, a więc postaciami bynajmniej nie epizodycznymi. Trafiamy na sceny bardzo ważkie dla znaczeniowej warstwy dzieła, jak np. scena śmierci Kuby, wkomponowana kontra-punktowo w opis wesela Boryny, a do żadnego wątku nie należąca, gdyż parobek-ekspowstaniec to również jedna z figur „pozawątkowych”.
Nie akcja więc dominuje w powieści o Lipcach. Nie akcja i nie ten czy ów spośród bohaterów, ale szeroko, z epickim rozmachem malowany obraz życia wsi poddanego trojakim determinacjom regulującym bieg ludzkiej egzystencji, podporządkowującym ją dyrektywom i rygorom utrwalonym w świadomości zbiorowej jako bezwzględne i nienaruszalne. Dyktat pracy, przyrody i religii ustala — stylem Irzykowskiego mówiąc — znamienną dla życia gromady wiejskiej strefę hierarchii. Strefa aktualności natomiast to
wielonurtowy potok bieżącego życia, z całym bogactwem jego teraz i tutaj domagających się ziszczenia pragnień, potrzeb, nadziei, marzeń, ze skomplikowanym splotem zrodzonych przez bieżącą chwilę międzyludzkich napięć i konfliktów, z plątaniną doraźnych interesów, kłopotów, powikłań, które każdy dzień niesie ze sobą.
Napór tego potoku drąży statyczny blok porządku hierarchicznego tak wolno jak woda żłobiąca kamień. Zmiany w obyczaju, technice gospodarowania, w sytuacji ekonomicznej gromady czy poszczególnych rodzin stają się dostrzegalne dopiero dla cofającej się w przeszłość retrospekcji. Z perspektywy akcji aktualnej, zamkniętej w ramach czasowych jednego roku, układ hierarchii wydaje się idealnie statyczny, a wszelkie próby jego zmienienia, wszelkie przeciwko niemu bunty najzupełniej bezskuteczne. Mimo to życie gromady lipeckiej nie zastyga w nużącej monotonii, jest ruchliwe, barwne, obfitujące w dramatyczne spięcia. Hierarchie bowiem nie tylko ograniczają i normują aktywność zbiorowości wiejskiej, ale także inspirują i zwracają w określonym kierunku. Zwężenie zaś zakresu działania bohaterów oraz zamknięcie ich w granicach obejścia i wsi decyduje, że dramaty i konflikty ludzkie nasilają się, że sama fizyczna niemożliwość usunięcia się na bok dla przeczekania momentu napięcia sprzyja gwałtownym, często wręcz brutalnym wybuchom pasji i namiętności. To już nie mdłe, jałowe fermenty, to żywiołowe bunty, to napięcie woli skoncentrowanej na jednym celu, w którym streściło się cały sens życia, to klęski, z których już podnieść się nie sposób. £
Ale nad tym chaosem uczuć i pragnień, radości i cierpień, walk i miłości wznosi się ład trojakiego porządku rzeczy i narzuca swój twardy rygor, dając jednocześnie każdemu szansę odnalezienia własnego wewnętrznego ładu przez akceptację i sumienne pełnienie obowiązków2. Słowem — jak mówi Grzymała-Siedlecki — „Zgiełkliwość psychiczna w ludziach, w bohaterach, obrzędowość solenna w kompozycji; ziemska prawda w charakterach, a idealizm, poezja u stropu idei, konkretność konturów w każdej z poszczególnych figur, a szerokość i spoistość tej szerokości, powiązanie jednostek w ród wspólny, stan, plemię, naród”3.
Nie chodzi tu o powiązanie wyłącznie mechaniczne, metrykalno-pa-szportowe; nie chodzi też o unicestwiające, depersonalizujące podporządko-
47
Nie inaczej ma się sprawa z Ziemią obiecaną, której epilog (odnoszący się zresztą tylko do losów Borowieckiego) nie jest kompozycyjnym zamknięciem powieści, ale przyczepionym do niej pouczeniem moralnym na temat bogactwa, które nie przynosi szczęścia. 1 ta właśnie akcja otwarta, ten panoramiczny charakter obu najbardziej epickich utworów Reymonta decyduje, że próby ich adaptacji filmowych czy (w przypadku Chłopów) scenicznych kończą się niepowodzeniem.
Film wymaga określonej, zwartej, dynamicznej fabuły, której wysunięcie na pian pierwszy niweczy epickość obu wielkich dzieł Reymonta, spycha do roli tła to właśnie, co decyduje o ich literackiej randze i doniosłości. W filmowych wersjach utwory te stają się jaskrawymi i płaskimi melodramatami, dającymi — podobnie jak filmowe adaptacje Żeromskiego — całkowicie błędne pojęcie o artyzmie i zawartości treściowej tych nieprzeciętnych książek.
Tymczasem odpowiednie dla scenariuszy filmowych pomysły i materiały znaleźć by można raczej w mniejszych rozmiarami utworach Reymonta, jak Sprawiedliwie, Liii, Marzyciel, Wampir (temat na tak rzadki u nas film niesamowity), a nawet w nowelach (Spotkanie. Tomek Baran. Pewnego dnia, Krzyk, Z pamiętnika). Nie bez znaczenia jest ta okoliczność, że swobodniejsze potraktowanie pierwowzoru literackiego przez scenarzystę i reżysera mniej by raziło w tych przypadkach, niż kiedy chodzi o główne pozycje w dorobku Reymonta.
Przypomnę tu choćby jedną z kluczowych scen powieści, ową wędrówkę Antka po Borynowym polu z IV rozdziału Wiosny, szczególnie zaś fragment przedstawiający jego wewnętrzny rozrachunek z sobą i własną przeszłością (T. 11, s. 369—371).
A. Grzymała-Siedlecki: Ludzie i dzieła, s. 263.