Nra nri»rriri M
t»<uv*.Vj<W^ c&wOę szczęścia, momentalne doświadczenie własnego, Ja. otwartego na wielość szans i możliwo-
.jOdtełfeoAHftem lekki. [.,.] Nie, zniknęło, ani młody, ani stary, cttu -vwvv^esr.y. ar. staromodny, ani uczeń, ani chłopiec, ani dv*r> --:*>>• .w. trjedcprzały. tyłem nijaki,byłem żaden... Odchodzić idąc ^c*k£ydteąci nie czuć nawet wspomnienia. Zobojętnienie bk>i£*v- Bez w^.vcTiraerńa! Kiedy umiera w tobie wszystko, a nikt r*K.5V'ze ęwe zd&zyt urodzić się na nowo. O, warto żyć dla śmierci, b.v wiśedkśeć. że « nas umaiło, że już nie ma, pusto i czczo, cicho t. osyśte - i gdy odchodziłem, zdawało mi się, że nie sam idę, ale
sobą - tuż gezy mnie, a może we mnie, lub naokoło mnie szedł ktoś meołyczr.y i tożsamy, mój - we mnie, mój — ze mną i nie było r-yoizy «su*i miłości. nienawiści, żądzy, wstrętu, brzydoty, piękna, śłśedw, części dała. żadnego uczucia ani żadnego mechanizmu* nśc, nic, nic1®. Pusto i czczo, dcho i czysto - trudno jest lepeęjj wyrazić szczęśliwe ślizganie się podmiotu na granicy tsfeuiSiiijs. i *'jetstmesna.
bardzo gsydobnie wyrazi się Bruno Schulz, kiedy w opowia-epoka zechce opisać, czy raczej zasugerować, chwilę przybycia Mesjasza, chwilę tuż przed końcem dziejów:
Sstottk&l — zawołałem stojąc w oknie naszego niskiego piętra.
Szlema dostrzegł mnie, uśmiechnął się swym miłym uśmiechem i zasalutował.
- Jesteśmy teraz sami w całym rynku, ja i ty - rzekłem dcho, gdyż wydęła bania nieba rezonowała jak beczka.
-Ja i ty - powtórzył ze smutnym uśmiechem - jak pusty jest dziś świat.
Moglibyśmy podzielić go i nazwać na nowo - taki leży otwarty, bezbronny i niczyj. W taki dzień podchodzi Mesjasz aż na brzeg hory zontu i patrzy stamtąd na ziemię. I gdy ją tak widzi białą, cichą, z jej błękitami i zamyśleniem, może się zdarzyć, że mu się zgubi w oczach granica, niebieskawe pasma obłoków podłożą się przejściem i sam nie wiedząc, co czyni, zejdzie na ziemię. I ziemia nawet nie zauważy w swej zadumie tego, któ-