Piotr Boryka
Rot [m i s t r zj
Przywleczcie go cicho
zep^-3-'
srać-
;anso^j,
i, opra^ 5 \3^,erS^et
Haw na pośrzód, będzie tu Szołtysowi licho.' Jakci go kochaneczka jego rozmarzyła,
Nie poczułby, choćby go jego sama biła!
Ej, pomyślcie cokolwiek, jakeście cnotliwi (Bo ja wiem, żeście na te krotochwile chciwi), Jaką by z nim wystrychnąć sobie komedy ją, Co by pomniał, że woził żołnierzom staeyją.
Ja rozumiem, żeby nas nabarziej uśmieszył I po naszych niewczasiech nalepiej ucieszył, Kiedybyśmy spętali, jak koniowi, nogi,
A miedzy dwa słomiane wrzucili go stogi,
A potym, zapaliwszy, wołali nań: „Bracie,
Gore! gore! Uciekaj, bije ogień na cię!”
O, mój Boże, toć by chciał chłopowsko uciekać, Gdyby mu ogień począł ze wszech stron dopiekać; Skoroby mu dopiekło, to by go ratować,
Pewnie by za tę łaskę pomniał nam dziękować. 3e Toć by nam masła, sadła, gomółek nawoził,
Ba, i siana dla koni, gdyby mu pogroził,
Rozumiejąc, że sie tam, upiwszy, obalił,
Gdzie był gumno sąsiedzkie zły człowiek zapalił.
Brzufchowski]
Niezła rada, lecz przecię niebezpieczna zgoła, ^
Bo, strzeż Boże, gdyby sie zajęła s
152
U sąsiada którego, byłaby wieś w strachu,
Ba, mogłoby sie dostać i dworskiemu gmachu.
To by żart nie stał za to, co by było szkody:
Uchowaj, Boże, takiej każdego przygody! 219
Ja bym radził, co będzie bez szkody wszelakiej I nabawi uciechy nas nie lada jakiej,
Utarszy trochę pieprzu abo też imbieru Wsypać w trąbkę zwinioną świeżego papieru I tak mu pomaluczku dmuchać w nozdrze obie (Jeno rychło, tym czasem by nie przyszedł k sobie). Boże mój! Toć chłopisko będzie kichał, kichał.
Aż będzie od wielkiego śmiechu człowiek zdychał.
Mocz[ygębski]
Wie go diabeł, kędy by teraz szukać pieprzu;
Poczkaj jeno, wnet ja co najdę na cię, wieprzu! 280 Dostać raczej klaistru abo z lina skóry,
To mu tę prochownicę namaże z nas który,
Abo skórą obłoży; jak ten zły duch przyschnie,
Niżli brodę wyskubie, nieraz sobie wytchnie I pierwej ją wyszyple do jednego włosa,
Niżli z skóry obierze; azać mała kosa?
2ybu[rowski]
Ba, lepiej ją napuścić abo przaśnym miodem I przywieść tu niedźwiedzia, zmorzonego głodem: Niechże mu z niej wyczesze te przemierzłe zgrzebi.
H r y c [z k o]
U biesa huba budet, jak pazury wlepi! 290
Ja bym zaś tak rozumiał: brodu mu ogolić Abo go obnażywszy mazicą nasmolić A pierzem go obsypać, rozpruwszy pierzynę,
I zanieść gdzie do boru jak dziką zwierzynę.
153