DSC06265

DSC06265



kaide?" ^ "> “ indywidua., i. Ł wsp61»e mog, ucho. dz!ć raczej za wyjątek mz za regułę. Mimo to można tu mówić o wspólnej motywacji wyboru zawodu, o podobnych etapach zdobywania wykształcenia, o uczestnictwie w późniejszych szkoleniach, o podobieństwie metod terapii, używanego języka, sposobu poszerzania kompetencji, o typowych układach losowych i typowych ograniczeniach. Poniższa prezentacja jest w dużym stopniu naznaczona moimi własnymi doświadczeniami wrastania w zawodowe obszary pomagania, nosi piętno moich lektur, rozmów z klientami oraz spotkań z koleżankami i kolegami, którzy mówili o blaskach i cieniach swojego zawodu, stawiając jednocześnie przede mną rodząj lustra. W ten sposób powstąje obraz terapeuty, jakiego życzyłbym i sobie, i klientom.

Zabawne domniemania na temat stanu ducha psychologów można częściej usłyszeć, jeżeli samemu wykoniye się ten zawód. Bywają one lekceważące w tonie, mogą wyrażać rozczarowanie lub wątpliwości, czasem są żartobliwe albo lekko ironiczne. Społeczny stereotyp nie różnicuje psychologii, psychoterapii, psychiatrii i psychoanalizy tak ściśle, jak czynią to specjaliści. Specyficzny charakter naszej profesji w niezliczonych filmach przedstawia się w komiczny sposób, od trywialnego humoru po subtelną ironię i autoironię, i rzeczywiście, temat ten może być zabawny. Typowa wypowiedź osób postronnych brzmi: „On chce być psychologiem? Przecież sam ma mnóstwo kompleksów!” A uwaga Karla Krausa, że psychoanaliza jest chorobą, która samą siebie uważa za lekarstwo, rozpowszechniła się szeroko i bywa chętnie cytowana.

Z jednej strony w wypowiedziach takich wyczuwa się życzenie, aby ten, kto podaje się za specjalistę, własnym przykładem dowodził skuteczności swojej metody, tak jak chętniej kupuje się środek na porost włosów od sprzedawcy z bujną czupryną i jak nie wzbudza zaufania solarium, którego właściciel jest blady. A zatem: ci, którzy pomagają innym, sami powinni być zdrowi, wolni od lęków i kompleksów, winni afirmować życie i radzić sobie ze swoją codziennością, jeżeli domagają się prawa do wskazywania innym drogi osiągania tych właściwości. Chciałoby się spoglądać na kogoś takiego z respektem, traktować go z szacunkiem, nie zaś odnosić wrażenie, że to on potrzebuje pomocy bardziej niż my. To zrozumiałe. Z drugiej strony jednak żaden człowiek nie jest wolny od lęku, zawieruch losowych, niepowodzeń, strat czy żałoby. Kto temu zaprzecza lub próbuje to zatuszować, żyje z pewnością mniej zdrowo i uczciwie niż ten, kto akceptuje i rozpoznaje także swoje trudności. Często jednak klienci i opinia publiczna z trudem uznają tę prawdę.

W trakcie studiów miałem do czynienia z nauczycielem akademickim, który zawsze bardzo się złościł na spóźniających się na wykłady studentów, czego nie omieszkał wyrażać. Przez długi czas myślałem ze zdumieniem, że jako psycholog, powinien przecież być pobłażliwy wobec takich drobiazgów. Dopiero znacznie później zdałem sobie sprawę, że być może przeżywał spotkania z nami bardziej intensywnie niż pozostali wykładowcy, którzy niewzruszeni wchodzeniem i przechodzeniem przez salę, kontynuowali wykład. Chciał, jak myślę, podzielić się z nami lekcją doświadczania wspólnoty. Oczywiście, niepunktualni słuchacze przeszkadzali wszystkim.

Motywy wyboru zawodu

Zawody, które są tematem naszych rozważań, wybiera się z rozmaitych powodów. Ograniczę się więc do przytoczenia tylko kilku z nich.

Jedną z najważniejszych przyczyn jest identyfikacja z osobą, która z przekonaniem wykonuje swój zawód. W ten sposób wiele dzieci wcześnie postanawia zostać nauczycielem albo pielęgniarką.

Lekarz domowy skierował do mnie szesnastoletniego młodzieńca z utrzymującymi się od dawna wahaniami nastroju oraz napadami czerwienienia się. Po pierwszej sesji chłopiec notuje prostodusznie w swoim dzienniku: Jen psychopata jest miłym człowiekiem, można sobie z nim porozmawiać. Ma w sobie coś, co wzbudza zaufanie". W miarę zapoznawania się z terapią zaczyna okraszać pojęciami psychologicznymi swoje wypowiedzi w dyskusjach szkolnych. Proponuje więc kiedyś, aby w dramacie Sofoklesa o Edypie zbadać nieświadome motywy z biografii autora, i konstatuje, że senat rzymski rozwinął neurotyczną potrzebę dominacji nad Kartaginą, która to potrzeba musiała niewątpliwie bazować na ukrytym poczuciu mniejszej wartości. Nauczyciele znoszą te pomysły z ponurą cierpliwością. Kiedy dzieli się ze mną swoją decyzją że chciałby sam studiować psychologię, pytam ostrożnie: „Czy ten wybór ma może coś wspólnego z moją osobą?" Młody klient odbiera tę myśl jako dziwaczną, zaprzecza bez wahania i z pełnym przekonaniem.

Zainteresowanie samym sobą. Zainteresowanie własnymi procesami psychicznymi nie jest wadą lecz warunkiem działalności wykwalifikowanego terapeuty. Tylko w ten sposób możemy zrozumieć odrębność drugiej osoby. Bez tego związku z własnym ego pomaganie pozostaje działaniem instrumentalnym. Zainteresowanie sobą staje się problematyczne dopiero wówczas, gdy „zje się wszystkie rozumy” i narzuca siedzącemu naprzeciwko swoje myśli. Znajomi lubią potem wzdychać: „Ci psycho-ludzie są zawsze tacy męczący i skomplikowani!” Można to zakwestionować jako sąd obiegowy, często jednak tkwi w nim cząstka prawdy.

Zabezpieczenie egzystencji. Większość terapeutów zgadza się co do tego, że leczenia bez zapłaty nie należy polecać. Nawet jeżeli żądana kwota jest niska, to i tak wyraża się poprzez nią fakt, że chodzi o uczciwy interes: pieniądze za usługę. W przeciwnym razie klient łatwo może poczuć się winny bądi też nie ma odwagi wypowiadać się krytycznie o pracy terapeuty, ponieważ otrzy-muje bezpłatną pomoc. Nie powinno się jednak tego generalizować. W instytucjach często ofenye się porady, terapie, szkolenia i opiekę za darmo, bez uszczerbku dla jakości tych usług. Zawody, o których mowa, wybiera się z pewnością także dla zdobycia chleba. Mimo to niektórym klientom potrzebna jest świadomość motywacji i postawy wykracząjącej poza ten schemat.

Jeden z moich klientów, który uważa, że nie jest w stanie dłużej żyć i przemyślał już swoje samobójstwo w wielu wariantach, mówi na końcu sesji ze łzami w oczach; „Być może jestem dzisiaj po raz ostatni w tym pomieszczeniu". Ostrożnie kładę mu rękę na ramieniu. Mówię: „Niech pan do mnie zatelefonuje, kiedy będzie mnie pan potrzebował". Przez moment stoimy w milczeniu. W trakcie następnej sesji klient relacjonuje swe ambiwalentne uczucie: ulgę, że podział ról na terapeutę i klienta został na kilka sekund zawieszony, lecz również żal, że to spotkanie, mimo swej

21


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DSC06260 (4) O l/VN*“ C Cynjl>^v^ ...........I..... « ~jj>x^
ToJjUczIccl m/aożc/rbia, i cUiele/TbicL nr zakryte 30 “ 3)ziele/riyie jvrzez 6 Oblicz dz>icJxi/Ti
Nr. 8 „GŁOS L E K A R Z Y“ o kowo i lekarzowi okręgowemu przysługiwać prawo policzania za każdą
DZ.iZ Wjkkui <^dań^ (Zaicuitowo ir>oleiaIt
S6302459 ■s» CS ■js -35 A-$ b ff&£G v <*£UĄ-ZA+B W <litcO*ĄnA t/s ii < N
LOBBY KARNET BOJOWY WYZWANIA SZAFKA U Sł A KUP STOPIEŃ    Zdobc!dź nagrody za st
I PM A P O L S K A ♦^student la projekt^ kstudentóInstytut Zc Katedra Za projektami rha.pl 1
I PM A P O L S K A ♦^student la projekt^ kstudentóInstytut Zc Katedra Za projektami rha.pl 1
I PM A P O L S K A ♦^student la projekt^ kstudentóInstytut Zc Katedra Za projektami rha.pl 1
teoria wych1 —    /*/ <=y «ś $źe 4/ SCCpćć^ cćtak-Oo JrKećc^ AtiGj źą, ćtiotł-/™ ^
Stretching s4 Barki i ramiona •    Spleć palce rąk za plecami, skręcając dłonie
IMG`58 (3) dów indywidualnych grupom społecznym, są zabiegiem metodologicznie wątpliwym. Mimo to his

więcej podobnych podstron