hujil n)c/.c konie, brzęczą w ruchu zbroje.
& .skrzydło husarzy, chcą lecieć na boje.
• f| nj0|, wstające słońce w różowej pościeli pluskiem złotych warkoczy widokres weseli I wznt»sząc świetne czoło, najpierwszym spojrzeniem w lśniącej stali swe wdzięki postrzega z /dziwieniem:
Dla nich pachnący wietrzyk, co swój oddech świeży Dmucha na włosy dziewic i pióra rycerzy:
Dla nich gwar małych ptasząt w żywej, słodkiej nucić.
Co z mokrych rosą dzióbków wyrywa uczucie: tyje dla niego — on nic chciał na widoku zostać.
W niknących cieniach zamku zanurzył swą postać.
Juk tc straszące mary. które bojaźń nasza Widzi w bezsennej nocy — poranek rozprasza.
różanej jutrzenki, zaranna jasność źle zapewne przypada do pj^j^ą^zarnej myśli. Nie mógł na widoku zostać! Któż inny, jeśli !ieia7użyczma~idaru nieba, mógł pochwycić to przeciwieństwo, r^dniaj^iedzie z światłem dziennym. Te szczególne ry&y chara-iglS,co zowiemy mądrością a r t ystvl —(^atarzy pusto-|jji5czas Ukrainę. Wojewoda postanowił korzystać z tej okolicz-
¥
wiary. Wojewoda, widząc jego stałość, rozkazał kozakomjw rię z domu jej ojca. Miecznika, i utopić w pobliskim stąwięS
/ Ta jest osnowa powieści Malczewskiego. Poetycki obraz dz J zdWżenią! Konturowy zarys, wielki pomyślany, prosty, "A icie biegłemu sztukmistrzowi.1,0 Wykonanie tego planu śmiałe- m zaś domyśleć się może, że przez wykonanie poematu nie ^ l wierszy gładkich, potoczystych. N
Co za widok stawia autor przed oczy nasze! I jak właściwi z Jana Kochanowskiego zagaił początek pierwszej pieśni:
Wszystko się dziwnie plecie Na tym tu biednym świecie.
A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić,
I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić.
swej roboty w skrytości myśli układa zabójstwo potajemnie, z tyłu godząc. Daleki zamach ledwo nie straszniejszy od samego udej
Rzeczywiściefwszystko się w tej powieści splątało w gmatwaj nieszczęścia nigdy ni?o3motaną7 Rzecz prosta i zawiła, naturalna i o'y pna, powSzedma-T głęboka jak przepaść. — Nie tak czyn krwawyj^,,.. przyrządzenia mordercy wzbudzają zgrozę, kiedy przed odprawieni £)A,cjak Podeiść Ę0- kochanka, męża Marii? Jak jej ojca oddalić!
Uu?jwysyła gońca z listem do Miecznika. Uprzejmymi słowy oznaj-L że dawną urazę zatarł niepamięcią. Żałuje prawie za grzechy; sy-nia. Nie śmierć, ale droga do śmierci, ale kręte do tego ścieżki, manowtj $Prasza do domuy Więcej jeszcze: „takiego szczęścia — pisze sieją postrach. Wikła się myśl ludzka w tym labiryncie! Natenczas|| Loda - synjnój nićwart; niechaj w wojennej potrzebie dobija się wieszcze przeczucie całą moc swoję odzyskuje na duSy naszej; To ca- chwały. Właśnie oto Tatarzy grasują w tych okolicach; niechaj
jenie się, uprzedzające skutek, jest na kształt mroku, jest jako ciemni Jiczy wobronie^wdzięków swej żony.“ J~ Ale ani pół słowa prawdy nie strona fantazji. Jakaśopona, czarny kir zalega wtedy przestrzeń* J w tych cukrowych wyrazaćłi. Blichtr tylko na omamienie zmierzoną między daleką chęcią, zawartą jeszcze w sercu, i jej dopełni ^jo/Owe hufce miały wstrzymać zapędy pogańskiej dziczy — mia-niem, między wyciągnieniem ręki i zadaniem ostatniego, śmiertelnej .oddalić Miecznika z cichego domku. Albowiem przeczuwał pan Woje-ciosu/Północna godzina Szekspira! Rodzicielka wielkich, traicznydi pda. że Miecznik tak ważnej sprawy nie poruczy niedoświadczone-wrażeń! Wtymjprokuj magiiyajcjj, zają. mglistą zasłoną fjjiiajji 1 młokosowi. Przewidywał, że starzec, Polak, uniósłszy się rycerskim pojął Malczewski rzecz swego poematuJ— Nie rozbieram krytyczniej^ ipalem,zostawi Marią w domu — samą, bez pomocy, bez nadziei! Z ta-śłę tylko, co czułem, co mi się zdawafo przy częstym odczytywaniu | j pismem wyprawiwszy kozaka, tuli syna, z którym dotąd zostawał powieści. j i rozdziale niechęci przez pamięć na dawniejszą zwadę, że woli jego
i Tajemnica osłania zamiary Wojewody. Jego saipćgo prawie nie jtchciałbyć posłuszny. Rozmawia z nim teraz łaskawie i pieści się z nim, dać na scenie. Poeta stawia mordercę w głębi. Raz tylko jeden ukazij łby dla powetowania niezwykłą rodzicielskiej czułości szczodrotą naj-go w komnacie starego zamku. Tam jego myśl ukryta samo! ilcśniejszego ciosu, jaki nań wymierzył w zamyśle nieludzkiego okru-nie się żarzy. — Była noc; nie spał, chodził w jej ciemnościach. Dl depcącym wszystkie prawa i wszystkie zrywającym związkj} szna, wysoka komnata! Łatwo zgadnąć, dlaczego. — Otwiti ntympowadzeniu rzeczy, w tym wywikłaniu z początków treści po-okno — patrzy na swoje hufce, rozwinięte znaki, co się do nakazM || najwyższe misterstwo albo — jak się zwykł wyrażać Ka-wyprawy zbierały. Rozwidniło się nad rankiem; słuchał budzącej trąbj
'iforaiu
1)3