jif. Piwińska — Więzień. Sztuku i życie praktyfrjm
cfato wcześnie, już Łukasiński z Cichowskim. Alfabet py, kany był tak rozpowszechniony, że — jak pisze Nabielalswj w Spielbergu pukano po całych nocach.80 „Łatwo także się domyśleć — dodaje Gordon “ — że mogąc rozmawiać pomocą stukania, trzymając się wyłożonej tu zasady, moż« na porozumiewać się i kaszlaniem, chrząkanietn/ świstam niem, a ha wet śpiewem, czyniąc w ostatnim pewne prze* stanka/’ Porozumiewanie się przez śpiewanie lip. pseudaj arii po francusku było też dość częste. Oczywiście wiercono —u Karmelitów, a nawet w Cytadeli' dziury w murach, posyłano grypsy etc. Alfabet pukany próbowW no zresztą wykorzystać w śledzeniu, lecz więźniowic-l^ie nabierali się na sąsiadów „podstawionych”. Podobno po pewnym czasie można rozpoznać „osobisty” styl pukania więźnia, z którym się nawiązało kontakt.
Innym sposobem kontaktu, rozpowszechnionymCytadeli, były gliniane miseczki, w których przynoszono część jedzenia. Ponieważ one tylko nie były opatrzone numererafł więc wędrowały z celi do celi i „przenosiły zazwyczaj na dzień-dobry, w dyskretnych na sobie kropeczkach, zakazaną kontrabandę: różnego rodzaju nowiny, zapytania i odpowiedzi — słowem, służyły za telegrafy depeszy wewnętrznych naszej więziennej republiki” — pisze Gordon-, w Mimo to zdarzało się, choć rzadko, że system zupełnej izolacji bywał zachowany bądź przez ostrożność samego więźnia — jak w wypadku Kamieńskiego — bądź przez superostrożność władzy. Wiadomo, że „tajny więzień" Łukasiński w Szlisselburgu był wtrącony w samotność absolutną oraz tak izolowany od świata i świat od niego, że po kilkudziesięciu latach ówczesny komendant sam nie wiedział, kim jest ten więzień i za co siedzi. Łukasiński stracił zaś rachubę czasu.
Tu trzeba dodać, że więzień, który się nie zorientował w porę, że musi zaznaczać dni, bardzo łatwo tracił rachubę
*- Por. B. Nabicia*, Pamiętnik urtęźnia etanu, zwłaszcza s. 17C 1 las,
* Por. 3. Gordon, Obrazki wytmu, s. 136—137.
* Tttttte, 128.
czasu oraz że najściślej izolowano więźniów od wiadomości politycznych. Kamieński nie mógł dostać nie tylko gazety, ale nawet książek wydanych po dacie jego zamknięcia. Dla więźnia czas miał stanąć. O tym, że trzeba zaznaczać dni, świadczyły ściany, na których każdy nowo przybyły widział różne napisy — w Cytadeli napisy wprawdzie zamalowywanST iGtsrffiedbale — oraz szeregi kresek. Owe napisy to także sposób kontaktu więźniów ze sobą. Ich odczytywanie — a zresztą i pisanie — było powszechnym i nie dającym się wytępić żadnymi zakazami obyczajem więźniów. Pamiętnikarze dają czasem całe antologie takich napisów, gdzie bywały: cytaty z Mickiewicza, sporo też i z Malczewskiego, cytaty heroiczne i stoickie ze starożytnych, własne utwory, pojedyncze zdania i westchnienia, ft
Więzienie wydaje się więc wyzwalać potrzebę pisania czy wręcz obsesję pisania. Wspaniale ją przedstawił Siłvio Pellico. Co pisano? Zwykle rozmyślania autobiograficzne, różne obrachunki z życiem, podsumowania biografii oraz twórczość, by tak rzec, okolicznościową. Sądzę, że komisja śledcza, dając papier i pełną swobodę pisania tzw. protokołu, odnosiła korzyści z tej obsesji skryptograficznej, bo więzień pisał czasem więcej, niż chciał. Może to tłumaczyć ■— po części — casus Mochnackiego.
Dla świata zewnętrznego nierównie ważniejsza była twórczość okolicznościowa, czyli piosenki tego typu, jakie śpiewają Jankowski, Zegota i Frejend w Dziadach. Na zewnątrz przedostaje się tego sporo, w więzieniach też powstają całe almanachy.
Tej twórczości omawiać nie będę, bo to osobna, szeroka dziedzina. Natomiast mogę powiedzieć, że piosenki i almanachy były głównym kanałem kontaktu więźniów ze społeczeństwem. One zrywały — i to bardzo drastycznie — narzuconą izolację, one czyniły więzienie ośrodkiem promieniowania uczuciowego i ideowego. Z tego zresztą dobrze zdawano sobie sprawę. By dać świadectwo późne, 11 Por. zwłaszcza 3. Gordon, Obrazki caryzmu, roadz. XVI: Cytadela warszawska. s, 115—119: Napisy na murach.