on jednak wyjątek, którym zajmiemy się odrębnie. Pozostałe tytuły są dosyć oczywiste i pozornie nie wyjaśniają, w jaki sposób Menocchio doszedł do sformułowania poglądów, określonych przez jednego ze współmieszkańców miasteczka mianem „urojeń” *.
I znów wydaje się, żc trop ten zaprowadził do ślepej uliczki. Poprzednio dziwaczna kosmogonia Menocchia zrodziła w nas (jak i w generalnym wikariuszu) wątpliwości, czy aby nie mamy przed sobą człowieka obłąkanego. Po odrzuceniu tej hipotezy analiza jego eklezjologii nasunęła podejrzenie, że Menocchio jest anabaptystą. Odrzuciwszy także i tę koncepcję, stanęliśmy (pod wpływem wzmianki, jakoby Menocchio uważał się za męczennika „luteranina”) przed problemem jego więzi z ruchem reformacyj-nym. Lecz próba zestawienia poglądów i wierzeń Menocchia z nurtem radykalizmu wiejskiego, do którego rozkwitu przyczyniła się reformacja, choć od niej niezależnego, nie znajduje potwierdzenia w zestawie lektur, odtworzonym w oparciu o dokumentację procesu. Do jakiego więc stopnia uważać można za reprezentatywną postać tak nietypową, jaką jest ten młynarz z XVI wieku, umiejący czytać i pisać? i reprezentatywną dla czego? z pewnością nie dla nurtu kultury chłopskiej, skoro sam Menocchio wskazał na cały szereg dzieł drukowanych, które stanowić miały źródło jego poglądów. By nie zagubić się w tym labiryncie, powrócić należy do punktu wyjścia.
Lub niemal do punktu wyjścia. Znamy już książki, jakie czytał Menocchio, lecz jak je czytał?*
Porównując kolejne fragmenty cytowanych przez Menocchia książek z wnioskami, jakie z nich wysnuł (lub wręcz ze sposobem, w jaki przedstawił je sędziom), niezmiennie napotykamy pewien rozdźwięk, pewne różnice, i to niekiedy głębokie. Każda próba traktowania tych ksią-
żek jako źródeł w technicznym sensie tego słowa upada wobec oryginalnego, wręcz agresywnego przyswajania ich sobie przez Menocchia. W świetle tym liczy się nie tyle sam tekst, ile sposób jego odczytania, filtr, jaki Menoe-chio nieświadomie umieścił pomiędzy sobą a tekstem, filtr uwypuklający niektóre fragmenty i pomijający inne, zaostrzający znaczenie jakiegoś słowa odizolowanego od kontekstu, a zarazem oddziałujący na pamięć Menocchia aż do deformacji litery tekstu. Filtr ten, to specyficzne podejście do tekstu, odsyła nas nieustannie do kultury odmiennej niż ta, którą wyraża słowo drukowane — do kultury przekazów ustnych.
Nie oznacza to jednak, że książka była dla Menocchia czymś okazjonalnym, czystym pretekstem. Sam oświadczył, jak zobaczymy, ze jedna przynajmniej książka głęboko go poruszyła i skłoniła, zaskakującymi sformułowaniami, do nowych przemyśleń. I właśnie zderzenie między tekstem drukowanym a kulturą przekazów ustnych, której był depozytariuszem, doprowadziło go do sformułowania — najpierw wobec samego siebie, potem swoich ziomków i wreszcie przed sędziami S poglądów, jakie „zrodziły się* w jego głowie”.
Dla zilustrowania, jakiego rodzaju czytelnikiem był Menocchio, podamy kilka przykładów o rosnącej złożoności. W czasie pierwszego przesłuchania powiedział on, że Chrystus był człowiekiem takim jak wszyscy inni, zrodzonym zc świętego Józefa i Marii Dziewicy; wyjaśnił, że Marię „zwano dziewicą,* gdyż przebywała w świątyni dziewic, a była to świątynia, w której trzymano dwanaście dziewic, i w miarę ich dorastania wydawano je za mąż, a przeczytałem to w książce zwanej Lucidario della Madonna Kiedy indziej książkę tę nazwał Różańcem (Rosario), a chodziło prawdopodobnie o Rosario della gloriosa
73