Jco
IOHNHAHOWIG
tęźniały, oznacza, że mój stan czyni ze mnie oHobę moralnie upośledzoną, Tylko małe dzieci, osoby z demencją starczą lub chorzy umysłowo oraz ci, którym całkowicie brakąje zdolności do działania, są wolni od obowiązków moralnych. Można więc odnaleźć gminom: i jakiś sens w byciu podmiotem moralnym, nawet jeśli wymusza to nn nas podejmowanie niezmiernie trudnych decyzji.
Po drugie, odnalezienie sensu w śmierci wymaga ufirmacji więzi międzyludzkich. Jeśli kończę życie, aby urutownć przyszłość moich bliskich, zaświadczam swoją śmiercią, że jestem z nimi związany. To właśnie dlatego, że kocham i troszczę się o tych ludzi (i wiem, że oni troszczą się o mnie), nie chcę być dla nich ciężarem. Natomiast życie, w którym mogę wybrać, cokolwiek tylko zechcę dla siebie, jest życiem pozbawionym więzi z innymi. Bioetyka, która traktowałaby mnie tak, jakbym nie miał żadnych poważnych moralnych zobowiązań, czyniłaby wszystko, by zmarginalizować, osłabić, a nawet zniszczyć moje więzi z innymi.
Ale życie bez więzi z innymi ludźmi nie ma znaczenia. Fantazja indywidualistyczna, choć niekiedy wyzwala, jest głęboko destrukcyjna. Gdy życie jest dobre, a siły życiowe wydają się niewyczerpulne, samo życie, żyde przeżywane dla siebie samego, może wydawać się całkiem wystarczające. Jeśli jednak nie życie, to z pewnością śmierć w samotności jest pozbawiona sensu. Jeśli ktoś istnieje tylko dla siebie, wszystko, o co musi się troszczyć, gdy jego życie zbliża się ku końcowi, to on sam i to życie. Wszystko, o co się troszczy, przepadnie wtedy wraz z jego śmiercią. A to - koniec wszystkiego, o co ktoś się troszczy - oznacza właśnie całkowitą utratę znaczenia. Możemy zatem odnaleźć sens w śmierci jedynie przez poczucie więzi z czymś, co przetrwa naszą śmierć.
Nie muszą to być więzi z innymi ludźmi. Niektórzy ludzie są głęboko przywiązani do ziemi (na przykład do gospodarstwa rodzinnego), natury lub rzeczywistości transcendentnej. Ale dla większości z nas więzi, które nas podtrzymują, to związki z innymi ludźmi. W kwiecie wieku jesteśmy powiązani z innymi na wiele sposobów - przez pracę, wykonywany zawód, sąsiedztwo, kraj, wspólną wiarę i obrządek, wspólną rozrywkę, przyjaźń. Nawet guru medytujący w samotności na szczycie swojej góry jest związany z długim łańcuchem tradycji, który tworzą ludzie zjednoczeni przez wspólne cele religijne.
Ale w miarę, jak starzejemy się, albo gdy zapadamy na przewlekłą chorobę, związki z innymi ludźmi zwykle ulegają ograniczeniu. Często pozostają nam jedynie kontakty z rodziną i bliskimi przyjaciółmi i to one są dla nas ważne. Co więcej, dla wielu z nas inne więzi nie są po prostu wystarczająco głębokie. Jak przypomniał Paul
Tnongiw, „kiody przyjdzie czaa śmierci, nikt nie powie: Za/uje, im nie spędzałem więcej czasu w biurze'”.
Jeśli mam racje, śmierć jest dla nas tak trudna częściowo dhśa-gn. ii? natrze poczucie więzi ze wspóln«»lą jest tak słabe. Śmierć zdaje »ię nam przekreślać wszystko* gdy nie potrafimy znaleźć dla mej miejsca w życiu tych, którzy będą żyć dalej. Śmierć osnotywowana pragnieniom uratowania przyszłości moich bliskich mogłaby być dla mnie lepszą śmiercią niż ta, którą otrzymałbym w rezultacie wyboru kontynuacji mojego życia tak długo, jak długo czerpię z niego jar kąś przyjemność. Przyjemność jest w porządku, aJe to sens jest tym. co ma znaczenie.
Nie wiem, jak to jest w przypadku innych osób, ale mnie te rozważania pomogły. Jestem teraz spokojniejszy. myśląc o konfrontacji ze śmiercią. Zakończenie życia, jeśli wymagałby tego ode mnie obowiązek, może mimo to być trudne. Według mnie jednak o ariele straszniejsze byłoby umieranie w samotności albo okradanie moich bliskich z przyszłości po to, aby zyskać troszkę więcej czasu dla siebie. Mam nadzieję, że gdy przyjdzie czas, w którym będę miał obowiązek umrzeć, zdam sobie z lego sprawę, dodam odwagi moim bliskim, aby także uświadomili go sobie - i mężnie go wypełnię.
Tłum. Ajuul Tomaszewska