654 J. ANDRZEJEWSKI, MIAZGA
cieszany, nie może się powstrzymać, aby nie wyrazić obawv iż zażycie tak ogromnej dawki silnego antybiotyku możespo wodować jeśli nie trwałe, to w każdym razie przewlekłe osia. bienie pamięci. Rzeczowych wyjaśnień lekarki słucha raczej nieuważnie, czując się już w tej chwili bardziej Prometeuszem przykutym do nagiej skały aniżeli sobą samym: „0 jasne boskie niebo! Wiatry szybkoskrzydłe! - Ożywcze rzeki! Fale mórz w odwiecznym ruchu! - Ziemio, najlepsza matko! Ciebie też przyzywam - Promienny kręgu słońca, który widzisz wszystko! - Spójrzcie, jakie męczarnie bóg cierpi od bogów"1’.
W drodze do Telewizji Eryk Wanert wyręcza przyjaciela i sam wstępuje do apteki, aby zakupić lekarstwa, jest takżena tyle taktowny, iż na razie zatrzymuje je przy sobie, dopiero po przybyciu do studia doradza dyskretnie Konradowi, aby kurację oxyterracynową rozpoczął natychmiast. Kategoryczny sprzeciw Kellera. Teraz? Wykluczone! Kto może zaręczyć, że nie jest na oxyterracynę uczulony? A jeśli jest, niepodobna przewidzieć, w jaki sposób organizm na zadany gwałt zareaguje. Mowy nie ma, żeby na podobne ryzyko narażał i siebie, i spektakl. Apeluje natomiast do czujności Eryka, prosząc go, aby uprzedził kamerzystów, iż na wypadek, gdyby zauważyli na jego twarzy ślad obrzęku - zdejmowali go od strony zdrowej, wystarczy, że mu dadzą odpowiedni znak, ułatwi im natychmiast pracę ustawiając odpowiednio głowę.
Okazuje się jednak, że żadne tego rodzaju zabiegi nie są konieczne. Próba generalna Prometeusza przebiega bezbłęd-
52 W przekładzie S. Srebrnego fragment ten brzmi: „O, jasne, boskie niebo! Szybkoskrzydłe wiatry! / Rzek zdroje! Śmiechy morskie) fal nieprzeliczone! / O, wszechmacierzy ziemio! I ciebie przyzywam, słońca kręgu promienny, który wszystko widzisz! / Patrzcie jakie kala sze - bóg - cierpię od bogów” (w. 88—92).
nie. Wielki sukces Konrada Kellera. Wszyscy zdają sobie spra-/wę, że tą kreacją osiągnął szczyty swego artyzmu. Ząb bolał go przez cały czas.
Ledwie próba się kończy (godzina jedenasta), Konrad Kel-lerproszony jest do telefonu, w bardzo ważnej sprawie dzwoni Moniką Panek. Zatem Konrad nagi i jeszcze z łańcuchami u rąk i nóg, tylko w szlafroku narzuconym na ramiona, przechodzi do kabiny reżyserskiej, aktorzy są jeszcze na planie, m.in. Halicki-Hermes oraz młodzi ludzie z Chóru, teraz rozproszeni, pokryci złoto-miedzianą patyną, z płonącymi czarami na głowach. Eryk Wanert (na krótko przed rozpoczęciem spektaklu otrzymał z Jabłonny wiadomość o śmierci stryja) zostawia Konrada samego. Młodzieńcy z Chóru zdejmują swoje czary i wygaszają płomienie. Dym wypełnia studio.
KONRAD Jak się masz, kochanie. Bardzo ładnie, że dzwonisz. Akurat skończyliśmy, zdaje się, że wszystko poszło nieźle, nawet chyba bardzo nieźle. Miałem pewne wątpliwości i obawy, ale na planie...
MONIKA Wybacz, Konrad, może później mi o tym opowiesz. Dzwonię, żeby ci zakomunikować, że zaszły pewne sprawy bardzo dla nas obojga nieprzyjemne. Krótko mówiąc: przed godziną dowiedziałam się, że nie będę grać w Macbe-cie,słyszysz? W twoim Macbeciel
KONRAD W moim?
MONIKA Doskonale rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć, nie bądź przesadnie skromny. W twoim Macbecie. Uknuto przeciw mnie nikczemny spisek...
KONRAD Kto?
MONIKA Oczywiście Otocki, chociaż nie jestem pewna, w jakim stopniu również i Eryk maczał palce w tej brudnej intrydze.