678 J. ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
go zastąpić. Nie pamiętam szczegółów. Cały ten wieczór zq. czyna się dla mnie i kończy na fatalnym omdleniu. Tlumaczo. no je prawdopodobnie różnie, prawdy z pewnością nie znal nikt. Przez wiele lat starannie tę prawdę ukrywałem, dopiero gdy się ostatecznie wyplątałem ze stanu magicznego zaczarowania - mogłem mówić o tym zdarzeniu bez uczuć palącego wstydu. Każde odejście, choć zdecydowane i subiektywnie sbm. ne, bywa zazwyczaj procesem długim i dręczącym. Myślę, że człowiek dopóty nie jest wyzwolony całkowicie, dopóki wstydzi się samego siebie. Wstyd oraz wyrzuty sumienia bywają ostatnim oddechem wiary i miłości. Dopiero pełne zrozumienie własnej klęski uwalnia od wstydu, a wyzwolenie staje się pełne i ostateczne, co wcale nie oznacza, że ów stan jest równoznaczny z samousprawiedliwieniem.
Nie jestem dobrym mówcą, więc jak zawsze, gdy mam publicznie zabrać głos, i tym razem przemówienie miałem napisane. Chyba niedługie: cztery, pięć stron. Z początku wszystko szło dobrze. Katastrofa zaczęła się w momencie, gdy nagle, podniósłszy wzrok sponad kartek leżących na mównicy, zatem-żyłem, że siedzący obok siebie w pierwszym rzędzie: Janina fi.® oraz Paweł H.66, ona sekretarz Podstawowej Organizacji, on kierownik Wydziału Kultury w KC, naraz pochylają się ku sobie i coś szepcą. Wielki Boże, ileż różnych uwag mogli sobie zakomunikować! Mnie się natomiast wydało, nie! to była pewność, absolutna pewność, iż w tekście, który odczytuję, musiały się znaleźć jakieś błędne sformułowania i tylko one,
65 Janina Broniewska (1904-1981) - autorka powieści dla dziec i młodzieży, publicystka, pedagog, wówczas sekretarz Podstawowe Organizacji Partyjnej przy ZLP.
66 Paweł Hoffman
CZĘŚĆ III. NON CONSUMMATUM
679
nie one mogą być komentowane przez czujnych pedały [wychowawców. Przysięgam, że nie myślałem wów-Lj, iż popełniony przeze mnie błąd ideologiczny może mi .godzić w sensie politycznym. Nie myślałem o własnej po-ycji publicznej i ewentualnych konsekwencjach. Odwołałem $i( * początku do słowa: świętokradztwo. Tak, to było w moim ówczesnym odczuciu właśnie to. Nie byłem w stanie uświadomić sobie, na czym mój błąd polega, lecz miałem pewność, ilbłądpopełniłem. To było straszne. Chyba nigdy w życiu nie | przeżyłem podobnie stężonej grozy. I to ona sprawiła, że krew :acięla mi odpływać z głowy, czułem, że blednę i zamieram, krople zimnego potu zaczęły mi pokrywać czoło, jeszcze słynąłem własny głos, lecz coraz cichszy i dalszy, coraz bardziej obcy, już do mnie nie należący, ponosiłem słuszną karę za znieważenie wzniosłego tabu.
7/ wiele lat później, gdy Paweł H. już dawno został usuniętyz wszelkich partyjnych stanowisk, opowiedziałem mu to zdarzenie, na pewno zrozumiał, co wówczas przeżyłem, ale nie miał mi powiedzieć, o czym wtedy z Janiną B. był rozmawiał, zapewnil mnie jednak, że żadnych zastrzeżeń wobec mego przemówienia nie mieli. Może powiedzieli sobie, że na sali jest duszno?
Uprościłbym tamte lata, a i własną historię, gdybym dał do ; zrozumienia, iż to wydarzenie z listopada 52 stało się w moim I życiu przełomem. Owszem, leżąc później na hotelowym łóżku, i jeszcze potem, gdy wyjechałem na kilka dni do pustego Nieborowa - zapytywałem samego siebie, co ze sobą dobrowolnie uczyniłem? Wierzyłem jednak dalej, jakkolwiek - to wiem na pewno-nie była to już wiara tak jednolita i czysta, jak przedtem. Coś w tej wierze pękło, zarysowała się szczelina. Czekało mnie jeszcze wiele przeżyć trudnych i pogmatwanych, do-