b
6 lutego, sobota, 10.00 wieczór
Znowu deszcz i wiatr. Taka jest ta tegoroczna, angielska zima. \ ogół wszystkie podobne są do siebie, ale w tym roku będzie chyba in czej. Wydaje mi się, że ze wszystkim tak będzie. Ten rok będzie inn niż się zapowiadał. Jedno jest tylko pewne - zbliży nas do końca woju
Ubawiłem się, czytając wiadomość, jak to sam sowiecki ambasadt Majski składał notę protestacyjną z powodu zeszpecenia biustu l.enin na Helford Square w Finsbury. Niestety, zabawa trwała krótko. Moski le pchają się wciąż na Rostów, Kursk i Charków.
Cały gabinet włoski podał się do dymisji. Też signum lemporis, zap< władający zbliżanie się finału.
W dzisiejszym „Dzienniku Polskim” ukazał się mój artykuł pt. Aku
za Kotarą.
Nie mogłem odmówić sobie przyjemności napisania o dziesięciolt ciu Hidera. Ciekaw jestem, czy moja analiza sytuacji, bądź co bądź ro biona na odległość, okaże się kiedyś słuszna. Co mi się rzadko zdarza jestem z artykułu zadowolony. Do naszej urzędówki piszę od czasu di czasu. Tylko o sprawach niemieckich.
Jak wyobrażał sobie Adolf Hitler 1 września 1939 r., gdy ms/a na Polskę - pytam w artykule - obchód dziesięciolecia swego paw* wania? Triumfalny miał to być obchód. U stóp tronu wodza zjedn«' czonej, wielkiej Germanii leżeć miały pobite i podbite naród) A w całych Niemczech, w dniu 30 stycznia 1943 r., rozbrzmieć1 miał jeden potężny hymn wdzięczności i zwycięstwa «narodu nów* dla genialnego proroka i realizatora odwiecznie zaborczy*1 ideałów narodu niemieckiego. Tymczasem rzeczywistość była zfr
u
n
£
r
n
d
r]
t
H
i
t
c
i
i
32