LXII „PRÓCHNO” — POWIEŚĆ MITÓW
Narcyza i dandysa (Turkuł). Natomiast Borowski i Herten-stein zbliżają się do postawy twórców związanych ze Świętym Źródłem i Wieżą z Kości Słoniowej. Aktor poślubiwszy Zosię (często fabularną realizacją motywu Źródła jest właśnie ożenek artysty), zaczyna tracić zdolności kreowania bohaterów na scenie. Chcąc stać się na powrót aktorem musi więc porzucić żonę (jest to, jak widać, repetycja akcji Przeznaczenia). Dramat muzyka polega również na niemożliwości połączenia uczucia (miłość do Hildy) ze swoją sztuką. Hertenstein zamyka się w dosłownej Wieży — narożnicy kamiennej w podałpejskim zamku. O możliwości zespolenia obu symboli (Źródła i Wieży) może jedynie marzyć, czego wyrazem jest przytaczana przezeń legenda o Niezamyślu i Bratumile. W średniowiecznej paraboli witeź tworzy pieśni świeckie i kościelne, gdyż zaznał i uczucia miłości występnej, i osamotnienia w celi klasztornej — połączył więc oba wspomniane symbole. Niepowodzenie muzyka tłumaczy się więc m.in. jego odrzuceniem miłości Hildy.
Jelsky nie wyobraża sobie, by mógł żyć obok kochającej go kobiety. Z ironią rozpatruje taką myśl jako „receptę żywcem wyjętą z epilogu angielskiej powieści”:
Stojący nad przepaścią artysta odżył, odrodził się w miłości. Muza jego w ciepłym objęciu ubóstwianej żony pozbyła się dziwactw młodości i poczęła się udzielać często, tanio i z całym wdziękiem popularności. Muza, nie żona! (II, 4)
Dziennikarz wybiera model życiowy dandysa, lekce sobie ważącego wszelkie społeczne normy. Do cech artystycznego dandysa należy m.in. niepoważny stosunek do własnego dzieła: książki i pomysły nosi Jelsky w główne, nie starając się nawet przelewać ich na papier. Inną cechą takiego dandysa jest lekkość i popularność form, jakimi posługuje się w swej „mówionej” twórczości — stąd duża w niej rola aforyzmu i paszkwilu. Postawa dandysa zbliża się do symboliki Narcyza oraz Wieży z Kości Słoniowej.
Muller — drugi Narcyz powieści — niezdolny jest także do prawdziwej miłości. To erotoman, kochający się jednoczę-
śnie w kilku kobietach (Zosia, Liii, „biała rączka” z kabaretu), a jego marzeniem jest „królewska kobieta”. Niezdolność do głębszego uczucia (symbolika Świętego Źródła) oraz bezdomność (antysymbol Wieży z Kości Słoniowej) skazują poetę na epigonizm. z którego zdaje sobie zresztą sprawę: „Dajcie mi wielkiego uczucia tchnienie szerokie, a zaśpiewam wam nowego życia hymn weselny!” (II, 2).
Obok przedstawionej poprzednio siatki symboli kondycji artysty (Ikar, Narcyz, Święte Źródło, Wieża z Kości Słoniowej, rozdarta dusza) ludziom sztuki przełomu XIX i XX wieku można przyporządkować również inną klasyfikację. Taką, z jaką wystąpiła Maria Podraza-Kwiatkowska w studium pt. Bóg, ofiara, clown czy psychopata?1 Opozycję kapłana i błazna, męczennika i artysty chorego odnajdziemy też na kartach Próchna. Kapłanem bywa tu i Borowski (Ja, czarny twój kapłan”, I, 8), i Jelsky („Stań się! — rzekł jak kapłan, gdy zasłona uniosła się powoli ku górze”, 1,8), i Hilda („Salve Regina!”, III, 2; „Ave, Regina!", III, 3). Królewski ptak — łabędź — jest tematem piosenki Mullera i Hertensteina, zawierającej aluzje do kapłańskiej i królewskiej roli sztuki. Spójrzmy na obraz męczennika w Próchnie — oto scena, gdy poeta przygląda się muzykowi.
Podniósł oczy: nad nim pochylała się twarz męczennika. Po śnieżnym, prześwietlonym obliczu Hertensteina ociekał strugami pot, niby spod cierniowej korony wąskie strugi krwi! (III, 4)
Hertenstein odrzucając godność („dostojność”) sztuki, podkreśla właśnie jej błazeński i kuglarski charakter:
Gdzie miara tych dzieł sztuki? W hałaśliwym młynie ludzkich gawęd? na targowisku próżności? na pstrym kiermaszu, gdzie lada poliszynel tłumy bawi, lada pierrot sentymentalny je wzrusza, gdzie narodowa chorągiewka już je dostatecznie podnosi? (III, 3)
Zob. M. Podraza-Kwiatkowska, Młodopolskie harmonie i dysonanse, Warszawa 1969, s. 246—276.