i
i
94
Nawrócenia
jednak ewangeliczny pozostawał i jasknPO dośmadczemami naac'i płową między śwu i mentalnością ludzi. i 0 potędze oporu st iPjirii mówią nam wceHmMania 1 stantynopola. Zainterc
1 mie i wyświęci Ja m
1 Jao Chryzostom h 1 dalej niż jego wspolc
z wielkimi honorami. Jak trwałe były efekty działania Teofila, nie jesteśmy I w stanie powiedzieć.
Dlaczego tak niewiele czyniono, aby propagować wiarę chrześcijańską za i rzymskimi granicami, dlaczego inicjatywa Konstancjusza pozostała odosobniona? Oczywiście trudno było spodziewać się misyjnych poczynań ze strony niewielkich gmin, bytujących w atmosferze jeśli nie zagrożenia, to przynaj-mniej niepewności, taki zaś był stan Kościoła przez dwa pierwsze wieki jego istnienia. Jednak już w III wieku, który obok prześladowań — prawda, że gwałtownych, ale za to krótkich — przyniósł długie dziesięciolecia pokoju, liczba wyznawców nowej wiary szybko rosła, a biskupi wielu Kościołów mieli do dyspozycji pokaźne środki materialne i ludzkie, wystarczające do działania na terenach pobliskiego barbaricum. W każdym razie mógł zdobyć się na takie inicjatywy tryumfujący Kościół IV stulecia. Chrześcijaństwo miało już wtedy wielki atut w działaniach ewangelizacyjnych: nową wiarę wyznawał cesarz i wielcy rzymskiego świata; w oczach barbarzyńców, ciągle będących pod urokiem rzymskiej cywilizacji, fakt ten przydawał atrakcyjności nowej religii.
Jednak misyjne poczynania hamowała bariera cywilizacyjna, skutecznie
separująca ludzi urodzonych w imperium od barbarzyńców. Przeciętny Rzy- 1 tościoczywistych dl v mianin z trudem tylko godził się widzieć w nich istoty ludzkie. Autorzy ta- 1 względzie nie tylko. cińscy piszący o barbarzyńcach porównują ich z dzikimi zwierzętami, przypi- 1 tizebynaturypolityczn.m su ją im najgorsze cechy charakteru, piszą o ich wściekłości (furor), dzikości 1 ghstanowić cennych n g i bezwzględności (ferocitas, saevitia), twardym sercu (duritia) i nieugiętości 1 pizegrat w kontlikc. j (rigor). Widziano w nich jedynie kandydatów na niewolników. 1 już w odwrocie. -
Miarę poczucia obcości, wstrętu, lęku i nienawiści ludzi cywilizowanego 1 toacji i pragnęli ^ świata wobec barbarzyńców daje historyjka opowiedziana przez jeden z tek- I ci Goci, którz\ m stów hagiograficznych pochodzących z Egiptu. Pewien pobożny mnich egip- I wiarę, ski żyjący w VI w. został porwany przez koczujących na Saharze Beduinów. I PoglądyJanję--Zadręczany przez swego pana, w desperacji zabił prześladowcę, po czym I ,
udało mu się uciec i wrócić do Egiptu. Mnich poważnie traktował nakazy I iąalaćy. v Biblii i miał świadomość popełnienia ciężkiego grzechu. Wysocy dostojnicy I Ifc kościelni i świeccy, których molestował o przykładne ukaranie, nie chcieli 1 '1
jednak uznać go za mordercę. Jeden z jego rozmówców miał nawet powie- I tok' .^'^1 dzieć: „Idź, ojcze, w pokoju i módl się za mnie. Obyś zabił nie jednego, ale 1 7*®* o
z siedmiu barbarzyńców.” Prawdopodobnie ta opowieść jest fikcyjna, ale jej 1 ^ ala -k:.-,, prawdziwość nie jest dla nas ważna, gdyż interesuje nas nie ów indywidualny I w mnich, lecz postawy społeczne, fikcja je dokumentuje w takim samym stop-niu jak wierna relacja o konkretnym wydarzeniu.
Bariery cywilizacyjne są zawsze niezmiernie trudne do usunięcia, wiedzą I $ię0u1^ ■, o tym dobrze ludzie XX w., obserwujący procesy przemian w Trzecim Świe- ?
cie. Chrześcijaństwo u progu swego istnienia w sposób bardzo konsekwentny uznało różnice cywilizacyjne za nieważne — apostoł Paweł pisał: „...mówi 1 Kojota/1