50
w dziadującego gryzipiórka! Natenczas ci tylko będą opuszczać chłopskie szeregi, którzy to uczynią z powołania, z wewnętrznego głosu, z wolnego wyboru innego zawodu; a takim zawsze niech wszędzie wrota otwierają się na oścież, bo tego wymaga moralność publiczna, żeby każdy mógł należycie użyć swych zdolności. Pozostaliby zaś w domu ci wszyscy, którzy go dziś opuszczają li tylko z najgłupszego w świecie arysto-kratyzmu, ci synkowie, którzy każą ojcu sprzedać ostatnią krowę na swe sludya, a potem wstydzą się ojca w sukmanie, a pochodzenie swe uważają za gorsze od grzechu pierworodnego i zmazująje... wstyd powiedzieć jakiemi upodleniami. Macie Panowie zupełną racyę, że chcielibyście się wyzbyć ze szkół takich indywiduów; do śmietnika z nimi. a nie do świecznika, bo z nich tylko służalce potem wobec wyższych, zawalidrogi wobec równych, a przewrotni tyrani wobec niższych. Cel jest zupełnie słuszny — ale środek niewłaściwy, bo tych nie dotyka, ale częściej tamtych, których przypływ do szkół jest niezmiernie pożądany. Nasz chłop bowiem, gdy ubogi, nie da synowi na szkołę dlatego, że chłopak zdolny i rwie się do nauki; ale da najuboższy, gdy jego i dziecko porwie owa smutna mania. Jak u inteligencyi, tak też u ludu: zawsze łatwiej znajdzie się pieniądz dla nasycenia namiętności, niż dla idei
Nie o to więc chodzi, żeby chłop musiał zostać chłopem, lecz żeby nim nie zostawał litylko z musu; żeby mógł (lecz dobrowolnie) pozostać nim bez wstydu wobec samego siebie i reszty kolegów w narodzie, tj. innych warstw społecznych.
Metody assymilacyjnej użyli na wielką skalę austryaccy mężowie stanu z r. 1848 i następnie 1867; obdarzyli tern
') Nasuwa mi się ciekawy tego przykład: Na zakładanie gazet z pod ziemi wychodzą pieniądze; niech kto spróbuje zebrać w Galicyi pieniądze na porządne pismo literackie? — Był w Krakowie dziennikarz oszust, którego obsypywano pieniądzmi; gdy zaś chciano założyć pismo dla młodzieży szkolnej, pod egidą Towarzystwa Nauczycieli szkól wyższych, w całym kraju wzięły udział w subskrypcyi — trzy osoby.
i nasz także lud. Chodziło o to, żeby zrobić z wieśniaka »wol-nego obywatela konstytucyjnego państwa*, takimi bowiem byli ci, którzy posiedli władzę i znaczenie. I jakiż skutek ? Oto po trzydziestu latach dwie tylko są powagi w galicyjskiej wiosce, dwie faktyczne władze: sprawy zewnętrzne ma żandarm, a wewnętrzne »pan harendarz*. Śmiejemy się z konstylucyi w Serbii i Bułgaryi; a zapominamy, że w r. 1867 żaden wieśniak galicyjski nie wiedział, co to jest weksel, hipoteka, władza ustawodawcza a wykonawcza, system parlamentarny, obrona prawna, i do dziś dnia nie każdy wie! Chłop galicyjski ani śnił w r. 1867 o jakichś wyborach do parlamentu; narzucone sobie prawo wykonywał niemal przez całych lat trzydzieści jak najhaniebniej, albo według uległości, albo według złości, lecz nigdy według ducha obywatelskiego. Ni stąd ni z owąd, całkiem się o to nie prosząc, stal się chłop galicyjski wyborcą, dostał prawo stowarzyszania i petycyonowania, zwoływania zgromadzeń; stał się kandydatem na posła, członka Rady powiatowej, gminnej, na wójta i członka dozoru szkolnego; oddano w jego ręce sprawy skarbowe, zdrowotne i tekę oświaty w gminie i powiecie; na jego głowę zdano policyę uliczną i polną, nie pytając, czy on ma tę głowę, którą tak hojnie — obciążono za jednym zamachem. Wszystkie prawa i wszystkie obowiązki liberalnej inteligencyi spadły na Maćka, Walka i Hryćkę, żeby go zrobić podobnym do tych, którzy byli piaslunami idei konstytucyjnego państwa. A tymczasem Wałkowi konstytuc-ya służyła zupełnie do czego innego; podpisywał weksle, robił długi na umór, sprzedawał swój głos podczas różnych wyborów, księdza nie słuchał w rzeczach obyczajów, używał adwokata i notaryusza, ale nie wzywał lekarza. I tak pod każdym względem życie konstytucyjne było morzem, w które wrzucono ni stąd ni z owąd lud wiejski nie umiejący pływać. Toteż na poczekaniu wykształciła się nowa gałąź przemysłu krajowego, zawodowych pływaków, którzy chłopu gotowi byli podać pomocną rękę na topielisku i prowadzić go na — mielizny; od tego czasu zwiększyło się dziwnie zamiłowanie żydów do życia wiejskiego. Toteż wspomnienie
4*