90
godni »soroczkę«, a my naiwnie zaliczamy lo do przemysłu domowego.
Przemysłem może być tylko to, co daje zysk odpowiedni do straty czasu. Ruska >soroczka« powinnaby kosztować przynajmniej 30 złr., jeżeli ma być objawem przemysłowym. Tyle jednak stanowczo nie warta, nawet dla największego amatora. Podobnych przykładów możnaby więcej dostarczyć. Podobno i sławne kilimy pod kupieckim względem niebardzo wyglądają przemysłowo, jeżeli to prawda, że głównem źródłem zakupna ich bywają w pewnych okolicach — licytacye za podatki.
Nie każda tedy robota pozarolnicza jest przemysłem domowym. Niemniej przeto rzeczywistego przemysłu domowego jest u nas bardzo wiele; — ale jakiż on bezmyślny!
Przytoczę dwa przykłady z Myślenickiego powiatu. W Stróży pewien wieśniak wyrabia łyżki drewniane; dobra i zręczna robota, a zajęcie to stanowi w jego budżecie połowę dochodów. Zamówiono u niego łyżkę do wybierania mąki; kształt mógł pozostać taki sam, jak zwykłych jego łyżek jarmarcznych, chodziło tylko o to, żeby była większa i bardziej wklęsła. Gdy nareszcie po długich tłumaczeniach zrozumiał, o co chodzi, oświadczył, że tego zrobić nie potrafi, bo on takiej łyżki jeszcze nie robił. Zaczynają się nowe eksplikacye, nareszcie pokazuje mu się starą podobną łyżkę na model — ale wszystko napróżno, on tego zrobić nie potrafi, bo on tylko dwa gatunki łyżek robić umie i nie zdoła odstąpić w niczem ani na włos od modelów odziedziczonych po swoim praszczurze.
We wsi Górnej Wsi wyrabia szewc buciki letnie (meszty) tak zgrabne i wygodne, że nie powstydziłby się ich żaden krakowski majster; zbiera ochota kupić, ale z przyniesionych żaden nie nadaje się do nogi. Prosta rada; każe się brać miarę i zrobić na zamówienie. Ale szewc opiera się takiej robocie, pomimoto, że mu się oświadcza, że za tę fatygę może sobie doliczyć stosowne wynagrodzenie. Ależ bo on nie umie brać miary i niema pojęcia, jak się robi na miarę! W miasteczku na jarmarku około trzydziestu szewców wywiesiło swe buty; wszyscy robią na trzy miary: duże, średnie i małe; o centy-
metr od tych trzech miar zboczyć nie potrafią. Ich szewski przemysł będzie istnieć dopóty, dopóki wieśniak nie zapragnie obówia bardziej zastosowanego do nogi.
Podobnież zduństwo wiejskie jest obrazem szczególniejszego zastoju. Takie garczki troglodyci chyba także wypalać umieli! Brzydkie, a do tego niepraktyczne; a zdun widzi co dnia inne formy garnuszków i nie pomyśli, żeby też swoją formę choć trochę zmienić. I tak na każdym kroku, a są to okoliczności zasadniczej doniosłości. Pięknie się to czyta: W okolicy X. jest ten lub ów przemysł domowy; ale przyjrzawszy mu się na miejscu, widzimy potem, że to przemysł skazany absolutnie na zagładę wobec rozwijających się potrzeb materyalnych ludu. Nie, chłop oświecony nie potrafi żadną miarą jadać z takiego obrzydliwego garczka! Toteż już dziś pełno po chatach ceramiki wcale nie krajowej; z garnuszków zebranych w obrębie pięciu mil koło Krakowa podejmuję się ułożyć małą wystawkę ceramiki morawskiej.
Tak tedy oświata ludowa wypiera przemysł ludowy, umniejszając mu odbiorców; oświata zaś ze szkoły płynąca nie udziela się przemysłowi i tak ten przemysł staje się zacofanym, przeżytym i w swej własnej wsi traci grunt pod nogami. 0 ile wiem, nie spostrzeżono się na tern dotychczas, bo traktowano całą tę sprawę tylko metodą assymilacyjną.
Od pewnego czasu wszczęło akeyę celem podniesienia przemysłu ludowego; akcya ta jest systematyczna, raźna a ciągła zarazem; w budżecie krajowym pozycya ta przedstawia się pokaźnie i wzbudza głęboki szacunek dla sejmujących. Szkoły zawodowe zorganizowane są bardzo dobrze. Czy jednakże ocalą one siły drzemiące w >przemyśle domowym?*
Pragnąłbym, żeby z proponowanej przezenmie monografii politycznej wsi podjął się kto jak najprędzej opracowania jednej części, a mianowicie dotyczącej t. zw. szkół zawodowych przemysłowych krajowych. Należy zastanowić się nad stosunkiem frekwencyi tych szkół do ilości młodzieży uprawiającej w okolicy ten sam przemysł domowy; tudzież nad liczebnym stosunkiem uczniów miejscowych (n. p. w pięciomilowym pro-