Arkadiusz Sokol
Nietzscheańskie wątki w moralności Jezusa*
Podczas mojego studiowania literatury poświęconej sylwetce Jezusa z Nazaretu, człowieka
uważanego przez większość ludzi za co najmniej autorytet, jeśli nie za wcielonego Boga, natknąłem
się na kilka faktów przemawiających na niekorzyść takiego postrzegania Jego osoby. W niniejszej
pracy przedstawię te aspekty moralności Jezusa, które według mnie nie tylko budzą
wątpliwości, ale i godzą w zasady etyczne, mające swoje korzenie w naukach tego właśnie
człowieka, którego autentyczne istnienie do dziś budzi wiele kontrowersji i pozostawia sporo
niedomówień. Postaram się również dowieść, jak istotną rolę odegrała postać Jezusa w pracy
Fryderyka Nietzschego nad koncepcją bermenscha.
Wypada mi również przyznać, że prezentowane tutaj zestawienie jest niestety tylko zarysem
podejmowanego przeze mnie problemu, dlatego też proszę Czytelnika o wyrozumiałość.
Zastrzeżenia może także budzić tytuł mojej pracy. Być może sensowniej byłoby tę pracę
zatytułować Wpływ Jezusa na moralność Zaratustry, jednakże pozwoliłem sobie na taką właśnie
konwersję ze względu na synkretyczny charakter tego opracowania oraz sugestywność takiego, a
nie innego tytułu. Co więcej, Jezus jest postacią ponadczasową, a zasadniczym celem moich
dociekań na tle stłumionej religijności Nietzschego będą mankamenty Jego moralności.
Jestem zdania, że główne przesłanki do powstania idei Nadczłowieka niemiecki filozof zaczerpnął z
konduity pierworodnego syna Józefa. Fakt, że uważał go za dekadenta, wynika tylko i wyłącznie z
jego uprzedzeń i nienawiści do zastałego oblicza religii. Podświadomie jednak Nietzsche był
zwolennikiem pierwotnego chrześcijaństwa, tego słusznego, nieskarlałego chrześcijaństwa. W
lipcu 1881 roku w jednym z listów pisze: Przecież to jest najlepszy przykład idealnego życia, jaki
naprawdę poznałem; szedłem za nim od kolebki i sądzę, że w głębi serca nigdy nie byłem
nikczemny w stosunku do niego /1/ . Wobec tego moralność Jezusa, a raczej jego obnażony
immoralizm z jego nietzscheańskimi elementami, będzie obiektem mojej refleksji.
Nietzsche: Serce Jezusa kontra Umysł Judasza
yródłem filozofii Nietzschego są według mnie nauki Jezusa, które odcisnęły spore piętno na jego
sposobie myślenia. Nauki te początkowo zakotwiczyły się w jego świadomości za sprawą
wychowania w protestanckiej rodzinie, pózniej zaprawiła je wiedza nabyta podczas studiowania
filologii klasycznej. Jednakże z czasem Nietzsche zaczyna tłumić w sobie swoje chrześcijańskie
pochodzenie. Odbija się to na jego filozofii pod postacią różnorakich sprzeczności, tak jak w
przypadku Jezusa, którego niejasne pochodzenie ignorowanie go przez część współczesnych mu
śmiertelników mogło być przyczyną pojawiania się dość częstych antynomii w Jego nauce. Słowo
Boże jawi się u Nietzschego mniej więcej tak, jak rzeczywistość jawi się we śnie; bywa mętne, ale i
czasem niezwykle odczuwalne w tej kuzni myśli , jaką jest dzieło niemieckiego filozofa.
Czasy, jakie zastaje autor Antychrysta, są okresem bytowania ułomnego chrześcijaństwa. Nietzsche
uświadamia sobie, że chrześcijanie nie są doskonałymi chrześcijanami, zatem są to czasy
opanowane przez pewien rodzaj zła. Toteż domaga się, by [& ]wszystko, co chrześcijańskie,
przezwyciężyć za pomocą czegoś ponadchrześcijańskiego, a nie tylko odepchnąć od siebie /2/ .
Czy wobec tego filozof podświadomie nie idzie w ślady Jezusa? To więcej niż prawdopodobne.
Wydaje się, że Nietzsche, ustami Zaratustry, nie tylko powtarza myśli Wotana z dramatu Wagnera
Walkirie, ale też czając się za swoim porte-parole rezonuje gdzieniegdzie w całkiem podobnym
stylu, co Jezus (egzemplifikacja w następnej części eseju). Rzecz w tym, że cała działalność Jezusa
wskazuje, iż zewsząd czuł się On otoczony przez zło /3/. Nie odpowiada mu również stan religii,
który obowiązuje na przełomie er, więc zamierza ulepszyć tę wiarę /4/. Ciekawostką jest, że gdy
Nietzsche dokonuje przewartościowania wszelkich wartości , robi niemalże to samo, co robił
Jezus. Obydwaj zastąpili powszechne wartości swoimi prawdami, stworzyli nową etykę i
zainicjowali nowy model moralności.
Nietzsche podświadomie, jakby onirycznie wzoruje się na objawionym słowie, jest on jego
odurzonym kontynuatorem . Innymi słowy (ujmując to metaforycznie), Nietsche dysponuje takimi
dwuznacznymi inklinacjami, bo nosi w sobie serce Jezusa, które koliduje z umysłem Judasza.
Jezus prototypem bermenscha
Nietzsche pisze, że gdy Zaratustra dożył trzydziestu lat, opuścił swój kraj i udał się w góry. Pózniej
po dziesięciu latach zszedł pouczać ludzi. Mniej więcej w tym samym wieku Jezus udaje się na
pustynię, aby przez medytacje przygotować się duchowo, a po powrocie rozpoczyna nauczać.
bermensch według filozofii Nietzschego to człowiek o moralności panów, który wzniósł się
ponad dobro i zło, pełen dostojeństwa, stanowczy i bezwzględny w dążeniu do wyznaczonego celu.
Nadczłowiek wyzwala się spod władzy wszelkich konwenansów, od rutyny i utartych sposobów
postępowania, dążąc do stanu pełnej spontaniczności. Ktoś taki jest jednostką autorytatywną, za
którą podążają tłumy naśladowców, prostych ludzi szukających poczucia bezpieczeństwa. Skoro
tak, to czy definicja ta w jakimś stopniu nie odnosi się do Jezusa? Owszem, Jezus wywarł wielkie
wrażenie na ludziach swojej epoki, zarówno na wrogach, jak i na tych, którzy posłusznie szli za nim
/5/. Co więcej autorytet, z jakim przemawiał i działał, cudowne wydarzenia, które przy nim miały
miejsce, interpretowane były jako dowód wielkiej mocy /6/ lub boskości mistrza /7/.
Jezus powiada również: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was
prześladują /8/ . Po czym przemawia do tłumu, iż należy nienawidzić swoich bliskich: Jeśli kto
przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego, i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a
nawet i życia swego, nie może być uczniem moim /9/ . Podążając tym tropem, spostrzec można
niewiarygodne podobieństwo pomiędzy Nazarejczykiem a Nadczłowiekiem. Otóż dziewiętnaście
wieków pózniej identyczne słowa padają z ust nietzscheańskiego Zaratustry: Kto zaprzysiągł
wierność mądrości, musi nie tylko umieć miłować swoich wrogów, ale musi też umieć nienawidzić
swych przyjaciół /10/ . Co więcej Jezus w kazaniu na górze podważa panujące wartości i prawo
mojżeszowe /11/. Z kolei Zaratustra mówi: Ktokolwiek pragnie być twórcą dobra i zła, musi być
najpierw niszczycielem, który unicestwia wartości /12/ .
Dla niemieckiego filozofa Człowiek jest liną rozpiętą między zwierzęciem i nadczłowiekiem liną
ponad przepaścią /13/. Dlatego Nadczłowiekiem nie można być, można się nim jedynie stawać.
bermensch jest wojownikiem, żyje w ciągłej walce zarówno z innymi ludzmi nieufnymi wobec
samotników, bo im wyżej wznosi się człowiek podążający ku wyżynom Nadczłowieka, w tym
większej pogrąża się samotności i ich próbami narzucenia mu własnej woli, ale także z samym
sobą, z własnymi słabościami. Jego życie jest nieustannym samopokonywaniem się, ciągłym
przekraczaniem samego siebie. Jezus nieraz zakłada swoją wyższość, nadczłowieczeństwo, wręcz
absolutną boskość. Wielokrotnie mawia, że tylko On zna prawdę, i że jest Mesjaszem /14/. I gdyby
nawet wynikało z tego, że syn cieśli nie musi stawać się Nadczłowiekiem, to jednak zdarza się mu
zmagać z ludzmi usiłującymi narzucić mu własną wolę (Poncjusz Piłat, Herod) oraz ze swoimi
słabościami, choćby w ogrodzie oliwnym.
Dionizos na krzyżu
Moralność panów jest konstruktywna i wyrasta z przekonania, że dobrze jest, aby człowiek osiągnął
zadowolenie z samego siebie. Ludzie dostojni są bezpośredni, szczerzy wobec siebie samych i
innych, a szczęście odnajdują w działaniu i aktywności. Charakteryzuje ich pewna nieroztropność,
tudzież paroksyzm gniewu czy miłości, swego rodzaju skłonność do ryzyka, w obliczu
niebezpieczeństwa lub przed wrogiem. To ludzie szlachetni, którzy potrafią wybaczać i nie
wypominać dwa razy tego samego błędu. Czy wobec tego moralność panów nie jest moralnością
Jezusa? Jakżeby inaczej, wystarczy otworzyć Nowy Testament a przykłady mnożą się jeden po
drugim, gdyż Jezus jest właśnie taką osobą.
Postawię teraz następujące pytanie: czy owe rzekome cuda nie były tego rodzaju gestami, o których
pisał Nietzsche? Tak, cuda jako wyrachowane gesty Pana wobec maluczkich. Przestaje być to
arbitralną tezą, jeśli przywołam następujące argumenty świadczące o nieetyczności rzecz jasna z
dzisiejszego punktu widzenia rabbiego. Mam tutaj na myśli Jezusa jako szowinistę
odmawiającego uzdrowienia córki niewiasty Kananejskiej z tego powodu, iż nie są one Izraelitkami
/15/. Oprócz tego Pan porównuje obce kobiety do psów podjadających to, co należy się
prawowitym dzieciom narodu wybranego. Dopiero po namowie uczniów i dla świętego spokoju
mówi do kobiety: Niechaj ci się stanie, jak chcesz . Podobnie jest z uzdrowieniem epileptyka.
Jezus staje się wtedy dość chłodny i podnosi głos: O rodzie bez wiary i przewrotny! Jak długo
będę z wami? Dokąd będę was znosił? Przywiedzcie mi go tutaj /16/ .
W istocie Jezus jest kimś więcej. Sądzę, że postawa dionizyjska Jezusa jest tylko środkiem do
osiągnięcia stanu apolińskiego. Przeto targają nim dwie sprzeczne siły, dwie odmienne moralności.
Jezus czuł w sobie rasę panów, ale poddał się moralności niewolników, uczynił ze sobą dokładnie
to, co Nietzsche nazywał zwyrodnieniem i dekadencją. Doprowadził do tego, że stał się symbolem
ofiary z życia dla innych dóbr . O tym nie wiedział lub nie chciał wiedzieć niemiecki filozof.
Verwindung
Nietzsche mówi o doświadczeniu konieczności popełniania błędów, czyli o afirmatywnym
rozpoznaniu błędu jako swego rodzaju wartości. Czyli tak zwane verwindung. Cała nietzscheańska
genealogia poznania odwołuje się do kategorii błędu jako zasady poznania. Nietzsche mówi, że cała
nasza świadomość ogranicza się do pomyłek, ale dzięki nim możemy poszerzać naszą wiedzę.
Ta koncepcja w pewnym sensie ma korzenie w postawie Jezusa. Zgubny dla silnej moralności
Jezusa motyw litości jest skutkiem takiego właśnie podejścia. Zatem jeżeli Jezus naprawdę się
litował, to musiał w głównej mierze kierować się taką właśnie zasadą. Znał przewrotność
ludzkiej natury i jej skłonność do grzechu, czyli do błądzenia. Musiał też uznawać grzech za coś
konstruktywnego dla człowieka, skoro namawiał do przebaczania i akceptacji zła, nie zaś do
karania /17/. Potwierdza to sytuacja, w której Jezus staje w obronie kobiety przyłapanej na
cudzołóstwie /18/. Innymi słowy verwindung było takowym kierunkowskazem drogi do nieba.
Verwindung jest u Nietzschego po prostu nieświadomym zamaskowaniem przykazania miłości
blizniego.
Wolność, czyli nie pokój, a miecz
Intrygujące jest podobieństwo pomiędzy swobodą działania Jezusa, a tym jak Nietzsche rozumiał
wolność. Otóż dla tego drugiego wolność jest nie tylko tym, czego się pragnie, ale i tym, co się
wywalcza. Walka jest wychowawczynią wolności. Wobec tego czymże był żywot Jezusa, czymże
wedle proroctw miało być przeznaczenie Mesjasza, jak nie walką par excellence? Niewątpliwe dla
Jezusa walką było wypełnianie woli Bożej, zaś forma jej objawienia w tym kontekście odgrywa
tutaj drugorzędną rolę. Wiadomo, że Jezus pochodził z religijnej rodziny związanej z sektą
esseńczyków, a jako młodzieniec chodził konwersować z mędrcami do świątyni Jerozolimskiej,
więc znał wszelkie legendy i przepowiednie /19/. Rozsądnie byłoby zatem przypuszczać, że był
człowiekiem inteligentnym. Wobec tego, kiedy uznał, że nadszedł czas na walkę w imię
wyemitowanego przez proroków słowa, innymi słowy w imię Boga, walkę wpisaną w Jego
naturę; zostawia rodzinę, pracę i rozpoczyna swoją misję. Jest to dokładnie to, o czym pisze
Nietzsche, więc Jezus czuł potrzebę wyrobienia w sobie siły poprzez walkę. Świadectwem są jego
słowa: Nie mniemajcie, że przyszedłem, by przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem, by
przynieść pokój, ale miecz /20/ .
Możliwe, że rabbi mówi to, gdyż duch czasów, z jakim się zetknął, maksymalnie napiętnowany był
przez żydowski mistycyzm, a prosty lud wyczekiwał mściciela zadanych na ziemiach Izraela
krzywd. Niemniej jednak faktem jest, że takie słowa padły z ust Syna Boga miłości. Nawet, jeżeli
Jezus dopuścił się makiawelicznego kłamstwa lub użył populistycznego sloganu, nie
usprawiedliwia to Jego intencji, tej dionizyjskiej postawy, która raczej nie warunkuje rozwiniętej
na podstawie jego nauk, chociaż gdzieniegdzie przeobrażonej przez Kościół katolicki ogólnie
rozumianej dziś etyki chrześcijańskiej. Skoro tak, to jak to się dzieje, że Jezus jest niepodważalnym
wzorcem postępowania, kimś, kto realizuje wszelkie rodzaje miłości w sposób absolutnie pełny i
doskonały? Dlatego jestem zdania, że dla ludzi uważających się za chrześcijan Jezus może być
autorytetem tylko i wyłącznie wtedy, jeśli zaczną oni abstrahować od tego rodzaju dziwacznych
wypowiedzi. Może uchodzić za autorytet, jeśli ktoś zignoruje następującą definicję wolności
Nietzschego: Wolność: to znaczy, że instynkty tryumfalne, wojownicze, męskie zawładnęły
innymi, na przykład instynktem <>. Człowiek wyzwolony, tym bardziej duch wyzwolony, gardzi
nikczemną błogością, o której marzą przekupnie, chrześcijanie, krowy, kobiety (& ) Człowiek
wolny jest wojownikiem /21/. Czyż według Ewangelii Jezus nie gardził szczęściem ziemskim? Ba,
wręcz nakazywał innym czynić podobnie. Jezus żąda od swoich prozelitów zaparcia się
dotychczasowego życia, żąda by opuszczali swoje rodziny. Według niego nie należy zaspakajać
swoich pragnień w sensie doczesnym. Również swojej rodziny rabbi nie potraktował najlepiej.
Najpierw porzuca owdowiałą matkę, a pózniej odpędza ją i swoich braci od siebie /22/. Dla niego
rodziną są tylko i wyłącznie ci ludzie, którzy postępują identycznie jak On /23/. Jezus był nawet w
stanie poświęcić siebie i innych dla takiej właśnie wolności, nietzscheańskiej wolności. Tezę tą
popierają jego słowa: [& ]przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i
synową z jej teściową /24/ . Dalej zaś można przeczytać jak przemawia przez niego pycha: Kto
miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę
bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien /25/ . Także u Zaratustry szczęście to nędzne, brudne,
żałosne zadowolenie wywołuje pewien niesmak. Zaratustra mówi: Kocham tych wszystkich,
którzy nie wiedzą, jak żyć, i idą na dno. Tylko oni wypłyną ostatecznie na powierzchnię /26/ . W
podobny sposób Jezus błogosławi smutnych i ubogich w duchu /27/. W pierwszej kolejności
wychodzi On naprzeciw nieszczęśnikom, grzesznikom i celnikom. Mawia, że ostatni będą
pierwszymi /28/.
Zakończenie
Wszystko, co zostało tutaj powiedziane, może być całkiem niesubtelnie przeciwstawione
powszechnej, głęboko przyjętej moralności Jezusa. Można z pełną swobodą zarzucić mu tą właśnie
przemilczaną niemoralność z jej nietzscheańskim brzmieniem. Oczywiście można przyjąć a nawet
powinno się że jest to niemoralność powierzchowna. Pełne nienawiści sentencje Jezusa, które
zacytowałem nie muszą być brane dosłownie. Można rozumieć je w ten sposób, że nie chodzi w
nich o nienawiść, która neguje miłość blizniego, tylko o rezygnację z tego, co dotychczas dla
człowieka stanowiło dobro, czyli rodzina, dom, praca, przyjaciele /29/. Sęk w tym, że Jezus jako
człowiek nie ma prawa z punktu widzenia etyki tego od nas wymagać, co innego jeśli uznamy
go za Zbawiciela. Nietrudno też będzie znalezć w Nowym Testamencie dla każdego z
przytoczonych przeze mnie cytatów jego zupełne przeciwieństwo. Jednak pozostaje pytanie,
dlaczego te kwestie, w których Jezus nawołuje do miłości należy brać dosłownie? Wydaje się, że
wszystko zależy od interpretacji. Dlatego stwierdzenie i wiara, że Jezus jest Synem Boga miłości w
żaden sposób nie usprawiedliwiają lekceważenia tegoż paradoksu moralności Jezusa w
chrześcijańskiej etyce. Jeżeli chodzi o Nietzschego, to z jego filozofią jest podobnie. Daje ona dużą
swobodę interpretacji, zarówno wirtuozom filozofii życia, jak i tym maluczkim (mowa chociażby o
nazistach), którzy biorą jego słowa dosłownie.
Konkludując, forma nietzscheańskiego Nadczłowieka jest dość zbieżna z sylwetką Nazarejczyka i
zostało to przeze mnie dowiedzione. Z tą różnicą, że Nietzsche przemawia w imieniu Dionizosa, a
Jezus w imieniu Jahwe. Nietzsche głosi filozofię życia tu i teraz , natomiast Jezus namawia do
życia tylko i wyłącznie w Nim . Nietzsche próbuje wskazać szczęście za życia, a Jezus po śmierci.
Filozof pochwala dążenie do indywidualności, zaś rabbi mówi: Kto nie jest ze mną, jest przeciwko
mnie[& ] /30/. Zatem naucza, że jest tylko jedna właściwa indywidualność, którą nakazuje
naśladować, czyli On sam. Zdaje się, że Nietzsche po prostu zredukował fenomen Jezusa do
optimum, którym jest właśnie ta rozpięta lina . Złotym środkiem w moralności pomiędzy
radykalną nauką Jezusa a reprezentowaną przez bigoterię degrengoladą, okazują się idee Zaratustry.
Pozostaje pytanie, czy niemiecki filozof zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę? Chciałem
zwrócić uwagę na doniosłość tego pytania.
Nietzsche wierzył, że prawdziwy filozof jest twórcą, poszukiwaczem i tym, który przygotowuje
wielkie wyzwolenie. Wierzył w to, lecz pominął w tym wyznaniu Tego, którego podświadomie
(przez co enigmatycznie) naśladował, być może i w samym życiu Jezusa. Ciekawostką odnośnie
tej kwestii okazuje się być przypuszczenie Tomasza Manna, że nic nie wskazuje na to, by Nietzsche
kiedykolwiek miał kontakt seksualny z kobietą czy mężczyzną. Prawdopodobnie z Jezusem było
podobnie. Być może obydwaj po prostu postradali zmysły z braku kobiecych wdzięków u swego
boku. Zaskakujące jest, co pisze na ten temat Nietzsche. Mianowicie receptą na wywołanie opętania
jest: Nieustanny post, trwałe powstrzymywanie się od przyjemności seksualnych, wycofanie się na
pustkowie lub ucieczka w góry (& ). Myślenie tylko o tym, co wywołuje ekstazę lub rozprzężenie
umysłu /31/ .
Dla Nietzschego prawdziwa filozofia była miłością mądrości, sposobem życia i pewnym typem
wrażliwości. Lecz Nietzsche nie był tylko filozofem, tak jak Jezus nie był tylko człowiekiem.
Nietsche był prorokiem noszącym maskę Nadczłowieka, natomiast Jezus był świadomym swej roli
narzędziem wykonującym wolę proroków. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to dwa sprzeczne
żywioły myśli. Jednakże pozory mylą, a fakt, iż właśnie sprzeczności targały ich duszami niczym
najdziksze pasje miłości, przemawia raczej za tym, że mieli ze sobą coś wspólnego. Sęk w tym, że
pewnych idei nie sposób wyrazić, nie używając sprzeczności, a Jezus i Nietzsche byli w posiadaniu
takich idei.
Karl Jaspers stwierdził, że prawdziwe jest tylko to, co dzięki Nietzschemu wychodzi z nas samych.
Zaś sam Nietzsche mawiał, że pragnie być światłem jedynie dla tych, którzy jeszcze nie nadeszli,
ponieważ on sam urodził się pośmiertnie. Z kolei Jezus zgodnie ze słowami Alberta Schweitzera
wciąż może [& ]przejść obok nas, obcy i zagadkowy dla naszych czasów /32/ . I abstrahując od
Jego historycznego otoczenia, pozostała [& ]część portretu Jezusa jest indywidualnym
wyobrażeniem każdego z nas /33/ . Dlatego też moje przemyślenia wydają mi się całkowicie
uzasadnione i sądzę, że udało mi się je wyrazić w dość przekonujący sposób.
PRZYPISY:
*Arkadiusz SOKOL jest studentem piątego riku filozofii Uniwersytetu Śląskiiego w Katowicach.
Jego esej ukazał się pierwotnie w: Zeszyty Filologiczne - Rocznik naukowy studentów Wydziału
Filologicznego UŚ Pod redakcją: Magdaleny Jaworskiej i Wojciecha Rusinka Zrzeszenie
Animatorów Kultury WZIERNIK, Katowice 2005
1/Cyt. za: K. Jaspers, Nietzsche a chrześcijaństwo, www.filozof.pl, s. 1.
2/Cyt. za: Tamże, s. 1.
3/Zob. Ewangelia wg św. Jana, Gideon, 15, 18-21.
4/Zob. Ewangelia wg św. Mateusza 5, 17-19.
5/Zob. Ewangelia wg św. Jana 1, 35-51.
6/Zob. Ewangelia wg św. Marka 1, 22 27.
8/Zob. Tamże, 9, 2 8.
9/Ewangelia wg św. Mateusza 5, 44.
10/Ewangelia wg św. Aukasza 14, 26.
11/Cyt. za: R. Hayman, Nietzsche Nietzsche s voices, tł. J. Hołówka, Warszawa 1998, s. 10.
12/Zob. Ewangelia wg św. Mateusza 5
13/Cyt. za: R. Hayman, dz, cyt., s. 23.
14/F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, tł. W. Berent, Poznań 1995, s. 11.
15/Zob. Ewangelia wg św. Mateusza 16, 13-20.
16/Zob. Tamże, 15, 21-28.
17/Tamże, 17, 17.
18/Zob. Tamże, 5, 39.
19/Zob. Ewangelia wg św. Jana 8, 1-11.
20/Zob. Ewangelia wg św. Mateusza 2, 41 49.
21/Tamże, 10, 34.
22/Cyt. za: E. Paczoska, Młoda Polska, Warszawa 2000, s. 153.
23/Zob. Ewangelia wg św. Mateusza 8, 19-21.
24/Zob. Ewangelia wg św. Marka 3, 35.
25/Ewangelia wg św. Mateusza 10, 35.
26/Tamże, 10, 37.
27/Cyt. za: R. Hayman, dz. cyt.. s. 42.
28/Zob. Ewangelia wg św. Mateusza 5, 3-4.
29/Zob. Ewangelia wg św. Aukasza 13, 30.
30/Zob. Tamże, 14, 33.
31/Ewangelia wg św. Mateusza 12, 30.
32/Cyt. za: R. Hayman, dz. cyt., s. 62.
33/Cyt. za: B. Thiering, Jesus The Man, tł. J. Markiewicz, Warszawa 1995, s. 88.
34/Tamże, s. 88.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Nietzsche Z genealogii moralnościKubat Maciej Droga bytu Moralność i wola mocy u NietzschegoNietzsche Friedrich Z genealogii moralnościŁojek Jerzy Od genealogii moralności do moralnego wychowania Nietzschejezusa narodzonegoGardner Laurence Ukryte Dzieje Jezusa i Świętego GraalaNietzsche, Zapiski o nihilizmie! Barok apel o odrodzenie moralne polskiej szlachty barokowejŻywa krew Pana JezusaKrew Jezusa obmywa mniewięcej podobnych podstron