Walc panny Ludwiki


str.1
Walc Panny Ludwiki
Gdy słowik nuci, gdy pachnie jaśmin,
zawsze to słyszę
Trudno  to właśnie.
Kołysze, płynie z powiewem , drży:
Tra-la-la-la! i& Raz-dwa-trzy !
Lekkie to, zwiewne. Żart czy igraszka?
Śpiewa mi głosem babci czy ptaszka&
Z majem odchodzi. Z majem powróci.
Gdy pachnie jaśmin. Gdy słowik nuci.
Kiedy w wieczornym zmroku świat znika,
panna Ludwika gra nam walczyka.
Gdyby nie było panny Ludwiki,
któż by nam grywał zwiewne walczyki?
Raz-dwa-trzy& Raz-dwa-trzy& a wszystko na palcach.
Raz-dwa-trzy& Raz-dwa-trzy& zatańczcie w takt walca!
Raz-dwa-trzy& Raz-dwa trzy& W jaśminach, słowikach
brzmi, tętni dwór biały tupotem walczyka.
Panna Ludwika musnęła loki.
Śpiewa:  Tra-la-la
w majowe mroki.
Pachną jaśminy. Księżyc połyska.
Panna Ludwika pedał naciska.
Szemrze klawikord, księżyc z chmur patrzy.
Walc się rozperlił;
Raz-dwa-& Raz-dwa-trzy.
str.2
A w sąsiednim dworze, tam gdzie kwitną róże,
mieszka stary major, co gra na bandurze.
Pod słowików przyśpiew, pod wiosenny wtór
brząka w srebrne struny: Ban-dur-dur& Ban-dru-dur&
-Brząkajże, śpiewaj, struno srebrzysta !-
gra stary wojak-bonapartysta.
Wieczór majowy, pózna godzina.
Gra stary wojak, przeszłość wspomina&
A ta bandura  ma srebrne struny,
w tych srebrnych strunach  śpiewne zadumy&
Srebrne zadumy, srebrne odgłosy
nucą wspomnienia spod Saragossy&
To, owo wspomni& To, owo zagra&
Nuta spod Jeny.. Nuta spod Wagram&
Z dalekich pustyń, z dolin i gór,
z całego świata& Ban-dur& Ban-dur&
Plączą się myśli, uśmiechy i łzy,
srebrzysta struna tak, owak drży&
str.3
Choć serce grajka śpiewa jak dzwon,
ale bandura  nie trafia w ton.
Klnie major: - Do licha! Bandura fałszuje!
Kto mi takt podtrzyma? Kto mi zawtóruje?
Samotnie tu żyję, jak niedzwiedz w swej norze&
Kto by tam pamiętał o starym majorze?
Sam jesteś na świecie, zabłąkany ptaku,
żołnierzu-tułaczu, spod cesarskich znaków.
Kto mi zawtóruje? Chyba szumem bór
pod ton mej piosenki: Ban-dur-dur& Ban-dur-dur&
A w sąsiednim dworze nadobna Ludwika
gra na klawikordzie zwiewnego walczyka.
Raz-dwa-trzy& Raz-dwa-trzy& nuta nutę goni.
Nadobna Ludwika wdzięcznie główkę kłoni.
Raz-dwa-trzy& Raz-dwa-trzy& Leciuchno a z wdziękiem.
- Klarusiu! Teklusiu! Zatańczcie, piosenki!
Ale gruba Tekla tańczyła jak kloc.
Miast lekko: raz-dwa-trzy,
niezdarnie: hoc-hoc.
Powała dygoce, a podłoga drży.
- To dopiero kluska! To ci raz-dwa-trzy!
Toteż domownicy zebrani orzekli:
- Nie będzie tancerki z naszej panny Tekli!
Panna Ludwika w takt się kołysze,
śpiewa: Tra-la-la& dzwięczą klawisze
str.4
Pachną jaśminy, księżyc z chmur patrzy,
walc się rozperlił: Raz-dwa& Raz-dwa-trzy&
Wtem gruba Teklunia o próg się potyka.
Bums! Bums! Trach!
- Ach!  krzyknie nadobna Ludwika.
Walc prysnął i umilkł. Muzykantka jęła.
Biegną wszyscy. Patrzą.  Struna, struna pękła!
A Tekla się dzwiga stękając z podłogi.
Prawdziwa to bieda takie grube nogi!
Wielki guz jej wyrósł na tłustym kolanie:
- Co mi za przyjemność takie tańcowanie!
Smutne to, gdy pląsom nie sprosta panienka.
Smutne, gdy grasz walca, a struna ci pęka&
O, przerwany śpiewie! O, urwany tonie!
Płacze muzykantka , wszyscy biegną do niej:
pan ojciec i matka, dziadunio, babunia,
piękna Eufrozyna, i zwinna Klarunia,
rządca pan Hienim, Marianna-klucznica,
sąsiad Hreczkosiejski i kuzyn Szablica,
trzy garderobiane, pokojówki cztery,
i kucharz Jan Rondel, i stangret Walery,
Michałko ze stajni co się wszędzie kręci,
blady pan Filonek i trzej rezydenci.
Wszyscy stoją smutni i kręcą głowami:
- Pękła, pękła struna! Ot, koniec z walcami!
A panna Ludwika płacze jak piszczałka
str.5
woła do pomocy małego Michałka.
Wszyscy biegną, radzą, krzyk jak w dzikiej hordzie:
- Pękła, pękła struna w pięknym klawikordzie!
Kto nam ją naprawi> Kto nam dopomoże?
Wtem  ktoś wspomni z cicha o starym majorze.
Prawda. Toć on jeden na tę okolicę,
który się rozumie na pięknej muzyce!
Ejże no, Walery ! Zaprzęgaj koniki!
Inaczej nie będzie dziś wieczór muzyki!
Jedz, co koń wyskoczy , do dworku na górze,
tam gdzie mieszka major,co gra na bandurze!
Wnet, Walery zaprzągł. Ruszył. Trzasnął z bata.
Zatętniły konie: Pa-ta-taj! Pa-ta-taj!
Zajechał, zajechał przed dworek wojaka.
Słucha: słowikowy śpiew perli się w krzakach,
a na małym ganku, kędy pną się róże,
siedzi wąsacz-major i gra na bandurze.
Od brzęku muzyki dudni pusty dwór.
Gra major samotny. Ban-dur-dur& Ban-dur-dur&
-Mości panie major! Skończ na tym akordzie!
Coś nam się zepsuło w pięknym klawikordzie!
Wszyscy domownicy zebrani orzekli,
że to sprawa grubych nóżek panny Tekli.
Gdy w tańcu upadła, aż podłoga jękła,
klawikord zabrzęczał, srebrna struna pękła!
Niechże nas pan major z łopotu wybawi,
str.6
jedzie razem ze mną i strunę naprawi,
bo bardzo się martwią:
dziadunio, babunia
i ojciec i matka, i zwinna Klarunia,
rządca pan Hieronim, Marianna-klucznica,
sąsiad Hreczkosiejski i kuzyn Szablica,
trzy garderobiane, dziewcząt z kuchni cztery
i kucharz Jan Rondel, bo i ja: Walery,
Michałko ze stajni, co się wszędzie kręci,
blady pan Filonek i trzej rezydenci.
Major, jak wiadomo zacną miał naturę.
Przerwał swą piosenkę, odłożył bandurę.
- Chętnie się sąsiadom najbliższym przysłużę.
A może bym potem zagrał na bandurze?
- O, prosimy pięknie! Miło słuchać grania!
U nas dwór i ogród piosenki wydzwania.
Szumią stare drzewa, śpiewają słowiki
i brzęczą walczyki nadobnej Ludwiki.
Raz-dwa-trzy& Raz-dwa-trzy& w jaśminach, słowikach&
W noc tętni dwór biały tupotem walczyka.
Pachną jaśminy, księżyc połyska,
panna Ludwika pedał naciska
Szemrze klawikord, księżyc z chmur patrzy,
a walc się perli: Raz-dwa-trzy& Raz-dwa-tzry&
Zasłuchał się major, co Walery plecie .
Patrzy: zajechali. Dwór oknami świeci.
Zaraz wybiegają wszyscy domownicy:
str.7
i ojciec i matka w asyście klucznicy,
biegną dziadzio, babcia, drobnym dziarskim kroczkiem,
ciekawa Klarunia łyska bystrym oczkiem,
biegnie Hreczkosiejski, Szablica, dziewczęta,
Michałko ze stajni, co się wszędzie kręci,
blady pan Filonek i trzej rezydenci.
- Majorze, pan tylko możesz nas wybawić!
Pękła, pękła struna! Trzeba ją naprawić!
Jak się major zwinął, raz-dwa  strunę spoił.
Wtem panna Ludwika wchodzi do pokoju.
Chusteczka przy oczach, blada jakby chora.
- Niechże pani pozna dzielnego majora.
Oto miły sąsiad wreszcie nam się zjawił.
Raz-dwa strunę spoił. Klawikord naprawi!
Gdy to posłyszała nadobna Ludwika,
z uśmiechem radości siadła do walczyka.
Jakże pięknie grała po owym zmartwieniu!
Aż się ozwał słowik w jaśminowym cieniu,
aż wiatr się zaczaił, zasłuchał i ucichł.
Słuchał w ciszy major. Wreszcie zaczął nucić.
Nucił, mruczał. Wreszcie powiedział: - Pod wtór
walczyków waćpanny zagram swe: Ban-dur.
I przebiegł po strunach swej bandury dłonią.
Z początku nieśmiało, tylko struny dzwonią
jakby zawstydzone klawikordu dzwiękiem,
nieśmiało próbują tanecznej piosenki
str.8
Major się rumieni, chrząka, cicho nuci,
na pannę Ludwikę raz w raz okiem rzuci&
Snadz impetu nabrał. Śpiewa głośniej, lepiej.
W takt wpada bandura. I major w ton wpadnie.
A gdy się rozegrał  toż to ci był chór!
Ludwika: Tra-la-la! A major: Ban-dur-dur!
Nie wytrzymał dziadzio. Poszedł z babcią w taniec,
Za nim wszyscy kołem: panowie i panie,
piękna Eufrozyna, rządca pan Hieronim,
Marianna-klucznica z pękiem kluczy w dłoni,
niby pasikonik Hreczkosiejski kicał,
tańczył ojciec z matką i tańczył Szablica,
i kucharz Jan Rondel, i dziewczęta cztery,
a za dziewczętami i stangret Walery,
Michałko ze stajni, co wszędzie kręci,
blady pan Filonek i trzej rezydenci.
Bo też to był walczyk! Bo też to był chór!
Ludwika: Tra-la-la! A major: Ban-drur-dur!
Do ranka tańczono. Do ranka śpiewano.
O świcie majora serdecznie żegnano
- Niechże o nas major kochany pamięta,
gdy nas zapoznała ta struna pęknięta!
Co tam być odludkiem! Po co w domu siedzieć,
gdy sercem czekają życzliwi sąsiedzi,
gdy tak pięknie major grywasz na bandurze,
a panna Ludwika chętnie ci przywtórzy!
str.9
Zaczął major bąkać, że zawadzać nie chce&
Lecz widać: pochwała serce jego łechce.
Coraz mniej się wzdraga, słówkami wymyka,
patrzy w róg pokoju gdzie stoi Ludwika.
Więc  że chętnie słuchał piosenek i sam grywał,
coraz częściej odtąd u sąsiadów bywał.
Tak tam poweselał, że się całkiem zmienił
i w parę miesięcy z Ludwiką ożenił
Odtąd co wieczora on i magnifika,
grają  ach, jak grają zwiewnego walczyka!
Cóż to jest za koncert! Cóż to jest za chór!
Ludwika: Tra-la-la! A major: Bar-dur-dut-dur!
Koniec
............................................................................................................
str.10
Przepisała i zilustrowała Iwona I. Rok-2011


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O nagich udach panny Dietrich doc
Pomnik Ludwika Nostera
Ostatni walc Biesiadne
Gdzie są te dni (walc)
ZIOŁA MATKI BOSKIEJ (15 SIERPNIA UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWZIĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARII PANNY)

więcej podobnych podstron