plik


ÿþ Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment peBnej wersji caBej publikacji. Aby przeczyta ten tytuB w peBnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja mo|e by kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyBcznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo|na naby niniejszy tytuB w peBnej wersji. Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawarto[ci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania si jej od-sprzeda|y, zgodnie z regulaminem serwisu. PeBna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym Nexto.pl. Anton Czechow Dramat Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wol- neLektury.pl Konwersja: Nexto Digital Services Spis tre[ci Strona tytuBowa Pocztek utworu Dramat  Pawle Wasiliczu, tam jaka[ dama pana prosi  zameldowaB Aukasz.  Czeka ju| caB godzin. PaweB Wasilicz byB dopiero co po [niadaniu. UsByszawszy o damie, skrzywiB si i powiedziaB:  Pal j diabli! Powiedz, |e jestem zajty.  Ona ju| pity raz przychodzi. Mówi, |e bezwarunkowo musi si z panem zobaczy... Prawie |e pBacze.  Hm... niech bdzie, popro[ j do gabinetu. PaweB Wasilicz, nie [pieszc si, wBo|yB tu|urek, wziB do jednej rki pióro, do drugiej  ksi|k i udajc, |e jest bardzo zajty, poszedB do gabi- netu. Tam oczekiwaB go ju| go[  wysoka, tga kobieta, o czerwonej twarzy, w okularach, o bard- zo powa|nym wyrazie twarzy, ubrana wicej ni| przyzwoicie. Ujrzawszy gospodarza, wzniosBa oczy i zBo|yBa rce, jak do modlitwy. 5/14  Pan, naturalnie, mnie nie pamita  zaczBa wysokim mskim tenorem, widocznie zakBopotana  ja... ja miaBam przyjemno[ pozna pana u Chruckich... Jestem Muraszkina...  A-a-a... m-m... Prosz siada. Czym mog pani sBu|y?  Ja, ja... widzi pan  cignBa dalej dama, siada- jc i zdradzajc jeszcze wiksze zakBopotanie.  Jestem Muraszkina... Jestem, widzi pan, wielk wielbicielk paDskiego talentu i zawsze z rozkosz czytam paDskie rozprawy. Niech pan nie sdzi, |e mu schlebiam  broD Bo|e!  oddaj mu tylko, co nale|y. Czytam pana cigle, cigle... Po cz[ci i mnie samej nie jest obce autorstwo... rozumie si, ja nie [miem siebie nazywa literatk, ale i mo- ja kropla miodu jest w ulu. DrukowaBam w cigu pewnego czasu trzy powiastki dla dzieci  pan, rozumie si, ich nie czytaB... TBumaczyBam du|o i... mój nieboszczyk brat byB wspóBpracownikiem miesicznika  DieBo .  Hm... tak... Czym mog sBu|y? 6/14  Widzi pan...  Muraszkina spu[ciBa oczy i zaru- mieniBa si.  Znam paDski talent i paDskie pogldy i chciaBabym usBysze paDskie zdanie al- bo raczej... zasign rady. Trzeba panu wiedzie, |e pardon pour l expression, spBodziBam dramat i nim po[l go do cenzury, chciaBabym usBysze paDsk opini...  Twarz Muraszkinej przypomi- naBa schwytanego ptaka, przy czym nieznajoma dama nerwowo poszperaBa w swojej sukni i wydobyBa du|y, gruby zeszyt. PaweB Wasilicz lubiB tylko swoje artykuBy, cudze za[, które miaB przeczyta albo których musiaB sBucha, sprawiaBy na nim wra|enie lufy armatniej, skierowanej wprost na jego fizjonomi. Ujrzawszy zeszyt, przeraziB si i rzekB po[piesznie:  Dobrze... niech pani zostawi... przeczytam.  Pawle Wasiliczu  powiedziaBa Muraszkina, podnoszc si i skBadajc bBagalnie dBonie jak do modlitwy...  Wiem, |e pan jest zajty, |e ka|da chwila paDska jest droga, wiem te|, |e w duszy posyBa mnie pan do djabBa, ale... bdz pan dobry i pozwól, |e mu przeczytam swój dramat zaraz. Bdz pan uprzejmy... 7/14  Bardzo jestem rad  zaciB si PaweB Wasilicz  ale szanowna pani... jestem zajty. Musz zaraz, wyjecha.  Pawle Wasiliczu  jknBa dama i oczy jej za- szBy Bzami.  O ofiar prosz! Jestem natarczywa, natrtna, ale bdz pan wspaniaBomy[lny. Jutro wyje|d|am do Kazania i chciaBabym dzi[ wiedzie paDskie zdanie. Ofiaruj mi pan póB godziny uwa- gi... tylko póB godziny... BBagam pana! PaweB Wasilicz byB w gruncie ciap i nie umiaB odmawia. A |e w dodatku wydaBo mu si, |e dama ma zamiar rozbecze si i pa[ na kolana, zmieszaB si i wybeBkotaB w roztargnieniu:  Dobrze... niech ju| bdzie... posBucham. PóB godziny  jestem gotów. Muraszkina wydaBa okrzyk radosny, zdjBa kapelusz i rozsiadBszy si, zaczBa czyta. Na wstpie przeczytaBa o tym, jak lokaj i pokojówka, sprztajc wspaniaBy salon, dBugo rozmawiali o panience Annie Sergiejewnie, która zaBo|yBa we wsi szkoB i szpital. Po wyj[ciu lokaja, pokojówka wypowiedziaBa dBugi monolog o znaczeniu 8/14 o[wiaty, potem Muraszkina sprowadziBa na nowo lokaja do salonu i kazaBa mu wyrecytowa du|y monolog o panu generale, który nie uznaje przekonaD córki, chce j wyda za bogatego szambelana, uwa|a bowiem, i| ciemnota jest zbawieniem ludu. Po wyj[ciu pokojówki, zjawia si sama panienka i oznajmia widzowi, |e nie spaBa caB noc, my[lc o Walentym Iwanowiczu  synu biednego nauczyciela, który pomaga bezintere- sownie choremu ojcu, Walenty posiadB wszystkie nauki, ale nie wierzy ani w przyjazD, ani w miBo[, nie widzi celu w |yciu i po|da [mierci  dlatego te| panienka musi go uratowa. PaweB Wasilicz sBuchaB i z utsknieniem wspominaB swoj kanap. Z nienawi[ci patrzyB na Muraszk- in, czuB, jak jej mski tenor wali jego bbenki uszne, nic nie rozumiaB i my[laB: ...Licho ci przyniosBo... Bardzo mi si chce sBucha twoich bzdur... Ale co ja jestem winien, |e[ napisaBa dramat. Bo|e [wity! jaki gruby zeszyt! Kara Boska... PaweB Wasilicz spojrzaB na [cian, gdzie wisiaB portret |ony, przypomniaB sobie, |e mu |ona kaza- 9/14 Ba kupi i przywiez ze sob na letnisko pi ar- szynów tasiemki, funt sera i proszku do zbów. ...{ebym tylko nie zgubiB próbki tasiemki  my[laB  gdzie j ja wpakowaBem? Zdaje si, do grana- towej marynarki... A, przeklte muchy  zd|yBy ju| popstrzy portret |ony. Trzeba bdzie kaza obmy szkBo... Czyta scen XII, wic wkrótce koniec pierwszego aktu. Czy| przy takim cielsku mo|liwe jest natchnienie... Co za upaB!  Czy pan nie uwa|a, |e ten monolog jest troch za dBugi?  spytaBa nagle Muraszkina, wznoszc oczy. PaweB Wasilicz nie sByszaB monologu. ZmieszaB si i wyrzekB takim skruszonym gBosem, jak gdyby nie dama, lecz on sam napisaB dramat.  Nie, wcale nie... bardzo sympatycznie. Muraszkina zapBonBa z rado[ci i czytaBa dalej.   Anna: Pana strawiBa analiza. Za wcze[nie przestaB pan |y sercem i zaufaB rozumowi. 10/14 Walenty: Co to jest serce? Jest to pojcie anatomiczne. Nie uznaj go, jako symbol tego, co nazywamy uczuciem. Anna (zmieszana): A miBo[? Czy| i ona jest wyt- worem skojarzenia wyobra|eD? Powiedz pan ot- warcie, kochaB pan kiedy? Walenty (z gorycz): Nie bdziemy jtrzy dawnych ran! Nad czem si pani zamy[liBa? Anna: Zdaje mi si, |e pan jest nieszcz[liwy . Podczas szesnastej sceny PaweB Wasilicz ziewnB i niechccy wydaB taki dzwik, jaki wydaj psy przy Bapaniu much. ZlkB si tego nieprzyzwoitego dzwiku i by go zamaskowa, nadaB swej twarzy wyraz wspóBczujcej uwagi. ...Scena siedemnasta... Kiedy| nareszcie koniec  my[laB.  Bo|e drogi! Je|eli ta mczarnia potrwa jeszcze dziesi minut, to krzykn na trwog. Nie do zniesienia! 11/14 Ale oto dama zaczBa czyta prdzej i gBo[niej, podniosBa gBos i przeczytaBa:   Kurtyna spada . PaweB Wasilicz z lekka westchnB i chciaB ju| wsta, ale Muraszkina bByskawicznie przewróciBa stronic i czytaBa dalej:   Akt drugi. Scena przedstawia wiejsk ulic. Na prawo  szkoBa, na lewo  szpital. Na schodach szpitala siedz wBo[cianie i wBo[cianki...  Przepraszam  przerwaB PaweB Wasilicz  ile jest wszystkich aktów?  Pi  odpowiedziaBa Muraszkina i natychmi- ast, jakby si baBa, |eby sBuchacz nie uciekB, cignBa dalej:   Z okna szkoBy wyglda Walenty. Wida, jak w gBbi sceny wBo[cianie nios swój dobytek do karczmy . Jak skazany na [mier i przekonany o niemo|li- wo[ci uBaskawienia, PaweB Wasilicz ju| nie oczeki- waB koDca, nie spodziewaB si niczego i tylko robiB 12/14 wysiBki, by mu si powieki nie zamknBy i by nie znikB z twarzy wyraz uwagi. PrzyszBo[, kiedy dama skoDczy dramat i pójdzie, wydawaBa mu si tak dalek, |e nawet nie my[laB o niej. Tru-tru-tru-tru...  dzwiczaB w jego uszach gBos Muraszkinej.  Tru-tu-tu... {-|-|-|... ...ZapomniaBem za|y sody  my[laB.  O czem to? A, o sodzie... Prawdopodobnie mam katar |oBdka... Dziwna rzecz. Smirnowski caBy dzieD wódk trbi i dotychczas nie ma kataru |oBdka... Na oknie siadB jaki[ ptaszek... Wróbel... PaweB Wasilicz zrobiB wysiBek, by otworzy za- mykajce si powieki, ziewnB, nie otwierajc ust, i spojrzaB na Muraszkin. WydaBa mu si jakby we mgle, chwiaBa si w jego oczach i sigaBa gBow sufitu.   Walenty: Nie, pozwól mi pani odjecha . Anna (przera|ona): Po co? 13/14 Walenty (na stronie): Ona zbladBa! (Do niej): Nie zmuszaj mnie do wyBuszczania przyczyn. Umr prdzej, a nie dowie si pani przyczyny. Anna (po pauzie): Pan nie mo|e odjecha. Muraszkina zaczBa si powiksza, nabrzmiaBa do ogromnych rozmiarów i zlaBa si z szarem tBem gabinetu: wida byBo tylko jej poruszajce si us- ta, potem nagle staBa si maleDk, zachwiaBa si i razem ze stoBem znikBa w gBbi pokoju.   Walenty (trzymajc w objciach Ann): Ty[ mnie wskrzesiBa, wskazaBa mi cel |ycia! Ty[ mnie od[wie|yBa, jak wiosenny deszcz od[wie|a rozbudzon ziemi! Lecz za pózno, za pózno. Pier[ m po|era nieuleczalna choroba... PaweB Wasilicz drgnB i utkwiB osowiaBy, mtny wzrok w Muraszkinej, przez chwil, patrzyB jakby skamieniaBy, nic nie rozumiejc.   Scena jedenasta. Ci| sami, baron, komisarz i [wiadkowie. 14/14 Walenty: Bierzcie mnie. Anna: Nale| do niego. Bierzcie mnie! Tak, bierz- cie i mnie. Ja kocham go, kocham nad |ycie. Baron: Anno Sergejewno, nie zapominaj, |e gu- bisz tem swego ojca. Muraszkina znowu poczBa nabrzmiewa... PaweB Wasilicz z dzikiem wejrzeniem zerwaB si z miejs- ca, z piersi wydarB mu si niesamowity okrzyk, schwyciB ze stoBu ci|ki przycisk i tracc przytom- no[, z caBej siBy uderzyB nim w gBow Muraszkinej.  Wi|cie mnie! zabiBem j!  powiedziaB po chwili do sBu|by, która nadbiegBa. Przysigli go uniewinnili... Koniec wersji demonstracyjnej. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment peBnej wersji caBej publikacji. Aby przeczyta ten tytuB w peBnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja mo|e by kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyBcznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo|na naby niniejszy tytuB w peBnej wersji. Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawarto[ci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania si jej od-sprzeda|y, zgodnie z regulaminem serwisu. PeBna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym Nexto.pl.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Latarnik Fundacja Nowoczesna Polska Ebook
Moralnosc Pani Dulskiej Fundacja Nowoczesna Polska Ebook
Ebook Ksiega Dzungli Fundacja Nowoczesna Polska
Matka Fundacja Nowoczesna Polska Ebook

więcej podobnych podstron