plik


ÿþ Anna Staniewska Maciej SBomczyDski vs. William Shakespeare Anna Staniewska studiowaBa anglistyk na Uniwersytecie JagielloDskim u prof. Romana Dyboskiego; w latach 1949-79 pracowaBa w redakcji angielskiej PIW-u, w ostatnich latach przechodzc do redakcji Biblioteki My[li WspóBczesnej. Jej specjalno[ci jest dramat el|bietaDski, przede wszystkim dramaty Szekspira. W cigu trzydziestu lat pracy w PIW-ie zajmowaBa si gBównie edytorstwem Szekspira, mo|na wic bez specjalnego ryzyka powiedzie, i| prawie wszystkie jego polskie przekBady przeszBy przez jej rce, co czyni j specjalnie predestynowan do omówienia problemów poruszonych w tek[cie. Gdzie[ w roku 1974 czy 1975 przyszedB do mnie prywatnie Maciej SBomczyDski, którego przekBad Ulissesa Joyce'a redagowaBam pod koniec lat sze[dziesitych. W przekBad ten wBo|yBam mas pracy, ale jeszcze przyjmowaB wówczas wikszo[ uwag, przewa|nie do[ oczywistych. W czasie tej wizyty u mnie, bodaj przy okazji wznowienia Ulissesa, bardzo serdecznie prosiB mnie o redagowanie jego przekBadów Szekspira, które wBa[nie podejmowaB w Wydawnictwie Literackim. CzuBam si wobec SBomczyDskiego zobowizana za jego niezmienn dla mnie przychylno[ i uznanie i pomy[laBam sobie, |e prawdopodobnie pod pokrywk swojej sBawnej fanfaronady czuje, i| brak mu merytorycznego przygotowania do tBumaczenia Szekspira, wiedzc za[, |e od tylu lat zajmuj si przekBadami Szekspira, pragnie zapewni sobie pomoc filologiczn, zgodziBam si wic. Wkrótce Wydawnictwo Literackie przysBaBo mi maszynopis Hamleta (dramat ten robiBam tyle razy, |e znam go dosBownie "wprost i na wspak"). SBomczyDski od razu na wstpie kilkakrotnie mi o[wiadczyB, |e przekBad ten zrobiB w cigu dwudziestu dni (!), bo tak si spieszyB z tBumaczeniem na zamówienie Konrada Swinarskiego. Hamlet miaB by wydany (i zostaB wydany) w edycji dwujzycznej, tym bardziej wic trzeba byBo stara si o poprawny przekBad. KolacjonowaBam ka|de zdanie tragedii z czterema wydaniami komentowanymi - z Arden Edition, z New Cambridge Edition, z New Penguin i z filologicznym dwujzycznym wydaniem Chwalewika w Ossolineum. Nie byBo w przekBadzie SBomczyDskiego trzech kolejnych zdaD, które by oddawaBy sens oryginaBu, nie byBo miejsca w maszynopisie na t liczb uwag i sprostowaD, jakich wymagaB tekst. Strona artystyczna przekBadu, a to jest chyba najwa|niejsze, wydaBa mi si sBaba, ale pomy[laBam: "Pierwsze koty za pBoty, trzeba da szans tBumaczowi - szkoda tylko, |e to trafiBo wBa[nie na Hamleta". OdsyBajc wydawnictwu zredagowany maszynopis, napisaBam do SBomczyDskiego przepraszajc go za wielk liczb uwag i poprawek, i wielokrotnie zwracajc jego uwag na wyjtkow pozycj Hamleta w literaturze i kulturze polskiej, prosiBam go usilnie o bardzo staranne ponowne przeanalizowanie i poprawienie przekBadu, |eby si nie nara|a na sBuszne ataki i wytknicia bBdów. W trzy lata pózniej, siedzc na widowni Teatru Dramatycznego w Warszawie, spadaBam niemal z krzesBa sByszc niestworzone gBupstwa wykrzykiwane ze sceny w czasie okropnego przedstawienia Hamleta. OkazaBo si, |e SBomczyDski poprawiB, jak mi ze straszliw gorycz powiedziaBa kierowniczka redakcji przekBadowej w Wydawnictwie Literackim, pi procent tekstu zakwestionowanego. Reszty prawdopodobnie nawet nie przeczytaB, tak si spieszyB. W sBawnym obscenicznym dialogu Hamleta z Ofeli (III, 2) Hamlet mówi: "That's a fair thought to lie between maids' legs" - co jest tak jasne, |e nikt tego nawet nie komentuje, wszyscy tBumacze - z Schleglem wBcznie - przeBo|yli to poprawnie: "MiBa jest my[l (MiBo my[le) o le|eniu midzy nogami dziewczt" lub podobnie. SBomczyDski myli nieprzechodni czasownik to lie z przechodnim to lay - kBa[ - i wali: "Pikna to my[l do wBo|enia midzy nogi dziewczyny". Pomijam ju| caB niedorzeczno[ tego zdania, ale trzeba by zupeBnie wypranym z jakiejkolwiek znajomo[ci epoki, historii, wiedzy o literaturze, |eby nie wiedzie, |e Szekspir, zawsze bardzo konkretny w swych naj[mielszych nawet obrazach i metaforach, nie mógBby czego[ takiego napisa ani chyba pomy[le; takie zdanie mógBby mo|e napisa Ró|ewicz czy BiaBoszewski, ale na pewno nie Szekspir - w drugim wydaniu Hamleta, wyBcznie polskim, SBomczyDski to miejsce raczyB poprawi, zreszt obawiam si, |e tylko to jedno, ale w luksusowej edycji dwujzycznej brednia ta zostaBa utrwalona na zawsze. SBówko marry SBomczyDski stale oddaje jako "Matko Bo|a", i to w sytuacjach, w których to nie ma |adnego sensu i jest po polsku caBkiem nieidiomatyczne. Marry rzeczywi[cie wywodzi si z (Holy) Mary, ale zatraciBo caBkiem ten sens i znaczy tyle co "dalipan, dalibóg, zaiste" - wszystkie uwagi na ten temat pozostaBy bez echa. W Hamlecie jeden Grabarz mówi do drugiego (V, l): "Come, my spade", co znaczy: "Dalej, do Bopaty!", "Nu|e, za Bopat!", "No, teraz za Bopat!" (przekBad Chwalewika). Come oddzielone przecinkiem znaczy tyle co "no, no", "dalej|e" lub co[ podobnego - SBomczyDski tBumaczy: "Aopato moja, ruszaj", poniewa| tBumaczy wszystko dosBownie, nie wiedzc, |e jest to - zwBaszcza w poezji - najbardziej niewierny typ tBumaczenia, szczególnie je[li do siedemnastowiecznej angielszczyzny podchodzi si z takim wyposa|eniem, z jakim do przekBadu np. Kochanowskiego zabraBby si Anglik znajcy polszczyzn tylko z "Ekspresu Wieczornego". U SBomczyDskiego wszystkie postacie mówi takim samym wypuczonym, sztucznym, zupeBnie niezró|nicowanym jzykiem. WesoBek w Opowie[ci zimowej (nb. nazwa zupeBnie bBdna, poniewa| jest to angielskie Clown, co u Szekspira nie oznacza "wesoBka", lecz "chBopaka wiejskiego", "mBodego chBopa"), który jest niepi[mienny, mówi: "Najlepiej powiedz, |e te szaty nie s szlacheckiego rodu, zadaj mi faBsz; uczyD tak...", a dalej: "UjB moj dBoD i nazwaB mnie bratem..." (V, 2) - podobnym jzykiem mówi Leontes, król Sycylii. Taki chBopek nie mógBby u|y sBowa "szaty", zwrotu "ujB moj dBoD", ale u SBomczyDskiego wszyscy mówi pustym, retorycznym, sztampowatym stylem "królewskim". W scenie z Grabarzami (V, l) Hamlet mówi o Pierwszym Grabarzu: "How absolute the knave is", co znaczy: "Jaki to pewny siebie frant", "Có| to za wyrafinowany Botrzyk!" (Chwalewik), "Jak pewny siebie jest ten frant" (Brandstaetter), "City hultaj" (Paszkowski) - absolute w szekspirowskiej angielszczyznie znaczy w tym kontek[cie perfectly certain, decided, self-assured. Schlegel oddaje to przez: "Wie keck der Bursch ist". U SBomczyDskiego czytamy: "To zupeBny Botr" (!) - bo SBomczyDski nie fatyguje si analizowaniem niuansów caBkowicie mu nieznanej angielszczyzny Szekspira, nie zastanawia si nad tym, czy to, co pisze, ma jaki[ sens, czy pasuje do kontekstu - bierze pierwsze znaczenie z wBasnej gBowy lub z nowoczesnego sBownika i wali, bo... mu si spieszy. Pikne liryki Szekspira przeksztaBcaj si w tych przekBadach w zapierajc chwilami dech w piersiach czstochowszczyzn. Jest to chyba najbardziej ra|co widoczne w piosenkach Ariela w Burzy, ale tak|e w innych, równie| w Hamlecie. SBawny czterowiersz Paszkowskiego "Niech z bólu ryczy ranny Bo[..." tak utrwaliB si w tradycji polskiej, |e zdecydowaB si go zachowa w swym przekBadzie sam Iwaszkiewicz, bdcy przecie| w przeciwieDstwie do SBomczyDskiego autentycznym poet, zachowaB go tak|e Sito. SBomczyDski odrzuca Paszkowskiego, chce pokaza, |e "on to zrobi lepiej" - i pisze koszmarnie czstochowski czterowiersz z charakterystycznym dla siebie lekcewa|eniem idiomatyki i konotacji sBów polskich: "Có|, ranny rogacz chce si skry, / Nietknity mknie wesoBo...". Jest to zamtlone, nie bardzo wiadomo, do czego odnosi si "nietknity"; fakt, |e "rogacz" ma w jzyku polskim przede wszystkim konotacj "zdradzonego m|a" w ogóle do SBomczyDskiego nie dociera. Równie bezsensownie i |aBo[nie w zestawieniu z Paszkowskim wypada piosenka Grabarza z V aktu. U Paszkowskiego mamy krzepki, dobry rytmicznie czterowiersz: Lecz staro[ nie rado[, napadBszy znienacka ZwaliBa mnie swoim obuchem; ZnikB kura| i rezon, i mina junacka: Ni [ladu, |em kiedy[ byB zuchem. U SBomczyDskiego mamy dwa i[cie zdumiewajce wyczyny w piosenkach Grabarza. Wy|ej cytowana piosenka tak brzmi: Lecz oto staro[ przyszBa skrycie I narobiBa szkody. Do ziemi poszBo moje |ycie, Cho kiedy[ byBem mBody. "Do ziemi poszBo moje |ycie" jest w polszczyznie zupeBnie jednoznaczne i w takiej sytuacji jest zupeBnie obojtne, czy si ma lat dwadzie[cia, czy osiemdziesit, bo jest si "martwym trupem" i nie mo|na [piewa o staro[ci. W oryginale mamy: "And hath shipp'd me intil the land" - "(Staro[) wyrzuciBa mnie z oceanu |ycia na mielizn" - i tu wbrew pozorom wersja Paszkowskiego jest wierniejsza i o wiele lepsza. Wcze[niej [piewana piosenka Pierwszcgo Grabarza jest takim "rytmicznym arcydzieBem" u SBomczyDskiego, |e konia z rzdem aktorowi, który j potrafi porzdnie wy[piewa: Za mBodu kochaBem, kochaBem, My[lc, |e jest to grzecznie Spdza, och, czas tak, jak, ach, chciaBem, l |e tak bdzie wiecznie. U Paszkowskiego mamy: Za mBodu - o gdyby ten wiek mógB powróci! MiBostki mym byBy |ywioBem; Pokocha, odkocha, u[cisn, porzuci, To u mnie zwyczajnym szBo koBem. U Brandstaettera: Wiele kochaBem za czasów mBodo[ci, A sBodkie to byBo kochanie, l zdaBo mi si w mBodzieDczej pBocho[ci, {e to ju| tak zawsze zostanie. A tak brzmi u SBomczyDskiego sBawna piosenka Ariela "Full fathom five thy father lies" z Burzy (I, 2): Pi s|ni w gBb twój ojciec na dnie, Z ko[ci wyrosBy korale, A jego oczy to perBy te, Nie zginB bowiem wcale; Podlega morskiej przemianie W co[ dziwnego niesBychanie, Nimfy morskie bij w dzwon: "Those are pearls that were his eyes" oryginaBu jest oczywist inwersj "Those that were his eyes are now pearls", ale SBomczyDski ze swoj betonow zasad tBumaczenia wszystkiego dosBownie i niezastanawiania si nad gBbszym sensem zdania pisze "A jego oczy to perBy te". "Nothing of him that doth fade, / But doth suffer a sea-change" tak|e nie znaczy: "Nie zginB bowiem wcale; / Podlega morskiej przemianie...". Prosz porówna z tym wersj "poczciwego" Ulricha: Ojca morskie tul fale; Z ko[ci jego s korale, PerBa l[ni, gdzie oko byBo; Ka|da czstka jego ciaBa W drogi klejnot si przebraBa Oceanu dziwn siB. Ostatnia piosenka Ariela zaczyna si u SBomczyDskiego: "Gdzie ssie pszczoBa, bd ssaB" - zapytaBam na marginesie, kto to potrafi na scenie wymówi lub wy[piewa. Na etapie maszynopisu radziBam gorco tBumaczowi, aby generalnie przerobiB i zmieniB wszystkie piosenki w Burzy i oczywi[cie wszystkie pozostaBy niezmienione. Wiem zreszt z do[wiadczenia, |e SBomczyDski w praktyce nic nie poprawia. Jeden raz zauwa|yBam maB poprawk w maszynopisie, wBa[nie w cytowanym liryku "Full fathom five..." - i chyba poprawiB z zle na... jeszcze gorzej. W pierwszej wersji byBo: Pi s|ni ojciec opadB w gBb, Z ko[ci wyrosBy korale, PerBami oczy jego s. Nie zginB bowiem wcale; w wersji "poprawionej" czytamy: Pi s|ni w gBb twój ojciec na dnie, Z ko[ci wyrosBy korale, A jego oczy to perBy te, Nie zginB bowiem wcale. SBomczyDski po prostu nie sByszy jzyka, ma kamienne ucho; kiedy si czyta w jednym cigu par stron jego przekBadu, ma si wra|enie, |e zna on tylko jeden spójnik: "bowiem", którym zasypuje caBy tekst od góry do doBu, niekiedy zdarza si po kilkadziesit "bowiem" na stronie. W Otellu piosenki s równie fatalne jak piosenki w Burzy i w Hamlecie. Pijackie piosenki Jagona s wrcz groteskowo zBe. Oto przykBad: Wic niechaj w mój puchar zadzwoni, dzyD, dzyD, Wic niechaj w mój puchar zadzwoni, dzyD, dzyD, {oBnierz to dzielny czBowiek, {ycie to mgnienie powiek, Wic je[li[ |oBnierzem, tak czyD! (?) Prosz z tym zestawi Paszkowskiego: Uderzmy w puchary: buch! buch! Uderzmy w puchary: buch! Ayk rzezwi czBowieka, A |ycie ucieka, Wic dalej! niech pije, kto zuch! i Krystyn BerwiDsk: Dzban dajcie, bo raz si, raz |yje! Dzban dajcie, bo |yje si raz! {oBnierzem by tylko! Ach, |ycie jest chwilk! Wic |oBnierz, wic |oBnierz niech pije! A oto fragmenty sBynnej "Pie[ni o wierzbie" (IV, l) w przekBadzie SBomczyDskiego: Wy[piewaj to, wierzbo, |e bdziesz mym wiankiem. Nie gaDcie go, miBa jest mi jego wzgarda. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ty zdrajco! mu rzekBam; on na to: Niebo|, Wy[piewiaj to, wierzbo, wierzbo. Ja niewiast chc wielu, ty m|czyzn bierz w Bo|e. A tak to brzmi u Paszkowskiego: Z gaBzek ja wierzby splot sobie wianek, Nie gaDcie mu tego, przyjmuj mój los. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . NazwaBam go zmiennym, a on mi rzekB: ach! PBacz, wierzbo! wierzbo! wierzbo! Niejeden ci przecie zastpi mnie gach. WBa[nie na Otellu, jedenastym redagowanym przeze mnie przekBadzie SBomczyDskiego, zaBamaBam si ostatecznie. PrzekBad ten odebraBam jako tak straszliwy kicz literacki i takie nieporozumienie artystyczne, |e zredagowaBam go wraz z nastpnym, jednocze[nie mi przysBanym tBumaczeniem Snu nocy letniej, a potem napisaBam do Wydawnictwa Literackiego, |e rezygnuj z dalszej pracy, poniewa| nie widz w niej |adnego sensu: poziom przekBadu jest w moim odczuciu denny, wszystkie za[ moje próby poprawienia, usunicia gBupstw merytorycznych, id w gBbok studni. Na tej zasadzie te| za|daBam nieumieszczania mojego nazwiska jako konsultanta szekspirowskiego na dalszych publikacjach przekBadów - nawet tych, które jeszcze redagowaBam - motywujc to tym, |e mo|na odpowiada za co[, na co ma si jakikolwiek wpByw. Wszystkie moje zastrze|enia wyBo|yBam równie| w li[cie do SBomczyDskiego, |eby nie byBo dwulicowo[ci. W li[cie do dyrektora wydawnictwa Kurza namawiaBam go, aby zrezygnowaB z monopolu SBomczyDskiego na rzecz wielu tBumaczy - ma przecie| w Krakowie tak znakomitych poetów jak WisBaw Szymborsk (interesujc si Szekspirem), Ew Lipsk, Marka Skwarnickiego - bo nigdy jeszcze nie wyszBo nic dobrego z jednoosobowego przekBadu Szekspira. Jest to po prostu nie do udzwignicia przez jednego tBumacza - nawet najlepszy klasyczny tBumacz Szekspira Schlegel pracowaB razem z Tieckiem. Jak w Otellu wyglda "wra|liwo[ poetycka" SBomczyDskiego, któr tak reklamuje Juliusz KydryDski, pozwol sobie ukaza na ostatnio opublikowanym w serii przekBadów szekspirowskich SBomczyDskiego tym wBa[nie tBumaczeniu. Uprawia w nim on straszliwe wrcz wielosBowie, zasypuje tekst niesamowit liczb zaimków i przymiotników osobowych i wskazujcych. W Otellu cigle wystpuje okre[lenie "ów Maur" lub "ten Maur", jakby ich byBo wielu - jest to oczywistym skutkiem nieporadno[ci tBumacza w pisaniu biaBego wiersza i wi|cej si z tym konieczno[ci "watowania" brakujcej sylaby zaimkiem wskazujcym "ów", "ten". Wobec takiej nieporadno[ci byBoby chyba wygodniej i pro[ciej przyj wersj, |e Otello jest Murzynem, nie Maurem. Tezy tej bardzo przekonujco broni redaktor Otella w Arden Edition, M. R. Ridley - tym sposobem SBomczyDski zyskaBby ow jedn potrzebn sylab wicej, ale w jego wyobrazni Murzyn jest be, Maur za[ jest pikny, wobec czego Otello musi by Maurem. Opowiadano mi, |e re|yser telewizyjny (tak, nawet telewizyjny!) otrzymawszy maszynopis przekBadu Otella od SBomczyDskiego (chyba wiosn 1980 roku) tak si zaniepokoiB jego poziomem, |e odesBaB go i zamówiB nowy przekBad u Jerzego S. Sity. WielosBowie w Otellu nie ogranicza si zreszt do "watowania" wersów, zieje ono z ka|dej strony. W 3 scenie I aktu Desdemona wyja[nia Ksiciu, jak zrodziBa si jej miBo[ do Otella, i wypowiada sBawne, przepikne w swej prostocie zdanie: "I saw Othello's visage in his mind", co Zofia Siwicka w swym przekBadzie oddaje równie prosto i trafnie: "W Otella duszy twarz jego ujrzaBam". W piknym i udanym przekBadzie Krystyny BerwiDskiej zdanie to brzmi bardzo podobnie: "W duszy Otella jego twarz ujrzaBam". Co pisze SBomczyDski?  Rysy Otella dostrzegBam ukryte W jego umy[le. l w tym, jak w Bupince orzecha, zawarte s wszystkie cechy jego przekBadu - brak prostoty, nienaturalno[, wielosBowie (niepotrzebne rozbicie wersu na dwie linie), pompatyczno[ i zBe odczytanie sensu, poniewa| mind u|yte jest tu w sposób oczywisty na okre[lenie ducha, duszy, psychiki, a nie umysBu - i taka jest my[l Desdemony. W caBym zreszt przekBadzie SBomczyDski zamiast ducha daje "umysB", zmieniajc bardzo i spBaszczajc sens wypowiedzi. PrzekBad Otella mo|na nazwa za starym Goethem "negativ interesant" - z ka|dej strony ziej bBdy jzykowe, niezdarno[ci, fonetyczne kiksy, niezrozumienie tekstu, zBe zastosowanie czasów i gramatyki (w jzyku ojczystym!) - jest to grafomania i klops artystyczny zupeBnie zatrwa|ajcy. Mówi si tego nie da zupeBnie, jest to tak toporne, sztuczne i tak fatalnie brzmi, |e nie wyobra|am sobie po prostu, jak by to aktorzy zdoBali zagra na scenie. W 1 scenie II aktu Jago w swojej satyrycznej wycieczce przeciw kobietom mówi tak: ... ta, której mdro[ nie wpada w rozterk I nie zamienia kija na siekierk; Ta, której my[li nigdy nikt nie przejrzy, A widzc gachów ani si obejrzy; Taka, có|, je[li s takie dzieweczki  DESDEMONA Có| ma uczyni? JAGO Pier[ dawa gBupcom i czopowa beczki. W pierwszej cz[ci wierszyka Jagona skBadnia jest tak zdumiewajca, |e nie wiadomo, kto "ani si obejrzy" - czy "ta", czy "nikt". Podobnie w dwóch pierwszych wersach nie wiadomo, czy to "ta" czy te| "mdro[" nie zamienia kija. Bezmy[lna dosBowno[ SBomczyDskiego poBczona z nieznajomo[ci zasad polskiej skBadni tworzy niedopuszczalne w jzyku polskim konstrukcje typu "idc ulic kapelusz mu zleciaB z gBowy". ArcydzieBem natomiast nonsensu i niesamowitego obrazowania jest ostatnie zacytowane zdanie Jagona - co to znaczy: "Pier[ dawa gBupcom"? Nie, to nie jest |adne psychopatyczne porno - to znowu gBupia dosBowno[ poBczona z brakiem wyobrazni, jakie skojarzenia mo|e budzi takie okre[lenie. W oryginale mamy po prostu "to suckle fools and chronicle small beer", co znaczy (za komentarzem w New Penguin Shakespeare) "to live a life of foolish domesticity and trivial occupations - children and small chat", czyli "dzieciaki niaDczy i zbiera ploteczki" (|eby zrymowa z "dzieweczki", sBowem zreszt caBkowicie niepasujcym do tonu satyrycznego wiersza Jagona). Na koDcu tej|e sceny SBomczyDskiego ponosi zamiBowanie do gry sBów, w której czsto bywa bardzo zrczny - bieda tylko w tym, |e w oryginale nie ma |adnej gry sBów niedorzecznej, natomiast w tBumaczeniu SBomczyDskiego powstaBa niedorzeczno[. W koDcówce monologu w tej scenie Jago mówi: ...a dokonam tego, Je[li ten ogar wenecki, którego Szczuj do Bowów, dajc mu ogarek, Wytrzyma pogoD; gdy w oryginale jest: ... Which thing to do, If this poor trash of Venice, whom I trash For his quick hunting, stand the putting on ... (W wydaniu New Cambridge Shakespeare mamy: "If this poor trash of Venice, whom I leash" - czyli w ogóle nie ma gry sBów!) ...czego dokonam, Je[li wytrzyma me szczucie ten gBupi Kundel wenecki, spuszczony ze smyczy... Chyba nikt nigdy nie sByszaB, |eby ogara szczuto do Bowów dajc mu ogarek... To s te nonsensy, w które SBomczyDski wpakowuje si tylko dla mechanicznej gry sBów, wtpliwe zreszt, czy naprawd istniejcej w oryginale. Poor trash znaczy a worthless stuff, person - oddawanie tego przez szlachetn ras psa goDczego tylko po to, |eby skojarzy go z ogarkiem, jest skompletowaniem tej bzdury. W monologu koDczcym akt II Jago mówi: ... How am I, then, a villain To counsel Cassio to this parallel course, Directly to his good? Divinity of hell! "Divinity of hell" - piekielna teologia, teologia z piekBa - to jeden z ulubionych tematów szesnastowiecznych pisarzy, oparty na cytowaniu Pisma Zwitego przez diabBa w czasie kuszenia Jezusa (Mateusz 4,6), o czym pisz wyraznie komentatorzy Otella. PrzetBumaczyBa to dobrze Krystyna BerwiDska: O teologio piekBa! Kiedy diabeB Do czarnych grzechów chce popchn, to przedtem NiebiaDsk zBud zawsze bdzie mami... Ale SBomczyDski komentarzy nie czyta, nad sensem si nie zastanawia, przygotowania merytorycznego nie ma, wobec czego wali: "O boskie piekBo! Gdy diabeB chce speBni / Grzech najczarniejszy...", co jest równie kiczowate jak bezsensowne. W tym samym monologu Jago mówi o Desdemonie: "Gdy dusz szczodr ma jak trzy |ywioBy" - w oryginale jest: "she's fram'd as fruitful (= generous) / As the free elements" - z natury jest tak szczodra i szlachetna jak wolne (nieskrpowane) |ywioBy. Na koDcu za[ tego| monologu o[wiadcza nie wiedzie dlaczego, |e "jej cnot wtrci do otchBani", zamiast "Tak wic jej jasn cnot zmieni w smoB" - tBumaczowi pomieszaB si rzeczownik the pitch - smoBa, lepka maz - z czasownikiem to pitch - strci, zepchn. W monologu przed zabiciem Desdemony, na pocztku 2 sceny V aktu, Otello mówi: ...lecz jej nie zakrwawi I skóry bielszej ni| [nieg nie zadrasn... TBumacz opu[ciB nastpny wiersz: "GBadkiej jak pomnikowy alabaster" - "And smooth as monumental alabaster" - po czym dalej nazywa Desdemon "najdoskonalszym wzorem siB (?) Natury", cho oryginaB mówi o "wymy[lnym wzorze wspaniaBej natury" ("Thou cunning'st pattern of excelling (= excellent) nature"). Bezmy[lno[ i kurczowy upór, z jakim SBomczyDski trzyma si dosBownego tBumaczenia, przekBadania tylko powierzchni sBów bez wnikania w ich sens, doprowadza do i[cie groteskowych nieporozumieD. W tej samej ostatniej scenie tragedii Emilia woBa z rozpacz: BBaznie morderczy! Có| by taki gBupiec Innego zrobi mógB z dobr kobiet? co ka|e dorozumiewa si: "Có| by innego mógB zrobi, jak tylko zamordowa dobr kobiet?" - w danej sytuacji i w ustach Emilii jest to zupeBnym absurdem. W oryginale mamy: "what should such a fool / Do with so good a wife?", co jest idiomem znaczcym po prostu: "{e te| taki baBwan / MógB mie tak dobr, tak szlachetn |on!" Zofia Siwicka i Krystyna BerwiDska przetBumaczyBy to dobrze: "Jak taki gBupiec mógB mie tak |on?'." (BerwiDska). W swej przedostatniej wypowiedzi w tej|e scenie Otello mówi do Gracjana: Lk twój jest zbyteczny. CzBowieku, uderz tylko w pier[ Othella Trzcin, a padnie. Gdzie ma pój[ Othello? Pomijajc ju| niefortunny zwrot "lk zbyteczny" - " 'tis a lost (= idle) fear" - pró|ny, daremny, niepotrzebny strach - w oryginale mamy: "Man but a rush against Othello's breast, / And he retires", co jest zasadnicz ró|nic. Dobrze i Badnie przetBumaczyBa to BerwiDska: Niepotrzebny strach. Wystarczy sBomk pier[ Otella trci - Cofnie si. Dokd mógBby pój[ Otello? Wspomniane ju| poprzednio nadu|ywanie przez SBomczyDskiego zaimków i przymiotników osobowych i wskazujcych w celu utrzymania rytmu osignBo chyba punkt szczytowy w Otellu. Oto par przykBadów: "Jest ów MichaB Cassio, / Jak [miem przypuszcza..." (III, 3); "MiaBem to, ma on, byBo dla tysicy / SBug niewolnym..." (III, 3); "Po co ta chustka mu, o tym wie chyba / Niebo jedynie..." (III, 3); EMILIA: "...A ty[ tak czsto prosiB, bym j skradBa." JAGO: "Czy ukradBa[ jej?" EMILIA: "Nie, upu[ciBa j przez nieuwag, / Na szcz[cie byBam tu i j podniosBam..." JAGO: "Daj mi, moja miBa." EMILIA: "Co chcesz uczyni? Czemu tak prosiBe[, / Bym j ukradBa?" JAGO: "Có| ci to obchodzi?" EMILIA: "Je[li przyczyny jakiej[ wa|nej nie masz, / To mi j oddaj, bo ta biedna dama / Wpadnie w szaleDstwo (?), gdy jej brak odkryje." JAGO: "Nie wiesz nic o tym. Chc mie z niej po|ytek. ... / W mieszkaniu Cassia podrzuc t chustk /I dopomog mu j znalez. ... Jest niebezpieczne zBudzenie trucizn / Z samej natury swej, cho pocztkowo / Smak nie wyczuwa jej, lecz gdy cho troch..." (III, 3); "Jak sdz, sBoDce tej krainy, / Gdzie na [wiat przyszedB, osuszyBo wszystkie / Takie wyziewy w nim..." (III, 4); "Pójd odszuka go" (III, 4);"Czy jest to ów Maur szlachetny, którego / CaBy nasz senat zwie najdoskonalszym?" (IV, 1); "Za sprytn kurw weneck ci wziBem, / T, któr zBczyB [lub z owym (?) Othellem..." (IV, 2); "By kurw zwano j? Jak ma nie pBaka?" (IV, 2); "MiaBa kochanka, ale ten jej miBy / OszalaB i j rzuciB; wic [piewaBa..." (IV, 3) (nb. w oryginale jest: "byB trzpiotem, byB zmienny", a nie: "oszalaB"!), "To ja zabiBem j..." (V, 2); "Niech nie zdumiewa to was tak; to prawda..." (V, 2); "Lecz Jago zd|yB si na czas pojawi / I go uciszyB..." (V, 2). SBomczyDski tak si zapdziB w kozi róg dosBownym tBumaczeniem tekstu, a raczej jego powierzchni, |e czsto odnosi si wra|enie, i| straciB orientacj we wBasnym, ojczystym jzyku, |e przestaB rozumie konotacje sBów i znaczenie idiomów polskich albo |e "na siB" chce narzuci jzykowi polskiemu znaczenie idiomów angielskich. W Otellu wystpuje bardzo czsto sBowo zounds, które, podobnie jak sBowo marry, wywodzi si z zakl zwizanych z Bogiem (God's wounds zmienione w pisowni na zounds zgodnie z nakazami nieu|ywania imienia bo|ego), ale zmieniBo swe znaczenie i jest mocnym przekleDstwem, wypowiadanym w furii, znaczcym mniej wicej tyle co "piekBo i szatani!". Otello u|ywa go czsto, zawsze w stanie gniewu i podniecenia. SBomczyDski z uporem tBumaczy zounds jako "rany boskie", bo dotarBa do niego tylko etymologia sBowa, natomiast nie dotarBa konotacja. Po polsku "rany boskie" nie jest mocnym przekleDstwem, oznacza raczej zdziwienie lub przestrach ("Rany boskie, ale[ si ubrudziB!"). Std w Otellu takie dziwactwa jak okrzyk Otella w scenie poduszczania go przez Jagona "Rany boskie!" zamiast "PiekBo i szatani!" lub ten sam okrzyk w scenie z Desdemon, kiedy |da chustki (DESDEMONA: "Naprawd, wstydz si za ciebie." OTELLO: "Rany boskie!" Wychodzi). W 1 scenie V aktu Rodrygo mówi; "I have no great devotion to the deed", co znaczy: "To zadanie mi si nie u[miecha", "Nie mam ochoty zabi go (Kasja)" (BerwiDska) - SBomczyDski pisze: "Rzecz ta niewiele mi sprawia rado[ci", co jest w tej sytuacji zupeBnie dziwaczne i normalnie nikt by tak po polsku nie powiedziaB w takim kontek[cie. Innym niezrozumiaBym dziwactwem jest zdanie, które Otello mówi do Gracjana w ostatniej scenie tragedii: "Nie znaBem niemal ci, wuju" (?) - Jest to znów bezmy[lnie dosBowne tBumaczenie oryginaBu: "I scarce did know you, uncle", co po prostu znaczy: "Dopiero teraz ci poznaBem (rozpoznaBem), wuju" - Schlegel tBumaczy to: "Ich sah euch jetzt erst, Ohm". W 1 scenie IV aktu, kiedy Otello postanawia wraz z Jagonem zabi Desdemon i Kasja, Otello mówi: "...O, [wiat nie zna sBodszego stworzenia, mogBaby spoczywa u boku cesarza i wydawa mu rozkazy". Na co Jago odpowiada: "Nie, tak nie postpisz" (?). Ta nie wi|ca si z wypowiedzi Otella kwestia, zupeBnie zagadkowa, jest znów po prostu zBym idiomem polskim. Jago w oryginale mówi: "Nay, that's not your way", co znaczy: "Nie, tak nie mo|esz rozumowa", "W ten sposób nigdzie nie dojdziesz"; BerwiDska tBumaczy to: "Nie, nie - nie tdy droga". Zaraz w nastpnej kwestii Otello rozwa|ajc zalety Desdemony mówi: "...A jak rozlegBy i wysoki ma rozum (!) i pomysBy!"... Inn, zupeBnie chwilami zdumiewajc spraw jest stopieD, w jakim SBomczyDski nie orientuje si w rodzaju i funkcji czasów w jzyku polskim. W 3 scenie IV aktu na sBowa Desdemony: "...nie trzeba / Gniewa go (Otella) teraz" Emilia odpowiada: "ChciaBabym, by[ go nigdy nie ujrzaBa!" Jest to bBdnie u|yty czas - powinno by: "Oby[ go nigdy nie byBa ujrzaBa!" (Paszkowski) lub tak jak jasno napisaBa BerwiDska: "Bodaj go nigdy oczy twe nie znaBy!" W dialogu Otella i Emilii w 2 scenie IV aktu Emilia mówi: "Je[li Botr jaki[ wbiB ci to do gBowy, / Niechaj Niebiosa przekln go jak w|a, / Bo je[li ona nie bdzie uczciwa, / Czysta i wierna, wówczas |aden czBowiek / Nie zazna szcz[cia...". W oryginale mamy oczywi[cie tryb zawisBy (conjunctive mood): "For, if she be not honest...", który po polsku mo|emy przetBumaczy tylko: "Je[li ona nie jest" - czas przyszBy nie ma tu |adnego sensu, ale SBomczyDski zdaje si nie wiedzie o istnieniu trybu zawisBego. W ostatniej swej wypowiedzi przed popeBnieniem samobójstwa Otello mówi do Lodowika: "Musisz te| rzec im o kim[, kto pokochaB / Nie nazbyt mdrze, lecz nazbyt gorco, / O kim[, kto Batwo nie ulegB zazdro[ci, / Lecz podjudzony popadB w ostateczno[...". Tu znowu bBdny jest czas dokonany "ulegB", powinien by u|yty czas niedokonany - u BerwiDskiej oddane to jest dobrze: "...o kim[, / Kto nierozumnie, lecz bez granic kochaB, / O kim[, kto nie byB z natury zazdrosny, / Lecz gdy raz zwtpiB, wpadB w otchBaD szaleDstwa". To zajadBe trzymanie si przy tBumaczeniu samej tylko powierzchni zdaD i wyrazów w najbardziej pierwotnym, nie zanalizowanym sensie, bez |adnej próby dociekania ich mo|liwych siedemnastowiecznych znaczeD, doprowadziBo do tego, |e SBomczyDski zrobiB z Króla Leara, jak to bystro okre[liBa Irena SzymaDska, histori starego ojca i niedobrych córek - i nic wicej; z Hamleta zrobiB skandal w rodzinie królewskiej - i nic wicej; z najgorzej przetBumaczonego Otella natomiast powstaBa historyjka w stylu Trdowatej z magla, o tym, jak to, "moja pani, ten czarniuch z piekielnej zazdro[ci wziB i udusiB |on, a ona, moja pani, to byB niewinny anioBeczek, tylko tego czarniucha, uwa|asz pani, taki jeden Bobuz namówiB, co miaB do niego zBo[, bo mu czarniuch posady lepszej nie daB...". Nijako[, brak charakteru, indywidualno[ci - to mo|e najbardziej niepokojca rzecz w tych przekBadach. Ich jzyk jest bez |adnej twarzy, |adnej osobowo[ci. Robi to wra|enie, jakby jaki[ upiorny komputer wypuszczaB z siebie metry dtych, topornych frazesów. Czyta si tego nie da, bo jak mówi aktorzy "nie mie[ci si to w gbie" - sBowa potykaj si o zby i hacz. Dlatego nie wierz, by te przekBady utrzymaBy si na scenie. Po prostu nie dadz si mówi i nie dadz si sBucha. SBomczyDski nie ma pojcia o wewntrznej melodii wiersza - to co pisze, jest wBa[ciwie zaprzeczeniem wiersza, tak jest sztywne i kanciaste. Mo|na by zacz snu rozwa|ania, co mogBo spowodowa tak straszliwy uniformizm - czy system, w którym |yjemy, czy zupeBny brak troski tBumacza o stron formaln i traktowanie tych przekBadów jako sposobu dorobienia si du|ych pienidzy?... Z tragediami jest zle, ale strach pomy[le, co bdzie z komediami, trudniejszymi do przeBo|enia - wymagaj lekko[ci i wdziku jzyka. Szczudlasty i koturnowo napuszony, a przy tym niepikny i niejednokrotnie wrcz niepoprawny jzyk SBomczyDskicgo zadusi ze szcztem Jak wam si podoba i Wieczór Trzech Króli, a tak|e dowcip dialogów w Wiele haBasu o nic. Niedawno w jednym z artykuBów wspomnieniowych o MiBoszu z czasów okupacji przeczytaBam, |e kiedy tBumaczyB Jak wam si podoba, powiedziaB, i| t komedi trzeba by wBa[ciwie tBumaczy taDczc. W tym powiedzeniu zamyka si wicej, doskonalsze zrozumienie istoty wielkich komedii Szekspira, ni| mo|na odkry w wielu s|nistych artykuBach i esejach. PrzekBady SBomczyDskiego byBy zapowiadane z wielkimi fanfarami przez Wydawnictwo Literackie i samego tBumacza jako nowe, nowoczesne wersje, dajce czytelnikowi przekBady zgodne z poczuciem jzykowym naszego czasu, itd. Takie nowoczesne tBumaczenia obok klasycznych robi Niemcy - i s to rzeczywi[cie tBumaczenia pisane nowoczesnym jzykiem i stosujce nowoczesn form wersyfikacyjn (Hans Rothe, Richard Flatter, Schroder). Nowoczesnymi przekBadami mo|na nazwa tBumaczenia Jerzego S. Sity u nas - czy si je lubi, czy nie. S rzeczywi[cie pisane nowoczesnym jzykiem i stosuj tak| form wiersza (czasem do[ nacigan, zwBaszcza gdy kilka krótkich "schodkowych" wersów - rozpisanych w jedn lini - tworzy normalny 11-zgBoskowiec jambiczny), tekst sztuki jest no[ny, sByszy si go dobrze ze sceny, liryki s na ogóB udane, czasem bardzo Badne. Co mo|na powiedzie w zestawieniu z tym o reklamowanej jako nowoczesna i odpowiadajca wymaganiom naszego czasu formie przekBadów SBomczyDskiego? Obawiam si, |e tylko to, i| formy takiej w ogóle u niego nie ma i nie ma |adnej koncepcji. Jak ju| powiedziaBam, poza szczudlasto[ci i bardzo niekiedy irytujc sztuczno[ci jzyk ten nie ma |adnego oblicza. Nie jest archaizowany, prawdziwej archaizacji SBomczyDski nie potrafiBby zrobi, bo nie ma do tego przygotowania i wyksztaBcenia jzykowego. Nie jest te| bynajmniej nowoczesny ani do nowoczesno[ci zbli|ony; czstokro jzyk starego Ulricha i Kozmiana brzmi nowocze[niej. Jest najgorszym, co mo|na byBo wyduma: jakim[ przedziwnym, caBkowicie sztucznym konkoktem, jakim nie mówi |adni ludzie, z wydziwionym szykiem i prymitywn skBadni (bardzo czsto wers koDczy si zaimkiem "który", zawieszonym w powietrzu i robicym wyjtkowo niezdarne wra|enie). Poprawianie tego jest w praktyce niewykonalne, poniewa| tBumacz niczego nie omawia i chwali si rado[nie w licznych rozmowach od lat, |e nie wie, co to zaimek, co przyimek, co przymiotnik, co znaczy czasownik przechodni lub nieprzechodni, co imiesBów. Szcz[liwy, zawsze sob zachwycony "naturszczyk" uwa|a to za powód do dumy, tak jak powód do dumy widzi w fakcie, |e Juliusza Cezara "przetBumaczyB w cigu czterech dni" (niezale|nie od tego, czy to prawda czy blaga). Obok nieuctwa jzykowego rozkwita tak|e w tych przekBadach nieuctwo merytoryczne - realia s czsto wyssane z palca. SBomczyDski uznaje w Otellu na przykBad, jeden tylko rodzaj dBu|szej broni biaBej - miecz; nie istnieje dla niego rapier czy szpada, w Otellu mamy wyBcznie miecz, a przecie| jest to zgodnie z okre[leniem w MaBym sBowniku jzyka polskiego "dawna broD sieczna o szerokim ostrzu i prostej rkoje[ci" - Kasjo na pewno nie [cigaB Roderiga (!) z "mieczem w dBoni", tylko z rapierem albo szpad. Brak dbaBo[ci o form, o odczytywanie sensu, wreszcie o pikno i barwno[ jzyka "nadrabia" SBomczyDski zaskakujcymi i chyba nieszcz[liwymi udziwnieniami, gBównie w sferze imion i nazw. Z powodów trudnych do zrozumienia uznaB za korzystne dla polskiego tekstu zachowanie angielskiej wersji imion i nazwisk bohaterów i trzyma si tego uporczywie, acz niekonsekwentnie. Jest wic "Polonius", "z Poloniusem", "o Poloniusie", "Claudius", "Claudiusa", "z Claudiusem", "Bianca", "o Bianci" (sic!), "Othello", "z Othellem", "Cassio", "Macbeth", "z Macbethem" (zBamaB si tylko, gdy zadaBam mu na marginesie redagowanego maszynopisu Macbetha pytanie, jak sobie wyobra|a wymówienie przez aktora formy "o Macbethcie"). W Burzy wystpuj niekonsekwentnie "Ferdynand" i "Kaliban" obok "Stephano" i "Trinculo"; w Dwóch szlachcicach (!) z Werony mamy: "Valentino", "Thurio", "Silvia", "Proteus" itp. W Znie nocy letniej funkcjonujcy od póBtora wieku w polskiej tradycji "Puk" zmieniB si w "Paka" (i jako "Pak" wystpowaB ju| w przedstawieniu Snu... zdaje si w Opolu) - takie ma wyobra|enie tBumacz o dzwiku krótkiego u w angielskiej nazwie Puck. Ma kamienne ucho i nie wie, |e szerokie, rozwarte "a" w jzyku polskim jest dalsze od krótkiego angielskiego "u" ni| polskie krótkie "u" w nazwie "Puk". Ale dla SBomczyDskiego nie istnieje tradycja - to, |e SBowacki pisaB: "a tak|e, |e z ksidza nie mo|e nagle by z Makbeta jdza" - wa|niejsze jest udziwnianie, kiczowate i niezdarne, sprzeczne z duchem jzyka polskiego. Czytajc przez dBu|szy czas przekBady SBomczyDskiego nie mog odpdzi skojarzenia o odstajcym maBym palcu przy piciu herbaty jako symbolu pseudo-"wytworno[ci" ("shabby gentility") drobnomieszczaDskiej. Te przekBady to wBa[nie taka "wytworno[ odstajcego palca". Pierwszy zaatakowaB wydanego w edycji dwujzycznej Hamleta Bohdan Drozdowski w numerze "Poezji". Atak byB bardzo gwaBtowny i "w stylu" Drozdowskiego - i tu si zaczB klasyczny polski cyrk: kto |yw w[ród krytyków i literatów zaczB si odsuwa od osoby atakujcego (rzeczywi[cie bardzo, delikatnie mówic, "kontrowersyjnej" - sama jestem jak najdalsza od jego krgów i pogldów) i wstrzymywa od krytyki przekBadów SBomczyDskiego lub wrcz je chwali, |eby nie by posdzonym, |e jest po stronie Drozdowskiego. Pewien "konkurencyjny" tBumacz poezji angielskiej, niemieckiej i innej napisaB pochlebn recenzj z przekBadów czy przekBadu (nie czytaBam jej) szekspirowskich SBomczyDskiego dla "Literatury na [wiecie", po czym... zatelefonowaB do Drozdowskiego i powiedziaB mu, |e napisaB pochlebnie o przekBadach SBomczyDskiego, bo go lubi, ale prywatnie stwierdza i o[wiadcza, |e si z Drozdowskim zgadza i |e przekBady te s bardzo zBe. Tak wyglda dzisiaj krytyka literacka w naszym kraju; meritum sprawy jest caBkiem bez znaczenia, znaczenie maj tylko ukBady personalne - pisze si za lub przeciw komu[ i w ten sposób rozmydla mózgi biednych nie[wiadomych czytelników. W kraju, w którym nie mo|na wej[ do ksigarni i kupi Pana Tadeusza, poezji Mickiewicza, SBowackiego, Norwida, Kochanowskiego, nowel i powie[ci Prusa, Orzeszkowej, Sienkiewicza, wydaje si bardzo zBe literacko przekBady Szekspira na luksusowym papierze, w wytwornej oprawie, cz[ciowo nawet skórzanej jako bibelot edytorski. I nie to nawet jest najistotniejsze, |e Ministerstwo Kultury i Sztuki caB dotacj daje Wydawnictwu Literackiemu, tym sposobem zatwierdzajc niejako monopol dla przekBadów SBomczyDskiego i dajc mu warunki specjalne, progresj nie obowizujc przy innych publikacjach dramatów, co tBumaczowi daje okoBo 200 zB za wers (prawie dziesi razy wicej ni| innym tBumaczom poezji). Do obBdnej polityki MKiS przyzwyczajeni jeste[my od lat. Najgorsze w tym, |e jedyn spraw interesujc SBomczyDskiego jest to, ile dostaje i ile dostanie za Szekspira, na którym postanowiB zrobi du|e pienidze (kilkana[cie milionów zBotych). Mo|e najbardziej do rozmydlenia mózgów nie zorientowanych czytelników, je[li chodzi o ocen warto[ci tych przekBadów, przyczyniB si Juliusz KydryDski w swych posBowiach do poszczególnych dramatów. Publicysta zajmujcy si tematyk teatraln i operow, doszedBszy do wniosku, |e nie [wici garnki lepi, z poniedziaBku na wtorek zostaB szekspiryst i tBumaczem el|bietaDskich dramatów, mimo |e nigdy nie zajmowaB si angielszczyzn siedemnastowieczn. O biaBym wierszu wie - podobnie jak SBomczyDski - zapewne tyle, |e "to si nie rymuje i ma jedena[cie zgBosek", tote| jego przekBady s - jak zauwa|yBa Alina Szala w swojej recenzji w "Roczniku Literackim" - wBa[ciwie bliskie prozy mechanicznie pocitej na jedena[cie sylab. S to przekBady trzepane równie po[piesznie jak przekBady SBomczyDskiego i podobnie jak w tamtych, czsto w jeszcze wikszym stopniu, nie ma mowy o |adnej sylabotonice, cezurze itp. - kiedy si doje|d|a do jedenastej zgBoski, robi si mechanicznie rozbicie na dwie linie, a jak nie wychodzi, przestawia si jakie[ sBowo i leci si dalej. Panegiryki wypisywane przez KydryDskiego na temat przekBadów SBomczyDskiego brzmi chwilami wrcz groteskowo; gorzej, pisane s w sposób caBkowicie arbitralny, bez |adnej analizy czy egzemplifikacji. Piszc o Hamlecie KydryDski po prostu autorytatywnie stwierdza, |e przekBad SBomczyDskiego jest tBumaczeniem "wydobywajcym bezbBdnie ka|d my[l oryginaBu i nie zatracajcym przy tym, a przeciwnie - podkre[lajcym jego uroki poetyckie", i pisze tak o chyba najbardziej niewiernym i najgorzej odczytanym z wszystkich nowszych przekBadów Hamleta. KydryDski pisze to z niefrasobliwo[ci nie zamcon |adn znajomo[ci rzeczy - nawet gdyby spróbowaB troch przeanalizowa tekst przekBadu, my[l, |e niewiele by z tego wyszBo, bo nie ma on do tego wystarczajcego przygotowania. Daje wic czytelnikowi, nie mogc przytoczy innych dowodów, swoje sBowo honoru, |e SBomczyDski tBumaczy wspaniale i jest wielkim artyst. Zadziwiajce, jak tBumacz wyprany ze sBuchu jzykowego dobraB sobie klakiera równie ze sBuchu wypranego! Ale nawet do KydryDskiego co[ dotarBo, gdy przyszBo do oceny Otella. Po wszystkich klakach i panegirykach wypisywanych do tej pory, w posBowiu do tego dramatu, w cz[ci po[wiconej ocenie przekBadu, ukazaBo si ku mojemu zdumieniu tylko jedno krótkie zdanie, informujce, |e obecny przekBad SBomczyDskiego jest siódmym ukazujcym si drukiem. Po caBym tym zachBystywaniu si "wspaniaBymi artystycznie" przekBadami SBomczyDskiego to lakoniczne stwierdzenie w przypadku Otella zakrawa nieledwie na demonstracj. CzesBawa MiBosza - dla mnie zawsze najwikszego polskiego poety dwudziestego wieku - przekBad Jak wam si podoba byB moj pierwsz prac w PIW-ie; kiedy miaBam go ju| caBy zredagowany i gotowy (niewiele tam byBo do "redagowania", mimo |e sByszaBam, i| MiBosz uwa|a ten przekBad za prac nieledwie "debiutanck", robion w czasie wojny, i podobno nie chce, by go wydano). MiBosz wyjechaB i wszystko zostaBo wstrzymane. Czytelnikowskie wydanie Poezji to w praktyce, jak wynika z noty redakcyjnej, caBo[ twórczo[ci poetyckiej MiBosza z wyjtkiem paru debiutanckich wierszy, których sam autor nie pozwoliB zamie[ci. Dziki temu mogBam pozna pózniejsz jego twórczo[, dotychczas nieznan z wiadomych powodów. Stopniowo w cigu ostatnich dwóch lat zdobyBam wszystkie eseje MiBosza w wydaniu paryskiego Instytutu Literackiego i - w tym|e wydaniu - dwa tomy jego poezji. Teraz mog si tym cieszy. Pora|ajce pikno jzyka MiBosza jest tym, co obok fascynujcej strony filozoficzno-refleksyjnej najbardziej uderza czytelnika jego pózniejszych utworów i pozwala oceni bezmiar zniszczenia, splugawienia, "zbylejaczenia" polszczyzny w tym koszmarnym systemie - i dlatego wywoBuje uczucie takiego smutku, towarzyszce zachwytowi. Gdyby nie twórczo[ MiBosza, mo|e do mniejszej desperacji doprowadzaByby mnie tandetne, kiczowate, nie odczytane i byle jakie przekBady szekspirowskie SBomczyDskiego. Gdyby nie to, |e obok takich "wyczynów" artystycznych istniej MiBoszowe przekBady Biblii... Bieda w tym, |e SBomczyDski nie czuje i nie zdaje sobie sprawy z tego, |e tu, w Polsce, Szekspir jest tak|e... poet polskim - i dlatego nigdy go dobrze nie przetBumaczy. A swoj drog smutno si robi, kiedy si pomy[li, |e tak jak w tylu innych (|eby nie powiedzie: wszystkich) dziedzinach, i tu zmarnowano wielk szans. Gdyby Wydawnictwo Literackie nie daBo si tak omota, nie poszBo na nie sprawdzone umiejtno[ci jednego czBowieka, nie wpakowaBo w efekcie ci|kich milionów w przedsiwzicie, które daje w wyniku i bdzie dawa bardzo zBe i tandetne przekBady - mo|na byBo naprawd stworzy pikny i finezyjny, nowy kanon szekspirowskich przekBadów, choby w zespole tak subtelnych i sumiennych tBumaczy jak Krystyna BerwiDska i Zygmunt Kubiak, niesBychanie starannie analizujcych i cyzelujcych ka|de zdanie, piszcych z wdzikiem i Badn polszczyzn. Mo|na byBoby jeszcze dobra "do kwartetu" Marka Skwarnickiego i Ew Lipsk, nie mówic ju| o wspaniaBym kwintecie, gdyby doBczyB StanisBaw BaraDczak. Pluralizm jest w takich wypadkach zawsze lepszy, a z pewno[ci bezpieczniejszy... No có|, zmarnowano jeszcze jedn szans w kulturze polskiej. marzec 1983 (Pierwodruk w londyDskim kwartalniku "Puls")

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
William Shakespeare The Passionate Pilgrim
William Shakespeare A Lover s Complaint
Shakespeare, William Comedy Of Errors, The
William Gibson Fragments Of A Hologram Rose
156792 re ct discussion anonymous vs cartels

więcej podobnych podstron