plik


Margit Sandemo Trudno M�wi� Nie STRESZCZENIE Do Kr�lestwa �wiat�a dotarli ju� wszyscy ci, kt�rych histori� kolejno postaramy si� przedstawi�. G��wnymi bohaterami opowie�ci b�d� przedstawiciele m�odszego pokolenia. Pojawi� si� mog� wprawdzie nowe, dotychczas nie znane postaci, lecz trzon niepoprawnej grupy przyjaci� stanowi� nast�puj�ce osoby: Jori, ch�opak o br�zowych, kr�conych w�osach, kt�ry odziedziczy� po ojcu �agodne spojrzenie, a po matce katastrofalny brak odpowiedzialno�ci. Wzrostem i urod� nie dor�wnuje przyjacio�om, lecz te braki kompensuje szale�stwem i �mia�o�ci�. Jaskari, grupowy si�acz, d�ugow�osy blondyn o bardzo niebieskich oczach i musku�ach, kt�re gro�� rozerwaniem koszuli i spodni. Kocha zwierz�ta. Armas, w po�owie Obcy, wysoki, inteligentny, o jedwabistych w�osach i przenikliwym spojrzeniu. Obdarzony nadzwyczajnymi zdolno�ciami i wychowany znacznie surowiej ni� pozostali. Elena, o beznadziejnej, jak sama twierdzi, figurze. Spokojna i sympatyczna, lecz wewn�trznie niepewna, za wszelk� cen� pragnie by� taka jak wszyscy. Ma d�ug� grzyw� drobno wij�cych si� loczk�w. Berengaria, o cztery lata m�odsza od pozosta�ych. Romantyczka o smuk�ych cz�onkach, d�ugich, ciemnych, wij�cych si� w�osach i b�yszcz�cych, ciemnych oczach. Jej charakter to wachlarz wszelkich ludzkich cn�t i s�abo�ci. Bystra, weso�a, sk�onna do u�miechu, ma swoje humory. Rodzice bardzo si� o ni� niepokoj�. Oko Nocy, m�ody Indianin o d�ugich, g�adkich, granatowoczarnych w�osach, szlachetnym profilu i oczach ciemnych jak noc. O rok starszy od czworga opisanych na pocz�tku, Tsi-Tsungga, zwany Tsi, istota natury ze Starej Twierdzy. Niezwykle przystojny m�odzieniec o szerokich ramionach, c�tkowanym zielonobrunatnym ciele, szybki i zwinny, wprost tchnie zmys�owo�ci�, Siska, ma�a ksi�niczka, zbieg�a z Kr�lestwa Ciemno�ci. Z wygl�du podobna do Berengarii. Ma wielkie, sko�ne, lodowato szare oczy, pe�ne usta i bujne w�osy, czarne, g�adkie, l�ni�ce niczym jedwab. Dystansuje si� od m�odego Tsi i jego pupila Czika, olbrzymiej wiewi�rki. Indra, gnu�na i powolna, obdarzona wielkim poczuciem humoru, z przesad� podkre�la swoje wygodnictwo. Ma wspania�� cer� i elegancko wygi�te brwi. W tym samym wieku co czworo pierwszych. Miranda, jej o dwa lata m�odsza siostra. Rudow�osa i piegowata. Wzi�a na swe barki odpowiedzialno�� za ca�y �wiat, postanowi�a go ulepszy�. Zagorza�a obro�czyni �rodowiska, o nieco ch�opi�cych ruchach, wci�� nie jest zakochana. Alice, zwana Sass�, jedna z najm�odszych, przyby�a do Kr�lestwa �wiat�a wraz dziadkami. Jako dziecko uleg�a strasznym poparzeniom. Marco usun�� jej wszystkie blizny, lecz dziewczynka wci�� pozostaje nie�mia�a, nie chce pokazywa� si� ludziom ani z nimi rozmawia�. Ma kota o imieniu Hubert Ambrozja. Dolgo, nosz�cy niegdy� imi� Dolg. Poniewa� dwie�cie pi��dziesi�t lat sp�dzi� w kr�lestwie elf�w, wci�� ma dwadzie�cia trzy lata, posiad� jednak niezwyk�� m�dro�� i do�wiadczenie. Nie jest stworzony do mi�o�ci fizycznej. Jego najlepszym przyjacielem jest pies Nero. Marco, wiecznie m�ody, cho� licz�cy sobie ju� ponad sto lat. Niezwykle pot�ny ksi��� Czarnych Sal. On tak�e nie mo�e pozna� mi�o�ci. Ani on, ani Dolgo nie nale�� do grupy m�odych przyjaci�, s� jednak dla nich ogromnie wa�ni. Marco, podobnie jak Indra, Miranda i Sassa, pochodzi z Ludzi Lodu. Przyda si� by� mo�e drzewo genealogiczne wraz z informacj� o mieszka�cach nieznanego �wiata: RODZINA CZARNOKSIʯNIKA LUDZIE LODU INNI Heinrich Reuss von Gera, z�y rycerz, kt�ry przeszed� na stron� dobra. Ponadto w Kr�lestwie �wiat�a mieszkaj� ludzie z rozmaitych epok, poniewa� dla wszystkich czas zatrzymuje si� b�d� cofa do wieku trzydziestu, trzydziestu pi�ciu lat i umieraj� tylko ci, kt�rzy tego pragn�. Inni, kt�rzy zmarli nie zaznawszy w pe�ni smaku �ycia, otrzymuj� tu mo�liwo�� ponownego jego prze�ycia. S� tu tak�e Obcy wraz ze Stra�nikami, Lemurowie, Madragowie, duchy M�riego, duchy przodk�w Ludzi Lodu, kt�re zdecydowa�y si� p�j�� za Markiem, elfy wraz z innymi duszkami przyrody, istoty natury zamieszkuj�ce Star� Twierdz� oraz wiele r�nych zwierz�t. Poza tym w po�udniowej cz�ci Kr�lestwa �wiat�a �yje pewna grupa, kt�rej bohaterowie jeszcze nie spotkali i nie wiedz� nawet o jej istnieniu. S� te� nieznane plemiona z Kr�lestwa Ciemno�ci oraz to, co kryje si� w G�rach Umar�ych, �r�d�o pe�nego skargi zawodzenia. Nikt nie wie, co to jest. 1 Nawet najcudowniejsza idylla mo�e zosta� zak��cona przez elementy, nie znosz�ce widoku �wiat�a dziennego. Tylko jedna osoba przeczuwa�a, �e nie wszystko jest tak, jak by� powinno. Dolgo nie m�g� zasn��. Siedzia� wraz z Nerem na tarasie, wpatruj�c si� w pogr��one w nocnej ciszy miasto, miasto jego i Marca, Saga, tak� otrzyma�o nazw� na cze�� matki Marca, Sagi z Ludzi Lodu. Noc� �wiat�o by�o tu takie niezwyk�e, przyt�umione, �agodne, o odrobin� ch�odniejszym odcieniu ni� za dnia. Wspania�y krzew glicynii zdobi� taras wielkimi ki��mi kwiat�w. W z�ocistym blasku �wi�tego S�o�ca niebieskie kwiaty wygl�da�y chyba najmniej korzystnie, przybra�y bowiem zielonkawy odcie�. Szkoda, bo kwiaty glicynii maj� wszak pi�kn�, rzadko spotykan� barw�. Dolgo poruszy� si� niesw�j. � Dzi� w nocy co� si� stanie, Nero � przyciszonym g�osem zwr�ci� si� do psa. � Nie wiem, co, ale bardzo mi si� to nie podoba. Takie rzeczy nie powinny mie� miejsca w Kr�lestwie �wiat�a. W ukrytym �wiecie, w kt�rym przebywali ju� od pewnego czasu, odnale�li ukojenie. Wszystko tutaj by�o takie doskona�e, przesycone spokojem, ani Dolgowi, ani Marcowi nie przydawa�a si� ich nadzwyczajna moc. Dolgo nie wiedzia�, czy odczuwa z tego powodu ulg�, czy te� raczej rozczarowanie. Wspaniale jest m�c wypocz��, lecz na d�u�sz� met� mo�e si� poczu� troch� niepotrzebny. Dwie�cie pi��dziesi�t lat sp�dzonych w dolinie elf�w wydawa�o mu si� teraz zaledwie dwoma dniami wype�nionymi zabaw�. T�sknota Dolga za rodzin� nie by�a r�wnie silna i bolesna jak M�riego. Cudownie jednak zn�w zobaczy� si� z bliskimi! W dodatku w tej idealnej krainie, w tej sielance. Niestety teraz na obrazie pojawi�a si� czarna plama, na razie nie potrafi� jej zlokalizowa� ani stwierdzi�, co si� za ni� kryje. Dolgo, cho� otoczony przyjaci�mi, czu� si� zdumiewaj�co samotny. Zorientowa� si� wreszcie, dlaczego. Jego my�li pow�drowa�y do ostatnich dni sp�dzonych w Norwegii, tu� przed odnalezieniem wej�cia do Kr�lestwa �wiat�a. Le�a� w swoim ��ku w domu Gabriela, akurat zasypia�, gdy nagle us�ysza� westchnienie i jaki� g�os: � Nie powiem, �e jest mi z tob� �atwo, Dolgu Lanjelinie. W p�mroku dojrza� na brzegu ��ka drobn� kobiet� o mi�ej powierzchowno�ci. � Eliveva! � ucieszy� si�. � M�j duch opieku�czy! Wspaniale zn�w ci� widzie�! T�skni�em za tob�. � Rzeczywi�cie, od naszego ostatniego spotkania up�yn�o sporo czasu � przyzna�a. � Co masz na my�li, m�wi�c, �e nie jest ze mn� �atwo? � spyta�, unosz�c si� na �okciu. � Nigdy nie mia�em zamiaru utrudnia� ci �ycia. Eliveva u�miechn�a si� z lekkim smutkiem. � Opieka nad tob�, Dolgu, zawsze sprawia�a mi wiele rado�ci, ale jak wiesz, zmierzam dalej. � Tak, kiedy przeprowadzisz ju� cz�owieka, czyli mnie, przez ziemskie �ycie, przeniesiesz si� do wy�szego wymiaru. � Owszem, i moja dusza tego pragnie. I chocia� bardzo ci� pokocha�am, Dolgu Lanjelinie, to jeste� k�opotliwy. Przed�u�asz m�j pobyt na ziemi! Wstrz��ni�ty musia� przyzna�, �e Eliveva ma racj�. � Dwie�cie pi��dziesi�t lat w kr�lestwie elf�w � powiedzia� s�abym g�osem. � A teraz... Do Kr�lestwa �wiat�a, gdzie mo�na, zdaje si�, �y� w niesko�czono��. Poza tym ja... Ach, m�j ty �wiecie, wszak ja jestem nie�miertelny! Eliveva z do�� �a�osn� min� skin�a g�ow�. � Ale� tak dalej by� nie mo�e! � stwierdzi� wzburzony. � Musisz kontynuowa� z dawna wytyczon� w�dr�wk� przez kolejne wymiary. Ci, kt�rzy wymy�lili duchy opieku�cze, nie brali pod uwag�, �e �wi�te S�o�ce mo�e zapewni� nie�miertelno��. To przecie� straszliwie komplikuje ca�� spraw�. Czy nie mog� w jaki� spos�b zwolni� ci� z wyznaczonego ci zadania? Oswobodzi� ci�? � Mo�esz, Lanjelinie, ty k�opotliwe dzieci� sfer niebieskich � potwierdzi�a. � Je�li odnajdziesz Kr�lestwo �wiat�a. Tam nie potrzeba duch�w opieku�czych i najwy�si zostaj� zwolnieni z odpowiedzialno�ci za ciebie. Prosz� wi�c, postaraj si� odnale�� ukryte kr�lestwo! Obieca�, �e uczyni, co w jego mocy. W dniu, kiedy odnale�li Wrota pod jednym z licznych ko�cio��w w Oslo, Eliveva pojawi�a si� na chwil�. Dolgo pami�ta� ich wzruszaj�ce po�egnanie. Odby�o si� bardzo pr�dko, tak aby inni niczego nie zauwa�yli. Kilka s��w wypowiedzianych szeptem, delikatne mu�ni�cie jej mi�kkiego policzka, u�miech. Wida� by�o, �e Eliveva jest szcz�liwa, cho� jednocze�nie z jej b�yszcz�cych od �ez oczu bi� smutek. Dolgo tak�e przesta� widzie� wyra�nie, spojrzenie nagle jako� mu si� zamgli�o. Wreszcie Eliveva znikn�a. Na zawsze. Dlatego Dolgo odczuwa� teraz �al. Dlatego w�r�d wspania�o�ci Kr�lestwa �wiat�a czu� si� samotny. Miejsce u jego boku opustosza�o. Wiedzia�, �e te uczucia przemin�, teraz jednak wci�� cierpia�. � Siedzisz tutaj, Dolgo? I ty nie mo�esz zasn�� w tej przejrzystej jak kryszta� nocy, rozja�nionej �agodnym �wiat�em? Przy bramie sta� Gabriel. Wszyscy nowo przybyli, a tak�e ca�a rodzina czarnoksi�nika wraz z przyjaci�mi, Okiem Nocy, Tsi-Tsungg� i ma�� Sisk� z Kr�lestwa Ciemno�ci, wprowadzili si� do Sagi. Dolgo zaprosi� Gabriela na werand�. Nero przywita� go przyja�nie, pozna� ju� Ludzi Lodu i bardzo ich polubi�. Nale�eli do grona os�b, na kt�rych widok nie warcza�, przeciwnie � merda� ogonem. Ka�dy pies ma zwykle du�y rejestr powita�, od w�ciek�ego ujadania do nieprzytomnego zachwytu. Gabriel zosta� przyj�ty z umiarkowan� rado�ci�. Gospodarz przyni�s� orze�wiaj�ce napoje i przez jaki� czas siedzieli gaw�dz�c. Dolgo czu�, jak nap�ywa spok�j, Gabriel by� mi�ym, skromnym cz�owiekiem, zatroskanym o swoje c�rki, lecz szcz�liwym, �e znalaz�y si� tutaj, z dala od niebezpiecze�stw, jakie w �wiecie na powierzchni Ziemi czyhaj� na m�ode, nowoczesne dziewcz�ta. Dolgo zwierzy� mu si� ze swej t�sknoty za Elivev�. M�g� si� na to powa�y�, wiedzia�, �e Gabriel go zrozumie. I rzeczywi�cie, tak si� sta�o. � Ja tak�e t�skni� � wyzna� cicho. � Nigdy nie pogodz� si� z utrat� Gro i mego jedynego syna. To takie dziwne, Dolgo. Gro by�a taka drobna, si�ga�a mi ledwie do ramion, a ch�opiec jeszcze mniejszy, dziecko. Jak tacy male�cy ludzie, male�cy tak�e we wszech�wiecie, mog� pozostawi� po sobie tak ogromn� pustk�? Dolgo ze smutkiem skin�� g�ow�. � Dobrze wiem, co masz na my�li. Ale nie troskaj si� o swoje c�rki. S� wspania�e, obie, naprawd�. Gabriel s�ucha� takich s��w z przyjemno�ci�. Roze�mia� si� nie bez czu�o�ci w g�osie. � Szkoda, �e nie s�ysza�e�, jak kiedy� Miranda dyskutowa�a z Bodil. No tak, nigdy nie spotka�e� Bodil, och, ona by�a taka... Ech! � Wiem � odpowiedzia� Dolgo. � Ojciec mi o niej opowiada�. Gabriel nie chcia� pami�ta�, jaki okaza� si� g�upi, o ma�y w�os nie daj�c si� omota� tej pi�knej, lecz jak�e wyrachowanej pannie. Podj��, sil�c si� na weso�o��: � No c�, szkoda, �e nie s�ysza�e� Mirandy. Dyskutowa�y... a raczej si� k��ci�y, to lepsze s�owo... o to, jak kiedy� b�d� mieszka�, jakie b�d� mie� domy. Bodil wyst�pi�a ze wszystkimi wytartymi sloganami o luksusie i komforcie, a Miranda rozmarzonym g�osem opowiada�a o psach i innych zwierzakach, kt�re z ni� zamieszkaj�. Bodil warkn�a na to, �e ona do swego domu nigdy psa nie wpu�ci, bo to brudne stworzenia i robi� tylko nieporz�dek. Owszem, mog�aby mie� jakiego� eleganckiego charta, trzyma�aby go na przyk�ad w stajni. Miranda wpad�a w furi�. �Je�li m�j pies nie b�dzie m�g� si� swobodnie porusza� po domu, to nie chc� wcale �adnego domu!� krzykn�a ze z�o�ci�. Nie powiedzia�a �nie chc� psa�, tylko �nie chc� domu�. Dolgo odchyli� si� do ty�u i wybuchn�� g�o�nym �miechem. � Jakie to typowe dla Mirandy � zachwyci� si� ciep�o. � Prawda? R�nica mi�dzy nimi polega na tym, �e, zdaniem Bodil, �wiat istnieje dla niej, Miranda natomiast uwa�a, �e to ona istnieje dla �wiata. Dolgo spowa�nia�. � To wielka, zasadnicza r�nica. W �agodnym cieple nocy przeszed� go dreszcz. Po raz kolejny w jego wn�trzu zabrzmia�a przestroga: �Uwa�aj! Co� si� sta�o lub stanie si� wkr�tce. Kto� znajdzie si� w niebezpiecze�stwie. Gdzie� czai si� z�o, oszustwo, zdrada�. W Kr�lestwie �wiat�a? To nie do pomy�lenia! Gabriel obserwowa� syna czarnoksi�nika ze zdziwieniem. Patrzy� na niemal niesamowit� w swej pi�kno�ci twarz o blado�ci ko�ci s�oniowej i ca�kiem czarnych oczach, przywodz�cych na my�l przedstawiane niekiedy na obrazach stworzenia z podziemnego �wiata. To krew Lemur�w, p�yn�ca w �y�ach Dolga, da�a mu takie oczy. A Lemurowie odziedziczyli je po Obcych... Wszystko to czyni�o ze� czarodziejsk�, lecz jak�e kochan� istot�. Samotn�. Na mi�o�� bosk�, jaki� samotny jest ten ch�opak, pomy�la� Gabriel, zdj�ty przera�eniem. Tak bardzo chcia�o si� uczyni� co� dla Dolga, ale co? Co mo�na zrobi� dla osoby obdarzonej nadludzk� moc�, kt�r� wykorzystuje wy��cznie w s�u�bie dobra? Jedyne, co mo�na zaproponowa� temu niezwykle silnemu, a zarazem bezgranicznie samotnemu cz�owiekowi, to przyja��. � Co z tob�, Dolgo? � cicho spyta� Gabriel. � Wydajesz si� taki zatroskany. � Owszem � odpar� syn czarnoksi�nika. � Co� si� dzieje, Gabrielu. Co� niedobrego. I nie potrafi� stwierdzi�, co. � Chod�my z tym do Marca � zaproponowa� Gabriel. Dolgo zastanowi� si�. � Tak, dobry pomys�. Ale nie teraz. Zaczekamy, a� nadejdzie ranek. Ca�e Kr�lestwo �wiat�a teraz �pi. Nie by�o to prawd�, bo znalaz�y si� co najmniej dwa nocne marki. Zabawnie by�o zaprasza� Indr� na p�nowieczorn� herbat� lub inny pocz�stunek. Nikt nie zajada� ciastek z tak� lubo�ci� jak ona. Elena napiek�a wiele wspania�ych smako�yk�w, nadziewanych i oblewanych s�odk�, lepk� mas�. Siedzia�y teraz we dwie w jej domu, zadowolone, zwini�te na sofie, kompletnie nie�wiadome tego, co si� dzieje w ich wspania�ym kraju. Nie wiedzia�y o pod�o�ci, kt�ra czai�a si� ju� od pewnego czasu, a teraz wyp�yn�a na powierzchni� niczym szlam w stoj�cej wodzie. � Ci, co wmawiaj� ludziom, kt�rzy powinni schudn��, �e �wystarczy tylko je�� mniej i wi�cej si� rusza�, nie maj� zielonego poj�cia, o czym m�wi� � stwierdzi�a Elena, kt�ra od niedawna zacz�a walczy� z nadwag�. Czasami bywa�a stanowcza, to zn�w, tak jak tego wieczoru, urz�dza�a orgie jedzenia s�odyczy. Cz�owiek wszak musi mie� od czasu do czasu jak�� przyjemno��, nie mo�na wci�� sobie wszystkiego odmawia�. Podj�a my�l: � Palacze, narkomani i alkoholicy maj� prostsz� sytuacj�. Mog� ca�kiem sko�czy� z u�ywk�, koniec i kropka. Czy sobie poradz�, czy nie, to ju� ich sprawa. Ale bez jedzenia obej�� si� nie mo�na! Gdzie tu szuka� miary? Ile i co nale�y je��? Potrafi� przez d�ugi czas �y� o chlebie i wodzie albo je�� tyle, co wr�belek, ale to wszystko po prostu na nic. Ci chudzi szcz�ciarze, kt�rzy stale cz�owieka dr�cz�, nie rozumiej� tego. A tak w og�le, to wi�kszo�� ludzi, maj�cych k�opoty z wag�, lubi je�� wieczorem, nie da si� temu zaprzeczy�. � No w�a�nie � przyzna�a Indra, wci�� szczup�a. Niedawno jednak, staj�c na wadze, prze�y�a pierwszy szok. � Bez najmniejszego trudu da si� nie je�� rano i przez wiele godzin w ci�gu dnia, bo najzwyczajniej nie jest si� g�odnym. � Tak, dopiero ko�o czwartej po po�udniu g��d rusza do ataku. A im bli�ej wieczoru, tym bardziej smakuje wszystko, co jadalne. � I w niczym nie pomaga s�uchanie tych m�drk�w, kt�rzy twierdz�, �e najwa�niejsze jest solidne �niadanie. � Bo tak wcale nie jest � zgodzi�a si� z ni� Elena, zmiataj�c okruszki ciastka ze sto�u. Dyskretnie wrzuci�a je za kanap�. � Tyle razy wypr�bowywa�am ten system. Poch�ania�am obfite �niadanie i lunch, i czu�am si� od tego kwadratowa. A i tak wieczorem by�am r�wnie g�odna jak zwykle! � Ci chudzi jak patyki, kt�rzy mog� zje�� absolutnie wszystko bez przybierania na wadze, zawsze wiedz� najlepiej, co ci obdarzeni mniejszym szcz�ciem maj� robi�, �eby schudn��. �Troszk� przyty�a��, zauwa�aj� ze �le skrywan� rado�ci�, tak jakby biedaczysko sam sobie tego nie u�wiadamia�! �Jesz tyle, co wieprzek, poruszaj si� troch�!� �atwo tak powiedzie�, zw�aszcza komu�, kto boi si� nawet pow�cha� jedzenie. Nie m�wi� z w�asnego do�wiadczenia, ale w �wiecie na zewn�trz zna�am niejedn� osob�, kt�ra okropnie cierpia�a, bo nigdy nie mog�a si� naje�� do woli, a mimo to nie chud�a. � No w�a�nie. Ale musz� doda�, �e w kr�gu naszych znajomych nie spotka�am nikogo tak nietaktownego. Mo�na ich za to znale�� w mie�cie nieprzystosowanych, cz�sto miewam tam dy�ury. � Ja te� nie s�ysza�am o takich nieprzyjemno�ciach tutaj, w Kr�lestwie �wiat�a. Presja odchudzania nale�y do zewn�trznego �wiata. Ale ku mojej z�o�liwej rado�ci pewien ch�opiec wyrazi� si� przy mnie o bardzo chudej dziewczynie: �To musi by� takie uczucie, jakby si� kocha�o z paczk� gwo�dzi�. Fajnie, prawda? � Pocieszaj�ce � u�miechn�a si� Elena, lekko wstrz��ni�ta bezpo�rednio�ci� przyjaci�ki. � T�sknisz czasami za tamtym �wiatem? � Zwariowa�a�? Tutaj mog� by� sob�. Oczywi�cie brak mi czasami pewnych, jak to powiedzie�, element�w zwi�zanych ze �rodowiskiem, jak jutrzenka o poranku czy zachody s�o�ca albo wiosenne zmierzchy o barwie indygo, ale wtedy my�l� zawsze, �e gdybym wr�ci�a do tamtego �wiata... Ach, jak�e bym t�skni�a za tym! Elena zamy�lona pokiwa�a g�ow�. Nigdy nie widzia�a �wiata na powierzchni Ziemi i nie bardzo potrafi�a go sobie wyobrazi�. Indrze zebra�o si� na zwierzenia. Zachichota�a. � Wiesz, �e kiedy tam mieszka�am, pisa�am opowiadania, wiersze i inne drobiazgi? Naprawd�, w dodatku, moim zdaniem, z ca�kiem niez�ym rezultatem. Pope�ni�am jednak g�upstwo i pokaza�am je jeszcze komu�, kole�ankom, nauczycielce. Niekt�re mnie wy�mia�y, profesorka si� zak�opota�a i zacz�a mi t�umaczy�, �e skoro w innych rzeczach jestem dobra, to dlaczego bior� si� za pisanie? Inni nie pojmowali absolutnie nic � Daj mi co� przeczyta� � poprosi�a Elena. Indra zamy�lona pokiwa�a g�ow�, � Zacz�am potem fantazjowa�, wymy�la�, �e kiedy�, w nieokre�lonej przysz�o�ci, istoty z planet odleg�ych od nas o lata �wietlne przyb�d� na zgas��, wymar�� Ziemi�. Znajd� na niej jedynie moje bazgro�y i stwierdz�: �Stworzenia zamieszkuj�ce to cia�o niebieskie wcale nie sta�y tak nisko. Potrafi�y my�le�, przecie� to jest naprawd� niez�e!� � roze�mia�a si�. � W ten spos�b i mnie czeka kiedy� uznanie. � Tak nisko si� oceniasz? � u�miechn�a si� Elena. � Nie masz �adnego powodu. Ale powiedz mi, dlaczego zdecydowa�a� si� przenie�� do Kr�lestwa �wiat�a? Indra zastanowi�a si�: � My�l�, �e wi�kszo�� ludzi stamt�d ma jak�� w�asn� wizj� idealnego �wiata. Utopi�, marzenie o miejscu, gdzie wszystko jest dobre i pi�kne. Powsta�o ju� ca�e mn�stwo ksi��ek o takiej krainie bez z�a, �mierci i innych nieprzyjemnych rzeczy. James Hilton pisa� o Shangri La, Aldous Huxley odwr�ci� to troch� i stworzy� satyr� na ten temat �Nowy wspania�y �wiat�. Tomasz Morus wymy�li� Utopi�, idealn� wysp� na Oceanie Spokojnym. Mo�na to ci�gn�� w niesko�czono��. Odwieczne ludzkie marzenia o idealnym �wiecie inspirowa�y tak�e wielu poet�w. � A czy wspominano tak�e o �rodkowym punkcie Ziemi? � Och, tak! Zupe�nie fantastyczne ksi��ki. Juliusz Verne stworzy� �Podr� do wn�trza Ziemi�. Halley, wiesz, ten od komety... (Elena nie wiedzia�a, komety nie nale�a�y do jej �wiata), Edgar Allan Poe, Lytton pisa� o vrilu, tajemniczym cudownym pierwiastku, kt�ry mia� si� tu znajdowa�, i jeszcze wielu innych plot�o na ten temat, ale jeden, Emerson, by� bardziej konkretny. Opisa� Norwega, Olafa Jansena, kt�ry mia� odnale�� wej�cie. A wsp�cze�ni pisarze science-fiction prze�cigaj� si� w opowie�ciach o wydr��onej Ziemi. Natomiast �wszystkowiedz�cy�, uczeni, stanowczo odrzucaj� takie pomys�y. Nie przerywa�y pogaw�dki. Elena zwierzy�a si� Indrze, �e z pocz�tku wcale nie mia�a ochoty przeprowadza� si� z Zachodnich ��k do Sagi, lecz zdecydowano za ni�, a ona si� na to zgodzi�a. Teraz bardzo si� z tego cieszy�a. Radowa�a si� te� ogromnie, �e znalaz�a przyjaci�k� w Indrze, bo Berengaria trzyma�a ostatnio raczej z bli�szymi jej wiekiem Sisk� i Sass�. Miranda natomiast nie przyja�ni�a si� z nikim, chadza�a w�asnymi �cie�kami i nie mia�o sensu nawet pyta�, dok�d one prowadz�. � Ludzie przestawiaj� mnie to tu, to tam � westchn�a Elena. � A ja im na to pozwalam, bo na co� innego brakuje mi odwagi. � Co za g�upstwa! Nie wolno ci by� tak� s�ab�! � I tak �le my�le� o sobie? � u�miechn�a si� Elena. � Ale ja przecie� nie jestem... Ojej, przepraszam, telefon dzwoni, musz� odebra�. Telefonowa� Jaskari, kt�ry studiowa� medycyn�. W�a�ciwie chcia� pracowa� jako weterynarz, lecz w Kr�lestwie �wiat�a wi�cej by�o chorych ludzi ni� zwierz�t. Zaw�d lekarza i tak dawa� dobre podstawy, gdyby p�niej postanowi� przekwalifikowa� si� na specjalist� od zwierz�t. Elena, ledwie us�yszawszy jego g�os w s�uchawce tak p�nym wieczorem, od razu wiedzia�a, �e chodzi o wyjazd. Dziewczyna mia�a zosta� piel�gniark�, wszyscy naoko�o bowiem nieustannie powtarzali: �Elena jest taka mi�a i dobra, wprost stworzona do tego zawodu�. Sama Elena wcale nie by�a przekonana o swojej dobroci. Jak inni ludzie, mia�a swoje sympatie i antypatie, o tych ostatnich jednak nie �mia�a m�wi� g�o�no. Przez ca�y okres dorastania pozostawa�a w cieniu bryluj�cej Berengarii i zreszt� bezgranicznie j� podziwia�a. Pragn�a wygl�da� jak ona, m�wi� jak ona, b�yszcze� jak ona. Troch� to trudne dla kogo�, kto nosi w sobie nieustanny l�k, �e komu� si� nie spodoba. Elena zalicza�a si� do ludzi pragn�cych, by wszyscy ich lubili, i si�gaj�cych dna rozpaczy, kiedy napotykali czyj�� niech��. Elena tak ogromnie chcia�a by� lubiana, �e niszczy�a przy tym sam� siebie. Trudno jej by�o m�wi� �nie�. Dlatego te� od razu pokornie si� zgodzi�a na pro�b� Jaskariego, chocia� nie cierpia�a wypraw do miasta nieprzystosowanych. Razem z Jaskarim nale�eli do niewielkiej grupki rezerwowych porz�dkowych, wykorzystywanych, kiedy potrzebowano liczniejszego personelu. Istnieli co prawda Stra�nicy i zesp� lekarzy, oni jednak nie mogli znajdowa� si� wsz�dzie jednocze�nie. Przy sprawach mniejszej wagi, jak teraz, wysy�ano tak�e m�odszych, wci�� jeszcze si� ucz�cych. Tym razem ich zadaniem mia�o by� niedopuszczenie dzieci i m�odzie�y zbyt blisko magazynu z fajerwerkami, w kt�rym mia�a miejsce eksplozja. Nic powa�nego si� nie sta�o, lecz gdyby iskra spad�a na g��wny sk�ad, mog�aby wynikn�� z tego prawdziwa katastrofa. Kilku pracownik�w dozna�o obra�e�, lecz nimi ju� si� zaj�to. Elena i Jaskari stanowili rezerw�. Nikt inny ni� nieprzystosowani nie wymy�li�by produkcji fajerwerk�w w Kr�lestwie �wiat�a, gdzie kr�luje wieczne s�o�ce. Jego promienie nie dociera�y tylko do tego miasta. Indra gestami spyta�a, czy mo�e pojecha� razem z nimi, Elena powt�rzy�a jej pro�b� Jaskariemu. � Dlaczego nie? � odpowiedzia� ch�opak pozostaj�cy poza zasi�giem s�uchu Indry. � Przyda jej si�, jak si� troch� ruszy z kanapy. Jori i Armas tak�e tam b�d�, szkol� si� wszak na Stra�nik�w. Indra roze�mia�a si�, kiedy Elena przekaza�a jej wiadomo��. � Pomy�l tylko, �e kochanego Joriego uznano za godnego funkcji Stra�nika! Uwa�a si� to przecie� za co� nadzwyczajnego, prawda? � Stra�nicy ciesz� si� ogromnym szacunkiem � potwierdzi�a Elena. � Ach, ci okropni nieprzystosowani, stale wynikaj� z nimi jakie� awantury. Jasne, �e nie wszyscy pasuj� do Kr�lestwa �wiat�a, wielu pewnie t�skni za ziemskim �yciem, bez wzgl�du na to, jakie ono naprawd� by�o. To po prostu trzeba zrozumie�. Najsmutniejszy jednak�e jest fakt, �e w tym mie�cie zgromadzi�o si� tak wielu niesympatycznych ludzi. Widzisz, �wi�te S�o�ce nie ma wp�ywu na tych, w kt�rych duszy zago�ci�o z�o, a upomnienia na niewiele si� zdaj�. W ka�dym razie otrzyma�y�my polecenie, by zaraz k�a�� si� spa�, musimy by� gotowe jutro rano o sz�stej. Dasz rad�? � Nie wiesz nawet, na ile mnie sta�... kiedy mi si� zechce � zachichota�a Indra. � �wietnie. Ale nie mo�emy chyba pozwoli�, �eby te dwa ciastka si� zmarnowa�y? � Och, oczywi�cie, �e nie! Taca z ciastkami zosta�a opr�niona. Dotrzyma�y umowy i stawi�y si� na miejscu odjazdu w wyznaczonym czasie, o sz�stej. W taki oto spos�b r�wnie� Indra i Elena zosta�y wci�gni�te w milcz�c� groz�, kt�ra zawis�a nad Kr�lestwem �wiat�a. 2 W poje�dzie przyci�gn�� m�od� dziewczyn� do siebie. � Jeste� taka �liczna � szepn��. � Nieodparcie pi�kna! Upajaj�ca! Dziewczyna u�miechn�a si� szelmowsko. � To ju� kiedy� s�ysza�am. Powiedz mi co� nowego! � Dobrze � zgodzi� si�. � Zaraz us�yszysz co� nowego. Kocha� si� z ni� twardo, brutalnie, niemal op�tanie. � No, no � dziwi�a si� dziewczyna. � Okropnie si� rozpali�e�! Tak� masz na mnie ochot�? Bardzo mi si� to podoba. Dobry jeste�, ale i ja nie najgorzej si� spisuj�, co? Kiedy poczu�, ze zbli�a si� spe�nienie, udusi� j�. Bezsilne przera�enie w oczach dziewczyny sprawi�o mu najwi�ksz� przyjemno��, da�o dodatkowy zastrzyk rozkoszy. Rzuci� j� potem do zapomnianej szopy na skraju miasta. Dziwka! Nie zas�uguje na lepszy los. Nasze pi�kne miasto trzeba oczyszcza� z szumowin. Mam ju� cel w zasi�gu r�ki. Plan zarysowuje si� coraz wyra�niej, wkr�tce nie b�dzie w nim ju� �adnej luki. Wymaga tylko nadania mu ostatniego szlifu. Moje zwyci�stwo b�dzie absolutne. Przejm� ca�o��, tak jak na to zas�uguj�, Ale� b�d� mieli niespodziank�, wszyscy ci, kt�rzy traktuj� mnie z g�ry, kt�rzy mn� gardz�, nie wiedz�, z kim maj� do czynienia. M�j plan jest po prostu bezb��dny. Up�yn�o ju� bardzo du�o czasu, stanowczo za du�o. ��dza ju� zaczyna�a dawa� si� we znaki. Pokonywa� swoim pojazdem ulice i place. Ta kobieta? Za stara. A mo�e ta? Nie, to blondynka, nie interesowa�y go blondynki Ta jest podobna. Ta! Rozpocz�� ofensyw�, czarowa�. Dziewczyna da�a si� z�apa� na komplementy. Wprawdzie prostytutki z miasta nieprzystosowanych s�ysza�y o konkurentkach, kt�re zagin�y bez �ladu, lecz �adna si� tym nie przejmowa�a. Tamte pewnie wyruszy�y do stolicy, chocia� nie mia�y tam czego szuka�. Stra�nicy natychmiast je stamt�d wyrzucali, odwozili do tego miasta, i nie mog�o si� przy tym obej�� bez ca�ej masy idiotycznych upomnie� i poucze�. Ob�udni g�upcy! Zapewne nie zostali przez natur� wyposa�eni tak jak wi�kszo�� m�czyzn. Zachowuj� si�, jakby byli pozbawieni p�ci. Dziewczyna z przyjemno�ci� wsiad�a do eleganckiego pojazdu. Chwil� targowa�a si� o zap�at�, ale m�czyzna sprawia� wra�enie, jakby nie obchodzi�o go, ile to b�dzie kosztowa�. Szkoda, �e nie za��da�a wi�cej, ten tutaj najwidoczniej got�w by� zap�aci�, ile zechce. Przystojny facet! Wyjecha� z miasta. Dok�d zmierza�? Raczej nie do swojego domu, pewnie czeka tam na niego �ona. Zatrzyma� si�. Dziewczyna mi�dzy pi�knymi ukwieconymi krzewami dostrzeg�a w oddali star� szop�. Nie zna�a tych okolic. On ju� zacz�� j� rozbiera�, bez �adnych wst�p�w. Taki niecierpliwy! Nie lubi�a si� kocha� we wn�trzu pojazdu, tak tam ciasno, niewygodnie, w og�le niedobrze. Ale niech b�dzie, ten facet dobrze p�aci. Bardzo dobrze. Ju� ona postara si� go wykorzysta� nie raz. � Jeste� taka �liczna � mrukn��. � Nieodparcie pi�kna! Upajaj�ca! Drobna operacja myl�ca przeciwnika, �eby odwr�ci� uwag�... Powinna si� uda�, wszyscy zaj�ci s� zaginionymi kobietami. W�a�ciwie to dziwne, dotychczas znika�y same prostytutki i nikt si� szczeg�lnie nad tym nie zastanawia�. Ale ta uczennica przed kilkoma dniami? To co� nowego. ��dna przyg�d dziwka, lecz stanowczo za m�oda. Ro�nie powszechne oburzenie. �wietnie! Mog� zajmowa� si� swoim. To zreszt� nasun�o mi pewn� my�l. Do czarta! Wygl�da�a na dziewczyn� z do�wiadczeniem. Oczywi�cie, m�oda, to tylko wzmaga rozkosz. Ale kto by przypuszcza�, �e to nie ulicznica? Zachowywa�a si�, jakby ni� by�a. Tak okropnie wrzeszcza�a, walczy�a wcale nie na �arty. Jakie� to cudowne uczucie, kiedy wreszcie j� zmusi�em. Ale by�a tylko uczennic�! Musz� by� ostro�niejszy. Najgorsze, �e ��dza zn�w si� we mnie budzi. Odzywa si� coraz cz�ciej. A ja mam prawo do spokoju, ludzie musz� to zrozumie�, musz� wype�ni� swe zadanie, wyko�czy� je wszystkie, dop�ki nie znajd� tej jednej, tej prawdziwej. Wtedy osi�gn� sw�j cel. Nie podoba mi si� to. On zanadto �ci�ga na siebie uwag�. Wkr�tce przy�l� tu Stra�nik�w, a tego za wszelk� cen� trzeba unikn��. On musi sko�czy� z tymi swoimi historiami z kobietami, zaczynaj� przeszkadza� zamiast kamuflowa�. Musz� si� dowiedzie�, kto to jest, i w jaki� spos�b go unieszkodliwi�. Nie mam teraz czasu na g�upstwa! Wszystko ju� gotowe... Gdyby tylko ta przekl�ta niezdara, kt�r� przetrzymuj� uwi�zion�, chcia�a wsp�pracowa�! Ale... Gdzie ja mam g�ow�? Przecie� to wszystko da si� po��czy�! Coraz lepiej! Tak, nigdy nie by�o co do tego w�tpliwo�ci: Jestem geniuszem! 3 Nosz� przecie� w sobie tyle mi�o�ci, kt�r� chcia�abym komu� ofiarowa�, rozmy�la�a Elena, obserwuj�c z powietrznej gondoli przesuwaj�cy si� w dole wprost niezno�nie pi�kny krajobraz. Tyle t�umionych uczu�, tyle marze�. Mog�abym odda� ca�� siebie, zrobi� wszystko dla tego, kt�ry by mnie zechcia�, uczyni� jego �ycie �atwym i szcz�liwym, spe�ni� ka�de jego �yczenie... C�, nie by�o to dobre nastawienie, lecz Elena nie zdawa�a sobie z tego sprawy. Tysi�ce m�odych dziewcz�t przed ni� my�la�o podobnie, nie wiedz�c, jak niebezpieczne jest takie bezwolne poddawanie si�. W m�czy�nie o s�abym charakterze mog�o wyzwoli� to, co najgorsze. Oczywi�cie, mi�o�� oznacza dawanie, lecz nie takie, kt�re nie jest niczym ograniczone, pozbawione wszelkiego krytycyzmu. Elena nie t�skni�a egoistycznie za kim�, kto j� pokocha, to ona gor�co pragn�a pokocha� kogo�. Gdyby tylko jaki� m�czyzna zechcia� j� odkry�, by�a gotowa po�wi�ci� ca�e swoje �ycie owemu wspania�emu cz�owiekowi. Kto mia�by to by�, na razie pozostawa�o zagadk�. Nikt z przyjaci� nie wiedzia� o jej hiperromantycznym usposobieniu. Elen� uwa�ano za dobr� kole�ank�, kt�ra zajmie si� wszystkim, zrobi to, o co poprosz�, i nigdy nie powie �nie�. Pod�wiadomie mo�e nawet j� wykorzystywano. Elena po prostu taka si� urodzi�a, by�a wdzi�czna, �e mo�e si� do czego� przyda�, �e co� znaczy. Berengaria, rzecz jasna, zorientowa�a si�, �e bliska znajomo�� z Elen� przynosi jej korzy�ci, lecz przyja�� obu dziewcz�t mia�a g��bsze podstawy. Berengaria nigdy by nie zdradzi�a przyjaci�ki. Nawet teraz, kiedy r�nica wieku, jaka je dzieli�a, stawa�a si� wyra�niejsza, i m�odsza z dziewcz�t wola�a sp�dza� czas z Sisk� i Sass�, a Elena czu�a, �e wi�cej ma wsp�lnego z Indr�, nawet teraz ich przyja�� nie przygasa�a. Elena i Berengaria zawsze si� cieszy�y, kiedy mog�y si� spotka�. Ale ukochany... Ach, jak�e gor�co Elena pragn�a mie� kogo� takiego! Miasto nieprzystosowanych stanowi�o brzydk� plam� na idealnym obrazie Kr�lestwa �wiat�a. By�o to jedyne miejsce, gdzie przeniesiono si� jeszcze dalej w g��b Ziemi. Mieszka�cy nie chcieli, aby ich miasto o�wietla�o oddzielne s�o�ce. Twierdzili, �e bardziej ni� do�� maj� okropnego, �wiec�cego przez ca�� dob� na okr�g�o blasku ze stolicy. A �e stolica le�a�a bardzo daleko, panowa�o tutaj przyt�umione �wiat�o. Nie ciemno��, jak poza granicami kr�lestwa, po prostu nie by�o wida� s�o�ca, Ludzie jednak z tego te� nie byli zadowoleni, wybudowali wi�c ca�e miasto tak�e pod ziemi�. W ten spos�b mogli r�nicowa� swoje �ycie prawie tak, jak w nigdy nie zapomnianym �wiecie na zewn�trz. W ci�gu dnia pracowali na g�rze w urz�dach i fabrykach, noc� spali na dole. Miasto stanowi�o bez�adn� mieszanin� szczeg��w, wywodz�cych si� z r�nych epok. Szala�a nostalgia, doprowadzaj�c do tego, �e spory i k��tnie, jakie zawsze tu mia�y miejsce, stawa�y si� jeszcze gwa�towniejsze. Wreszcie Stra�nicy postanowili zaprowadzi� jaki� �ad. I tak tym, kt�rzy trafili tu pierwsi, przydzielono dzielnic� na ziemi w pobli�u paskudnych budynk�w fabrycznych i biurowych, przy kt�rych tak si� upierali, natomiast przybyli ostatnio mieli swoje mieszkania i miejsca pracy na podziemnych ulicach, o�wietlonych latarniami i neonowymi reklamami. Ludzie, kt�rzy nie mogli pogodzi� si� z �yciem w Kr�lestwie �wiat�a, chcieli, by wszystko wygl�da�o dok�adnie tak samo, jak w ich �wiecie na powierzchni Ziemi. Nie da�o si� przecie� nikogo odes�a� z powrotem, dlatego Stra�nicy starali si� zrobi� wszystko, by mieszka�cy dobrze si� tu poczuli. Mo�e wp�yw mia�o te� s��wko szepni�te przez Theres�, wspomnia�a ona co� o rozmaito�ci typ�w ludzkich i to na pewno trafi�o Stra�nikom do przekonania. Zapewne wcze�niej zdarza�o si�, �e mniej szcz�liwie dobrani osobnicy, kryminali�ci i im podobni, znikali. Teraz ju� tego nie praktykowano. Wszyscy mieli prawo do �ycia, r�wnie� ci, na kt�rych �wi�te S�o�ce nie wywiera�o �adnego wp�ywu albo zbyt ma�y. Serca tych ludzi nie dawa�y si� oczy�ci�, a wi�za�o si� to oczywi�cie z faktem, �e nie dociera�y do nich dobroczynne promienie S�o�ca. Po cz�ci dlatego, �e nieprzystosowani nie byli podatni na dzia�anie S�o�ca, a po cz�ci ze wzgl�du na dziel�c� ich od niego odleg�o��. Oczywi�cie nie wszyscy mieszka�cy tej osady byli z gruntu �li, wi�kszo�� to przyzwoici ludzie, kt�rzy po prostu niedobrze si� czuli w ukrytym w g��bi Ziemi kraju. �y�y tu tak�e i dzieci, kt�re tutaj si� urodzi�y i doros�y, a o wspania�ym �wiecie na powierzchni s�ysza�y jedynie od rodzic�w czy dziadk�w. Wiele z nich wyprowadzi�o si� z miasta i przy��czy�o do pozosta�ych mieszka�c�w Kr�lestwa �wiat�a. Pod wp�ywem oddzia�ywania S�o�ca stali si� szcz�liwymi lud�mi. Im bardziej Elena zbli�a�a si� do miasta nieprzystosowanych, tym bardziej czu�a si� nieswojo. A przecie� nie odbiera�a z�ych pr�d�w wibruj�cych pod powierzchni�, nowych element�w, jakie si� pojawi�y. Nie by�y one wcale takie nowe, po prostu zacz�y wychodzi� na �wiat�o dzienne. Dotarli na miejsce. Elena przygn�biona siedzia�a w gondoli obok Jaskariego. Utar�o si� ju�, �e oni dwoje stanowili zesp�. Dziewczyna by�a przekonana, �e tak naprawd� Jaskari nie cierpi z ni� pracowa�, ale nie chce jej zrani�, m�wi�c o tym wprost. Jaka� to przykra my�l! W tym dziwacznym mie�cie ulice, przy kt�rych sta�y sklepy, zadaszono tylko po to, by w ciemno�ci da�o si� zapali� latarnie. Przyjechali do dzielnicy stosunkowo niedawno przyby�ych, w oczy bi� blask neonowych reklam, zewsz�d te� dobiega�a ha�a�liwa muzyka. Znajdowa�o si� tu wszystko to, co Indra z tak� rado�ci� porzuci�a. Mieszka�cy upierali si� tak�e przy samochodach. Gardzili powietrznymi gondolami, bo przecie� nie dawa�o si� nimi szale� i rozbija� po ulicach i drogach. Przedstawiciele wcze�niejszych epok nie chcieli s�ysze� o nowoczesnych wynalazkach Obcych i Madrag�w, a ci przybyli p�niej za nic mieli konne powozy i �ojowe �wiece swoich, poprzednik�w. Wszystko powinno by� dok�adnie tak jak za ich czas�w. Stra�nik�w zapewne niekiedy �wierzbi�y palce, �eby pozby� si� najbardziej k�opotliwych osobnik�w, lecz zabrania�a im tego ich kultura. Oczywi�cie w mie�cie znajdowa�y si� tak�e pi�kne dzielnice, zw�aszcza w jego starych cz�ciach. Elena, Indra i Jaskari spotkali Joriego i Armasa przy �ukowato sklepionym mostku nad leniwie p�yn�c� rzek�. Indra, kt�ra z zewn�trznego �wiata zabra�a aparat fotograficzny, zacz�a robi� zdj�cia przyjacio�om, okaza�o si� jednak, �e nie jest mistrzem fotografowania. � Sta�cie teraz oparci o balustrad�! Troch� cia�niej, o, tak! Teraz zrobi�! Co znowu? Ojej, zapomnia�am zdj�� pokrywk� z obiektywu. Jeszcze raz. Teraz, teraz dobrze! Nie, Eleno, ty zr�b zdj�cie, ja pod wzgl�dem technicznym jestem kompletnym mato�kiem. Elena wzi�a aparat do r�ki. � Dobrze, sta�cie teraz spokojnie. O, nie, t�o diaska, w�a�nie przeje�d�a jaki� samoch�d. Indro, nie r�b takiej s�odkiej miny, przypominasz star� pann�, kt�ra zrobi�a na drutach czapk� dla pastora, a on poklepa� j� po pupie. No, do trzech razy sztuka. Ju�! Uda�o mi si�, tak przynajmniej my�l�. � Dzi�ki Bogu! � westchn�� Armas. � U�miech mia�em ju� taki sztywny jak premier, kt�ry u�cisn�� sto pi��dziesi�t d�oni i pog�aska� trzydzie�cioro dzieci po g�owie. Skierowali si� ku magazynowi, gdzie mieli rozpocz�� dy�ur. Szli przez szarobure ulice rodem z lat trzydziestych dwudziestego wieku, zastanawiaj�c si�, jak w og�le kto� mo�e chcie� mieszka� w takich warunkach, skoro do wszystkich pozosta�ych cz�ci kraju dociera �yciodajne �wiat�o. Czas ju� nadszed�, rozpoczyna si� realizacja planu. �adne z nich nie zna�o my�li, kt�re kto� snu� gdzie� w pobli�u. � S�ysza�em, �e Dolgo i Marco s� ju� w drodze tutaj � powiedzia� Armas. � I Gabriel. � A co ojciec ma tu do roboty? � zdziwi�a si� Indra. � Dlaczego w og�le si� tu wybieraj�? Ale ch�tnie si� z nim zobacz�. Z pozosta�ymi r�wnie�. � Ja tak�e � przyzna�a Elena. � Dolgo jest taki interesuj�cy w swej tajemniczej ma�om�wno�ci. Wiecie, bywaj� zamkni�ci w sobie ludzie, na kt�rych widok jednak od razu budzi si� ochota, by si� czego� wi�cej o nich dowiedzie�, innych nazywa si� nudziarzami i nie zwraca na nich uwagi. � Dlatego, �e naprawd� s� nudziarzami � stwierdzi�a Indra. Ulica zw�zi�a si�. Indra sz�a obok Joriego, weso�ego Joriego, z kt�rego oczu mimo wszystko bi�a jaka� niepewno��. �aden cz�owiek nie jest dok�adnie taki, jak inni go sobie wyobra�aj�, pomy�la�a. Nikt nie jest szablonem. Teraz ja pomy�la�am szablonowo, roze�mia�a si� sama z siebie. Te szczeniaki nie s� gro�ne, ale chodz� plotki, �e i inni si� tu wybieraj�. Dwaj z tych, kt�rzy mog� sprawi� wielkie k�opoty. Nie podoba mi si� to. Uruchamiam sw�j plan i nikt mnie nie powstrzyma. Z�y umys� nie przestawa� pracowa�. Indra pogr��ona by�a w filozoficznych rozwa�aniach. Dlaczego ludzie z tego miasta tak �le si� tutaj czuj�? Obcy i Stra�nicy robi� wszystko, �eby spe�ni� ich �yczenia, co wi�c nie daje im spokoju? Czy cz�owiek zawsze musi t�skni� za �wiatem, w kt�rym nigdy nie b�dzie m�g� si� znale��? I przecie� wielu si� tutaj urodzi�o, za czym oni t�skni�? No tak, wiem, �e niekt�rzy wyjechali, ale... Rozmy�lania przerwa� jej g�os Joriego: � S�yszeli�my od Eleny, �e piszesz � zagadn��. Indra stan�a jak wryta. � Co? Czy�by to si� ju� roznios�o? � Bardzo si� nam to spodoba�o. Ciekawe, mamy ju� przecie� jednego poet� w rodzinie, Rafaela, na pewno b�dzie m�g� ci udzieli� kilku rad. A co piszesz? Blisko, bardzo blisko wrza�o z�o. Z�o bardzo cz�sto skrywa si� pod innym imieniem, a w�a�ciwie ma ich wiele, w zale�no�ci od tego, w kt�r� stron� skieruj� si� ludzkie ��dze. � A, takie tam r�no�ci � Indra wykr�ca�a si� zak�opotana. W�a�ciwie jednak z przyjemno�ci� przyjmowa�a zainteresowanie Joriego. Roze�mia�a si�. � Pami�tam, jak kiedy� w szkole mieli�my napisa� wypracowanie o �mierci i �a�obie pod tytu�em ��ycie toczy si� dalej�, ale nauczyciel t�umaczy� tak m�tnie, �e napisa�am wstrz�saj�c� histori� o duchach, kt�re ponownie o�y�y. Moim zdaniem by�a naprawd� �wietna, ale oczywi�cie mnie z�ajano. � Nauczyciel nie mia� poczucia humoru � Jori �mia� si� do �ez. Pozostali dopytywali si�, co ich tak rozbawi�o, wi�c Indra musia�a powt�rzy� historyjk�. W taki oto spos�b pi�cioosobowa grupka m�odzie�y, krztusz�c si� ze �miechu, dotar�a do powa�nych ludzi przy miejscu wypadku. Nie by�o to szczeg�lnie odpowiednie entr�e. Po wybuchu ju� posprz�tano, ale w �cianie zia�a wyrwa i w�a�nie przy niej postawiono m�odych na stra�y. � Sporo tutaj drobnych �ajdak�w � powiedzia� jeden ze Stra�nik�w, kt�rych mieli zast�pi�. � Z�era ich ciekawo�� i palce sw�dz�. Zadbajcie o to, �eby nie dostali si� do magazynu. Stra�acy wszystko w �rodku sprawdzili i nie powinno ju� by� �adnego zagro�enia, ale gdyby�cie us�yszeli dobiegaj�ce z wn�trza jakie� podejrzane odg�osy, to uciekajcie co si� w nogach. Biegnijcie jak najdalej i kryjcie si�. Wasze zadanie polega na tym, by nikt niepowo�any nie dosta� si� do sk�adu. Potwierdzili, �e zrozumieli, i zaj�li pozycje. Usi�owali przy tym wygl�da� jak najbardziej w�adczo, lecz chyba nikogo nie zdo�ali oszuka�. Elena pomacha�a r�k� przechodz�cej akurat Rozalindzie. � Rozalinda jest sympatyczna � wyja�ni�a Indrze. � Mieszka tutaj, poniewa� akurat tak jej si� podoba, ale nie jest taka jak inni mieszka�cy miasta. Istnieje zreszt� mi�dzy wami pewne podobie�stwo, Rozalinda tak�e umie korzysta� z �ycia i ze wszystkich sytuacji potrafi wybra� najdogodniejsze wyj�cie. � To rzeczywi�cie brzmi sympatycznie � roze�mia�a si� Indra. � Ale wyda�a mi si� jakby troszeczk� ju� zniszczona. � Mo�e rzeczywi�cie zanadto u�atwia sobie �ycie � przyzna�a Elena. � W�tpi�, by zadawa�a sobie trud codziennej k�pieli. Utrzymuje si� z uk�adania marnych okoliczno�ciowych wierszyk�w. Pami�taj, z niczego jej si� nie zwierzaj, pod tym wzgl�dem jest jak sito, wszystkie wiadomo�ci z niej wyciekaj�. � Powinna by� dla mnie odstraszaj�cym przyk�adem � stwierdzi�a Indra zamy�lona. �a�owa�a, �e tak impulsywnie postanowi�a si� do nich przy��czy�. Dy�ur zapowiada� si� m�cz�co i nieprzyjemnie, a ponadto nudno. Wprost zab�jczo. Tego ostatniego okre�lenia Indra nie mog�a trafniej dobra�. Elena natomiast zaabsorbowana by�a zupe�nie czym� innym. Jaki� m�ody cz�owiek przystan�� na chwil�, oparty o �cian� ze wzrokiem bez w�tpienia skierowanym na ni�. W jego spojrzeniu da� si� wyczyta� podziw, chyba �e Elena ca�kowicie zatraci�a ju� zdolno�� oceny. Poza tym wolno chyba sobie pomarzy�. Od dawna ju� czu�a si� gotowa do mi�o�ci. Gdzie jednak znale�� ch�opaka, kt�ry by j� zechcia�? Daleko jej do Berengarii, chocia� tak stara�a si� do niej upodobni�. Wszyscy stale j� namawiali, �eby obci�a w�osy, a przecie� Berengaria mia�a d�u�sze i nikt nie zwraca� jej uwagi. Elena by�a taka dumna ze swej grzywy brunatnych, drobno kr�conych loczk�w, lecz najwidoczniej nikt inny ich nie docenia�. Przecie� poza w�osami nie mia�a nic �adnego, by�a taka nudna, zwyczajna, ci�ka, chocia� z ca�ych si� stara�a si� utrzymywa� sta�� wag� (z zaledwie drobnymi odchyleniami od czasu do czasu) i mie� �wie��, czyst� cer�. Dyskretnie si� malowa�a, ale... by�a zerem, nie da�o si� temu zaprzeczy�, chodz�c� beznadziejno�ci�. A teraz ten ch�opak czy m�czyzna, czy jak go okre�li�, u�miechn�� si� do niej. Naprawd�! U�miechn�� si� z uznaniem, to na pewno dzi�ki jej w�osom. Elena nonszalancko przerzuci�a je za ramiona, staraj�c si� przy tym na niego nie patrze�. Spojrzenie jej jednak samo skierowa�o si� w tamt� stron�. Odszed�! Poszed� sobie i ju�! � To mo�e by� nudny dy�ur � stwierdzi� Jaskari. � Nieciekawa, brzydka, pozbawiona �ycia ulica. Jak ludzie mog� chcie� mieszka� w tym mie�cie? � Hm � mrukn�a Elena zamy�lona. � Tamten ch�opak wygl�da� sympatycznie. � Kt�ry? � Tamten, ubrany na bia�o. � A, ten. Nie. Ach, ci m�czy�ni! Gdzie oni maj� oczy? 4 Godziny wlok�y si� w �limaczym tempie. Indra znalaz�a do�� niewygodn� �aweczk� i skraca�a sobie czas drzemk�. Pozostali siedzieli albo stali oparci o brzydkie mury, gaw�dz�c od niechcenia. Od czasu do czasu kto� przechodzi�, ludzie na og� z zaciekawieniem obserwowali ich z daleka, czasami zbli�ali si�, by zamieni� kilka s��w, a niekt�rzy, bardziej agresywni, z niech�ci� wypytywali, co obcy robi� w ich mie�cie. �Stra�nicy nie maj� tu czego szuka�, sami sobie ze wszystkim poradzimy�. Jeszcze inni upierali si�, �eby zajrze� do wn�trza budynku, ale wtedy m�odzi nareszcie mieli zaj�cie, mogli �agodnymi s�owami zabroni� im wej�cia do �rodka. Odwiedzi� ich te� sam burmistrz, ros�y, sympatyczny m�czyzna, kt�ry nawet podzi�kowa� im za pomoc. � Niestety, w naszym mie�cie jest te� element, kt�ry musi zbada� absolutnie wszystko � powiedzia�, u�miechaj�c si� przepraszaj�co. � Na pewno to w�a�nie oni zapu�cili si� do magazynu i przez nieuwag� zapr�szyli ogie�. Mieszka�cy miasta nieprzystosowanych palili papierosy, inaczej ni� w pozosta�ych cz�ciach Kr�lestwa �wiat�a. Mo�e w�a�nie dlatego osiedla�o si� tutaj tak wielu nowo przyby�ych? Burmistrzowi towarzyszy� szef policji, miasto bowiem stworzy�o w�asne oddzia�y porz�dkowe; tutejsza ludno�� nie chcia�a uznawa� w�adzy Stra�nik�w, maj�cych wi�ksze uprawnienia ni� oddzia�y policji. Komendant by� �ysym, spoconym m�czyzn� ze znaczn� nadwag� i czaj�cym si� zawa�em serca. W rozmytych rysach dostrzec si� jednak da�o minion� urod�. Trzeciego m�czyzn� z grupy przedstawiono m�odym ludziom jako ksi�gowego burmistrza i miasta. Mia� on w twarzy co� poci�gaj�cego, lecz jego rozbiegane oczy przywodzi�y na my�l lisa. Indra powiedzia�a p�niej, �e od tego cz�owieka nigdy by nie kupi�a u�ywanego samochodu. Jej przyjaciele wprawdzie nie s�yszeli wcze�niej takiego wyra�enia, lecz od razu je zrozumieli i w pe�ni si� z ni� zgodzili Burmistrz i rewizor przysiedli na pustych skrzynkach, by chwil� porozmawia� z m�odymi lud�mi. Wyra�nie da�o si� zauwa�y�, �e co� ich niepokoi. Szef policji nie chcia� siada�, sprawia� wra�enie, �e bardzo mu si� gdzie� spieszy. Czy ten mi�y burmistrz nie m�g� sobie wybra� sympatyczniejszych wsp�pracownik�w? zastanawia�a si� Elena. Co prawda ten ros�y m�czyzna sprawia� wra�enie w jaki� spos�b zahukanego, jak gdyby kto� mia� nad nim w�adz�, ale to chyba niemo�liwe. Jaskari spyta� go wprost o to, co robi w tym mie�cie, bo zdaje si� ca�kiem tu nie pasowa�. (Po�rednio ubli�y� tym samym dw�m towarzyszom burmistrza, ale ch�opak wcale si� tym nie przejmowa�. Ci m�czy�ni nie wzbudzili w nim zaufania.) Burmistrz u�miechn�� si� lekko, nie bez smutku � Mieszkali�my przedtem w stolicy, ale moja �ona �le si� czu�a w tak ca�kowicie obcym �wiecie i kiedy zaproponowano mi obj�cie tego stanowiska, wpad�a w zachwyt i przeprowadzili�my si� tutaj. � �a�ujecie tej decyzji? � Ona nie. Ogromnie jej si� tu podoba, szczeg�lnie rada jest z zajmowanej przeze mnie pozycji, ja natomiast wola�bym jaki� skromniejszy tytu� i prac� w innym rejonie. Kiedy przedstawiciele w�adz odeszli, Jori spyta�: � Zwr�cili�cie uwag� na wiek ludzi w tym mie�cie? S� znacznie starsi ni� w innych cz�ciach naszego kraju. Ci trzej wygl�dali na pi��dziesi�t, mo�e nawet na sze��dziesi�t lat. Armas pokiwa� g�ow�. � To dlatego, �e nie dopuszczaj� tutaj promieni �wi�tego S�o�ca. Znajduje si� ono za daleko, a poza tym zabudowuj� ulice i wielu z nich �yje niemal ca�y czas pod ziemi�. � Co takiego burmistrz m�wi�? Ze niestety nie mog� nam pom�c? � dopytywa�a si� Elena. � Wspomnia� co� o jakim� przest�pstwie, nie dos�ysza�am, bo sta�am za nim. � Ma to zwi�zek z jakimi� zagini�ciami � odpar� Jaskari. � Podobno odnale�li zw�oki dziewczyny. M�wili, �e to stara sprawa. Pewnie dlatego szef policji wygl�da� na takiego przej�tego. � Nie zwr�ci�am uwagi na jego s�owa � leniwym g�osem powiedzia�a Indra. � Bo ten ksi�gowy czy rewizor mia� takie paskudne spojrzenie, mia�am wra�enie, jakby po�era� mnie wzrokiem. Wstr�tny, stary wieprz! � Jakie� przest�pstwo w mie�cie nieprzystosowanych? � mrukn�� Armas pod nosem. � Musz� da� zna� ojcu. My m�odzi nie mamy tutaj �adnej w�adzy, ale on powinien si� o tym dowiedzie�. Co�, zdaje si�, wskazywa�o, �e zamieszany jest w to jaki� �o�nierz, prawda? � Chcia�bym bli�ej zbada� t� spraw� � westchn�� Jori. � Zapowiada si� bardzo ciekawie, ale pewnie nikt mnie nie dopu�ci do �ledztwa. � Mo�emy porozmawia� z Dolgiem i Markiem, kiedy tu przyb�d� � zaproponowa�a Elena. � Tak, albo... Ju� wiem! � zawo�a� Jori. � Wiem, kto mo�e si� do nich podkra�� i podpatrzy�, co robi�. Tsi-Tsungga! Elena przypomnia�a sobie owo dr��ce, przyprawiaj�ce j� o wstyd uczucie, chaos dozna�, jaki Tsi zawsze wzbudza� w jej ciele ju� od dnia, kiedy uratowa� j� od potwor�w z Ciemno�ci. Poniewa� mieszka� w dolinie elf�w, od tamtej pory spotka�a go zaledwie parokrotnie, i to przy bardziej oficjalnych okazjach. Grono starych przyjaci�, ucieszonych swym widokiem, trzyma�o si� zwykle razem, nie zdarzy�o si�, �eby Tsi i Elena zostali sami zbyt blisko siebie. Mimo to jednak nie przestawa�a �ni� o nim podniecaj�cych sn�w. Towarzyszy�o im zawsze poczucie wstydu, wyobra�a�a sobie, �e le�y w zielonym lesie, a on nagle wy�ania si� z cienia. Przygl�da� si� jej d�ugo z g�ry, dr��cej z podniecenia i strachu, a jego jaskrawo zielone oczy l�ni�y ��dz�, u�miecha� si� do niej, ods�aniaj�c ostre k�y. Wszystko to by�o takie zakazane, skandaliczne i nierealne, bo przecie� on wywodzi� si� z zupe�nie innego gatunku, ale kiedy k�ad� si� przy niej i muska� nigdy nie ca�owane piersi, kt�re napr�a�y si� pod jego dotykiem, Elena czu�a, jak wzbiera w niej po��danie. Tsi opiera� si� na �okciu i r�k� si�ga� w d�, by wtargn�� w ni� cz�onkiem, kt�rego nigdy nie widzia�a, nie wiedzia�a nawet, czy w rzeczywisto�ci w og�le go ma. Przenika�y j� wtedy fale rozkoszy, lecz zawsze budzi�a si� za wcze�nie, zanim jeszcze do czegokolwiek dosz�o. Kiedy tylko bardziej nami�tnie ociera� si� o jej cia�o, sen si� ko�czy�. Zawsze potem musia�a sobie sama pom�c. Zaspokojenie nast�powa�o niemal natychmiast, lecz nieodmiennie zostawia�o w niej jak�� pustk�. Czego� jej brakowa�o. Najgorsze, �e po takim �nie Tsi ca�ymi dniami nie schodzi� jej z my�li, a cia�o wprost bola�o od pe�nego t�sknoty niespe�nienia. Nawet teraz, kiedy Jori wymieni� jego imi�, poczu�a owo cudowne napi�cie bioder i ud, kt�re wkr�tce doprowadzi�oby j� do orgazmu, gdyby si� temu podda�a. Wystarczy�o wi�c tylko, �e pomy�la�a o brunatnozielonej istocie przyrody. Odpowiedzia�a, lecz nie sta� j� by�o nawet na zdecydowane �nie�. � Zastanawiam si�, czy to dobry pomys� � rzek�a, z trudem panuj�c nad g�osem. � By� mo�e nie powinni�my nara�a� Tsi na zetkni�cie z tym miastem. Ty tch�rzu, dlaczego nie powiesz, jak jest naprawd�? Dlaczego si� nie przyznasz, �e boisz si� z nim spotka�? � Masz racj� � przy�wiadczy� Jori ku jej niewypowiedzianej uldze. � Tutejsi ludzie nie potrafiliby go zrozumie�. Jeszcze by go ukamienowali, nie panuj�c nad prymitywnym strachem. Ale patrzcie, idzie Heinrich Reuss! Dawno go nie widzieli�my. Heinrich Reuss von Gera stanowi� wyj�tkowy przypadek. Jako jedyny z grupy czarnoksi�nika przeni�s� si� do miasta nieprzystosowanych. Dla dawnego szlachcica i rycerza zakonnego przej�cie do kompletnie obcego, nowoczesnego �wiata okaza�o si� zbyt trudne. Mieszka� teraz w najstarszej cz�ci miasta, gdzie przy wyk�adanych kocimi �bami ulicach wznosi�y si� budynki z muru pruskiego i gdzie czas zatrzyma� si� jakby w siedemnastym wieku. Owszem, wygl�da�o to czaruj�co, lecz jak�e by�o niewygodne! Heinrich Reuss nie wydawa� si� zadowolony. Wprawdzie tak jak i inni w jego wieku w czasie gdy mieszka� we Wschodniej ��ce, cokolwiek odm�odnia�, to jednak tkwi� w nim jaki� smutek. Nie m�g� znale�� spokoju i nikt nie potrafi� mu w tym pom�c. Nie, nie chcia� wcale wraca� do zewn�trznego �wiata, tutaj mu by�o najlepiej, to jego dusza wci�� pozostawa�a strapiona. Przyjaciele s�dzili, �e dr�cz� go wspomnienia z czas�w, kiedy by� z�ym rycerzem, lub te� z d�ugich lat p�niejszych: odk�d rozsta� si� z Zakonem i d�awi� go ci�g�y strach, �e zostanie odnaleziony i ukarany. Nikt jednak tak naprawd� nie zna� przyczyny jego niepokoju, by� mo�e nawet on sam. Powita� ich z nie�mia�ym u�miechem. � Czy to naprawd� dzieci moich przyjaci� tak ju� doros�y? To przecie� Jori Taran! I Jaskari Villemanna! Ty musisz by� Armas, p�obcy! A tu mamy oczywi�cie Elen� Danielle! Taka jeste� du�a i pulchna! Komplementy najwidoczniej nie by�y jego mocn� stron�. Elen� a� skr�ci�o ze wstydu i przykro�ci. � A to kto taki? Armas pospiesznie przedstawi� Indr�. � Ach, tak? Nowy przybysz z powierzchni starej matki Ziemi. Witaj w podziemiu! Roze�mia� si� ze swego w�asnego dowcipu, ale w jego �miechu da� si� s�ysze� wymuszony ton. Elenie w tym momencie przyszed� do g�owy �wietny pomys�. Dobrze wiedzia�a, �e Heinrich Reuss jest bardzo samotnym cz�owiekiem. Rozalinda tak�e �y�a sama. A mo�e by tak po��czy� tych dwoje? Oboje nieprzystosowanych do miasta nieprzystosowanych. Mo�e zechc� si� st�d wyprowadzi� w miejsce, gdzie b�dzie im lepiej? Doskona�y pomys�! Mo�e uda jej si� spe�ni� dobry uczynek, musi podzieli� si� t� my�l� z przyjaci�mi. � S�ysza�em, �e Dolgo i Marco wybieraj� si� tutaj � powiedzia� Heinrich. � Spotka�em Marca pierwszy raz, kiedy oficjalnie otwierano miasto Saga. C� to za wspaniali m�czy�ni! Tacy przystojni? � Ma�o powiedziane � stwierdzi�a Indra. � Owszem, powinni ju� tu by�, ale na razie jeszcze ich nie widzieli�my. Mo�e musieli zaj�� si� spraw� tej zmar�ej dziewczyny. � Och, tak, to okropne! � zadr�a� Heinrich ze zgroz�. � Czy Marco i Dolgo mieszkaj� w tym samym miejscu? � Nie ca�kiem. W tym samym mie�cie, ale Dolgo osiedli� si� w pobli�u rodzic�w, czarnoksi�nika i jego Tiril. A Marco ma osobny, bardzo pi�kny dom, niemal pa�ac, kt�ry podarowa�o mu Kr�lestwo �wiat�a. � Hm. Akurat w tej chwili mija�a ich powracaj�ca Rozalinda. Teraz albo nigdy, dosz�a do wniosku Elena. Przywo�a�a pe�n� rado�ci �ycia kobiet�, nieco przy ko�ci tu i �wdzie, lecz w�a�ciwie by�o jej z tym bardzo do twarzy. � Czy wy si� ju� znacie? � spyta�a Elena i przedstawi�a Rozalindzie Heinricha Reussa. � Tylko z widzenia. Ale ten tytu� szlachecki naprawd� imponuje. Rozalinda u�miecha�a si� promiennie, wr�cz zapraszaj�co. Heinrich natomiast z du�o wi�ksz� rezerw�. Pierwsze koty za p�oty, pomy�la�a Elena z dum�. Pomagania dwojgu ludziom w znalezieniu jakiego� wyj�cia z samotno�ci nie mo�na chyba nazwa� swataniem? Chwil� rozmawiali o ryzyku nowej eksplozji wewn�trz magazynu, kiedy nagle ukaza� si� zmierzaj�cy w ich stron� Opryszek we w�asnej osobie. M�odzi nie wiedzieli, jak on si� naprawd� nazywa, nigdy wcze�niej te� go nie spotkali, lecz okre�lenie �opryszek� pasowa�o do niego idealnie. Maszerowa� d�ugimi krokami, zgni�t� kwiatek, kt�ry zdo�a� przebi� si� w�r�d kamieni, a przy nast�pnym kroku ci�ki but pos�a� male�kiego �uczka do nieba �uk�w. Szed� wprost na grupk� m�odych i zatrzyma� si� dopiero, kiedy oni cofn�li si�, �eby ich nie roztr�ci�. Heinrich i Rozalinda znikn�li w jakimi zau�ku, Elena mia�a nadziej�, �e odeszli razem. � Czego, u wszystkich diab��w, szukacie tu, g�wniarze? � zagrzmia� Opryszek. � My�licie, �e bez was sobie nie poradzimy? Je�li ca�e miasto jest takie jak ty, to na pewno nie, pomy�la�a Indra. Z�e, przepite spojrzenie omiot�o grupk�. � My po prostu wykonujemy rozkazy � zdoby� si� na odwag� Jori. Opryszek pchn�� go �okciem, a� Jori zatoczy� si� do ty�u. � Spokojnie � �agodzi� Armas. � Chcia�by� mo�e sam sta� tu na warcie, sp�dzi� ca�y dzie� na tej nieciekawej ulicy? Opryszek podszed� bli�ej, lecz z nieco mniejsz� ju� but�, Armas by� bowiem od niego wy�szy, a poza tym nawet dziecko by si� zorientowa�o, �e w jego �y�ach p�ynie krew Obcych. Wysoki, ogromnie urodziwy, mia� jasne l�ni�ce w�osy, skrywaj�ce mu ramiona niczym p�aszcz. � Zamknij si�, przekl�ty szczeniaku! � warkn�� Opryszek, lecz ju� bez takiej pewno�ci w g�osie jak w�wczas, gdy zwraca� si� do Joriego. � Ju� nied�ugo b�dziecie nami tak pomiata�, sami si� o tym przekonacie! � Moim zdaniem Obcy wcale wami nie pomiataj� � wycedzi�a Indra przez z�by. � A je�li nie masz nic inteligentniejszego do powiedzenia, to mo�esz ju� odej��. Jazda, zmiataj st�d! Wcze�niej zd��y�a zauwa�y�, �e z drugiego ko�ca ulicy nadchodzi w�a�nie jej ojciec razem z Dolgiem i jakim� Stra�nikiem, prawdopodobnie Ramem, dlatego zdoby�a si� teraz na tak� odwag�. Marca jednak nie by�o z nimi. � Zamknij si�, smarkulo! � odwarkn�� Opryszek i z�apawszy Joriego, najmniejszego z nich wszystkich, podni�s� go do g�ry jak r�kawiczk�. Jaskari uderzy�, doszed� do wniosku, �e tutaj najwidoczniej nie poskutkuj� �adne inne argumenty. W�o�y� wi�c w cios ca�� si�� rysuj�cych si� pod koszul� mi�ni Opryszek przewr�ci� si�, Jori upad� na niego. Ch�opak pr�dko si� poderwa�, napastnik wstawa� wolniej, chocia� rozjuszony by� ju� jak byk. To si� �le sko�czy, pomy�la�y dziewcz�ta, nie bra�y jednak pod uwag� Armasa. Kiedy Opryszek spu�ciwszy g�ow� z wrzaskiem natar� na Jaskariego i Joriego, Armas zagrodzi� mu drog�. Opryszek trafi� w mur. W niewidzialn� tarcz� unosz�c� si� w odleg�o�ci kilku centymetr�w od Armasa, os�aniaj�cego przyjaci�. � Odsu� si�, �ajdaku, bo zrobi� z ciebie p�aski pudding! � wrzeszcza� Opryszek. � Pudding wcale nie jest p�aski � zauwa�y�a Indra. Armas nie ruszy� si� z miejsca. Jori natomiast za�mia� si� drwi�co, a rozw�cieczonemu napastnikowi krew nap�yn�a do g�owy. Albo on nas wszystkich zmasakruje, albo sam p�knie, pomy�la�a Elena ze strachem. Na szcz�cie trzej wybra�cy ju� do nich dotarli. Ram zamkn�� ramiona Opryszka w stalowym u�cisku. � Nasza cierpliwo�� nied�ugo si� sko�czy � oznajmi� surowo Stra�nik. � Jeszcze jeden podobny wyskok i dla ciebie nast�pi koniec opowie�ci. A wi�c us�yszeli wreszcie o tym, �e w istocie ludzi mo�na st�d usun��. No tak, nikt chyba na to bardziej nie zas�uguje ni� ten tutaj, dosz�a do wniosku Indra. Nie ma �adnej warto�ci dla innych. Tak, tak, znam honorowy kodeks Ludzi Lodu, ten sam zreszt�, kt�ry obowi�zuje w rodzinie czarnoksi�nika i w ca�ym Kr�lestwie �wiat�a. Ka�dy cz�owiek ma swoj� warto��. Po prostu w tej szumowinie ludzkiej rasy trudno si� jej doszuka�. Opryszek, odgra�aj�c si� pe�nymi nienawi�ci przekle�stwami, odszed�. Ulica przez jaki� czas by�a pusta, mieli wi�c chwil�, by zamieni� kilka s��w z nowo przyby�ymi. Indra cieszy�a si�, widz�c swego ojca takim spokojnym i szcz�liwym. Dla niego pobyt w Kr�lestwie �wiat�a by� prawdziwym b�ogos�awie�stwem. Skierowawszy jednak spojrzenie na Dolga, poczu�a beznadziejn� t�sknot�, tak bardzo chcia�a si� z nim zaprzyja�ni�. Nie szuka�a w nim m�czyzny, partnera, nie zale�a�o jej wcale na jego ciele, pragn�a zdoby� jego dusz�. Jedno spojrzenie na Elen� wystarczy�o, by stwierdzi�, �e przyjaci�ka my�li podobnie. W oczach Eleny malowa� si� smutek, mo�e �al jej by�o Dolga, a mo�e siebie. � Niestety, ch�opcy i dziewcz�ta, sami musicie sobie radzi� na tym dy�urze � oznajmi� Ram. � My powinni�my si� skupi� na kolejnym zagini�ciu. Teraz sprawa zaczyna wygl�da� naprawd� powa�nie. Znikn�a bowiem c�rka burmistrza, przera�aj�co m�oda, jeszcze dziecko, ma dopiero jedena�cie lat. � Rzeczywi�cie wiek strasznie si� obni�a � przyzna� Armas. � To okropne. � Tak, w razie potrzeby zwr�cimy si� o pomoc do Marca, tymczasem jednak nie chcieli�my, �eby tutaj przyje�d�a� bez absolutnej konieczno�ci. On jest taki czysty, taki szlachetny, to miasto mog�oby go zbezcze�ci�. � Znam sag� Ludzi Lodu � cierpko zauwa�y�a Indra. � I z tego, co wiem, Marco swego czasu do�wiadczy� na Ziemi wiele z�a. Potrafi� mu te� zaradzi�. � Owszem, lecz teraz jego sytuacja jest szczeg�lna � odpar� Ram, nie wdaj�c si� w dalsze wyja�nienia. � Ale czy �wi�te S�o�ce nie mo�e oczy�ci� �udzi w tym mie�cie? � wtr�ci�a si� Elena. Ram skierowa� na ni� spojrzenie czarnych oczu. Dziewczyna zna�a go od dzieci�stwa i wcale si� go nie ba�a, pomimo i� w Kr�lestwie �wiat�a reprezentowa� w�adz�. � Nie � wyja�ni� �agodnie. � Zwyczajnych dobrych ludzi S�o�ce czyni lepszymi. Poprawia i polepsza ich i ich �ycie. Z�o natomiast dzia�a na S�o�ce, atakuje je i zanieczyszcza. Nie wolno do tego dopu�ci�. Z ca�ych si� staramy si� je chroni� przed nieprzystosowanymi, podobnie jak wasi rodzice os�aniali je przed z�ymi rycerzami. � Ale przecie� nie wszyscy tutaj s� �li � zaprotestowa�a Elena, my�l�c o m�odym m�czy�nie w bia�ym ubraniu. � Oczywi�cie, ale kiedy� dawno temu ofiarowali�my temu miastu S�o�ce i sprawy potoczy�y si� niepomy�lnie. Z�ocista kula pociemnia�a i zacz�a promieniowa� z�em, kt�re poch�on�a. � Odbija�a je niczym lustro � podsun�� Jori. � Wa�nie tak. Nast�pi�o straszne sprz�enie zwrotne, musieli�my usun�� S�o�ce i w tajemnicy zagrzeba� je g��boko w ziemi. Od tamtej pory nie ma tutaj S�o�ca. Mieszka�cy zreszt� wcale go nie pragn�. Tak, tak, miasto nieprzystosowanych to prawdziwy problem. Z ponurymi minami zamy�lili si� nad tym faktem. Trzeba spu�ci� ca�y ten gn�j w klozecie, pomy�la�a Indra bez odrobiny szacunku. My�li Dolga w�drowa�y niespokojnie. Jego spojrzenie poszukiwa�o, omiata�o otoczenie. Nie pojmuj� tego, my�la�, wyczuwam z�o gdzie� w pobli�u, ono jest tutaj w mie�cie, ale takie trudne do okre�lenia, jakby naciera�o z kilku stron jednocze�nie. Jakby by�o podwojone? Czy�by pope�niano tu dwa zupe�nie nie zwi�zane ze sob� przest�pstwa? 5 Nikt nie zna� jego pochodzenia. Do Kr�lestwa �wiat�a trafi� zupe�nie przypadkiem, po prostu fatalny zbieg okoliczno�ci. Wychowywa� si� w �rodowisku oficerskim, uwielbiany przez zwariowan� matk�, otaczaj�c� si� wy��cznie innymi ma��onkami wysokich rang� wojskowych. Od czas�w najwcze�niejszego dzieci�stwa jego ojciec pu�kownik �wiczy� go i musztrowa�, nie karz�c jednak przy tym, lecz wychowuj�c na oficera i d�entelmena. Ojciec tak�e ub�stwia� pi�knego, wprost rasowego syna. Wyr�s� na niezwykle przystojnego m�odzie�ca, wielbionego przez kobiety. Kolejno je wykorzystywa�, p�niej oboj�tnie odwraca� si� od nich plecami, nie zwa�aj�c na rozpacz i p�acze ani na zniszczenia, jakich dokona� w ich �yciu. Przyszed� na �wiat jeszcze w epoce, w kt�rej dziewictwo kobiety wci�� traktowano jak �wi�to��. Jego pewno�� siebie umacnia�a si� z osza�amiaj�c� pr�dko�ci�. Wkr�tce uzna� si� za osob� o nieodpartym wdzi�ku, wprost bo�y dar dla �wiata. Kiedy sko�czy� trzydzie�ci dziewi�� lat, matka zacz�a okazywa� niezadowolenie, pragn�a doczeka� si� wnuk�w, czy� wi�c syn nie zamy�la wkr�tce si� o�eni�? On w�a�ciwie wcale nie mia� takiego zamiaru, lecz kiedy si� nad tym zastanowi�, pomys� przypad� mu do gustu, zw�aszcza �e po raz pierwszy w �yciu odczuwa� co� na kszta�t zakochania w kim� innym ni� on sam. Jego wyb�r pad� na m�odziutk�, �liczn� dziewczyn� z najlepszej rodziny. Matka i ojciec dok�adnie sprawdzili, z jakich to przodk�w wywodzi si� panna, ustalili tak�e wysoko�� konta bankowego jej ojca. Zaakceptowali j�, uznali za dobr� parti�. Dziewczyna w�a�ciwie uwa�a�a, �e jest ju� troch� za stary, ale, na Boga, zachowa� sw�j m�odzie�czy urok, a w dodatku cieszy� si� s�aw� niezdobytego uwodziciela, absolutnie nie daj�cego si� zwabi� do ma��e�stwa. Fakt wiec, �e postanowi� poj�� j� za �on�, potraktowa�a jako osobiste zwyci�stwo. W miar� up�ywu lat awansowa� i zosta� podpu�kownikiem. Na podw�adnych wrzeszcza�, okazywa� im lodowaty ch��d... Nie, nie by� sadyst�, pozostawa� jednak oboj�tny na fakt, �e za wojskowym mundurem kryje si� tak�e cz�owiek. ��da� od podleg�ych mu �o�nierzy rzeczy nieludzkich, nie znosi� �adnego sprzeciwu, tkwi� w nim jaki� ch��d uczuciowy, przera�aj�cy nawet tych, kt�rzy pragn�li utrzymywa� z nim bli�szy kontakt. �ona urodzi�a mu dwie c�rki, kt�rych w og�le nie zauwa�a�, a dopiero p�niej syna, ub�stwianego tak samo jak kiedy� wielbi� go jego ojciec. Babka obsypywa�a malca pieszczotami, a� podpu�kownik wrzeszcza� na ni� jak na rekruta. W tym czasie, mia� w�wczas pi��dziesi�t pi�� lat, zacz�� dostrzega� b��d, jaki pope�ni� �eni�c si� z tak m�od�, ciesz�c� si� wielkim powodzeniem pann�. Dziewczyna, rzecz jasna, zmieni�a si� ju� w pi�kn� kobiet� o z�ocisto-br�zowych w�osach i niebieskich oczach, uwielbian� przez koleg�w oficer�w. Tym akurat si� nie przejmowa�, uwa�a�, �e nikt nie mo�e zagrozi� jego pozycji najprzystojniejszego ze wszystkich. Omyli� si� jednak. Co prawda wci�� podbija� kobiece serca i �ama� je z tak� sam� �atwo�ci� jak za m�odu, lecz ani przez moment nie przeczuwa� biegu wydarze�. W�asn� niewierno�� uwa�a� za rzecz ca�kiem naturaln� i jak najbardziej na miejscu, by� wszak m�czyzn�, w dodatku nies�ychanie czaruj�cym, nie by�o wi�c o czym m�wi�. Wreszcie jednak i do niego zacz�y dociera� plotki. Z pocz�tku �mia� si� z nich pogardliwie. Jego �ona mia�aby mie� romans z nieznanym z imienia oficerem? To najg�upsze, co s�ysza�, przecie� ona siedzi w domu i czeka na niego. Chyba wie, co robi jego �ona? Wkr�tce jednak us�ysza� wi�cej. To nie mo�e by� prawda, mia� wra�enie, �e �o��dek zmienia si� w kostk� lodu. Pr�dko odkry� co� jeszcze: Koledzy �miali si� z niego za plecami. Kiedy� us�ysza� wyszeptane gdzie� w pobli�u okre�lenie �rogacz�. Rogacz, czyli zdradzony ma��onek. Nie da� nic po sobie pozna�, chocia� krew uderzy�a mu do g�owy, a gard�o si� zasznurowa�o. Zapami�ta� sobie jednak tego, kt�ry to powiedzia�. Ten cz�owiek jeszcze po�a�uje swoich s��w! Zacz�� szpiegowa� �on�, oczywi�cie nie zapyta� wprost, czy go zdradzi�a, takie postawienie sprawy by�oby poni�ej jego godno�ci, ale w sercu zap�on�a mu nienawi��, potworna, straszna nienawi��. Nikomu nie wolno go oszukiwa�! Nikt nie mo�e go porzuci� dla innej osoby, jego cze�� i duma pragn�a teraz tylko jednego: Zemsty! Je�li oczywi�cie to wszystko oka�e si� prawd�. Wci�� nie wiedzia� na pewno, czy wypowiadane szeptem insynuacje dotycz� w�a�nie jego, bo przecie� pomys�, �e �ona woli kogo� innego, by� �mieszny. Nap�ywa�y jednak nowe szczeg�y romansu. Chodzi�o o m�odego porucznika. Po kilku dniach potwierdzi�y si� najstraszniejsze podejrzenia. Te, kt�re wcze�niej wydawa�y si� niemo�liwe, nierzeczywiste. Okaza�y si� jednak prawd�. Pewnego wieczoru, kiedy mia� pe�ni� s�u�b� w pu�ku, niespodziewanie wr�ci� do domu. Nie zasta� �ony. Podkrad� si� pod kwater� m�odego porucznika i ujrza�, jak wchodz� razem do �rodka. Pierwsz� my�l� by�o wbiec za nimi i zastrzeli� oboje na miejscu. Nie mia� jednak przy sobie s�u�bowego pistoletu, bo te� i nigdy nawet mu si� nie �ni�o, �e to, co teraz odkry�, mo�e zdarzy� si� naprawd�. Wr�ci� do domu, by przygotowa� bardziej przemy�lny plan. Oficer, kt�ry zastrzeli �on� i jej kochanka, jest przegrany, jawnie przyznaje si� do pora�ki. Nie, musi wyj�� z tego z twarz�, zachowuj�c s�aw� niezwyci�onego uwodziciela. Ogarn�a go w�ciek�o�� tak wielka, �e ba� si� ataku apopleksji. Nast�pnego dnia czeka� go kolejny wstrz�s. �ona, j�kaj�c si� ze strachu, za��da�a rozwodu. Jako motyw poda�a, �e kocha innego. Teraz dobre rady by�y w cenie. Jak wybrn�� z tej sytuacji i pozosta� w opinii publicznej nie zdradzonym m�em? Noc� zd��y� ju� do po�owy opracowa� pewien plan, teraz chodzi�o o to, by wprowadzi� go w �ycie. Najwa�niejsze, by da� �wiatu do zrozumienia, �e to on znudzi� si� �on� i postanowi� j� porzuci�, dlatego kobieta szuka�a pociechy u nieporadnego m�odego porucznika o mi�kkim sercu. Przygotowa� ju� sobie nawet na ten temat kilka uwag, kt�re zamierza� od niechcenia rzuci� w obecno�ci koleg�w. Teraz jednak, kiedy ona za��da�a rozwodu, wiedzia�, �e musi si� spieszy�. Wci�� m�g� wykorzysta� zmy�lon� histori� o swoim romansie z inn� i �onie rozpaczaj�cej z tego powodu. Jej �al mia� doprowadzi� j� do samob�jstwa. Rozkaza�, bo nigdy o nic nie prosi�, zawsze wydawa� polecenia, rozkaza� jej wi�c p�j�� na spacer, tak aby mogli porozmawia�. W pobli�u znajdowa�y si� g��bokie jamy w ziemi, bez dna, jak powiadano. Okolica by�a ogromnie niebezpieczna. Ten, kto dotar� tam zatopiony w my�lach, zrozpaczony, bez trudu m�g� wpa�� w kt�r�� z nich i nigdy nie zosta� odnaleziony. Podpu�kownik zamierza� jednak posun�� si� jeszcze dalej: postanowi� zepchn�� �on� w otch�a�, a p�niej napisa� pe�en wzburzenia list po�egnalny, podrabiaj�c jej charakter pisma, co wydawa�o mu si� wcale nietrudne, pisa�a bowiem jak dziecko. List mia� wyra�a� jej bezgraniczn� mi�o�� do m�a i r�wnie bezgraniczny �al z powodu jego zdrady. �aden inny m�czyzna na �wiecie nie m�g� go zast�pi�. Zako�czenie listu mia�o zapowiada�, �e kobieta rzuci si� w przepa��. List zamierza� napisa� po powrocie do domu, zanim zaczn� jej szuka�, �atwiej to zrobi�, kiedy b�dzie sam. Aby nie widziano ich razem, wyszed� z domu wcze�niej, nakazuj�c �onie stawi� si� na spotkanie pod wielkim d�bem, samotnie rosn�cym na niebezpiecznym terenie. Prowadzi�a tam �cie�ka, nie musia�a wi�c obawia� si� jam. Dla pewno�ci zabra� bro� i bardzo du�o amunicji. W po�piechu wyruszy� w um�wione miejsce. Zapad� ju� zmierzch, ale on dobrze zna� okolic�. Nie zdawa� sobie jednak sprawy ze stanu swoich nerw�w. O�lepiony w�ciek�o�ci� i ��dz� zemsty, gna� przed siebie wielkimi krokami. Snu� wizje, jak p�niej, oczywi�cie w inny spos�b, zg�adzi kochanka �ony. Potem przyjdzie kolej na najgorszych oszczerc�w... Nagle zorientowa� si�, �e zboczy� ze �cie�ki. Przystan��. Gdzie, w kt�rym miejscu wybra� z�y kierunek? Wszystko jedno, mo�e p�j�� do d�bu na skr�ty. Wielkie jamy, w�a�ciwie dwie g��bokie rozpadliny w skorupie ziemskiej, �atwo by�o zauwa�y� nawet w p�mroku. D�ugimi krokami kierowa� si� ku pot�nemu drzewu, rysuj�cemu si� ponuro na tle wieczornego nieba. Kiedy ziemia usun�a mu si� spod st�p, nie od razu poj��, co si� dzieje. Czy�by trafi� na jaki� r�w? Run�� w d�, za nim posypa� si� grad drobnych kamyk�w. Otoczy�a go g��boka ciemno��. Nie zd��y� si� nawet zorientowa�, �e to nowa, nie odkryta jeszcze jama. Zani�s� si� krzykiem bezradno�ci, palcami usi�owa� o co� si� zaczepi�, to jednak okaza�o si� niemo�liwe. Upadek zdawa� si� nie mie� ko�ca. Momentami lecia� w powietrzu i pada� na kolejn� stromizn�, szarpi�c� mu na strz�py ubranie i sk�r�. Krzycza� z b�lu. Zemsta... �ona! Teraz dostanie swojego porucznika. Na koniec uderzy� o ziemi� z takiej wysoko�ci, �e straci� przytomno��. Ockn�wszy si� poj��, �e spad� potwornie g��boko, na pewno nie setki metr�w, raczej tysi�ce. Bola�o go ca�e cia�o, jakby po�aman� mia� ka�d� najdrobniejsz� nawet kosteczk�. Znalaz� si� w sytuacji zaiste rozpaczliwej, pr�dko przekona� si�, �e nie zdo�a si� wydosta� na g�r�. Echo jego krzyk�w �wiadczy�o o nies�ychanej wysoko�ci otaczaj�cych go stromych, wr�cz pionowych �cian. M�g� si� posuwa� w jednym tylko kierunku, wzd�u� szczeliny w ziemi. By� mo�e nieco dalej zdo�a wspi�� si� pod g�r�, to jedyna mo�liwo�� ratunku. Dalej jednak wcale nie by�o lepiej, po pewnym czasie zorientowa� si�, �e wprawdzie pod�o�e nachyla si� bardzo lekko, to jednak wci�� opada. Id�c w t� stron�, nie m�g� liczy� na �adn� pomoc. Pozostawa�o mu jedynie mie� nadziej� na cudowne ocalenie. Nagle ziemia zn�w si� przed nim rozst�pi�a. Zm�czony, �miertelnie przera�ony zapomnia� o zachowaniu czujno�ci, nie wyczu� pustki przed sob�. Czeka� go kolejny oszala�y lot w d�. D�ugi, bolesny, przera�aj�cy. Ze strachu i samotno�ci p�aka� jak dziecko. Wreszcie zemdla� i nie poczu� nawet, kiedy si� zatrzyma�. Tam znale�li go Obcy. Poniewa� by� nieprzytomny, nie wiedzieli, jakiego cz�owieka ratuj�. Zabrali go do Kr�lestwa �wiat�a. Na pocz�tku zamieszka� w stolicy, nie potrafi� si� jednak podporz�dkowa� surowej dyscyplinie Stra�nik�w. Za��da� przeniesienia do miasta nieprzystosowanych. Tu z pogard� odnosi� si� do mieszkaj�cych tam prostych cywil�w, lecz na kolejne ��danie przeniesienia Stra�nicy si� nie zgodzili. Do�� mieli jego arogancji i egoizmu, nie chcieli go w Kr�lestwie �wiat�a. Nie przestawa�a dr�czy� go my�l o nie spe�nionej zem�cie. Nie m�g� zapomnie� �ony, kt�ra nie ponios�a kary. W jego ju� wcze�niej chwiejnej osobowo�ci wyzwoli�a si� nieposkromiona ��dza odwetu, skierowana ku kobietom przypominaj�cym jego �on�. Przede wszystkim kobietom lekkich obyczaj�w. To one j� uosabia�y. W m�zgu niemal mu wrza�o, pojawi�o si� te� prze�wiadczenie, �e kiedy� j� odnajdzie, nawet tutaj. To w�a�nie popycha�o go do dzia�ania. W ka�dej kobiecie, kt�r� uwi�d� i zabi�, widzia� �on�. Ona tak�e kiedy� tu trafi! Nie bra� pod uwag� up�ywaj�cego czasu ani tego, �e gdy w Kr�lestwie �wiat�a ko�czy� si� jeden rok, w �wiecie na powierzchni Ziemi mija�o ich dwana�cie. 6 Dolgo, Ram i Gabriel ju� odchodzili, kiedy Indrze wpad� do g�owy pewien pomys�. � Dolgo, ty potrafisz tyle dziwnych rzeczy, magicznych sztuczek � zacz�a Indra, upewniwszy si�, �e nie s�ysz� jej ch�opcy. � Czy ty albo Marco nie mogliby�cie zrobi� czego� dla mnie i dla Eleny? Elena sta�a niczym �ywy znak zapytania. Co ta jej szalona przyjaci�ka zn�w wymy�li�a? Zapowiada�o si� co najmniej niepokoj�co. � Bardzo ch�tnie � u�miechn�� si� Dolgo do Indry. � Chocia� nie nazywa�bym tego magicznymi sztuczkami. A o czym my�lisz? � O, to takie niem�dre, ale... Czy nie m�g�by� troch� poczarowa�, wypowiedzie� jakiego� zakl�cia, tak aby�my my dwie przesta�y ty�? �eby�my mog�y je�� wszystko, na co tylko mamy ochot�, i wci�� pozostawa�y szczup�e? Dolgo zaskoczony popatrzy� na Rama i przeni�s� spojrzenie z powrotem na dziewcz�ta. Gabriel ledwie s�yszalnie mrukn��: �Ale�, Indro!�, a Elena zaczerwieni�a si� jak piwonia, przeklinaj�c pomys�y przyjaci�ki. � Uwa�am, �e wygl�dacie �wietnie, dziewcz�ta � odrzek� wreszcie Dolgo. � Elena by� mo�e kiedy� b�dzie mia�a z tym k�opot, ale ty, Indro, nie masz si� na co skar�y�. Nie pojmuj�, dlaczego kobiety za wszelk� cen� chc� by� takie szczup�e � ci�gn��. � Elena podoba mi si� taka, jaka jest, mog�aby przyty� jeszcze kilka kilogram�w, tylko jej z tym do twarzy. � Wy, m�czy�ni, nic z tego nie pojmujecie, chce m�c je�� nie cierpi�c przy tym na chroniczne wyrzuty sumienia � odpar�a Indra, a Elena przy�wiadczy�a jej skinieniem g�owy. Do rozmowy w��czy� si� Ram: � Rozumiem, o co ci chodzi, Indro, ale nie potrzeba do tego czarnoksi�skich zdolno�ci Dolga. Czy widzia�a� tu gdziekolwiek poza tym miastem jakie� oty�e osoby? Na pewno nie. Nie zapominaj, �e w badaniach i w rozwoju wyprzedzili�my znacznie �wiat na powierzchni Ziemi. Wystarczy po prostu p�j�� do lekarza, s�dz�, �e nawet Jaskari sobie z tym poradzi, i poprosi� o zastrzyk zapobiegaj�cy temu, by kom�rki t�uszczowe absorbowa�y wi�cej ponad to, czego potrzebuje organizm. � Co takiego? � wykrzykn�a Indra. � To naprawd� takie proste? � Naprawd�. � Jak d�ugo trwa taka kuracja? � Wystarczy jeden zastrzyk. Dzia�a ju� na ca�� wieczno��. Dziewcz�ta popatrzy�y po sobie. � Idziemy wi�c zaraz jutro � o�wiadczy�a Indra. � Ale nie do Jaskariego. � Nie, nie � Indra zawt�rowa�a Elenie ze �miechem. Podskoczy�a i wycisn�a na policzku Rama g�o�ny poca�unek. Dostojny Stra�nik cofn�� si� o kilka krok�w, ale k�ciki ust mu zadr�a�y. Zanim Indra zd��y�a przyst�pi� do dalszego ataku, Dolgo pr�dko si� po�egna� i trzej niezwykli m�czy�ni odeszli. � O co tam chodzi�o? � dopytywali si� zaskoczeni ch�opcy. � O nic szczeg�lnego � beztrosko odpowiedzia�a Indra. � O nic szczeg�lnego? � wrzasn�� Armas. � I za to ca�ujesz Stra�nika? Chyba oszala�a�? � Nie, na szcz�cie, nie. Min�y ich trzy m�ode dziewczyny. Jaskari cicho gwizda�. � Niebrzydkie � mrukn��. Panny popatrzy�y na niego zaczepnie. M�odzi z Sagi wiedzieli, �e w mie�cie nieprzystosowanych dziewcz�tom i kobietom nie wolno chodzi� ulicami w pojedynk�, aby uwodziciel-morderca nie mia� zbyt �atwego �upu. Dotychczas odnaleziono tylko jedn� z zaginionych, prawdopodobnie pierwsz� ofiar�, kt�ra znikn�a bez �ladu ju� dawno temu. Zg�oszono jednak zagini�cie wielu innych, ostatnio tak�e nastoletniej uczennicy, no i c�reczki burmistrza, jedenastolatki. W mie�cie powoli rozprzestrzenia�a si� panika, strach by�o wychodzi� samemu. Jaskari zamieni� kilka �artobliwych zda� z dziewcz�tami, wkr�tce jednak odesz�y. Elena nie potrafi�a si� gniewa�, nale�a�a do ludzi, kt�rzy smuc� si� zamiast wpada� w z�o��. Jej zdaniem Jaskari zachowa� si� idiotycznie, poczu�a, �e w piersi dusi j� p�acz. Elena wiedzia�a przecie�, �e wok� tego przekl�tego nabitego worka mi�ni wielbicielki chodz� stadami, podziwiaj�c w�a�nie jego musku�y i urodziw� twarz, nie zwracaj�c w og�le uwagi na spos�b my�lenia ani na �yczliwe usposobienie. Nie wiedzia�y o jego trosce o ludzi i zwierz�ta ani te� o poczuciu humoru. A teraz on zachowuje si� w taki spos�b! Podrywa trzy takie... kurze m�d�ki, zaj�te wy��cznie w�asnym wygl�dem i ch�opcami. My�li jej si� troch� zam�ci�y, nie potrafi�a dostrzec, �e akurat teraz reaguje tak samo, jak te trzy dziewczyny, w spos�b jak�e typowy dla okresu m�odo�ci i ca�kiem przecie� naturalny. Elena jednak podobnie jak wiele innych m�odych dziewcz�t uwa�a�a, �e jej odczucia s� znacznie g��bsze. Odwr�ci�a si� na pi�cie i odesz�a. � Id� co� zje�� � rzuci�a niewyra�nie przez rami�. � Mam prawo do przerwy. � Tylko nie odchod� za daleko! � zawo�a� za ni� Armas. � Tu� za rogiem jest jaki� bar. � Wiem! � odkrzykn�a Elena, ale wcale nie zamierza�a tam i��. Mia�a ochot� odej�� gdzie� daleko. � P�jd� z tob� � o�wiadczy�a Indra i dogoni�a przyjaci�k�. Och, nie! Chcia�abym zosta� sama, pomy�la�a Elena, ale przecie� nie mog�a zaprotestowa�, nigdy tego nie umia�a. Wzburzy�o j� i zasmuci�o r�wnie� co innego. Kiedy siedzieli, gaw�dz�c podczas dy�uru, kolejny raz dali jej do zrozumienia, �e powinna ostrzyc w�osy, wszyscy byli co do tego zgodni. Przecie� tylko w kwestii fryzury o�mielam si� mie� w�asne zdanie, my�la�a Elena ze �zami w oczach. Chc� mie� tak� fryzur� jak mam, chc� mie� takie same pi�kne w�osy jak Berengaria i moim zdaniem jest mi z tym �adnie. Dop�ki sta� mnie na to, by nie przyzna� im racji, mam dla siebie samej szacunek. Potrafi� powiedzie� �nie�, czy oni nie rozumiej�, jakie to dla mnie wa�ne? Tego dnia nic si� nie uk�ada�o. Jedyny ja�niejszy punkt to to, �e jaki� m�ody cz�owiek u�miechn�� si� do niej. Na pewno spodoba�y mu si� jej faluj�ce bujne w�osy. Prawd� by�o oczywi�cie, �e to Berengaria mia�a faluj�ce w�osy. Drobno kr�cone k�dziory Eleny opada�y ci�ko jak o��w. Razem z Indr� min�y wskazany przez Armasa bar i ruszy�y dalej ulic�, by� mo�e troch� zabawniejsz� ni� ta przy fabrykach, cho� na pewno nie ciekawsz�. W oddali ujrza�y zej�cie do podziemnej cz�ci miasta. � Mam ochot� si� temu przyjrze� � o�wiadczy�a Indra. Zatrzyma�a si� przed jak�� wystaw�. � Sp�jrz, maj� tu p�yty Beatles�w! Czy oni nie wiedz�, �e p�yt gramofonowych ju� si� nie u�ywa? Teraz s� przecie�... Elena ruszy�a naprz�d. D�wi�k g�osu Indry zamilk� za jej plecami. Chcia�abym po prostu zosta� sama, buntowa�a si� w duchu Elena, czy ona tego nie rozumie? Tu� pod kraw�d� chodnika podjecha� jaki� samoch�d � Nie powinna� chodzi� tu sama, panienko � rozleg� si� cichy g�os. Elena odwr�ci�a g�ow� i spostrzeg�a za kierownic� ksi�gowego o lisich oczkach. � Wskakuj do �rodka � zaproponowa�. � Zawioz� ci� tam, gdzie sobie �yczysz, pewnie do jakiej� restauracji. Elena odruchowo ju� chcia�a podzi�kowa� i us�ucha� tak� bowiem mia�a natur�, �yczliwym propozycjom nie wolno odmawia�. Nadbieg�a jednak Indra i Elena pr�dko powiedzia�a: � Dzi�kuj�, ale jeste�my dwie i chcia�y�my si� troch� rozejrze�. Oczy rewizora si� zw�zi�y. � Tylko si� nie roz��czajcie. Doda� gazu i znikn�� w g��bi uliczki. � Czego on chcia�? � Uprowadzi� mnie � o�wiadczy�a Elena. Indra wybuchn�a �miechem. � On? On ma mi�dzy nogami tylko zasch�� mahoniow� drzazg�. Chod�, poszukamy jakiej� podziemnej restauracji. Elena nie podziela�a zapa�u przyjaci�ki Czu�a si� zdruzgotana. Kolejny raz omal nie da�a si� z�apa� na lep, pojecha�aby z tym cz�owiekiem wy��cznie dlatego, �e wszystkie jej instynkty nakazywa�y uprzejmo��. Tylko interwencja Indry wyratowa�a j� z opresji Ten cz�owiek m�g� j� uwie�� w sin� dal. Oczywi�cie jej te� si� przypomnia�o, �e jest z przyjaci�k�, i zaraz by mu o tym powiedzia�a. Co b�dzie jednak, je�li si� co� takiego powt�rzy? Kto� podjedzie i zechce j� podwie��? Przecie� w ten spos�b sama si� mo�e skaza� na zatracenie. Zamiast Elena powinna mie� na imi� Beznadziejna. Jak mo�na si� tego by�o spodziewa�, do jej cech charakteru zalicza�a si� r�wnie� ta, kt�r� obci��onych jest tak wiele kobiet, a mianowicie chroniczne wyrzuty sumienia. �To przeze mnie, wszystko, co dzieje si� na �wiecie i w �yciu, dzieje si� z mojej winy, musz� spojrze� prawdzie w oczy�. Elena tak�e obwinia�a si� o wszystko. Zatopiona w ponurych my�lach, drepcz�c za Indr�, zesz�a na d� w podziemia miasta nieprzystosowanych. Wcale nie naj�atwiej by�o znale�� odpowiedni� restauracj�. Pokona�y brudny, lekko opadaj�cy w d� tunel ze zbyt w�skimi chodnikami i trafi�y wprost do dzielnicy rozrywek. Indra oniemia�a, przystan�a wpatrzona w ostre kolory neonowych reklam, w pustk� rysuj�c� si� na obliczach m�odych ludzi, leniwie w��cz�cych si� ulicami, prawdopodobnie bez pieni�dzy. Tak, w mie�cie nieprzystosowanych funkcjonowa�y pieni�dze, mieszka�cy potrzebowali jakiego� celu, o kt�ry mogliby zabiega�, konkurowa� bogactwem, rozrzutno�ci�. W innych cz�ciach kraju nie s�ysza�o si� o podobnych zjawiskach. Owszem, w stolicy tak�e istnia�y dzielnice rozrywki, lecz znacznie wy�szej klasy, tutaj z g�o�nik�w rozbrzmiewa�a nieprzerwanie og�uszaj�ca trywialna muzyka. � O Bo�e! � j�kn�a Indra. � I tak w�a�nie �yli�my na Ziemi? Tam, dok�d nie dociera� blask neon�w, uliczki le�a�y pogr��one w cieniu. � To dzielnice mieszkaniowe � wyja�ni�a Elena. � Tutejsi chc� mieszka� jak najbli�ej wrzawy i tych potwornych d�wi�k�w. Chc� by� jak najbli�ej ludzi, moim zdaniem chodzi im o z�udne poczucie bezpiecze�stwa. Uliczkami je�dzi�y samochody, wsiada�y do nich damy w r�nym wieku, w tym mie�cie bowiem nie dzia�a�o prawo S�o�ca, tutaj ludzie starzeli si�, tak jak wskazywa� to kalendarz, mo�e tylko troch� wolniej. � Czy tutaj si� umiera? � chcia�a wiedzie� Indra. � Oczywi�cie � odpar�a Elena. � S� nawet ko�cio�y, i to r�ne, bo wierz�cy nie potrafi� si� ze sob� porozumie�, wszystko ma wygl�da� tak jak na Ziemi. Prawdopodobnie s� te� i cmentarze, ale nie wiem tego na pewno. Przystan�y w pobli�u kina, z kt�rego wyp�yn�� w�a�nie strumie� widz�w. Na chwil� rozdzielili ich nieuwa�ni m�odzi ludzie. Elena rozgl�da�a si� za Indr�, nigdzie jej jednak nie zauwa�y�a, przesun�a si� wi�c nieco w bok. Przy chodniku zatrzyma� si� samoch�d. � Pi�� st�w � mrukn�� m�ski g�os. Elena, dorastaj�ca w naiwno�ci Kr�lestwa �wiat�a, niczego nie mog�a poj��. � Co takiego? Co pan m�wi�? M�czyzna otworzy� drzwiczki i szarpn�� j� za r�k�, �eby wci�gn�� j� na miejsce obok siebie. � Nie udawaj g�upiej. Pi�� st�w, ale chodzi mi o co� specjalnego. Elena zn�w prze�ywa�a wewn�trzne rozdarcie. Jak zwykle stara�a si� nie przeciwstawia� innym, chcia�a okaza� �yczliwo��, ale ten cz�owiek by� talu twardy i zimny. � Indro! � zawo�a�a niepewnie, wiedzia�a bowiem, �e nie poradzi sobie z t� sytuacj�. G�os jej jednak rozp�yn�� si� w�r�d rozm�w kinowej publiczno�ci i ha�asu g�o�nik�w. Wci�� usi�uj�c zachowa� �yczliwo��, a jednocze�nie stawi� op�r, przytrzyma�a si� drzwiczek, lecz nie z ca�ych si�, bo nigdy nie potrafi�a si� sprzeciwi�, poza tym m�czyzna by� od niej silniejszy. � Nie udawaj trudnej, nie staje si� na tym rogu bez okre�lonego celu. � Jakiego? � j�kn�a �a�o�nie. Nagle pojawi� si� jaki� cie�, szybko wyzwoli� Elen� z u�cisku napastnika. � Zostaw t� dziewczyn�, ona nie jest st�d � rozleg� si� ostry g�os. Drzwiczki samochodu si� zatrzasn�y, pojazd znikn��. Elena zerkn�a na swego wybawiciela i gwa�townie si� zaczerwieni�a. To ten m�czyzna w bia�ej koszuli i w bia�ych spodniach. � Przepraszam � szepn�a. � Zawsze narobi� tyle k�opotu. � Nie powinna� przychodzi� tu na d�. Poprzednio wyda� jej si� beztroskim m�odzie�cem, teraz sprawia� wra�enie bardziej w�adczego. Jego wiek trudno by�o okre�li�, w�osy mia� bardzo ciemne, niemal czarne, a oczy piwne, jakby pochodzi� z Po�udnia, usta wyra�a�y co� w rodzaju urazy. � Jak masz na imi�? � E-elena � wyj�ka�a. � A... ty? � John. � U�miech uczyni� jego twarz jeszcze bardziej czaruj�c�. � Podobaj� mi si� twoje w�osy. Czy mog� odprowadzi� ci� do przyjaci�? � Kim by� ten cz�owiek w samochodzie, zauwa�y�am go ju� przy magazynie fajerwerk�w? � Nazywaj� go Genera�em, bo tak lubi wszystkimi dyrygowa�. Ale wcale nie jest wojskowym. � Rzeczywi�cie by�o w nim co� w�adczego. Czego on chcia�? John zerkn�� na ni� zaskoczony, nie zd��y� jednak odpowiedzie�, bo wszyscy ludzie wyszli ju� z kina i Indra zdo�a�a sobie wreszcie utorowa� do nich drog�. � Cze�� � pytaj�co popatrzy�a na Johna. Elena przedstawi�a ich sobie niezgrabnie, potykaj�c si� o s�owa. On jest m�j, Indro, zaklina�a w duchu zrozpaczona. Ty jeste� taka �adna, mo�esz mie� kogo tylko zechcesz, a jemu podobaj� si� moje w�osy, nigdy ich nie obetn�! John wyprowadzi� dziewcz�ta z podziemnej dzielnicy, lecz teraz i on, i Elena milczeli. M�wi�a g��wnie Indra, przeszkadza�a im, on najwidoczniej r�wnie� tak s�dzi�, Indra jednak zdawa�a si� tego nie zauwa�a�. Po�egna� si� z nimi przy wyj�ciu na �wiat�o dzienne. D�ugo patrzy� przy tym Elenie w oczy, a ona bliska desperacji uzna�a, �e John pragnie jeszcze raz j� zobaczy�. Przyjaci�ki zjad�y w ko�cu posi�ek w barze, z kt�rego wcze�niej zrezygnowa�y. Kiedy wr�ci�y na miejsce wyznaczonego dy�uru, ch�opcy czemu� si� przygl�dali. � Co tam macie? � dopytywa�a si� Indra. Armas podni�s� g�ow�. � W�a�ciwie nic. Nab�j z jakiej� broni. Pr�bowali�my zgadn��, z kt�rej epoki na powierzchni Ziemi pochodzi, wygl�da na do�� starodawny typ. Miedziana �uska. Kto� musia� go zgubi� dzisiaj, bo rano jeszcze go tu nie by�o. Dziewcz�ta oboj�tnie pokiwa�y g�owami Bro� nie mie�ci�a si� w obszarach ich zainteresowa�, Powr�t do Sagi po zako�czonym dniu s�u�by wyda� im si� prawdziwym wej�ciem do nieba. Wszystkim z wyj�tkiem Eleny. Oczywi�cie wspania�y by� �w luksus, prysznic, jedwabne prze�cierad�a, lecz pogardzane wcze�niej miasto nieprzystosowanych wabi�o j� teraz i kusi�o. Przym�wi�a si� ju� do Joriego i Armasa, by zgodzili si�, aby im towarzyszy�a nast�pnego dnia. Jako piel�gniarka, na wypadek, gdyby co� mia�o si� sta�... Czuwanie przy opuszczonym magazynie z fajerwerkami ju� si� zako�czy�o, teraz ch�opcy jako przyszli Stra�nicy mieli pom�c w�adzom w tropieniu porywacza kobiet, a szczeg�lnie tego, kt�ry uprowadzi� c�reczk� burmistrza. 7 Elenie rzeczywi�cie przyda�o si� jej wykszta�cenie piel�gniarki. Odpowiedzialno�� za dochodzenie w mie�cie nieprzystosowanych przej�� Ram. Szefowi tamtejszej policji o�wiadczy� wprost, �e wszyscy mieszka�cy s� podejrzani tak d�ugo, jak d�ugo nie zostan� wyeliminowani. T�usty szef policji, nawet je�li przyj�� to z niezadowoleniem, nic po sobie nie pokaza�, natomiast mieszka�com miasta nie podoba�o si� zak��canie ich integralno�ci. Ram jednak wcale si� tym nie przej��. Zabra� ze sob� tr�jk� m�odzie�y do miejsca, w kt�rym znaleziono zamordowan� kobiet�. Tam te� Elena po�a�owa�a swojej decyzji. Przecie� ja si� o tym uczy�am, my�la�a zrozpaczona, powinnam znie�� absolutnie ka�dy widok. Sprawa okaza�a si� jednak nadzwyczaj trudna. Zmar�a le�a�a w rowie ju� od d�u�szego czasu, mo�e nawet rok, jak przypuszczano, bo w�a�nie wtedy widziano j� po raz ostatni. R�w wype�nia�a woda, co wcale nie polepsza�o sprawy. Elena musia�a si� odwr�ci�, odej�� na bok niby przypadkiem, ale nikogo nie zdo�a�a oszuka�. Nawet Jori nieco poblad�, jedynie Armas zdawa� si� przyjmowa� wszystko ze stoickim spokojem. Teren otoczono, w nocy czuwali tutaj inni Stra�nicy. Teraz dochodzenie na miejscu ju� zako�czono i zw�oki mo�na by�o przewie�� na dalsze badania do laboratorium. � Jakie� szczeg�lne odkrycia? � spyta� Ram koleg� Stra�nika. � Wygl�da na to, �e j� uduszono � odpar� tamten. � Staramy si� teraz ustali�, ile dziewcz�t i kobiet w�a�ciwie znikn�o. To niestety trudne, mamy takie niejasne informacje, niekt�re mog�y si� przecie� wyprowadzi� do innych cz�ci kraju. Ale robimy, co mo�emy. � S�ysza�em, �e przypuszczacie, jakoby w spraw� zamieszany by� jaki� wojskowy? � Owszem, to prawda. Przykra historia. Ta kobieta mia�a wepchni�ty do pochwy nab�j. M�odzi s�uchali zaintrygowani. � Nab�j? Znale�li�my wczoraj nab�j przy magazynie fajerwerk�w, dok�adnie w miejscu, gdzie pe�nili�my stra�. Kto� musia� go tam zgubi� w ci�gu dnia, bo rano go jeszcze nie by�o � wyja�ni� Armas. Stra�nicy patrzyli na nich z zainteresowaniem. � Co z nim zrobili�cie? Wyrzucili�cie go? � Nieee � Jori i Armas zaj�kn�li si� niepewnie. � Nie bardzo wiemy... Elena mia�a na to odpowied�. � Jaskari w�o�y� go do kieszeni. � Jori � poprosi� Ram. � We� swoj� gondol� i przywie� go, natychmiast. Jori pospiesznie si� oddali�. � Jak wygl�da� ten nab�j, Armasie? � pyta� Ram. � Przypuszczam, �e to jaka� stara kula � bez przekonania odpar� ch�opak. � Miedziana �uska... Nie wiem, z jakiej broni, niczego podobnego tutaj nie mamy. � Je�li to taki sam rodzaj, oznacza to, �e ten cz�owiek musia� wczoraj przechodzi� obok miejsca waszego posterunku. B�dziecie sobie musieli przypomnie�, kto tam by�. � O, tyle os�b nas mija�o � stwierdzi�a Elena. � Ale nie w miejscu, gdzie stali�my � przypomnia� Armas. � Tam przecie� nie wolno si� by�o nikomu zbli�a�. Zaraz zobaczymy... Burmistrz. Szef policji i rewizor. I Rozalinda. � O niej mo�ecie zapomnie�, to sprawka m�czyzny. Zastanawiali si� dalej. � Pojawi� si� jeszcze Heinrich Reuss von Gera, ale jego dobrze znamy, przecie� przyby� z zewn�trznego �wiata z naszymi rodzicami... Urwa�. I on, i Elena przypomnieli sobie jednocze�nie, �e Heinrich nale�a� kiedy� do zakonu z�ych rycerzy. By�o to jednak bardzo dawno temu, od tamtej pory zawsze zachowywa� si� bez zarzutu, chocia� w ko�cu postanowi� przenie�� si� do miasta nieprzystosowanych. � No i jeszcze Opryszek � wyrwa�o si� Elenie. � On do nas podszed�. � Opryszek? � zdziwi� si� Ram. M�odzi opisali go. � Ach, ten? � Stra�nicy nie mogli powstrzyma� si� od u�miechu. � Rzeczywi�cie przezwisko pasuje do niego jak ula�. Ale czy on nie jest na to za g�upi? � Czy do tego potrzeba inteligencji? � zastanawia� si� Armas, wskazuj�c na le��ce w trawie zmasakrowane cia�o. Ku uldze Eleny ju� je zakryto, lecz i tak oczyma wyobra�ni widzia�a je pod materia�em. Taki widok nie�atwo zapomnie�* � No tak, masz racj�, to do�� toporna robota � przyzna� Ram. Rozejrzeli si� doko�a. Znajdowali si� na skraju miasta, w�a�nie t�dy przebiega�a droga do po�o�onego nieco dalej lasu. Z lewej strony rozci�ga�y si� otwarte pola i ��ki, z prawej odchodzi�a mniejsza dr�ka. Las by� tu niedu�y, zaniedbany i zaro�ni�ty, a w�r�d zaro�li widzieli dach starej stodo�y, a mo�e ku�ni. Budynek znajdowa� si� jednak na tyle daleko, �e nie przypuszczali, by miejsce, gdzie dokonano morderstwa, mog�o mie� z nim jaki� zwi�zek. � Czy to tutaj j� zamordowano? � zapyta�a Elena. � Nie da si� tego stwierdzi�, r�wnie dobrze mog�a zosta� po prostu wrzucona do rowu, a zabita w samochodzie czy w jakimkolwiek innym miejscu. Za p�no ju� teraz na szukanie takich �lad�w. Elena dobrze to rozumia�a, z kobiety niewiele pozosta�o, jeszcze mniej z jej doczesnej godno�ci. Szkielet, resztki sk�ry i w�os�w, troch� przegni�ych strz�pk�w ubrania, to wszystko. C� za �ajdak m�g� to zrobi�? Polecono im przypomnie� sobie, kto przechodzi� obok nich poprzedniego dnia, na wypadek gdyby znaleziony nab�j okaza� si� taki sam jak tutaj. Powoli, z niezwyk�� dok�adno�ci�, rozpocz�to przygotowania do transportu zw�ok. Zanim si� zako�czy�y, Jori w szumie powietrza powr�ci� swoj� gondol�. Towarzyszy� mu Jaskari. No tak, Jaskari nie zdo�a� pohamowa� swojej ciekawo�ci, pomy�la�a Elena z gorycz�. Indry tego dnia z nimi nie by�o, nie mia�a najmniejszej ochoty ogl�da� zn�w tej przera�aj�cej kopii zwyczajnego ziemskiego miasta. Jaskari poda� nab�j Ramowi Tak�e inni Stra�nicy przyjrzeli mu si� z uwag�. � Tak, to dok�adnie ten sam rodzaj � stwierdzi� kt�ry�. � Nie potrafimy zidentyfikowa� go bez wnikliwych studi�w nad typami strzelb i pistolet�w, doszli�my jednak do wniosku, �e pochodzi z ko�ca dziewi�tnastego wieku, na pewno nie z p�niejszych czas�w. � No c�, to eliminuje sporo os�b � stwierdzi� Armas. � Na przyk�ad Heinricha Reussa, on przecie� przyby� tutaj w roku tysi�c siedemset czterdziestym sz�stym. � Masz racj�, nie rozumiem tylko, kto i dlaczego mia�by ze sob� ci�gn�� naboje do Kr�lestwa �wiat�a. � O, na �wiecie jest wielu lubi�cych sobie postrzela� typk�w � odpar� Ram. � I wielu takich, kt�rzy nie potrafi� si� rozsta� ze swoj� ukochan� broni�. W�a�nie dlatego przypuszczamy, �e morderc� jest zawodowy �o�nierz, � A czy nie jest mo�liwe, �e kto�, kto przyby� tu wcze�niej, kupi� bro� od kt�rego� z p�niejszych przybyszy? � Owszem, je�li koniecznie chcesz, aby tw�j przyjaciel Reuss znalaz� si� w kr�gu podejrzanych. Jori za�mia� si� speszony. � Wcale nie o to mi chodzi�o, lubi� starego Reussa, on stanowi jakby cz�� naszej rodziny. Czy wiadomo, kim by�a ta kobieta? � Tak � odpar� Ram. � Zidentyfikowano j� na podstawie resztek ubrania. Znikn�a jako pierwsza, mia�a na imi� Doris. Ulicznica. � Jak wi�kszo�� z tych, kt�rych nie mo�emy odnale�� � wtr�ci� inny Stra�nik. � Handel w�asnym cia�em w mie�cie nieprzystosowanych to, jak si� wydaje, niebezpieczna profesja. Elena nareszcie zda�a sobie spraw�, czego poprzedniego dnia chcia� od niej m�czyzna w samochodzie. Do tej pory przypuszcza�a, �e sprzedawa� narkotyki lub inny zakazany towar. Teraz jednak zap�oni�a si� tak, jak umia�a tylko ona. Do jakiego w�a�ciwie stopnia mo�na by� g�upim? Co prawda nigdy wcze�niej nie s�ysza�a o prostytucji, w Kr�lestwie �wiat�a by�o to nieznane poj�cie, i chocia� dociera�y do niej czasami jakie� wzmianki, nigdy nie zdo�a�a poj��, w czym rzecz. Teraz wiele kawa�eczk�w uk�adanki trafi�o na w�a�ciwe miejsca. Co wi�cej: nic dziwnego, �e jej m�ody, ubrany na bia�o bohater patrzy� na ni� z takim zdumieniem, kiedy pyta�a, czego chcia� od niej kierowca. O, cudowne Kr�lestwo �wiat�a, ze sw� czyst� naiwno�ci�! Plugawe miasto i zniszczony �wiat na powierzchni skorupy ziemskiej. Jak to mo�liwe, by ktokolwiek naprawd� chcia� mieszka� w osadzie nieprzystosowanych? Czy to dlatego, �e ludziom nieobca jest sk�onno�� poni�ania si�? �e poci�ga ich to, co wulgarne, a brutalno�� wydaje si� interesuj�ca? Elena nie potrafi�a na to odpowiedzie�. Nie przyby�a z zewn�trz, urodzi�a si� w Kr�lestwie �wiat�a i kocha�a swoj� ojczyzn�. Dotar� do niej g�os Jaskariego. � Czy wiemy w og�le, jak nazywaj� si� zaginione? � Znamy kilka imion � odpar� Ram. � A szef policji, kt�rego mamy spotka� w laboratorium, przyrzek� dostarczy� mo�liwie pe�n� list�. � Najwa�niejsze s�, rzecz jasna, te dwie ostatnie � powiedzia�a Elena, chc�c pokaza�, �e i ona uczestniczy w wymianie my�li. � Uczennica, no i ma�a c�rka burmistrza. Jaskari popatrzy� na ni� surowo. � Wszyscy ludzie s� wa�ni, powinna� to wiedzie�, ty szczotko do zamiatania. Czy on naprawd� stale musi wraca� do kwestii jej w�os�w? S� przecie� tacy, kt�rym si� one podobaj�. Ta my�l doda�a dziewczynie odwagi. � Ale tamte inne by�y takie... zdemoralizowane. Przystojny ci�arowiec Jaskari przymkn�� oczy i westchn��: � Wiemy, �e mama Danielle i tatu� Leonard surowo wychowali swoj� jedyn� c�rk�, ale kochana, �liczna Eleno, ukryta za t� grzyw� w�os�w, postaraj si� zej�� z chmur na ziemi�. Rozejrzyj si� po �wiecie szeroko otwartymi oczyma, zobacz, co napisano w �Kurierze carskim�, jednej z nielicznych ksi��ek, kt�re trafi�y tutaj z zewn�trz. Cz�owiek zawsze zachowuje sw� warto��, nawet w najg��bszym upodleniu. � Wiem o tym � odpar�a �a�o�nie. � W�a�nie dlatego tak bardzo �al mi jest tej kobiety. Ten zwyrodnialec odebra� jej ludzk� godno��. � A w nast�pnej chwili nazywasz j� zdemoralizowan�? Co o niej wiesz? Co wiesz o przyczynach, kt�re wygna�y j� na ulic�? Jakim prawem j� os�dzasz? � Wcale jej nie os�dzam. Ja... � Elena zorientowa�a si�, �e zap�dzi�a si� w kozi r�g, i w ko�cu ze �zami w oczach odwr�ci�a g�ow�. Jaskari zaraz obj�� j� i u�ciska�. � Uspok�j si�, kochana, rozumiem tw�j tok my�lenia, chocia� troch� mi si� on nie podoba. Ale teraz skupmy si� na wa�niejszych sprawach. Nadje�d�a samoch�d, kt�ry ma zabra� st�d t� nieszcz�nic�. Elena wprawdzie wstydzi�a si� w�asnych uczu�, lecz radowa�a j� my�l, �e wkr�tce powr�c� do miasta nieprzystosowanych. Tam by� mo�e zn�w spotka swego bohatera w bieli, kt�ry ocali� j� od �losu gorszego ni� �mier�, jak to si� kiedy� nazywa�o w staromodnych powie�ciach dla pa�. Nie przestawa� schodzi� jej z my�li. Ten porywacz kobiet �ci�gn�� tutaj Stra�nik�w, na dodatek pot�nego Rama i ogromnie niebezpiecznego Dolga. Dzi�ki Bogu, �e przynajmniej nie sprowadzili Marca, bo on przecie� potrafi patrze� przez cz�owieka na wskro�, dostatecznie �le jest ju� z tymi dwoma. Co mam z tym pocz��, ogromnie mi si� to nie podoba, powa�nie zak��ca moje plany. Z drugiej jednak strony uwaga wszystkich skupia si� teraz na zbrodni i dzi�ki temu nie zauwa��, czym si� zajmuj�. Zreszt� �rodki bezpiecze�stwa zosta�y podj�te�. Wkr�tce ca�a w�adza b�dzie nale�e� do mnie! Zlewa� go zimny pot. Dlaczego, u diaska, nie ukry� lepiej tej pierwszej kobiety? Zapomnia� o niej, po prostu. Napadaj�c na ni�, dzia�a� impulsywnie, najpierw chcia� tylko skorzysta� z jej zawodowych us�ug. Po d�ugim czasie sp�dzonym w stolicy Kr�lestwa �wiat�a, gdzie sprawowa� si� nienagannie, jak przystoi wysokiemu stopniem oficerowi, zat�skni� do�� prymitywnie za kobiet�. Wyzwolona w�wczas ��dza zabijania ca�kowicie go zaskoczy�a. Ta kobieta mia�a w�osy ciemnoblond tak jak jego �ona, a ponadto co� w jej g�osie bardzo mu j� przypomina�o. Kiedy w dodatku wymamrota�a idiotycznie: �B�d� dobry dla ma�ej Doris, to Doris te� b�dzie grzeczna�, sprawa by�a przes�dzona. Doris, tak brzmia�o imi� jego �ony. W jednej chwili zaw�adn�a nim w�ciek�o��, w �rodku aktu rozpalona do bia�o�ci nienawi�� uderzy�a mu do g�owy, po��danie niezno�nie ros�o. Z pocz�tku nawet si� nie zorientowa�, �e jego r�ce �elazn� obr�cz� zacisn�y si� wok� jej szyi, i dopiero kiedy spojrza� w wytrzeszczone, przera�one oczy, zrozumia�, co si� z nim dzieje. Wszystko jednak by�o tak nies�ychanie cudowne, tak niesamowicie podniecaj�ce, �e nie m�g� si� ju� powstrzyma�. Tak b�ogiego spe�nienia nigdy wcze�niej nie do�wiadczy�. P�niej poszukiwa� podobnego zadowolenia, mog�y mu je da� tylko kobiety podobne do jego �ony Doris. Powtarzaj�ce si� mordowanie tej niewiernej dziwki by�o dla niego niczym odwiedzenie raju. Zemsta, zemsta, a potem rozkosz spe�nienia... Czy mo�na chcie� wi�cej? Teraz brakowa�o ju� tylko samej Doris. Zauwa�y� j�, ale ba� si�, ba� si� niebezpiecznych m�czyzn przyby�ych z Kr�lestwa �wiat�a, przestraszy� si� te�, bo zgubi� jeden nab�j. Dawno temu, wtedy gdy wyszed� z zamiarem zabicia Doris i wpad� w t� przekl�t� szczelin� w ziemi, mia� pas z nabojami do swojej broni. Zabra� ze sob� ca�y ich zapas, powodowany nienawi�ci� postanowi� za�atwi� ca�� spraw� porz�dnie. Bro� zgubi�, ale pas z nabojami zatrzyma�. Chyba wiedzia�, gdzie wypad� mu tamten nab�j, musia�o si� to sta� przy magazynie z fajerwerkami. Wyj�� z kieszeni chusteczk�, pod�wiadomo�� zarejestrowa�a, �e co� zabrz�cza�o i potoczy�o si� po ziemi. W�wczas nie zastanawia� si� nad tym d�wi�kiem. Dopiero teraz zrozumia�, �e to musia� by� nab�j, zawsze zabiera� ze sob� przynajmniej jeden, kiedy wyrusza� na �owy. Dodatkow� przyjemno�� sprawia�o mu zako�czenie rytua�u, wbicie naboju w martw� kobiet�. Symboliczny akt, Doris mia�a zosta� zastrzelona, no i swoim podbrzuszem upokorzy�a go najbardziej. Czy mia� wybra� si� na poszukiwanie naboju? Nie, zapewne ju� go znale�li, to najgorsze, co m�g�by zrobi�. Niemo�liwe, by go o cokolwiek podejrzewali. Czu� si� pewnie, by� bezpieczny. Teraz zosta�a ju� tylko sama Doris. Nareszcie tu przyby�a. 8 Trzy panie z elity towarzyskiej miasta nieprzystosowanych sta�y niczym trzy przejrza�e gracje na �rodku wyk�adanej marmurem sali ratusza. Zw�oki kobiety przewieziono na obdukcj� do laboratorium, natomiast Ramowi i jego m�odym wsp�pracownikom nakazano uda� si� do ratusza. Chcieli z nimi rozmawia� burmistrz i szef policji. Wzd�u� �cian zebra�y si� grupki ludzi z miejskiej �mietanki. Kobiety odwr�ci�y si� ku nowo przyby�ym. Jedna mia�a zap�akan� twarz, druga pytaj�co pust�, a trzecia kompletnie pozbawion� wyrazu, wprost zimn� i wrog�. Przystojna kobieta, ta ostatnia, elegancka, ciemnow�osa, o do�� ostrych, wprawnie podkre�lonych makija�em rysach, Elenie przywiod�a na my�l dumnego rasowego rumaka, kt�rego kopn�� inny ko�. Zap�akana pani by�a do niej bardzo podobna, troch� tylko ni�sza, bardziej okr�g�a, znacznie te� sympatyczniejsza. Trzecia z pa� wygl�da�a na bezbarwn� gospodyni� domow�, kt�rej zainteresowania ograniczaj� si� wy��cznie do usuwania z domu ka�dej drobiny kurzu i do ch�ci posiadania bardziej luksusowych sprz�t�w ni� maj� s�siedzi. Ach, jak�e Elena potrafi�a si� myli�! Na pewno nie da�o si� o niej powiedzie�, �e zna si� na ludziach. Ram przedstawi� sobie zebranych. �on� burmistrza, t�, kt�ra tak bardzo chcia�a przenie�� si� do miasta nieprzystosowanych ze wzgl�du na wysokie stanowisko m�a, okaza�a si�, jak mo�na si� by�o tego spodziewa�, owa ch�odna elegantka. �agodn� zap�akan� kobiet� przedstawiono jako jej siostr�, a t�, kt�r� Elena w duchu tak niesprawiedliwie oceni�a, jako siostr� rewizora. Podczas gdy panie zaj�y si� rozmow� z drugim ze Stra�nik�w, Elena szepn�a Ramowi: � Tyle si�str, czy to znaczy, �e ani szef policji, ani rewizor nie s� �onaci? � Tak, podobno rewizor nie chce si� o�eni�, ugania si� za sp�dniczkami, ale nie daje si� z�apa� w sieci. O mi�osnym �yciu tego drugiego nic nie wiemy, utrzymuje je w tajemnicy. Je�li w og�le je ma, pomy�la�a Elena, zerkaj�c ukradkiem na grubego, �wiec�cego od potu szefa policji. Wida� jednak by�o po nim �lady dawnej urody, musia� by� kiedy� przystojny, zanim zacz�� za du�o je�� w czasie pracy. Zn�w dopu�ci�a si� uog�lnie�, mia�a w zwyczaju odgadywanie charakteru ludzi, na og� niestety bez powodzenia. Ram zwr�ci� si� do prostej jak trzcina burmistrzowej: � Zapewniam, �e bardzo wielu ludzi wyruszy�o na poszukiwanie waszej zaginionej c�reczki. � Mam tak� nadziej� � odpar�a surowo. � Odnalezienie dziecka jest obowi�zkiem korpusu Stra�nik�w, powinni to zrobi� ju� dawno temu. Elena nie posiada�a si� ze zdumienia. Na mi�o�� bosk�, pomy�la�a, przecie� to jej zgin�o dziecko, a nie jej zap�akanej siostrze. Jak mo�e tak poucza� Stra�nik�w co za zimna ryba! Kolejna omy�ka, �alu i strachu wcale nie trzeba okazywa� �zami, takie uczucia mog� znale�� uj�cie w postaci agresji. Elena nie my�la�a wcale o zaginionej dziewczynce, wiedzia�a bowiem, �e naprawd� szuka jej mn�stwo ludzi. Po prostu nie dostrzega�a tutaj swego ubranego na bia�o m�odzie�ca i wobec tego stwierdzi�a, �e dalszy pobyt w tym miejscu jest pozbawiony sensu. Chcia�a wyj��, sprawdzi�, czy nie ma go gdzie� na ulicach, mo�e jej wypatruje? Nie, pewnie raczej zajmuje si� poszukiwaniem zaginionego dziecka. Akurat kiedy dosz�a do tego deprymuj�cego wniosku, wydarzy�y si� jednocze�nie dwie rzeczy. Ram poleci� jej i Jaskariemu, by nie czekaj�c na niego udali si� do laboratorium, oboje wszak zajmowali si� medycyn�, a jednocze�nie w kolejnej grupie os�b do sali ratusza wszed� wy�niony ksi��� Eleny. Dziewczyna gotowa by�a wydrapa� Ramowi oczy. � Chod�my, Eleno � przynagli� j� Jaskari. � Dobrze, zaczekaj moment, ja... Zobaczy�a, �e spojrzenie Johna j� odnalaz�o. U�miechn�� si� do niej tajemniczo, jak gdyby byli sprzysi�onymi. Nie�mia�o skin�a mu g�ow�. Ku jej bezgranicznej uldze Ram zawo�a�: � Zaczekajcie chwil�, jeszcze nie odchod�cie! Mo�e lepiej b�dzie, kiedy pozostaniecie tu na czas omawiania szczeg��w znikni�cia dziewczynki. Oczywi�cie Elena nie zg�asza�a �adnych sprzeciw�w. Sta�a jak przyklejona do marmurowej posadzki. K�tem oka zauwa�y�a, �e John przemierza sal�, chyba raczej jej nie opu�ci�, po prostu przeszed� na przeciwleg�y koniec. Nie odchod�, nie odchod�, musimy znale�� chwilk�, by zamieni� kilka s��w, b�aga�a w duchu. Serce jej wali�o, wiedzia�a, �e na pewno jest czerwona jak rak, ale nic nie mog�a na to poradzi�. Siostra burmistrzowej zn�w wybuchn�a p�aczem. � To wszystko moja wina! � Wcale nie � ostro zaprotestowa�a elegancka dama. � No tak, przecie� by�a u mnie, czyta�a w ogrodzie, ja w tym czasie robi�am co� w kuchni, po drugiej stronie domu. Mia�am upiec ciasto, ale krem mi si� zwarzy�, musia�am szuka�... � Bez zb�dnych szczeg��w, je�li mo�na prosi� przerwa�a jej siostra. � Przepraszam. Kiedy wreszcie sko�czy�am, zobaczy�am, �e dziewczynka znikn�a. S�dzi�am, �e pobieg�a do domu, ale tak si� wcale nie sta�o. � Z oczu pop�yn�� jej kolejny strumie� �ez. � To wszystko moja wina. Ram odezwa� si� spokojnie i �yczliwie: � Jedenastoletniej dziewczynki nie trzeba przez ca�y czas pilnowa�, mo�na j� na chwil� spu�ci� z oka. Kiedy to si� sta�o? Potrzeba nam jak najdok�adniejszego okre�lenia czasu. � Wczoraj rano, przypuszczam, �e ko�o p� do dziewi�tej. Elena zamy�li�a si�, akurat o tej porze przybyli do miasta nieprzystosowanych. �ona burmistrza, znacznie bardziej opanowana ni� jej siostra, rzek�a kr�tko: � Weronika nigdy nie oddala�a si� z domu, jest bardzo pos�uszn� dziewczynk�. Ram pokiwa� g�ow�. � I nic pani nie s�ysza�a? � zwr�ci� si� do zasmuconej ciotki. � �adnego krzyku ani odg�osu samochodu? � Nic, absolutnie nic. S�siad�w te� nie by�o, wi�c... � Rozmawiali�my ju� ze wszystkimi, kt�rzy mieszkaj� w pobli�u, nieliczne domy przy pani ulicy akurat sta�y puste. W�a�nie w tej chwili w grupie kilku os�b pojawi� si� wyczekiwany burmistrz wraz z szefem policji. Towarzyszy� im John. Burmistrz przedstawi� go jako dyrektora personalnego ratusza. No, no, ca�kiem nie�le, pomy�la�a Elena z podziwem, u�miechaj�c si� promiennie, gdy si� z ni� wita�. Odpowiedzia� u�miechem. Elena nigdy nie wybiera�a swoich ukochanych, a to z tego powodu, �e nigdy tak naprawd� si� nie zakocha�a. To j� wybierano, zawsze by�a zaskoczona i uszcz�liwiona, �e kto� w og�le zechcia� spojrze� w jej stron�. W ten spos�b zakochiwa�a si� w mi�o�ci, a nie w ch�opaku, sama jednak nie zdawa�a sobie z tego sprawy. Nie by�a osamotniona w takich lustrzanych uczuciach, wiele, bardzo wiele m�odych dziewcz�t prze�ywa to samo. Elena powinna ju� z tego wyrosn��, ale uwa�a�a, �e tym razem z Johnem wszystko jest prawdziwe. Dostrzeg�a spojrzenia, jakie wymienili ze sob� burmistrzowa i John. Nie kryli wzajemnej wrogo�ci. Potrafi�a to zrozumie�. �ona burmistrza jej tak�e si� nie spodoba�a, John te� na pewno nie by� w typie tej pani, m�ody, czaruj�cy, nonszalancko ubrany. Ale mia� przecie� sw�j styl, czy ta baba tego nie widzi? M�odzie�cze marzenie Eleny o tym, by uratowa� swego wybranka i przez to obudzi� w nim mi�o��, wci�� pozostawa�o �ywe. Ale, jak na mi�o�� bosk�, uratowa� takiego m�czyzn� jak John, dyrektor personalny ratusza? Nosi� zbyt imponuj�cy tytu�, by mog�a go sobie wyobrazi�, jak le�y ranny, umieraj�cy, a ona szepcze mu do ucha s�owa pociechy. To przecie� niemo�liwe, John by� m�czyzn�, kt�ry doskonale sam sobie poradzi. � Przyjd�cie za chwil� do mojego biura � rzuci� burmistrz, nie precyzuj�c, do kogo si� zwraca. � Musz� tylko najpierw co� jeszcze za�atwi�. Dyrektor personalny i komendant policji poszli razem z nim. Trzy panie gdzie� si� wycofa�y, grupka przyby�a z zewn�trz pozosta�a sama. Na czole Rama pojawi�a si� zmarszczka niepokoju. � Co si� sta�o, Ram? � dopytywa� si� Jaskari. Stra�nik do�� d�ugo nie odpowiada�, wreszcie westchn�� ci�ko i rzek�: � Mamy chyba znacznie wi�kszy problem. Jeszcze kto� zgin��, � Kolejna ulicznica? � zdziwi� si� Jori. � O, nie, przeciwnie i to tak przeciwnie, jak si� tylko da. Misa z rodu Madrag�w. � Och, nie, on nie m�g� chyba... � zacz�� Jori, ale ugryz� si� w j�zyk. � Przepraszam, to bardzo niegodziwa my�l. Ram tego nie skomentowa�. � Jaki� czas temu Misa powiedzia�a swoim trzem pobratymcom, �e wzywa j� Marco w zwi�zku z pewn� prac�, kt�ra potrwa dwa tygodnie. Ogromnie by�a dumna z tego tajemniczego zadania. Up�yn�o ju� jednak dwadzie�cia siedem dni i Madragowie zacz�li si� niepokoi�. Skontaktowali si� wi�c z Markiem, lecz okaza�o si�, �e on wcale nie posy�a� po Mis� i w og�le jej nie widzia�. Zadzwoni� do mnie wczoraj wieczorem, nigdy jeszcze nie s�ysza�em w jego g�osie takiego tonu. Wszyscy przecie� znaj� jego niezwyk�e opanowanie, nie zdarzy�o si� przynajmniej tu w Kr�lestwie �wiat�a, �eby podni�s� g�os. Tym razem te� si� tak nie sta�o, ale wyczu�em jego niepok�j i gniew. Nadu�yto jego imienia i oszukano kogo�, kogo darzy� wielk� sympati�. Elena zerkn�a na Jaskariego. � Wiem, wiem, �e wszyscy ludzie maj� jednakow� warto��, ale Misa jest kim� bardzo szczeg�lnym, prawda? Nawet Jaskari musia� to przyzna�. Wszyscy znali histori� Madrag�w, bawolego ludu. Czw�rka przyjaci� to ostatni przedstawiciele wymar�ej rasy, przez dziesi�tki tysi�cy lat wi�zieni w twierdzy Sigiliona i wykorzystywani do jego niecnych cel�w. W osiemnastym wieku ocaleni przez czarnoksi�nika i jego dzieci, przybyli wraz z nimi do Kr�lestwa �wiat�a. �yli tutaj szcz�liwie, chocia� okres w niewoli Sigiliona uczyni� ich bezp�odnymi i na zawsze mia�o ich pozosta� tylko czworo: Chor, Tich, Tam i Misa. W Kr�lestwie �wiat�a nareszcie w pe�ni mog�a si� ujawni� ich wrodzona niezwyk�a inteligencja. Nawet Obcy uzale�nili si� od umiej�tno�ci i wiedzy bawolego ludu. I nagie Misa znikn�a. Jedyna przedstawicielka p�ci �e�skiej w�r�d Madrag�w. To pot�ne, niezgrabne, jak�e sympatyczne stworzenie, kt�re wszystkim tak dobrze �yczy�o, takie wra�liwe, o tak czu�ym sercu. Elenie �zy zakr�ci�y si� w oczach. Spyta�a Rama: � S�dzisz, �e to mo�e mie� jaki� zwi�zek z zaginionymi kobietami z tego miasta? Ram zamy�li� si�. � Nie przypuszczam, ale przecie� niczego tak naprawd� nie wiemy. Marco zajmuje si� w tej chwili inn� spraw�, ale przyb�dzie tu wraz z Dolgiem, jak tylko im si� uda. Zamierzali te� wyjawi� wszystko M�riemu i je�li dobrze znam naszego czarnoksi�nika, on tak�e natychmiast si� tu zjawi. Dobro Madrag�w bardzo mu le�y na sercu. Na Ziemi wszak zaliczali si� do jego najbli�szych przyjaci�, s�dz� wi�c, �e wkr�tce przyb�d� tutaj wszyscy trzej. � Wspaniale � ch�rem wyrazili sw� rado�� m�odzi. Przybycie trzech niezmiernie pot�nych mocy, Marca, M�riego i Dolga, na pewno wielce im pomo�e. Wezwano ich do biura burmistrza. Elena rozgl�da�a si� za Johnem, ale nigdzie nie by�o go wida�. Z szefem policji natomiast rozmawia� inny m�czyzna, na jego widok drgn�a przestraszona To by� ten, kt�ry poprzedniego dnia w podziemnym mie�cie pr�bowa� wci�gn�� j� do samochodu. Ju� otworzy�a usta, �eby co� o tym powiedzie�, ale w tej chwili Ram w gromadzie ludzi dostrzeg� j� i Jaskariego. � Wci�� tu jeste�cie? Mieli�cie przecie� i�� do laboratorium! Pospieszcie si� teraz, tak nie mo�na. � Ale ja... Ram, musz� porozmawia� z... Odes�ano ich bez pardonu, tak by rozmowa z burmistrzem mog�a si� wreszcie zacz��, i Elena nie mia�a szansy powiedzenia czegokolwiek na temat Genera�a, kt�ry najwidoczniej by� do�� ustosunkowanym cz�owiekiem. W drodze przez ratusz usi�owa�a przekona� Jaskariego o konieczno�ci bli�szego przyjrzenia si� Genera�owi, ch�opak jednak najbardziej przej�� si� samym faktem, �e Elena z Indr� mog�y w og�le zapu�ci� si� w to gniazdo szczur�w. Co za przekl�ty idiota wpad� na pomys� podrywania Eleny? Te s�owa zabrzmia�y jak szyderstwo. Elenie przez moment mign�a przy jakim� oknie posta� burmistrzowej. Sta�a sama, plecami zwr�cona do sali, Elena zauwa�y�a jednak, �e zakrywa twarz d�o�mi niczym uosobienie skamienia�ej rozpaczy. Wcale w to nie wierz�, pomy�la�a Elena, ty tylko grasz, nie �ywisz �adnych g��bszych uczu� dla zaginionej c�rki. Nale�y wybaczy� Elenie taki os�d, zupe�nie pozbawiony szacunku. Z�o�ci�o j� ca�e �ycie, nikt jej nie chcia� s�ucha�, a Jaskari jak zwykle okazywa� pogard�. Johna nigdzie nie by�o wida�. Nie cieszy�a j� te� my�l o wizycie w laboratorium, nigdy nie powinna si� by�a decydowa� na oddanie si� piel�gniarstwu. Ta �wiadomo�� stawa�a si� coraz wyra�niejsza, ale wszyscy powtarzali, �e to w�a�ciwy zaw�d dla niej, a ona nie mia�a si�, �eby si� sprzeciwia�. Zw�aszcza �e nie wiedzia�a, kim w og�le mia�aby zosta�. Misa p�aka�a cichutko. Zn�w znalaz�a si� w upokarzaj�cej niewoli, tak jak wtedy w twierdzy Sigiliona. Jej niezwyk�y umys� okazywa� si� najwidoczniej cenny dla zbrodniarzy. T�skni�a za domem, za swymi trzema przyjaci�mi, lecz nie wolno jej by�o st�d odej��, dop�ki nie uczyni tego, czego ��da jej nadzorca. A ona nie mog�a si� na to zgodzi�, odmawia�a wype�niania jego rozkaz�w. Ryzykowa� �ycie tylu ludzi tylko z powodu ��dzy w�adzy jakiego� szale�ca? Nigdy! Sytuacja jednak zaostrzy�a si� i coraz bardziej pogarsza�a. Co robi�? Dziewczynk� wi�ziono w s�siednim pokoju, Misie pokazywano j� od czasu do czasu przez szyb�, od drugiej strony pokryt� lustrem. Je�li Misa nie us�ucha, dziewczynka pozostanie w tym pomieszczeniu bez jedzenia i picia a� do �mierci. Sama Misa by�a zakuta w kajdany, nie mog�a nawi�za� kontaktu z dziewczynk�, wo�anie o pomoc na nic si� nie zdawa�o, �ciany i szklana tafla by�y d�wi�koszczelne. Jej stra�nik snu� jakie� szale�cze idee, absolutnie niemo�liwe do zrealizowania. Ju� sam pocz�tek planowanego przedsi�wzi�cia oznacza�by �mier� wielu istnie�, szczeg�lnie �wrog�w�, jak nazywa� ich porywacz, osobistych wrog�w. Drobne przykro�ci, wyrz�dzone psychopacie przetrzymuj�cemu Mis� w niewoli, uros�y w jego oczach do niewybaczalnych zbrodni. Do dyspozycji Misy pozostawiono wszelk� aparatur�: komputery, ekrany, na kt�rych mog�y si� ukazywa� najmniejsze nawet zak�tki Kr�lestwa �wiat�a, urz�dzenia pods�uchowe i wszystko, co tylko mog�o si� przyda� w tej strasznej pracy. Problem polega� tylko na tym, �e Misa odmawia�a wykonania czegokolwiek, co mog�oby zaszkodzi� mieszka�com krainy. Teraz jednak od tego, czy us�ucha rozkazu, zale�y �ycie dziewczynki. Jakie to straszne, jakie niesprawiedliwe! Elena wysz�a z sali, gdzie przeprowadzano obdukcj�, pozielenia�a na twarzy. Podczas badania nie stwierdzono nic nowego, to zreszt� niemo�liwe po tak d�ugim czasie. Nie znios� tego d�u�ej, nie wytrzymam. Ale wszyscy tyle si� po mnie spodziewaj�, matka, ojciec, babcia Theresa i pozostali. Nie mog� te� straci� twarzy przed Jaskarim, jeszcze bardziej by mn� gardzi�. Zdolna Elena, wspania�a Elena. Phi! Asekurantka, oto czym naprawd� jest. Wcale nietrudno jest by� wspania�ym, kiedy cz�owiek �miertelnie si� boi opinii na sw�j temat. W takiej sytuacji najdrobniejsze nawet gafy staj� si� czym� niezwykle bolesnym. Na chwil� zapomnia�a o tym, co mia�a powiedzie� o Generale. G�ow� zaj�a jej wy��cznie w�asna s�abo��. Jaskari przystan��. � Wygl�dasz na bardzo zm�czon�, Eleno. Id� prosto do gondoli na rynku, a ja sprowadz� pozosta�ych. Nie b�dziesz musia�a nadk�ada� drogi. Nadmiar troski, pomy�la�a z ponur� min�. To znaczy, �e nie b�d� mia�a okazji zobaczy� jeszcze raz Johna? No tak, Jaskari oczywi�cie nic o tym nie wiedzia�, zachowa� si� po prostu jak nied�wied� z bajki, kt�ry chcia� str�ci� much� z nosa swego pana i przy okazji go zabi�. Niezgrabiasz! Zirytowana machn�a r�k� i przypadkiem uderzy�a ni� w �cian�. Niestety, akurat w tej r�ce trzyma�a telefon kom�rkowy, z kt�rego w momencie zetkni�cia z murem wydoby�y si� dziwne trzaski. Elena, zrozpaczona, powiedzia�a co� brzydkiego. Goryczy dope�ni�y s�owa Jaskariego, oskar�aj�cego j� o zniszczenie kruchego po��czenia ze �wiatem. � B�dziesz musia�a wzi�� nowy aparat ju� jutro � o�wiadczy� rozgniewany niezdarno�ci� dziewczyny. � Naprawd� bardzo mi przykro � powiedzia�a zak�opotana, zrozumia�a jednak, �e tylko bardziej go rozz�o�ci, poprzesta�a wi�c na jeszcze jednym �przepraszam�. Jaskari westchn�� i odwr�ci� si� od niej plecami. Elena zniech�cona podrepta�a uliczkami w stron� rynku. Nie by�a to daleka droga, w miar� jednak jak sz�a, ogarnia�a j� coraz wi�ksza niepewno��. Tej ulicy chyba nigdy jeszcze nie widzia�a? Odwr�ci�a si�, �eby zapyta� Jaskariego, lecz on oczywi�cie pod��a� w przeciwnym kierunku i bardzo si� ju� od niej oddali�. Szcz�ciarz, pewnie dochodzi w�a�nie do ratusza, mo�e spotka Johna i... Chocia� jego nic a nic to nie obchodzi. A ona...? No tak, gdzie ona w�a�ciwie jest? Domy wygl�da�y chyba inaczej, znikn�y gdzie� neonowe reklamy. Doko�a obce budynki, nieznajome uliczki. I nie ma kogo spyta�, pewnie te�, b�d�c takim tch�rzem, nawet si� na to nie zdob�dzie. Gdzie ona jest? Chyba nikt inny nie zdo�a�by si� zgubi� na tak kr�ciutkim odcinku! 9 W biurze burmistrza przeprowadzono podsumowanie. � Wynika z tego, �e zagin�o pi�� kobiet � stwierdzi� szef policji, ocieraj�c b�yszcz�ce od potu czo�o. Poci� si� bez przerwy. � Do tego trzeba jeszcze doda� uczennic�, kt�ra nie pasuje do ca�o�ci, oraz jedenastoletni� c�reczk� burmistrza. I Mis� z rodu Madrag�w. � Og�em osiem � skin�� g�ow� Ram. � W�a�ciwie mo�e ich by� wi�cej, bo nie wszystkie zagini�cia w mie�cie nieprzystosowanych s� zg�aszane. Komendantowi na te s�owa po�redniej krytyki zap�on�y uszy. Ram ci�gn��: � Wiemy, �e uczennica lubi�a szuka� przyg�d i nie zalicza�a si� do najgrzeczniejszych dzieci, ten cz�owiek m�g� wi�c uzna� j� za ladacznic�. Natomiast dwa ostatnie przypadki zagini�cia ca�kowicie odbiegaj� od schematu. � Jakie podobie�stwo ��czy te kobiety? � zapyta� Armas. � Jak ju� m�wili�my, wszystkie sprzedawa�y w�asne cia�o, to chyba wystarczy � odpar� szef policji. Ram rzek� spokojnie: � Uda�o nam si� zdoby� ich zdj�cia. Na wielkim biurku u�o�y� siedem barwnych fotografii pi�ciu zaginionych prostytutek, uczennicy i c�reczki burmistrza. W milczeniu por�wnywali zdj�cia. � Wszystkie maj� d�ugie, kr�cone w�osy ciemnoblond � zauwa�y� Jori. � My tak�e zwr�cili�my na to uwag�. Wszystkie opr�cz dziewczynki, ona jest bardzo jasn� blondynk� i w og�le do nich nie pasuje. Ram odsun�� na bok fotografi� jedenastolatki. Burmistrz zabra� j�, zauwa�yli, jak bardzo trz�s� mu si� r�ce. Podni�s� g�ow�. � Odszukajcie moj� c�rk� � szepn��, nie panuj�c nad g�osem. Ram z powag� skin�� g�ow�, inni poszli za jego przyk�adem. � Wszystkie maj� te� jasn� cer� � podj�� Stra�nik. � I owaln� twarz. Wprawdzie r�ni� si� rysami, lecz mo�na chyba jednak powiedzie�, �e nale�� do tego samego typu ludzi. � W�a�ciwie nawet rysami bardzo si� nie r�ni� � orzek� Armas po namy�le. � O�miel� si� twierdzi�, �e s� do siebie bardzo podobne. � A brwi � zawa�y� Jori � mocno zaznaczone, a mimo to w�skie, delikatnie wygi�te. � Jeste� bystrym obserwatorem � pochwali� go Ram. � Nie mamy, niestety, �adnych zdj�� ca�ej sylwetki, ale wy, kt�rzy mieszkacie w tym mie�cie, potraficie chyba co� powiedzie� o ofiarach. Burmistrz roze�mia� si�. � Moi drodzy, naprawd� nie mamy w zwyczaju przechadzania si� ulicami i przygl�dania kobietom. Ja w dodatku mieszkam tu zbyt kr�tko, by zna� wszystkich mieszka�c�w miasta. � No, my, policjanci, widujemy je cz�ciej � wysapa� komendant. � Wydaje mi si�, �e wszystkie by�y do�� obfitych kszta�t�w. Jak to powiedzie�? Mia�y sylwetki przypominaj�ce gruszk�, szerokie zmys�owe biodra, w�sk� tali�, niekt�re z nich wyr�nia�y si� wydatnym biustem. Jori podni�s� jedno ze zdj��. � Ten opis mo�e r�wnie dobrze pasowa� do Indry czy do Eleny, a one tak naprawd� nie s� podobne ani do siebie, ani do tych dziewczyn. Nie powinni�my wi�c zbytnio uog�lnia�. � Hm � przyzna� Armas. � Indra rzeczywi�cie si� od nich r�ni, ale Elena...? Elena doskonale mie�ci si� w ramach, jest jakby prototypem ich wszystkich. Na szcz�cie nie mieszka w tym mie�cie. � Na szcz�cie Jaskari jest razem z ni� � doda� Jori. Podczas rozmowy ch�opc�w Ram w milczeniu przygl�da� si� obecnym. Odnosi� nieprzyjemne wra�enie, �e przynajmniej jeden z nich ma co� wsp�lnego z kt�r�� z kryminalnych spraw. Dolgo twierdzi�, �e to dwa odr�bne przest�pstwa, a on przecie� zawsze mia� racj�. Pierwsza sprawa jest jasna, zaginione kobiety, jedn� odnaleziono zamordowan�... Ale ta druga? Spowija� j� mrok. Przeni�s� wzrok z sympatycznego burmistrza na szefa policji, najwyra�niej czuj�cego si� do�� nieswojo, a p�niej na rewizora o chytrych oczkach, kt�remu Ram nie ufa� nawet przez sekund�. W gabinecie burmistrza znajdowa� si� tak�e jaki� w�adczy typ, kt�rego kto�, nie umiej�cy trzyma� j�zyka za z�bami, szeptem nazwa� Genera�em. Rzeczywi�cie, mia� w sobie co� z wojskowego, ale pracowa� w ratuszu po prostu jako urz�dnik. By� jeszcze ten m�ody dyrektor personalny, John, chyba tak mia� na imi�. Jeden z tych mi�ych, troch� nonszalanckich typk�w, kt�rzy tak bardzo podobaj� si� m�odym dziewcz�tom. Na przebywaj�cych ponadto w pokoju urz�dniczkach nie skupia� si�, by�y wszak kobietami. Po kr�tkiej naradzie spotkanie dobieg�o ko�ca, rozproszyli si�, powracaj�c do swoich zada�. Naprawd� dobrze, �e Elena jest razem z Jaskarim, przemkn�o Ramowi przez g�ow�. Elena musia�a wreszcie zapyta� kogo� o drog�. Znalaz�a si� w najstarszej cz�ci miasta, gdzie przy uliczkach wyk�adanych kocimi �bami sta�y domki z muru pruskiego. Mieszkali tutaj ci, kt�rzy trafili do Kr�lestwa �wiat�a dawno temu. Zatrzyma�a przechodz�c� pani� w krynolinie i czepku z daszkiem i zapyta�a j� o drog� na rynek. Kobieta u�miechn�a si� �yczliwie i w staro�wieckim j�zyku, przypominaj�cym nieco spos�b m�wienia babci Theresy, odrzek�a: � To wcale niedaleko, kochaneczko, musisz przej�� do studni, kt�r� wida� tam na ko�cu ulicy, skr�cisz w prawo i zaraz b�dziesz na rynko. Elena podzi�kowa�a. Intuicja podpowiedzia�a jej, �e powinna si� uk�oni�, chocia� nigdy wcze�niej wobec nikogo nie wykona�a podobnego gestu. Mi�a dama najwidoczniej bardzo to sobie ceni�a. Chwil� p�niej Elena zdruzgotana stan�a na rynku. Rzeczywi�cie by� to rynek, ale wcale nie ten, do kt�rego zmierza�a, z zaparkowan� na nim gondol�. Tego placyku, staro�wieckiego, bardzo przytulnego, nigdy dotychczas nie widzia�a. Dooko�a panowa�a cisza. Ma�e domeczki otaczaj�ce rynek zdawa�y si� u�pione, pow�j pi�� si� po �cianach, niskich tak, �e ro�liny si�ga�y dach�w. Nie by�o kogo spyta�, a Elenie brakowa�o �mia�o�ci, by zapuka� do kt�rych� drzwi. I tak nie wiedzia�a, jak nazywa si� tamten drugi rynek, a w mie�cie by�o zapewne wi�cej plac�w. Jak mia�a wi�c wyja�ni�, o co jej chodzi? G�upia, oskar�a�a sama siebie w my�lach. Musi zawr�ci�, ale kt�r�dy przysz�a? Wi�a si� tu niezliczona liczba ma�ych uliczek, nie zdo�a�a zapami�ta� �adnej nazwy wypisanej ozdobnym pismem na tabliczkach. Z pierwszym odcinkiem poradzi�a sobie do�� �atwo, dosz�a do miejsca, gdzie pyta�a tamt� kobiet� o drog�, i jeszcze kawa�ek, no a co dalej? Kierunek? W kt�r� stron� powinna i��? Nie wiedzia�a, tu nie by�o s�o�ca przesuwaj�cego si� w ci�gu dnia po niebie, tak jak dzia�o si� to w �wiecie na powierzchni Ziemi. Opowiada� jej o tym ojciec, Leonard. Kochany tatu�, Elena poczu�a, jak na jego wspomnienie �ciska j� w gardle. Przez kilka nastoletnich lat gardzi�a jego ch�opskim pochodzeniem, a przecie� on by� taki kochany, czy kiedykolwiek mu o tym powiedzia�a? Ale c� to za my�li? Jakby ju� czeka� j� s�d ostateczny. Czy�by przypuszcza�a, �e nigdy nie uda jej si� odnale�� drogi do domu, �e nigdy ju� nie zobaczy ojca? Nerwowo roze�mia�a si� sama z siebie i zdecydowanie wybra�a kierunek. Na pewno przysz�a z tej strony, a mo�e... Tak, tak w�a�nie musia�o by�. Do�� d�ugo drepta�a po wci�� nieznajomych zau�kach, czasami kr�c�c si� w k�ko. Nagle miasto si� sko�czy�o. Po drodze nie spotka�a �ywej duszy poza kilkorgiem zaj�tych zabaw� dzieci, a je ba�a si� pyta�. Pewnie popatrzy�yby na ni� zdziwione, zreszt� nie mog�y nic wiedzie� o nowocze�niejszych dzielnicach, a poza tym wszyscy najwidoczniej si� bali i dlatego nie opuszczali domostw. Napotkany kot tak�e w niczym jej nie pom�g�, przemkn�� tylko wzd�u� �ciany z podniesionym ogonem. Z kt�rej� z bocznych uliczek od dawna ju� dobiega� warkot samochodu. Elena zrobi�a jeszcze kilkana�cie krok�w po otwartym terenie, chc�c przyjrze� si� miastu i rozezna� w sytuacji. Na ostatnim odcinku ulicy po obu stronach wznosi�y si� nie zamieszkane szopy i chyba jakie� magazyny, nie bardzo wiedzia�a, co mo�e mie�ci� si� w takich ruderach. Mo�na powiedzie�, �e to zaplecze najstarszej dzielnicy w mie�cie. Nie przywyk�a do takiej ruiny i nieporz�dku. W Sadze i pozosta�ych miastach i osiedlach wszystko by�o doskona�e. Pi�kne bia�e drogi obro�ni�te morzem kwiat�w, prze�liczne parki, jasne domy, cudowne ogrody... Elena zrozumia�a teraz, dlaczego starsi cz�onkowie rodziny napawali si� t� wspania�o�ci�, ona do tej pory nie zna�a nic innego i zapewne z tego powodu nie docenia�a wszystkiego, co pi�kne. Teraz, na widok przeciwie�stwa, przenikn�� j� dreszcz. Przesz�a jeszcze kawa�ek rzadko u�ywan� drog�, kt�ra wi�a si� przez pola zbo�a pe�ne mak�w i chabr�w, prowadz�c do cienistego lasu. Z prawej, strony ci�gn�y si� ostatnie miejskie domy, ukryte w�r�d wysokich, wznosz�cych si� w niebo zaro�li przypominaj�cych tarnin�, W oddaleniu od innych budynk�w sta�a jeszcze jaka� stara szopa, wida� z niej by�o zaledwie dach. Elena zmarszczy�a czo�o. Gdzie ona ju� to widzia�a? Czy w trawie zna� �lady opon samochodowych? Nie, co za g�upstwa! Przystan�a, usi�uj�c zmusi� pami�� do pracy, gdy nagle powiew wiatru przywi�d� ze sob� �widruj�cy w nosie zapach. Dusz�cy, okropny od�r... Sali, w kt�rej przeprowadzono obdukcj�? Kostnicy? Tak, teraz ju� pami�ta�a. Zw�oki kobiety le�a�y w rowie, czy nie tam kawa�eczek dalej, przy innej drodze wychodz�cej z miasta? Wyt�y�a wzrok i dostrzeg�a fragment drogi. Wtedy, z tamtego miejsca, te� widzieli w oddali dach tej stodo�y czy szopy. Teraz znalaz�a si� tu� przy budynku, to w�a�nie z niego cuchn�o, stamt�d rozchodzi� si� ten od�r. Elena poczu�a, jak ca�e jej cia�o dr�twieje. A je�li to...? Nie, r�wnie dobrze mo�e to by� zupe�nie co innego. �lady k� w trawie? Czy tylko wm�wi�a sobie, �e tam s�? Zdecydowa�a si� czym pr�dzej wr�ci� do przyjaci� i poinformowa� ich o swoich podejrzeniach, gdy nagle dobieg� j� jaki� odg�os. Warkot silnika samochodowego. Dochodzi� z uliczki, kt�r� przysz�a. Mog�a poprosi� o pomoc kierowc�, tak, to dobry pomys�. A mo�e...? Zn�w co� sobie wmawia. Czy te� jednak w tym odg�osie tkwi jaka� gro�ba? Czy ten d�wi�k nie towarzyszy jej ju� od pewnego czasu? Schowa� si� w rowie? Nie, to budzi nieprzyjemne skojarzenia. Nie zastanawiaj�c si� d�u�ej, biegiem ruszy�a w stron� lasu. Ostatnim, co zd��y�a zobaczy�, by� czarny samoch�d z przydymionymi szybami, kt�ry wyjecha� z miasta, kieruj�c si� ku otwartym przestrzeniom. Pod��a� za ni�. Widzia�a ju� wcze�niej podobny samoch�d, poprzedniego dnia, kiedy pr�bowa� poderwa� j� Genera�. Tamto auto mia�o co prawda opuszczone szyby, nie pami�ta�a, czy by�y ciemne, ale m�g� to by� ten sam pojazd. Elena nie mia�a najmniejszej ochoty, by zn�w kto� wzi�� j� za dziewczyn� uliczn�. Bieg�a co si� w nogach, by ratowa� cze�� i cnot�, a mo�e nawet �ycie. Samoch�d wolno pod��a� za ni�. Wyczuwa�a ju� dziel�c� ich odleg�o��, wydawa�o si�, �e wcale mu si� nie spieszy. Mo�e to po prostu jaki� mi�y wie�niak? W samochodzie z przydymionymi szybami? Elena przyspieszy�a kroku. Pierwsz� my�l, �e nigdy nie zdo�a dotrze� do lasu, zast�pi�a wkr�tce ostro�na nadzieja. On wcale si� nie zbli�a�, stara� si� utrzyma� tak� sam� pr�dko�� jak ona. Nie, samoch�d jednak przyspieszy�, Elena us�ysza�a ryk silnika, rzuci�a si� w prz�d, osi�gaj�c wreszcie skraj lasu, bujnego li�ciastego lasu, i nie pope�ni�a tego samego b��du, jaki cz�sto robi� �cigani na telewizyjnym ekranie � nie pobieg�a drog�, uciekaj�c przed goni�cym j� samochodem, tylko uskoczy�a w bok i zdyszana, zm�czona zanurzy�a si� w g�ste zaro�la. Samoch�d si� zatrzyma�. On goni w�a�nie mnie, pomy�la�a przera�ona dziewczyna. Wcale mnie nie wo�a, nie chce mi niczego wyja�nia� lub na przyk�ad spyta� o drog� albo dowiedzie� si�, dlaczego jestem taka boja�liwa. Po prostu zatrzyma� si� jak najciszej. Us�ysza�a przyt�umione trza�niecie drzwiczek. Przez chwil� sta�a, nie mog�c zebra� my�li, wiedzia�a, �e nie na wiele ju� starczy jej si�, ale musia�a si� oddali�. Na chwiejnych nogach zn�w rzuci�a si� do ucieczki. Nigdy mi si� to nie uda, nigdy, my�la�a. Znienacka pojawi�o si� przed ni� co� brunatnego, puszystego, zeskoczy�o z drzewa i pomkn�o przed ni� jak gdyby wskazuj�c jej drog�. Czik, wielka wiewi�rka Tsi-Tsunggi. � Ach, Czik � pisn�a dr��cym g�osem i bez wahania pod��y�a za zwierz�tkiem, wiedzia�a ju� bowiem, �e teraz mo�e liczy� na pomoc. I rzeczywi�cie, ju� wkr�tce ujrza�a brunatnozielonego elfa ziemi, Tsi-Tsungg�. Wybieg� jej na spotkanie, z�apa� za r�k� i poci�gn�� za sob�. � Pr�dko � szepn�� w swym dziwnym j�zyku. Zorientowawszy si�, jak zm�czona jest dziewczyna, wzi�� j� na r�ce i poni�s� mi�dzy drzewa. Zeskoczy� z niedu�ego pag�rka i ukry� si� w jeszcze g�ciejszych zaro�lach. Wspina� si� i skaka�, d�ugimi susami pokonywa� wzniesienia. Elena wiedzia�a, �e prze�ladowca ju� nie zdo�a jej dogoni�. Ska�y by�y tu zbyt strome, by ktokolwiek inny ni� Tsi-Tsungga m�g� si� po nich porusza�. Elena rozejrza�a si� za Czikiem. � Nie musisz si� o niego martwi� u�miechn�� si� Tsi. � On wsz�dzie da sobie rad�. � Musz� mu podzi�kowa� � mrukn�a. � On ju� wie. No, dobrze, teraz jeste�my bezpieczni Znajdowali si� na poro�ni�tym traw� wyst�pie skalnym, Elena wyjrza�a znad kraw�dzi, chc�c zobaczy�, kto j� �ciga�. � On ju� wsiad� do samochodu � uspokoi� j� Tsi-Tsungga. � Zobacz, wraca do tego strasznego miasta. � Tobie te� si� ono nie podoba? � spyta�a z u�miechem. Tsi w odpowiedzi zmarszczy� nos. Wreszcie mog�a si� lepiej przyjrze� przyjacielowi z dzieci�stwa. Wygl�da� dok�adnie tak samo, jak zwidywa� jej si� w mokrych snach. Tak nies�ychanie poci�gaj�cy, �e dech zapar�o jej w piersiach. Taki obcy, innej rasy, innego gatunku, zakazany i kusz�cy. Mia� b�yszcz�ce, intensywnie zielone oczy, k�ciki ust jak u fauna wznosi�y si� w pe�nym zachwytu u�miechu. Szeroki w barach i silny, porusza� si� lekko jak ptak, ta tajemnicza m�sko�� elf�w wprost ze� bi�a. Pi�kny w osobliwy, �obuzerski spos�b, poci�gaj�cy, na p� ukryte spojrzenie i mi�nie graj�ce pod sk�r� stanowi�y niepor�wnywaln� z niczym pokus�. To by� Tsi z jej zakazanych sn�w, stary przyjaciel, z kt�rego wyr�s� nadzwyczajny cud zmys�owo�ci. Elena przestraszy�a si�, �e by� mo�e z deszczu wpad�a pod rynn�. � Teraz mo�esz ju� by� spokojna � powiedzia� Tsi-Tsungga beztrosko. � Tamci te� nie musz� si� o ciebie ba�, bo elfy przes�a�y wiadomo�� Lanjelinowi o tym, �e jeste� bezpieczna. Lanjelin! Tak elfy nazywa�y Dolga. To znaczy, �e rzeczywi�cie wszystko w porz�dku. Elena jednak wcale nie by�a przekonana, czy naprawd� sytuacj�, w kt�rej si� teraz znalaz�a, mo�na okre�li� jako w pe�ni bezpieczn�. Zgubi� j�. Gniew szarpa� i dr�czy� go niemal z r�wn� moc�, jak po��danie i pragnienie zemsty jeszcze przed chwil�. Owa pal�ca potrzeba... Zn�w tego dnia zanadto si� wzmog�a, zreszt� nigdy nie stara� si� nad ni� zapanowa�, pragn�� da� si� porwa� niez�omnej ��dzy, a odpowiednie kobiety zawsze jako� udawa�o si� znale��. Po tym jednak, jak ujrza� tutaj w mie�cie j�, Doris, niewiern� �on�, ca�kiem zapomnia� o innych. Nadesz�a wreszcie chwila, na kt�r� tak d�ugo czeka�. Cieszy� si� na to niemal do b�lu, o�y�y nadzieje. I nagle jak zes�ana z nieba wysz�a na miasto sama. Zobaczy� j�, ona go nie widzia�a, na szcz�cie samoch�d mia� zaparkowany niedaleko. Musia� jednak zachowa� ostro�no��, nikt nie powinien widzie�, jak dziewczyna wsiada do wozu. Wiedzia�, �e wszystkie przel�knione kobiety tkwi� w domach ukryte za firankami. G�upie babska, wydaje im si�, �e czyha na staruchy czy g�upawe blondynki. Nie, jego interesowa�a tylko Doris. To prawda, �e kilka razy si� pomyli�, wydawa�o mu si�, �e ta czy tamta kobieta to Doris, ale i tak cudownie by�o zabi� jej namiastk�, substytut. Teraz jednak prawdziwa Doris tutaj by�a, tym razem nie pozwoli jej si� ju� oszuka�. Kiedy wysz�a z miasta, z pocz�tku si� przel�k�, zala�a go fala strachu. A je�li ona p�jdzie tam? Nie, dlaczego by tak mia�o by�? Ruszy�a kawa�ek drog�, zatrzyma�a si� i posz�a dalej. Jecha� za ni� samochodem, powoli, bo akurat z budynku w ko�cu uliczki wyszed� jaki� cz�owiek. Lepiej zaczeka�. A potem zacz�a biec! G�upia Doris, czy�by wiedzia�a, �e on j� goni? Co z tym cz�owiekiem? Nie ma go ju�? Nie, niestety, musi czeka�, a� ten idiota zniknie. No dobrze, wszed� do jakiego� domu. Doda� gazu, dziewczyna odbieg�a ju� do�� daleko i... Och, nie! Dotar�a do lasu! Przycisn�� peda� gazu do dechy, samoch�d zerwa� si� za ni�, nic si� nie sta�o, ta g�upia g� na pewno pop�dzi drog�, zaraz j� dogoni. Musia� przesun�� si� na siedzeniu i poprawi� spodnie, na sam� my�l o dziewczynie zacz�y go cisn��. Nienawidzi� tego lasu. Kiedy� na pocz�tku, zanim znalaz� tamt� szop�, przywi�z� tu jedn� z kobiet, uwa�a� bowiem, �e las stanowi dobr� kryj�wk�. To chyba by�a druga z kolei, na kt�rej nale�nym mu prawem wzi�� srogi odwet. Pierwsz� zostawi� po prostu w rowie, nie chcia� teraz my�le� o tym, �e odnaleziono t� dziwk�. Ale ta druga, gdzie� tu w lesie? Straszny las. Nigdy nie by� przes�dny i ca�a ta gadanina o duchach i innych istotach z Kr�lestwa �wiat�a nie robi�a na nim wra�enia. Na pewno chodzi o jakie� zdeformowane osobniki, lecz jak najbardziej ludzkie, z kt�rych plotki czyni� istoty z innych wymiar�w. Bzdury! Tak my�la�, dop�ki nie znalaz� si� w lesie z tamt� kobiet�. Dzia�o si� to jeszcze, zanim wypracowa� sobie system. Wysiad� razem z ni� z samochodu, poszli mi�dzy drzewa, to by�a zwyczajna, tania dziwka, ale on wcale o tym wtedy nie my�la�, dla niego to by�a Doris, mia�a tak� sam� twarz i cia�o, identyczne w�osy i kolor oczu. Chwile sp�dzone w lesie by�y strasznym prze�yciem, nie potrafi� nazwa� swoich odczu�, ale mia� wra�enie, jakby drobne, niewidoczne istoty t�oczy�y si� wok� niego, oburzone, gro�ne... Nie osi�gn�� wtedy pe�nego zadowolenia, musia� pr�dko sko�czy�, zabi� j�, jeszcze zanim rozkosz na dobre si� pojawi�a. Potem wrzuci� j� do baga�nika, sam wskoczy� do samochodu i odjecha� czym pr�dzej jakby sam diabe� go goni�. Wtedy w�a�nie odkry� szop�, rozpadaj�c� si�, zapomnian�, ukryt� w�r�d ciernistych krzew�w. Doskona�a kryj�wka, nie b�dzie musia� kopa� w ziemi, wystarczy j� wrzuci�. Doris... Dzisiaj jej si� uda�o, ta ma�a wariatka wbieg�a do lasu, czy�by nie wiedzia�a, co dla niej dobre? Nie pami�ta�a, jak doskona�ym by� kochankiem? Nie chcia�a z nim sp�dzi� cudownych chwil? A potem dosi�g�aby j� kara. Ogarni�ty w�ciek�o�ci� raz po raz uderza� r�k� w kierownic�. Doris znikn�a w lesie, kt�rego tak nienawidzi� i do kt�rego ba� si� wchodzi�. Ale w ko�cu przecie� musi stamt�d wyj��. Ta my�l sprawi�a, �e serce zacz�o mu uderza� w normalnym rytmie. 10 Kiedy wyszli ze spotkania u burmistrza, Jaskari czeka� na nich w holu ratusza. Na ich widok poderwa� si� i ruszy� im na powitanie. Jasnow�osy bo�ek o imponuj�cych mi�niach i niewinnych niebieskich oczach. Ram natychmiast go zapyta�: � Gdzie Elena? � Po obdukcji wygl�da�a na wyko�czon� � odpar� beztrosko Jaskari. � Odes�a�em j� bezpo�rednio do gondoli, bo chyba wracamy ju� do domu? Na twarzy Stra�nika odmalowa�a si� surowo��. � Nigdzie nie wracamy, ledwie rozpocz�li�my wype�nianie naszych dzisiejszych zada�. I jak odwa�y�e� si� pu�ci� j� sam� w tym �miertelnie niebezpiecznym miejscu, jakim sta�o si� teraz to miasto? U�miech Jaskariego nieco przygas�. � Phi! Chyba nikt nie zechce uprowadzi� Eleny? Ram wbi� w niego wzrok. � Nie? A dlaczego nie? Elena jest szczeg�lnie zagro�ona, przed chwil� w�a�nie powtarzali�my sobie, �e na szcz�cie jest z tob�. Natychmiast idziemy na rynek! Jaskari spu�ci� z tonu. Nie bardzo pojmowa� ca�� sytuacj�} rozumia� jedynie, �e zachowa� si� g�upio i �e Ram rozgniewa� si� na niego. W milczeniu powl�k� si� za Stra�nikiem. Jori i Armas szli za nimi, wszyscy maszerowali pr�dko, z l�kiem w sercach. Elena jest wszak taka naiwna, taka �atwowierna i nie potrafi si� broni�, nie umie wyznaczy� �adnych granic, ugina si� pod wol� innych ludzi. Jori powiedzia� cicho: � Wydaje mi si�, �e piel�gniarstwo nie jest w�a�ciwym zaj�ciem dla Eleny. � Ja tak�e to zauwa�y�em � przyzna� mu racj� Armas, wysoki potomek Obcych. � �le jej z tym. Na pewno wymagaj�cy, kw�kaj�cy pacjenci i leniwe piel�gniarki b�d� j� tylko wykorzystywa�. Od rana do wieczora czeka j� podawanie basen�w. � S�dz�, �e powinni�my pom�wi� z Danielle i Leonardem. � Tak, i to jak najszybciej. Gdy jednak dotarli na rynek i ujrzeli pust� gondol�, przestraszyli si�, �e nigdy nie dojdzie do rozmowy z rodzicami Eleny, dziewczyny bowiem nie by�o. Przez chwil� stali bezradni, nie wiedzieli, co pocz��. Jaskari z �alu i ze strachu gard�o mia� jak zasznurowane. � Mo�e jeszcze nie zd��y�a tutaj doj�� � zauwa�y� nie�mia�o. � Jak dawno temu si� rozdzielili�cie? � zapyta� Ram. Jaskari popatrzy� na zegarek. � To by�o... Ach, nie, na mi�osierdzie, up�yn�a ju� ponad godzina! Nie na �arty si� teraz zaniepokoi�. � Czy mog�a p�j�� co� zje��? � podsun�� Armas. Jaskari pokr�ci� g�ow�. � W�tpi�, by by�a w stanie cokolwiek prze�kn��. Strach sparali�owa� ich wszystkich. Co powinni teraz zrobi�? � Jakie� k�opoty? � rozleg� si� za nimi znajomy g�os. Nadszed� Marco razem z M�rim i Dolgiem. Ulga, jak� odczuli, objawi�a si� niemal fizycznym b�lem. � Elena zgin�a! � wykrzykn�li ch�rem. � Mo�ecie by� spokojni � u�miechn�� si� Dolgo. � Otrzyma�em wie�ci od elf�w, Elen� zaj�� si� Tsi-Tsungga. � Co takiego? � z niedowierzaniem spyta� Jori. � A co on tu robi? Odpowiedzia� Ram: � Las elf�w skrawkiem si�ga niemal do najstarszej dzielnicy miasta, to do�� blisko st�d. � Jakie to g�upie z jej strony, �e tam posz�a � prychn�� Jaskari. � Jedyn� osob�, kt�ra post�pi�a g�upio, jeste� ty � ostro przywo�a� go do porz�dku Ram. � Elena pewnie po prostu zab��dzi�a, w mie�cie nieprzystosowanych wcale o to nietrudno. � Jakie to dla niej typowe, i�� kawa�ek i zaraz si� zgubi�. � Do�� tego, co masz przeciwko tej mi�ej dziewczynie? Dolgo stara� si� uspokoi� ich wzburzenie. � Tsi m�wi� elfom, �e Elen� goni� jaki� czarny samoch�d, dlatego pobieg�a do lasu. � No tak, to wyja�nia ca�� spraw� � stwierdzi� Armas. � Ale oznacza tak�e, �e Elena rzeczywi�cie jest w niebezpiecze�stwie. Ram tylko pokiwa� g�ow�. � Przepraszam � westchn�� Jaskari. � Nie mam nic przeciwko Elenie, dobrze o tym wiecie. Nie daj� mi spokoju wyrzuty sumienia i dlatego wygaduj� takie g�upstwa. Irytuje mnie jej dobro�, dla wszystkich jest taka �yczliwa i mi�a, brak jej iskry. � Mnie si� wydaje, �e powoduje ni� raczej strach ni� dobro� � w��czy� si� do rozmowy Marco. Jego melodyjny g�os wszystkich ucieszy�. � L�k przed tym, �e si� nie sprawdzi, dlatego te� jest taka przewra�liwiona. Na �wiecie �yje mn�stwo takich Elen, wiele z nich staje si� ofiarami m��w, kt�rzy lubi� dr�czy� �ony. M�czy�ni wykorzystuj� ich gotowo�� do s�u�enia im, a r�wnocze�nie ta cecha kobiecego charakteru niepomiernie ich irytuje. Brzmi to mo�e do�� zawile, ale tak jest naprawd�, Jaskari mia� wra�enie, �e kurczy si� w sobie. Wcale nie zamierza� by� domowym tyranem, ale jego my�li pod��a�y brzydkim torem, nie bardzo, tylko troch�, ale to ju� wystarczy�o. No a teraz okaza�o si�, �e Elena znikn�a. Nie, nie znikn�a, jest z Tsi-Tsungg�. O dziwo, Jaskariego ta my�l wcale nie uspokoi�a. Elena mia�a wra�enie, �e zapachy w lesie elf�w nagle si� skondensowa�y. W powietrzu unosi� si� aromat �wierk�w i sosen, usi�uj�cych wyrosn�� na skalistych zboczach w�r�d li�ciastych drzew. Skapywa�a �ywica i drzewne soki, ostry aromat ziemi wprawi� dziewczyn� w stan bliski oszo�omienia. Zmieszana i onie�mielona pog�aska�a Czika. � Mi�o ci� zn�w zobaczy�, Tsi, jak si� miewasz? � spyta�a zawstydzona. Wzruszy� ramionami. � Chyba dobrze, a ty? � Chyba te� dobrze � odpar�a r�wnie beztrosko i oboje wybuchn�li �miechem. W zielonym le�nym mroku ostre z�by Tsi po�yskiwa�y bia�o. W ko�cu elf spowa�nia�. � Nie, tobie nie jest dobrze, Eleno. Mnie te� nie. Co ci� dr�czy? Westchn�a zniecierpliwiona. Siedzia�a z podwini�tymi nogami, Tsi kl�cza� przed ni� i wygl�da� wprost nieprzyzwoicie frywolnie, ale twarz mia� zatroskan�. � Nie wiem, przyjacielu, naprawd� nie wiem. Wszyscy mi tak dobrze �ycz�, to chyba ze mn� jest co� nie w porz�dku. Pog�adzi� j� po ramieniu, Elena stara�a si� ukry� dreszcz przyjemno�ci, kt�ry przenikn�� jej cia�o, ale na pr�no, g�sia sk�rka j� zdradzi�a. � Z tob� wszystko jest w porz�dku, Eleno � powiedzia� w swym szeleszcz�cym j�zyku, lecz wynalazek Madrag�w sprawi�, �e bez trudu rozumia�a d�wi�ki. � Jeste� ciep��, wspania�� dziewczyn�, zawsze by�a� dla mnie mi�a, ale podczas kilku naszych ostatnich spotka� sprawia�a� wra�enie, jakby� si� mnie ba�a. Dlaczego? Co mo�na odpowiedzie� na takie pytanie? Wyzna� prawd�? Na pewno nie. � No w�a�nie, dlaczego? � powt�rzy�a, udaj�c oboj�tno��. � Nie, Tsi, wcale si� ciebie nie boj�, przecie� to ty ocali�e� mi �ycie wtedy pod murem. Nie chc� m�wi� o moich dziwacznych reakcjach, to takie irracjonalne. A co z tob�, Tsi? Wyczu�am pewne wahanie, kiedy ci� spyta�am o to, jak si� miewasz. Czy�by� nie by� szcz�liwy? Jego nagie uda, brunatne w zielone plamy... Wygl�da�y na takie ciep�e i �ywe, zorientowa�a si�, �e si� w nie zapatrzy�a, i odwr�ci�a oczy. � Szcz�liwy? � w g�osie Tsi zabrzmia�a pustka. � Nigdy chyba nie by�o mi tak dobrze jak teraz, a mimo to... � Czego� brak � doko�czy�a Elena. Czekaj�c na jego odpowied� odnosi�a wra�enie, �e �piew ptak�w rozbrzmiewa coraz g�o�niej, las zg�stnia� wok� nich, a powietrze sta�o si� d�awi�co duszne. Nie mog�a patrze� wprost na niego, przed oczami co� jej niezno�nie wirowa�o, w uszach szumia�o. � Czego� brak � powt�rzy� Tsi powoli. � Chocia� tak dobrze mi u elf�w, s� moimi przyjaci�mi, niemal pobratymcami, nie mog� tylko... Urwa� ze smutkiem, Elenie przysz�a do g�owy pewna my�l. � Czy elfy nas teraz widz�? Tsi roze�mia� si�. � Ale� nie, odes�a�em je st�d. �Id�cie si� bawi�, dzieci�. � Powiedz wi�c, czego nie mo�esz. Tsi po chwili wahania odpar� wci�� niewzruszony: � Nie, o tym nie b�dziemy rozmawia�. Ale beztroskim tonem nie zmyli� Eleny. Jej my�li jednak zaj�y inne sprawy, kiedy Tsi pochyli� si� do niej, wsun�� d�o� za jej ucho i podni�s� w�osy do g�ry. Elena nie zdo�a�a zapanowa� nad gwa�townym dr�eniem. Lekki dotyk jego gor�cych, silnych, a zarazem delikatnych palc�w by� niesamowitym prze�yciem, jaskrawo zielone oczy le�nej istoty zal�ni�y tak blisko, tak osza�amiaj�co blisko. � Chcia�em tylko zobaczy�, jak naprawd� wygl�dasz � powiedzia� weso�o. � Ten gobelin zas�ania ca�y widok. I on te�? Elena poczu�a ogarniaj�c� j� rezygnacj�. Ale Johnowi podoba�y si� jej w�osy. John, wspania�y John! Jaki on w�a�ciwie jest? Usi�owa�a wyobrazi� sobie jego twarz, ale kiedy Tsi, ta obezw�adniaj�ca zmys�y istota, znalaz� si� tak blisko, okaza�o si� to niemo�liwe. Podniecone serce Eleny zacz�o uderza� szybko, uzna�a, �e �le si� dzieje, nie mog�a jednak oderwa� wzroku od tych rozbawionych oczu. Jak�e kusz�ca sta�a si� jego twarz, �mieszny delikatny nos, zalotnie wygi�te usta. Jak gor�co w tym lesie! Tsi obiema r�kami uni�s� jej w�osy, ods�oni� twarz i szyj�. � Zobacz, przejrzyj si� w moich oczach, przekonasz si�, jaka jeste� �adna. Elena us�ucha�a, g��boko w jego �renicach ujrza�a w�asne odbicie, ale zobaczy�a ca�kiem inn� dziewczyn�: o czystych regularnych rysach, zgrabnych �ukach brwi, g�adkim, niewinnym czole. Wzdychaj�c odwr�ci�a g�ow�. Akurat teraz daleko jej do niewinno�ci. Krew t�tni�a jej w ciele, wida� by�o, jak pulsuje w �y�ach na szyi, podbrzusze p�on�o, a d�onie same wyci�ga�y si� w jego stron�, a� musia�a je zacisn�� na k�pkach trawy. Tsi-Tsungga pu�ci� j�, wzrokiem pytaj�c, co si� sta�o. Przez chwil� w milczeniu siedzieli obok siebie. � Czego ci brak u elf�w? � zapyta�a niemal szeptem. D�ugo musia�a czeka� na odpowied�. � Nie wolno mi si� z nimi spoufala�. S� niewidzialne, znajduj� si� w innym wymiarze, stanowi� czyst� ras�. Ja nie. Elena milcza�a, bardzo d�ugo. Czy starczy jej �mia�o�ci, by co� mu powiedzie�? � Czy moje s�owa s� u ciebie bezpieczne? � Dobrze wiesz, �e tak. � Mnie tak�e ostrzegano, moja rodzina to ludzie liberalni, opr�cz matki i ojca, kt�rzy s� doi� surowi, ale wszyscy daj� mi do zrozumienia, �e musz� si� zastanowi�. Czekaj, a� mi�o�� na powa�nie pojawi si� w twoim �yciu, tak m�wi nawet Taran, ona, taka wyzwolona. I cz�sto s�ysza�am drobne zawoalowane aluzje, �e ju� na pewno powinnam si� trzyma� z dala od ciebie, rozumiesz? � Oczywi�cie � odpowiedzia� Tsi nie bez goryczy. � To przecie� te same s�owa, jakich przez ca�y czas musz� wys�uchiwa� panny z rodu elf�w od swoich krewniak�w. Pytanie, kt�re pad�o, zosta�o zadane niech�tnie, jakby wbrew woli dziewczyny. � To znaczy, �e by�e� zainteresowany? � Jestem istot� p�ci m�skiej � odpar� po prostu. � Bardzo chcia�bym wiedzie� wi�cej o tym aspekcie �ycia. � Ale nie masz na my�li jakiej� konkretnej panienki z rodu elf�w? � Nie, wszystkie s� jednakowo �liczne. Elena poczu�a, jak ogarnia j� nag�a niech�� do elf�w. � Z kim wi�c wolno ci przestawa�? � zapyta�a. � No w�a�nie, moi dawni przyjaciele z ruin twierdzy traktowali mnie jak bastarda, nie chcieli mie� ze mn� do czynienia. A Lemurowie... stoj� zbyt wysoko. Wy, ludzie, jeste�cie zupe�nie inn� ras�. Elena, nie zastanawiaj�c si�, obj�a go za szyj�. � Musisz by� bardzo samotnym... Na ko�cu j�zyka ju� mia�a �ch�opcem�, w ostatniej chwili zmieni�a to jednak na �m�czyzn�. Tsi-Tsungga wcale, ale to wcale nie by� ju� dzieckiem. Uj�� j� za r�k� i przytuli� do swego policzka. � Jeste� taka dobra, Eleno. Nie, na Boga, zn�w to samo, przecie� ona ma te� inne cechy, jest nie tylko dobra. Sama sobie wykopa�a gr�b, okazuj�c wszystkim bez wyj�tku �yczliwo��. Tak, mi�a, �yczliwa i dobra, a� do md�o�ci. Tsi opar� si� na �okciu odwr�cony w jej stron�, Elena u�o�y�a si� tak samo. ��czy�a ich teraz wsp�lna tajemnica, wiedzieli o swej samotno�ci i niejasnych t�sknotach. � Masz jakiego� przyjaciela? � spyta� Tsi. Elena westchn�a ze �miechem. � Nic mi o tym nie wiadomo. Nie jestem najbardziej interesuj�c� osob� na �wiecie, ale i ja mam uczucia, tak jak i ty. Nie wiem, dlaczego tak si� dzieje, �e ten, kto nigdy nie b�dzie mia� nikogo bliskiego, jest skazany na prze�ywanie mi�o�ci. To ogromnie niesprawiedliwe i bezlitosne moim zdaniem. � Dlaczego ty mia�aby� nie mie� bliskiej osoby? � Przecie� ja jestem nikim, nic nie potrafi�, nie warto na mnie nawet spojrze�, Jaskari codziennie mi to powtarza, pracujemy razem i tak go irytuje moja niezdarno��, �e nie mo�e ju� na mnie patrze�. � Wcale w to nie wierz�, Jaskari to dobry ch�opak. � O, ty go nie znasz � sykn�a Elena przez z�by. � Wiesz, ale teraz mam chyba wielbiciela. No, mo�e to za du�o powiedziane, nie powinnam przesadza�, ale on... On chce na mnie patrze�, to takie cudowne wra�enie. Tsi przygl�da� jej si� badawczo. Wyci�gni�ty swobodnie w ciep�ej trawie, wygl�da� nieodparcie poci�gaj�co. Elena zn�w musia�a odwr�ci� wzrok. � Zakocha�a� si� w nim? � Oczywi�cie, przecie� mu si� podobam. � Ale�, Eleno! � Co? Co takiego? Poj�a wreszcie, o co mu chodzi. � No, nie wiem, on mi si� podoba, czuj� si� zaszczycona, jest do�� m�ody, przystojny i... Zn�w zabrn�a w �lep� uliczk�. Chcia�a doda� �i mnie lubi�. Zawstydzona sw� uleg�o�ci�, zacz�a bawi� si� �d�b�em trawy. Co te� ten Tsi-Tsungga o niej pomy�li? Oskar�y j� zaraz, �e nie ma w�asnego zdania. No, ale czy tak naprawd� je mia�a? Zauwa�y�a nagle, �e Tsi dr��cymi wra�liwymi palcami muska jej sukienk�. Z jego twarzy bi�a samotno��, pragnienie, by m�c dzieli� �ycie z innymi, w��czy� si� do jakiej� grupy, nie by� traktowanym jak odmieniec, mie� cho�by jednego przyjaciela, do�wiadczy� zwi�zku z drug� istot�. Elena popatrzy�a na siln�, pi�knie ukszta�towan� d�o�, na palce bawi�ce si� delikatnym materia�em, i gor�ca wilgo� zala�a jej podbrzusze. Pi�kn� sukienk� wybra�a na ten dzie�, za �adn� na odpychaj�c� prac� w ponurym mie�cie nieprzystosowanych, chcia�a jednak atrakcyjnie wygl�da� dla Johna. Jaskari oczywi�cie nie powstrzyma� si� od z�o�liwego komentarza na temat jej stroju. R�k� dotkn�a nagiej klatki piersiowej Tsi, bij�ce od niego ciep�o przenikn�o przez jej sk�r�, rozla�o si� po ciele i skupi�o w jednym punkcie, t�tni�cym teraz niezno�nym pragnieniem. Wiedzia�a, �e �adna inna istota na �wiecie nie zdo�a jej dostarczy� silniejszych erotycznych prze�y� ni� Tsi-Tsungga, on si� do tego urodzi�, by� uosobieniem zmys�owo�ci, w ka�dym calu swego cia�a. Przypomina� na�adowan� burzow� chmur� i najwidoczniej nigdy nie znalaz� uj�cia dla swych t�umionych ��dz. D�o� Tsi dotkn�a jej uda. Powietrze zg�stnia�o, ledwie dawa�o si� nim oddycha�. Z ziemi i drzew unosi�a si� wilgo�. Wiewi�rka Czik zasn�a na ga��zi. Tsi wyci�gn�� si� jak d�ugi blisko dziewczyny, odwr�cony w jej stron�, Elenie hucza�o w g�owie, popatrzy�a na usta Tsi, na pe�ne gor�ce wargi, zna� by�o, �e jego sk�ra �yje, �e ka�dy najdrobniejszy nawet nerw jest w gotowo�ci, wzrok jej si� zm�ci�, nie�wiadoma po�o�y�a r�k� na biodrze elfa, poczu�a na d�oni gor�co jego cia�a. Elena, dziewczyna, kt�rej by�o trudno m�wi� �nie�, zdecydowa�a si� p�j�� za nim tak, jak tego pragn��. Nie�wiadomie, wci�� bowiem przypuszcza�a, �e to po prostu przyjacielska zabawa, a raczej mi�y gest z jej strony. Chcia�a mu pokaza�, �e nie jest tak samotny jak my�la�, bo przecie� ona jest jego przyjaci�k�. I ona te� wyci�gn�a si� w trawie, odwr�cona w jego stron�. Nawet tego ruchu nie by�a �wiadoma, jej cia�o zadzia�a�o z w�asnej woli, sta�o si� ch�tnym obiektem m�skiego po��dania. Z Tsi bi�a naprawd� niezwyk�a si�a przyci�gania, Elena z trudem �apa�a powietrze, oddech mia�a kr�tki, urywany, odnosi�a wra�enie, �e jej cia�o zap�on�o, i bardzo pragn�a ugasi� ten po�ar. Tsi-Tsungga r�wnie� reagowa� tak, jakby postrada� zmys�y. Dr�a�, nie m�g� ule�e� spokojnie, ledwie dostrzegalnym ruchem przysuwa� si� w stron� dziewczyny, a ona wysz�a mu na spotkanie. Tsi wsun�� jej r�k� za dekolt, Elena pozwoli�a mu na to, j�kn�a cichutko, przybli�y�a si� do jego d�oni, a potem... Znalaz� si� ju� tak blisko niej, �e wyczu�a cia�em jego twardy cz�onek. Tego by�o ju� dla niej za wiele, zach�ysn�a si� powietrzem. Z�apanemu w sid�a po��dania bez �adnej drogi powrotu elfowi przywr�ci�o to przytomno��. � Nie � j�kn��, cofaj�c si�. � Nie wolno nam. Dlaczego nie, chcia�a zapyta� Elena, gotowa odda� wszystko, byle tylko si� do niego zbli�y�, poczu� go przy sobie i w sobie, prze�y� ekstaz� wraz z nim. Co nas powstrzymuje, czy kto� musi si� o tym dowiedzie�? Pragn�, by otoczy�a mnie twoja erotyczna moc, chc� poczu� zmys�owe napi�cie, jakie wywo�uje we mnie twoja blisko��, Tsi, wr��, oboje jeste�my samotni, mo�emy sobie nawzajem pom�c, mog� ci pokaza�, jak na po��danie odpowiada kobieta. Tsi, widz�c rozpacz i t�sknot� Eleny, jak�e podobne do jego dozna�, stara� si� by� silny. � To nie opiera�oby si� na mi�o�ci � stara� si� jej t�umaczy�, ale g�os ogromnie mu przy tym dr�a�. � Znam twoich rodzic�w, ca�� twoj� rodzin�, co oni by powiedzieli, gdyby�my przekroczyli granic�, dziel�c� dwa r�ne gatunki istot? � Oni nie musz� o niczym wiedzie� � przekonywa�a go Elena. � Nikt nie mo�e przewidzie�, co z tego wyniknie, Eleno. Pomy�l tylko, co by by�o, gdyby� mia�a dziecko? Jeste�my najlepszymi przyjaci�mi na �wiecie, ale nie mog� niszczy� twojej przysz�o�ci. Sama przyja�� nie wystarczy, nawet bardzo silna. Elena usiad�a, obj�a r�kami kolana, Tsi usiad� ko�o niej w takiej samej pozycji. � Wiem, �e masz racj� � szepn�a. � Dzi�kuj�, �e by�e� taki silny i m�dry, by w por� to zatrzyma�. � Wcale nie przysz�o mi to z �atwo�ci�. � Dzi�kuj�. (Och, Tsi, czy wiesz, jaki to b�l?) Nagle dziewczyna zacz�a si� cicho �mia�. � Co ci si� sta�o? � Cudownie by by�o, gdyby�my, gdyby�my... � szepn�a Elena. On tak�e si� roze�mia�, przygarn�� j� do siebie i mocno u�ciska�. � To prawda, tak si� ciesz�, Eleno, teraz jeste�my jeszcze bli�szymi przyjaci�mi, prawda? Na dobre i na z�e, na zawsze. Zn�w spojrza�a w zielone oczy, ju� spokojniej, bardziej pewna i jego, i siebie. Tsi powoli j� przytuli�, wzrokiem zadaj�c pytanie. Podda�a si� jego woli i pozwoli�a, by ich usta z��czy�y si� w gor�cym, pe�nym oddania poca�unku. Potem Tsi pom�g� jej wsta�. Powr�cili do codzienno�ci, Czik ockn�� si� wystraszony, bo od drogi prowadz�cej od miasta dochodzi� szum silnika. Popatrzyli w tamt� stron�. � To naziemny pojazd Rama � stwierdzi�a Elena. � Siedzi w nim kilka os�b, pobiegnijmy im na spotkanie, na pewno mnie szukaj�. Tsi-Tsungga waha� si�. � Nie powinienem raczej... � Oczywi�cie, �e powiniene�, przecie� ich wszystkich znasz. Rozja�ni� si�. � Ch�tnie bym si� z nimi zobaczy�. � Chod��e wi�c, m�j najlepszy, najbli�szy przyjacielu. Na te s�owa po�yskuj�ce zielono oczy wype�ni�y si� �zami rado�ci 11 Ten, kt�rego nazywali Opryszkiem, kr��y� ma�ymi uliczkami w poszukiwaniu pustych butelek, pe�en nienawi�ci do wszystkich, kt�rym powodzi�o si� lepiej ni� jemu. Kopn�� butelk� bez zastawu. � Wydaje im si�, �e s� kim� � mamrota� pod nosem. � Tylko dlatego, �e mieli w �yciu fart. �e ten �fart� zawdzi�czali ci�kiej pracy, a on sw�j niefart nier�bstwu, zami�owaniu do piwa i bijatykom, nie chcia� przyzna�. Umia� tylko narzeka�. Nagle si� zatrzyma�. Jaki� m�czyzna zamyka� samoch�d z przydymionymi szybami. W oczach Opryszka b�ysn�y pieni�dze, podszed� do samochodu. � Nie�le ci si� wiedzie, co? I zadzierasz nosa? Ale ja i tak widz� to, co chc� zobaczy�. � Ach, tak? � M�czyzna z politowaniem pokiwa� g�ow�. � I co takiego widzisz? � Widz�, jak jaki� facet wynosi uczennic� z samochodu takiego jak ten, g�owa jej lata na wszystkie strony, a dzieje si� to w zaro�lach po drugiej stronie naszego miasta. � I co? Jaki to ma zwi�zek ze mn�? � Tamten facet by� cholernie podobny do ciebie, nad�ty bufonie! M�czyzna spokojnie odwr�ci� g�ow�. � Dlaczego nie zg�osisz tego Stra�nikom? Oczka Opryszka zal�ni�y chytrze. � Wcale nie musz� do nich chodzi�. Wymieni� sum�, za kt�r� got�w by� trzyma� j�zyk za z�bami. �miesznie nisk�, lecz dla Opryszka stanowi�a ona fortun�. M�czyzna nie namy�la� si� d�ugo. � Nie mam przy sobie takich pieni�dzy. � ��dam ich teraz � warkn�� Opryszek, kt�ry nie pi� piwa ju� przez ca�� dob�. � I nie wymy�laj nic g�upiego, bo wiesz, �e mog� ci� rozgnie�� jednym palcem. � Chod� wi�c ze mn� do banku. Mo�esz zaczeka� przed wej�ciem... albo w parku, je�li nie chcesz, �eby kto� ci� zobaczy�. Niezwyk�a para przemaszerowa�a przez bezludn� ulic� i wesz�a w g�sty park, po jego drugiej stronie znajdowa� si� bank. �aden z nich tam nie dotar�, Opryszek dokona� swego �ywota w parku, drugi m�czyzna zawr�ci� do samochodu, jak gdyby nic si� nie zdarzy�o. Zabijanie sta�o si� dla niego rutyn�, jeden pijak mniej lub wi�cej, jakie to ma znaczenie? Elena sta�a na drodze wraz z innymi, wyrzuty sumienia miesza�y jej si� z... Nie, koniec z poczuciem winy! Z Tsi ��czy�a j� s�odko-gorzka tajemnica i to by�o takie cudowne. Tsi-Tsungga zap�on�� przez ni�. Przez ni�, Elen�, maj�c� o sobie najgorsze chyba mniemanie na �wiecie. Czy to dziwne, �e policzki jej pa�a�y, a oczy b�yszcza�y? Czy to dziwne, �e Jaskari podejrzliwie przygl�da� jej si� ukradkiem? I przecie� istnia� te� John! Ach, �ycie jest naprawd� wspania�e! Razem z Tsi przeszli przez las trzymaj�c si� za r�ce. �Du�o przyjemniejszy jest nie spe�niony zwi�zek ni� pospieszne jego sfinalizowanie po to, aby zaraz ze sob� sko�czy� � stwierdzi�a Elena, a on przyzna� jej racj�. Wiedzia�a jednak, �e up�yn� godziny, zanim t�sknota ujdzie z jej cia�a. Zanim przestanie czu� jego m�sko�� przyci�ni�t� do bioder, zanim zapomni o jego pytaj�cym, poszukuj�cym spojrzeniu i niespokojnych d�oniach. � Dlaczego nie widujemy ci� cz�ciej, Tsi? � spyta� Jori, kiedy ju� wszyscy po kolei u�ciskali ziemnego elfa. Tylko Ram �yczliwie skin�� mu g�ow�, a szef policji wyci�gn�� dwa zimne palce. � Naprawd� chcieliby�cie cz�ciej mnie spotyka�? � rozja�ni� si� Tsi. � Oczywi�cie, jeste� przecie� jednym z nas. U�miechn�� si� wtedy jeszcze szerzej, a ju� naprawd� nie posiada� si� z rado�ci, kiedy Dolgo podzi�kowa� za przekazan� elfom wiadomo�� o Elenie. Tsi jednak pr�dko si� po�egna�. Niezwykle wra�liwy na nastroje innych, wyczu�, �e szef policji niech�tnie na niego patrzy, i pospiesznie wycofa� si� do swoich las�w. Przed odej�ciem wymieni� jeszcze z Elen� ukradkowe, porozumiewawcze spojrzenie. Tajemnica. Uczyni�a j� tak szcz�liw�, �e dziewczyna po prostu zapomnia�a o z�u czaj�cym si� w mie�cie nieprzystosowanych. Musia�a teraz jednak zda� relacj� ze swej ucieczki przed czarnym samochodem. Powiedzia�a te�, �e nie chcia�aby bezpodstawnie nikogo oskar�a�, lecz �e m�g� to by� ten sam samoch�d, kt�ry poprzedniego dnia zatrzyma� si� przy niej na ulicy. Jecha� nim cz�owiek nazywany Genera�em. Przybyli porozumieli si� wzrokiem, wiedzieli, o kogo chodzi. � Ale przecie� czarnych samochod�w jest wiele � pr�dko doda�a Elena. Po odej�ciu Tsi-Tsunggi dzie� wyda� jej si� taki pusty, utraci�a przyjaciela, sprzysi�onego. D�ugo za nim patrzy�a. Potem przypomnia� jej si� od�r, kt�ry zalecia�, kiedy sz�a na wp� zapomnian� drog�. Kiedy i o tym im powiedzia�a, Ram o�wiadczy� kr�tko: � Idziemy! Zwraca� si� przy tym do ca�ej grupy. Elena nie mia�a najmniejszej ochoty wraca� w tamto miejsce. Wygl�da�o na to, �e b�d� musieli si� przedziera� przez spl�tane zaro�la tarniny i g�ogu. Ledwie dostrzegali w og�le dach szopy. Okaza�o si� jednak, �e nie czeka ich a� tak ci�ka praca. Przez zaro�la wiod�a ledwie widoczna kr�ta �cie�ka, na kt�rej odcisn�y si� �lady opon samochodowych. Szef policji j�kn�� na my�l o tak m�cz�cej wyprawie. Elena zastanawia�a si�, czy nie poradzi� mu, �eby zwr�ci� si� o pomoc do jakiego� lekarza i poprosi� o tak� sam� kuracj�, jak� zamierza�y przej�� ona i Indra, aby mog�y je��, na co tylko maj� ochot�, nie tyj�c przy tym. Komendant jednak nie zach�ca� do podobnych zwierze�. Wyja�ni� zasapany: � Ta droga do lasu przesta�a by� u�ywana, odk�d mamy now�. Dlatego w og�le zapomnieli�my o tym rejonie. Wszyscy milczeli. Elena z ich twarzy wyczyta�a, �e my�l� tak samo jak ona: tym powa�niejszy pow�d, aby w�a�nie tutaj szuka� ukrytych tajemnic. Im bardziej zbli�ali si� do budynku, je�li w og�le mo�na tak nazwa� t� ruin�, tym silniejszy stawa� si� wywo�uj�cy md�o�ci od�r. W ko�cu nie da�o si� go ju� znie��, musieli przytkn�� do twarzy chusteczki. Ram chcia�, by towarzyszy�o mu zaledwie par� os�b, w�r�d wyznaczonych znale�li si� Jaskari i Elena. � Nie, Elena nie � zgodnie zaprotestowali Armas i Jori. A kiedy Ram popatrzy� na nich zdumiony, Armas wykr�tnie t�umaczy�: � Prze�y�a ju� dzisiaj dostatecznie du�o wstrz�s�w. Elena nigdy chyba jeszcze nie odczuwa�a dla nikogo tak wielkiej wdzi�czno�ci Mia�a ochot� rzuci� si� Armasowi na szyj�, ale on by� troch� zbyt dumn�, zbyt dostojn� person�. Poczu�a nagle na sobie badawcze spojrzenie Dolga i zaczerwieni�a si� po koniuszki uszu. Czy�by wiedzia�, co zdarzy�o si� w lesie? Dolgo posiada� wszak zdolno�ci jasnowidzenia. � Gdzie jest Marco? � pyta�a zmieszana. � Zaj�ty jest poszukiwaniami dziewczynki, odebra� jakie� sygna�y. � Od niej? � Nie � spokojnie t�umaczy� Dolgo � Marco wyczu�, �e ma�a znajduje si� gdzie� niedaleko. M�j ojciec M�ri natomiast skupi� si� na Misie, a ja pomagam Ramowi �ciga� morderc� kobiet. � Wi�c podzielili�cie si� zadaniami � u�miechn�a si� Elena, nieco wymuszenie, okoliczno�ci bowiem nie sk�ania�y do weso�o�ci. � Tak � odpar� Dolgo, i on ledwie si� u�miecha�. � Ale mamy swoje k�opoty. Pojawi� si� nasz stary przyjaciel Heinrich Reuss i nie chcia� si� od nas odczepi�. To dobra, �yczliwa dusza, ale akurat wtedy przeszkadza�o nam jego towarzystwo. � Jest bardzo samotny. � Tak, nigdzie nie mo�e sobie znale�� miejsca. Elenie przysz�a do g�owy pewna my�l. � Czy on chcia� tutaj przyby�? Dolgo zastanowi� si�. � Mmm... Nie potrafi� si� zdecydowa�, czy ma i�� ze mn�, czy z Markiem. A tak w og�le Reuss zn�w chce si� przenie��, do Sagi. Ram przywo�a� Dolga i niedu�a grupka wesz�a do rozpadaj�cej si� szopy. Elena zosta�a razem z Jorim i szefem policji. �w ostatni powinien wej�� do �rodka, ale sprawia� wra�enie chorego, spocona twarz bardzo poblad�a, r�ce mu si� trz�s�y, Elena zaproponowa�a mu wi�c, by usiad� w gondoli Rama, przysta� na to wi�cej ni� ch�tnie. Grupka w szopie pozostawa�a do�� d�ugo. Smr�d stawa� si� coraz bardziej niezno�ny. Elena odsun�a si� nieco na bok i usi�owa�a skupi� my�li na czym� przyjemniejszym. D�onie Tsi pod jej w�osami, jak �adnie wtedy wygl�da�a, taka niepodobna do siebie, widzia�a wszak odbicie w jego oczach. Drgn�a, przyjaciele wyszli z szopy. Milcz�cy, przygn�bieni, pobladli. Ram podszed� do szefa policji. � S� tam wszystkie � o�wiadczy� kr�tko. � Cztery kobiety i uczennica. Jedne le�a�y d�u�ej, inne kr�cej. � A... dziecko? C�rka burmistrza? � dopytywa� si� Jori. Ram pokr�ci� g�ow�. � Nie, nie ma jej tam. Ani Misy. � Dzi�ki Bogu � szepn�li razem Jori i Elena. Komendant policji trz�s� si� jak w febrze. � W jaki spos�b je zabito? � pyta� Jori. � Zosta�y uduszone. Nie zd��yli�my zbada� ich dok�adnie, ale wydaje si�, �e te ohydne naboje s� na miejscu. Przyjrzeli�my si� starannie tylko ostatniej ofierze, uczennicy. Rozk�ad pozosta�ych cia� posun�� si� ju� zbyt daleko. Panie komendancie, niezb�dne s� tu staranne badania, ale pan jest zwolniony, skieruj� tu swoich ludzi, to ma wi�kszy sens. � Dlaczego ja jestem zwolniony? � oburzy� si� szef policji. Ram rozwa�a� odpowied�. � Poniewa� stan pana zdrowia pozostawia wiele do �yczenia � rzek� wreszcie. � Przy�l� tu jednego z moich najlepszych lekarzy, �eby pana obejrza�. Oty�y m�czyzna rozlu�ni� si�. Lekarze w Kr�lestwie �wiat�a niewiele mieli do zrobienia, bowiem stan zdrowia mieszka�c�w krainy by� naprawd� doskona�y, w�a�ciwie jedynie w mie�cie nieprzystosowanych mo�na by�o m�wi� o chorobach. Lekarze wi�c skupiali si� g��wnie na badaniach medycznych, pomocy w nag�ych wypadkach i u�atwianiu ludziom �ycia, w takich na przyk�ad przypadkach, jakie reprezentowa�y Indra i Elena, kt�re chcia�y unikn�� oty�o�ci. Lekarze za pomoc� odpowiednich kuracji usuwali drobne dolegliwo�ci lub kosmetycznymi zabiegami poprawiali fizyczne niedostatki. W Kr�lestwie �wiat�a medycyna wyprzedza�a zewn�trzny �wiat o stulecia. Wa�ny dzia�, jakim zajmowali si� lekarze, stanowi�a ochrona krainy przed infekcjami, bakteriami i wirusami z Kr�lestwa Ciemno�ci. Dolga i Joriego wyznaczono do pilnowania szopy, nie musieli si� do niej zbli�a�, wystarczy�o, �e zostan� na drodze. Pozostali natomiast wyruszyli do miasta. Wszyscy odczuwali potrzeb� zmycia z siebie brudu, nawet Elena, kt�ra przecie� nie wchodzi�a do szopy. Zastanawia�a si�, czy trupi zapach utrzyma si� ju� tam na zawsze, takie odnosi�a wra�enie. Skierowali si� natychmiast do ratusza, by z�o�y� raport. Kiedy wszyscy ju� wyszorowali si� do czysta w luksusowych toaletach, wzi�li prysznic i przebrali w po�yczone ubrania, mogli spotka� si� z burmistrzem i jego najbli�szymi wsp�pracownikami. John znalaz� si� w�r�d nich. By�a to pierwsza rzecz, na jak� Elena zwr�ci�a uwag�. Serce podskoczy�o jej w piersi. Wygl�da� jeszcze lepiej, ni� pami�ta�a, ale to pewnie dlatego, �e zaczyna�a by� naprawd� zakochana. Sprawia� wra�enie takiego m�odego, wr�cz ch�opi�cego, a jednocze�nie by� to cz�owiek z charakterem, pozna�a to po jego rysach twarzy. I rzeczywi�cie popatrzy� na ni�, a w jego u�miechu kry�o si� tajemnicze przes�anie. Jak to zrobi�, �eby zosta� z nim sam na sam? Musi z nim pom�wi� w cztery oczy, musi si� czego� o nim dowiedzie�. Elena mia�a wra�enie, �e chwile sp�dzone z Tsi sprawi�y, i� w pewnym sensie dojrza�a. Wi�cej wiedzia�a o w�asnym ciele, podoba�o si� ono Tsi, zareagowa� na nie, a to znaczy, �e nie jest taka zupe�nie beznadziejna. Nieprzyjemny wewn�trzny g�os wci�� podpowiada� jej jednak, �e Tsi to inny rodzaj stworzenia, istota natury, usposobiona niezwykle erotycznie, John by� mo�e odpowiedzia�by inaczej, nie tak silnie, impulsywnie, by� wszak zwyk�ym cz�owiekiem, a nie le�n� istot� ze zmys�owo�ci� we krwi. Nagle zn�w gor�co zat�skni�a za Tsi-Tsungg�, za rozpalonym po��daniem bij�cym z jego oczu. Na to wspomnienie przeszy� j� gor�cy dreszcz. Musia�a przywo�a� si� do porz�dku i skupi� na tym, co m�wili tamci. Oni jednak najwidoczniej zako�czyli ju� rozmow�, nie s�ysza�a z niej ani jednego s�owa, Ram nakaza� m�odym powr�t do domu. Wyszli wi�c, ch�opcy z ulg� przyj�li wiadomo��, �e znowu znajd� si� w bardziej cywilizowanych okolicach. Elena sz�a niech�tnie, ci�gn�c nog� za nog�. Ale jedno si� uda�o: kiedy zbierali ubrania porozrzucane w licznych i d�ugich korytarzach ratusza, John j� dogoni�. � Przyjedziesz jutro? � spyta� cicho. Zatrzymali si� za zakr�tem, tak by ich nie widziano. Musieli si� jednak spieszy�, bo w ka�dej chwili m�g� kto� nadej��. � Nie wiem � odpar�a bez tchu. � Mam tak� nadziej�. Czy w jej g�osie nie pobrzmiewa� zbyt wielki zapa�? E tam, przesta�a ju� by� dawn� tch�rzliw� Elen�. � Czy mo�emy si� spotka�? Pokiwa�a mocno g�ow�, wpatrzona w czubki w�asnych but�w. Bez wzgl�du na to, jak odnowiona si� czu�a, stare przyzwyczajenia i tak bra�y g�r�. Ba�a si� na niego popatrze�. � M�j samoch�d stoi za ratuszem � obja�ni� pr�dko �ciszonym g�osem, jakby chc�c podkre�li� ich wzajemne zrozumienie. � Dzisiaj mam zbyt wiele zaj��, ale jutro, kiedy dzie� pracy dobiegnie ko�ca... Mo�e o si�dmej? Pojedziemy st�d do Kr�lestwa �wiat�a. Elena zawaha�a si�. � Czy tu, w mie�cie, o si�dmej nie jest ju� ciemno? � Prawie. Ale masz mnie jako osobist� ochron� � rzek� z u�miechem. Elena tak�e si� u�miechn�a � Tak, jasne, przyjd�. Oczywi�cie, przyb�dzie na spotkanie, nawet gdyby jej tu jutro nie wys�ali. Musi si� z nim spotka�, musi. John poszed� dalej, Elena wy�oni�a si� zza rogu i wpad�a prosto w ramiona Jaskariego. � No, nareszcie jeste� � powiedzia� zirytowany. Uj�� j� za r�ce. � Pos�uchaj, Eleno, znale�li�my si� w samym �rodku strasznej i trudnej do poj�cia tragedii, a ty przez ca�y czas wygl�dasz na nieprzytomnie zadowolon�. Co w�a�ciwie robili�cie z Tsi w lesie? Elena usi�owa�a nada� swojej twarzy spokojny, powa�ny wyraz. � My? On mi uratowa� �ycie, czekali�my, kiedy b�d� mog�a bezpiecznie stamt�d wyj��. A dlaczego chcesz to wiedzie�? Och, po co zada�a to pytanie? Da�a mu tym samym mo�liwo�� dalszego w�szenia. � Bo Tsi to... Tsi. Mo�e przywie�� ma�e g�upiutkie dziewczynki do zguby. � Doprawdy? Nic mi o tym nie wiadomo, bo ja nie jestem g�upiutka. Doskona�a odpowied�, zmusi�a go do milczenia, nie wiedzia�, co teraz m�wi�. Jaskari, wci�� trzymaj�c Elen� za jedn� r�k�, poci�gn�� j� za sob�. � Na szcz�cie przynajmniej jutro nie b�dziesz musia�a z nami jecha�. � A to dlaczego? � Jori i Armas twierdz�, �e nie powinna� zajmowa� si� piel�gniarstwem. � Co to za bzdury? � zaprotestowa�a, chocia� w pe�ni zgadza�a si� z ch�opcami. � Ja chc� pom�c, chc� przyjecha� tu jutro i do czego� si� przyda�. � Je�li wydaje ci si�, �e zn�w b�dziesz mia�a okazj� spotka� si� z Tsi, to... � A na c� mi Tsi? � wybuchn�a, nie panuj�c nad sob�, lecz Jaskari nie zwr�ci� uwagi na ton jej g�osu. Westchn��. � No dobrze, skoro ju� tak bardzo chcesz. Ale nie mam czasu bezustannie ci� pilnowa�. Do�� ju� si� nas�ucha�em wym�wek z twojego powodu. � Naprawd�, kochany Jaskari? Jak to mi�o! Ch�opak zn�w si� zatrzyma�. � Co to za nowy ton? Sk�d u ciebie taka �mia�o��? Zwykle nie potrafisz si� odgry��, przyjmujesz docinki i po�ajania niczym wycieraczka do but�w. Bo kto� mnie kocha, Jaskari, nie rozumiesz? Ale tobie si� wydaje, �e nikt dwa razy nie spojrzy na niezgrabn� Elen�, pomy�la�a triumfalnie. Jaskari g�rowa� nad ni� niczym jasny skandynawski szczyt. Z jego twarzy bi�a surowo�� i... jaka� niepewno��? � Jori i Armas maj� racj�, �e nie powinna� by� piel�gniark� � rzek� zrezygnowanym tonem. � Ale bogowie jedni wiedz�, do czego tak naprawd� si� nadajesz. � Na przyk�ad na wycieraczk� � odburkn�a nowym zdradzaj�cym pewno�� siebie tonem. Teraz i Jaskari nie m�g� si� nie u�miechn��. � Obieca�em Leonardowi, twojemu ojcu, czuwa� nad tob�, Eleno. Przyrzek�em to ju� dawno temu, ale naprawd� cudownie b�dzie, jak przestaniesz wreszcie depta� mi po pi�tach. Id� wi�c teraz i sama si� sob� zajmuj! Czy w tych ostatnich s�owach nie zadrga�a jaka� czu�o��? Wszystko jedno, Elena by�a odporna na wszelkie reakcje z jego strony. � Ojej, to Rozalinda! � wykrzykn�a nagie. � Musz� z ni� porozmawia�. Przebieg�a przez ulic�, ale zbli�aj�c si� do poczciwej kobiety, zwolni�a kroku. Jak powinna sformu�owa� pytanie? � Witaj, Rozalindo, jak posz�o? � Posz�o? Co? Uf, jak to powiedzie�? � No, chodzi mi o to, czy... czy on ci� odprowadzi� do domu? Mam na my�li Heinricha Reussa von Gera. Rozalinda wybuchn�a d�wi�cznym, do�� wulgarnym �miechem. � On? O, nie, po nim czego� takiego nie mo�esz si� spodziewa�. Znikn�� tak pr�dko, jakby go sam diabe� goni�. A Elena my�la�a, �e Heinrich jest taki rycerski! Wr�ci�a do domu, lecz zaraz potem pobieg�a wprost do Indry. � Obetnij mi w�osy! � poprosi�a zdecydowanie. Indra popatrzy�a na ni� zdumiona. � Co si� z tob� sta�o? � O, gdyby� tylko wiedzia�a! � �mia�a si� Elena uradowana. � Sta�am si� now� kobiet�, zetnij wi�c ca�y ten... gobelin. Jutro chc� �adnie wygl�da�. A w my�lach doda�a jeszcze: Bo jutro mam si� spotka� z Johnem! 12 Indra, bez pardonu wywijaj�c no�yczkami w g�stej czuprynie Eleny, zadawa�a pytanie za pytaniem. � By�a� sama w lesie z Tsi-Tsungg�? Ach, ty wybranko bog�w, jak mo�na mie� takie szcz�cie? Nie wiem, co bym odda�a za upojn� chwilk� z t� seksbomb�. Jak on si� zachowywa�, co m�wi�, co wy�cie robili? Elena poczu�a si� rozdarta pomi�dzy olbrzymi� ch�ci� wyznania przyjaci�ce prawdy a lojalno�ci� wobec Tsi. To, co razem prze�yli, uwa�a�a za �wi�te, ale mog�a chyba uchyli� r�bka tajemnicy, nie zdradzaj�c przyjaciela? � G��wnie rozmawiali�my � zacz�a nie�mia�o. � G��wnie? To wskazuje na co� wi�cej. Opowiadaj! Elena westchn�a ci�ko, czasami trudno by�o zachowa� lojalno��,. � Nie, Indro, to zbyt osobiste, nie mam prawa... � No dobrze, ale jaki on by�? Przecie� wydaje si�, �e ��dza wprost z niego bije, czy tak jest rzeczywi�cie? � I to jeszcze jak � westchn�a Elena. � To znaczy, zachowa� si� bez zarzutu. � Jaka szkoda. � On jest bardzo samotny, Indro, potrzebuje kogo�. I pokaza�am mu, �e jestem jego przyjacielem. Kiedy�, wprawdzie niech�tnie, opowiedzia�aby wszystko tylko dlatego, �e Indra chcia�a s�ucha�. Teraz jednak sta�a si� silniejsza, sta� j� by�o na sprzeciw. � Przyjacielem? Tylko przyjacielem? � No tak, wiesz, on nie chcia� zniszczy� mi �ycia. � Ale mia� ochot�? � M�wi�am ci ju�, �e jest bardzo samotny, nie ma miejsca, do kt�rego by naprawd� przynale�a�. Nie wolno mu tkn�� elf�w ani w�asnych pobratymc�w w Starej Twierdzy, nikogo. � Mo�e tak tylko m�wi�, mo�e wcale nie jest stworzony jak m�czy�ni ludzkiego rodu? � Owszem, jest. � Elena tak gwa�townie odwr�ci�a si� ku przyjaci�ce, �e ta o ma�y w�os nie wbi�a jej no�yczek w ciemi�. Ca�a operacja odbywa�a si� na �rodku pokoju, bez lustra, Elena wola�a na to nie patrze�. � To znaczy, chcia�am powiedzie�... � Widzia�a�? � Indra z wyczekiwaniem szeroko otworzy�a oczy. � Nie, ale... czu�am. Indro, czy mog� ju� wi�cej nic na ten temat nie m�wi�? To, co po��czy�o Tsi i mnie, jest takie pi�kne, takie czyste i niewinne. No, mo�e nie takie niewinne, ale pi�kne. � Rozumiem, rozumiem, o nic wi�cej nie b�d� ju� pyta�. O, szkoda, �e nie ja by�am na twoim miejscu. Ty, jak przypuszczam, jeste� jeszcze dziewic�, ale w �wiecie na powierzchni dziewcz�ta z mojego pokolenia my�l� inaczej. Ch�tnie same podejmuj� inicjatyw� i... Elena odwr�ci�a si� z niedowierzaniem. � Chcesz powiedzie�, �e... �e ju� to robi�a�? To znaczy posz�a� do ��ka z jakim� ch�opcem? � O, zacz�am ju� do�� dawno temu � Indra machn�a r�k� na widok wstrz��ni�tej twarzy przyjaci�ki. � Eleno, twoi rodzice wychowali ci� zgodnie z zasadami obowi�zuj�cymi w osiemnastym wieku, ale my przecie� �yjemy w zupe�nie innym stuleciu. Indra drepta�a z niecierpliwo�ci. � Powiedz mi, gdzie znajd� Tsi-Tsungg�? Skoro tak pragnie przyjaciela, to oto jestem. A je�li potrzeba mu zaspokojenia, z rado�ci� si� po�wi�c�. Przyda mu si� kto� taki jak ja, do�wiadczony, dobry w ��ku, ciep�y i czu�y, bez zahamowa�, kt�re powstrzymuj� ciebie. � Ale on si� ba�, �e zajd� w ci���. To ciebie tak samo dotyczy. Indra, zrezygnowana, zamkn�a oczy. � Kochane, naiwne dziecko, istniej� przecie� �rodki antykoncepcyjne. Sprowad�cie mi tu tego faceta, a obiecuj�, �e na pewno nie po�a�uje. Elena �ywi�a do Tsi jedynie przyjacielskie uczucia, i owszem, uwa�a�a go za interesuj�cego, mimo to nie w smak jej by�a my�l, �e Tsi m�g�by si� zej�� z Indr�. W�a�ciwie nie powinno j� to obchodzi�, poza tym nie mia�a bli�szej przyjaci�ki ni� Indra, mimo to jednak odczu�a co� na kszta�t zazdro�ci. Podobnie jak wtedy, gdy Jaskari gwizdn�� za przechodz�cymi dziewcz�tami w mie�cie nieprzystosowanych. Czego ona w�a�ciwie chce, mie� wszystkich m�czyzn tylko dla siebie? To przecie� idiotyczne! Z niepokojem popatrzy�a na g�r� obci�tych w�os�w na pod�odze. � Zamierzasz ostrzyc mnie na �yso? � Ale� sk�d! Masz szcz�cie, �e w�osy ci si� kr�c� w naturalny spos�b, teraz kiedy si� pozby�y dodatkowego ci�aru swej d�ugo�ci, kr�c� si� same z siebie. Rzeczywi�cie, Elena sama zauwa�y�a, �e ca�a g�owa zrobi�a si� jakby l�ejsza. � No, ju�! � Indra zako�czy�a dzie�o kilkoma ruchami grzebieniem. � Teraz mo�esz obejrze� si� w lustrze. � Boj� si�. � Nie powinna� � odpowiedzia�a Indra z b�yszcz�cymi oczami Elena sztywno podesz�a do lustra w holu. Spojrze�? � Ojej � szepn�a, patrz�c wreszcie na swe lustrzane odbicie. � Prawda? Kr�tkie k�dziory otacza�y jej twarz niczym gloria, podkre�laj�c delikatn� cer� i �adnie ukszta�towane brwi. Wygl�da�a teraz tak czysto i wyra�nie, z ust wyziera�a dzieci�ca sk�onno�� do u�miechu, w oczach widnia�a ta sama dziecinna szczero��, czo�o pozosta�o odkryte, spada�o na nie tylko kilka kr�tkich loczk�w. � Musz� podzi�kowa� Tsi � o�wiadczy�a w uniesieniu. � Powinnam by�a ju� dawno si� na to zdecydowa�. Indra westchn�a. � Od lat pr�bowali�my ci� nam�wi�, a wystarczy�o, �e Tsi szepn�� jedno s�owo i ju� pogna�a� po no�yczki. Zakocha�a� si� w tym ch�opaku? � Nie � odpar�a Elena, piek�c raka. Uda�o jej si� jednak stwierdzi�, �e rumieniec nie jest widoczny, to tylko ona ma takie wra�enie. Wspaniale to wiedzie�! � Nie, nie jestem zakochana w Tsi, ale mam dla niego naprawd� wiele sympatii. � Je�li sko�czy�a� si� ju� podziwia�, to mo�e co� przegryziemy, a na p�niej zam�wi�am wizyt� u lekarza w zwi�zku z tym odchudzaniem. Elena roze�miana odwr�ci�a si� od lustra. � Dzisiaj najwidoczniej zaczyna si� moje nowe �ycie, na wszystkich frontach. No tak, bo jutro przecie� czeka j� spotkanie z Johnem, za ratuszem w mie�cie nieprzystosowanych. Do tego czasu mia�o jednak zaj�� jeszcze wiele dramatycznych wydarze�. Jaskari nie m�g� oderwa� od niej oczu. � To naprawd� ty? S�dzi�em, �e przyby�a do nas jaka� nowa pi�kna dziewczyna. Zabrzmia�o to naprawd� obiecuj�co, mog�o oznacza�, �e Johnowi te� si� spodoba. Naprawd� wygl�da�a �adnie, potwierdzili to Jori, Armas i wszyscy doro�li. A Elena wcale nie by�a pewna, jakie obowi�zki przypadn� jej tego dnia. Wysiedli w�a�nie z gondoli na rynku w mie�cie nieprzystosowanych. Od piel�gniarstwa j� uwolniono � Armas poprzedniego dnia rozmawia� z jej rodzicami, okazali zrozumienie. Ju� sama mo�liwo�� zrezygnowania z zawodu piel�gniarki sprawi�a wielk� ulg� dziewczynie, kt�ra nie mog�a znie�� widoku strzykawki i ig�y przebijaj�cej sk�r�. Jej nowe �ycie naprawd� si� rozpocz�o. Ale co mia�a tutaj robi�? Na razie towarzyszy�a przyjacio�om i stara�a si� przynajmniej sprawia� wra�enie, �e jej potrzebuj�. Ram najwidoczniej nic nie wiedzia�, �e zrezygnowa�a z piel�gniarstwa, a ona sama nie mia�a zamiaru mu o tym m�wi�. Jeszcze by j� odes�a� do domu, zreszt� chodzi przecie� tylko o ten dzie�, tylko dzisiaj chcia�a im towarzyszy�, by po zako�czeniu pracy spotka� si� z Johnem. P�niej ustal� jaki� system randek, bo mia�a nadziej�, �e romans si� rozwinie. Ach, �ycie jest takie cudowne! Najwyra�niej zmierzali do ratusza. Doskonale, b�dzie mia�a okazj� zn�w zobaczy� si� z Johnem. Marco dzia�a� na w�asn� r�k�. Tutaj, w Kr�lestwie �wiat�a, nie m�g� liczy� na pomoc czarnych anio��w, musia� sobie radzi� sam. Dziewczynka, zaginiona jedenastolatka... Pierwszego dnia odebra� p�yn�ce od niej sygna�y, przez sk�r� wyczu� jej samotno��, zagubienie i l�k. Teraz jednak zapanowa�a cisza. Chyba nie umar�a? Rozmawia� z M�rim, przyjaciel tak�e szuka�, lecz nie dziewczynki, a Misy. �aden z nich nie mia� pewno�ci, czy Misa znajduje si� w mie�cie nieprzystosowanych, mog�a wszak przebywa� w ka�dym innym miejscu w Kr�lestwie �wiat�a. M�ri na razie nie zdo�a� nawi�za� z ni� kontaktu Bez wzgl�du na to, gdzie znajdowa�a si� Misa, pozbawiono j� wszelkich mo�liwo�ci komunikacji. Akurat to ogromnie niepokoi�o zar�wno M�riego, jak i Marca. Nikt tak jak Madragowie nie potrafi� wszak konstruowa� technicznych wynalazk�w, a Misa nie dawa�a znaku �ycia ju� od miesi�ca. M�ri obawia� si� najgorszego. Marco mia� swoje zmartwienia. Czas p�yn��, dziewczynka cierpia�a, wiedzia� o tym, wyczu� to jeszcze wczoraj, przenikn�� go jej b�l, zaw�adn�� nim strach dziecka. Wra�liwy, przejmowa� wszelkie reakcje zaginionej, jak gdyby by�y to jego w�asne odczucia. Przydarzy�o jej si� co�, czego nie mog�a poj��. Dlaczego rodzice po ni� nie przychodz�? Czu�a si� brudna, bardzo bola�a j� g�owa i okropnie dokucza� g��d. Czy oni o niej zapomnieli? Marco u�miechn�� si� wzruszony. Wyczu� nawet, �e ma�ej chce si� siusiu i boi si� kogo� zawo�a�. Dla wra�liwej nie�mia�ej dziewuszki musia�a to by� naprawd� rozpaczliwa sytuacja. Zorientowa� si�, �e ma�a jest niedaleko. Dzisiaj jednak wszystkie sygna�y zamar�y. �adna m�odziutka dusza nie przenikn�a w jego dusz�, nie czu� bicia przera�onego serca, nie potrafi� ju� do niej dotrze�. Byle tylko nie by�o za p�no. Kto� delikatnie zapuka� do drzwi pokoju ratusza, kt�ry mu przydzielono. Zak��cono mu koncentracj�, zawo�a� jednak: �Prosz� wej��!� Do �rodka wsun�� si� Heinrich Reuss von Gera. � S�ysza�em, �e tu jeste�, drogi przyjacielu... Heinrich Reuss by� w�a�ciwie przyjacielem rodziny czarnoksi�nika, ale dla Marca natychmiast znalaz� miejsce w sercu, podobnie jak wcze�niej dla Dolga. Marco odsun�� my�li o dziewczynce i spyta� �yczliwie: � Wygl�dasz na zatroskanego, ale w tych dniach to chyba nic dziwnego. � Prawda? Czy� nie jest okropne to, co si� dzieje? Zastanawia�em si�, czy nie mog� si� do czego� przyda�. W czasach, gdy by�em rycerzem w zakonie, dobrze pozna�em z�o, na tym froncie mam wi�c sporo do�wiadcze� i mog� wsp�pracowa� z tob� i Dolgiem. Potrafi� by� mo�e odgadn�� charakter mordercy. Marco zamy�lony pokiwa� g�ow�. � Taka pomoc na pewno by si� przyda�a. Niestety, nie ja zajmuj� si� t� spraw�, ja po prostu szukam zaginionej Misy z rodu Madrag�w i ma�ej c�reczki burmistrza. Reuss rozejrza� si� po pokoju i najwyra�niej uzna�, �e to do�� dziwne miejsce na prowadzenie poszukiwa�. � Pogoni� za morderc� zajmuje si� Stra�nik Ram � podj�� Marco. � Ch�tnie ci� z nim skontaktuj�, na pewno wysoko b�dzie sobie ceni� twoj� pomoc. Ale Heinrich Reuss nagle si� speszy�. � Nie, nie, sam go odnajd�, dzi�kuj� za propozycj�. Podszed� do drzwi. � Hm... zamierzam wynie�� si� z tego miasta, zbyt du�o w nim plebejuszy. Spodziewa�em si� tu wi�kszej swobody ni� w stolicy, ale okaza�o si�, �e jest inaczej. My�lisz, �e znajdzie si� dla mnie jakie� mieszkanie w Sadze? Tak, tak, jak widzisz, zwracam si� z pro�b� do samej g�ry, bo przecie� to jest twoje miasto � zako�czy� ze �miechem. � Moje i Dolga. Owszem, buduj� si� teraz nowe domy na zboczach na przedmie�ciach, mog� dopatrzy�, �eby� zamieszka� w jednym z nich. Reuss nie wygl�da� na zadowolonego. � My�la�em o czym� bardziej w centrum, w pobli�u was dw�ch, znam was przecie� tak dobrze. � �aden z nas nie mieszka w centrum, Dolgo ma dom mniej wi�cej tam, gdzie w�a�nie powstaj� nowe budynki, w pobli�u pozosta�ej rodziny czarnoksi�nika, to powinno ci chyba odpowiada�. � Wspaniale! A ty? � Ja mieszkam w pewnej odleg�o�ci stamt�d, w pa�acu, chocia� umieszczanie mnie w nim uwa�am za troch� przesadzone. � Rozumiem. Je�li chcesz, ch�tnie dotrzymam ci tam towarzystwa. Albo ty mo�esz mnie odwiedzi�. Jestem naprawd� dobrym kucharzem. � Dzi�kuj� � u�miechn�� si� Marco roztargniony. � Zobacz�, co mog� zrobi�, je�li chodzi o mieszkanie dla ciebie. Jak najuprzejmiej wyprosi� Reussa i zn�w m�g� skupi� si� na dziewczynce. Niestety, nie doczeka� si� odzewu. �mier� Opryszka wzbudzi�a zamieszanie i zdumienie. Nie mie�ci�a si� w ramach tego wszystkiego, z czym dotychczas mieli do czynienia. Zadano mu cios w plecy jakim� przestarza�ym rodzajem wojskowej broni k�uj�cej. Tyle zdo�a� ustali� patolog, cho� samej broni nie odnaleziono. W pobli�u zw�ok znajdowa�y si� dwa naboje z broni strzeleckiej, najwidoczniej wypad�y komu� z kieszeni, identyczne z tymi, kt�re tkwi�y w zamordowanych kobietach. Niestety, ten znaleziony przez Jaskariego nie na wiele si� przyda�. Ch�opak zbyt d�ugo obraca� go w r�kach i przez to zatar�y si� wszelkie inne odciski palc�w, na dw�ch ostatnich nabojach tak�e ich nie by�o. � Co to za cz�owiek nosi przy sobie ca�y zapas staro�wieckich kul? � zastanawia� si� Ram, kiedy spotkali si� przed ratuszem. Winny s�ysza� to i w duchu ostro zareagowa� na s�owo �staro�wiecki�, bardzo mu si� ono nie spodoba�o, zastanawia� si� nawet, czy nie zem�ci� si� na Stra�niku, doszed� jednak do wniosku, �e to zanadto skomplikuje mu �ycie. Ten cz�owiek by� po prostu g�upi, nie pojmowa�, z jak wysokim stopniem oficerem ma do czynienia. Tak przynajmniej sam uwa�a�. �a�owa�, �e nie mo�e wyjawi�, kim naprawd� jest, niestety, teraz to ju� niemo�liwe, wszyscy przecie� powtarzaj�, �e wielokrotnym morderc� musi by� wojskowy. Jaki� idiota stwierdzi�, �e tego rodzaju broni w tamtych czasach u�ywali wy��cznie oficerowie. Dobrze ukry� naboje, nie mia� ju� d�u�ej �mia�o�ci nosi� ich przy sobie. W jego spojrzeniu pojawi� si� niepok�j, przypomnia� sobie, �e w�a�ciwie zwierzy� si� kiedy� komu� ze swej przesz�o�ci. Sta�o si� to zaraz po przybyciu do Kr�lestwa �wiat�a, kiedy rany na duszy wci�� pozostawa�y �wie�e. Opowiedzia� wszystko o swej stanowczo za m�odej �onie, by� od niej w�wczas dwadzie�cia lat starszy, opuszczaj�c �wiat na powierzchni Ziemi w tak dramatyczny spos�b mia� lat pi��dziesi�t pi��. Mia�o to miejsce przed o�miu laty, licz�c wed�ug rachuby czasu obowi�zuj�cej w Kr�lestwie �wiat�a. Wybra� si� wtedy na przechadzk�, by�o to jeszcze zanim przeprowadzi� si� do miasta nieprzystosowanych, wkr�tce po tym, jak przyby� do krainy we wn�trzu Ziemi. Wzburzony, przepe�niony ��dz� zemsty, zrozpaczony tym, �e nie mo�e powr�ci� na Ziemi�, by ukara� �on� i jej kochanka, natkn�� si� na m�odego ch�opaka, kt�ry moczy� w�dk� w Z�ocistej Rzece. Wszyscy wiedzieli, �e w tej rzece wcale nie ma ryb, ch�opiec jednak o�wiadczy�, �e w�a�nie dlatego w niej �owi. Pragn�� po prostu w spokoju napawa� si� cisz�, ws�ucha� w ptasi �wiergot. Je�li b�dzie mia� do�� szcz�cia, mo�e uda mu si� zobaczy� jakie� dzikie zwierz�. M�czyzna usiad� przy nim i przez chwil� gaw�dzi� z ch�opcem. Potem w urywanych zdaniach wyla� z siebie ca�y sw�j gniew na wszystko, na �on�, na niesprawiedliwo��, jakiej do�wiadczy�, opowiedzia�, jak bardzo ubod�a go jej zdrada i jakiego uszczerbku dozna�a godno��. Wyzna� te�, jak bardzo zale�y mu na odwecie. Najch�tniej w taki spos�b, aby mocno zabola�o to �on�. Teraz nie pami�ta� ju�, jak wiele powiedzia�, czy ukry� sw� prawdziw� nienawi�� i ��dz� mordu, czy te� m�wi� o tym jasno i wyra�nie. Ch�opiec przys�uchiwa� mu si� uprzejmie, zada� te� kilka pyta�, jakich, teraz ju� nie pami�ta�. By� to jasnow�osy, niebieskooki nastolatek w typie skandynawskim. Nosi� jakie� dziwaczne imi�, chyba brzmia�o z fi�ska. Teraz ch�opak zapewne ju� dor�s�. Czy nie by� podobny do tego wysokiego m�odzie�ca, kt�ry im tego dnia towarzyszy�? By� te� tutaj chyba wczoraj. Nie dos�ysza� jego imienia, musi spyta�, oczywi�cie bardzo dyskretnie, nie, to chyba kto� inny, nie bardzo przypomina� sobie t� twarz. Pami�ta� jedynie, �e ze swymi pi��dziesi�cioma pi�cioma latami czu� si� przy nim jak starzec. W ko�cu rozgniewa� go w�a�nie fakt, �e nie jest ju� m�odzie�cem, i postanowi� odej��. Tamten ch�opak jako jedyny troch� go niepokoi�, poza tym by� absolutnie pewien, �e nikt nie wie o jego oficerskiej przesz�o�ci. Potrzeba odzywa�a si� w nim coraz natarczywiej, musi znale�� jak�� kobiet�, musi znale�� j�, Doris. Przecie� ona tu jest, gor�czka trawi�ca cia�o stawa�a si� niezno�na. Nie mo�e ju� d�u�ej czeka�. W drodze do biura burmistrza Elena spotka�a w korytarzu siostr� rewizora. Kobiet�, kt�r� oceni�a jako nudn�, nieciekaw� gospodyni� domow�, zainteresowan� jedynie opini� s�siad�w na temat jej nowych mebli. Elena uzna�a, �e powinna zatrzyma� si� i przywita�. Pani popatrzy�a na ni� niemal z wdzi�czno�ci�, sprawia�a wra�enie zagubionej w okaza�ym budynku. � Cz�owieka ogarnia taka bezradno�� � rzek�a Elena, nawi�zuj�c do wszystkich strasznych wydarze�, jakie spad�y na dotkni�te nieszcz�ciem miasto. � No w�a�nie, prawda? � przytakn�a kobieta, najwyra�niej ch�tna chwil� porozmawia�. � Te nieszcz�nice maj� zosta� pogrzebane, kiedy tylko zako�czy si� obdukcja. Przykra historia, tyle rozpaczy w tak wielu domach. � Rzeczywi�cie � kiwn�a g�ow� Elena, ze wstydem przyznaj�c w duchu, �e wcale o tym nie pomy�la�a. � Najstraszniejsze jest jednak chyba to, co spotka�o burmistrza i jego �on�. � I jej siostr� � pr�dko uzupe�ni�a kobieta. � Tak, wzi�a ca�� win� na siebie, a to ci�ko znie��. � Owszem � przyzna�a siostra rewizora. � Ale tu chodzi nie tylko o to... Wyjrza�a przez okno na p�yn�c� w dole rzek�. Elena popatrzy�a na ni� pytaj�co. � W�a�ciwie to rodzinna tajemnica � powiedzia�a dama po chwili wahania. � Nigdy bym jej nie zdradzi�a, gdyby i tak wszystko nie wysz�o na jaw, kiedy dziewczynka znikn�a. Burmistrzowa nie mo�e mie� dzieci, lecz jej m�� marzy� o dziecku, a siostra burmistrzowej mia�a nie�lubne dziecko, urodzone jeszcze w tamtym �wiecie. Kiedy przybyli do Kr�lestwa �wiat�a, przedstawili dziewczynk� jako c�rk� burmistrzostwa. � Ach, to staje si� bardziej zrozumia�e � stwierdzi�a Elena. � Co takiego? � To, �e nad strat� dziecka najbardziej rozpacza�a siostra �ony burmistrza. � Burmistrzowa bardzo kocha swoj� siostrzenic� i traktuje j� jak w�asn� c�rk�. Nie wspominaj�c ju� o tym, co on czuje dla dziewczynki. Ta ma�a jest �renic� jego oka � zapewni�a siostra rewizora. � Lecz oczywi�cie trzeba rozumie�, �e rodzona matka bardzo boleje nad utrat� dziecka. Kobieta przynajmniej zachowywa�a lojalno�� wobec swoich przyjaci�. Elena zmieni�a temat rozmowy. � O ile dobrze poj�am, prowadzi pani dom bratu? � Tak, to prawda, nie �yczy sobie �adnych obcych kobiet w gospodarstwie. Elena u�miechn�a si�. � S�ysza�am, �e bardzo lubi kobiety. Bez niczego z�ego w tym okre�leniu. � To nie do ko�ca prawda � niech�tnie powiedzia�a dama. � On po prostu chce wywo�ywa� takie wra�enie. Owszem, z przyjemno�ci� zaprasza r�ne panie do restauracji i pokazuje si� na mie�cie z naj�adniejszymi, ale nigdy nie przyprowadza ich do domu, nigdy. Na pewno wiele kobiet si� na tym sparzy�o, on jest przecie� doskona�� parti�, ale nie maj� czego szuka�. Czy nale�y traktowa� jej s�owa jako ostrze�enie? Czy�by Elena powinna trzyma� si� z daleka od rewizora? Czy w g�osie jego siostry zabrzmia� ton zazdro�ci? Nie, raczej nie, ta kobieta sprawia�a wra�enie szczerej, nie interesowa�y jej plotki, tylko fakty. Jaskari zawo�a� Elen�, mieli wej�� do biura burmistrza. Dziewczyna ciep�ym, przyjaznym u�miechem po�egna�a siostr� rewizora. Zmieni�a sw� nieprzychyln� opini� na temat tej pani. W najbli�szych dniach nie tylko t� opini� mia�a zmieni�. 13 Ram w biurze burmistrza przemawia� niezwykle ostrym jak na niego tonem. � Naszym celem w Kr�lestwie �wiat�a by�o dobre samopoczucie wszystkich jego mieszka�c�w, dlatego pozwolili�my, aby�cie urz�dzili to miasto tak, jak sobie �yczycie. Nie mo�ecie powr�ci� do �wiata na powierzchni Ziemi, czego pragnie wi�kszo�� z was, starali�my si� jednak uczyni� dzielnice niemal identycznymi jak te, z kt�rych przybyli�cie. Nadu�yli�cie jednak naszego zaufania, to miasto jest niczym pi�tno na Kr�lestwie �wiat�a, nie wiemy ju�, co z tym pocz��. Burmistrz by� innego zdania. � Kiedy tylko uda nam si� pojma� morderc�, kt�ry kr��y gdzie� w�r�d nas, wszystko powr�ci do stanu normalno�ci � stwierdzi� stanowczo. � Owszem, ale tutejszy stan normalno�ci trudno uzna� za dobry, przeciwnie, podziemne dzielnice to prawdziwy skandal, b�dziemy zmuszeni je zamkn��. Mieszka�cy miasta nieprzystosowanych popatrzyli na siebie. Szef policji zaprotestowa�: � Ale� przecie� przest�pstwa mia�y miejsce na g�rze. � Nie m�wimy o ostatnich zbrodniach, lecz o codzienno�ci, W tym mie�cie zgromadzi�o si� zbyt wielu kryminalist�w, nie mo�emy ju� d�u�ej patrze� na to przez palce. Musimy dzia�a�. Albo pozwolicie, by �wi�te S�o�ce mog�o tutaj oddzia�ywa�, albo te� zmuszeni b�dziemy dokona�... filtracji. Elena spostrzeg�a, �e t� wypowied� przyj�to wyj�tkowo niech�tnie. Na wielu twarzach ujrza�a strach. Nie wiedzia�a, na czym polega ta filtracja, najwidoczniej nie jest niczym przyjemnym. Ram podj��, wracaj�c do sprawy, kt�r� ju� poruszy�: � Wiemy, �e �wi�te S�o�ce nie jest dobre dla dusz, w kt�rych zago�ci�o czyste z�o. Kiedy� wypr�bowali�my tu jego dzia�anie i rezultat okaza� si� przeciwny do zamierzonego. Jak wiecie, S�o�ce wzmacnia cechy cz�owieka, zwykli porz�dni ludzie staj� si� lepsi, szlachetniejsi, natomiast �li staj� si� jeszcze gorsi, a ich z�o oddzia�uje na S�o�ce. Takiego efektu za wszelk� cen� musimy unikn��. Rada Starszyzny proponuje wi�c filtracj�. W�r�d zebranych da�o si� s�ysze� westchnienie l�ku. Elena popatrzy�a na nich. By� tu burmistrz, oczywi�cie, wraz z szefem policji i rewizorem, dalej John � o rado�ci, cz�sto poszukiwa� jej spojrzenia � Genera�, kilku urz�dnik�w, a tak�e wyj�tkowo trzy kobiety, kt�re pozna�a ju� wcze�niej: �ona i szwagierka burmistrza oraz siostra rewizora. Z nieznanych powod�w znalaz� si� tu r�wnie� Heinrich Reuss. Trzyma� si� blisko Dolga, teraz wsp�pracownika Rama. Marca nie by�o, zebranym towarzyszyli natomiast przyjaciele Eleny: Jaskari, Jori i Armas. Ze skupionej twarzy Dolga wyczyta�a: poszukiwany zbrodniarz znajduje si� w tym pokoju, widzia�a jednak, �e Dolgo wci�� nie ma pewno�ci, kto nim jest. Zn�w rozleg� si� g�os Rama: � Doskonale wiemy, �e absolutna wi�kszo�� mieszka�c�w tego miasta to uczciwi i zacni ludzie, kt�rzy nieszcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci trafili do �wiata kompletnie im obcego. I w�a�nie ze wzgl�du na nich b�dziemy dzia�a� bardzo ostro�nie i z wielk� rozwag�. Reszta natomiast,.. Nie by�o naszym zamiarem przyci�gni�cie tu najgorszych szumowin ludzko�ci, nie mamy ochoty zamyka� o�rodk�w rozrywki, niezb�dna jest jednak pewna sanacja. Mam nadziej�, �e mog� liczy� na pomoc wszystkich zebranych w tym pokoju. Szef policji i burmistrz byli w stanie tylko pokiwa� g�owami. Ci�ko przyj�li t� nagan�. Elena natomiast bardzo chcia�a si� dowiedzie�, na czym polega filtracja. M�czy�ni zacz�li rozwa�a� szczeg�y. Elena sta�a w pobli�u siostry rewizora i zapyta�a niemal szeptem: � Pani m�wi�a o pogrzebach, nie wiedzia�am, �e co� takiego odbywa si� w naszym kraju, przecie� pod �wi�tym S�o�cem nikt nigdy nie umiera. � O, tutaj ludzie umieraj�, mamy ksi�y i rozmaite religie, oddzielne ko�cio�y i cmentarze. � Rozumiem. Elena za �adne skarby nie mog�a poj��, �e kto� z w�asnej woli mieszka w tym mie�cie, skoro poza nim roztacza si� tak cudowna kraina. Obci�a w�osy! Co, u diab�a, sobie my�li? Jak mog�a mi to zrobi�? Teraz wszystko zepsute, wszystko! Ona ju� nie jest Doris, Doris tak nie wygl�da, kr�tkie w�osy to takie wulgarne, ta dziwka do niczego nie jest mi ju� potrzebna. O Bo�e, jak�e ja jej nienawidz�, udawa�a Doris, zmarnowa�a tylko m�j czas. Musz� zacz�� wszystko od pocz�tku. Ale i tak zemszcz� si� na niej, oszuka�a mnie i zas�u�y�a na kar�. Potem zn�w b�d� szuka� prawdziwej Doris. Tok jego my�li zosta� nagle przerwany. Pad�o jakie� imi�, imi�, kt�re kiedy� ju� s�ysza�. Jaskari... O kim oni m�wi�? Tak, to ten wysoki m�ody cz�owiek, �mieszny z tymi swoimi stercz�cymi mi�niami. To on przed o�miu laty siedzia� nad brzegiem i �owi� ryby. Niebezpiecze�stwo! Ten m�odzieniaszek mo�e go zdradzi�. � Czy nikt nie s�ysza� krzyku w parku? Elena zas�ucha�a si� w g�os Johna, bardzo podniecaj�cy jej zdaniem. Ram odwr�ci� si� do niego i odpowiedzia�: � S�ysza�o go kilka os�b, staramy si� ustali� dok�adnie, kiedy dosz�o do zbrodni. Nasi ludzie badaj� w�a�nie szczeg�y. Kiedy ju� je poznamy, zaczniemy prowadzi� przes�uchania pod k�tem alibi. To b�dzie zadanie dla Joriego i Armasa. Wyr�niony m�ody Jori stara� si� zachowa� kamienn� twarz. Nikogo jednak nie oszuka�. Armas przyj�� to z wi�kszym spokojem, jego oblicze jak zwykle pozosta�o niezg��bione. Ustalano dalsze plany, �aden z nich jednak nie dotyczy� w�a�ciwie Eleny. Narada wreszcie dobieg�a ko�ca. Elena, wychodz�c na korytarz, zdo�a�a przecisn�� si� do Johna. � Witaj � u�miechn�� si� �yczliwie. � Pami�tasz o naszej umowie? � Oczywi�cie � odszepn�a. � Ale jak wr�c� wieczorem do domu? � Odwioz� ci�, rzecz jasna. � Ach, tak, dzi�kuj�. � Do zobaczenia � po�egna� j� i pospieszy� do swoich zaj��. Elena po�a�owa�a teraz, �e nie uwa�a�a podczas narady, mo�e dowiedzia�aby si�, dok�d zmierza� i, zupe�nym przypadkiem, znalaz�aby si� w tym samym miejscu. Nie, poszed� najpierw do swojego biura, a tam przecie� nie mog�a i��, mimo wszystko trzeba mie� troch� poczucia wstydu. Z uznaniem patrzy� na jej now� fryzur�. Nic nie powiedzia�, ale oczy mu zab�ys�y. I tak ju� us�ysza�a na sw�j temat mn�stwo komplement�w. G�upio, �e ostrzyg�a si� tak p�no, dopiero teraz przekona�a si�, �e nie jest tylko blad� kopi� pi�knej Berengarii. Jest Elen�, ma w�asn� osobowo��, wcale nie tak� beznadziejn�. �wiadomo�� tego przydawa�a jej poczucia w�asnej warto�ci. Mog�o si� to przyda� niezgrabnej, szarej Elenie, wr�belkowi w�r�d pi�kno�ci w rodzinie i w�r�d przyjaci�. Teraz by�a prawie jedn� z nich. Prawie, nie wolno jej za wiele sobie wyobra�a�, ale Tsi-Tsungga wskaza� jej drog�. Dzi�kuj�, Tsi, jeste� naprawd� wspania�y. No i podoba�a si� Johnowi, to najwa�niejsze. Jaskari otrzyma� polecenie towarzyszenia rewizorowi do jego gabinetu na jednym z wy�szych pi�ter. Kto� napomkn��, �e za zbrodniami mog� kry� si� motywy finansowe. Chudy rewizor przyj�� to bardzo �le i za��da�, by kto� wraz z nim przejrza� ksi�gi. Chcia� udowodni�, �e nie ma nic a nic na sumieniu. Tym kim� musia� by� Jaskari, jako jedyny bowiem pozostawa� bez przydzia�u. Wszystkim innym wyznaczono ju� zadania, a poniewa� przynajmniej na razie nikt nie potrzebowa� pomocy lekarskiej, medycy nie mieli nic do roboty. Wjechali wind� na g�r�. Ratusz by� o wiele wi�kszy, ni� si� tego spodziewali w mie�cie nieprzystosowanych, zreszt� wszyscy m�odzi musieli zmieni� zdanie na temat wielko�ci tego miasta. To, co kiedy� nazywano osad�, okaza�o si� jednym z najwi�kszych miast w kraju. Jakie to przykre, �e tak ma�o os�b potrafi�o si� naprawd� odnale�� we wspania�ym Kr�lestwie �wiat�a. Zbyt wielu wprost czepia�o si� pazurami ziemskiego �ycia. Ram opowiada�, �e w�r�d przybysz�w jest ogrom �ez i t�sknoty. Nie by� jednak w stanie nic na to poradzi�, m�g� jedynie stara� si� zapewni� im egzystencj� w warunkach jak najbardziej zbli�onych do poprzedniej. Teraz cala sprawa skomplikowa�a si� jeszcze bardziej i �adna z rz�dz�cych si� nie potrafi�a znale�� rozwi�zania. Przynajmniej na razie, zapowiedzia� Ram tajemniczo. Podczas sprawdzania ksi�g rachunkowych rewizor nie przestawa� mierzy� Jaskariego wzrokiem od st�p do g��w. Ch�opak nie bardzo zna� si� na liczbach, rachunki wydawa�y mu si� jednak w porz�dku i tak te� powiedzia�. � Jeste� bardzo wysportowany � o�wiadczy� nagle rewizor. � Masz umi�nione cia�o. To stwierdzenie wywo�a�o zdumienie Jaskariego. � Rzeczywi�cie, musz� przyzna�, �e lubi� by� w formie. Na ko�cistej twarzy pojawi� si� grymas przypominaj�cy u�miech. � Dziewczynom pewnie to si� podoba, masz wiele wielbicielek? Jaskari uzna�, �e rozmowa zaczyna zbacza� na dziwne tory. � Nie narzekam � rzek� kr�tko. � Ale nie bardzo mam czas na takie sprawy. Studia poch�aniaj� mn�stwo energii, moi rodzice, Villemann i Mariatta, je�li ich znasz, wiele si� po mnie spodziewaj�. Je�li o mnie chodzi, to jestem zadowolony z tego, co robi�, chocia� zamierzam p�niej po�wi�ci� si� weterynarii, bo to mnie znacznie bardziej interesuje, natomiast dla Eleny medycyna jest prawdziw� tragedi�. Dobrze wiedzie�, �e nie b�dzie musia�a si� d�u�ej m�czy�. Sam si� zorientowa�, �e plecie trzy po trzy, lecz rewizor zdawa� si� go nie s�ucha�, najwidoczniej zapomnia� te� o ksi�gach rachunkowych. Sta� tylko i patrzy� na muskularne cia�o Jaskariego. Ch�opak speszy� si� i mrukn�� jakie� g�upstwo o tym, �e i rewizor chyba nie narzeka na brak adoratorek. � Ach, to na og� przechwa�ki. Przylgn�a do mnie etykietka uwodziciela, a skoro ju� tak si� sta�o, trzeba jako� na ni� zas�u�y� � u�miechn�� si� m�czyzna pod nosem. � Chocia� nikt by chyba nie przypuszcza�, �e mam ju� ponad sze��dziesi�t lat, prawda? Owszem, pomy�la� Jaskari, ale na g�os tego nie powiedzia�. Uda� szczerze zaskoczonego, a rewizor rozp�yn�� si� w u�miechu. � Prosz� mi zdradzi� � spyta� Jaskari. � Kim jest ten dyrektor personalny? Oczy rewizora zw�zi�y si� podejrzliwie. Ch�opak wyja�ni� wi�c pospiesznie: � Pytam tylko ze wzgl�du na Elen�, mam wra�enie, �e ona si� nim interesuje. � Ach, tak? Co my wiemy o naszym mi�ym Johnie? Przebywa tutaj od niedawna, taki szczeniak, stanowczo za m�ody na to odpowiedzialne stanowisko, jest jednak bardzo ambitny i obowi�zkowy, lubi kierowa� podw�adnymi, na pewno wysoko zajdzie. I c�, zadowolony jeste� z moich rachunk�w? � Wszystko wydaje si� w jak najlepszym porz�dku � zapewni� Jaskari. � Zreszt� przypuszczenie, �e za tak dramatycznymi zbrodniami mog� kry� si� motywy finansowe, uwa�am za do�� kiepski pomys�. Ostra twarz ksi�gowego natychmiast si� rozja�ni�a. � Ja te� tak s�dz�. Po przyjacielsku obj�� ramiona ch�opaka i serdecznie mu podzi�kowa�. Jaskari postanowi� zej�� na d� schodami. Zalicza� si� do usportowionych typk�w, wykorzystuj�cych ka�d� najdrobniejsz� nawet okazj�, �eby si� porusza�. Tym razem nie by�o wi�c mowy o windzie. Przystojniaczek, tak nazywa�a go Indra. Zaj�cia ruchowe nie nale�a�y do jej ulubionych. Gdzie� na g�rze uchyli�y si� jakie� drzwi. Na schodach rozleg�y si� kroki. Jaskari zatrzyma� si� gwa�townie. � Halo? � zawo�a�, my�l�c �e zapomnia� czego� w biurze rewizora i ten wyszed� za nim. Jego krzyk echem odbi� si� od �cian. Nikt nie odpowiedzia�, krok�w te� nie by�o ju� s�ycha�. E tam, wzruszy� ramionami, pewnie mam jakie� omamy. Jak wszystko w Kr�lestwie �wiat�a, ratusz zbudowano z najlepszych, najja�niejszych materia��w. I jak wsz�dzie w mie�cie nieprzystosowanych, zniszczenia i brud rzuca�y si� w oczy. �e te� ludzie chc� tu mieszka�, dziwi� si� w my�lach.! W nast�pnej chwili klatk� schodow� wstrz�sn�� huk wystrza�u. Up�yn�y jeszcze dwie sekundy, zanim Jaskari stwierdzi�, �e zosta� trafiony. Cia�o zareagowa�o, pal�cy b�l przeszy� lewy bok, w oczach mu pociemnia�o, osun�� si� na pod�og� przy drzwiach prowadz�cych na parter. Nie s�ysza� ani nie widzia�, �e nad nim na g�rze otworzy�y si� jakie� drzwi i natychmiast zamkn�y. Elena w nadziei, �e John wyjdzie zaraz ze swego biura, zwleka�a z opuszczeniem ratusza. Hol ca�kiem ju� opustosza� i w imi� przyzwoito�ci powinna zaraz odej��. Nie bardzo pojmowa�a, co to znaczy by� zakochan�, nie wiedzia�a, jak nale�y si� zachowa�. Czu�a jednak, �e zbytniego zapa�u nie powinna okazywa�. Na klatce schodowej hukn�� strza�. Elena na moment znieruchomia�a, nie mog�c zidentyfikowa� ani zlokalizowa� odg�osu. Zaraz potem jednak us�ysza�a g�uche uderzenie tu� pod drzwiami i ten odg�os wyda� jej si� jeszcze straszniejszy. Zdecydowanie podesz�a do drzwi i otworzy�a je. Jaskari? Na pod�odze? Zalany krwi�. Ale�, na mi�o�� bosk�! Odrzuci�a dziwaczn� my�l, �e to ch�opak spad� ze schod�w z takim hukiem. Nie zastanawiaj�c si� nad ewentualnym niebezpiecze�stwem, ukl�k�a przy nim i usi�owa�a go podnie��. Sk�d ta krew? Poplamiona koszula. Gdzie� w boku. Na kilku pi�trach uchyli�y si� drzwi, pierwsi nadbiegli dwaj urz�dnicy. � Sprowad�cie ambulans! � zawo�a�a, zrywaj�c koszul� z Jaskariego. Urz�dnicy pognali po pomoc. Elena na kilka kr�tkich sekund zosta�a sama z ch�opakiem. Ockn�� si�, j�cz�c z b�lu. � Rana nie jest g��boka � zapewni�a pospiesznie. � Sk�ra rozci�ta z g�ry na d�, w jednym miejscu ods�oni�te �ebra. Wydobrzejesz, ale, na mi�o�� bosk�, tyle w tobie krwi! � Sprowad�... � Tak, tak, ambulans ju� jedzie. Pr�buj� zatamowa� krew twoj� koszul�, mam nadziej�, �e mi wybaczysz. Jaskari westchn�� i odpr�y� si�. � Ale pech! � skar�y�a si� Elena pod nosem. � To przecie� moje marzenie, �e te� musia�e� to by� ty, co za idiotyzm! � Jakie marzenie? � wyst�ka� Jaskari. � Uratowa� ukochanego od �mierci, trzyma� go w ramionach, szepta� do ucha s�owa pociechy. A ty wszystko zniszczy�e�. � Przykro mi... �e... to tylko... ja. � Mnie te� przykro, w dodatku naprawd� wcale nie chc� by� piel�gniark�. No c�, te twoje bu�y mi�ni wyj�tkowo do czego� si� przyda�y. Przyj�y najgorsze uderzenie. No, nareszcie s� ludzie. W milczeniu opatrzy�a go resztkami koszuli. Fakt, �e czasami naciska�a troch� za mocno, wynika� z jej pomieszanych uczu�, gniewu, rozczarowania i sporej dawki l�ku. Widzia�a wok� siebie wiele st�p, s�ysza�a zatroskane g�osy, lecz w tym miejscu by�o za ciasno, by kto� jeszcze m�g� zaj�� si� Jaskarim. � Boli ci�? � zapyta�a do�� opryskliwie. � Wprost szale�czo, ale jestem dzielny. Kto mi tak zgasi� �wiat�o? O tym nie zd��y�a jeszcze pomy�le�. Pojawi� si� te� jaki� stanowczy m�czyzna, urz�dnik, i zacz�� kierowa� wszystkimi, Elena w jednej chwili sta�a si� zb�dna. Wysz�a jednak do karetki i patrzy�a, jak odje�d�a. Jaskari by� bezpieczny. Dopiero teraz zastanowi�a si� nad tym, co si� sta�o. Kto m�g� strzela� i dlaczego? Dlaczego akurat do Jaskariego? �mier� Opryszka w pewnym sensie potrafi�a zrozumie�, bo ten typ naprawd� potrafi� dra�ni� ludzi, ale spokojny, nie wadz�cy nikomu Jaskari? Ostatnie, co us�ysza�a, to okrzyk za�ogi karetki skierowany do ludzi wychylaj�cych si� z licznych okien ratusza. � Wszystko z nim b�dzie w porz�dku! W�a�ciwie dobrze to by�o wiedzie�. Przeszy� j� dreszcz, kiedy u�wiadomi�a sobie, �e mog�oby by� inaczej. Jaskariego ju� by nie by�o? Przera�aj�ce! Zatopi�a si� w my�lach do tego stopnia, �e dopiero po pewnym czasie dostrzeg�a poruszenie w�r�d ludzi zgromadzonych po drugiej stronie ulicy. Patrzyli w g�r�, na dach wysokiego ratusza. Elena przesz�a do nich. W oknach nikogo ju� nie by�o. Serce jej si� �cisn�o. Dzie� katastrof najwidoczniej jeszcze si� nie sko�czy�. Dostrzeg�a na g�rze jakiego� cz�owieka, sta� plecami oparty o barierk�, os�aniaj�c si� przed kim� czy przed czym�, co znajdowa�o si� z przodu. Z do�u nie by�o wida�, kto to jest. Gdzie� z ty�u nadbieg� Ram, a zaraz za nim jego Stra�nicy. Elena zd��y�a zawo�a� � Co si� sta�o? Ram bieg� tak pr�dko, �e dotar� do niej zaledwie urywek odpowiedzi: � Dyrektor personalny, zagoniony na dach, wezwa� mnie przez... Stra�nicy wbiegli do ratusza, kilkoro ludzi pospieszy�o za nimi. Elena zosta�a. Mia�a wra�enie, �e kto� wycisn�� jej powietrze z p�uc. Dyrektor personalny? To przecie� John. Jej John, z kt�rym mia�a si� spotka� po... Ach, nie, co si� dzieje na tym dachu? Z do�u widzia�a zaledwie czyj�� g�ow� i ramiona, kiedy jednak zrobi�a z d�oni daszek nad oczami, zorientowa�a si�, �e w istocie jest to ciemnow�osa g�owa Johna. Zmuszono go, by cofa� si� ku barierce, nagle jednak rzuci� si� w bok, wzd�u� kraw�dzi, w stron� bli�sz� rzece. Oby uda�o mi si� zobaczy�, kto go goni, modli�a si� w duchu. Napastnik jednak sta� w g��bi i zapewne starannie si� pilnowa�, by si� nie pokaza�. John trzyma� r�ce nad g�ow�, ale to zdawa�o si� nie mie� wp�ywu na atakuj�cego. Ram, Stra�nicy, pospieszcie si�, i wy z najwy�szych pi�ter, mogliby�cie... John znikn�� jej z oczu, zmuszony do dalszego cofania si� wzd�u� przylegaj�cej do rzeki kraw�dzi budynku. � Och, nie! � zawo�a�a dr��cym g�osem i j�kn�a cicho. � John! Potem nast�pi�o to straszne: strza� i kr�tki krzyk, krzyk, kt�ry si� urwa�. Nogi ugi�y si� pod Elen�, osun�a si� na kolana na chodnik. Zebrani wok� ludzie krzykn�li przera�eni i nagle wszyscy zacz�li si� rusza�. Niekt�rzy pobiegli do ratusza, inni na brzeg rzeki. � Widzia�em, jak spada� � o�wiadczy� stoj�cy na brzegu ch�opiec. � Zlecia� prosto do rzeki, jeden wielki plusk! Ram poleci� odci�� ratusz, tak aby nikt nie m�g� wej�� ani wyj��. Elena zdo�a�a podnie�� si� na nogi i pobieg�a nad rzek�. P�yn�a w rym miejscu do�� bystrym nurtem, nieco ni�ej by� spadek i �luza, mo�e odwrotnie, nie bardzo pami�ta�a. Rzeka nie przemienia�a si� w wodospad, lecz i tak budzi�a respekt. Johna nigdzie nie by�o wida�. � Nic dziwnego, zosta� przecie� postrzelony � us�u�nie informowa� j� ch�opiec. � Na pewno poszed� na dno jak kamie�. Elena ju� chcia�a skaka� do wody, lecz jeden ze Stra�nik�w w por� j� powstrzyma�. � Nic tu nie mo�esz poradzi� � stwierdzi�. � Pr�d jest bardzo silny, dawno ju� go zni�s�. Spr�bujemy odnale�� zw�oki, zanim dotr� do wiru przy tamie. Je�li przejd� tamt�dy, nigdy ju� ich nie zobaczymy. Ludzie skutecznie dzia�aj�cy lub po prostu ciekawscy gdzie� znikn�li, Elena zosta�a sama. Jaki� to z�y los mnie prze�laduje, my�la�a zrozpaczona Pierwsza mi�o�� mojego �ycia i nie dane jej by�o nawet ujrze� �witu. 14 Wr�cili do domu, do cudownej Sagi, do jej czysto�ci i pi�knych kwiat�w. Unosi�y si� tu �wie�e zapachy, nie by�o spalin ani cuchn�cych �mieci, ulice l�ni�y biel� marmuru, z ogrod�w dobiega� �piew ptak�w, dojrzewa�y owoce i jagody. Elena przysiad�a na brzegu ��ka Jaskariego w salce miejskiego szpitala. Ch�opak usi�owa� j� pociesza�: � Musisz si� z tym pogodzi�, Eleno, masz tylu przyjaci�, a jego prawie nie zna�a�. � Ale ja mu si� podoba�am, przypuszczam, �e m�g�by si� nawet we mnie zakocha�. � No, dlaczego by nie, to wcale nie takie trudne. � I ty to m�wisz? � mrukn�a. � Ty, kt�ry nie mo�esz na mnie patrze�? � Doprawdy? Lubi� si� z tob� dra�ni�, bo to takie �atwe, wszystko bierzesz na powa�nie, me powinna� tak robi�. � Kiedy cz�owiek nie ma o sobie dobrego mniemania, zawsze przypuszcza najgorsze. No, ale dzi�ki Bogu przynajmniej, �e ty z tego uszed�e� z �yciem. Nie pojmuj� tylko, dlaczego. Dlaczego w�a�nie ty i dlaczego John? Do oczu zn�w nap�yn�y jej �zy. � Je�li chodzi o niego, to nic mi na ten temat nie wiadomo � powiedzia� Jaskari zamy�lony. � Natomiast je�li chodzi o mnie... Ca�y czas si� nad tym zastanawiam. Czy co� powiedzia�em, co� zrobi�em? Nic nie przychodzi mi do g�owy, opr�cz... Dopiero po chwili Elena spyta�a: � Tak? � Nie, to tak dawno temu, niemo�liwe, by mia�o z tym jaki� zwi�zek. � Co masz na my�li? Opowiedzie� chyba mo�esz. � Tak, skoro ju� i tak le�� do niczego nieprzydatny. W�a�ciwie jestem zupe�nie zdrowy, mog� wsta� i chodzi�, ale uparli si� mnie tu zatrzyma�, bo przypuszczaj�, �e mog�em dozna� wstrz�su m�zgu przy upadku. A ja wcale nie spad�em ze schod�w, Eleno, by�em ju� prawie na dole, kiedy strzeli�. Strasznie g�upio si� tutaj czuj�. �a�uj�, �e nie wybra�em tak jak Jori, on przynajmniej jest stra�nikiem, co prawda przez ma�e s, i up�ynie zapewne wiele czasu, nim b�dzie m�g� si� pisa� wielk� liter�. Ale zanim ja uko�cz� studia, Eleno, minie kilka lat, a w tym czasie b�d� absolutnie nikim. � Przesta� j�cze� i opowiedz mi t� histori�. � Co? Jak� histori�? Ach, o to ci chodzi To nic wa�nego, ale dobrze, jak chcesz. To by�o przed wielu laty, �owi�em ryby w Z�ocistej Rzece... � W Z�ocistej Rzece? Przecie� tam nie ma ryb. � Wiedzia�em o tym, ale i tak postanowi�em �owi�. Je�li przez ca�y czas b�dziesz mi przerywa� g�upimi komentarzami, to... � Nie, przepraszam, s�ucham ju� oniemia�a z podziwu. Jaskari zadowolony spostrzeg�, �e Elena zaczyna odzyskiwa� humor. � No wi�c siedzia�em tam na brzegu i w pewnej chwili podszed� do mnie jaki� facet, przysiad� si� i zacz�� gada�. By� jaki� dziwny. Elena s�ucha�a w milczeniu, ba�a si� m�wi�, nie chcia�a, �eby zn�w nazwa� j� g�upi�. � Z pocz�tku zachowywa� si� jak normalny cz�owiek, lecz nagle zacz�� zia� nienawi�ci�, i to tak�, z jak� ani przedtem, ani potem nigdy si� nie zetkn��em. To by�o... straszne. S�dz�, �e pod koniec nie zdawa� sobie nawet sprawy, �e jestem przy nim. Znalaz� si� w swoim w�asnym �wiecie. Najwidoczniej ca�kiem niedawno przyby� do Kr�lestwa �wiat�a, bo jego wspomnienia by�y bardzo �wie�e. � Wspomnienia ze �wiata na zewn�trz? � Tak, wygl�da�o na to, �e ma wielk� potrzeb� podzielenia si� z kim� swoimi prze�yciami. Sprawia� wra�enie wprost na�adowanego ��dz� zemsty, przekraczaj�c� absolutnie wszystko, o czym dotychczas s�ysza�em. Ja w tym wszystkim by�em nieistotny, kiedy ju� raz zacz�� m�wi�, przesta� zauwa�a� moj� obecno��. Wylewa� z siebie �ale dla w�asnej przyjemno�ci. Drugiego takiego fanatyka nie spotka�em. Szaleniec! � No dobrze, ale co on takiego m�wi�? � Zaraz do tego dojd�, chcia�em ci tylko najpierw przedstawi� nastr�j, nakre�li� obraz, ale skoro jeste� taka niecierpliwa, to... � Przepraszam, przepraszam. Elena dwoma palcami zacisn�a usta na znak, �e zamyka je na k��dk�. � No dobrze, o czym to ja m�wi�em, ci�gle mi przerywasz. Ju� wiem, on by� oficerem, wysokim rang�, chyba podpu�kownikiem. Elena zdusi�a okrzyk �aha�, ale od kiwni�cia g�ow� si� nie powstrzyma�a. � No w�a�nie � rzek� Jaskari. W tym bia�ym otoczeniu wygl�da� naprawd� przyjemnie, by� opalony, silny i przystojny. � W�a�nie � powt�rzy�. � Te naboje z wojskowej broni, dlatego zreszt� zacz��em o nim my�le�. Z jego s��w wynika�o, �e nienawidzi wszystkich kobiet, uwa�a, �e nie mo�na na nich polega�, bo s� fa�szywe i nic nie warte, a to dlatego, �e �ona o�mieli�a si� urazi� jego dum�. � Typowo m�ski spos�b my�lenia � zacz�a Elena, ale ostrzegawcze spojrzenie Jaskariego nakaza�o jej milczenie. Zdo�a�a nawet przemilcze� kolejne uni�one �przepraszam�. � Nie powiedzia� tego wprost, ale ca�kiem wyra�ne by�o, �e �ona go zdradzi�a, a on uzna�, �e jego honor ogromnie na tym ucierpia�, mi�dzy wierszami da� natomiast do zrozumienia, �e sam cz�sto zabawia� si� z innymi kobietami. Elena powstrzyma�a si� od kolejnego komentarza na temat typowo m�skiego sposobu my�lenia. � Ten cz�owiek coraz bardziej pogr��a� si� w urazie, nienawi�ci i ch�ci zemsty. Wreszcie przesta� my�le� realnie i jego s�owom brakowa�o konsekwencji. Sprawi� na mnie wra�enie szale�ca, psychopaty, najg�upsze, �e zacz��em si� go ba�, tak ba�, �e nie �mia�em nawet na niego spojrze�. Siedzia�em ze wzrokiem utkwionym w sp�awik, kt�ry przecie� si� nie porusza�. Popatrzy�em na niego tylko na pocz�tku, dlatego nie pami�tam w og�le, jak wygl�da�, mo�na wr�cz powiedzie�, �e wcale go nie widzia�em. � To bardzo niedobrze � rzek�a Elena z namys�em; tym razem Jaskari jej nie przerwa�. � Czy m�wi� co� jeszcze, skoro s�dzisz, �e to on mo�e teraz grasowa�? � Nie, chocia� gada� jak naj�ty, wylewa� z siebie �ale strumieniem, na koniec by�a to ju� b�aze�ska paplanina o tym, �e wszystkie kobiety s� Doris i wszystkie zas�uguj� na �mier�. Mia�em wra�enie, �e jest bliski orgazmu. Elena uda�a, �e ostatniego zdania nie s�yszy. � Doris? Tak mia�a na imi�? � Tak, twierdzi�, �e ona wkr�tce tutaj przyb�dzie, a wtedy on odp�aci jej za wszystkie swoje cierpienia. B�dzie j� dr�czy� i zabije, zabije, zabije! Prawdziwy wariat. Chyba mia�em szcz�cie, �e nic mi nie zrobi�. Wydaje mi si�, �e nie zdawa� sobie sprawy, i� si� przede mn� ujawni�. Elena milcza�a, bardzo jej si� to nie podoba�o. Wreszcie spyta�a: � Naprawd� nie pami�tasz, jak on wygl�da�? � Bardzo s�abo, przypuszczam, �e m�g� mie� oko�o pi��dziesi�ciu, sze��dziesi�ciu lat. Pami�tam jego ubranie, pochodzi�o raczej nie st�d, bo wyda�o mi si� jakie� obce. Porz�dne, bia�a koszula i ciemne spodnie, nienagannie wyczyszczone buty, bez wzgl�du jednak na to, jak d�ugo nad tym my�l�, nie potrafi� sobie przypomnie� jego twarzy. Przypuszczam, �e mia� raczej ciemne w�osy ni� jasne, ale podobnie jest z wi�kszo�ci� podejrzanych. Elena, nie zwlekaj�c, z informacjami Jaskariego posz�a do Rama. Stra�nik uzna� je za niezwykle cenne i powt�rzy� zamy�lony: � Doris, tak jak pierwsza z zamordowanych kobiet. A on sam? Porz�dnie ubrany, nienagannie, w�osy raczej ciemne ni� jasne, tak jak wi�kszo�� podejrzanych, wiek od pi��dziesi�ciu do sze��dziesi�ciu lat, no tak, mamy burmistrza, szefa policji i rewizora. � Genera�a � doda�a Elena. � Tak, i Heinricha Reussa. � Nie, on si� nie liczy, jest przecie� jednym z nas, w dodatku o wiele m�odszy od podejrzanego. Ram popatrzy� na ni�. � Kiedy Reuss tu przyby�, mia� w�a�nie oko�o pi��dziesi�ciu lat, o tym nie mo�emy zapomina�. W dodatku ma jakie� problemy ze sob�. Elenie bardzo nie podoba�a si� ta my�l. Wuj Heinrich zawsze by� taki mi�y i �yczliwy, dop�ki mieszka� niedaleko nich. Potem dobrowolnie przeni�s� si� do miasta nieprzystosowanych, nigdy nie zdo�a�a zrozumie�, dlaczego. Ram ostrzeg� j� przed powrotem do tego miasta, morderca najwidoczniej wpad� w desperacj�, niemal co dzie� pope�nia� now� zbrodni�, a Elena zalicza�a si� do najbardziej zagro�onych. Elena jak najszczerzej zapewni�a go, �e wcale nie ma ochoty tam wraca�. John ju� nie �y�, jedyne, czego chcia�a, to zosta� w domu i w spokoju liza� rany. Marco z Ludzi Lodu, ba�niowy ksi��� Czarnych Sal, czu� si� deprymuj�co bezradny. Bez trudu powinien sobie poradzi� z odnalezieniem dziewczynki przy u�yciu si�y my�li, ale wszelkie sygna�y zamar�y. Nasta�a taka cisza, i� obawia� si�, �e dziecko nie �yje. Nie bardzo jednak m�g� w to uwierzy�. Marco dobrze zna� wibracje �mierci, a kiedy skupia� wszystkie swe duchowe si�y na dziewczynce, nie wyczuwa� ich. Pierwszego dnia zorientowa� si�, �e jest gdzie� w pobli�u, potem sygna�y usta�y. Dok�d j� uprowadzono? Czy�by tak daleko, �e nie m�g� do niej dotrze�? Tak wcale by� nie musia�o. Marco nie by� uzale�niony od odleg�o�ci dziel�cej go od poszukiwanego cz�owieka. M�g� porozumie� si� nawet z tymi, kt�rzy znajdowali si� bardzo daleko, ale dociera� do ich duszy, a nie do ich cia�a. W taki w�a�nie spos�b, powr�ciwszy na Ziemi� z Czarnych Sal, szuka� swych wsp�cze�nie �yj�cych krewniak�w z Ludzi Lodu. Otrzyma� sygna�y, �e Nataniel, kt�ry zawsze by� mu najbli�szy, �yje, nie m�g� jednak stwierdzi�, gdzie jest, dop�ki sam Nataniel nie nawi�za� z nim kontaktu. Podobnie by�o teraz, z t� jednak r�nic�, �e sygna�y wysy�ane przez dziewczynk� urwa�y si�. Marcowi udost�pniono niewielkie pomieszczenie w wydziale szefa policji, do skoncentrowania si� potrzebowa� bowiem ca�kowitej izolacji. Bardzo �le si� czu� w mie�cie nieprzystosowanych i ogromnie t�skni� za Sag� i swoj� tamtejsz� prac�. Zaj�cie jego okryte by�o tajemnic�, m�odzi wiedzieli jednak, �e Marco, M�ri i Dolgo wsp�pracuj� z Obcymi, Stra�nikami, Lemurami i Madragami w Srebrzystym Lesie. Raz Joriemu uda�o si� wychwyci� kilka przypadkowych s��w. Marco wiedzia� o tym, ch�opiec niemal zastrzyg� uszami. Nie by� pewien, ile Jori s�ysza�, raczej nie wi�cej ni� w�a�ciwie banalne stwierdzenie: �Uratowa� �wiat i ludzko��. Nie byli osamotnieni w takich ambicjach. R�nica polega�a tylko na tym, �e Obcy i ich sprzymierze�cy dysponowali znacznie lepszymi �rodkami, znali odpowiedz. Gdyby tylko zdo�ali znale�� to, czego im brakowa�o! Powoli, bardzo powoli, przez stulecia up�ywaj�ce na Ziemi, udawa�o im si� co� zbudowa�. Cel zbli�a� si� nieustannie, teraz by� ju� bardzo blisko. Byle tylko ludzie na Ziemi nie uprzedzili ich, w negatywnym rozumieniu tego s�owa. Czy oni zdaj� sobie spraw�, �e zmierzaj� ku zag�adzie? Marco westchn�� w duchu. Wybuchy atomowe na powierzchni Ziemi dawa�y si� odczu� tak�e w centralnym punkcie globu. Ich skutki rozprzestrzenia�y si� a� tutaj. Dotychczas wybuchy nie mia�y miejsca tu� nad Kr�lestwem �wiat�a, wi�kszo�� odbywa�a si� ponad Czarnymi G�rami, G�rami Umar�ych. Pewnego dnia jednak jaki� kochaj�cy w�adz� prezydent czy premier wpadnie na pomys� dokonania pr�by j�drowej tu� ponad fantastyczn� krain� jak ze snu, a w�wczas zniszczenia mog� by� dotkliwe. Marco podni�s� si� i wyjrza� przez okno. Ta cz�� miasta nieprzystosowanych wyda�a mu si� szczeg�lnie nieprzyjemna. Owszem, tu i �wdzie znajdowa�y si� oazy spokoju, zw�aszcza w starszych dzielnicach miasta, tutaj jednak dominowa�y ci�kie szare bloki z betonu, czworok�tne, pozbawione wszelkiej fantazji, �wiadectwo ludzkiej chciwo�ci i ��dzy w�adzy. Pieni�dze i pozycja oraz towarzysz�ca im zazdro�� przej�y w�adanie tym obszarem. Nikomu nie mog�o to da� szcz�cia. Niepokoi� si� o Elen�. S�ysza� teori�, �e jest ona jakby prototypem ofiar mordercy. T� spraw� jednak zajmowa� si� Dolgo, natomiast M�ri � zagini�ciem Misy. Ciekaw by�, czy przyjaciele poczynili jaki� post�p w poszukiwaniach, czy te� podobnie jak on czuli si� bezradni. Dooko�a ludzie wsz�dzie szukali dziewczynki, dotychczas jednak nie natrafiono na �aden �lad. Nikt ju� nie wierzy�, �e dziecko znajduje si� w mie�cie nieprzystosowanych. Marco jednak wola� podejmowa� pr�by nawi�zania z ni� kontaktu w�a�nie st�d. Czy�by mieli do czynienia z czarami? Skoro �adnemu z trzech obdarzonych paranormalnymi zdolno�ciami m�czyzn, Marcowi, M�riemu i Dolgowi, si� nie powiod�o, czy�by przeszkadza�a im jaka� niezwyk�a moc? W takim razie b�d� musieli uciec si� do bardziej radykalnych metod. Na razie jednak wci�� chcia� post�powa� w miar� �agodnie. Z okna widzia� zaledwie fragment rzeki p�yn�cej w dole, nie wygl�da�a �adnie, brudna i dzika. Biedaczysko, ten, kt�ry do niej wpad�, szkoda go, szkoda te� Eleny, kt�ra zd��y�a si� do niego tak przywi�za�, nie bardzo powa�nie, lecz dostatecznie, by po nim p�aka�. Mia� nadziej�, �e dziewczyna przyjmie to jako s�odko-gorzk� histori�, mi�o��, kt�ra nigdy nie rozkwit�a, bo przerwa�a j� �mier�. M�ode dziewcz�ta o usposobieniu romantyczek d�ugo potrafi� si� czym� takim karmi�, a Elena, jak s�dzi�, jest romantyczk�. Widzia�, �e wci�� poszukuj� zw�ok w rzece, to znaczy, �e jeszcze ich nie znale�li, z�y znak! Prawdopodobnie cia�o przep�yn�o przez �luzy i wpad�o do kt�rego� z kana��w. Niekt�re z nich bowiem przechodzi�y pod korytem rzeki. Dlaczego tak by�o, nie wiedzia�, ale te� nie interesowa�y go rozwi�zania techniczne. Jego moc mia�a zupe�nie inny charakter. Mo�na tylko �ywi� nadziej�, �e ten cz�owiek zgin�� zastrzelony i nie spotka�a go �mier� przez utopienie, to by�oby zbyt brutalne. Jak to mo�liwe, by takie straszne rzeczy dzia�y si� w spokojnym Kr�lestwie �wiat�a? Marco siedzia� sobie akurat w domu u M�riego, grali w szachy, partia zapowiada�a si� naprawd� ciekawie, Tiril dyskretnie przygotowa�a dla nich obu drinki, wydawa�o si� bowiem, �e b�d� grali do�� d�ugo, i wtedy w�a�nie podniesiono alarm. Bez paniki wprawdzie, to Ram zatelefonowa� z pro�b�, by przybyli do miasta nieprzystosowanych, sytuacja bowiem wymkn�a si� spod kontroli. By�o to przed trzema dniami Od tamtej pory wypadki tylko narasta�y. �aden z nich niczemu nie zdo�a� zapobiec i ta �wiadomo�� dzia�a�a jeszcze bardziej deprymuj�co. Marco t�skni� za powrotem do interesuj�cej partii szach�w, za atmosfer� �yczliwo�ci i spokoju panuj�c� w domu M�riego. Dolgo twierdzi�, �e maj� do czynienia z dwoma r�nymi przest�pstwami, zapewne mia� racj�, wszystko na to wskazywa�o. �aden z nich nie wierzy�, by zab�jca kobiet porwa� jedenastoletni� Weronik�, a ju� na pewno nie Madraga Mis�. Dlaczego Misa? Dlaczego w�a�nie Misa? Ram powiedzia�, �e Najwy�sza Rada Obcych wyst�pi�a z ostrze�eniem, ogromnie si� niepokoili, sytuacja zacz�a wymyka� si� spod kontroli Stra�nik�w. Nie odnaleziono rewolweru, z kt�rego strzelano do Johna i do Jaskariego, ale wi�kszo�� mieszka�c�w miasta posiada�a bro�. Nikt nie wpad� na �aden trop. Nawet Marco ani jego przyjaciele, M�ri i Dolgo, nie mogli znale�� rozwi�zania kolejnych zagadek. Sytuacja przedstawia�a si� jednak troch� inaczej, zar�wno M�ri, jak i jego syn Dolgo poczynili pewien post�p. M�ri postanowi� si�gn�� do swych dawnych czarnoksi�skich umiej�tno�ci. Galdry dawno od�o�y� na p�k�, stwierdzi� bowiem, �e tu, w Kr�lestwie �wiat�a, nie ma potrzeby odwo�ywania si� do magii. Teraz zn�w je wyci�gn��. D�ugo przygl�da� si� prastarym magicznym runom, le��cym przed nim na stole w domu w Sadze. Ze wszystkich stron nap�yn�y wspomnienia. Szmat czasu min�� od tamtych lat. Nauki u siry Eirikura z Vogsos, cudowne chwile, kiedy pozna� Tiril i kiedy pomaga� jej starymi runami. Teraz inna dziewczynka by�a w potrzebie. Znikn�a, by� mo�e gro�ba zawis�a nad jej �yciem, nikt niczego nie wiedzia�. Ale wyja�nienia zagadki dziecka podj�� si� Marco, M�ri mia� odnale�� sw� dawn� przyjaci�k�, Mis�, kochanego, mi�ego Madraga. Czarnoksi�nik starannie ogl�da� galdry. Oto te, kt�re chroni� przed z�em, o r�nej mocy, a to runa otwieraj�ca zamki. I te umo�liwiaj�ce widzenie duch�w, przynosz�ce szcz�cie w polowaniu, w �owieniu ryb, przeciwdzia�aj�ce b�lom i chorobom. Budz�ce gniew wroga, i tamte... Nie, nie mia� runy bezpo�rednio umo�liwiaj�cej odnalezienie zaginionych os�b. Do jej sporz�dzenia potrzeba wielu r�nych sk�adnik�w, nie przypuszcza�, aby mog�y si� one znale�� tutaj, w Kr�lestwie �wiat�a. W zamy�leniu podni�s� jedn� z run. Mo�e ta? Wielka runa marze� sennych, wyryta w srebrze lub na bia�ej sk�rze w noc letniego przesilenia. Jego runa sporz�dzona by�a na bia�ej niegdy� jak �nieg, teraz pociemnia�ej ze staro�ci sk�rze, lecz rysunek pozostawa� ca�kiem wyra�ny. Nale�a�o na niej spa�, a kiedy s�o�ce stanie najni�ej, cz�owiekowi przy�ni si� to, o czym �ni� pragnie. M�ri u�miechn�� si�, w Kr�lestwie �wiat�a trudno by�o powiedzie�, �e s�o�ce stoi wysoko czy nisko, przez ca�y czas bowiem znajdowa�o si� w jednym i tym samym punkcie, tylko noc� jego �wiat�o by�o nieco bardziej przyt�umione. Wzi�� jednak stary kawa�ek sk�ry i wsun�� go pod poduszk�. Pozostawa�o teraz tylko mie� nadziej�, �e Lea, ich gospodyni, nie zechce przed noc� zmieni� po�cieli, ale nie przypuszcza�, by tak si� mia�o sta�. Usiad� przy stole, zas�oni� twarz d�o�mi i skupi� si� wy��cznie na tym, co mia�o mu si� przy�ni�: na Misie. Chcia� we �nie zobaczy�, gdzie jest i jak si� miewa. Dolgo dzia�a� najskuteczniej. Rozmy�la� o tym, co dotychczas nie przysz�o do g�owy nikomu innemu. Poszed� do lasu rozci�gaj�cego si� w pobli�u miasta nieprzystosowanych, do tego samego lasu, gdzie Tsi i jego wielka wiewi�rka Czik uratowali Elen�. Tsi w lesie teraz nie by�o, ale bo te� i nie jego szuka� Dolgo. Towarzyszy� mu wierny przyjaciel Nero, kt�ry patrzy� na swego pana ze zdziwieniem. Dolgo znalaz� w lesie niewielkie wzg�rze pokryte soczyst� zielon� traw�, ros�y na nim smuk�e brzozy. Norwegowie i inni mieszka�cy p�nocnych krain rozpoznaliby bia�e, niekiedy pokrzywione pnie g�rskiej brzozy o drobnych listkach. Drzewa i trawa wygl�da�y tak przyjemnie, �e Dolgo mia� ochot� wyci�gn�� si� na ziemi, przymkn�� oczy i tylko odpoczywa�. Nie mia� jednak teraz na to czasu, usiad� ze skrzy�owanymi nogami i zacz�� cicho nuci�. Brzmia�o to jak wabienie. Nero nastawi� uszu. Po pewnym czasie w powietrzu rozleg� si� szum, Dolgo otworzy� oczy i u�miechn�� si� do t�ocz�cych si� wok� niego elf�w. � Kim jeste�, ty, kt�ry znasz nasze d�wi�ki? � spyta� jeden z przybysz�w g�osem d�wi�cznym jak dzwoneczek. Dolgo opowiedzia� o swym wieloletnim pobycie w Gj�in, dolinie elf�w. W gromadzie zapanowa�o poruszenie, rozleg�y si� �miechy, elfy podesz�y bli�ej, chcia�y go dotkn��, pie�ci�y jego ludzk� sk�r�, do ucha szepta�y tajemnice. �Ty jeste� przecie� Lanjelin, nasz Lanjelin�, a on �mia� si� wraz z nimi. Zaraz jednak spowa�nia�. � Dobre moce w Kr�lestwie �wiat�a potrzebuj� waszego wsparcia, przyjaciele. Wy, kt�rzy kr��ycie wsz�dzie, szybciej ni� przenosi si� my�l, czy mo�ecie poprosi� kogo�, kogo znam, aby tutaj przyby�? Elfy bardzo chcia�y spe�ni� jego �yczenie. � Wezwijcie wi�c mego przyjaciela Cienia, on wywodzi si� z rodu Lemur�w i zapewne przebywa gdzie� w ich siedzibach. Pragn� te� spotka� Lemur�w, kt�rzy niegdy� byli b��dnymi ognikami. Znacie ich, przyby�y�cie tutaj wszak wraz z nimi. Prosz� te�, aby�cie powiadomi�y duchy mego ojca M�riego, ale musicie je �adnie poprosi�, nie stawi� si� na byle jakie ��danie. I... � zawaha� si�. � Tak, s�dz�, �e powinny�cie przywo�a� tak�e przodk�w Ludzi Lodu. To spora gromada, ale zmie�ci si� na r�wninie pod tym wzg�rzem. No i jeszcze bardzo prosz�, aby�cie wszystkie tutaj wr�ci�y. Wasza wiedza i zdolno�ci s� dla nas, ludzi, nader cenne. Elfy przyj�y jego pochwa�y z zadowoleniem. Chwilk� rozmawia�y mi�dzy sob�, potem znikn�y. Dolgo powr�ci� do bardziej ziemskich metod komunikacji, do jakich zalicza� si� telefon kom�rkowy. Wezwa� najpierw swego ojca czarnoksi�nika, kt�ry akurat zako�czy� medytacj� nad snem, maj�cym mu si� przy�ni�. No i Marca, uradowanego mo�liwo�ci�, opuszczenia dusznego pokoju w ratuszu. Obaj natychmiast wsiedli do swoich gondoli i wyruszyli do lasu w miejsce wyznaczone przez Dolga. Kiedy czeka� na nich, pojawi� si� zdziwiony i nieco ura�ony Tsi-Tsungga ze swoj� wiewi�rk� na ramieniu. � Czy my na nic ci si� nie przydamy? Dolgo wsta�. � Ale� m�j drogi, zaliczy�em ci� do elf�w, spodziewa�em si�, �e przyb�dziecie wszystkie. A mo�e potrzebne ci specjalne zaproszenie? � doko�czy� z u�miechem. Tsi wysun�� j�zyk, krzywi�c si� ironicznie. � Nie, po prostu nie wiedzia�em, ja sam nie uwa�am si� za elfa, jestem z nimi tylko spokrewniony. � Dobrze w ka�dym razie, �e si� pokaza�e�. Nadchodz� te� ojciec i Marco, niemal r�wnocze�nie. Nero powita� ich z rado�ci�. Obaj przybyli nie mogli si� pogodzi� z tym, �e sami nie wpadli na ten pomys�. Dolgo naprawd� post�pi� m�drze, przywo�uj�c wszystkich, kt�rzy mog� im pom�c Dlaczego oni...? � Cie�! � uradowa� si� Dolgo na widok krocz�cego przez las starego przyjaciela i obro�cy. Ros�emu Lemurowi towarzyszy�o wielu jego krewniak�w. � Z�a krew pojawi�a si� w Kr�lestwie �wiat�a � rzek� Cie�, kiedy ju� si� przywitali. � S�usznie post�pi�e� zwo�uj�c nas tutaj. � Zrobimy wszystko, co w naszej mocy � obieca� inny Lemur. Zacz�li si� teraz schodzi� ca�ymi gromadami. Elf�w by�o znacznie wi�cej ni� poprzednio, a Lemurowie to naturalnie b��dne ogniki, kt�re Dolgo jako dziecko ocali� od samotno�ci. Przyby�o osiem dostojnych, dumnych duch�w M�riego. Zwierz�, kt�rego dawne rany w pe�ni si� ju� zagoi�y, po przyjacielsku przywita�o si� ze swym dawnym kompanem Nerem. Inne duchy, niegdy� przera�aj�co szpetne, budz�ce groz� swym wygl�dem, tu, w Kr�lestwie �wiat�a, odzyska�y dawn� urod�. M�ri wzruszony powita� je wszystkie, a Nidhogg zaraz spyta� o Tiril. M�ri powiedzia� mu, �e �ona miewa si� jak najlepiej, i zaprosi�, by kiedy� ich odwiedzi�y. Duchy najwyra�niej nie mia�y nic przeciwko temu. Pojawi�y si� te� duchy Ludzi Lodu, przodkowie Marca. Tengel Dobry, Sol, Villemo, Heike, Shira, Mar, Ulvhedin, Ingrid i jeszcze kilkoro. Ucieszyli si� ogromnie, �e mog� w czym� pom�c. Marco poja�nia� z rado�ci. Elfy jednak ostrzeg�y: � Nikt z tych, kt�rzy si� tu zgromadzili, z wyj�tkiem Marca, M�riego i Dolga, nie mo�e wej�� do miasta nieprzystosowanych. � Ale� dlaczego? � zdziwi� si� Dolgo. � Poniewa� Obcy pragn�, aby nasze czyste dusze przyrody pozosta�y nie splugawione � odpar� Tsi-Tsungga. Mocno trzyma� swoj� wiewi�rk�, wyra�nie przestraszon� obecno�ci� Nera i wilka. Dolgo poradzi� mu, aby pozwoli� im obw�cha� zwierz�tko, i kiedy tak si� sta�o, zn�w zapanowa� spok�j. M�ri jednak nie m�g� pogodzi� si� z tym, co powiedzia�y elfy. � W mie�cie nieprzystosowanych nie jest a� tak �le. Wi�kszo�� mieszka�c�w to na og�l porz�dni ludzie. � No widzisz, sam to powiedzia�e� � zauwa�y� Cie�. � Na og�. S� w�r�d nich z�e indywidua, a zwykli ludzie... No c�, wi�kszo�� z nich rzeczywi�cie nikomu nie wyrz�dzi krzywdy, ale normalni ziemianie nas nie akceptuj�. Zdarzy�o si�, �e niekt�re z istot przyrody zosta�y ukamienowane, a to dlatego, �e by�y inne i budzi�y strach w�r�d zwyczajnych ludzi. My mo�emy si� z wami styka�, poniewa� jeste�cie wyj�tkowi, wyrozumiali, akceptujecie nas, lecz inni, szczeg�lnie ci z miasta nieprzystosowanych? O, nie, dzi�kujemy. Ale co mo�emy dla was zrobi�? S�yszeli�my, �e jedno z Madrag�w znikn�o. Z wielk� ch�ci� zajmiemy si� odszukaniem tak mi�ej i dobrej istoty. Kto jeszcze zagin��? Marco opowiedzia� o dziewczynce, a Dolgo o z�ym cz�owieku, kt�ry zabija� kobiety, ostatnio za� zg�adzi� Opryszka i dyrektora personalnego ratusza. Obiecali przeszuka� ca�� krain�, od ko�ca do ko�ca, z wyj�tkiem miasta nieprzystosowanych. Samo przez si� rozumia�o si� tak�e, �e nie zapuszcz� si� do p�nocnej cz�ci kraju, nale��cej wy��cznie do Obcych, ani te� na po�udniowe kra�ce. M�odzie� zawsze interesowa�o, co si� tam znajduje, ale nikt nigdy niczego si� nie dowiedzia�. Zacz�to opracowywa� strategi� i brzozowy lasek nape�ni� si� szeptami. Niezwyk�y to by� widok, dumni czarnoocy Lemurowie, wspania�e duchy i przodkowie Ludzi Lodu, rozmaite istoty natury, towarzysz�ce rodzinie czarnoksi�nika, no i elfy kr���ce wysoko i nisko mi�dzy grupkami, podlatuj�ce do uszu ludzi i le�nych stwor�w. Porozumienie, najwidoczniej ��cz�ce jak�e r�ne od siebie istoty, czyni�o obraz jeszcze pi�kniejszym. M�ri �a�owa�, �e nie wszyscy ludzie z Kr�lestwa �wiat�a mog� to zobaczy�. Czy w og�le wiedzieli, jak wspaniali sprzymierze�cy �yj� w ich lasach? 15 � Przydaliby nam si� Madragowie � stwierdzi� M�ri zatroskany. � Niestety, nie wiemy, gdzie ich szuka�. � Ale my wiemy � powiedzia� Cie�, a szeroki ruch jego r�ki dotyczy� tak�e Lemur�w. � Je�li zgodzisz si� po�yczy� nam swoj� gondol�, M�ri, natychmiast ich sprowadzimy, potrwa to zaledwie kilka minut. � Doskonale, we�cie gondol�, je�li oczywi�cie potraficie ni� kierowa�. Odpowiedzia�o mu ura�one spojrzenie. C� za niem�dre pytanie! � Mam wyrzuty sumienia w stosunku do Rama. Poczuje si� dotkni�ty, je�li p�niej dowie si� o tym spotkaniu. � Sprowadz� go � obieca� Dolgo. � Wiem, gdzie jest, albo raczej po prostu go wezw�. Zaledwie kwadrans p�niej przybyli wi�c r�wnie� Madragowie i Ram. � Prosz�, prosz� � rzek� Ram z uznaniem. � Doprawdy niecodzienne zgromadzenie i, zaiste, doskona�y pomys�, Dolgo. Przyznaj�, �e zap�dzili�my si� w �lepy, zau�ek i ogromnie l�kamy si� o losy obu zaginionych. Teraz nareszcie co� mo�e zacznie si� dzia�. Tsi podni�s� r�k� w g�r�. � Czy mog� co� powiedzie�? � Oczywi�cie, drogi przyjacielu � zach�ci� go Ram. Wszyscy zauwa�yli, �e Tsi ogromnie spodoba�o si� to okre�lenie. � Wydaje mi si�, �e ta m�oda dziewczyna, od kt�rej bije zmys�owo��... Elena... powinna zosta� w domu, dop�ki ca�a sprawa si� nie sko�czy. Szkoda, �e Elena tego nie s�yszy, pomy�la� M�ri. Zahukane, niepewne siebie dziewcz�ta powinny dowiadywa� si� o takich opiniach. Ale Elena naprawd� bardzo si� zmieni�a przez te ostatnie dni. Zrobi�a si� bardziej otwarta, �adniejsza, bardziej pewna siebie. Jak� rol� w tym odegra�e�, zielony przyjacielu? zastanawia� si� podejrzliwie. Wiele g�os�w przyklasn�o s�owom Tsi. Nie tylko on wyczuwa�, �e Elena jest w niebezpiecze�stwie. � Powiadomi� Tiril � obieca� M�ri. � Ona ju� si� zatroszczy o to, �eby nie wypuszcza� Eleny z domu. Koniec z wyjazdami do miasta nieprzystosowanych. � W og�le koniec z wyjazdami � poprawi� go Cie�, a M�ri przyzna� mu racj�. Po szczeg�owej naradzie gromada zacz�a si� rozchodzi�. Ka�dej grupie przydzielono konkretny teren. Przodkowie Ludzi Lodu skorzystali z okazji, by pogaw�dzi� chwil� ze swym ub�stwianym krewniakiem Markiem, chcieli pom�c w wype�nieniu jego zadania, a mianowicie w odnalezieniu dziewczynki. Marco przysta� na to, poprosi� jednak, by mieli oczy i uszy otwarte na wszelkie zgrzyty w pi�knym krajobrazie Kr�lestwa �wiat�a. Gromada elf�w wznios�a si� niczym jasne, niemal przezroczyste stado wa�ek ponad lasem. Duchy M�riego b�yskawicznie rozp�yn�y si� w�r�d drzew, Nero mia� wielk� ochot� towarzyszy� Zwierz�ciu, by� jednak niestety ziemskim stworzeniem i nigdy nie zdo�a�by dotrzyma� mu kroku, zosta� wi�c ze swym ukochanym panem, Dolgiem, i czujnie nastroszy� brwi. Zaraz zacznie w�szy�! Na poro�ni�tym traw� zboczu zaroi�o si� od najprzer�niejszych duszk�w przyrody. Wreszcie zostali ju� tylko ludzie i Madragowie. � Jeste�my zbyt ci�ko przywi�zani do ziemi, by m�c kr��y� po �wiecie tak jak one � u�miechn�� si� Madrag Chor. � Ale wdzi�czni jeste�my za wszelk� pomoc, jest nas wszak tylko czworo i nikogo nie mo�emy utraci�. A ju� zw�aszcza Misy, kt�r� my trzej tak kochamy. Ram i M�ri popatrzyli na siebie, w ko�cu Ram rzek� z wahaniem: � Kiedy odnajdziemy Mis�... Jak s�yszycie, m�wi� �kiedy�, a nie �je�li�, uwa�am, �e wszyscy czworo powinni�cie zwr�ci� si� do kt�rego� z naszych �wietnych lekarzy, przypuszczam, �e kto� b�dzie potrafi� wam pom�c w odzyskaniu p�odno�ci. Madragowie popatrzyli po sobie. Czy to znaczy, �e mogliby si� rozmna�a�? �e przysz�oby ich na �wiat wi�cej? Misa, musz� odnale�� Mis�! W ich wielkich bawolich oczach zap�on�� nowy blask. M�ri powiedzia�: � Nie wiem, co wy zamierzacie zrobi�, ja natomiast przywioz�em tutaj swoje galdry. Postanowi�em przeprowadzi� eksperyment, spr�bowa� odnale�� Mis� przy u�yciu czarnoksi�skiej mocy. Chcia�bym si� tym zaj�� tutaj, w tym ba�niowym lesie. Kto� z nas powinien tu zosta�, ch�tnie to zrobi�. Postanowiono, �e pi�kne wzg�rze w lesie elf�w b�dzie odt�d miejscem spotka�. M�ri m�g� pe�ni� funkcj� ��cznika. Przyj�to jego propozycj� z zadowoleniem, mia� tu siedzie� ze wszystkimi swoimi magicznymi rekwizytami i przyjmowa� wiadomo�ci albo istoty, kt�re przyb�d� zda� relacj� ze swych poszukiwa�. Zostawiono mu do dyspozycji ca�e mn�stwo rozmaitego, w tym elektronicznego, sprz�tu, u�ywanego przez Stra�nik�w, kt�ry Ram mia� w swojej gondoli. Wszyscy uznali to za doskona�e rozwi�zanie. � A my wr�cimy do miasta nieprzystosowanych � oznajmi� Ram. � Tylko my mo�emy tam wej��. Nie, wy Madragowie nie powinni�cie nam towarzyszy�. Ludzie s� zbyt g�upi i ograniczeni, nie chc�, by ktokolwiek was obrazi�, pr�bujcie w jaki� inny spos�b nawi�za� kontakt z Mis�. � Usi�ujemy ju� od wielu dni � odpar� Tich. � Ale musiano j� pozbawi� wszelkich mo�liwo�ci komunikacji, w�a�nie dlatego przypuszczamy, �e zosta�a porwana i gdzie� uwi�ziona. � Misa �yje � spokojnie odpar� M�ri. � Wszyscy trzej, Marco, Dolgo i ja, jeste�my o tym przekonani. Inaczej, nakierowuj�c na ni� my�li, wyczuliby�my wibracje �mierci. � Ale nie wiecie, gdzie ona jest? � spyta� Tich nieszcz�liwy. � Nie, czujemy tylko, �e �yje. � B�dziemy szuka� dalej � zapewni� Tich zm�czonym, zrezygnowanym g�osem. Wszyscy znikn�li, M�ri mia� nadziej�, �e przynajmniej Nero dotrzyma mu towarzystwa, ale pies ani na krok nie odst�powa� Dolga. M�riemu nie bardzo podoba�a si� my�l o psie w mie�cie nieprzystosowanych, wiedzia� jednak, �e syn b�dzie dobrze pilnowa� czworono�nego przyjaciela. Czas p�yn��. M�ri m�g� wreszcie skoncentrowa� si� na swoich runach. Od czasu do czasu kto� mu przeszkadza�, pojawi�y si� dwa elfy, ci�gn�c z zapa�em opieraj�cego si� zaj�ca, kt�ry chrupa� marchewk� na polu jakiego� wie�niaka. Przecie� wszystkich podejrzanych nale�a�o sprawdzi� nieprawda�? M�ri uroczy�cie podzi�kowa� im za czujno��, ale gdy tylko elfy znikn�y, wypu�ci� przejedzonego szaraka. � Staraj si� poprzesta� na tym, co mo�esz znale�� w przyrodzie, trzymaj si� z dala od upraw wie�niak�w � z u�miechem mrukn�� do zwierz�tka, kt�re pr�dko pokica�o. � Inaczej zn�w padniesz ofiar� ambitnych elf�w. Do czego on ju� doszed�? Mia� w�a�ciwie �ni� o Misie, ale to mog�o stanowi� pewien problem, gdyby pojawili si� kolejni informatorzy. Mo�e lepiej wprawi� si� w stan transu albo przynajmniej popr�bowa� medytacji, transu nie powinno si� przerywa�, �atwiej przerwa� medytacj�. Wyj�� kawa�ek bia�ej sk�ry z nakre�lon� na nim run� marze� sennych. Dla wszelkiej pewno�ci zabra� te� ze sob� i inne runy. Rozpali� male�kie ognisko, rzuci� w p�omienie gar�� sza�wii i zacz�� wdycha� jej aromat. Usiad� ze skrzy�owanymi nogami, trzymaj�c w jednym r�ku run� sn�w, a w drugim inn�, bardzo pot�n�. Pozosta�e runy u�o�y� w p�kolu przed sob�, po drugiej stronie ogniska. Zanuci� prastar� magiczn� pie��. Jego g�os w cichym lesie zabrzmia� osobliwie i niezwykle sugestywnie. Misa siedzia�a przed wszystkimi skomplikowanymi aparatami zap�akana. Jej wielkie wzruszaj�ce oblicze, jednoznacznie wskazuj�ce na to, i� wywodzi si� ona z bawolego ludu, naznaczy�a tragiczna sytuacja, w jakiej si� znalaz�a. Oczy, ciemne i pi�kne jak u zwierz�cia kopytnego, zaczerwieni�y si� od p�aczu. Kr�cone w�osy, spadaj�ce na szerokie czo�o i niemal zas�aniaj�ce oczy, by�y wilgotne i spl�tane. Tr�jpalczastymi d�o�mi nieustannie ociera�a �zy albo szeroki, d�ugi nos. Czu�a si� taka samotna, tak bardzo osamotniona w swej decyzji, na jej barkach spocz�a wielka odpowiedzialno��. Za lustrzan� szyb� le�a�a dziewczynka, nieprzytomna ju� teraz z g�odu i pragnienia. To Misa mog�a rozpali� gasn�c� iskr� �ycia, gdyby zaakceptowa�a warunki postawione jej przez porywacza. �Zdrad� wszystkie tajemnice Srebrzystego Lasu, a dziewczynka b�dzie �y�a, inaczej... To ty j� zabijesz, ty b�dziesz odpowiedzialna za jej �mier�. Je�li pozwolisz jej umrze�, staniesz si� jej morderczyni��. Tajemnice Srebrzystego Lasu... Wielkie laboratoria Obcych... Gdyby wpad�y w r�ce z�ego cz�owieka, nie przygotowanego do obs�ugiwania tak skomplikowanej aparatury, mog�oby to oznacza� prawdziw� katastrof�. Misa doskonale wiedzia�a, do czego ten z�y cz�owiek zamierza wykorzysta� wielkie dzie�o Obcych. Powiedziano jej to. Dwie rzeczy by�y najwa�niejsze: zdoby� w�adz� nad Kr�lestwem �wiat�a, a potem dosta� si� do zewn�trznego �wiata. A na koniec w�adza nad ca�� Ziemi�. Misa, bior�ca udzia� w pracach w Srebrzystym Lesie, zdawa�a sobie spraw�, �e to absolutnie nierealne. Niestety, ten, kto j� porwa�, nie dawa� sobie przem�wi� do rozs�dku. Misa by�a �wiadoma, �e je�li zdradzi tajemnic� wielkiego projektu, tragedia dotknie nie tylko Kr�lestwo �wiat�a. Ju� prawie uda�o im si� znale�� rozwi�zanie, jak uratowa� nieszcz�sny �wiat na powierzchni Ziemi i mieszkaj�c� tam ludzko��. Wci�� brakowa�o jednak kilku szczeg��w. Pojedynczy cz�owiek z miasta nieprzystosowanych nie powinien obraca� wniwecz ca�ego projektu tylko dlatego, �e ��da tego jego mania wielko�ci. Misa podnios�a g�ow�. Co to takiego? Zorientowa�a si�, �e co� si� dzieje. Czy�by kto� j� wzywa�? To niemo�liwe, odebrano jej wszak wszelkie mo�liwo�ci nawi�zania kontaktu z kimkolwiek poza jej wi�zieniem. Nie mia�a �adnych aparat�w pods�uchowych, kt�re mog�aby wykorzysta�, �adnych nadajnik�w. Dysponowa�a wprawdzie tego rodzaju urz�dzeniami, lecz mo�liwo�� ich zastosowania by�a bardzo ograniczona. Nadawa�y si� tylko i wy��cznie do zbierania danych dotycz�cych tajemnicy i prowadzenia eksperyment�w, zleconych jej przez porywacza. Co� jednak niew�tpliwie si� dzia�o, wyczuwa�a jak�� niezwyk�� pie�� skierowan� w�a�nie do niej. Czy�by to czarnoksi�nik M�ri? Osobliwe d�wi�ki przypominaj� jego zakl�cia, wywodz� si� z zamierzch�ej przesz�o�ci, nic podobnego ju� chyba w �wiecie nie istnieje. Tak, to on j� wzywa, usi�uje odnale��. Ach, co zrobi�, by j� us�ysza�? Jak si� z nim skomunikowa�, przecie� ona nie posiada �adnych nadprzyrodzonych zdolno�ci? Mo�e kt�re� z urz�dze�? Mo�e uda jej si� wys�a� jak�� wiadomo��? Ju� wcze�niej pr�bowa�a, bez powodzenia, ale teraz czu�a, �e ma z nim kontakt. Czy mog�a pod��czy� M�riego do kt�rego� z aparat�w? Gor�czkowo przesuwa�a d�o�mi po urz�dzeniach, my�la�a tak, �e wprost trzeszcza�o jej w m�zgu, wspania�ym niezwyk�ym m�zgu, tak bardzo przewy�szaj�cym ludzki umys�. Wszystko jednak, co mia�a przed sob�, okaza�o si� niewystarczaj�ce. Ale Misa nie doceni�a zdolno�ci M�riego. �M�ri, wys�uchaj mnie�, prosi�a zrozpaczona, �M�ri, ja nie potrafi� przesy�a� my�li, ale prosz�, wys�uchaj mnie, pom� mi wydosta� si� z tego wi�zienia�. Odetchn�a g��boko, rzeczywi�cie nie bardzo jej si� udawa�o, niemniej jednak M�ri by� doskona�ym odbiorc� przekaz�w telepatycznych, raz nawet zdo�a� przechwyci� my�l ma�ego �uka, mia�by wi�c nie s�ysze� Misy? Misa otrzyma�a nowe sygna�y. �S�ysz� ci�, gdzie jeste�?� Niech b�dzie, co ma by�, postanowi�a dalej prowadzi� ten niezwyk�y dialog. �Nie wiem, M�ri, jestem zamkni�ta w sterylnym pomieszczeniu, nie mam poj�cia, do czego go u�ywano, mam przed sob� mn�stwo urz�dze�, ale nie chc� ich wykorzystywa�, pom� nam, M�ri, dziewczynka umrze, je�li nie b�d� pos�uszna�. �Dziewczynka? Czy ona jest tam z tob�?� �W s�siednim pokoju, nie widzi mnie, dzieli nas gruba szklana tafla, ona umiera, nie dostanie nic do jedzenia ani do picia, dop�ki nie zdradz� wszystkich informacji o tajnym programie Obcych, a tego zrobi� nie mog�, bo ca�y �wiat czeka zag�ada�. �C� za dylemat!�, dotar�y do niej my�li M�riego. �Nie potrafisz zgadn��, gdzie si� znajdujesz?� �Nie, u�pili mnie, obudzi�am si� w tym miejscu�. �Jacy oni?� �Nie widzia�am ich, zaszli mnie od ty�u�. Drgn�a. �Zaczekaj, kto� idzie, nie mog� wysy�a� ci dalszych, my�li, musz� skoncentrowa� si� na tym, by chroni� dziewczynk�. �No tak, oczywi�cie, ale powiedzia�a� �oni�, to znaczy, �e to wi�cej ni� jedna osoba?� �W�a�ciwie nic o tym nie wiem, po prostu tak powiedzia�am, widzia�am tylko jednego cz�owieka owini�tego w...� Kontakt si� urwa�, M�ri przes�a� jeszcze tylko my�li, kt�re mia�y uspokoi� i doda� si� nieszcz�snej Misie. Zda� potem relacj� z tej rozmowy Ramowi, tym razem ju� w bardziej konwencjonalny spos�b, wykorzystuj�c jeden z doskona�ych aparat�w do komunikacji, jakimi pos�ugiwano si� w Kr�lestwie �wiat�a. Potem m�g� ju� tylko czeka� na wiadomo�ci. Uzmys�owi� sobie, �e pod koniec prowadzonej w my�lach rozmowy, akurat w momencie, gdy kontakt si� urywa�, us�ysza� jeszcze �a�osne wo�anie Misy: �Nie znikaj, ratuj nas�, b�aga�a. Nie, nie znikn�, nie ust�pi�, dop�ki nie odnajd� jej i Weroniki, ma�ej c�reczki burmistrza! Kolejne grupy wys�annik�w przybywa�y z powrotem. Nie, zaginionych nie ma w stolicy ani w Zachodnich ��kach, ani we Wschodniej Rzece czy w Sadze, ani te� w �adnym mie�cie w ca�ym kraju. Tsi-Tsungga ustali�, �e nie mog�y zosta� ukryte w Starej Twierdzy lub w jej pobli�u, elfy nie odnalaz�y ich w lasach i nigdzie w �adnym miejscu nie wyczuto ich wibracji. Duchy M�riego i przodkowie Ludzi Lodu przynie�li wie�ci, �e nie ma ich tak�e w nale��cej do Obcych p�nocnej krainie. Kr�tko m�wi�c, Misa i Weronika mog�y znajdowa� si� wy��cznie w jednym miejscu: w mie�cie nieprzystosowanych. M�ri i Ram podzi�kowali swym znakomitym wsp�pracownikom, prosz�c, by dalej mieli oczy i uszy otwarte, bo przecie� zaginione mog�y zosta� gdzie� przetransportowane. Cie� ca�y czas by� zamy�lony. � Z�e moce poruszaj� si� po naszym pi�knym kr�lestwie, M�ri, wszyscy musimy mie� si� na baczno�ci i strzec s�abych przed szale�cami. � Masz na my�li co� konkretnego? � Nie � odpar� Cie� przeci�gle. � Wiem jedynie, �e niebezpiecze�stwo si� czai* � Rozumiem, b�dziemy ostro�ni. Nikt nie mia� ochoty opuszcza� lasu, wielka gromada zosta�a, aby m�c porozmawia� i przyj�� z pomoc� M�riemu, Lanjelinowi, Ramowi i Marcowi. Wsp�lnie sp�dzone chwile bardzo ich te� cieszy�y. 16 Punkt zwrotny nast�pi� dzi�ki interwencji z nieoczekiwanej strony. Powr�cili do okropnego miasta, w kt�rym wszyscy czuli si� �le, i skierowali w stron� ratusza. Dolgo westchn��: � W ka�dym razie wiemy, gdzie nie musimy szuka�, czy mo�na nazwa� to jakim� post�pem? � Na pewno �atwiej by�oby szuka� Misy i dziewczynki poza miastem nieprzystosowanych � przyzna� Ram. � No nic, musimy sprawdzi� wszystko od pocz�tku, a mam wra�enie, �e przeczesali�my ju� miasto jak najdok�adniej. � Jakie� miejsce, gdzie do Misy mo�na dotrze� wy��cznie za po�rednictwem galdr�w M�riego � powtarza� zamy�lony Marco. � Musi si� znajdowa� w jakim� nadzwyczajnym odosobnieniu. Z naprzeciwka nadci�gn�� Heinrich Reuss. � Ach, to wy, kochani przyjaciele! � zawo�a� ju� z daleka. � Ten cz�owiek ma jakie� problemy � westchn�� Ram, kiedy Reuss uczepi� si� Dolga. � Czy nie ma w waszej rodzinie kogo� z bardziej wsp�czesnej epoki, kto m�g�by z nim porozmawia�? � Nataniel � odpar� Marco po chwili namys�u. � S�dz�, �e Nataniel jest najbardziej odpowiedni. A mo�e powinien porozmawia� r�wnie� z jeszcze jedn� osob� z tego miasta? � Wiem, kogo masz na my�li � pr�dko zapewni� Ram. � Ale jeszcze nie teraz. Wyja�nijmy najpierw te straszne zbrodnicze historie. Dowiedzmy si�, kto si� za tym kryje. Przecie� nienawi�� do kobiet nie usprawiedliwia napa�ci ani morderstw dokonanych na kobietach. Chocia� nienawi�� to chyba zbyt mocne s�owo, je�li chodzi o tych dw�ch, kt�rych mamy na my�li. Heinrich Reuss do��czy� do grupy, okaza�o si� bowiem nagle, �e ma jak�� piln� spraw� w ratuszu. S�owa la�y si� z jego ust niczym wodospad, rozmawia� z Dolgiem, kt�ry w odpowiedzi tylko �agodnie si� u�miecha�. Dolgo by� na tyle m�dry, �e zwolni� kroku razem ze swym gadatliwym towarzyszem, tak aby przynajmniej inni mogli swobodnie wymienia� my�li. � Znale�li�cie kul�, kt�ra trafi�a Jaskariego? � dopytywa� si� Jori, ogromnie dumny z tego, �e wraz z Armasem zosta� dopuszczony do grupy ekspert�w. � Owszem � odpar� Ram. � Pochodzi�a z pistoletu s�u�bowego, kt�ry zwykle znajduje si� w ratuszu. Teraz niestety znikn��. � To znaczy, �e ka�dy m�g� go po�yczy�? � Tylko ci, kt�rzy wiedzieli, gdzie le�a�, a takich os�b jest niewiele. Jori si� nie poddawa�. � A ten, kt�ry zastrzeli� Johna, dyrektora personalnego? Znale�li�cie chyba z�oczy�c� w ratuszu? Ram, kt�rego rysy twarzy wskazywa�y na lemuria�skie pochodzenie, zmarszczy� wysokie czo�o. � Z budynku jest kilka wyj��, nie zd��yli�my zamkn�� wszystkich. W dodatku w �rodku przebywa�o wielu urz�dnik�w, przes�uchali�my ich oczywi�cie, niestety bez rezultatu. Nie odnale�li�my te� broni, z pewno�ci� tej samej, z kt�rej strzelano do Jaskariego, chocia� przeczesali�my ca�y ratusz. � Gdyby�my tylko mogli odkry� jaki� schemat � denerwowa� si� Armas, przystojny potomek Obcych. � Ale on wci�� pozostaje niewiadom�. � Tak, poniewa� mamy do czynienia z dwoma przest�pstwami � oznajmi� Ram. � Tak nam si� przynajmniej wydaje. Jori usi�owa� wla� im w serca troch� otuchy. � W ka�dym razie ciesz� si� z jednej rzeczy, kt�r� powiedzia� M�ri. � Tak? � Z tego, �e osoba, kt�ra przetrzymuje Mis�, owija si� w co�, bo to znaczy, �e si� przed ni� ukrywa. � Mo�e ich by� dw�ch. � To niczego nie zmienia. W�a�nie ten szczeg� wskazuje, �e nie chc�, aby zobaczy�a ich oblicza, �eby dowiedzia�a si�, z kim ma do czynienia. I w takim razie dla Misy jest jaka� nadzieja. Zatrzymali si�. � Masz racj�, Jori � skin�� g�ow� Marco. � Gdyby nie dbali o ukrycie swoich twarzy, oznacza�oby to, �e i tak maj� zamiar j� zabi�, kiedy ju� b�dzie po wszystkim. � Dobrze pomy�lane, Jori � pochwali� go Ram. Zn�w ruszyli. Z daleka ujrzeli burmistrza i jego �on�, kt�rzy w�a�nie wyszli z ratusza i wsiadali do samochodu. Ram zawo�a� do nich i zatrzyma� ich ruchem r�ki. � Ja my�la�em o czym� innym � w��czy� si� do rozmowy Armas. � Ta surowa dama, burmistrzowa, odnios�em wra�enie, �e bardzo nie lubi Johna, mo�e to ona...? � Zastrzeli�a go? No c�, to stara historia, nie wiem kto i co zrobi�, poszeptywano jednak, �e ona mia�a na niego oko, a on j� odrzuci�. Inni uwa�aj�, �e by�o przeciwnie, �e to on si� do niej zaleca�. Nie wiem, kt�ra wersja jest prawdziwa, a poza tym, jak m�wi�em, to wszystko wydarzy�o si� dawno temu. � Takie rzeczy potrafi� d�ugo nie dawa� spokoju � stwierdzi� Marco. Doszli ju� do burmistrzostwa, kt�rzy wyra�nie postarzeli si� ze strachu i rozpaczy, wywo�anych prze�yciami ostatnich dni. � Nieszcz�cia zawsze chodz� parami � przywita� ich burmistrz z gorycz�. � Na powierzchni ziemi wykonuj� kolejne pr�by j�drowe. � Tak, s�ysza�em o tym � powiedzia� Ram. � Czyste szale�stwo! � W�a�nie. Ale my tutaj w mie�cie jeste�my ca�kowicie ubezpieczeni od poczyna� idiot�w, nic nie mo�e wyrz�dzi� nam krzywdy. Ja i moi ludzie zadbali�my ju� o to. A jak wasze dochodzenie? Co� nowego? � spyta� cicho. Jego sympatyczna twarz nosi�a znamiona troski. � S�dzimy, �e ju� wkr�tce si� przeja�ni � ostro�nie powiedzia� Ram, wci�� bowiem wszyscy mieszka�cy miasta byli podejrzani i nie nale�a�o ujawnia� zbyt wielu informacji. � W ka�dym razie ja�niej patrzymy na spraw� zagini�cia waszej c�rki i Misy z rodu Madrag�w. Burmistrzowa kurczowo z�apa�a go za rami�. � Odnale�li�cie Weronik�? Gdzie? Gdzie ona jest? � Prosz� zachowa� spok�j � Ram usi�owa� pociesza� ich, nie zdradzaj�c przy tym za wiele. � Nie odnale�li�my jej jeszcze, ale okr��amy ju� miejsce, gdzie s� przetrzymywane. Przynajmniej Misa �yje i, jak przypuszczam, dziewczynka r�wnie�. Z piersi rodzic�w wyrwa�o si� westchnienie ulgi. � Co mo�emy zrobi�? � spyta� burmistrz dr��cym g�osem. � Uczynimy wszystko, absolutnie wszystko co w naszej mocy, by uratowa� c�rk�. Nie zmru�y�em oka od czasu jej znikni�cia i moja �ona te� nie spa�a. Kobieta potwierdzi�a s�owa m�a. � Szukali�my jej wsz�dzie, dos�ownie wsz�dzie, s�dz�, �e nie ma jej ju� w mie�cie. W�a�nie, �e jest, pomy�la� Jori, ale na g�os nie powiedzia� nic, skoro Ram nic nie wyjawi�. Ostro�no��, przede wszystkim ostro�no��, rodzice dziewczynki mogli przekaza� informacje osobom, do kt�rych nie powinno dotrze�, ile wie grupa dochodzeniowa. Ram rzek� z pewnym wahaniem: � Przypuszczam, �e to najpewniej M�ri je odnajdzie. Nieostro�ne s�owa, zgani� go w duchu Jori. � M�ri? Czarnoksi�nik? � zdziwili si� burmistrzostwo ch�rem. � Gdzie on wobec tego jest, dlaczego nie ma go razem z wami? Ram u�miechn�� si� p�g�bkiem. � Wcale nie musi tutaj by�, M�ri pos�uguje si� niekonwencjonalnymi metodami. � Ale gdzie jest? � dopytywa�a si� burmistrzowa. Nie zdradzaj tego, b�aga� Jori w duchu, i Ram wys�ucha� jego pro�by bez wzgl�du na to, czy umia� czyta� w my�lach, czy te� nie. � Szczerze m�wi�c, gdzie przebywa akurat teraz, nie wiem. O, dobrze to wiesz, cieszy� si� Jori, jest przecie� w przepi�knym lesie elf�w. Ram ci�gn��: � Ale kiedy b�dzie wiedzia� co� wi�cej, natychmiast si� z nami skontaktuje. � Bardzo chcieliby�my z nim porozmawia�, musimy wiedzie�, musimy sami szuka� w bardziej konstruktywny spos�b, takie poruszanie si� na o�lep, po omacku, doprowadza nas oboje do szale�stwa. � Dobrze to rozumiemy � rzek� Ram ze wsp�czuciem. � Akurat teraz mo�ecie nam pom�c, musimy obejrze� plany miasta, dlatego w�a�nie idziemy do ratusza. � Dobrze, wejd�cie, odwioz� tylko �on� do domu, wr�c� do was za kilka minut � powiedzia� burmistrz. Po�egnali si� i ruszyli po schodach ratusza, a samoch�d znikn�� za rogiem. Doko�a panowa�a kompletna cisza, przypomnia�o im to, �e znajduj� si� w mie�cie, kt�rego mieszka�cy �yj� w ci�g�ym l�ku, chowaj� si� przed z�em. Dlatego wszyscy drgn�li przestraszeni, kiedy gdzie� z ty�u rozleg�o si� wo�anie. Od strony rynku bieg�a ku nim znajoma posta�. Nie spodziewali si�, �e przyniesie ona rozwi�zanie przynajmniej jednej zagadki. Spostrzegli, �e posta� wymachuje czym�, co trzyma w r�ku. � Indra? � zdumia� si� Jori. � Nie przypuszcza�em, �e zechce zn�w postawi� sw� leniw� nog� w tym mie�cie. A Armas mu zawt�rowa�: � Co� szczeg�lnego musia�o j� do tego sk�oni�. Przekl�ta wielka, przysadzista krowa, w tych jej g�upich bydl�cych oczach na nowo zap�on�a nadzieja. Co ona sobie my�li, �e zdo�a uratowa� i dziewczynk�, i swoj� n�dzn� sk�r�? Przekl�ci Madragowie, na co nam oni, skoro nie chc� wsp�pracowa�? Ma obiecane z�ote g�ry, byle tylko uchyli�a r�bka wielkiej tajemnicy Obcych. Ale nie, uparta i zawzi�ta jak w�. Cha, cha, ale mi si� uda� dowcip, takie okre�lenie w stosunku do niej! O czym ona teraz my�li? Naprawd� jest taka niewra�liwa, �e zechce nara�a� �ycie Weroniki tylko dlatego, �eby mi si� sprzeciwi�? Nie mog� jej zrozumie�, przekl�ta Madra�ka! W ten spos�b dalej si� nie posun�, musz� przyst�pi� do bardziej radykalnych dzia�a�. Ulice ca�kiem opustosza�y, wydarzenia ostatnich dni wzbudzi�y strach w mieszka�cach miasta, niekt�rzy chcieli si� od razu wyprowadzi�, Stra�nicy jednak kategorycznie tego zabraniali, �yczyli sobie, aby wszyscy podejrzani zgromadzeni byli w jednym miejscu. Dziewczyny uliczne prze�ywa�y z�e dni, siedzia�y w swoich domach za firankami i trz�s�y si� ze strachu, nikogo nie wpuszcza�y za pr�g. Mieszkanki najstarszych dzielnic zamkn�y drzwi do swoich dom�w na solidne k��dki. M�atki ba�y si� zostawa� same z w�asnymi m�ami. Wszyscy podejrzewali wszystkich. Nikt nie my�la� o biednej Misie i Weronice, strach budzi� wielokrotny morderca. On sam nie m�g� zazna� spokoju. Taka izolacja wszystko mu utrudnia�a, potrzeba ju� w nim krzycza�a, nie chcia� zaspokaja� si� w samotno�ci, to by�oby poni�ej, jego godno�ci, musia� mie� kobiet�, musia� dozna� tej niezno�nej ekstazy, jaka ogarnia�a go, gdy �miertelnie przera�ona wpatrywa�a si� w jego twarz, a �ycie wycieka�o z niej pod u�ciskiem jego mocnych d�oni. Doris... Doris zn�w go oszuka�a, Doris obci�a w�osy i sta�a si� kim� innym. I tak zamierza� j� zabi� za to, co mu zrobi�a. Mo�e zn�w by�aby sob�, gdyby zakry� czym� jej ohydne kr�tkie w�osy. Twarz pasowa�a, to naprawd� jego niewierna �ona nareszcie przyby�a. Tak, oczywi�cie, �e to Doris, po prostu usi�uje si� przed nim ukry�, boi si�, rzecz jasna, jego zemsty i gniewu, poniewa� go zdradzi�a, i dlatego si� ostrzyg�a, po to, by my�la�, �e jest kim� innym. Tak, oczywi�cie, tak w�a�nie jest, wiedzia�a, �e kocha� jej z�ocistobr�zowe w�osy, i s�dzi�a, �e nie b�dzie ju� jej chcia�, kiedy je obetnie. Jego my�li zatacza�y b��dne ko�o, sam za bardzo za nimi nie nad��a�, najwa�niejsze, �e ju� j� ma. Wiedzia� teraz, jak� chytr� gr� z nim prowadzi. Dostanie za swoje, tym razem podw�jnie, bo podw�jnie usi�owa�a go oszuka�. Jego zemsta b�dzie straszna. Bior�c j�, wykrzyczy jej w twarz sw� nienawi��, pistoletem rozerwie j� od do�u, zagrozi, �e zastrzeli j� przez podbrzusze i... Te my�li podnieci�y go do tego stopnia, �e poczu� wilgo� w spodniach, a kiedy usi�owa� wytrze� je r�k�, zawadzi� o cz�onek i z j�kiem musia� da� uj�cie burzy. Do diab�a! Wycie�czony rozkoszowa� si� my�l�, jak to b�dzie, gdy naprawd� po�o�y si� na Doris. Poderwa� si�, wydawa�o mu si�, �e us�ysza� kogo� w pobli�u. Co to by by�o, gdyby kto� go tak zasta� ze spodniami spuszczonymi do kolan i b�yszcz�c� plam� pod stopami. Niegodne oficera i d�entelmena. Musia� pozby� si� naboj�w, wszystkich z wyj�tkiem jednego, ukry� go w bucie i ju� mia� od niego odciski. Zachowa� go dla Doris. Nikt ju� nie m�g� mu przeszkodzi�. M�odego ch�opaka, kt�ry zna� jego przesz�o��, wyekspediowa� tam, gdzie jego miejsce, do �wiata zmar�ych. Dla tego, kto stanie na drodze najprzystojniejszemu oficerowi w pu�ku, nie by�o miejsca na ziemi. Na�adowa� zabrany z ratusza pistolet. Odda� z niego dwa strza�y, jeden do tego g�upka Jaskariego, drugi na dachu. Nikt ju� o nim nie wiedzia�. M�g� spokojnie szuka� Doris. � Co si� sta�o, Indro? � u�miechn�� si� Armas. � Masz okropnie triumfuj�c� min�. Dziewczyna nie mog�a z�apa� tchu. No c�, kiedy kto� woli le�enie na kanapie od zaj�� ruchowych, nietrudno straci� kondycj�. � Co ty tam masz? � dopytywa� si� Marco. � Zdj�cia? Indra pokr�ci�a g�ow�. Prze�kn�a �lin�, w ustach czu�a smak krwi. � Jedno zdj�cie � wydusi�a z siebie. � Zaczekajcie, musz� z�apa� oddech. � Czy jest w nim co� szczeg�lnego? � pyta� Ram. Indra z moc� pokiwa�a g�ow�. Odzyskawszy wreszcie normalne tempo oddechu, zdo�a�a wydusi� z siebie co� rozs�dnego. � Pami�tacie, jak fotografowali�my si� na mostku? Pierwszego dnia? � No tak � Jori wci�� nie wiedzia�, o co chodzi. � Masz na my�li ten sielankowy mostek? Kiedy ty i Elena �ciga�y�cie si� o to, kt�ra z was jest gorszym fotografem? � Tak, tak, raz pstrykn�y�my z zakrytym obiektywem, a drugi raz przejecha� akurat tamt�dy jaki� samoch�d. � Tak, pami�tam � powiedzia� Armas. � Czy to znaczy, �e ko�cowy efekt okaza� si� taki dobry, �e musia�a� przywlec si� a� tutaj, �eby nam go pokaza�? � Nie, nie. Dolgo zd��y� wreszcie pozby� si� Heinricha Reussa i do��czy� do przyjaci�. � Co robicie? � Sp�jrzcie! � Indra podetkn�a zdj�cie pod nos Ramowi i Marcowi. � Przyjrzyjcie si� uwa�nie tej fotografii. Przygl�da� starali si� wszyscy. � Jaki� samoch�d przeje�d�a? � dziwi� si� Ram. � Patrzcie w okna samochodu. Przez chwil� wpatrywali si� w zdj�cie. � M�j ty �wiecie � j�kn�� Armas, kt�ry zagl�da� im przez rami�. � To przecie� Weronika! � wykrzykn�� Ram. � W�a�nie, siedzi sobie w jakim� samochodzie � pokiwa�a g�ow� Indra. � A to by�o zaledwie kilka minut po tym, jak znikn�a z domu swojej ciotki. � Rozumiem. � Ram nie posiada� si� ze zdumienia. � Pewna jeste� co do pory? � Najzupe�niej � odpar�a Indra. � Popatrzyli�my akurat na zegarek, �eby sprawdzi�, czy mamy czas na jeszcze jedno zdj�cie, a wed�ug raportu dziewczynka ju� wcze�niej zosta�a uprowadzona. � Widzicie, w kt�rym kierunku jedzie? � pyta� Jori. � Oczywi�cie � rzek� Marco. � Dziecko siedzi sobie na tylnym siedzeniu, nie maj�c poj�cia, co je czeka. Ram opu�ci� fotografi�. � Je�li masz racj�, Indro, a przypuszczam, �e tak jest, to co ona, na mi�o�� bosk�, robi w tym samochodzie? 17 W swoim domu w Sadze Elena siedzia�a przed odbiornikiem telewizyjnym, usi�uj�c �ledzi� intryg� na ekranie. Nie bardzo jej to wychodzi�o, ci�gle musia�a zaczyna� od nowa, orientowa� si�, kto jest kto i dlaczego robi to, co robi. Jej my�li b��dzi�y zupe�nie gdzie indziej. Jaskari wr�ci� ju� ze szpitala do domu, nie musia�a wi�c na pocieszenie g�aska� go po g�owie. Dawa� sobie rad� sam. Ca�a pozosta�a m�odzie� wyruszy�a wype�nia� zadanie, tylko ona musia�a tkwi� w domu, wszyscy twierdzili, �e wci�� jest zagro�ona. Tutaj? Tak daleko od miasta nieprzystosowanych? Serce jej si� �cisn�o, Johna ju� nie by�o. Nie mog�a oderwa� si� od tej niezno�nie pi�knej historii mi�osnej, pierwszej w �yciu, kt�r� �mier� tak brutalnie przerwa�a, zanim na dobre zd��y�a si� rozpocz��. Zn�w �zy pop�yn�y jej z oczu. John... Cudowny John o ciemnych oczach, tak j� oczarowa�. Nigdy go ju� nie zobaczy. Elena poci�gn�a nosem i wytar�a go w serwetk�, kt�r� mia�a pod r�k�. W�a�nie sko�czy�a jedzony w samotno�ci posi�ek. Bo chocia� jej dusza zosta�a poszarpana na kawa�ki, je�� ci�gle mog�a. Nie mia�a ju� si� d�u�ej zastanawia� si� nad zagadkami z miasta nieprzystosowanych, pragn�a teraz jedynie piel�gnowa� zranione serce. Chyba to jej wolno? Wiadomo�ci telewizyjne informowa�y o pr�bach j�drowych na powierzchni Ziemi i o tym, �e zarejestrowano je nawet tutaj, ale daleko od Kr�lestwa �wiat�a. Ona w ka�dym razie nie odczu�a �adnych drga� ziemi czy pod�ogi. Dom urz�dzi�a wed�ug w�asnego gustu, jej zdaniem by�o tu bardzo �adnie, Indra te� j� pochwali�a. Dom Indry cechowa�o na pewno wi�ksze podobie�stwo do zewn�trznego �wiata, lecz i w nim nie brakowa�o element�w charakterystycznych dla tutejszego �ycia. Wszyscy m�odzi mieli oddzielne domy, opr�cz trzech najm�odszych: Sassy, Siski i Berengarii, dziewcz�ta wci�� mieszka�y z rodzinami, ale i one mia�y wyprowadzi� si� do w�asnych domostw, kiedy dorosn�. Dom Eleny po�o�ony by� nieco na skraju, nie za bardzo, po prostu jako ostatni na zboczu. Najbli�ej mieszka� Jaskari, ale odwiedza� j� tak rzadko, jak tylko si� da�o. Zawsze twierdzi�, �e Elena jest beznadziejna, dopiero teraz, kiedy obci�a w�osy, po�wi�ca� jej od czasu do czasu pe�ne uznania spojrzenie albo komplement. My�l o Jaskarim i jego wiecznej wy�szo�ci nie by�a jej wcale przyjemna. Ju� lepiej my�le� o Johnie. Albo o Tsi? � Nie, na Boga, o nim my�le� nie chc�, to zbyt skomplikowane � powiedzia�a g�o�no i przerazi� j� d�wi�k w�asnego g�osu. Ju� nigdy wi�cej nie zobaczy Johna. Jak to zniesie? �Czas leczy wszystkie rany�, twierdzi jakie� g�upie przys�owie. Wcale tak nie jest, nigdy nie zapomn� Johna, dobrze o tym wiem. On by� mi�o�ci� mego �ycia. �We wszystkim jest jaki� sens�, m�wi inne g�upawe przys�owie. Jak mo�na twierdzi� co� tak idiotycznego? To zak�ada istnienie Boga, kt�ry kieruje wszystkim wed�ug w�asnego widzimisi�, kompletnie nie zwracaj�c uwagi na cierpienia, jakich przysparza ludziom. �Potraktuj to jako pr�b�, powiadaj� wierz�cy. Okrutna pr�ba, doprawdy. Ludzie przybywaj�cy z zewn�trz przywiedli ze sob� wiar� w Boga, a w�a�ciwie rozmaitych bog�w w zale�no�ci od tego, sk�d pochodzili. Elena urodzi�a si� w Kr�lestwie �wiat�a, w kt�rym nie istnia�a wiara w Boga, tu najwa�niejsza by�a Wielka �wiat�o��, sk�adaj�ca si� z mi�o�ci, czuwaj�ca nad wszystkimi i chroni�ca ode z�ego. Nikt nie uprawia� kultu �wiat�a, szanowano je jednak i powa�ano, staraj�c si� zachowywa� jak najprzyzwoiciej. Mo�e w�a�nie po to, by kultywowa� religi�, tak wielu przenios�o si� do miasta nieprzystosowanych? My�li Eleny b��dzi�y to tu, to tam, a telewizor gada� dla nie s�ysz�cych uszu i pokazywa� obraz dla nie widz�cych oczu. Na schodach ratusza w mie�cie nieprzystosowanych grupka przyjaci� sta�a wpatrzona w fotografi�, zdruzgotana my�l�, co te� mo�e to oznacza�. � Indro, zrobili�cie jeszcze jakie� zdj�cia? � spyta� wreszcie Marco. Dziewczyna zmiesza�a si�. Jak gdyby skupienie przychodzi�o jej ze zbyt wielkim wysi�kiem. � No, jeszcze to z przys�oni�tym obiektywem, ale ono jest bardzo ciemne, �eby nie powiedzie� wprost, �e czarne. � A mo�e p�niej? � P�niej? Nie pami�tam, mo�e przy magazynie z fajerwerkami te� jeszcze co� fotografowali�my. Marco zniecierpliwiony pokr�ci� sw� sko�czenie pi�kn� g�ow�. � Chodzi mi o to samo miejsce, co na tym zdj�ciu. � Nieee � rzek�a z wahaniem. � Ale� tak, do diaska, zrobili�my to udane, chocia� czy na pewno takie dobre? Jori wygl�da na nim jak og�upia�y kurczak. � Daj spok�j z Jorim. Masz je przy sobie? � Oczywi�cie, �e mam. � Indra zacz�a grzeba� w swojej torebce, kt�r� czasami nazywa�a Wielk� Otch�ani�, poniewa� mie�ci�y si� w niej najbardziej nieprawdopodobne rzeczy, a czasami M�otem, bo z powodu wszystkich tych rzeczy torba stawa�a si� tak ci�ka, �e pr�ba ukradzenia jej grozi�a �mierci�. Zw�aszcza gdyby Indra zdecydowa�a si� u�y� jej w swojej obronie. � No tak, zabiera�am je ze sob�... Macie... Trzymajcie. � W�o�y�a Marcowi w r�ce kolorowe kosmetyki, notesiki kalendarzyki i mn�stwo innych rzeczy. � O, jest i koperta. � Indra zacz�a przegl�da� zdj�cia, a Marco dyskretnie od�o�y� wszystkie jej drobiazgi do torby. � No jest. Jori, wygl�dasz jak wariat, jak mog�e� tak z�o�y� usta w ciup! Jori przez chwil� podziwia� w�asny portret ze �miechem, po czym poda� fotografi� Marcowi. � To tutaj zosta�o zrobione w zaledwie kilka sekund po tamtym z samochodem, prawda? � pyta� Marco. Wszyscy m�odzi, kt�rzy w�wczas przy tym byli, potwierdzili. � Przypatrz si� temu samochodowi, Ram � powiedzia� podsuwaj�c Stra�nikowi zdj�cie. � Wida� go zaledwie kawa�ek, ale my�l�, �e si� zatrzyma�. � Tak, pod ratuszem � przyzna� Ram. � Daleko w ko�cu ulicy, mo�na tam dostrzec schody do ratusza. � Wchodzimy do �rodka � nakaza� Dolgo. � Nic dziwnego, �e dziewczynka siedzi na swoim siedzeniu tak spokojnie � mrukn�� Armas do Indry, kt�ra przy��czy�a si� do nich, chocia� na pewno nie nale�a�a do grupy dochodzeniowej. � Indro, rzeczywi�cie si� popisa�a�. � Prawda? � Je�li mamy racj�, to naszej Weronice nic nie grozi � mrukn�� Ram, kiedy zatrzymali si� przed biurem szefa policji. Grubas z trudem podni�s� si� z krzes�a. Szerokiego i wygodnego, tak by wielki ty�ek w�a�ciciela nie utkn�� mi�dzy por�czami. � Czy co� si� sta�o? Ram powiedzia� wprost: � Przypuszczamy, �e dziewczynka, Weronika, wraz z Mis� przebywaj� tutaj w ratuszu. � To nie do pomy�lenia, przeszukali�my wszystko od pod�ogi po strychy. � Wobec tego musimy szuka� od nowa. A je�li nic nam z tego nie wyjdzie, jeszcze raz. � Ale przecie� nie ma... Urwa�, bo do pokoju wszed� burmistrz. � I co z tymi planami? � spyta� jowialny m�czyzna. � Znale�li�cie je sami, czy te� potrzebujecie mojej pomocy? � Niepotrzebne nam ju� s� plany � kr�tko odrzek� Ram. � Pa�ska c�rka najprawdopodobniej znajduje si� gdzie� w ratuszu. Burmistrz poblad�. � To nie do pomy�lenia � powiedzia�, dok�adnie tymi samymi s�owami, co poprzednio szef policji. � Jak mo�e si� znajdowa� tutaj? � S�dz�, �e pan sam najlepiej zna odpowied� na to pytanie. Ram poda� mu obie fotografie. � Zrobiono je jedna po drugiej, wkr�tce potem, jak Weronika znikn�a z domu pa�skiej szwagierki, po�o�onego nieco dalej z tej strony, z kt�rej nadje�d�a samoch�d. � Ale� to przecie� m�j samoch�d � stwierdzi� zdumiony burmistrz. � No w�a�nie. Nie wida�, kto siedzi za kierownica, ale dziewczynka jest spokojna i beztroska. Nic dziwnego, jedzie wszak samochodem taty, na kierownicy wida� r�k�, nasi eksperci zapewne potrafi� powi�kszy� szczeg�y, tak by da�o si� stwierdzi�, czy to m�ska r�ka, czy kobieca. Czy dowiemy si� wreszcie, gdzie jest ma�a? � Nie ma chyba biura, kt�rego by nie przeszukano. � Tutaj chodzi o dwa pomieszczenia, Misa przebywa w pokoju obok dziewczynki, rozdziela je szyba, kt�ra od strony Weroniki jest lustrem. � Sk�d wiecie to wszystko? � Od M�riego � odpar� Ram tajemniczo. � Od M�riego? Czy on potrafi widzie� przez �ciany? � Czarnoksi�nik taki jak on potrafi sporo zobaczy�. No c�, zaczynamy! Rozpocz�li przeszukiwanie ratusza, wszystkie pi�tra od piwnic po strychy. Przy��czy�o si� do nich jeszcze kilka os�b, Genera�, szef policji, kt�ry je�dzi� wind�, kiedy inni szli schodami, siostra burmistrzowej, pracuj�ca w jednym z biur na p� etatu. Teraz, kiedy znale�li si� ju� tak blisko jej biologicznej c�rki, zna� po niej by�o jak�� gor�czkowo��. Pojawi� si� tak�e rewizor o szczup�ej lisiej twarzy. Wszyscy kategorycznie zaprzeczali, by kogokolwiek da�o si� tu ukry�, w dodatku w dw�ch przylegaj�cych do siebie pokojach? Nie do pomy�lenia. Przeszukawszy ca�y budynek, powr�cili do punktu wyj�cia, bez �adnego rezultatu. � Tak jak m�wi�em, fa�szywa nadzieja � westchn�� burmistrz, � �a�uj�, �e j� obudzili�cie, rozczarowanie p�niej jest po dwakro� dotkliwe. � Przykro nam. Teraz nale�y om�wi� dok�adnie pana poczynania w dniu, kiedy znikn�a dziewczynka. Musimy potwierdzi�, �e to nie pan jecha� wtedy tym samochodem. Prosz� wezwa� �on�. � Nie, zn�w tylko si� zdenerwuje. � To rozkaz. Burmistrz zatelefonowa� do domu. Pozostawa�o im czeka�. W Jorim obudzi�a si� pewna my�l. � Panie burmistrzu... Wspomina� pan wcze�niej o wybuchach atomowych na powierzchni Ziemi. � Co takiego? One na pewno nie maj� nic wsp�lnego ze znikni�ciem Weroniki. � By� mo�e w�a�nie tak. Napomkn�� pan, �e wy tutaj, w mie�cie nieprzystosowanych, jeste�cie dobrze chronieni. Co pan chcia� przez to powiedzie�? Pozostali zacz�li si� ju� domy�la�, do czego zmierza m�ody Jori, i patrzyli na niego z uznaniem. Ch�opak musia� porz�dnie wzi�� si� w gar��, by nie za bardzo wczu� si� w rol� genialnego detektywa. Burmistrz tak�e si� rozja�ni�, ostro�nie, jakby wci�� nie mia� odwagi �ywi� nadziei. � M�ody ch�opcze, chyba rzeczywi�cie co� wymy�li�e�! �e te� wcze�niej nie pomy�la�em o schronach! Ale w�a�ciwie ja si� nimi ju� nie zajmuj�, wi�c... Ram przerwa� mu, jego g�os brzmia� teraz ostro: � Prosz� nam powiedzie�, czy schrony znajduj� si� pod ca�ym miastem? � No tak, w ka�dym razie pod wi�kszo�ci� dzielnic. � I s� tak�e w ratuszu? � Tak, mamy w�asne bunkry. Ale ja si� tym nie zajmuj�, komu� to ja w�a�ciwie da�em klucz z kodem? � spyta� zwracaj�c si� do szefa policji, kt�ry sprawia� wra�enie, jakby zaraz mia� zemdle� ze strachu. � Czy nie tobie? Co si� z tob� dzieje, chory jeste�? Ten fakt nie uszed� uwagi Rama. Stra�nik rzuci� si� na szefa policji niczym jastrz�b, tamten odepchn�� go od siebie obiema r�kami. � Nie, nie, to nie ja mam kod, mia� go John. � John, dyrektor personalny? Przecie� on ju� nie �yje. � Tak � zaj�kn�� si� szef policji i ulg�, wynikaj�c� z tego faktu, zauwa�yli wszyscy zebrani. W pokoju zapanowa�a nieprzyjemna, zag�szczona atmosfera. Ram przenosi� wzrok z jednej osoby na drug�, bez cienia zaufania do kt�regokolwiek z m�czyzn. � Ale chyba kto� poza dyrektorem personalnym musia� mie� dost�p do schron�w? W milczeniu pokr�cono g�owami. Wesz�a �ona burmistrza, rzucaj�c m�owi pytaj�ce spojrzenie. Jej siostra w��czy�a si� do rozmowy ze �zami w oczach. Przemawia�a do szwagra: � M�j drogi, staraj si� sobie przypomnie�, czy kodu nie ma gdzie� jeszcze. Musimy uczyni� wszystko, co w naszej mocy, dla dobra Weroniki. � Uwierz mi, zrobi� wszystko dla naszej c�rki, ale nie mam dost�pu do �adnych schron�w. Ram westchn�� ci�ko. � Dolgo, wezwij swego ojca. Jego towarzysze rozja�nili si�. � Czarnoksi�nik � szepn�a Indra w uniesieniu. � On potrafi otwiera� zamki jak zatrzaski. Komendant policji straszliwie poblad� i zachwia� si� na nogach. On zaraz dostanie zawa�u, pomy�la�a Indra, ale m�czyzna wci�� sta�. Dziewczyna zmierzy�a wzrokiem wszystkich zamieszanych w spraw�. Burmistrz i jego �ona sprawiali wra�enie rozdartych mi�dzy rozpacz� a nadziej�, siostrze burmistrzowej �zy p�yn�y z oczu niepowstrzymanym strumieniem. Genera�, kt�rego funkcji nikt w�a�ciwie nie zna�, sta� niczym dow�dca na polu bitwy z niezg��bionym wyrazem twarzy, rewizor jak zwykle skry� my�li za lisi� min�. � Czy John nie m�g� zostawi� kodu gdzie� w swoim biurze? � nie�mia�o podsun�a siostra burmistrzowej. Ram odpar�: � Nasi ludzie przejrzeli ka�dy najdrobniejszy k�t po jego �mierci, staraj�c si� dociec przyczyny, dla kt�rej go zg�adzono. Zapewniam, �e kod czy jakakolwiek inna kombinacja natychmiast wzbudzi�aby ich zainteresowanie. Musia� go mie� w swoim portfelu, kiedy wpad� do rzeki. No c�, panie komendancie... Pan powinien przynajmniej wiedzie�, gdzie znajduj� si� schrony. � Szczerze m�wi�c, nie. Drzwi zamykaj� si� ca�kiem niewidocznie. � Ale schrony tak czy inaczej s� w piwnicach? � Tak... tak mi si� wydaje, ale do otwarcia niezb�dny jest kod. Dolgo poprosi� o uwag�. � Nie musz� wzywa� ojca, m�wi, �e jest w�a�nie w drodze do ratusza, poniewa� ani on, ani nasi przyjaciele nie mog� nic wi�cej zrobi�, dop�ki zaginione znajduj� si� w tym mie�cie. � Doskonale � ucieszy� si� Ram. Wezwa� kilku Stra�nik�w, przybyli jednocze�nie z M�rim, kt�rego pr�dko zaznajomiono z sytuacj�. Ca�� grup� skierowano si� do piwnicy. Indra sz�a na samym ko�cu, zdusiwszy pospiesznie my�l, �e w�a�ciwie nie powinna im towarzyszy�. Poniewa� jednak nikt jej st�d nie wygania�... Stara�a si� by� jak najmniej widoczna. � My�licie, �e to John m�g� zamkn�� tutaj Mis� i Weronik�? � us�ysza�a g�os Joriego. � To by znaczy�o, �e ju� do�� d�ugo pozostaj� bez dozoru. � Nie, nie � odpowiedzia� mu Ram. � Nie uwa�amy, aby on by� temu winien. Znamy natomiast odpowied�, dlaczego musia� zgin��... Wiedzia�, kto ma kod, kto zabra� go albo po�yczy�. � To wygl�da do�� prawdopodobnie � kiwn�� g�ow� Jori. Zdaniem Indry nie brzmia�o to wcale logicznie, nie �mia�a jednak nic m�wi�, wola�a nie budzi� zainteresowania swoj� osob�. John zapewne by� niewinny, ale kto� w tej grupie strasznie nak�ama�. Kto? Marco zatrzyma� si�. � Wyczuwam strach gdzie� w pobli�u � rzek� z powag�. � Przypuszczam, �e obie zaginione s� niedaleko. Siostra burmistrzowej z�o�y�a r�ce przed szwagrem: � Przypomnij sobie ten kod � b�aga�a. � Na mi�o�� bosk�, naprawd� go nie pami�tasz? Chwila wahania, niepewne uciekaj�ce spojrzenie. W kt�r� stron� umyka�o? � Nie � odpar� z zasmuconym, wsp�czuj�cym u�miechem. � Uwierz mi, moja droga, gdybym m�g�, natychmiast otworzy�bym te schrony. Indra mu uwierzy�a, sprawia� wra�enie, �e m�wi ca�kiem szczerze. Szwagierka burmistrza jakby nagle skurczy�a si� w sobie, burmistrzowa natomiast nie dawa�a po sobie pozna� �adnych uczu�. Indra wiedzia�a jednak, �e ta dama rzadko ujawnia, co dzieje si� w jej wn�trzu. A mo�e w�a�nie uroda wystarcza ju� za wszystko, m�czyznom podoba si� taka kobieta? Mo�e �w ch��d w jaki� spos�b ich poci�ga? Budzi zainteresowanie, fascynuje? Mo�e m�czy�ni pragn� do�wiadcza�, jak taka lodowa pani rozgrzewa si� pod ich wp�ywem? My�li Indry zn�w umkn�y gdzie� w bok. Przygl�da�a si� stoj�cej nieruchomo grupie, wyczuwa�a zag�szczon� atmosfer�, poczu�a, jak sama bardzo jest przej�ta. Dziewczynki, Weroniki, nie zna�a, mog�a tylko jej wsp�czu�, Misa natomiast by�a przyjaci�k�, jedn� z najlepszych przyjaci�ek, jakie mo�e mie� cz�owiek. My�l o tym, �e ma�a Misa cierpi, �cisn�a j� za serce niczym obr�cz. Tak, Indra naprawd� pomy�la�a o Misie �ma�a�, bo Madra�ka wzrusza�a j� jak nikt inny na �wiecie, taka niezgrabna, taka dobroduszna i mi�a. Do diaska, zn�w z oczu pop�yn�y jej �zy. To niedopuszczalne w tym zbiorowisku twardzieli. 18 � Nie � rzek� M�ri, patrz�c na g�adk� stalow� �cian�, pod kt�r� podprowadzi� ich Marco. � Moje runy otwieraj�ce zamki na nic si� tutaj nie zdadz�, tu przecie� nie ma zamka, nie ma klucza, nie wida� nawet drzwi. Nadzieja na odnalezienie zaginionych u tych, kt�rzy j� �ywili, opad�a. Nie wszyscy chyba tego pragn�li. � Ale one musz� by� za t� �cian� � powiedzia� Marco z przekonaniem. � Bez w�tpienia � przytakn�� Dolgo. � To dlatego �aden z nas nie zdo�a� nawi�za� z nimi kontaktu. Kompletnie odizolowany schron, otoczony materia�ami przez kt�re nasze telepatyczne zdolno�ci nie s� w stanie przenikn��. Ram zgadza� si� z nimi. � Ale M�ri potrafi� � stwierdzi�. � Jego runiczne zakl�cia dotar�y do Misy. Czy ona tam jest, M�ri? � Teraz tego nie wiem � odpar� z wahaniem czarnoksi�nik. � Nie jestem ju� w transie. W jaki spos�b dostaniemy si� do �rodka? Nikt nie umia� na to odpowiedzie�. � Co w�a�ciwie znajduje si� za t� �cian�? � zapyta� Armas. Burmistrz odwr�ci� si� do niego, na jego twarzy zna� by�o ogromne zm�czenie. � Kilka wybetonowanych pomieszcze�, a w betonie jest jeszcze silniej izoluj�cy materia�. Kiedy� trzymali�my w tych pomieszczeniach k�opotliwych wi�ni�w. � W Kr�lestwie �wiat�a nie wolno przetrzymywa� wi�ni�w � ostro zauwa�y� Ram. � Wiemy o tym, czasami jednak w tym mie�cie okazywa�o si� to konieczne. Po minie Rama poznali, �e to zrozumia�. � Wybaczcie, �e si� w to mieszam � wtr�ci� Jori. � Czy r�wnie� przes�uchiwali�cie tu wi�ni�w? � Owszem, zdarza�o si�, szef policji mo�e odpowiedzie� na to pytanie. Oczy wszystkich zwr�ci�y si� na bliskiego omdlenia m�czyzn�. Jori spyta�: � Wykorzystywali�cie specjalne okna, tak zwane lustra weneckie, by kto� m�g� sta� za szyb� i ogl�da� przes�uchanie? � Tak, to si� zgadza. � Wobec tego twoja wizja by�a prawdziwa, M�ri � stwierdzi� Jori, zwracaj�c si� z zadowoleniem do czarnoksi�nika. � Mam wra�enie, �e w tym ch�opaku tkwi dobry materia� na �ledczego � mrukn�� Ram do Marca, kt�ry na znak zgody skin�� g�ow�. � Ale to do niczego nas nie doprowadzi. � Siostra burmistrzowej drepta�a z niecierpliwo�ci. � Musimy si� tam dosta�. Marco podni�s� g�ow�. � My�l�, �e we trzech z M�rim i Dolgiem spr�bujemy, prawda? Armas mo�e si� do nas przy��czy�, on te� jest obdarzony szczeg�ln� moc�. A wy, pozostali, cofnijcie si�, prosz�, o kilka krok�w. Nie wiemy, co stanie si� z t� �cian�, mo�e nic, a mo�e co� nieoczekiwanego. Trzej obdarzeni niezwyk�� moc� m�czy�ni natychmiast si� przygotowali. Armas nie posiada� si� z dumy, �e zaproszono go do wsp�dzia�ania. Nie bardzo wprawdzie wiedzia�, co b�d� robi�, ale got�w by� na wszystko. � We� mnie za r�k�, Armasie � rzek� Marco �agodnie. � Tamci dwaj sami sobie poradz�. I skup si� po prostu na my�li, �e drzwi maj� si� otworzy�. Trudno�� polega na tym, �e nie wiemy, w jaki spos�b ani w kt�rym miejscu ma si� to sta�, dlatego te� nie mo�emy si� skoncentrowa� na konkretnym punkcie w �cianie. Musimy po prostu pragn��, �eby si� w og�le otworzy�y, i mie� przy tym nadziej�, �e nie rozpadn� si� na kawa�ki � doda� nie bez goryczy. Armas, syn Obcego, �ywi�cy dla Marca z Ludzi Lodu, ksi�cia Czarnych Sal, bezgraniczny podziw, powiedzia�, �e wszystko rozumie. Do ko�ca jednak nie by� o tym przekonany. � Chwileczk� � wtr�ci�a Indra; �wiadoma, �e wszyscy ju� j� widzieli i nikt nie protestowa� przeciwko jej obecno�ci. � Czy nie powinni�my sprawdzi�, czy kto� nie ma przy sobie kombinacji z kodem? Ram u�miechn�� si�. � Naprawd� s�dzisz, �e ten, kto nie chce, aby drzwi si� otwar�y, by�by na tyle g�upi, by przynie�� tu kod? Na pewno jest dobrze schowany, chyba �e zabra� go dyrektor John, ale w to w�tpi�. � A ci, kt�rzy zbudowali te lochy? � Odnalezienie ich trwa�oby zbyt d�ugo, obawiam si�, �e dziewczynce zosta�o ju� niewiele czasu. Z tego, co m�wi� M�ri, wynika�o, �e od dawna jest ju� bez jedzenia i bez picia. Indra d�ugo na niego patrzy�a, odpowiedzia� na jej zamy�lone spojrzenie. Przecie� nie tak dawno twierdzi�, �e dziewczynce nie grozi �adne niebezpiecze�stwo, poniewa� zosta�a uprowadzona samochodem jej w�asnego ojca. Weronik� wykorzystywano by� mo�e jako �rodek nacisku na Mis�, takie w�a�nie pytanie tkwi�o w spojrzeniach, kt�re wymienili Ram i Indra. Misa widywa�a przecie� dziewczynk� tylko od czasu do czasu. Weronika mog�a dostawa� jedzenie kiedy indziej. Tak czy inaczej obie nale�a�o uwolni�, sytuacja Misy musia�a by� absolutnie niezno�na. Po kr�tkiej przerwie, spowodowanej wyst�pieniem Indry, czterej m�czy�ni mogli rozpocz�� seans. Wszyscy wiedzieli, �e potrafi� wp�ywa� swoimi magicznymi si�ami zar�wno na ludzi i zwierz�ta, jak i na przyrod�, ale stalowe drzwi? Dodatkowo wzmocnione? Czy pozwol� na to, by ktokolwiek nimi manipulowa�? M�ri i Dolgo zwr�cili wn�trza d�oni do �ciany. Marco trzymaj�cy Armasa za r�k� nie by� w stanie tego zrobi�, m�g� jedynie skupi� my�li na pokonaniu zamkni�cia, zniszczeniu kodu. Czarnoksi�nik i jego syn zacz�li monotonnie odmawia� zakl�cia. Pot�ne galdry z pradawnych czas�w, kiedy to cz�owiek sta� znacznie bli�ej przyrody i zna� cz�� jej tajemnic, kiedy jeszcze zdawano sobie spraw�, �e w ka�dej najdrobniejszej ro�lince kryj� si� niezwyk�e si�y i �e w ziemi, kt�ra obr�ci�a si� w kamie�, tkwi �ycie, schowane teraz przed ludzkimi oczami. Wszystko to, o czym my ju� zapomnieli�my, wci�� pozostaje �ywe u lud�w �yj�cych w bliskich zwi�zkach z przyrod�. M�ri i jego syn znali wiele tych tajemnic, wiedza o nich zachowa�a si� w magicznych pie�niach. Ale czy ich moc dotrze r�wnie� do nowych wynalazk�w, jakimi s� na przyk�ad pot�ne wzmocnienia z rozmaitych metali, minera��w i sztucznych tworzyw? Wkr�tce mieli si� o tym przekona�. M�ri i Dolgo zdawali sobie spraw�, �e w my�lach musz� zwraca� si� bezpo�rednio do poszczeg�lnych sk�adnik�w, z kt�rych zbudowano drzwi, zaklina�, by us�ucha�y ich rozkaz�w i podda�y si�. Marco mia� inne mocne strony, nie by�y to umiej�tno�ci wyuczone, jak w przypadku obu czarnoksi�nik�w, odziedziczy� je po ojcu. Przekazywa� teraz cz�� swej si�y Armasowi, synowi Obcego, a niewielu wiedzia�o, co naprawd� potrafi� Obcy. Wci�� pozostawali tajemniczym ludem, przyby�ym z jakiego� niewiadomego miejsca, by pom�c ludziom na Ziemi w walce z ich w�asn� g�upot�. W piwnicach ratusza panowa�a wielka cisza. Ci, kt�rzy nie uczestniczyli w otwieraniu drzwi, cofn�li si� pod przeciwleg�� �cian�, staraj�c si� za wszelk� cen� nie zak��ca� koncentracji czterem m�czyznom. Na pewno niejeden z obecnych w�tpi� w ich mo�liwo�ci, niekt�rzy z pogard� odnosili si� do ich paranormalnych zdolno�ci, kto� zapewne mia� te� nadziej�, �e si� im nie powiedzie. Ale Indra i Jori �lepo im ufali, rozja�nionymi oczyma wpatrywali si� w swoich bohater�w i mieli pewno�� �e poradz� sobie z tym, jak by si� wydawa�o, niemo�liwym do wykonania zadaniem. Armas poczu� niezwyk�� moc p�yn�c� z r�ki Marca. Wype�ni�a go, wyostrzy�a mu si� zdolno�� my�lenia, ogarn�� wielki spok�j. Min�o kilka minut, podczas kt�rych s�ycha� by�o tylko osobliwe zakl�cia M�riego i Dolga. I nagle... Nagle zorientowa� si�, �e wzbiera w nim jego w�asna moc, wznosi si� od czubk�w palc�w do g�owy, w jednej chwili ol�ni�o go, co nale�y uczyni�. Marco popatrzy� na niego z boku. � No prosz�, ujawni�o si� w tobie to, co dotychczas le�a�o u�pione, nie przerywaj. Armas na moment znieruchomia�, a potem, uwolniwszy d�o� z d�oni Marca, podszed� do stalowych drzwi. Da� znak M�riemu i Dolgowi, aby tak�e si� zbli�yli. Marco sam za nim pospieszy�. M�ody Armas, przewy�szaj�cy wzrostem wszystkich zebranych tutaj, przesun�� d�oni� po �cianie. Smuk�e palce, kt�re w miar� jak dorasta�, upodabnia�y si� do sze�ciok�tnych palc�w Obcych, lekko muska�y metal. Z pytaniem w oczach popatrzy� na trzech pozosta�ych. Zach�caj�co pokiwali g�owami. Armas stara� si� ukry� swoj� niepewno��. Co b�dzie, je�li jego intuicja oka�e si� zawodna, je�li zniweczy ich szans�? Ale czy to naprawd� tylko intuicja wskaza�a mu akurat t� cz�� �ciany? Uczucie, jakie si� w nim odezwa�o, by�o na to jakby zbyt mocne, to by�a �wiadomo��, absolutna pewno��, a kiedy usi�owa� my�le� inaczej, za nic mu to nie wychodzi�o. Ludzie odznaczaj�cy si� paranormalnymi zdolno�ciami, zw�aszcza zdolno�ci� jasnowidzenia, natychmiast rozpoznaliby doznania Armasa. Mowa tutaj o niez�omnej pewno�ci, kt�rej nale�y zaufa�, wiedz� o tym wszyscy obdarzeni zdolno�ci� odczytywania przysz�o�ci lub odnajdywania zaginionych ludzi i zwierz�t. Armas nabra� powietrza w p�uca. � To tutaj. M�ri i Dolgo, skupcie swoj� czarnoksi�sk� moc na tym miejscu. � Doskonale, Armasie � cicho pochwali� go Marco. M�ody ch�opak pr�dko odegna� niepokoj�c� my�l, �e Marco sam by sobie z tym poradzi� i tylko pom�g� mu ujawni� jego ukryte zdolno�ci. Teraz musieli dzia�a� wsp�lnie, wszyscy czterej. M�ri i Dolgo podeszli bli�ej. M�ri przycisn�� jedn� z run w punkcie wskazanym przez Armasa i obaj wyszeptali co�, czego nikt inny nie zrozumia�. Marco wci�� czeka�. Ze �ciany dobieg� jaki� cichy odg�os, �aden trzask, po prostu delikatnie zad�wi�cza� metal. Jak gdyby jaki� zamek niech�tnie ust�powa�, ale tylko troch�. Potem zapad�a cisza. �ciana odpowiedzia�a na ich atak, wci�� jednak si� nie poddawa�a. I wtedy do akcji w��czy� si� Marco. W kompletnie nieznanym j�zyku wyda� jaki� kr�tki rozkaz. Poniewa� jednak oni rozumieli wszystkie j�zyki, zorientowali si�, �e przemawia do r�nych metali. Armas rozpozna� nazwy niekt�rych pierwiastk�w, o kt�rych uczy� si� w szkole, i zaraz Marco umilk�. Bez najmniejszego szmeru �ciana podzieli�a si� na dwie cz�ci w miejscu, gdzie przedtem nie wida� by�o �adnego spojenia. Obie po�owy rozsun�y si�. Nast�pi�o to tak, jak przy u�yciu elektronicznego kodu. Z�amali kod. Armas odnalaz� w�a�ciwe miejsce, czarnoksi�nicy os�abili zamkni�cie, a Marco doko�czy� dzie�a. Schrony zosta�y otwarte. Szef policji osun�� si� na pod�og�. Stra�nicy zatroszczyli si� o to, by nikt nie m�g� si� wymkn�� podczas trwania seansu, ale Indra k�tem oka zarejestrowa�a bezradne spojrzenia, jakie� dziwaczne miotanie si�, kt�re teraz usta�o. Nie wiedzia�a jednak, kto pr�bowa� si� st�d wydosta�. Uda�o im si� ocuci� szefa policji. Poprosi�, by pozwolono mu wr�ci� do biura i odpocz��, nie zgodzono si� jednak na to. Usiad� na jakiej� skrzynce i zas�oni� twarz r�kami, przedstawia� sob� obraz totalnej beznadziei. Zdaniem Indry sprawia� wra�enie, �e p�acze. Z wahaniem weszli do pierwszego wielkiego pomieszczenia, sta�y tu mi�dzy innymi p�ki pe�ne ksi��ek i papier�w i wielki st� na k�kach, kt�ry bardzo nie pasowa� do wn�trza. � Przypuszczam, �e na nim w�a�nie przywieziono Mis� � orzek� Ram. � Inaczej nie bardzo sobie wyobra�am, w jaki spos�b j� tutaj przetransportowano, w dodatku zdaje si� nieprzytomn�. Czy istnieje bezpo�rednie wej�cie do piwnicy? Burmistrz potwierdzi� ten fakt. Wygl�da� na bardzo zdenerwowanego, a zarazem zasmuconego, jakby nic nie rozumia�. Stra�nicy zaj�li si� badaniem zawarto�ci p�ek. Jeden z nich zatrzyma� si� przy jakich� papierach. � Nie za dobrze to wygl�da � oznajmi� z�owieszczo. � Co to ma znaczy�, panie komendancie? Oty�y m�czyzna tylko pokr�ci� g�ow�, nie odsuwaj�c nawet r�k od twarzy. Inny Stra�nik stan�� z dokumentem w d�oni. � Mam wra�enie, �e pachnie tu korupcj�. Firmy, kt�re nie istniej� albo ciesz� si� dziwnymi przywilejami... Ram badawczo przyjrza� si� postaci skulonej na skrzynce. � Zajmiemy si� tym p�niej, teraz chodzi o uwi�zione. Prosz� otworzy� nast�pne drzwi. Do wyboru mieli dwoje. Na chybi� trafi� wybrali jedne. Wewn�trz siedzia�a Misa. Z l�kiem patrzy�a na wej�cie w oczekiwaniu na przybycie swego dr�czyciela. Na widok Rama i M�riego podnios�a si� z krzykiem, czarnoksi�nik obj�� j�, na ile starczy�o mu ramion. Kochana Misa nie by�a sylfid�, w dodatku skuwa�y j� kajdany. � Czy to prawda? � pyta�a niepewnie. � Czy jestem wolna? � Teraz wszystko ju� b�dzie dobrze, Miso � zapewni� M�ri. Nie powiedzia�, �e wiele jeszcze pozostaje do wyja�nienia. � Dziewczynka � zaniepokoi�a si� Misa. � Musimy si� spieszy�, ona umiera. Ach, jak�e si� ciesz�, �e przyszli�cie. Nie wiedzia�am, co robi�, chcieli mnie zmusi�, �eby... � Wiemy, Miso, ale potrzeba nam kilku informacji od ciebie. � Najpierw dziewczynka, najmilsi. � Tak, oczywi�cie, ale nie przypuszczamy, aby grozi�o jej jakie� niebezpiecze�stwo. Tego Misa nie mog�a zrozumie�. Marco w tym czasie przy�o�y� swe ciemne, o idealnym kszta�cie d�onie do �a�cuch�w wi���cych jej stopy, pod jego dotykiem same si� otwar�y. Zobaczyli, w jak bardzo prymitywnych warunkach j� wi�ziono. Jedynie aparatura przed ni� by�a w nienagannym stanie. Misa mia�a zwi�zane tak�e r�ce, w taki jednak spos�b, by mog�a, gdyby zechcia�a, obs�ugiwa� urz�dzenia, a warunki higieniczne by�y poni�ej wszelkiej krytyki. Indrze serce �cisn�o si� ze wsp�czucia dla tej wspania�ej istoty, poniewa� wszyscy ludzie zorientowali si�, jakich upokorze� musia�a tu dozna�. C� za nikczemnik zmusi� j� do tego, pomy�la�a Indra. Uwolniwszy Mis�, przeszli do drugiego pomieszczenia. Na wy�cie�anej �awie le�a�a dziewczynka, z pozoru bez �ycia. Powinien by� teraz z nami lekarz, pomy�la�a Indra, na przyk�ad Jaskari, on jednak tymczasem wy��czony by� z gry. Wprawdzie stwierdzono, �e jest zdrowy, ale wci�� zalecano mu spok�j. Gdzie� z ty�u zapanowa�o poruszenie. Stra�nicy powstrzymali kogo�, kto usi�owa� uciec, ale Indra nie zdo�a�a zobaczy�, kto to mo�e by�. Dziewczyna jednak pomyli�a si�: nikt nie podj�� wcale pr�by ucieczki, przeciwnie, burmistrzostwo i siostra �ony burmistrza na wy�cigi starali si� przedosta� do Weroniki. Powstrzymano ich si��. Dolgo spokojnie podszed� do dziewczynki, delikatnie dotkn�� jej szyi. � �yje, ale sprawia wra�enie g��boko u�pionej. � To dlatego nie mog�em nawi�za� z ni� kontaktu, zosta�a znieczulona. � Prawdopodobnie mia�a dzisiaj zosta� pokazana Misie � doszed� do wniosku Ram. Wyja�nili Misie, �e Weronice nigdy nie grozi�o niebezpiecze�stwo, Misa na w�asne oczy ujrza�a teraz jedzenie i zabawki, znajduj�ce si� w pomieszczeniu, pozostaj�ce jednak poza jej polem widzenia. Zrozumieli, �e Weronik� pokazywano jej przez szyb� tylko wtedy, gdy dziewczynka spa�a lub te� znajdowa�a si� pod dzia�aniem usypiaj�cych �rodk�w. C� za bezlitosne, okrutne poczynania wobec dobrego Madraga, kt�ry wszystkim tak dobrze �yczy! Misa jednak wytrzyma�a, nie zdradzi�a �adnych informacji o tajnym laboratorium Obcych w Srebrzystym Lesie, ale musia�a przyzna�, �e w ostatnich dniach zacz�a si� za�amywa�, chodzi�o wszak o �ycie niewinnego dziecka, a Weronika wygl�da�a ju� na bardzo wycie�czon�. Wi�kszo�� zebranych sta�a wzd�u� �cian nieruchomo niczym s�upy soli, ze wzrokiem wbitym w le��c� na �awie dziewczynk�. Indra czyta�a w tych spojrzeniach l�k, ale czego dotyczy�? Bali si�, �e dziewczynka umrze, czy mo�e odwrotnie? W tej chwili dziewczynka si� poruszy�a. Zebrani jednog�o�nie westchn�li. Ma�a otworzy�a oczy. Oszo�omiona rozejrza�a si� doko�a, tyle nieznajomych twarzy. Ale jedn� pozna�a. � Tata, tak d�ugo mnie nie by�o, niepokoi�e� si� o mnie? Ojciec nie by� jednak w stanie odpowiedzie�, wzruszonym spojrzeniem spyta� Rama, czy wolno mu podej�� do c�rki. Ram zezwoli�, Weronika usiad�a na ��ku Pozna�a te� rewizora, nazwa�a go wujkiem i u�miechn�a si� do niego. Do zap�akanej ciotki drepcz�cej w miejscu z niecierpliwo�ci u�miechn�a si� jeszcze szerzej, a na Genera�a nie zwr�ci�a �adnej uwagi, widocznie nie zna�a go tak dobrze. Szefa policji z nimi nie by�o, pilnowa� go jeden ze Stra�nik�w w zewn�trznym pomieszczeniu. Dostrzeg�a wreszcie matk�, �on� burmistrza, stoj�c� nieco z ty�u za innymi. � Cze��, mamo � powiedzia�a do niej i wyci�gn�a r�ce. Kobieta podesz�a do dziewczynki, obj�a j� i szepn�a co� do ucha. � Nie, mamo, nic nie powiem � odszepn�a Weronika. � Ale czy mog� ju� wr�ci� do domu? Okropnie nudno by� tutaj tak d�ugo. Szept Weroniki by� bardzo wyra�ny, wszyscy go us�yszeli. 19 � Ale� moja droga � zwr�ci� si� wstrz��ni�ty burmistrz do �ony. Obrzuci�a go lodowatym spojrzeniem. � Milcz! Wszystko to twoja wina! � Moja wina? O co ci chodzi? Jasne si� sta�o, i� zrozumia�a, �e c�rka j� zdradzi�a. Nie stara�a si� nawet ukry� swoich zamiar�w. � Jak mog�a pani nara�a� w�asne dziecko na co� podobnego? � dziwi� si� M�ri. � Nie rozmawiam z lud�mi ni�szego gatunku. �aden z was nic nie jest wart, szarlatani, czarodzieje, plebejusze, kt�rzy nie wiadomo, jakim cudem si� wywy�szyli. Ja wywodz� si� ze szlachty, nigdy nie powinnam by�a wychodzi� za m�� poni�ej swego stanu. � Zwr�cona do m�a ci�gn�a: � S�dzi�am, �e tkwi w tobie potencja� na co� wielkiego, ale to przez ca�y czas ja musia�am walczy�, pomaga� ci prze� do przodu, zdobywa� coraz wy�sze stanowiska jeszcze w �wiecie na Ziemi. A potem... Kiedy spad�o na nas nieszcz�cie i trafili�my do tej przera�aj�cej dziury we wn�trzu Ziemi... Ach, jak�e si� m�czy�am! Okaza�e� si� najtrudniejszym do kierowania m�czyzn�, jakiego mo�na sobie wyobrazi�. Nigdy niczego nie rozumia�e�. Nie widzia�e�, jakie mo�liwo�ci otwieraj� si� przed nami. Zwyci�stwo, w�adza, tu w tej krainie i tam w cudownym �wiecie na zewn�trz, gdzie mo�na awansowa�, nie tak jak tutaj, gdzie wszystko pozostaje pod kontrol� jakich� pokrak! � Ani Obcy, ani Madragowie, ani Lemurowie nie s� pokrakami � gwa�townie zaprotestowa�a Indra. � Maj� szlachetne usposobienie, czego nie da si� powiedzie� o tobie, �a�osna karierowiczko. I nie m�w nic o swym rzekomo szlacheckim pochodzeniu. Mamy tutaj prawdziwego ksi�cia, Marca z Ludzi Lodu, nie jeste� nawet godna liza� mu sznur�wek. Rozgniewana Indra nie zauwa�y�a nawet, �e pomiesza�a ze sob� dwa powiedzenia, ale nikt na to nie zareagowa�. Wi�kszo�� w duchu pochwali�a j� za ten wyst�p. Burmistrzowa nie zaszczyci�a jej jednak nawet s�owem. Pos�a�a tylko dziewczynie zab�jcze spojrzenie, ale Indra nie takie rzeczy potrafi�a znie��. Burmistrz rzek� oskar�ycielskim tonem: � Sk�d zdoby�a� kod dost�pu do schron�w? O ile dobrze zrozumia�em, dysponowa� nim John. � Nie mia�am �adnych problem�w ze zdobyciem klucza � odpar�a pogardliwie. Wszyscy natychmiast zacz�li si� zastanawia�, czy zdoby�a go przez ��ko. � Dziwka! � mrukn�a Indra. Tym razem burmistrzowa zareagowa�a. Policzki jej zap�on�y, gotowa by�a z pazurami rzuci� si� na dziewczyn�. Jej siostra stan�a mi�dzy nimi. � Zawsze cierpia�a� na mani� wielko�ci. Masz zbyt wysokie mniemanie o sobie samej, tylko dlatego, �e los obdarzy� ci� urod� i wspania�ym drzewem genealogicznym. Ale to drzewo jest r�wnie� moje i �wiadomo�� tego wcale nie uderzy�a mi do g�owy. Burmistrz o�wiadczy�: � Od dawna ju� my�la�em o tym, by z tob� zerwa� i stworzy� Weronice dom, na jaki zas�uguje. Szkoda nam jednak by�o ciebie. � Szkoda wam by�o mnie? � krzykn�a g�o�no burmistrzowa. � Wam? Kt�rzy macie tylko kurze m�d�ki i niczego w �yciu nie osi�gniecie. Wszystko, co zdoby�e�, zawdzi�czasz wy��cznie mnie. � Co takiego, na przyk�ad? Nie odpowiedzia�a wprost na jego pytanie. � Nigdy chyba nie my�la�e�, �e pozwol� ci zachowa� w�adz�! To ja z nas dwojga jestem silniejsza, ale kobieta g�ruj�ca nad m�czyzn� budzi podejrzenia w�r�d ludzi. Postanowi�am wi�c, �e ty rozpoczniesz, ale potem, rzecz jasna, ja mia�am przej�� dow�dztwo, zosta� w�adczyni� Kr�lestwa �wiat�a, a p�niej ca�ego �wiata To si� przecie� samo przez si� rozumie. Nie przypuszcza�am tylko, �e mam do czynienia z takim �a�osnym mi�czakiem. Burmistrz na sekund� przymkn�� oczy. � Najwi�kszym b��dem, jaki pope�ni�em w �yciu, by�o wybranie niew�a�ciwej siostry. Zbyt p�no si� zorientowa�em. Potem ja i twoja siostra zakochali�my si� w sobie. Uwa�am jednak teraz, �e powinni�my zaoszcz�dzi� Weronice dalszych twoich wybuch�w i niedyskrecji. Zajmie si� tob� Ram, i od tej pory porozumiewa� si� b�dziemy wy��cznie przez mojego adwokata. Ram zaku� burmistrzowa w kajdanki, kobieta z wynios�� min� usi�owa�a si� od nich uwolni�, ale to okaza�o si� niemo�liwe. � Jedyne, czego nie mog� poj�� � zwr�ci� si� do niej Ram � to w jaki spos�b zdo�a�a pani sprowadzi� tu Mis�. Miso, czy zosta�a� zwabiona do miasta? � Nie, zmierza�am do domu Marca w Sadze, lecz akurat kiedy mia�am wysi��� z gondoli, kto� zaatakowa� mnie od ty�u i zrobi� mi zastrzyk w kark, natychmiast straci�am przytomno�� i ockn�am si� dopiero tutaj. Musia�am zosta� przewieziona w gondoli. Ram zwr�ci� si� do burmistrzowej: � M�wi�a pani, ze dosta�a kod od dyrektora personalnego, Johna. Czy on mia� co� wsp�lnego z t� spraw�? Z tonu jej g�osu wprost bi�a pogarda. � John? Nigdy nic mnie nie ��czy�o z tym m�okosem. Oczywi�cie nic nie wiedzia�, potrafi� sobie dobra� przyjaci� w moim gu�cie. Indra nie zdo�a�a utrzyma� j�zyka za z�bami: � W takim razie pani przyjaciele maj� z�y gust. Burmistrzowa, pobiela�� na twarzy, poprowadzono schodami z piwnicy. � Stra�niku! Prosz�, by oszcz�dzono mi kontakt�w z nieokrzesanymi indywiduami, takimi jak ta bezczelna m�oda dama! � Zaraz oszcz�dzimy Indrze pani obecno�ci � odci�� si� Ram. Jori g�o�no zachichota�. Burmistrz osobi�cie wyni�s� c�rk�, kt�r� jego szwagierka trzyma�a za r�k�. M�ri zatelefonowa� do Eleny. Chcia� jej co� powiedzie�, ale postanowi� zachowa� to na koniec. Elena ujrza�a jego surow�, a jednocze�nie �yczliw� twarz w wideotelefonie. Pokrewie�stwo, jakie ich ��czy�o, by�o do�� skomplikowane: M�ri po�lubi� Tiril, c�rk� jej przybranej babki. M�ri i Elena m�wili sobie po imieniu, bardzo im to odpowiada�o. � Przyzna�a si�? � zapyta�a Elena, kiedy zda� jej relacj� z ostatnich wydarze�. � Nie wprost � odpar� M�ri. � Ale wszystko i tak wysz�o na jaw. Eksplozja w sk�adzie by�a jej dzie�em, operacj� myl�c� przeciwnika. Chodzi�o o to, aby nikt nie widzia�, �e uprowadza w�asn� c�rk�. � Opowiadaj! Musz� zna� wszystkie szczeg�y. Widzisz, ja j� przez ca�y czas podejrzewa�am. � Naprawd�? Mnie si� wydawa�o, �e jej wina jest a� zanadto oczywista, s�dzi�em wi�c, �e musi si� za tym kry� kto� jeszcze. Okaza�o si� jednak inaczej. Kiedy zebrali si� wszyscy w biurze burmistrza, Indra wspomnia�a, �e wpad�o jej kiedy� w ucho zdanie wypowiedziane przez siostr� burmistrzowej do szwagra: �Nasze ukochane dziecko� albo co� w tym rodzaju, tak m�wi�a o Weronice. Indra zacz�a wi�c przypuszcza�, �e to burmistrz jest ojcem dziecka szwagierki, i rzeczywi�cie okaza�o si� to prawd�. Burmistrzowa nigdy nie dba�a o Weronik�, ale dzi�ki dziecku obraz rodziny prezentowa� si� znacznie lepiej. Elena przerwa�a mu ura�ona: � Ale co z niego za gadzina, skoro wci�� pozostaje w ma��e�stwie ze swoj� �on�, zamiast po�lubi� o ile� sympatyczniejsz� matk� dziecka? No, ale lepiej jest chyba by� mi�ym potworem ni� okropn� j�dz�. Okaza�o si� jednak, �e �ona trzyma�a go w gar�ci. Teraz M�ri powiedzia� o tym Elenie. Burmistrz zamieszany by� tak�e w korupcyjne afery szefa policji, a burmistrzowa za nic nie chcia�a rozsta� si� z m�em, bo pragn�a pi�� si� po szczeblach kariery, zosta� g�ow� Kr�lestwa �wiat�a, a p�niej podbi� tak�e zewn�trzny �wiat. � To brzmi bardzo ma�o realnie � zauwa�y�a Elena. � Oczywi�cie. Niew�tpliwie ta kobieta cierpi na mani� wielko�ci, megalomani�. Wydawa�o jej si�, �e wszystko jej si� uda, dlatego te� i dziecko tak dobrze pasowa�o do jej plan�w. Jest jednak ju� w wi�zieniu i spraw� mo�na uzna� za zako�czon�. Mo�na powiedzie�, �e w�a�ciwie mieli�my do czynienia z trzema przest�pstwami, bo przecie� przy okazji ujawni�y si� tak�e szwindle komendanta policji. � Ale Misa musia�a si� chyba zorientowa�, �e wi�zi j� kobieta? � Nie, burmistrzowa jest przecie� do�� wysoka, zreszt� ukrywa�a si�, nosi�a kominiark� i jakie� lu�ne ubrania. � Nie bardzo wiem, co to jest kominiarka. No a g�os? � Nigdy si� nie odzywa�a, wszystkie informacje ukazywa�y si� na ekranie komputera. Ale mam te� ci przekaza� pozdrowienia, no, mo�e nie wprost pozdrowienia, tylko wiadomo��, kt�r� ch�tnie ci przedstawi�. � Ogromnie jestem tego ciekawa. � Jest to zwi�zane z moim przyjacielem Tsi-Tsungg�. On twierdzi, �e jeste� osob�, od kt�rej bije zmys�owo��. Elena mia�a nadziej�, �e M�ri nie w��cza� obrazu w swoim telefonie, bo poczu�a, �e p�onie, i to nie tylko na twarzy. � Naprawd� Tsi tak powiedzia�? � Tak, i pomy�la�em sobie, �e mi�o ci b�dzie to us�ysze�. � O, tak, dzi�kuj�, bardzo dzi�kuj�. Co� jeszcze przysz�o jej do g�owy. � Czy m�wi� co� wi�cej? � zapyta�a nerwowo. � Nie, rzuci� to tylko w przelocie, nie bardzo ju� nawet pami�tam, w jakim kontek�cie. Dzi�ki Bogu, �e Tsi nie zdradzi�, co robili w lesie. Ale jaka si� teraz czu�a szcz�liwa! Bije od niej zmys�owo��! Od niej? I powiedzia� to Tsi-Tsungga, kt�ry sam by� niczym wulkan zmys�owo�ci. Ach, cudowny Tsi, szkoda, �e nie mo�e si� z nim teraz zobaczy�! Cho� doskonale zdawa�a sobie spraw�, �e oni dwoje nie s� sobie przeznaczeni, s�owa elfa znacznie wzmocni�y jej poczucie warto�ci. M�ri z u�miechem zadowolenia wy��czy� wideotelefon. Pragn�� da� nieszcz�snej duszy Eleny jak�� pociech� i naprawd� mu si� to uda�o. Nataniel odby� niezwykle trudn� rozmow� z Heinrichem Reussem von Gera w domu niegdysiejszego rycerza S�o�ca. Poniewa� jednak Nataniel by� mistrzem dyplomacji i dyskrecji, przebieg�a ona wzgl�dnie bezbole�nie. Reuss westchn��. � W Zakonie �wi�tego S�o�ca by�o o wiele �atwiej. � Lepszy dost�p do m�czyzn o podobnych sk�onno�ciach? � cicho spyta� Nataniel. � O, tak, wielu rycerzy mia�o takie inklinacje. By� to by� mo�e najwa�niejszy pow�d, dla kt�rego si� do nich przy��czy�em. Pogo� za w�adz� i honorami specjalnie mnie nie interesowa�a. Nataniel wcze�niej wys�ucha� ju� opowie�ci Dolga o ksi���tach, kt�rzy go pojmali. Dwaj rycerze wywodzili si� jednak ze znacznie p�niejszych czas�w ni� Heinrich Reuss i Dolgo chyba nigdy nie zrozumia�, �e byli homoseksualistami. Ten ch�opak jest naprawd� nies�ychanie naiwny, pomy�la� Nataniel. Heinrich Reuss z wielk� ulg� przyj�� mo�liwo�� wyrzucenia z siebie swej tajemnicy w rozmowie w cztery oczy z sympatycznym Natanielem Gardem z Ludzi Lodu. � Jeste� �onaty? � spyta� go nie�mia�o szlachcic. Nataniel nie m�g� powstrzyma� si� od u�miechu. � Tak, i to bardzo szcz�liwie. Reuss odetchn�� swobodniej. � Postanowi�em przenie�� si� do miasta nieprzystosowanych, poniewa� wszyscy mieszka�cy pozosta�ej cz�ci krainy s� tak okropnie doskonali. Niestety, to miasto nie jest dla mnie. � To prawda, zas�ugujesz na lepszy los, Ale o Marcu i Dolgu zapomnij. � Przecie� ich nie interesuj� kobiety. � M�czy�ni tak�e nie. Zostali przeznaczeni do wy�szych cel�w, nie s� do�� ziemscy, by pragn�� fizycznej mi�o�ci. Ale, drogi Heinrichu, w mie�cie nieprzystosowanych mieszka cz�owiek o podobnych sk�onno�ciach. � Co? Kto taki? � Rewizor albo, jak wolisz, ksi�gowy. � Co takiego? Przecie� on stale przestaje z kobietami. � To kamufla�. Owszem, ch�tnie pokazuje si� z nimi w restauracjach, ale nic wi�cej z tego nie wynika. Reuss zmarszczy� nos. � Przecie� on jest taki stary i ma�o urodziwy. � No c�, je�li m�wimy o wieku... Heinrich Reuss spu�ci� g�ow�. � I czy naprawd� chodzi ci tylko o wygl�d? � ci�gn�� bezlito�nie Nataniel. � O ile dobrze rozumiem, to w takim zwi�zku dw�ch m�czyzn bardzo istotnym elementem jest tak�e przyja��. Z twoich s��w jednak wynika, �e interesuje ci� tania pogo� za obiektem po��dania, obdarzonym najwspanialsz� urod�. Czy w�a�nie dlatego zainteresowa�e� si� zar�wno Markiem, jak i Dolgiem? Przemowa Nataniela sprawi�a, �e Heinrich mocno si� zaczerwieni�. � Trafi�e� mnie prosto w serce, Natanielu. Sam s�ysz�, jak wstr�tnie to brzmi. Kiedy� w m�odo�ci rzeczywi�cie kocha�em pewnego m�czyzn� czyst� mi�o�ci�, tak jak ty to przedstawiasz, ale czas w Zakonie �wi�tego S�o�ca obudzi� we mnie cynizm. � Wsta�. � Tak, tak, spotkam si� z tym rewizorem, znam go przecie�, spr�buj� delikatnie si� do niego zbli�y�. Je�li po��cz� nas przyjazne uczucia, to b�d� ci za to dzi�kowa�, Natanielu, Pokaza�e� mi, �e krocz� z�� drog�, teraz ju� o tym wiem i wystarczy mi sama �wiadomo��, �e on jest taki jak ja. � Doskonale � ucieszy� si� Nataniel. Wsp�lnie opu�cili dom, by przy��czy� si� do Rama i jego wsp�pracownik�w, wci�� jeszcze pozostaj�cych w mie�cie nieprzystosowanych. Spotkali ca�� gromad� pod ratuszem. Przyby� tak�e Gabriel, ju� wczesnej w��czony w dochodzenie. Podczas gdy inni zaj�ci byli rozmow�, Gabriel zwr�ci� si� do Marca: � Drogi ksi��� i przyjacielu, pragn� ci� o co� spyta�. � Dobrze � zgodzi� si� Marco. Odeszli kawa�ek dalej szar�, pozbawion� drzew ulic�. � Ogromnie trudno jest mi poruszy� t� spraw� � rzek� Gabriel � ale poniewa� mamy ma�o czasu, b�d� m�wi� bez ogr�dek. Marco kiwn�� g�ow�. Swym wygl�dem budzi� niezwyk�y szacunek, ciemne oczy do�� surowo, lecz przyja�nie spogl�da�y na Gabriela. � Wiesz, �e nie mog� pogodzi� si� z utrat� �ony i syna, my�l� o nich codziennie. � Dobrze to rozumiem. Oczy Gabriela zap�on�y b�agalnie. � Ty, kt�ry mo�esz tak wiele... Czy nie mo�esz mi ich wr�ci�? Marco patrzy� na niego d�ugo, w zamy�leniu. � Wyrwa� �mierci? Nie, by� mo�e zdolny by�by do tego m�j ojciec, nie wiem, ja nie mam takiej mocy, pami�taj, �e w po�owie jestem cz�owiekiem. � Owszem, ale cz�owiekiem z rodu Ludzi Lodu. � Kochany krewniaku � Marco u�miechn�� si� ze smutkiem. � Uwa�am, �e nie powiniene� pragn�� ich powrotu z obj�� �mierci. Istnieje jednak jeszcze inna mo�liwo��. Gabriel popatrzy� na� pytaj�co. � Nie wiem, co masz na my�li. � Chodzi mi o duchy Ludzi Lodu. Gdyby kt�re� z twoich najdro�szych umar�ych by�o dotkni�tym b�d� wybranym, to by� mo�e... W oczach Gabriela zap�on�a nadzieja, zaraz jednak zgas�a. � Nie, Gro wprawdzie tak�e pochodzi�a z Ludzi Lodu, ale by�a bardzo zwyczajna, ciep�a i dobra, pomys�owa i mia�a mn�stwo poczucia humoru, ale wybrana... Nie, to niemo�liwe. Ch�opiec natomiast... Zamy�li� si�. � M�j syn by� bardzo refleksyjny... Mam nadziej�, �e rozumiesz, o co mi chodzi, mia� w g�owie tyle r�nych my�li, mo�e wi�c. Chocia� nie, to si� na nic nie zda. Wiesz przecie�, �e w ka�dym pokoleniu tylko jedno dziecko nosi�o w sobie owo z�e czy dobre dziedzictwo, a moja c�rka Miranda ma na pewno szczeg�lne zdolno�ci. � To prawda, ale pozw�l mi pom�wi� z duchami Ludzi Lodu w ich dolinie, zobaczymy, co powiedz�. Je�li tw�j syn jest uprawniony do przy��czenia si� do gromady, to spotkasz go zn�w, co prawda jako ducha, ale one s� tutaj bardzo materialne, prawda? � O, tak, zupe�nie jak �ywe. Och, Marco, spr�buj! � Porozmawiam z duchami. Kiedy do��czali do innych, Gabrielowi mocno wali�o serce. Czy s�usznie post�pi�, czy syn nie b�dzie mia� pretensji o to, �e pojawi si� jako duch w zupe�nie obcym �wiecie? Trudno, niech b�dzie co ma by�, �al za tymi, kt�rych utraci�, doprowadza� ju� Gabriela niemal do szale�stwa. Jedynie c�rki i ich potrzeba posiadania ojca powstrzymywa�a go od pr�b przy��czenia si� do Gro i syna. Wprawdzie okres najstraszniejszej, najbardziej bolesnej �a�oby ju� min��, ale t�sknota za bliskimi pozosta�� i mia�a pozosta� na zawsze. Czy post�puj� egoistycznie, prosz�c o przywr�cenie mi syna, zastanawia� si�, czy te� b�dzie mi on dzi�kowa�, kiedy Marcowi si� powiedzie? By�o to niezwykle trudne pytanie. Ponadto wiedzia� te�, �e nadprzyrodzone zdolno�ci Ludzi Lodu bardzo os�ab�y od czasu, kiedy uda�o im si� pokona� Tengela Z�ego i jego ciemn� wod�. Ze z�ego dziedzictwa pozosta�y zaledwie mizerne resztki, jak na przyk�ad przeb�yski intuicji Mirandy. Ale chocia� wszystko przemawia�o na niekorzy��, Gabriel wci�� �ywi� nadziej�. 20 Dzie� mia� si� ku ko�cowi, Elena szykowa�a si� do p�j�cia spa�. Sta�a w�a�nie z bluzk� w po�owie �ci�gni�t� przez g�ow�, kiedy nagle z zewn�trz dobieg� j� jaki� d�wi�k, brzmi�cy niczym zduszony krzyk. Pr�dko naci�gn�a bluzk� z powrotem. Otworzy�a drzwi wej�ciowe, a w�a�ciwie delikatnie je uchyli�a, nie wolno jej bowiem by�o wychodzi� z domu. Z ma�ego zagajnika rozdzielaj�cego budynki dobieg�y j� kroki, od czasu do czasu kto� j�cza� �nie�, protestuj�c z przera�eniem, to zn�w dochodzi�y straszne odg�osy cios�w, chwilami za� zapada�a grobowa cisza, a zaraz potem kolejny ruch zdradza�, �e w pobli�u s� ludzie. Elena ba�a si� wo�a�, inaczej zapyta�aby, czy to Jaskari i czy nic mu nie grozi, sta�a tylko znieruchomia�a w szparze w drzwiach, gotowa b�yskawicznie je zatrzasn��. Takie zachowanie przeczy�o wszelkim jej zasadom. Urodzi�a si�, by pomaga�, a nie tch�rzliwie obserwowa�, otrzyma�a jednak surowe rozkazy. Telefon? Od�o�y�a telefon kieszonkowy, kiedy zacz�a si� rozbiera�, a du�y zosta� w salonie. Rozleg�o si� pukanie do kuchennych drzwi. Cicho zamkn�a drzwi wej�ciowe i pobieg�a do kuchni. � Kto tam? � zapyta�a. Zasapany szept: � Eleno, na mi�o�� bosk�, pom� mi, oni mnie goni�, to ja, John. John? Jej serce wykona�o niezwyk�y manewr, �cisn�o si� i podskoczy�o a� do gard�a, zostawiaj�c po sobie w piersi bolesn� pustk�, je�li to w og�le mo�liwe, ale takie mia�a wra�enie. Dr��cymi d�o�mi otworzy�a zamek i wpu�ci�a Johna do �rodka. Wygl�da� naprawd� strasznie. Wszystko w nim �wiadczy�o o okropnych prze�yciach, o dniach i nocach sp�dzonych w lesie. Na ubraniu wci�� wida� by�o �lady, �e walczy� z wirami w rzece, twarz mia� zakrwawion�, a rami� przewi�zane prowizorycznym banda�em. W miejscu gdzie go postrzelono, pomy�la�a. � Ale�, m�j drogi � powiedzia�a zaskoczona. � Wejd� do �rodka, tu mo�e nas kto� zobaczy�. Chod�my do mojej sypialni, tam s� zaci�gni�te zas�ony. Chwiej�c si� na nogach, ruszy� za ni�. Kiedy szli przez pokoje, Elena patrzy�a na nie jego oczami. Naprawd� tu �adnie, umia�a umeblowa� dom. Troch� mo�e zbytnio po kobiecemu jak na m�ski gust, ale... Bo�e, c� za nonsensowne my�li, przecie� odzyska�a Johna, by� ranny, a ona my�li o takich g�upstwach! � Ogromnie si� ciesz�, �e ci� widz� � wyzna�a, zamykaj�c drzwi sypialni. � My�leli�my, �e nie �yjesz. � Bo prawie ju� tak by�o � j�kn��. � Czy wszystkie drzwi i okna s� zamkni�te? � Tak, tak mi polecono. Nikt si� tu nie dostanie. A teraz pozw�l mi obejrze� twoje rany. � Nie, nie, s� w porz�dku, wystarczy prysznic i co� do jedzenia. � No tak, oczywi�cie. � I nie dzwo� na razie do nikogo, nie wiadomo ju� w og�le, komu mo�na ufa�. � A moi przyjaciele? � Do nikogo na razie. Om�wmy najpierw ca�� sytuacj�, a potem potrzeba mi odpoczynku, jestem kompletnie wyko�czony. � Rozumiem, jak chcesz, u mnie b�dziesz bezpieczny. Przyjrza�a mu si� uwa�niej. Ch�opi�ca grzywka, spl�tana i wilgotna, opada�a na czo�o, z oczu, patrz�cych zwykle tak weso�o, wyziera�o teraz �miertelne zm�czenie, a usta przybra�y wyraz rozpaczy, kt�ry go postarza�, czyni� ze� wr�cz starszego pana. Nie m�g� jednak by� du�o od niej starszy, ocenia�a go na jakie� dwadzie�cia trzy lata, mo�e troszeczk� wi�cej, nie umia�a tego dok�adnie okre�li�. � Co mam pocz��, Eleno? � szepn�� zm�czony. � Co z�ego zrobi�em, dlaczego oni mnie �cigaj�? � Nie wiem, John. Jak zdo�a�e� przebrn�� przez wodospad? By�e� wszak ranny... � Wcale nie wpad�em do wodospadu, moja mi�a, ten szaleniec zbli�y� si� do mnie, zamaskowany, nie wiem wi�c, kto to m�g� by�, strzeli�, ale trafi� mnie tylko lekko, wi�c po to, by ratowa� �ycie, rzuci�em si� do rzeki. � Z tak wysoka? � szepn�a Elena, szeroko otwieraj�c oczy. � Nie mia�em wyboru, w dodatku wiedzia�em, �e jestem dobrym p�ywakiem, w �wiecie na powierzchni Ziemi zdoby�em wiele medali, ale przysz�o mi stoczy� naprawd� ci�k� walk� z masami wody. Znalaz�em jednak kawa�ek l�du, szeroki zaledwie na jakie� dwa metry, poni�ej krzak�w ko�o ratusza. Si�� woli zdo�a�em si� tam dosta� i wyj�� na brzeg. Oczywi�cie p�niej ba�em si� pokazywa�, nie wiedzia�em przecie�, komu mog� wierzy�, przekrad�em si� wi�c poza miasto. Od tamtej pory si� ukrywa�em, a� do chwili, kiedy dotar�em do ciebie, jedynego cz�owieka, do kt�rego mam zaufanie. � Dzi�kuj� � powiedzia�a wzruszona. � Ale jak mnie tu odnalaz�e�? � To do�� proste � u�miechn�� si� nieco sztywno, bo usta mia� sp�kane. � Poszed�em do budki telefonicznej, wiedzia�em przecie�, jak si� nazywasz, ale rzeczywi�cie mieszkasz daleko, i to miasto jest ca�kiem nowe, w og�le go nie zna�em. � Tak, Sag� wybudowano niedawno na cze�� Marca i Dolga, przenie�li�my si� tutaj wraz z ca�� rodzin� i przyjaci�mi. � Nie m�w mi o nich � u�miechn�� si� p�g�bkiem. � Robi� si� zazdrosny o wszystkich, kt�rzy mog� radowa� si� twoim towarzystwem, a ja sam mieszkam tak daleko. � Rozejrza� si� doko�a. � �adnie tutaj, chcia�bym opu�ci� miasto nieprzystosowanych, b��dem z mojej strony by�o przeniesienie si� tam. S�dzi�em, �e to b�dzie jak powr�t na powierzchni� Ziemi, ale to nieprawda, zbyt du�o tam przest�pc�w. Zaproponowano mi dobr� posad�, dlatego si� przeprowadzi�em, ale nie chc� tam d�u�ej zosta�. Czy s�dzisz, �e m�g�bym u�o�y� sobie przysz�o�� w tym mie�cie? Elena rozja�ni�a si�. � Jestem tego pewna, Johnie. W czasie kiedy bra� prysznic � m�czyzna w jej �azience, jakie� to fascynuj�ce! � przyrz�dzi�a mu co� do jedzenia. Zadzwoni� telefon, zdr�twia�a. Mia�a nadziej�, �e John go nie s�ysza�. Odebra�a tak pr�dko jak tylko mog�a. Dzwoni� Jaskari, kt�remu polecono pilnowa� Eleny. Dziewczyna z chichotem zapewni�a, �e miewa si� naprawd� doskonale, szkoda, �e Jaskari nie wie, jak bardzo dobrze, i pr�dko od�o�y�a s�uchawk�, zanim zdo�a� zapyta� o co� wi�cej. Chcia�a bowiem by� ca�kowicie lojalna w stosunku do Johna, tym bardziej �e on tak jej ufa�. Kiedy go�� wyszed� spod prysznica, prezentowa� si� czysto i �wie�o, znalaz� banda� w jej apteczce, dobrze zaopatrzonej, bo przecie� Elena zajmowa�a si� piel�gniarstwem, i do�� niezgrabnie sam obwi�za� nim rami�. � Powiniene� pozwoli�, �ebym ja to zrobi�a � z�aja�a go, ale on z u�miechem pokr�ci� g�ow�. Elena nie mog�a oprze� si� wra�eniu, �e przywyk� do tego, by radzi� sobie sam. Powiedzia�a nie�mia�o: � Wiesz... Kiedy si� k�pa�e�, my�la�am troch� o tym wszystkim i chyba ju� wiem, kto ci� zaatakowa� na dachu ratusza. Zdziwiony popatrzy� na ni�. � Naprawd�? � Tak, wcze�niej wieczorem m�j przyjaciel M�ri zda� mi relacj� z wypadk�w. To na pewno burmistrzowa. � Co takiego? Ona do mnie strzela�a? Dlaczego mia�aby to robi�? � O, to d�uga historia. Okaza�o si�, �e to ona przetrzymywa�a w niewoli Mis� i ma�� Weronik�. A ty wiedzia�e�, �e ona ma kod do schronu, prawda? John tylko patrzy� na ni�, niczego nie rozumiej�c. Elena nieco si� zmiesza�a. � To nic nie szkodzi, John, ale M�ri da� mi do zrozumienia, �e ona zdoby�a klucz od ciebie, id�c z tob� do ��ka. � O czym ty, na mi�o�� bosk�, m�wisz? � oburzy� si�. � Ja mia�bym i�� do ��ka z tym starym babskiem? A kod? Nigdy go nie mia�em, burmistrz kiedy� mi go proponowa�, ale podzi�kowa�em. Musia�a go zabra� od niego, nie pierwszy raz zdarza mu si� o czym� zapomnie�, chyba zaczyna dopada� go skleroza. Elena ukry�a u�miech ulgi A wi�c nie spa� z t� kobiet�! Kiedy ju� si� najad� � ale� by� g�odny! � usiedli w salonie, �eby porozmawia�. Wszystkie zas�ony ju� by�y zaci�gni�te. Elena gor�czkowo si� zastanawia�a, jak ma sobie poradzi� z kwesti� noclegu, czy on mo�e spa� na kanapie, czy te� ona powinna si� tam po�o�y�? Jego jednak ten problem najwidoczniej nie niepokoi�. Dziwnie by�o mie� w domu m�czyzn�. Oczywi�cie odwiedzali j� przyjaciele, Jaskari, Jori, Armas i Oko Nocy, ale to przecie� nie to samo, John by� wszak ewentualnym kochankiem, je�liby pos�u�y� si� staro�wieckim okre�leniem. Elena mia�a wra�enie, �e zaraz p�knie z rado�ci Cieszy�o j� wspomnienie s��w Tsi-Tsunggi, w nieoczekiwany spos�b od razu bardziej polubi�a siebie. Wiedzia�a, �e z kr�tkimi w�osami wygl�da du�o �adniej i �e oczy jej b�yszcz�. Oczywi�cie ta sytuacja by�a czym� zupe�nie innym ni� to, co wydarzy�o si� w lesie elf�w. Z Tsi wszystko wydawa�o si� takie �atwe, takie proste, mog�a by� ca�kowicie sob�, on wszak jako istota przyrody zachowywa� si� przy niej bardzo naturalnie, gdyby wtedy zechcia�, zgodzi�aby si� na wszystko. I ona, i Tsi wiedzieli jednak, �e nie s� sobie przeznaczeni. Teraz by�o o wiele trudniej, John zosta� wychowany surowiej, wyczuwa�a to, pragn�� zachowywa� si� jak d�entelmen, mog�o wi�c up�yn�� sporo czasu, zanim do czego� dojdzie. Elena by�a temu rada, mimo ca�ej swej nowo nabytej pewno�ci siebie ogromnie si� ba�a intymnej sytuacji z m�czyzn�. O Tsi, Tsi, tak dobrze nam by�o, pom� mi teraz sobie z tym poradzi�. Ale jak ziemny elf mia�by j� wesprze�? Mog�a liczy� wy��cznie na siebie. W jaki� spos�b znalaz�a si� bli�ej Johna, a mo�e raczej to on si� do niej przysun��, kiedy tak siedzieli na jej �licznej jasnej sofce. Jego r�ka delikatnie spocz�a na karku dziewczyny, ucich�. Elena gor�czkowo stara�a si� znale�� jaki� temat do rozmowy, ale w g�owie mia�a pustk�. Musz� wreszcie zadzwoni� do kogo� i powiedzie�, �e John �yje, lecz on przecie� tego nie chcia�, postanowi� wstrzyma� si� do jutra. � Widzia�e� tego albo tych, kt�rzy ci� gonili? � zdo�a�a wreszcie z siebie wydusi�. � Tylko jednego � wymamrota�, bo twarz mia� ju� blisko jej w�os�w. � W dodatku dostrzeg�em tylko cie�, wok� twojego domu las ro�nie g�sty. Co mam mu powiedzie� o nocowaniu? t�uk�a jej si� po g�owie ci�gle ta sama my�l. O, Indra poradzi�aby sobie z tym jak gdyby nigdy nic, nawet Berengaria, chocia� jest taka m�oda, obr�ci�aby t� rozmow� w zabaw�. Miranda natomiast pewnie uderzy�aby Johna za to, �e jest taki natr�tny. A ja... Siedz� tutaj zak�opotana i nie jestem zdolna podj�� �adnych krok�w. Jego d�onie przesuwaj� si� w stron� mojego dekoltu, zaczyna rozpina� mi bluzk�, ja za� tkwi� jak sparali�owana, szepcze mi do ucha jakie� �agodne s�owa, a ja nie potrafi� odpowiedzie�. Przypomnia�o jej si� podniecenie, jakie j� ogarn�o, gdy tylko Tsi-Tsungga przybli�y� si� do niej, nawet jej nie dotykaj�c. John natomiast przyciska� j� mocno do siebie, mia� zamiar poca�owa�, a ona czu�a jedynie bicie w�asnego serca. Wali�o z nie�mia�o�ci i zak�opotania, z niczego innego. Co, u diaska, zrobi� z r�k�, t�, kt�ra znalaz�a si� pomi�dzy nimi, zaraz zdr�twieje. Na mi�o�� bosk�, cz�owieku, �aja�a sam� siebie w duchu, przecie� mu si� podobasz, nareszcie jaki� m�czyzna si� tob� zainteresowa�, odpowiedz mu wi�c, przecie� potrafisz. Niesprawiedliwe jednak by�o por�wnywanie go z Tsi-Tsungg�, John nie by� wszak istot� przyrody, lecz zwyk�ym cz�owiekiem, nie powinna oczekiwa� po sobie r�wnie gwa�townej reakcji na jego zaloty, musi wr�ci� na ziemi�. Powinna si� cieszy�, �e zajmuje si� ni� zwyczajny m�czyzna ludzkiego rodu. John to dobry cz�owiek i przecie� z tak� rado�ci� przyj�a fakt, �e j� polubi�. Do diab�a z Tsi, dlaczego musia� stawa� na drodze jej pierwszego w �yciu romansu? Czy ona na pewno dojrza�a do tego, co si� teraz dzieje? Ale nie mog�a przecie� powiedzie� �nie�, to niemo�liwe. John chyba wyczu� jej niepewno��, dotyka� jej delikatnie, jakby mia�a cia�o z porcelany, zach�ca� spojrzeniem. Elena naprawd� si� uspokoi�a, chocia� w jego oczach l�ni� �ar, jakiego nigdy dot�d nie widzia�a i kt�rego, prawd� m�wi�c, si� przestraszy�a. Ale taka przecie� jest mi�o��. Jaki� to wspania�y, wyrozumia�y cz�owiek, a� cieplej jej si� zrobi�o na sercu, poczu�a si� niemal bezpieczna. Poca�owa� j�. Przenikn�� j� ledwie wyczuwalny dreszcz rozkoszy, a wi�c jednak dzia�a� na ni�! � Jeste� taka �liczna � szepn�� jej do ucha. � Nieodparcie pi�kna! Upajaj�ca! 21 Ram i jego wsp�pracownicy, dumni z wykonanej przez siebie pracy dedukcyjnej, stali przy swoich gondolach w mie�cie nieprzystosowanych. Nie mogli si� rozsta�. Byli tam czterej Stra�nicy Rama, uradowany Jori i Indra, kt�r� zaakceptowano ju� jako jedn� z nich, mia�a wszak kilkakrotnie co� inteligentnego do dodania. Misa tak�e czeka�a wraz z nimi na gondol� pozosta�ych Madrag�w, kt�rzy mieli j� zabra� do domu. Nie zabrak�o ponadto Marca, M�riego i Dolga, a tak�e Gabriela i Nataniela, kt�rzy si� do nich przy��czyli, no i, rzecz jasna, wiernego towarzysza Dolga, Nera. �adne z nich nie mia�o serca rozstawa� si� z tak mi�ym towarzystwem. Brakowa�o jedynie Eleny i Jaskariego, a tak�e Tsi-Tsunggi i wszystkich tajemniczych istot, kt�re pomog�y im stwierdzi�, �e nale�y si� skoncentrowa� na mie�cie nieprzystosowanych. � Powiod�o nam si� � co najmniej dziesi�ty raz powt�rzy� z dum� Ram. Spojrzenia wszystkich skierowa�y si� na l�duj�c� gondol�. W pierwszej chwili przypuszczali, �e to przyjechali Madragowie, okaza�o si� jednak, �e przyby� Stra�nik, kt�ry powr�ci� w�a�nie z po�udniowej cz�ci krainy i zda� relacj� Ramowi. Jori a� zastrzyg� uszami, po�udnie kraju wydawa�o mu si� bowiem niezwykle tajemnicze i pragn�� us�ysze� o nim jak najwi�cej, niczego jednak si� nie dowiedzia�. Tym razem tak�e Ram okaza� si� wyj�tkowo nieu�yty i prowadzi� rozmow� z obcym Stra�nikiem g�osem zni�onym do szeptu. Wreszcie sko�czyli omawia� tajemnice z po�udniowej cz�ci, Ram opowiedzia� o ich dokonaniach w mie�cie nieprzystosowanych. � Szef policji zostanie po prostu usuni�ty ze stanowiska � podsumowa�. � Nie wymierzamy �adnych surowszych kar za korupcj�. Zostanie mu udzielona pomoc lekarska, przejdzie te� kuracj� promieniami S�o�ca, nie przypuszczam, aby w g��bi duszy by� z�y, ma po prostu s�aby charakter. Gorzej przedstawia si� sprawa z burmistrzowa, mamy do czynienia z chorobliw� ��dz� w�adzy, musimy dokona� filtracji. � To znaczy da� jej jeszcze jedn� szans� gdzie indziej? � spyta� Stra�nik. � W�a�nie. Pytania wprost pali�y m�odych, nie zd��yli ich jednak zada�, bo Stra�nik przyby�y z po�udnia zapyta�: � Co si� sta�o z szale�cem, kt�ry zeskoczy� z dachu ratusza? Po kr�tkiej chwili milczenia Ram spyta�: � O co ci chodzi? � Nie widzieli�cie go? Nic o nim nie wiecie? To przecie� straszne! Kiedy lecia�em na po�udnie, widzia�em jakiego� szale�ca, kt�ry skoczy� z dachu prosto w rzek�. � Zosta� do tego zmuszony � odpar� Ram. � Zmuszony? Przez kogo? Na dachu by� sam. Up�yn�a do�� d�uga chwila, zanim dotar�a do nich prawda. � To by� dyrektor personalny ratusza � o�wiadczy� Ram zmienionym g�osem. � John, tak go nazywaj�. Stra�nik nieco si� zmiesza�. � Widzia�em, �e na dole na ulicy zebra�o si� sporo gapi�w, s�dzi�em wi�c, �e o wszystkim wiecie. Inaczej nie polecia�bym dalej, ale spieszy�o mi si� i... � Nie odnale�li�my go � o�wiadczy� Jori z ponur� min�. � Obejrza�em si� raz � powiedzia� Stra�nik. � I wtedy wyda�o mi si�, �e dostrzegam jak�� g�ow� w wodzie przy zaro�lach poni�ej ratusza, ale nie m�g�bym przysi�c. � Elena � j�kn�a Indra. � Zagra�a�o jej niebezpiecze�stwo, tak przecie� m�wili�cie. � No tak � przyzna� Ram. � Jest prototypem ofiar mordercy. � I czu�a wielk� s�abo�� do Johna. � A Genera� nie wchodzi w gr�, ma alibi. Ram wyj�� z kieszeni telefon. Dowiedziawszy si� o numer Eleny, zadzwoni� do niej. Czekali w milczeniu, ale nikt si� nie odezwa�. � Mia�a by� w domu � westchn�� zatroskany M�ri. � Nie wysz�aby dobrowolnie. Ram poprosi� o numer do Jaskariego i zn�w zatelefonowa�. Tym razem kto� odebra�. � Jaskari? Przypuszczamy, �e Elena jest w wielkim niebezpiecze�stwie. �Elena?� � us�yszeli g�os Jaskariego, Ram bowiem w��czy� funkcj� umo�liwiaj�c� wszystkim s�uchanie jego g�osu. � �Dzwoni�em do niej w�a�nie, �eby sprawdzi�, czy wszystko jest w porz�dku�. � Czy w jej g�osie nie by�o nic niezwyk�ego? � Nie, chocia�, jak tak si� dopytujesz... By�a bardzo uradowana. �Szkoda, �e nie wiesz...� Tak powiedzia�a. Pewno�� uderzy�a ich jak cios. � On tam jest � szepn�� przera�ony Armas i ju� wsiada� do swojej gondoli. � Elena nigdy nie wpu�ci�aby nikogo do domu � zaprotestowa� M�ri. � O, nie masz poj�cia, co mi�o�� potrafi zrobi� z dziewczyn� � powiedzia�a Indra. � Ale czy Jaskari nie m�wi�, �e morderca ma mniej wi�cej pi��dziesi�t, sze��dziesi�t lat, a John to przecie� m�ody ch�opak, nic tu si� nie zgadza. Wszyscy ju� ruszyli do swoich gondoli � Zapominasz o �wi�tym S�o�cu � rzek� M�ri. � Jaskari spotka� szale�ca nad brzegiem rzeki przed wielu laty, John d�ugo m�g� mieszka� w stolicy, odm�odnia�. Ponadto nale�y do typu m�czyzn, kt�rzy sprawiaj� wra�enie du�o m�odszych, ni� s� w rzeczywisto�ci � Jaskari � s�owa ledwie wydobywa�y si� spomi�dzy sztywnych warg Rama. � S�yszysz mnie? Elen� prawdopodobnie odwiedzi� morderca, telefon u niej milczy, tak, dyrektor personalny, id� tam jak najpr�dzej, a my zjawimy si� tak szybko jak tylko si� da. Masz rewolwer? Nie? Trudno. Przypuszczam, �e on te� go nie ma, pistolet pewnie wpad� do rzeki razem z nim i tam ju� zosta�, dlatego, go nie znale�li�my. W tym czasie nadjechali swoj� wielk� gondol� Madragowie i zd��yli ju� u�ciska� Mis�, wszyscy czworo pragn�li teraz wyruszy� z nimi na ratunek Elenie. Ram zastanawia� si�. � Wiem, �e ka�dy z was chcia�by pom�c, nie mog� jednak tak wielu os�b nara�a� na niebezpiecze�stwo, poza tym nale�y podej�� pod dom Eleny niepostrze�enie. Wy Madragowie, powinni�cie zabra� Mis� i troskliwie si� ni� zaj��, ma za sob� nieludzko trudny okres i reakcja mo�e pojawi� si� p�niej. M�ri jest zbyt blisko spokrewniony z Elen�, nie chcia�bym, aby nast�pi� jaki� wybuch uczu� po��czony z atakiem na zbrodniarza. Jori, Armas i Indra s� za m�odzi � rozejrza� si� po gromadzie i podj�� decyzj�. � Dwaj Stra�nicy oraz Marco i Dolgo, i Nero, rzecz jasna. Jedna gondola. Moja. Musieli pogodzi� si� z tym postanowieniem. Zadzwoni� telefon. Elena poderwa�a si�, ale John j� przytrzyma�. � Nie odbieraj � poprosi� �agodnie. Mi�o�� d�wi�cz�ca w jego g�osie odebra�a jej si�y. Rozpi�� jej bluzk� i delikatnie pie�ci�, cichym g�osem szepta� s�owa, kt�rych brzmienie do Eleny nie dociera�o, ale to nic, i tak przecie� rozumia�a ich znaczenie. Bezgranicznie onie�mielona szepn�a: � Przecie� ja ci� prawie nie znam. Na pewno uznasz mnie za bardzo �atw� dziewczyn�, skoro zgadzam si� na to ju� od pierwszego razu, ale nigdy dotychczas tego nie prze�y�am, nie wiem nawet, jak powinnam si� zachowa�, wiem tylko, �e bardzo, naprawd� bardzo ci� lubi�. �ar, ta gor�czka w ciele, kt�ra pali�a j� przy Tsi... Gdzie si� podzia�a? Owszem, czu�a jakie� ch�odne po��danie, kt�re by�o raczej ciekawo�ci�, ch�ci�, by spe�ni� jego �yczenie, a nie podnieceniem, pragnieniem, kt�re wyzwoli� w niej Tsi. Na pewno wkr�tce si� pojawi. Nagie zesztywnia�a, jak on j� nazwa�, Doris? � Ja jestem Elena � za�mia�a si� nerwowo. Popatrzy� na ni�, Elena przerazi�a si�. Co to za oczy? � Wybacz mi � szepn��, chc�c naprawi� b��d. � Powiedzia�em tylko, �e nie jeste� taka jak Doris, m�oda dziewczyna, kt�r� kiedy� zna�em. � Ach, tak, rozumiem. Zn�w si� uspokoi�a, do chwili gdy ujrza�a, �e banda� zsun�� mu si� z ramienia. Nie jeste� wcale ranny? chcia�a wykrzykn��, nie zdo�a�a jednak, gdy� jego pieszczoty stawa�y si� coraz bardziej natarczywe. � Nie tak mocno, John, jestem taka niepewna � wyzna�a. Szarpa� na niej ubranie, odruchowo broni�a si� przed tym, coraz mniej jej si� to wszystko podoba�o, w og�le przesta�o jej si� podoba�. I wtedy nagle on wrzasn��: � Dlaczego obci�a� w�osy, Doris? Dlaczego, u wszystkich diab��w, to zrobi�a�? Tylko wulgarne kobiety nosz� kr�tkie w�osy, sufra�ystki i emancypantki. C� to za staro�wieckie okre�lenia? I dlaczego tak si� rozgniewa�, przecie� ona naprawd� nie jest Doris. Elena usi�owa�a si� wyrwa�, ale r�ce Johna przytrzymywa�y j� jak w imadle, � Przekl�ta dziwka! � wrzasn��. Wyj�� co� i po�o�y� na stole. Elena, zerkn�wszy w bok, przera�ona zobaczy�a, co to jest: nab�j. � Nie � j�kn�a, chocia� ju� wcze�niej zacz�a si� domy�la�, co si� w�a�ciwie dzieje. � Zostaw mnie, pu��! Na moment zdo�a�a si� wyzwoli� z jego u�cisku, podbieg�a do drzwi, ale on szarpn�� j� od ty�u i cisn�� na pod�og� jak r�kawiczk�. Elena nie zdawa�a sobie sprawy, �e potrafi by� taka silna. M�wi si� jednak, �e kiedy przychodzi co do czego, w cz�owieku budz� si� niezwyk�e si�y, i sama si� teraz o tym przekona�a. John musia� si� bardzo stara�, by j� przytrzyma�, twarz wykrzywi�a mu w�ciek�o��, z sykiem obrzuca� j� obelgami, w k�ciku ust pojawi�a si� piana. Normalny m�czyzna w takiej sytuacji utraci�by ca�� potencj�, ale nie on. Op�r Eleny tylko go podnieca�, jedn� r�k� odpi�� pasek, panowa� teraz nad ni�, got�w, by j� wzi��, pope�ni� jednak b��d, zaciskaj�c d�onie na jej szyi za wcze�nie, s�dzi�, �e wszystko idzie jak nale�y, pomyli� si�. Przez swoje w�asne krzyki i jego przekle�stwa oraz wyzwiska Elena us�ysza�a walenie do drzwi. Doda�o jej to si� na tyle, by wsun�� kolano mi�dzy jego nogi i resztk� si� pchn�� je w g�r�. Zacisk na szyi potwornie dusi�, w g�owie czu�a ju� dudnienie. John wrzasn�� z b�lu i na moment j� pu�ci�, nie zamierza� jednak si� poddawa�. Elenie w uszach hucza�o, gdzie� z daleka dobieg� j� jaki� d�wi�czny odg�os, p�niej wszystko zmieni�o si� w ciemno��. Przytomno�� wraca�a jej powoli, przed oczami rozpo�ciera�a si� mg�a, pr�dko jednak zorientowa�a si�, �e tu� ko�o niej toczy si� walka. Jaskari? Kochany stary Jaskari, wymierza� cios Johnowi, kt�rego poczynania hamowa�y spuszczone do kolan spodnie. Na mi�o�� bosk�, nie zd��y� chyba...? Nie, wci�� mia�a bielizn� na sobie, �a�o�nie podart�, ale nie w najbardziej strategicznych miejscach. Dzi�ki Bogu, nie znios�aby, gdyby zd��y� to zrobi�. Nie czu�a wcale �alu za stracon� histori� mi�osn�, przeciwnie, cieszy�a si�, �e nie zd��y�a si� naprawd� w nim zakocha�. Po�echtana zosta�a tylko jej pr�no��. John wyci�gn�� n�. Jaskari, uwa�aj! chcia�a zawo�a�, ale z gard�a wydoby�o jej si� tylko rz�enie. I... na mi�o�� bosk�, John wci�� mia� erekcj�, jakie� to ohydne! Z obrzydzeniem odwr�ci�a g�ow�. Nie chcia�a na to patrze�, nie chcia�a ogl�da� intymnych cz�ci jego cia�a. Md�o�ci ogarnia�y j� na my�l, �e tak bardzo j� poci�ga�, nie mog�a poj��, jak to si� wszystko ze sob� ��czy, jak to mo�liwe, �eby w�a�nie on by� morderc�. Na odpowied� jednak jeszcze mia�a poczeka�. Teraz musia�a zaj�� si� czym innym, John ta�czy� w ko�o z no�em w d�oni i nagle jego stopy dotkn�y jej ramienia. Zebra�a si�y, mocno zacisn�a r�ce na jego nogach i poci�gn�a. Upad� na pod�og� z cz�onkiem bezw�adnie zwisaj�cym na bok, Jaskari rzuci� si� na niego. Przez chwil� wygl�da�o na to, �e wszystko ju� sko�czy si� dobrze, lecz nagle Jaskari zani�s� si� krzykiem, bo n� rani� go w r�k�. John poderwa� si� i jednym w�ciek�ym ruchem naci�gn�� spodnie, Jaskari, oszo�omiony b�lem, na jaki� czas by� wy��czony z gry. Elena zn�w zosta�a sama z szale�cem. Jego zamiary nie pozostawia�y �adnych w�tpliwo�ci. Rozdra�niony do ostateczno�ci zapomnia� ju� o planowanym gwa�cie, z kieszeni spodni wypad� mu pistolet, Elena kopniakiem pos�a�a go pod kanap�. John najwidoczniej zapomnia� wcze�niej, �e ma przy sobie bro�, bo wrzasn�� teraz z gniewu i nienawi�ci. Bezgranicznie upokorzony, ci dwoje widzieli go nagiego, odartego z wszelkiej godno�ci, musieli umrze�, oboje. Oczywi�cie powinien najpierw rzuci� si� na Jaskariego, tak podpowiada� rozs�dek, John jednak nie by� w stanie s�ucha� g�osu rozs�dku, kompletnie oszala�, zamierzy� si� na Elen�, b�d�c� przyczyn� jego upokorzenia. Dziewczyna jeszcze raz zdo�a�a mu si� wywin��, ale on si� nie poddawa�. Teraz to ju� koniec, my�la�a Elena. Zobaczy�a, �e Jaskari z wysi�kiem podnosi si� na kolana, �eby pospieszy� jej z pomoc�, lecz nie doszed� jeszcze do siebie po ciosie zadanym w rami�. Umr�, zgin�, zginiemy oboje, pomy�la�a Elena i zakry�a twarz d�o�mi. Ale cios nie spad�, zamiast niego rozleg� si� tupot wielu st�p. John dostrzeg� niebezpiecze�stwo i wyskoczy� przez okno, t�uk�c szyb�. Wielu ruszy�o w po�cig za nim. Kto� jednak zosta�: Ram, Marco i Dolgo. � Jaskari � j�kn�a Elena. � On jest ranny. Marco kl�cza� przy jej wiernym przyjacielu. � Poka�, masz przeci�t� t�tnic�, pozw�l mnie si� tym zaj��. Elena ju� chcia�a szuka� apteczki, lecz Dolgo tylko pokr�ci� g�ow�. Popatrzy�a na d�onie Marca, zamykaj�ce si� na r�ku Jaskariego. Krew rytmicznie tryskaj�ca przesta�a p�yn��, palce Marca uczyni�y kilka delikatnych ruch�w wok� rany i jej brzegi si� zamkn�y. Wreszcie na sk�rze nie pozosta� �aden najmniejszy nawet �lad. � O rety! � westchn�� Jaskari. Marco podni�s� g�ow�. � Jak si� czujesz, Eleno? Dziewczyna spr�bowa�a si� u�miechn��, bez powodzenia. � No, je�li w r�wnie �atwy spos�b potrafisz naprawie moje ubranie... Szczerze m�wi�c, pr�dko dochodz� do siebie. Nie mam te� �adnej rany na duszy, bo nigdy tak naprawd� nic do niego nie czu�am, po prostu mi imponowa�, a teraz jestem przede wszystkim z�a. Porz�dnie wkurzona zachowaniem tego nikczemnika, mam nadziej�, Ram, �e twoi ludzie go z�api�. � Maj� rozkaz wzi�� go �ywcem � burkn�� Ram. � Tak �atwo si� z tego nie wywinie. Co si� z nim stanie? chcia�a spyta�, uzna�a jednak, �e mo�e lepiej to przemilcze�. Mo�e nie warto wiedzie�? Napotka�a �yczliwy, wsp�czuj�cy wzrok Dolga, ten cz�owiek ma takie czyste spojrzenie, takie, takie... Do diaska, zaraz si� rozp�acz�. Jaskari, gdzie twoja szeroka pier�? By�a tu� przy niej, gotowa przyj�� wszystkie wylane przez ni� �zy. 22 Przyby�y pozosta�e gondole, pojawili si� przyjaciele, Us�yszeli tragiczn� histori�. Wszyscy prze�yli szok. � Nie mo�esz dzisiaj w nocy zosta� sama, Eleno � o�wiadczy�a Indra. � Zostan� z tob�. � Nie, nie � zaprotestowa� natychmiast Jaskari. � Tego �ajdaka wci�� jeszcze nie odnaleziono, Elena potrzebuje m�skiego oparcia. � Zamierza�em zostawi� tutaj dw�ch Stra�nik�w � zakomunikowa� Ram. � To wcale niepotrzebne � rzek� Jaskari. � Bylebym tylko mia� rewolwer. Ram i Indra wymienili porozumiewawcze spojrzenia, kt�re nie usz�y uwagi Eleny, wewn�trznie si� zarumieni�a. � Poradz� sobie sama. � Wcale nie � pokr�ci� g�ow� Ram. � Zgoda, Jaskari, masz tutaj rewolwer, tylko nie strzelaj na o�lep, sprawd� najpierw, w kogo celujesz, sporo ludzi kr��y tu dzi� po nocy. � Szkoda, �e nie ma Nera � westchn�a Indra. � On �wietnie umie wyw�szy� wroga. Bezb��dnie oddziela ziarno od plew. Dolg powiedzia� im, �e Nero niecierpliwie czeka w gondoli, nie chcia� zabiera� ukochanego przyjaciela na spotkanie z rozw�cieczonym morderc�. Wyszed� po psa. � B�d� naprawd� dobrze strze�ona � ucieszy�a si� Elena. � By� mo�e nie przed wszystkim � zauwa�y�a Indra g�osem s�odkim jak mi�d. Jaskari kopn�� j� w kostk�. Zostali sami, Jaskari, Elena i Nero. � No dobrze, co teraz b�dziemy robi�? � zapyta�a dziewczyna. � Gra� w pokera? Jaskari nie odpowiedzia�, sprawdzi�, czy dom jest �zamkni�ty na cztery spusty�. To znaczy w��czy� mechanizm sprawiaj�cy, �e dom sta� si� d�wi�koszczelny i zaciemniony od zewn�trz. Niemo�liwe, by kto� wdar� si� do �rodka. Mi�ym uczuciem by�o patrze�, jak to robi. Jaskari wr�ci�. � Eleno... Czy ty si� w nim zakocha�a�? � Ale� sk�d � odpar�a cierpko. � Zafascynowa� mnie tym, �e sprawia� wra�enie, i� mu si� podobam, ale nawet to nie by�o prawd�. Do diaska, nic nie czu�am, kiedy mnie ca�owa�. � Dlaczego wi�c mu na to pozwoli�a�? � Tak trudno mi m�wi� �nie�, rozumiesz to chyba? � Wcale tego nie rozumiem � zaprzeczy� Jaskari z gorycz�. � Czy to znaczy, �e je�li jakikolwiek facet b�dzie ci� chcia� poca�owa�, nie odm�wisz mu, po prostu z uprzejmo�ci? Ostatnie s�owo wykrzycza�. � Tego... nie wiem. John by� dla mnie bardzo mi�y. Jaskari j�kn��, a potem przez chwil� milcza�. Stali w kuchni, sprz�tali ze sto�u szklanki i fili�anki po licznych go�ciach, Nero le�a� przy drzwiach wej�ciowych tak jak poprosi� go Dolgo. Elena my�la�a o tym, �e John musia� by� w lesie sam i tylko udawa� �ciganego. � A zatem gdybym ja pr�bowa� ci� poca�owa�, to by� nie protestowa�a? � dopytywa� si� Jaskari natarczywie. Ojej, serce podskoczy�o jej w piersi na sam� my�l. � Nie wyg�upiaj si� � prychn�a ze �miechem. � Mi�dzy nami do takich rzeczy nie dojdzie. Dlaczeg�, u diab�a, mia�by� to robi�? � Mo�e dlatego, �e mia�bym po prostu ochot�. Ale za skarby nie chcia�bym, �eby� ty mi si� pozwoli�a ca�owa� tylko dlatego, �e trudno ci m�wi� �nie�. W takim razie wol� raczej ca�kiem zrezygnowa�. Elena poczu�a, �e znajduje si� na niepewnym gruncie. Wstawia�a do szafki swoje najlepsze szklanki, w kt�rych poda�a napoje Ramowi i jego Stra�nikom, i s�ysza�a, jak delikatnie uderzaj� o siebie w jej dr��cych d�oniach. Zauwa�y�a niepewnie: � Ale walczy�am z nim, kiedy sprawy posun�y si� za daleko, naprawd�. Jaskari zastanowi� si�. � Owszem, kiedy zrozumia�a�, �e jest morderc�. � No... nie. Ju� wcze�niej czu�am do niego niech��. Przytrzyma�am bluzk�. � To imponuj�ce � zauwa�y� z�o�liwie. � No c�, punkt dla ciebie. Elena kompletnie nieprzemy�lanie wyzna�a: � To by�o ca�kiem co innego ni� z Tsi. Jaskari odwr�ci� si� i popatrzy� na ni� wielkimi oczami. � By�a� z Tsi? � Nie, nie � pr�bowa�a si� usprawiedliwia�. � Nie w takim sensie jak my�lisz. Chcia�am powiedzie�, �e w jego obecno�ci wyczuwam bij�c� z niego zmys�owo��, a z Johnem wcale tak nie by�o, chocia� bardzo si� stara�am. Och, u�y�a tego samego wyra�enia, jakim pos�u�yli si� M�ri i Tsi, m�wi�c o niej. Ciekawe, co na ten temat s�dzi Jaskari? Oczywi�cie on nie wyczuwa� nic takiego w jej obecno�ci, byli sobie jedynie �mi�ymi wrogami�. Jaskari od�o�y� �cierk�, kt�r� wyciera� fili�anki, uj�� g�ow� dziewczyny w d�onie, pog�adzi� kciukami po skroniach i popatrzy� na ni� ze wsp�czuciem. � Eleno, Eleno, gdzie� ty si� taka uchowa�a? Co si� z tob� sta�o, �e jeste� taka uleg�a? Tak przekl�cie, tak g�upio uleg�a wszystkim? Elena nie by�a w stanie patrze� mu w oczy, spu�ci�a wzrok. � Matka zawsze mi powtarza�a: je�li b�dziesz dobra i pos�uszna, wszyscy b�d� ci� lubi�. Jaskari westchn��, pu�ci� j� � niestety, zorientowa�a si� Elena � i obj�wszy za ramiona poprowadzi� do salonu. � Twoja matka mia�a nies�ychanie ci�kie dzieci�stwo, podobnie jak wuj Rafael, ca�e ich �ycie polega�o na rym, �eby by� dobrym i pos�usznym, a� do czasu gdy zabrali ich do siebie twoi dziadkowie, Theresa i Erling. To jednak, co prze�ywa si� w najwcze�niejszym dzieci�stwie, cz�sto potrafi g��boko utkwi� w cz�owieku. Danielle pragn�a wy��cznie twego dobra, ogromnie si� o ciebie ba�a, nie chcia�a, by ktokolwiek ci� zrani�, w ten spos�b pragn�a ci� chroni�, nauczy� bycia grzeczna, i dobr� dziewczynk�, to niestety teraz wychodzi. � Czym skorupka za m�odu nasi�knie... � u�miechn�a si� dr��co, gdy usadowili si� na jej jasnej sofce, na kt�rej przedtem siedzia�a z Johnem. Teraz wszystko wydawa�o si� jakie� inne. � Ojciec wychowywa� mnie podobnie. �Nigdy nikogo nie ra�, bez wzgl�du na to, co robisz�, tak brzmia�o jego credo. � Tw�j ojciec, Leonard, to dobry cz�owiek, Eleno. Pami�taj jednak, �e o�eni� si� o niebo wy�ej ponad stan. Znalaz� si� w niezwykle trudnej sytuacji, z kt�r� jednak dobrze sobie poradzi�. Mimo to potrafi� sobie wyobrazi�, �e pod�wiadomie wbija� ci do g�owy pokor� i trosk� o innych, a ty z tym przesadzi�a�. Elena z rezygnacj� pokiwa�a g�ow�. P�acz rozsadza� jej piersi. � Nie mog� zrozumie�, dlaczego ty zawsze tak �le o mnie my�lisz? � Przecie� wcale tak nie jest. � Staram si� we wszystkim ci nadskakiwa�, ale ty zawsze prychasz na mnie, bez wzgl�du na to, jak bardzo si� wysilam. � Przecie� w�a�nie dlatego prycham. Dlatego, �e jeste� niezno�nie uleg�a i s�aba. Przecie� ja absolutnie nic o tobie nie wiem, bo zawsze m�wisz tak jak inni. Gdzie twoja wola, twoje opinie? Chcia�bym zobaczy� prawdziw� Elen�, nie rozumiesz tego? Podobnie jak za spraw� no�yczek Indry z tych zaro�li wyjrza�a twoja twarz, tak samo ja chcia�bym dotrze� do twojej duszy, ale tego niestety nie da si� uczyni� w tak radykalny spos�b jak obci�cie w�os�w. � Przepraszam � szepn�a nie�mia�o, a Jaskari s�ysz�c to jeszcze raz j�kn�� z rezygnacj�. Zn�w uj�� jej twarz w d�onie. A� dziwne, jak wielk� sprawi�o jej to przyjemno��. � Od dawna si� tob� zachwycam, Eleno. Powinna� to zauwa�y�, i fakt, �e w obci�tych w�osach wygl�dasz o wiele �adniej, nie ma z tym nic wsp�lnego. Wcze�niej tak�e mi si� podoba�a�, masz w sobie du�� si�� przyci�gania... Prosz�, prosz�, a wi�c i on tak�e, ach, jak cudownie! � Ale, moja ma�a stokrotko, nie mam zamiaru stara� si� o ciebie, je�li wolno mi u�y� takiego staromodnego okre�lenia. Boj� si�, bo nigdy nie mo�na mie� pewno�ci, kiedy m�wisz o czym� z g��bi serca, a kiedy po prostu ulegasz moim pragnieniom. O, nie, kochana, sama b�dziesz musia�a do mnie przyj��, je�li kiedykolwiek si� mn� zainteresujesz. Przecie� ju� tak jest, chcia�a powiedzie� Elena, rozumia�a jednak, �e i tak by jej nie uwierzy�. Zw�aszcza �e w tym tygodniu by� ju� i Tsi-Tsungga, i John. Jaskari ci�gn��: � B�dziesz mog�a przyj�� i b�aga� mnie na kolanach, no prawie, a� tak brutalny nie jestem, ale musisz wiedzie�, czego chcesz, i ja musz� wiedzie�, �e m�wisz to naprawd� szczerze. Dop�ki tak si� nie stanie, pozostaniemy przyjaci�mi. Nie b�d� si� wi�cej na ciebie irytowa�, ale zaczn� ci� przywo�ywa� do porz�dku, je�li powr�cisz do swych obyczaj�w zahukanej dziewczynki. Wiem, �e podejmuj� ryzyko, i� zakochasz si� w kim innym, kto by� mo�e obdarzy ci� banalnym komplementem, ale musz� spr�bowa�. Czy to dla ciebie jasne? � Tak jest, generale � u�miechn�a si� Elena. � Ciesz� si�, �e mi to wszystko powiedzia�e�, by� mo�e dzi�ki temu popatrz� na siebie i na �wiat z w�a�ciwszej perspektywy. A�eby pokaza� ci, �e czego� si� nauczy�am, postanawiam, �e ty b�dziesz spa� na kanapie, a ja w sypialni. � Tak powinno to brzmie� � rzek� z zadowoleniem Jaskari. � Musisz domaga� si� swoich praw. Przez ca�y czas nie odsuwa� r�k od jej g�owy. Nagle pochyli� si� i j� poca�owa�. Delikatnie, czule i d�ugo. Kiedy wreszcie j� pu�ci�, Elena westchn�a. � Ojej, poczu�am to, naprawd�, ca�� sob�. Jaskari nie musia� m�wi�, �e i na nim poca�unek zrobi� wra�enie. Jego zak�opotana twarz ja�nia�a. � To bardzo dobrze � wydusi� z siebie. � A teraz dobranoc, zostawi� Nera na stra�y przy drzwiach twojej sypialni, �eby przypadkiem co� nie strzeli�o mi do g�owy. Kiedy ka�de oddzielnie rozbiera�o si� do snu, zadzwoni� telefon. Na �yczenie Eleny odebra� go Jaskari. Dzwoni� Ram z informacj�, �e z�apali Johna. Mia� teraz dosta� �now� szans�, jak wyrazi� si� Ram. � Czy to w�a�nie nazywacie filtracj�? � dopytywa� si� Jaskari. Ram zwleka� z odpowiedzi�. � W pewnych przypadkach tak, mamy r�ne rodzaje filtracji, w zale�no�ci od tego, na co zas�u�y�a dana osoba � �Nowa szansa� to jedna z ostrzejszych kar, prawda? � Rzeczywi�cie, tak mo�na powiedzie�. Jaskari zako�czy� rozmow�. Po�o�yli si� spa� w oddzielnych pokojach, z Nerem pe�ni�cym rol� czujnej przegrody. John przygl�da� si� swoim Stra�nikom z nie skrywan� pogard�. Jak dalece mo�na okaza� si� g�upim? Mieli wszak mo�liwo�� wtr�cenia go do wi�zienia, zg�adzenia czy te� wymy�lenia jakiej� strasznej kary. Zamiast tego chcieli da� mu now� szans�, jak si� wyrazili. I rzeczywi�cie zamierza� j� wykorzysta�, co oni sobie wyobra�aj�? Mia� znale�� si� poza Kr�lestwem �wiat�a, s�ysza� oczywi�cie, �e tam jest niebezpiecznie, mieszkaj� dzikie plemiona, a z oddali, od strony Czarnych G�r, dochodz� krzyki. Ale upiorne d�wi�ki na pewno s� tylko u�ud�. Nie znali podpu�kownika Johna, potrafi� zapanowa� nad ca�ym pu�kiem, czym�e w por�wnaniu z tym s� jacy� prymitywni dzicy? Zapanuj� nad nimi, wydaj�c odpowiednie rozkazy, a potem oni wska�� mi powrotn� drog� na powierzchni� Ziemi. Stra�nicy przyczyniaj� si� w zasadzie do spe�nienia jego pragnie�, wr�ci do Doris, kt�ra nareszcie poniesie zas�u�on� kar�. Ona i jej kochanek. Zwyci�stwo b�dzie s�odkie, my�la� John, nie zastanawiaj�c si�, �e up�yn�o ju� ponad sto lat. Stan�li przy murze. Kilkoma ruchami r�ki i prostymi s�owami Stra�nicy otwarli niewidzialne drzwi. Szkoda, �e ludzie nie maj� poj�cia, �e w tym miejscu jest przej�cie. On ju� teraz wie, to dobrze, na wypadek gdyby chcia� tam wr�ci�, to jednak ma�o prawdopodobne. Znalaz� si� na zewn�trz, drzwi zamkn�y si� za nim bez s�owa po�egnania czy �yczenia powodzenia. On tak�e si� nie odezwa�, dlaczego zreszt� mia�by co� m�wi�, skoro w Kr�lestwie �wiat�a tak niegodziwie go potraktowano? Jego, podpu�kownika! Podpu�kownik radzi� sobie w Ciemno�ci przez dziesi�� minut, potem wyszed� wprost na potwory. Co to takiego? Jak rozmawia� z tymi tutaj? Nie m�g� si� z nimi porozumie�, w og�le go nie s�ucha�y, wiele te� powiedzie� nie zd��y�, otoczy�y go ze wszystkich stron. Dzika bestia, niepodobna ani do cz�owieka, ani do zwierz�cia, wbi�a mu k�y w rami� i wyszarpa�a kawa�ek cia�a, By� to sygna� do og�lnej walki o smaczne k�ski. Pocz�tkowo oburzony, p�niej �miertelnie przera�ony krzyk Johna pr�dko umilk�. 23 Marco zabra� ze sob� M�riego, kt�ry kilkakrotnie odwiedzi� Dolin� Cieni �mierci, i razem wyruszyli w rejon, gdzie przebywa�y zar�wno duchy Ludzi Lodu, jak i duchy M�riego. Mieszka�y bardzo luksusowo, w jasnych, przestronnych siedzibach, sprawiaj�cych wra�enie, �e unosz� si� nad ziemi�, w bujnie zielonej dolinie, pe�nej kwiecia, jakiego nigdy dot�d nie widzieli. � To prawda, w�adcy tej krainy pi�knie nas przyj�li � rzek� z u�miechem Tengel Dobry, gdy spotkali si� w przypominaj�cym park gaju. � Wspaniale nam si� tutaj �yje. Na spotkanie stawili si� wszyscy, M�ri z rado�ci� wita� swych przyjaci�, Nauczyciela, Ducha Zgas�ych Nadziei, do kt�rego nie pasowa�o ju� takie imi�, Nidhogga, panie wody i powietrza, Zwierz�, Pustk�, a tak�e swego ojca Hraundrangi-M�riego. Wszystkie duchy zapewnia�y go, �e wspaniale im si� �yje z przodkami Ludzi Lodu. � Ale co was tu sprowadza? � spyta� Heike, olbrzym. Jak si� wyt�umaczy�? � To wa�na sprawa � odpowiedzia� Marco i przedstawi� im pro�b� Gabriela. Duchy przez chwil� zastanawia�y si� w milczeniu. Przyzna�y, �e sprawa jest trudna. � M�ody Gabriel bardzo nam pom�g� tym, �e spisa� ca�� nasz� histori� � przypomnia�a Sol z Ludzi Lodu. � Wiele wycierpia� � doda� Marco. Tengel Dobry spojrza� na niego do�� ostro. � Podobnie jak inni, kt�rzy utracili najbli�szych, zw�aszcza ci, kt�rym zmar�o dziecko. Ci wszyscy ludzie nie mog� odzyska� swych ukochanych. � Oczywi�cie, to zrozumia�e � przyzna� Marco. � Ale Gabriel pochodzi z Ludzi Lodu i jego syn tak�e. Czy nie ma �adnej mo�liwo�ci, aby�cie przyj�li ch�opca do waszej gromady? Zastanawiali si� przez chwil�. � Jak on ma na imi�? � spyta�a Villemo. � Ojej � zafrasowa� si� Marco. � Zapomnia�em spyta�. � Ja si� o to dowiedzia�em � o�wiadczy� M�ri. � Musimy przecie� zna� jego imi�, skoro mamy go wezwa�. Ch�opiec nazywa si� Filip. Marco zauwa�y�, �e m�wi� �nazywa si�, nie �nazywa��. Czy�by wi�c ju� zaakceptowali pro�b�? Zap�on�a iskierka nadziei. � Musimy pozna� jego nadprzyrodzone zdolno�ci � zauwa�y�a Halkatla. � Wiedzie�, co potrafi, ile z dziedzictwa Ludzi Lodu mu si� dosta�o. � Z tego, co m�wi� Gabriel, wynika�o, �e raczej niewiele, ju� raczej jego siostra Miranda zosta�a obdarzona pewnymi zdolno�ciami. � Wobec tego mo�e si� to okaza� trudne � stwierdzi� Mar. � Podczas naszych podr�y nigdy go nie widzieli�my. Obawiam si�, �e jest zwyk�ym �miertelnikiem. Nadzieje Marca zgas�y, a przecie� tak bardzo chcia� pom�c Gabrielowi. � Nataniel tak�e si� za nim wstawia � powiedzia� ostro�nie. Twarze duch�w w jednej chwili si� rozja�ni�y. � Ach, Nataniel � westchn�a Ingrid, rudow�osa czarownica. � Uratowa� nas wszystkich, on i ty, Marco. Tengel Dobry wsta�. � Uczynimy, co w naszej mocy, by odnale�� ch�opca. Ja sam b�d� wam towarzyszy� w wyprawie, ja i moja siostrzenica Sol. Czarnoksi�nik powinien wyruszy� z nami, lecz on musi si� pilnowa�, �mier� go szuka, wywin�� si� z jej u�cisk�w ju� kilkakrotnie. � Ale tutaj w Kr�lestwie �wiat�a jest chyba bezpieczny? � zdziwi� si� Marco. � Opu�cimy je, nie udamy si� do zewn�trznego �wiata, lecz w inny wymiar, do kr�lestwa zmar�ych. � No tak, to zrozumia�e. Tengel Dobry doda�: � Dobrze by by�o, gdyby przy��czyli si� do nas przyjaciele M�riego. Nidhogg, kt�ry zna podziemia, i Nadzieja, b�d�ca niegdy� Duchem Zgas�ych Nadziei, mog� nam si� przyda�. Oni, a tak�e nasz pot�ny Ulvhedin. Wszyscy przyklasn�li jego propozycji. W dolince w pi�knym parku ca�a grupa zasiad�a regularnym kr�giem na trawie, ze skrzy�owanymi nogami, z wyprostowanymi plecami i r�kami na kolanach. Przypominali pogr��ony w kontemplacji japo�ski dw�r. Zwierz� w ciszy u�o�y�o si� przy duchach, �eb opar�o na �apach, spod g�stych brwi b�yska�y �lepia. Marco i M�ri znale�li si� w tym kr�gu, po jednej stronie mieli Tengela Dobrego, Sol i Ulvhedina, po drugiej czeka� ju� Nidhogg i Nadzieja, pi�kny teraz duch, kt�ry niegdy� budzi� groz� swym widokiem, ale by�o to w czasach, gdy uosabia� stracone z�udzenia. �wi�te S�o�ce w Kr�lestwie �wiat�a oczy�ci�o go i uleczy�o okaleczone cia�o. Marco zdawa� sobie spraw�, �e je�li m�ody Filip okaza�by si� zwyk�ym cz�owiekiem, nigdy nie zdo�aj� wyrwa� go z obj�� �mierci. Przymkn�� oczy jak pozostali i skupi� si� na seansie. On i M�ri, i wszyscy ich towarzysze mieli przenie�� si� w inny wymiar. Nikt nie wiedzia�, czy im si� uda. Kto� zapali� jakie� korzenne kadzid�o. Bardzo mocny zapach, cho� �widrowa� w nosie, by� przyjemny. Zwierz� gwa�townie zacz�o kicha�, jak to jest w zwyczaju zwierz�t, s� wszak o wiele wra�liwsze od ludzi. Marco my�la� podobnie jak Gabriel. Czy s�usznie post�pujemy? Czy ch�opiec tego chce? Czy te� pr�by przywo�ania go tutaj to egoizm ze strony ojca? Poczu� nagle, �e si� unosi, w rzeczywisto�ci wcale tak nie by�o, mia� tylko takie wra�enie, niezwykle silne, us�ysza�, �e M�ri niemal przesta� oddycha�, i wiedzia� ju�, �e przyjaciel prze�ywa to samo. Potem cia�o jakby zmieni�o si� w kamie�, jakby zosta�o zmuszone do pozostania w pozycji siedz�cej. On sam natomiast, jego dusza czy te� �wiadomo��, kt�ra sprawia�a teraz wra�enie czego� bardzo konkretnego, wznios�a si� nad ziemi� i w wielkim p�dzie pogna�a w g�r�. Wok� zapanowa� ch��d i chyba pr�nia. Dalej poczu�, �e porusza si� poziomo, opada, coraz g��biej i g��biej, dooko�a otacza�y go d�wi�ki, wycie wichr�w, wiedzia�, �e znalaz� si� niezmiernie daleko od pi�knej doliny w parku duch�w. Wreszcie p�d usta�. W�wczas odwa�y� si� otworzy� oczy. Siedzia� tak samo jak wtedy, gdy wszystko si� zacz�o. M�ri obok, tak�e z otwartymi oczami, by� te� przy nich Nidhogg i troje przedstawicieli Ludzi Lodu. Popatrzyli na siebie. Wszystko inne znikn�o. Znajdowali si� na ciemnym pustkowiu, na kt�rego kra�cach rysowa�y si� szczyty g�r. � Nie ma tu groty przekl�tych czarnoksi�nik�w � mrukn�� M�ri � ani te� �a�obnego ch�ru, na szcz�cie. � Poznajesz to miejsce? � spyta� Tengel Dobry. � Tak, to ��ki �mierci, mam nadziej�, �e Anio� �mierci nie przyb�dzie osobi�cie, bo wtedy mnie zabierze, tym razem nie mog� liczy� na �adne odroczenie. � Nie powinienem by� prosi�, by� si� wybra� z nami � rzek� Marco z �alem. � Znam te ��ki, mog� wam pom�c. Wstali i rozejrzeli si� doko�a. Niebo nad nimi mia�o barw� antracytu i by�o g�ste tak, �e zdawa�o si� sklepieniem. Wiatr zawodzi� �a�o�nie w ga��ziach kilku samotnych wykrzywionych drzew, pozbawionych li�ci. Wok� panowa� p�mrok. Jak�e tu pusto. � Gdzie mamy szuka�? � spyta�a Sol z Ludzi Lodu. M�ri przesun�� wzrokiem po horyzoncie, w oddali dostrzeg� w ska�ach �ukowate wy��obienie, przypominaj�ce wrota. � Tam � oznajmi� kr�tko. Nie musieli i��, unosili si� nad ziemi� z du�� pr�dko�ci� i wkr�tce ju� tam dotarli. W skale widnia�a grota, poszli ni�. �wiat�a nie by�o, ale te� i go nie potrzebowali, widzieli w ciemno�ci. M�ri prowadzi� ich pewnie, kiedy korytarz si� dzieli�, zawsze wiedzia�, w kt�r� stron� powinni skr�ci�. Wkr�tce stan�li przed kolejn� bram� i M�ri si� zatrzyma�. � Moje zadanie dobieg�o ju� ko�ca, dalej i�� nie mog�. Pochwyci mnie Anio� �mierci. Nidhoggu, ty ich poprowad�, dop�ki b�dziesz m�g�, potem dowodzenie przejmie kto inny. Po�egnali si� z nim, przysiad� pod wrotami, weszli do �rodka. Znale�li si� w niezwyk�ym otoczeniu. Pe�no tu by�o przegni�ych drzew, ga��zi czy te� korzeni, nie wiedzieli co to jest. Nidhogg powi�d� ich przez mokrad�a, chwil� waha� si� przed �cian� z wieloma zamkni�tymi drzwiami i wreszcie wybra� jedne. � W tym miejscu moja droga si� ko�czy, ty przejmij prowadzenie, Tengelu z Ludzi Lodu. I niech Uivhedin czuwa nad tob�, je�li znajdziesz si� w niebezpiecze�stwie. Zostawili Nidhogga i przeszli przez drzwi. Tam w oddali ujrzeli Anio�a �mierci. Znale�li si� teraz w�r�d zmar�ych. Widzieli cienie ludzi �yj�cych i zmar�ych na Ziemi, porusza�y si� w ciemno�ci, spogl�da�y na nadchodz�cych, lecz si� nie zbli�a�y. � To ci, kt�rzy jeszcze nie dotarli na miejsce � cicho powiedzia�a Nadzieja. � Ich czas nadejdzie, lecz jeszcze nie teraz. Tengel porusza� si� w�r�d zwisaj�cych z g�ry szaroczarnych welon�w, chwilami miga�y mu przed oczami twarze pe�ne agresji, gotowe do ataku, lecz obecno�� Ulvhedina sprawia�a, �e nie �mia�y podej�� bli�ej, Tengel zrozumia�, �e to ludzie, kt�ry zmarnowali swe �ycie na ziemi, �yczyli z�a innym, a wszystko, co najlepsze, zgarniali dla siebie. Cieszy� si�, kiedy gromada ludzka si� przerzedzi�a, a przed nimi otwar�a si� przestrze�. Anio� �mierci pochyli� si� z odrobin� ironii. Ukaza�y si� jakie� schody. � Zaczekam tam na g�rze, gdzie nic nie mo�e do mnie dotrze� � o�wiadczy� Tengel, a Ulvhedin usiad� przy nim. � Wy id�cie dalej, b�dziesz mia� przy sobie Sol z Ludzi Lodu i Nadziej�. Marco, twoja kolej, by szuka� drogi. Marco skin�� g�ow�. We troje dotarli do szczytu schod�w i zn�w ukaza�y si� jakie� wrota. Popatrzyli na siebie. � Otw�rzcie je � rzek�a Nadzieja z otuch� w g�osie. � Jestem z wami, a od czasu, gdy znalaz�am si� w Kr�lestwie �wiat�a, moja moc, niez�omna moc nadziei, ogromnie wzros�a. Unie�li sztab� i podwoje si� rozsun�y. �wiat�o, ciep�e i silne, a zarazem �agodnie z�ociste, spowi�o ich bezgraniczn� mi�o�ci�. � Wielka �wiat�o�� � szepn�� Marco. � Od niej pochodzi �wi�te S�o�ce, jeste�my u celu. � Mog�abym tu zosta� � oznajmi�a Sol. � Pewnie jednak nie mamy czasu. Kogo mo�emy pyta�? � Nie wiem � odpar� Marco. � Z tego co zrozumia�em, Wielka �wiat�o�� jest wy��cznie mi�o�ci�, niczym innym. To to samo, co ludzie nazywaj� Bogiem czy Allachem, niebem, Walhall�, nirwan� i tysi�cem innych okre�le�. Nie da si� z nim porozmawia�. � Pewien jeste�? � spyta�a Sol. � Dlaczego by nie da�o si� przem�wi� do �wiat�a? Przy�o�y�a r�ce do ust i zawo�a�a z ca�ym szacunkiem, jaki tylko potrafi�a okaza�: � O ty, Naj�wi�tsze �wiat�o, kt�re jeste� sam� tylko mi�o�ci� i dobroci�, wys�uchaj naszej pro�by, lub odrzu� j�, je�li uznasz za zbyt zuchwa��! Doskonale, Sol, pochwali�a j� w duchu Nadzieja. Nie zna�a tej kobiety, s�ysza�a tylko pog�oski o szalonej czarownicy z rodu Ludzi Lodu, nie zawsze pochlebne. Teraz jednak zaskoczy�a j�, przypomnia�a sobie, �e Sol by�a r�wnie� istot� o gor�cym sercu, kt�ra musia�a si� zmaga� ze z�ym dziedzictwem. � Jeste�my z Ludzi Lodu! � zawo�a�a Sol. � Prosimy, aby nasz potomek i krewniak z nowszych czas�w, Filip Gard z Ludzi Lodu, syn Gabriela, tego, kt�ry spisa� dzieje naszego rodu, m�g� przy��czy� si� do nas, nie jako cz�owiek powracaj�cy pod postaci� upiora, bo tego by�my nie chcieli, lecz je�li jest w�a�ciw� osob� z nieszcz�snego rodu Ludzi Lodu, je�li spe�nia wszelkie niezb�dne wymogi, to pozw�l, by przyby� do nas jako duch, jakimi i my jeste�my, i zamieszka� wraz z nami w Kr�lestwie �wiat�a, bo jego ojciec ogromnie za nim t�skni. Z niepewn� min� odwr�ci�a si� do towarzyszy. � Och, to by�o okropnie d�ugie zdanie. S�dzicie, �e �wiat�o�� zdo�a si� w nim wyrozumie�? Marco u�miechn�� si� z czu�o�ci�. � Na pewno. A nam pozostaje teraz tylko czeka�. Nasta� poranek Gabriel wyszed� na werand�, jak zwykle jego serce przepe�ni�a rado�� na widok ��k i willowych dzielnic Sagi. �a�owa� teraz, ze zwierzy� si� ze swego szale�czego pragnienia Marcowi, i mia� nadziej�, �e przyjaciel nie podejmie �adnych stara�. Odzyska� syna, kt�ry wpad� ju� w obj�cia �mierci? Jak m�g� by� taki zuchwa�y? Gdy tylko zobaczy si� z Markiem, Cofnie swoj� pro�b�. Jak jasno nagle si� zrobi�o! Niezwykle jasno, wprost o�lepia�a go poranna zorza. Zwykle tak nie by�o, w tej krainie panowa�o �agodne �wiat�o, nigdy nie dokuczliwe dla oczu. A teraz nie widzia� ju� nic, �wiat�o p�on�o z coraz wi�ksz� intensywno�ci�. Gabriel opu�ci� d�onie, kt�rymi musia� zas�oni� oczy. Ujrza� co�... nad horyzontem. Co� zbli�a�o si� w�r�d tego pal�cego z�ocistego �wiat�a. Ludzie? Poruszaj�cy si� przez przestworza, w ka�dym razie nad ziemi�. Czy to z�udzenie, czy te�... Wysoka, strzelista sylwetka Marca, i Sol z Ludzi Lodu, i Tengel Dobry, i jeszcze kto�, M�ri... Ale ta ma�a posta�, kt�ra porusza si� pierwsza, podobna jest do... Z piersi Gabriela wyrwa� si� szloch. Nie by� zdolny zawo�a�, cho� tak bardzo tego pragn��. � Ojcze! To Filip. W nast�pnej chwili ju� tuli� ch�opca w ramionach, czu� jego cia�o, chocia� wiedzia�, �e Filip jest tylko duchem, one jednak, kiedy zechc�, potrafi� by� bardzo namacalne. Przyjaciele t�oczyli si� wok� niego, na wy�cigi opowiadaj�c o swej wyprawie, lecz Gabriel ich nie s�ysza�. Wprawdzie Filip mia� zamieszka� w dolinie duch�w, to jednak by� tutaj, w cudownym Kr�lestwie �wiat�a. Elena jest najbardziej nie�mia�� i niepewn� siebie przedstawicielk� najm�odszego pokolenia w Kr�lestwie �wiat�a. Przekonana, �e ze wzgl�du na niedostatki urody nikt si� ni� nie zainteresuje, je�li nie b�dzie we wszystkim uleg�a, z rado�ci� przyjmuje umizgi nieznajomego Johna. Ale w Kr�lestwie �wiat�a nie wszystko jest idyll�. W mie�cie nieprzystosowanych grasuje morderca kobiet... W dzieci�stwie czyta�am ba�� zatytu�owan� �Dziewczyna, kt�ra nie potrafi�a powiedzie� �nie��. Nie wiem, czy by�a to jedna z mniej znanych ba�ni ludowych, czy te� niedawno napisana opowie��. Nie pami�tam tre�ci; w pami�ci utkwi� mi jedynie frapuj�cy tytu�. Potrafi pobudzi� wyobra�ni�, prawda? Poza tym sama wiem wszystko na temat bycia dobr� w niem�dry spos�b. Dopiero niedawno, sko�czywszy lat siedemdziesi�t, nauczy�am si� m�wi� �nie�. I na og� wypowiadam to s�owo �a�osnym piskiem, dr�czona wyrzutami sumienia. Koniec.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Margit Sandemo Cykl Saga o Królestwie Światła (03) Trudno mówić nie
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 17 Na Ratunek
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 01 Wielkie Wrota cz1
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 02 Móri i Ludzie Lodu
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 19 Podstęp
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 12 Drżące Serce
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 06 Chłopiec z Południa
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 07 Wiedzma
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 15 Ciemność
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 13 Tajemnica Gór Czarnych
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 09 Sól z Ludzi Lodu
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 14 Lilja i Goram
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 11 Strachy
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 16 Głód Życia
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 08 Wyprawa
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 18 Tęsknota
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 10 Czarne Róże
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 04 Mężczyzna z Doliny Mgieł
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 20 Morze Miłości

więcej podobnych podstron