Pan H: Nie mogę się zgodzić drogi panie i stanowczo protestuję. Wola ! Gdyby miały wole zachowywać się stosownie. Dlaczego jej nie posiadają ? Bo zabrakło wyobrażeń panowie, wyobrażeń, które powinny zostać wykształcone na drodze wychowania.
Pan R: A nie sądzi pan , że można popsuć plany matki natury ? Wszak dobre jest tylko to co wychodzi od natury, złe staje się w rękach ludzi.....
Pan H: Czyli sugeruje pan pozostawienie tych dzieci samym sobie tak ? A nie pomyślał pan , że może skuteczna nauka i wychowanie wymaga pewnych prawideł i stosowania pewnych reguł ?
Pan R: E tam to jest tylko gadanie., pan chciałby tylko im gadać i to powoduje, że postrzega się nas jako gaduły. A gdyby tak zabrać im książki ? Pozbawić gadania, które i tak nie są w stanie zawsze zrozumieć. Może dobrze , że to dziecko płacze. O namacalny dowód dla drugiego, że zrobiło źle. To skojarzenie, które zapamięta na długo.
Pan D: I znowu obaj panowie macie chyba rację. Tak sobie myślę, że książek nie wolno nam zabrać, ale może niekoniecznie należy trzymać się tej zasady , że pierwsze czytanie, potem inne czynności. Może wychowanie to szereg czynności przemieszanych ze sobą ? Może powinna być to czynność twórcza a nie tylko odtwórcza. Może praca byłaby odpowiedzią na naszą dyskusję ?
Pani H: Praca ? Owszem pod warunkiem , że doprowadzi ona do uszlachetnienia jednostki. Przede wszystkim moralność i dyscyplina.
Pan R: A nie uważa pan , że nie wszyscy są jednakowi i może każdy otrzymał od natury pewien dar. Każdy powinien pełnić jakieś funkcje w społeczeństwie ? Według mnie istota tkwi w tym, że każda płeć jest zdeterminowana do pewnych życiowych ról. Każda jednostka ma pewne zadanie do wykonania. Przede wszystkim ojciec. To nie tylko nazwa nic nie wnosząca. Ojciec to podstawa wychowania. Matka pełniąca funkcję żywicielki i ojciec -wychowawca i do tego natura. Czy to nie brzmi pięknie....
Pan D: I do tego trochę pracy twórczej. Może gdyby te dzieci zajęte były pracą twórczą do wypadku by nie doszło.
Pan: H: A ja będę się upierać przy dyscyplinie i moralności. Gdyby te dzieci były zdyscyplinowane mielibyśmy spokój.
Pan R: A ja mówiłem wcześniej , że gdyby nabyły wcześniej doświadczenia płaczu i bólu wiedziałyby jak należy czynić między sobą. Przy tym bym obstawał.
I nagle panowie zamilkli. Nie wiedziałem dlaczego. Ale chwilę potem wszystko było jasne. Otóż przy hamowaniu pociągu z mojej torby wysunęła się jedna z książek pedagogicznych jakie wiozłem na Kongres.
Pan D: O widzę, że kolega po fachu ?
Ja: A i owszem