Tytuł: "Slayers Forever!”
Autor: Vampire Princess Nahga vampire.nahga@gmail.com
Część ósma: "Podwójna gra."
Czarodziejka zmarszczyła brwi. Przed chwilą czuła potężną energię, dałaby dobie rękę uciąć, że ją zna, ale nie mogła sobie przypomnieć.
-Wyjaśnij nam chociaż, dlaczego musimy się spieszyć! -Zawołała do Xellosa.
Mazoku odwrócił się do niej.
-Octavio nadchodzi.
Filia zadrżała. Obiecała pomóc Ritvie zabić tego demona. Czy znajdzie dość siły, aby tego dokonać? Dźwignęła się na nogi. Xellos wszedł do zamku, reszta pobiegła za nim. Znaleźli się w komnacie z dużymi oknami, przy ścianach stały drewniane meble, nad kamiennym kominkiem wisiał obraz przedstawiający las nocą. Naprzeciwko wejścia znajdowały się wysokie, żelazne drzwi.
Xellos szybkim krokiem skierował się ku nim. W połowie drogi przystanął. W pokoju pojawiła się pewna energia, wyczuwali to wszyscy, prócz Gourry'ego.
Okna zasłoniły grube kotary, zapanowała ciemność. W kominku zapłonął ogień, który rozświetlił mrok. Drużyna przygotowała się do ataku. Przed żelaznymi drzwiami pojawiła się postać.
Skóra o czerwonym odcieniu. Ciemnoczerwone włosy do ramion, tak nienaturalnie błyszczące. Wśród nich dwa czarne rogi. Czerwone oczy bez źrenic, wąskie usta, szpiczasty nos. Małe, ostre zęby widoczne, gdy uśmiechał się złośliwie. Bo on tylko tak potrafił się uśmiechać...
Jedwabny, czarny płaszcz z tajemniczymi runami na plecach. Nienaturalnie długie palce u rąk zakończone długimi, czarnymi paznokciami.
Stał przed nimi demon Octavio.
Filia poczuła, jakby coś budziło się w niej ze snu. Duch Ritvy. Octavio zaśmiał się, widząc ich przerażenie. Popatrzył na nich jak na robaki, które ma zamiar zdeptać.
-Proszę, proszę...Lina Inverse i jej kompania. Witam w moich skromnych progach.
-Gdzie jest berło? -Spytała ruda, tworząc w dłoni świetlistą kulkę.
-Berło? -Twarz demona wykrzywił uśmiech. -Może, zanim przejdziemy do konkretów, porozmawiamy na mniej ważne tematy? -Podszedł do kominka. -Ciekawi mnie, jak takie marne istoty zdołały pokonać Czarnego Sfinksa, który żył tu od wieków. Ciekawi mnie, jak takie marne istoty zdołały pokonać moje dwie podwładne, najbardziej dla mnie zasłużone. Ciekawi mnie, jak takie MARNE istoty w ogóle mogą żyć. Znacie odpowiedzi na te pytania? W każdym razie zostaliście wybrani, aby ocalić świat. Doprawdy, to BARDZO szczytny cel. Jednak muszę was zmartwić. Ten wymiar zginie już niebawem. My, demony z Otchłani, nie musimy się zbytnio wysilać, bo wy sami się powybijacie. Wojna na południu niedługo ogarnie cały świat. Piękne, prawda?
-Mówisz, jak to czarne ścierwo z piwnicy. Może jesteście spokrewnieni?
-Lino Inverse, nawet patrząc w oczy śmierci zachowujesz swój urok.
-Gdzie jest berło? -Powtórzyła ruda.
-Skoro tak bardzo nalegacie...
Komnata zniknęła. Zamiast kamiennej podłogi mieli pod stopami półkę skalną. Znaleźli się wewnątrz wulkanu. W oddali zobaczyli drugą półkę skalną, a na niej kamienny podest i lśniące berło. Mogli się tam dostać jedynie przez wąski most. Gourry spojrzał w dół. Morze gorącej lawy.
-Chcecie berło? -Octavio siedział w powietrzu. -To je sobie weźcie!
Próby użycia magii spaliły na panewce. Nikt nie był zdolny do wytworzenia nawet najprostszego zaklęcia, nie mówiąc już o lewitacji. Lina zacisnęła pięści i wkroczyła na chwiejny most. Reszta niepewnie podążyła za nią. Octavio obserwował ich wysiłek z rozbawieniem.
-Biedne istotki... Tak się męczyć, żeby zdobyć jedno, głupie świecidełko...
Zelgadis zacisnął pięści. Chciał zetrzeć demonowi ten uśmieszek z twarzy, ale dobrze wiedział, że niewiele mógł zdziałać.
Doszli na środek mostu. Dyszeli z gorąca, ubrania kleiły się do ciała.
-Na szczęście nie wszyscy członkowie waszej drużyny są tak ograniczeni. Tak, tak, zgadliście. Macie wśród was zdrajcę.
Filia odwróciła się do tyłu. Spodziewała się zobaczyć Xellosa, ale mazoku tam nie było. Dopiero teraz spostrzegli, że zniknął.
-Cholera jasna! -Wrzasnęła Lina i zaczęła biec, przeklinając w duchu Xellosa.
Octavio zrobił ruch lewa dłonią. Sznury podtrzymujące most zniknęły. Spadali we wrzącą lawę. Jaskinia wypełniła się krzykiem.
Jednak zamiast spalić się w magmie, upadli na zimną posadzkę dziedzińca. Ze zdumieniem popatrzyli w górę, gdzie było widać resztę wulkanu.
-To była iluzja! -Zawołał Zelgadis do reszty.
Obok nich stał Xellos, trzymając w ręce lagę ze świecącym rubinem.
-Xellosie Metallium! -Twarz Octavio zamieniła się w maskę wściekłości. -Obiecałeś mi głowę Liny Inverse! Co to ma znaczyć?!
Iluzja znika całkowicie. Berło spadło na ziemię, rozbijając się na milion kawałeczków. Amelia wyjęła pergamin od wróżbitki Azalei. Treść drugiego zadania zaczęła znikać, pojawiło się nowe.
Octavio zaryczał, skacząc ku Linie. Czarodziejka wytworzyła barierę, ale to nie przeszkodziło demonowi. Uderzył ją w twarz, cios powalił czarodziejkę na ziemię. Gourry i Zelgadis próbowali trafić go mieczami. Octavio strzelił w nich ognistą kulą. Amelia spróbowała Ra Tilt, lecz demon odbił je bez trudu. Wzniósł ręce do góry, paznokcie wydłużyły się, zamieniając w czarne szpony. Nachylił się nad Liną.
W mgnieniu oka Xellos pojawił się przy rudej, złapał i teleportował kilka metrów dalej.
-Posłuchaj, Lina! -Czarodziejka uchyliła powieki. Zobaczyła płonące złotym ogniem oczy mazoku. -Musisz użyć Giga Slave! Tylko to zdoła pokonać Octavio, słyszysz?! Musisz użyć...
Nie dokończył, demon z Otchłani chwycił go za gardło i uniósł.
-Nie ma nic gorszego, niż zdrada. Spotka cię straszliwa kara, Xellosie Metallium. Nawet sobie nie wyobrażasz ogromu cierpienia, jakie cię spotka...
Odrzucił mazoku i już miał zadać Linie cios, gdy miecz przebił mu nadgarstek, odcinając dłoń. Polała się czarna krew, Octavio zaryczał z bólu. Gourry stanął przed czarodziejką, gotowy do walki. Teraz dopiero zobaczyli gniew demona z Otchłani. Jego oczy zdawały się ciskać iskry, twarz zniekształciła się z wściekłości.
Błyskawicznie wbił pazury w brzuch szermierza, odrzucając go do tyłu. Lina krzyknęła. Zdecydowała się rzucić Giga Slave, chociaż była w pełni świadoma konsekwencji. Jeżeli się pomyli... Nie! Nie może się pomylić!
Octavio wystrzelił w kierunku Zelgadisa i Amelii kilka czerwonych błyskawic. Filia przygotowała się do rzucenia zaklęcia, gdy nagle poczuła niesamowita energię przepływającą przez całe jej ciało. Nie panując nad swoim ciałem wytworzyła w dłoniach czarny sztylet. Przed oczami widziała migawki cudzych wspomnień, które teraz stały się jej wspomnieniami. Wszystko ucichło, słyszała tylko bicie własnego serca. Powoli zbliżała się do Octavio. Stał odwrócony do niej plecami, pewny swego zwycięstwa. Pod ścianą kuliła się Lina, gorączkowo szepcząc słowa zaklęcia. Zelgadis wstał i próbował zaatakować, lecz ognista kula zwaliła go z nóg.
-To już koniec, Lino Inverse! -Demon wybuchnął śmiechem.
I właśnie wtedy Filia wbiła mu w plecy sztylet, który przeszedł na wylot. Octavio zamarł, na twarzy pojawiło się niedowierzanie.
-Pamiętasz mnie? -Wyszeptała smoczyca nie swoim głosem. -Mała dziewczynka z wioski, którą zabiłeś i skazałeś na wieczną samotność? Nie myliłeś się, Octavio, demonie z Otchłani, mam w sobie potężną moc magiczną. Teraz jej używam, by cię zabić.
Wyciągnęła sztylet i pchnęła jeszcze raz. Lina przerwała inkantację, patrzyła na Filię, której oczy błyszczały dziwnym blaskiem. Przypomniała sobie historię o Ritvie.
Również Xellos widział, jak Octavio pada na kamienną posadzkę i zamienia się w strzęp czarnego dymu. Złoty ogień w oczach mazoku zgasł.
Filia padła na kolana. Sztylet zniknął.
-Dziękuję, Filio -usłyszała głowie głos Ritvy. -Dziękuję.
Z ciała smoczycy wydobyła się biała mgła, która wzleciała ku niebu. Filia usiadła ciężko na ziemi. Uśmiechnęła się do siebie, szczęśliwa, że tak to się skończyło.
Lina podbiegła do Gourry'ego. Blondyn był poważnie ranny, ale czarodziejka znała zaklęcie, które go uzdrowi. Zelgadis pomógł wstać Amelii. Oboje byli bardzo poobijani, a mimo to uśmiechnęli się, zadowoleni z wygranej. Xellos westchnął. Nie tak to sobie zaplanował... No, cóż... Może innym razem.
Na posadzce błyszczały resztki berła zamku Mermetonne. Kolejne zadanie zostało wykonane.
Ciąg dalszy nastąpi......
3
3