ROZDZIAŁ XIV
AUTONOMIA TEGO, CO ETYCZNE
Obydwoje umarliście i jeden z was osiągnął to
samo szczęście, co ten drugi (świadek prawdy). Za-
stanów się nad tym, a potem zobacz czy nie powtó-
rzysz za mną: cóż za „wołająca ku niebu" niesprawie-
dliwość jest zawarta w tym, że osiągnęliśmy na rów-
ni to samo szczęście.
Kierkegaard
„Nie ponoszę odpowiedzialności za moją własną surowość", mówi Kierkegaard.
Więc skąd, zatem pochodzi surowość Sokratesa, Epikteta czy Spinozy? I - nadszedł
czas, aby zadać jeszcze jedno pytanie, które jest prawdopodobnie na swój sposób,
nawet ważniejsze: dlaczego greccy mędrcy, którzy wychwalali cnotę, opisują tylko
pobieżnie i lekceważąco problemy, jakie możemy napotkać na drodze cnotliwych,
podczas gdy dzienniki Kierkegaarda i inne jego dzieła są przepełnione płaczem
i lamentem związanym z grozą? Kierkegaard zwracał się z prośbą do ludzi, aby
naśladowali Chrystusa w ich codziennym życiu i poszukiwali w nim nie radości,
lecz smutku. Greckie KaGapaic można by podsumować, bez żadnej przesady, jako
naśladowanie Sokratesa, Grecy uczyli o szczęściu mędrca w falaryjskim byku. I nawet
to, co Kierkegaard powiedział o ubóstwie i poniżeniu itp., tak chętnie przyjęte przez
chrześcijan, odnajduje analogię w naukach szkoły cyników, która wywodziła się od
Sokratesa. Jest takie znane powiedzenie przypisywane Antystenesowi: ^ave{r|V
|j.aA.A,ov f) r\aQeir\v („Niechbym raczej zmysły postradał, niż miał odczuwać roz-
kosz") *. Lecz bez względu na to jak bardzo surowe były wymagania mędrców
z Grecji, ani jeden z nich, z wyjątkiem Hegezjasza2, nie uznał za konieczne opi-
sanie problemów i okropności cnotliwego istnienia w tak staranny sposób, jak
uczynił to Kierkegaard - w zamian za to woleli oni opowiadać o pięknie i wzniosłości
sprawiedliwego życia. Nikt nigdy nie usłyszał narzekającego Sokratesa, a niewąt-
1 Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy..., dz. cyt., ks. VI, rozdz. I, 3.
2 Zob. przyp. 17 do rozdz. XIII.
160 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna
pliwie miał on powód do narzekań. Wypił truciznę przyniesioną mu przez straż-
nika więziennego tak, jakby to był uzdrawiający napój: jakże poruszającą musiała
być ta stara historia opowiedziana w oparciu o słowa uczniów Sokratesa obecnych
przy jego śmierci, przez boskiego Platona ku podbudowie moralnej późniejszych
pokoleń! To samo można by powiedzieć o Spinozie: on także poznał, co to nie-
dostatek i choroba, był prześladowany, i zmarł młodo - lecz nie pozostawiło to
widocznych śladów w jego filozofii. Podobnie jak Sokrates, nie zamartwiał się tym,
co przyniosło mu przeznaczenie, bynajmniej nie beztroskę i radość, lecz życie pełne
problemów i smutku. Jego cnota byłaby mu wystarczającym pocieszeniem nawet
gdyby wszystko to, co zostało opisane w książkach i dziennikach Kierkegaarda,
przypadłoby mu w udziale; to ona obroniłaby go przed lugere et detestan i rozpa-
czą, która towarzyszy lugere et detestari. To sama mądrość przemawiała głosem
Epikteta, kiedy starał się dowieść, że gdyby Sokrates znajdował się w tym samym
położeniu, co Priam lub Edyp, zachowałby on spokój i powiedziałby pogodnie: jeżeli
to zadowala bogów, niech zatem tak się stanie. Sokrates nigdy nie słyszał o Hiobie;
lecz gdyby mógł go poznać, próbowałby go uleczyć na swój charakterystyczny
sposób: dialektyką lub ironią. Książki i dzienniki Kierkegaarda wywołałyby w nim
wielkie oburzenie i napełniłyby go niekłamaną odrazą. Jak mógłby ktoś sądzić, że
Hiob miał rację, nie wtedy, gdy powiedział: Dał Pan i zabrał Pan, lecz wtedy, gdy,
głuchy na głos rozsądku, bezsensownie lamentował i złorzeczył! Racjonalny czło-
wiek musi aeąuo anima utramąue faciem fortunae ferre: wszystko na tym świecie dane
jest człowiekowi w formie pożyczki, a nie własności, a zatem zawsze może być mu
to odebrane. Sokrates mógłby być nawet bardziej poruszony zapewnieniami Kier-
kegaarda, że każdy człowiek sam podejmuje decyzję o tym, co będzie jego Izaakiem,
bo właśnie to jest wolna wola, najprawdziwsza i najszczersza wolna wola, orgia
wolnej woli. Nie tylko człowiek, ale także bogowie nie mogą, tak jak sobie to
wyobrażają, podejmować decyzji o tym, co jest, a co nie jest ważne: i to nie dlatego
coś jest święte, ponieważ kochają to bogowie; bogowie mogą i muszą kochać tylko
to, co jest święte. Szczęścia, zarówno dla śmiertelnych, jak i nieśmiertelnych, nie
można odnaleźć w tym, co „skończone", w przemijających radościach i w braku
smutków, tak samo przemijających, lecz w „dobru", które nie ma żadnego związ-
ku ani z naszymi radościami, ani z naszymi smutkami i które ulepiono z zupełnie
innej gliny, niż to, co ludzie cenią i kochają. To właśnie dlatego, nawet u Epikteta,
„musisz" góruje nad każdym „chcę". Lecz nie aż tak bardzo, jak w pracach Kier-
kegaarda. Epiktet, podobnie jak Sokrates, nigdy nie odważyłby się powiedzieć, że
szczęście przyrzeczone przez jego filozofię jest zdaniem ludzi gorsze od jakiegokol-
wiek nieszczęścia, którego moglibyśmy doświadczyć. Filozofia nie zwraca żadnej
uwagi na „zdanie ogółu" ani na to, co ludzie poczytują za swoje nieszczęścia; gdyby
przez przypadek zwróciła na nie uwagę lub rozmyślała nad nimi, to tylko po to,
aby sprowadzić je do rangi rzeczy bezwartościowych, mało ważnych i błahych.
Rozdział XIV - Autonomia tego, co etyczne 161
Nawet poświęcenie Abrahama nie zdumiałoby greckiego mędrca, który powiedział-
by: „jeżeli zadowala to bogów, zatem niech tak się stanie". Nikt, kto nie jest w stanie
wznieść się na takie szczyty intelektualnej wizji, nie jest godny nazwania go czło-
wiekiem; jest nędznym niewolnikiem, zakutym w kajdany przez nikczemne
i zasługujące na pogardę przywiązanie do przemijania. Wolny człowiek wznosi się
ponad to wszystko, wyrusza na poszukiwanie prawdziwego królestwa tego, co
etyczne i tego, co wieczne, tam gdzie nie słychać hałasu i ziemskiego tumultu.
Wolność nie jest w żaden sposób tym rodzajem możliwości, na który powołuje się
Kierkegaard cytując Pismo Święte; wolność jest możliwością wyboru pomiędzy
dobrem a złem, którą ludzie otrzymali od bogów. I właśnie ten rodzaj możliwości,
który stawia nas na równi z nieśmiertelnymi, otrzymał każdy człowiek. Sokrates
chciał być wolnym, i był wolny; w życiu poszukiwał „wzniosłości" - i tylko
wzniosłości - i odnalazł ją. Jego filozofia była przejawem wolności w pogoni za
wzniosłością. Każdy, kto pragnie wkroczyć do Królestwa Bożego musi podążać za
przykładem Sokratesa. I to bez względu na to czy cierpiał, czy też był prześlado-
wany w swoim życiu. Gdyby Sokrates cieszył się ogólnym szacunkiem i zmarł
śmiercią naturalną, nic by się w ten sposób zasadniczo nie zmieniło; jego sukcesy
zaszkodziłyby mu tylko w tak niewielkim stopniu, jak jego porażki przyczyniłby
się do wzrostu jego wartości. Mędrzec nie bierze pod uwagę ani swoich porażek,
ani swoich sukcesów. To właśnie dlatego tak dumnie obwieszcza on swoją nieza-
leżność nawet od wszechmocnego przeznaczenia: wszystko to, co nie jest w naszej
mocy (xa ouk ścp' x\\ńv) jest nam obojętne3. I nikt, nawet bogowie, nie mogą go
ani ukarać, ani nagrodzić. Przenikliwy rozum Pascala dokładnie dostrzegł, w tej dum-
nej „niezależności" greckiego mędrca względem samego Boga, która wywiera na nas
tak duże wrażenie, superbe diaboliąue, dumę, o której mówi Pismo Święte; i praw-
dopodobnie nikomu nie udało się tak dobrze wyjaśnić nam, zarówno ludzkiej, jak
i diabelskiej dumy, jak Epiktetowi. To właśnie Epiktet we własnej osobie, ten, który
nie mógł i nie chciał niczego ukrywać, daje nam wskazówkę do „wyjaśnienia",
którego tak potrzebujemy. Według niego „Początkiem filozofii (...) jest świadomość
własnej słabości i niedołęstwa w rzeczach koniecznych"4. Duma, tak jak ją przed-
stawia Pismo Święte, lub to, co Epiktet nazywa wolnością i niezależnością człowie-
ka, jest tylko skorupą, tylko fasadą, za którą ukrywa on własną bezsilność przed
koniecznością. I czy dopuszczalna jest jakakolwiek wątpliwość co do pochodzenia
tej dumy? Czy możemy zakwestionować to, że Pascal miał rację kiedy dostrzegł
iuperhe dmhahąm w mądrości tego dalekiego i duchowego potomka Sokratesa? Otóż
3 Zob. Epiktet, Encheiridwn, dz. cyt., rozdz. I—III: „Z wszystkich rzeczy jedne są od nas zależne,
drugie zaś niezależne". Zob. także: Ditttryby, dz. cyt., Diat. I, 1, 12: „Bo wolny jest ten, dla którego,
cokolwiek się dzieje, zgodnie z jego wolną wolą się dzieje, i nikt na świecie nie może stawiać mu
przeszkód. Cóż zatem? Szaleństwem jest wolność?".
4 Tenże, Diatryby, dz. cyt., Diat. II, rozdz. 11, 1.
162 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna
Kierkegaard zdawał sobie z tego sprawę. To, co etyczne u Sokratesa i Epikteta jest
dla niego największą pokusą. Kiedy dopadła go groza rzeczywistości, zwrócił się on
ku biblijnemu Bogu, dla którego nic nie jest niemożliwe. Wówczas wydawało się
mu, że Bóg mu odpowiedział, że Bóg odpowiedział na jego modlitwy i uwolnił go
od tej koszmarnej i bezsensownej idei, która zakorzeniła się w jego istnieniu, że
w Absurdzie wiary „niezmienne" prawdy otrzymane przez naszego przodka z drze-
wa poznania, znikną bez śladu i że droga do drzewa życia stanie przed nim otwo-
rem. Lecz mijały lata, a koszmar nie znikał, ale narastał. Wówczas zmusił się on
do odwrócenia uwagi od tego, co niemożliwe i skoncentrował się całkowicie na tym,
co możliwe. Nawet w uzdrowieniu chorego nie widział cudu, który przezwycięża
bezsilność - bezsilność nie może być pokonana - lecz miłość i miłosierdzie apo-
stoła. Wolałby, żeby Piotr ograniczył się do zwykłych słów pocieszenia, aby poło-
żyć ostateczny kres wszystkim próżnym i dręczącym go nadziejom związanym
z tym, że dla Boga wszystko jest możliwe, że dzięki Bożemu słowu niewidomi
odzyskają wzrok, głusi odzyskają słuch, trędowaci zostaną oczyszczeni, a zmarli
zmartwychwstaną5. Sokrates obywał się bez takiego Boga. Był całkowicie przeko-
nany poprzez ludzki rozum, że niemożliwe nie istnieje, że niemożliwe jest niemoż-
liwe właśnie z tego powodu, że nigdy nie istniało i nigdy nie zaistnieje, i dlatego
wszystko musi zatrzymać się przed niemożliwością. Niemniej był przekonany, że
rozum nie oszukuje nas i na świecie nie ma żadnej magicznej formuły, która może
wyzwolić człowieka od mocy racjonalnych prawd; że wręcz przeciwnie, człowiek
posiada wolę, która nakazuje mu kochać te prawdy i przestrzegać ich. Fundamen-
talną tezą - nie związaną z biblijnym objawieniem, tak jak to utrzymywał Kier-
kegaard w chwilach swojego zwątpienia, lecz wywodzącą się z greckiej mądrości
- było to, że grzech jest rezultatem uporu i zatwardziałości woli. Sam Alkibiades
nie zaprzeczył, że gdyby chciał, mógłby on we wszystkim podążyć za przykładem
Sokratesa i stać się wzorem wszelkich cnót. Mógłby, ale nie chciał; zwabiły go
rozkosze tego świata - divitiae, honores, libidines - i pławił się w grzechu nieczy-
stości. Stał się grzesznikiem, dla którego nie było zbawienia ani na tym, ani na
przyszłym świecie, ponieważ, według wyjaśnień Platona, człowiek, który poświę-
ca się nie filozofii, lecz swoim pragnieniom, nigdy nie osiągnie zbawienia, które jest
zarezerwowane dla prawych i tylko dla prawych. W naszym skończonym żywo-
cie, jak wykazuje doświadczenie, słońce tak samo wschodzi dla dobrych, jak i dla
złych ludzi. Na tym świecie często się zdarza, że człowiek, który nie pracuje ma
co jeść, a ten który pracuje nie ma nic do jedzenia. Lilie polne, które o niczym nie
myślą i nie przejmują się przyszłością, są strojniej odziane niż sam król Salomon.
Ptaki pod niebem nie sieją, nie zbierają plonów, ani nie przechowują ich
w spichlerzach - mają wszystko czego im potrzeba6. Wszystko wygląda tak, jak
5 Zob. Mat. 11, 5; zob. także: Izaj. 35, 5-6; 61, 1.
6 Zob. Mat. 6, 26-30; 10, 29-31.
Rozdział XIV - Autonomia tego, co etyczne 163
opisuje to Pismo Święte. Sokrates mówi nam, że jest to „wołająca o pomstę do nieba
niesprawiedliwość". On nawet „wie", że „tam" jest drugie prawo: Kto nie chce pra-
cować, niech (icdOapaic - to trud) też nie je 7. „Tam" to, co etyczne dotrzymuje
kroku temu, co racjonalne. Za każdym razem, gdy Kierkegaard czuje się zobowią-
zany „odwrócić swoją uwagę" od tego, co „nadprzyrodzone", aby zapomnieć, że
dla Boga nic nie jest niemożliwe, nie jest w jego mocy, a tak naprawdę nie jest jego
pragnieniem walka z Sokratesem i z tym, co „etyczne"! Nawet jeśli Bóg wybacza
nam grzechy - to człowiek i tak nie odzyska swojej niewinności. Wybaczanie jest
tylko wybaczaniem i nawet Bóg nie jest w stanie znieść, zniszczyć czy wykorzenić
grzech, który towarzyszy nam przez całe życie - ąuodfactum est infectum esse neąuit8
- od grozy bytu zarówno dla Boga, jak i dla ludzi, nie ma ucieczki. A jeżeli tak
naprawdę jest, jeżeli niemożliwe jest oddzielenie grozy od bytu - zatem nie wolno
ich skrywać, muszą one zostać wyciągnięte na światło dzienne, nie wolno ich unikać,
lecz należy ich poszukiwać, i nie tylko akceptować, ale także udzielać im naszego
błogosławieństwa. Poganie nauczali, że mędrzec może być szczęśliwy nawet w Byku
Falarisa; chrześcijaństwo, przekształcając się w to, co etyczne, „idzie dalej" - lecz
w tym samym kierunku: tylko w Byku Falarisa człowiek odnajdzie prawdziwe
szczęście. Człowiek, który „naśladuje" Sokratesa nie będzie obawiał się Byka Fa-
larisa, lecz ten, który „naśladuje" Chrystusa będzie przerażony możliwością ocale-
nia go przed Bykiem...
Pascal dostrzegł superbe diaboliąue u Epikteta. Lecz Epiktet chciał tylko gorli-
wie naśladować Sokratesa, który wprawdzie był najmądrzejszym z ludzi, niemniej
jednak był tylko człowiekiem. Jak powinniśmy nazwać pragnienie stania się rów-
nym Chrystusowi, tj. Bogu, poprzez naśladowanie Go?
Po raz kolejny muszę powiedzieć, że Kierkegaard był wystarczająco przenikli-
wy, aby zauważyć ukryty tu problem. W jednym ze swoich budujących przemó-
wień, stawia on następujące pytanie: czy jest słusznym, aby człowiek w obronie
prawdy podjął się ryzyka posiadania w pobliżu swojej osoby tych, którzy odrywa-
liby od niego kawałek po kawałku i w ten sposób brali na siebie jego najcięższe
7 II Tes. 3, 10; zob. także: I Mojż. 3, 19; I Tes. 4, 11.
8 Zob. św. Tomasz z Akwinu, Suma Teologiczna, oprać. F. W. Bednarski, Warszawa 2000, zag.
25, art. 3 i 4: „(...) Na istnieniu Boga opiera się istota Jego potęgi i tylko to jest sprzeczne z pojęciem
bezwzględnie możliwego, a zarazem wyłącza się spod wszechmocy Bożej, co jest sprzeczne z sobą,
wyrażając byt i niebyt (równocześnie i pod tym samym względem). (...).; „(...) Wszechmoc Boga nie
rozciąga się na to, co zawiera w sobie sprzeczność. To zaś, by to co było, nigdy nie istniało, zawiera
w sobie sprzeczność. Jak bowiem jest sprzecznością zdanie: Sokrates siedzi i nie siedzi, tak jest również
sprzecznością zdanie: Sokrates siedział i nie siedział (oczywiście równocześnie i pod tym samym
względem). (...). (...) Cokolwiek Bóg mógł uczynić, nadal może; ale niektóre rzeczy były możliwe
póki się nie stały, ale przestały być możliwe, gdy już się stały. (...)". Sw. Tomasz z Akwinu odwołuje
się do następującego miejsca: zob. Arystoteles, Etyka mkomachejska, dz. cyt,, ks. IV, 1139 b: „(...) to
zaś, co się stało, nie może się odstać".
164 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna
grzechy? I zaraz odpowiada na to pytanie: nie jest to słuszne, nawet gdyby uczynił
to sam Chrystus. Chrystus był w stanie to uczynić ponieważ posiadał moc wyba-
czania wszystkim, wybaczania nawet tym, którzy go ukrzyżowali - lecz człowie-
kowi, który nie posiada takiej mocy, nie wolno, nawet w sprawie świadectwa
prawdy, przekroczyć limitów ustanowionych dla niego. A jednak, pomimo że
Kierkegaard wyraźnie zdawał sobie sprawę z tego, że człowiekowi nie wolno prag-
nąć stać się równym Bogu, to wyśpiewuje on cierpiącym swoje żarliwe pieśni tak
radośnie, jak nigdy dotąd, zarówno w swoich budujących przemówieniach, jak
i innych dziełach, i władczo żąda, aby ludzie poszukiwali cierpienia w swoim ziem-
skim życiu. Im jest starszy, tym bardziej gwałtowne i niepohamowane stają się jego,
doprowadzające do szału, kazania. Nie waży się otwarcie zaatakować Lutra, lecz
z czasem luterańskie solafide doprowadza go do wściekłości. „Wyobraź sobie - mówi
on zwracając się do czytelnika - dwóch wierzących 9: jednemu z nich życie na ziemi
upłynęło szczęśliwie, nie zaznał on biedy ani choroby, cieszył się powszechnym
szacunkiem, i był szczęśliwym ojcem rodziny. Drugiemu człowiekowi wręcz prze-
ciwnie, całe życie upłynęło na cierpieniu z powodu prześladowań, których zaznał
w obronie prawdy. Obydwoje są chrześcijanami i obydwoje mają nadzieję, że będą
szczęśliwi w przyszłym życiu. Nie posiadam na tyle autorytetu - kontynuuje
Kierkegaard - i nie zamierzam się o to obrażać, chociaż gdybyś podszedł do czło-
wieka cieszącego się autorytetem, miałby ci on do powiedzenia zupełnie coś inne-
go, i przekonałbyś się ku swojemu przerażeniu, że twoje chrześcijaństwo jest tylko
słowem, i że czeka cię piekło. Daleki jestem od tego, aby uznać to za przesadę, lecz
nie posiadam autorytetu i nie byłoby w porządku gdybym powiedział: wierzę, że
odnajdziesz szczęście, tak jakbym był autentycznym świadkiem prawdy lub boha-
terem wiary. Lecz mówię ci: pamiętaj, w jaki sposób żyłeś i w jaki sposób on żył.
Pamiętaj co on musiał poświęcić, on, który wyrzekł się wszystkiego: zarówno tego,
co wydaje się na pierwszy rzut oka najtrudniejsze ze wszystkiego, co można po-
rzucić, jak i tego, z czego jest trudno zrezygnować wraz z upływem czasu. Pomyśl
jak on cierpiał - jak ciężko i jak długo! A w tym samym czasie ty żyłeś szczęśliwie
na łonie rodziny, żona kochała cię z całego serca, a dzieci były dla ciebie radością
- pomyśl tylko cóż to za przyjemność żyć w takim spokoju i błogości - i tak
wyglądało twoje życie przez wszystkie lata spędzone na ziemi ... a potem pomyśl
0 świadku prawdy. Ty nie żyłeś bezczynnie (przynajmniej ja tak nie myślę), lecz
praca nie zabierała ci całego czasu; mogłeś odpoczywać i dochodzić do sił; może
nie żyłeś w luksusie, ale nie zaznałeś też niedostatku... Krótko mówiąc, życie
upłynęło ci w cichej radości, lecz jego - niestety! - składało się z ciężkiej pracy
1 cierpienia, każdego kolejnego dnia. A teraz obydwoje osiągnęliście szczęście; ty
9 Nie pomylilibyśmy się zakładając, że tych dwóch wierzących to Biskup Mynster i sam Kier-
kegaard; szczegółowe przemyślenia Kierkegaarda na ten temat dostarczają wystarczająco dużo dowo-
dów na to, aby tak sądzić (przyp. aut.).
Rozdział XIV - Autonomia tego, co etyczne 165
otrzymałeś to samo co on". Dalej Kierkegaard szczegółowo opowiada nam o tym,
co „świadek prawdy" musiał znieść, jak był prześladowany i umęczony i na zakoń-
czenie stwierdza: „Potem obydwoje umarliście i jeden z was osiągnął to samo
szczęście, co ten drugi. Zastanów się nad tym, a potem zobacz czy nie powtórzysz
za mną: «cóż za «wołająca ku niebu» niesprawiedliwość jest zawarta w tym, że
osiągnęliśmy na równi to samo szczęście*" 10. Mam nadzieję, że czytelnik nie bę-
dzie narzekał z powodu długości przytoczonego przeze mnie cytatu. Daje nam on
nadzwyczajnie żywy opis tego, czym staje się to, co religijne, kiedy ulega pokusie
tego, co „etyczne", lub jeśli wolicie, pokazuje nam środki, którymi może posłużyć
się to, co etyczne kiedy uzna za konieczne „odwrócić naszą uwagę" od tego, co
religijne. Kierkegaard, który tworzył żarliwe pieśni do cierpiących, Kierkegaard,
który pogardliwie odrzucił ziemskie radości, nawet na drugim świecie nie może
rozpocząć dyskusji z Mynsterem na temat tych radości i smutków. Nawet na drugim
świecie, gdzie wieczne szczęście przypadło mu w udziale, „świadek prawdy" nie
zapomina obelg, które otrzymał na ziemi i których sam poszukiwał, oraz radości,
których tak „chętnie" się wyrzekł. Ani nieśmiertelność, ani szczęście, ani wieczność
nie mogą wymazać wspomnienia o hańbie, której doświadczył w swoim skończo-
nym istnieniu, i nie mogą one zastąpić radości, których został pozbawiony. Wy-
daje się, że powtarza on słowa demona Lermontowa: „Mimowolnie zazdroszczę
niedoskonałej ludzkiej radości" n. Ta niedoskonała radość jest lepsza niż nieśmier-
telność, lepsza niż wieczność, lepsza niż niebiańskie szczęście zarezerwowane dla
nas przez to, co etyczne. Jeden krok dalej i powiedziałby: lepiej jest być robotni-
kiem dniówkowym na ziemi niż królem w świecie cieni. Jedyną rzeczą, która może
rozproszyć jego wątpliwości jest przekonanie, że nawet „tam" to, co etyczne za-
chowa swoją moc. Oczywiście nawet tam nie będzie ono w stanie dodać nic do jego
szczęścia ani do szczęścia jego towarzysza. Owoc z drzewa życia jest poza jego
zasięgiem; dostępny jest mu tylko owoc z drzewa wiedzy. Dawno temu dowiedzie-
liśmy się od Falstaffa, że to, co etyczne nie może nagradzać; ono może tylko karać.
I nawet jeżeli sam Wszechmocny „bezstronnie" otworzy bramy raju dla tego, który
dźwigał na swych barkach świadectwo prawdy, jak i dla tego, który tego nie uczynił,
to, co etyczne nie pozbędzie się swoich przywilejów. Zatruje ono „szczęście" czło-
wieka, który nie trudził się i zamieni mu niebo w piekło tak, że świadek prawdy
będzie mógł powiedzieć w całej swojej szczerości, gdy spojrzy na swojego nieszczę-
śliwego towarzysza doznającego błogości: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak (...)
ten celnik" ł2. Prawdą jest, że nawet sam Kierkegaard nie mówi tak ostro. Jednak
kiedy w jednej ze swoich prac wspomina przypowieść o faryzeuszu i dzierżawcy
10 S. Kierkegaard, lur Selbstprufung..., dz. cyt., s. 15, 16 (przyp. aut.).
11 M. J. Lermontow (1814-41) rosyjski poeta, prozaik i dramaturg. Poemat romantyczny Demon
(1832-1840, wyd. 1856) ukazywał ducha ludzkiego skazanego na wieczne pragnienie wolności.
12 Łuk. 18, 11.
166 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna
podatków, nie mógł nie obdarzyć dobrym słowem faryzeusza. I nie mogłoby być
inaczej: w tej przypowieści Chrystus stanowczo „przesadza" w swojej miłości do
grzeszników. Ilekroć to, co etyczne ingeruje w nasze życie, musi ono samo podjąć
decyzję o przeznaczeniu każdego człowieka. Większość ludzi nie odważyłaby się
wprowadzić poprawki do tej przypowieści, tak jak uczynił to Kierkegaard - nie-
mniej jednak cnota zawsze odbiera należne jej hołdy. Po przeczytaniu przypowie-
ści o dzierżawcy podatków, pewien człowiek powiedział do siebie: „Boże, dziękuję
Ci, że nie jestem jak ten faryzeusz". Tak naprawdę jeżeli droga do szczęścia wie-
dzie poprzez to, co etyczne, jeżeli szczęście pochodzi z drzewa wiedzy, a nie z drzewa
życia, jeżeli to nie Bóg, lecz wąż objawił prawdę pierwszemu człowiekowi - zatem
nie ma innej drogi wyjścia; człowiek nie tylko może, lecz nawet musi ratować się
dzięki własnym siłom, tak jak nauczali starożytni. Jest to jedyne prawdziwe zba-
wienie. Zatem ponownie musimy wnieść poprawkę do Pisma Świętego: tam gdzie
powiedziano: initium peccati superbia, powinniśmy rzec: początek prawości leży
w superbe diaboliąue.