plik


IX. TRZECIA NIEPODLEGŁOŚĆ (POLSKA PO ROKU 1989) Początek Po nieudanej próbie sformowania gabinetu gen. Kiszczak został 19 sierpnia odwołany przez prezydenta Jaruzelskiego, który misję utworzenia nowego rządu powierzył Tadeuszowi Mazowieckiemu. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat Polska miała niekomunistycznego premiera. Polityk bardzo doświadczony, wieloletni poseł na Sejm PRL z ramienia katolickiego „Znaku", redaktor miesięcznika „Więź", od sierpnia 1980 r. był jednym z głównych doradców „Solidarności". W grudniu 1981 r. internowany, zaliczano go jednak do grona najbardziej umiarkowanych polityków demokratycznej opozycji „Kontraktowy" Sejm zatwierdził Mazowieckiego na urząd prezesa Rady Ministrów 24 sierpnia olbrzymią większo ścią 378 posłów (na 423 obecnych), przeciwko było jedynie 4, a 41 wstrzymało się. Początkowo miał to być rząd koalicji OKP-ZSL-SD, lecz w końcu powstała swego rodzaju wielka koalicja z udziałem najważniejszych sił politycznych kraju — w skład gabinetu weszli także ministrowie reprezentujący PZPR. Wicepremierami zostali pełniący jednocześnie funkcję ministra finansów Leszek Balcerowicz (OKP), ministra spraw wewnętrznych gen. Kiszczak (PZPR), ministra rolnictwa prof. Czesław Janicki (ZSL) i ministra postępu naukowo-technicznego i wdrożeń prof. Jan Janowski (SD). Ministrem obrony narodowej pozostał gen. Siwicki (PZPR), PZPR oddano również resort współpracy gospodarczej z zagranicą (ministrem w tym resorcie został sekretarz KC PZPR Marcin Swięcicki) oraz resort transportu, żeglugi i łączności. Ministerstwo spraw zagranicznych, które także chciała zatrzymać PZPR, Mazowiecki przekazał w ręce formalnie „niezależnego", lecz sympatyzującego z „Solidarnością" prawnika prof. Krzysztofa Skubiszewskiego. Podobnie nie przekazano PZPR prezesury Komitetu do Spraw Radia i Telewizji (prezesem Radiokomitetu został Andrzej Drawicz, członek środowisk dotychczas opozycyjnych). Resort pracy i opieki społecznej objął Jacek Kuroń. Łącznie na 24 członków rządu połowa tek znalazła się w rękach osób wywodzących się z „Solidarności", po 4 otrzymały PZPR i ZSL, 3 SD, jeden minister określany był mianem niezależnego. Najbliższym współpracownikiem Mazowieckiego był szef Urzędu Rady Ministrów Jacek Ambroziak, dużą rolę odgrywał doradca premiera Waldemar 519 Kuczyński. Rząd powołany został przez Sejm 12 września, większością 402 (na 415 obecnych, wstrzymało się 13) posłów. Tego samego dnia Sejm powołał prof. Władysława Bakę, członka Biura Politycznego KC PZPR, na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego. W sumie osoby zasiadające w rządzie (w tym Bal- cerowicz) dobierane były dość przypadkowo. Z rozmów na temat składu nowego rządu Mazowiecki wyłączył kierownictwo OKP, a także Wałęsę, który liczył, że premier będzie jego narzędziem. Mazowiecki jednak już na wstępie oświadczył: „Mogę być premierem dobrym albo złym, ale nie zgodzę się być premierem malo- wanym". Urażony przewodniczący związku postanowił wyciągnąć z tego wnioski, a narastający konflikt personalny znalazł ujście w roku następnym. Rozpoczął się proces przebudowy ustrojowej państwa i usuwania ze stanowisk przedstawicieli dawnego systemu. W wystąpieniu sejmowym 24 sierpnia Mazowiecki mówił, że jego głównym zadaniem będzie wydobycie kraju z kryzysu ekonomicznego poprzez „powrót do gospodarki rynkowej oraz roli państwa zbliżonej do rozwiniętych gospodarczo krajów". Zawarł też zastrzeżenie: „Rząd, który tworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma on jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania". Stwierdzenie to było później mylnie interpretowane jako rzekoma gotowość zapomnienia o popełnionych w przeszłości przez komunistów zbrodniach i przestępstwach („gruba kreska" Mazowieckiego). Niemniej jednak nowy rząd daleki był od myśli urządzania „polowań na czarownice", aczkolwiek w następnych miesiącach wymiana kadr na ważniejszych stanowiskach w administracji państwowej miała duży zasięg. Szybko przystąpiono do usuwania „namacalnych" śladów PRL, czego symbolem stało się 17 listopada 1989 r. zburzenie, przy owacjach asystującego tłumu, pomnika Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie. Plac, na którym stał postument, odzyskał dawną nazwę Bankowy. Przemianowywano nazwy ulic i placów, instytucji i zakładów pracy. W Warszawie na przykład ul. Marchlewskiego otrzymała imię Jana Pawła II, mieszkańcy al. Świerczewskiego mieli nowy adres: mieszkali odtąd przy al.„So- lidarności". Atutem nowego premiera był ogromny kredyt społecznego zaufania: zrazu było to 84 proc. badanych, a po trzech miesiącach nawet 90 proc. Szef rządu, niechętny szybkiemu podejmowaniu decyzji, prowadził ostrożną politykę, zwłaszcza zagraniczną. W chwili powołania Mazowiecki był jedynym niekomunistycz-nym szefem rządu w Układzie Warszawskim. Ster rządów w Związku Radzieckim znajdował się wprawdzie w rękach reformatorskiego Gorbaczowa, a na Węgrzech również tamtejsi komuniści realizowali program daleko idących reform, lecz w NRD i Czechosłowacji u władzy nadal pozostawali przeciwnicy demokratyzacji, a przywódca partii rumuńskiej Nicolae Ceausescu wzywał kraje Układu War- szawskiego do zbrojnej interwencji w Polsce w imię obrony realnego socjalizmu. Mazowiecki i Skubiszewski zmuszeni byli sugerować Moskwie, że Polska pozo- stanie w Układzie Warszawskim oraz RWPG. Rząd polski nie podejmował też kwestii stacjonowania w kraju wojsk radzieckich. Gdy jednak w trakcie „aksamitnej rewolucji" obalony został reżim komunistyczny w Czechosłowacji, a w Niemczech Wschodnich odsunięto od władzy Ericha Honeckera — Warszawa uzyskała 520 większą swobodę ruchów. Krwawy przebieg miały jedynie grudniowe wydarzenia w Rumunii, gdzie na kilka dnj przed świętami Bożego Narodzenia w wyniku powstania obalono dyktaturę Ceausescu. Jeszcze w grudniu prezydentem Czechosłowacji został najgłośniejszy w tym kraju dysydent, Vaclav Havel — co wpłynęło na wzrost ambicji Wałęsy, spychanego przez rozwój wypadków na pobocze. „Jesień ludów" polepszyła sytuację polskich reformatorów, zdecydowanych na przeprowadzenie fundamentalnych zmian. Nowy minister finansów, dysponujący zespołem sprawnych współpracowników, przystąpił do przebudowy gospodarki (w ukształtowaniu koncepcji Balcerowicza istotną rolę odegrali doradcy zagraniczni z Jeffreyem Sachsem na czele). Sytuację pogarszał gwałtowny wzrost inflacji; w sierpniu wynosiła ona 39,5 proc. w skali miesiąca, w październiku sięgnęła 54,8 proc., co było m. in. wynikiem wprowadzenia latem tzw. indeksacji płac. Początkowo podniesiono deficyt budżetowy do 8 proc. Produktu Krajowego Brutto, lecz zespół Balcerowicza czynił wysiłki na rzecz zmniejszenia deficytu. Szybko zwiększono bankowe stopy procentowe, zlikwidowano większość istniejących jeszcze dotacji, ograniczono indeksację, postanowiono nie ustalać minimalnych cen skupu płodów rolnych. M. in. drastycznie podniesiono te ceny, które były jeszcze pod kontrolą państwa (energia, węgiel, gaz, bilety komunikacji międzymiastowej). Jednocześnie opracowywano tzw. pakiet stabilizacyjny, który miał wejść w życie od 1 stycznia. Obok reformy finansów państwa i odzyskania równowagi budżetowej zamierzano wprowadzić mechanizmy rynkowe (uwolnienie większości cen, wprowadzenie wewnętrznej wymienialności złotówki, dekoncentracja gospodarki etc.), a także całkowicie zmienić własnościową strukturę gospodarki poprzez szeroką prywatyzację. Dzięki porozumieniu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym uzyskano dalsze pożyczki zagraniczne, co pozwoliło m. in. ustanowić tzw. fundusz stabilizacyjny złotówki, w wysokości 1 mld dolarów, pomagający utrzymać stały kurs złotówki do dolara w początkowym etapie programu antyinflacyjnego. 27 grudnia Sejm „kontraktowy" przyjął przekazany do parlamentu zaledwie 10 dni wcześniej pakiet ustaw, które stanowiły trzon planu Balcerowicza. Po błyskawicznym zatwierdzeniu przez Senat i podpisaniu ustaw przez prezydenta Jaruzelskiego weszły one w życie 1 stycznia 1990 r. Znów gwałtownie skoczyły w górę ceny, zamiast planowanych 45 inflacja w skali miesiąca w styczniu wyniosła 78,6 proc., nastąpił spadek dochodów i wraz z tym zmniejszenie się poziomu życia większości społeczeństwa. Optymistycznie nastawiony Balcerowicz nie przewidział tak dużego spadku produkcji, jaki nastąpił (ponad 20 proc.), oraz tak dużego bezrobocia (ponad 1,12 mln osób, tj. 6,1 proc. na koniec roku), które zamiast po pewnym czasie maleć, powiększało się. Aczkolwiek tzw. terapia szokowa Balcerowicza była zaiste „końską kuracją", to jednak społeczeństwo przyjęło ją zdumiewająco spokojnie. Większymi konfliktami były tylko majowy strajk kolejarzy, popierany przez OPZZ oraz „Solidarność 80" Ma- riana Jurczyka i „zgaszony" pod koniec miesiąca przez Wałęsę, a także protesty rolników, trwające w czerwcu i lipcu 1990 r. (m. in. grupa rolników i posłów- ludowców okupowała budynek Ministerstwa Rolnictwa). Latem Balcerowicz, na ogół lekceważący społeczne skutki swej polityki ekonomicznej i oskarżany o do- gmatyczny monetaryzm oraz nadmierną wiarę w siłę „niewidzialnej ręki rynku", 521 został zmuszony do złagodzenia swego planu stabilizacyjnego. Dużą rolę w próbach nadania „ludzkiej twarzy" balcerowiczowskiej reformie odegrał szef resortu pracy i spraw socjalnych Jacek Kuroń, który stał się najpopularniejszym wówczas (i przez kilka następnych lat) politykiem polskim. Od jego nazwiska wzięło się określenie „kuroniówka", jak popularnie nazywano zasiłek dla bezrobotnych. Jednocześnie kończono prace nad programem prywatyzacji gospodarki. Ustawa o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych została uchwalona 13 lipca 1990 r., a na czele nowo utworzonego Ministerstwa Przekształceń Włas- nościowych stanął w połowie września Waldemar Kuczyński. W 1990 r. spry- watyzowano zaledwie 6 przedsiębiorstw tzw. metodą kapitałową oraz 15 tzw. ścieżką likwidacyjną (poprzez wykreślenie z rejestru przedsiębiorstw państwo- wych). Sprywatyzowano natomiast bardzo dużo państwowych lokali usługo- wych, w ramach tzw. małej prywatyzacji. Problem reprywatyzacji (zwrot zna- cjonalizowanego majątku spadkobiercom dawnych właścicieli) odłożono na później. Jednocześnie następował demontaż politycznych struktur PRL. W listopadzie 1989 r. rozwiązano ORMO, ale nowych, związanych z ruchem solidarnościowym, cywilnych podsekretarzy stanu w „resortach siłowych", tj. MSW i MON, premier mianował dopiero w marcu i kwietniu. Również do wiosny 1990 r. czekano z formalną likwidacją cenzury. W kwietniu milicję przekształcono w Policję, chociaż zachowano dotychczasową barwę mundurów funkcjonariuszy. Służbę Bezpieczeństwa (SB) postanowiono rozwiązać, a w jej miejsce utworzono Urząd Ochrony Państwa, kierowany przez wiceministra Krzysztofa Kozłowskiego (re- daktora „Tygodnika Powszechnego"); w UOP obok zweryfikowanych funkcjo- nariuszy SB (spośród 22,5 tyś. funkcjonariuszy weryfikacji poddało się 14 tyś., a pozytywnie zweryfikowanych zostało 10 tyś.) podjęli pracę ludzie związani wcześniej z opozycją. Zmiany personalne i instytucjonalne były na tyle powolne, że odchodzący funkcjonariusze zdążyli zniszczyć dużą część akt, zwłaszcza personalnych. Resztki spalonych akt znajdowano na wysypiskach śmieci; akcje te trwały jeszcze jesienią 1990 r. W wojsku, policji i UOP wprowadzono zakaz przynależności do partii politycznych (późniejsze wydarzenia pokazały jednak, że zwłaszcza służby specjalne nie są wolne od wikłania się w bieżącą walkę polityczną). Zmiany kadrowe obejmowały też stopniowo najwyższe stanowiska w sądownictwie, prokuraturze, wojsku. W początkach lipca premier usunął z rządu obu generałów, stojących na czele MSW (Kiszczaka) i MON (Siwickie-go). Szefem resortu spraw wewnętrznych został Kozłowski (który przekazał UOP Andrzejowi Milczanowskiemu, działającemu w „Solidarności" prawnikowi ze Szczecina), a MON — wiceadmirał Piotr Kołodziejczyk. Na 49 wojewodów do czerwca 1990 r. zmieniono 23. W początkach grudnia 1989 r. Sejm i Senat powołały osobne komisje, mające przygotować nową ustawę zasadniczą; 29 grudnia znowelizowano konstytucję z 1952 r., z której usunięto m.in. preambułę mówiącą o socjalistycznym charakterze państwa, artykuły o kierowniczej roli PZPR i o sojuszu ze Związkiem Radzieckim i innymi państwami socjalistycznymi. Przywrócono też nazwę państwa: Rzeczpospolita Polska, której godłem kilka tygodni później, 9 lutego następnego roku, znów stał się orzeł w koronie. PRL formalnie przestała istnieć. Rzeczpospolitą Polską 522 zmieniona konstytucja określała mianem „demokratycznego państwa prawa, urze- czywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej". Ponieważ sytuacja międzynarodowa była dla Polski coraz bardziej sprzyjająca, Warszawa mogła pozwolić' sobie na politykę ostrożnego odchodzenia od ścisłych związków z ZSRR. Sprawę komplikowało zarysowujące się od jesieni 1989 r. zjednoczenie Niemiec. „Obalenie muru berlińskiego" nastąpiło zresztą w chwili, gdy kanclerz RFN Helmut Kohl przebywał w Warszawie. Wizyta została prze- rwana, a po powrocie uczestniczący w mszy świętej w Krzyżowej szefowie rządów obu państw uścisnęli się w symbolicznym geście pojednania. Następne miesiące przyniosły jednak napięcie w stosunkach między Polską a RFN, gdyż Kohl obawiając się reakcji swych wyborców długo wzbraniał się w sprawie jednoznacznego uznania zachodniej granicy Polski w imieniu przyszłego, zjednoczonego państwa niemieckiego. Potrafiono jednak znaleźć rozwiązanie kompromisowe, a delegacja polska z ministrem Skubiszewskim wzięła udział w jednej z konferencji „2+4" (tj. obu państw niemieckich i czterech mocarstw alianckich) dotyczącej zjednoczenia Niemiec. 3 października 1990 r. nastąpiło włączenie NRD do RFN, a 14 listopada zjednoczone Niemcy i Polska podpisały układ potwierdzający wspólną granicę. Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy podpisany został dopiero 17 czerwca następnego roku, lecz w następnych latach stosunki polsko--niemieckie układały się coraz lepiej. Minister Skubiszewski mówił o polsko-nie-mieckiej wspólnocie interesów. Niemcy stały się (obok USA) głównym partnerem politycznym i ekonomicznym Polski. Wizytę w ZSRR premier Mazowiecki złożył już w listopadzie 1989 r. W kwietniu następnego roku Moskwa wydała specjalne oświadczenie, w którym ostatecznie przyznano, że mordu na polskich oficerach w Katyniu dokonało NKWD; oświadczenie to miało dla społeczeństwa polskiego duże znaczenie. Stosunki ze Stanami Zjednoczonymi były znakomite, a zarówno prezydentowi George'owi Bushowi w Polsce w lipcu, jak i Lechowi Wałęsie w USA w listopadzie 1989 r. zgotowano znakomite przyjęcie. W początkach 1990 r. nawiązane zostały zerwane w 1967 r. stosunki dyplomatyczne z Izraelem. W lutym tego samego roku Polska złożyła wniosek o przyjęcie jej do Rady Europy i przyznanie statusu państwa sto- warzyszonego z EWG. Tymczasem w krajobrazie politycznym kraju następowały istotne przesunięcia. Po czerwcowej klęsce wyborczej dogorywała kierowana przez M. F. Rakow-skiego PZPR. Partia ta dysponowała wprawdzie w Sejmie bardzo dużą grupą posłów, lecz „kontraktowy" parlament akceptował bez oporu zmiany narzucane przez OKP Także prezydent Jaruzelski nie utrudniał procesu przekształcania państwa. Wielu członków PZPR, w tym także niektórzy posłowie na Sejm, zaczęło wyraźnie dystansować się od własnej partii. W rezultacie PZPR nie była zdolna przeciwstawić się procesowi utraty resztek władzy. Spektakularnym tego przejawem było zajmowanie gmachów komitetów partii (oraz ZSMP i PRON-u) przez członków antykomunistycznej KPN, co samo w sobie stanowiło naruszenie prawa i niekiedy kończyło się interwencją milicji. Kurczył się aparat, organizacje partyjne w różnych przedsiębiorstwach i instytucjach same kończyły swą działalność lub były z nich usuwane. Kierownictwo PZPR doszło w tej sytuacji do wniosku, że procesy erozyjne w partii postępują tak daleko, iż należy ją rozwiązać i powołać 523 liii w jej miejsce nową formację, o profilu socjaldemokratycznym. Na koniec stycznia 1990 r. zwołany został XI zjazd, ostatni w dziejach PZPR. Większość jej czołowych działaczy wycofała się z czynnego życia politycznego, młodsi zaś, z dynamicznym Aleksandrem Kwaśniewskim i sprawnym organizatorem Leszkiem Millerem, utworzyli w trakcie zjazdu Socjaldemokrację Rzeczypospolitej Polskiej; XI zjazd PZPR stał się tym samym I zjazdem SdRP, która ogłosiła się ugrupowaniem kontynuującym tradycje reformatorskiego nurtu PZPR i jej formalną kontynuatorką. Przewodniczącym Rady Naczelnej został 36-letni Kwaśniewski, a sekretarzem generalnym Centralnego Komitetu Wykonawczego — Miller. SdRP przejęła część majątku PZPR, lecz większość tego majątku została skonfiskowana i przeszła na skarb państwa, łącznie z budynkiem KC, w którym wkrótce rozpoczęła działalność Giełda Papierów Wartościowych. Część działaczy PZPR, aktywizujących się od kilku miesięcy w tzw. Ruchu 8 Lipca (była to zdecydowana mniejszość, a jedyną bardziej znaną postacią w tej grupie był Tadeusz Fiszbach), postanowiła całkowicie z nią zerwać i utworzyć Unię Socjaldemokratyczną, przekształconą po kilku tygodniach w Polską Unię Socjaldemokratyczną. Praktycznie nie odegrała ona jednak na polskiej scenie politycznej większej roli, a niektórzy działacze PUS weszli później w skład Unii Pracy. W przeciwieństwie do PUS, licząca ok. 60 tyś. członków SdRP z roku na rok umacniała swą pozycję, zwłaszcza w miarę pogarszania się nastrojów społeczeństwa. Pod koniec listopada ZSL zmieniło nazwę na Polskie stronnictwo Ludowe „Od- rodzenie"; dawne kierownictwo z Romanem Malinowskim zostało odsunięte. Pre- zesem Naczelnego Komitetu Wykonawczego został dawny wicepremier w rządzie Rakowskiego, Kazimierz Olesiak, przewodniczącym Rady Naczelnej —Józef Zych. Mniejsze znaczenie miały dwie inne partie o nazwie PSL, utworzone jesienią przez działaczy NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność": kierowane przez Józefa Ślisza PSL „Solidarność" oraz PSL zwane wilanowskim. W początkach maja PSL „Odrodzenie" i część „wilanowskiego" PSL utworzyły jedno PSL, którego prezesem został Roman Bartoszcze ze stronnictwa „wilanowskiego". Ta dysponująca zeteselowskimi strukturami partia, mimo peerelowskiego dziedzictwa, cieszyła się znacznie większym poparciem mieszkańców wsi niż stronnictwo J. Ślisza. Traciło znaczenie SD, które w 1991 r. nie znalazło się w parlamencie. Działała kierowana przez Jana Józefa Lipskiego Polska Partia Socjalistyczna, a obok niej PPS-Rewolucja Demokratyczna radykalnego Piotra Ikonowicza. Wśród radykałów innych orientacji osobne miejsce zajmowała „Solidarność Walcząca" (od 1990 r. Partia Wolności) Kornela Morawieckiego, ultraliberalna Unia Polityki Realnej z błyskotliwym publicystą Januszem Korwinem-Mikke na czele, zwłaszcza zaś Konfederacja Polski Niepodległej Leszka Moczulskiego. Politycy o orientacji chadeckiej utworzyli Chrześcijańskie Stronnictwo Pracy z Władysławem Siłą-Nowickim, \ecz xigTupowariie to miato raeY^elkie oparóe w społeczeństwie, wkrótce zresztą zaczęły powstawać kolejne stronnictwa chrześcijańsko-de- mokratyczne. Powstałe pod koniec października Zjednoczenie Chrześcijańsko-Na- rodowe z Wiesławem Chrzanowskim na czele było partią przypominającą "bardziej przedwojenną narodową demokrację, chociaż bardziej akcentowało swój klerykalizm. Powstało też kilka marginalnych ugrupowań, pretendujących do miana bezpośrednich kontynuatorów Stronnictwa Narodowego. Proeuropejski, liberal- 524 ny program miał powstał}- w Gdańsku Kongres Liberalno-Demokratyczny, założony w połowie 1990 r., z Januszem Lewandowskim jako przewodniczącym Zarządu Głównego i Donaldem Tuskiem jako wiceprzewodniczącym. W sumie do października 1990 r. zarejestrowano oficjalnie 154 partie, lecz zdecydowana ich większość miała minimalne poparcie elektoratu. Ich działalność prawnie regulowała ustawa „O partiach politycznych", uchwalona przez Sejm 28 (ipca 1990 r. Najważniejszą siłę polityczną stanowił jednak Obywatelski Klub Parlamentarny,, którego przewodniczącym był Bronisław Geremek. Niejako w cieniu OKP pozostawała „Solidarność", której najgłośniejsi dotychczas działacze i doradcy aktywni teraz byli poza strukturami związku: bądź w OKP, bądź w poszczególnych partiach. Już latem 1989 r. zarysował się konflikt między związkiem a OKP, gdy Krajowa Komisja Wykonawcza „Solidarności" podjęła uchwałę o rozwiązaniu lokalnych komitetów obywatelskich. Kierownictwo związku spostrzegło bowiem, iż komitety obywatelskie stają się siłą poważniejszą niż sama „Solidarność". Uchwały KKW wprawdzie nie wprowadzono w życie, lecz związek nigdy jej nie odwołał. Liderzy OKP zaś próbowali przekształcić komitety w ruch obywatelski, mający —jak przekonywał na łamach „Gazety Wyborczej" Adam Michnik — stanowić „specyficzną polską syntezę orientacji dawniej konkurencyjnych", gdyż tradycyjny podział na lewicę i prawicę stawał się anachroniczny. Przedstawiciele rzekomo „anachronicznej" prawicy dostrzegali tymczasem w tych działaniach próbę zmonopolizowania polskiej sceny politycznej przez wywodzące się z KOR-u środowisko tzw. lewicy laickiej. Samodzielność premiera mocno irytowała ambitnego i niecierpliwego Wałęsę, widzącego się w roli przysięgo prezydent. Pierwszym widocznym objawem konfliktu było mianowanie przez Waięsę na zwolnione przez Mazowieckiego miejsce nowego redaktora naczelnego ,/Iygodnika Solidarność", którym niespodziewanie został bliski wówczas przywódcy „Solidarności" Jarosław Kaczyński, podczas gdy premier spodziewał się, iż tygodnikiem pokieruje dotychczasowy zastępca redaktora naczelnego. Podział w ruchu solidarnościowym zarysowywał się coraz wyraźniej. Z jednej strony było to środowisko postkorowskie z Michni-kiem, Kuroniem i Geremkiem, popierające (mimo początkowych nieporozumień) rząd premiera Mazowieckiego, z drugiej zaś — najbliższe otoczenie Wałęsy, w którym czołową rolę odgrywali bracia Kaczyńscy. Pod koniec 1989 r., w kilka tygodni po powrocie z triumfalnej wizyty w Stanach Zjednoczonych, Wałęsa zaczął publicznie ganić rząd za rzekomą opieszałość, a później domagał się „przy- spieszenia". W duchu radykalnym oddziaływał na szefa „Solidarności" Jarosław Kaczyński, który sprzeciwiał się ewolucyjnej polityce premiera i był przekonany, iż należy zdelegalizować PZPR, aresztować niektórych jej czołowych działaczy i wysokich funkcjonariuszy MSW oraz zatrzymać proces uwłaszczania się nomenklatury, przystępując do „systematycznej rewindykacji zagrabionego majątku". Oba obozy nie szczędziły sobie odtąd różnych złośliwości; m. in. w lutym 1990 r. Wałęsa postawił na czele Komitetu Obywatelskiego (którego obradom przewod-niczył dotąd Geremek) Zdzisława Na;dera, byłego dyrektora rozgłośni polskiej Radia „Wolna Europa'"'', zwolennika „przyspieszenia". Na/der systematycznie wprowadzał do Komitetu nowych członków, reprezentujących powstałe tymczasem różne partie polityczne (głównie prawicowe), czym osłabiał wpływy w Komitecie 525 środowiska postkorowskiego i sympatyków Mazowieckiego, którzy wskutek tego stracili w tym gremium większość. U schyłku marca Mazowiecki publicznie ostrzegał przed „zamianą polskiego pluralizmu w polskie piekło swarów, podgryzań i walki", co miało być napomnieniem pod adresem Wałęsy. Ten jednak w kwietniu potwierdził, iż jego dążeniem jest prezydentura. II zjazd „Solidarności" w drugiej połowie tego miesiąca wzmocnił pozycję Wałęsy, który został ponownie wybrany na przewodniczącego ogromną większością. W początkach maja w Krakowie spotkali się, na konferencji pod przewodnictwem Jerzego Turowicza, zwolennicy premiera Mazowieckiego. W kilka dni później powstało Porozumienie Centrum, utworzone przez grupę J. Kaczyńskiego, propagujące program przyspieszenia zmian ustrojowych oraz prywatyzacji i zdecydowanie lansujące kandydaturę Wałęsy. Drobne ugrupowania wchodzące w skład PC łączyła niechęć do rządu Mazowieckiego i środowiska postkorowskiego, a także gwałtowny antyko-munizm. J. Kaczyński mówił kilka tygodni później na forum Komitetu Obywatelskiego: „Układ okrągłego stołu", próbujący pogodzić „interesy dawnej nomenklatury i interes społeczeństwa", jest „zgubny dla spokoju społecznego. Hybrydalny system władzy Jaruzelski-Mazowiecki musi przestać istnieć". Mazowieckiemu zarzucano politykę „grubej kreski" i tolerowanie tzw. spółek nomenklaturowych (spółki oparte na „nomenklaturowych" układach zaczęły powstawać jeszcze przed przejęciem władzy przez opozycję, a owo „uwłaszczanie się nomenklatury na majątku państwowym" polegało na zakładaniu prywatnych spółek przez kierownictwo przedsiębiorstwa państwowego, które następnie za niewielką opłatą przenosiły do tej spółki część majątku przedsiębiorstwa). PC domagało się też zorganizowania wyborów prezydenckich jeszcze latem (ale przez Zgromadzenie Narodowe, tj. „kontraktowy" Sejm i Senat), a wyborów parlamentarnych nie później niż wiosną roku następnego. Niedługo później przedstawiciel rządu zgłosił postulat, aby wybory prezydenckie (o których mówił, iż są przedwczesne) były powszechne i zasugerował, że Wałęsa będzie miał poważnego rywala. Można się było domyślać, że mowa była o Mazowieckim. Zresztą sam Wałęsa opowiedział się później za powszechnymi wyborami prezydenckimi. Tymczasem kilka miesięcy wcześniej z inicjatywy rządu podjęto decyzje w sprawie przedterminowych wyborów do rad narodowych, których kadencja upływała w 1992 r. W marcu Sejm uchwalił w pełni demokratyczną ordynację wyborczą do rad gmin oraz ustawę o samorządzie terytorialnym. Wybory odbyły się 27 maja 1990 r. Kandydaci komitetów obywatelskich zdobyli wprawdzie 47 proc. mandatów radnych, podczas gdy PSL 6,6, a SdRP i SD po 0,6 proc. (na drugim miejscu plasowali się kandydaci niezależni, którzy obsadzili 39 proc. stanowisk radnych), lecz bardzo niska frekwencja (42,27 proc.) wskazywała na rosnące poczucie apatii wyborców. Coraz bardziej aktywny Wałęsa głosił już wówczas koncepcję „wojny na górze" i niedługo później natomiast oznajmił, iż „gdy zmieniamy system, potrzeba prezydenta z siekierą: zdecydowany, ostry, prosty, nie certoli się, nie przeszkadza demokracji, ale natychmiast blokuje luki". Na kolejnym spotkaniu u Jerzego Turo- wicza w Krakowie grupa ok. stu krytycznych wobec Wałęsy polityków i ludzi kultury podjęła decyzję o utworzeniu wspierającego rząd Mazowieckiego, luźnego ruchu pod nazwą Sojusz na rzecz Demokracji. Wałęsa wymierzał ciosy swym 526 przeciwnikom: odwołał Henryka Wujca ze stanowiska sekretarza Komitetu Oby- watelskiego (gdy Wujec odmawiał Wałęsie prawa do takiej decyzji, Wałęsa odpo- wiedział słynnym, krótkim telegramem: „Czuj się odwołany"), próbował też bez- skutecznie odwołać Michnika ze stanowiska redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej" i odebrał tej gazecie prawo do umieszczania w winiecie znaczka „So- lidarność". Ostateczny rozłam nastąpił podczas burzliwego posiedzenia Komitetu Obywatelskiego 24 czerwca. Dzięki retransmisji telewizyjnej tego spotkania cała Polska mogła obejrzeć, jak w atmosferze awantury kłócą się czołowe postacie roz- padającego się ruchu solidarnościowego. Z Komitetu wystąpiły 63 osoby popierające rząd Mazowieckiego. Lokalne komitety w większości opowiadały się później po stronie Wałęsy, lecz ruch komitetów z miesiąca na miesiąc tracił poparcie spo- łeczeństwa, które w grudniu stopniało do 15,7 proc. Miejsce obumierającego i coraz bardziej anachronicznego ruchu komitetów zajmowały partie polityczne. W kilka dni po burzliwym zebraniu Komitetu Obywatelskiego grono umiar- kowanie konserwatywnych polityków sympatyzujących z Mazowieckim, skupio- nych wokół Aleksandra Halla, powołało Forum Prawicy Demokratycznej. W po- łowie lipca powstał zaś silnie antywałęsowski, liberalno-lewicowy Ruch Obywatelski — Akcja Demokratyczna (ROAD) z Adamem Michnikiem, Zbignie- wem Bujakiem, Władysławem Frasyniukiem, Henrykiem Wujcem, Zofią Kura- towską i in. W deklaracji założycielskiej czyniono aluzję do działalności Wałęsy i ostrzegano przed „destabilizacją kraju" i „anarchizacją życia publicznego". Prze- wodniczący „Solidarności" — podkreślający, iż rzekomo „nie chce, ale musi" byt prezydentem — wysuwał się tymczasem w sondażach przed premiera. Wzywany przez zwolenników Wałęsy do ustąpienia prezydent Jaruzelski wyraził taką gotowość, skoro tylko Sejm ustali kalendarz wyborczy. 21 września w Sejmie została przegłosowana uchwała skracająca kadencję zarówno parlamentu, jak i prezydenta. Wybory prezydenckie miały się odbyć do grudnia tego roku, decyzję w sprawie wyborów parlamentarnych Sejm odłożył do pierwszego kwartału roku następnego. 27 września Sejm /nowelizował konstytucję i przegłosował uchwałę o wyborze prezydenta w głosowaniu powszechnym. Kandydatury można było zarejestrować po uzyskaniu 100 tyś. podpisów. Zwyciężał kandydat, który uzyskiwał ponad 50 proc. oddanych i ważnych głosów, w przeciwnym razie po dwóch tygodniach odbyć się miała druga tura wyborów, obejmująca dwóch kandydatów, którzy uzyskali najlepsze wyniki. 4 października, w dwa dni po ustaleniu terminu wyborów prezydenckich swą kandydaturę oficjalnie zgłosił Mazowiecki, od długiego czasu usilnie do tego zachęcany przez swe otoczenie. Opinia publiczna pojęła, że wybory staną się pojedynkiem między uchodzącymi za faworytów dwiema osobistościami obozu solidarnościowego. Zarejestrowano 6 kandydatur; obok Wałęsy i Mazowieckiego — prezesa PSL Romana Bartoszcze, wysuniętego przez SdRP przewodniczącego Polskiego Klubu Lewicy Demokratycznej Włodzimierza Cimoszewicza, przywódcy KPN Leszka Moczulskiego oraz nikomu wcześniej nie znanego, pracującego na emigracji (Kanada i Peru) przedsiębiorcy Stanisława Tymińskiego. W głosowaniu 25 listopada 1990 r. wzięło udział 60,6 proc. uprawnionych, tj. 16,7 mln ludzi. Żaden z kandydatów nie uzyskał połowy oddanych ważnie głosów; na pierwszym miejscu uplasował się Wałęsa z 39,96 proc. Sensacją było za- 527 kwalifikowanie się do drugiej tury nie dysponującego żadnym zapleczem poli- tycznym Tymińskiego (23,1 proc.) i uzyskanie przez Mazowieckiego dopiero trzeciej pozycji, z 18,08 proc. Ponad półtora miliona obywateli oddało swe głosy na Cimoszewicza (9,21 proc.), Bartoszcze uzyskał 7,15, a Moczulski 2,5 proc. Wynik uzyskany przez urzędującego premiera, dysponującego sprzyjającymi mu mediami i poparciem większości ludzi kultury i nauki, stanowił klęskę. Zwolennicy premiera twierdzili, że wyborcy nie docenili ich kandydata (ks. Józef Ti-schner mówił, że w dniu głosowania „ujawnił swą obecność między nami homo sovieticus — człowiek radziecki"). Do takiego wyniku w znacznym stopniu przyczyniła się jednak nieudolna kampania wyborcza i osobowość kandydata, uchodzącego za polityka niezdecydowanego, powolnego i niezwykle sztywnego osobiście (jednym z jego haseł była „Siła spokoju"). Zaszkodziła mu też fala plotek o jego żydowskim jakoby pochodzeniu, którą próbowano zdementować przy pomocy jednego z biskupów, który zapewniał na łamach „Tygodnika Powszechnego", że.... w posiadaniu Kościoła są metryki chrztu przodków premiera, sięgające aż XV stulecia. Premier był też ostro atakowany przez niemal wszystkich rywali, a Tymiński oskarżył go nawet o zdradę narodu. Na Mazowieckiego spadło odium bolesnych społecznych kosztów reform. Z kolei w Tymińskim wielu wyborców widziało kandydata nie uwikłanego w „wojnę na górze", nie związanego z istniejącymi partiami, człowieka sukcesu, doświadczonego biznesmena. Najbardziej dynamicznym i ruchliwym kandydatem był przewodniczący „Solidarności", mnożący obietnice w rodzaju „100 milionów dla każdego" i czyniący aluzje tracące antysemityzmem Premier Mazowiecki już 26 listopada ogłosił, że składa dymisję rządu. W kilka dni później przemógł swe rozgoryczenie i poparł kandydaturę Wałęsy, podobnie uczynił to ROAD, PSL, KPN i inne ugrupowania; prymas Glemp zaznaczył, że Kościół popiera kandydata obozu solidarnościowego. Tymiński stał się celem zmasowanych, bezwzględnych ataków w mediach (w zniesławianiu przeciwnika Wałęsy duży udział miała telewizja, zaangażowano także MSW). W drugiej turze, 9 grudnia (frekwencja była mniejsza i wyniosła 53,39 proc.), zgodnie z przewidywaniami zwyciężył Wałęsa, który uzyskał ponad 74 proc. głosów. Na Tymińskiego, kandydata w sumie mało poważnego, powtarzającego ogólnikowe, naiwne i nierzadko wręcz prymitywne hasła, głosowało jednak ponad 25 proc. biorących udział w wyborach obywateli państwa, wierzących, iż właśnie przybysz z Nowego Świata poprawi ich coraz bardziej pogarszający się poziom życia. Ufali mu przy tym i sympatycy lewicy, i osoby o wyraźnie prawicowych poglądach. Przysięgę prezydencką Wałęsa złożył na posiedzeniu Zgromadzenia Narodo- wego 22 grudnia; tego samego dnia na Zamku Królewskim odebrał z rąk ostatniego prezydenta RPna uchodźstwie, nie znanego dotąd opinii publicznej tyszarda Kaczorowskiego, insygnia głowy państwa II Rzeczypospolitej. Odchodzącego pre- zydenta Jaruzelskiego demonstracyjnie nie zaproszono na żadną z tych uroczystości. 528 Rozdroża polskiej demokracji (1991-1997) Dymisję gabinetu Mazowieckiego Sejm przyjął 14 grudnia. Wydawało się, że nowym premierem zostanie związany wówczas z Porozumieniem Centrum me- cenas Jan Olszewski, lecz wskutek pogłębiających się różnic zdań z prezydentem-- elektem kandydat na prezesa Rady Ministrów zrezygnował; 29 grudnia ogłoszono, że misję tworzenia nowego rządu Wałęsa powierzył Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu, 39-letniemu mało znanemu posłowi OKP, przedstawicielowi środo- wiska gdańskich liberałów. Akceptacji nowego premiera przez Sejm 4 stycznia 1991 r. większością 276 głosów towarzyszyła świadomość jego słabej pozycji i uza- leżnienia od prezydenta. Zaskoczeniem dla wszystkich była decyzja Wałęsy o po- zostawieniu w rządzie jako wicepremiera (tym razem jedynego!) i ministra finansów Leszka Balcerowicza. O zamiarze kontynuowania polityki poprzedniego rządu świadczyła też dalsza obecność Krzysztofa Skubiszewskiego na czele resortu spraw zagranicznych. Bardziej znaną postacią był jeszcze minister sprawiedliwości, lider ZChN Wiesław Chrzanowski (w listopadzie odszedł z rządu, by objąć urząd marszałka Sejmu). Dużym sukcesem nowego rządu było uzyskanie w marcu redukcji, niemal o połowę, polskiego zadłużenia. Rządowi udawało się zmniejszać inflację, jednak wbrew optymistycznym założeniom Balcerowicza narastała recesja, co było wynikiem m. in. załamania się handlu z ZSRR i dużego spadku obrotów handlowych z innymi krajami dawnego bloku wschodniego (polski eksport do samego tylko ZSRR spadł co najmniej o połowę). Skutkiem spadku produkcji przemysłowej (w 1991 r. o kolejne niemal 12 proc., produkt krajowy brutto zmniejszył się o 7 proc.) był wzrost deficytu budżetowego do poziomu 3,3 proc. PKB i coraz większe bezrobocie, wynoszące pod koniec 1991 r. już 12,2 proc., tj. 2155 tyś. osób (dwa razy więcej niż na początku roku). Pracownicy likwidowanych PGR-ów zaczęli poznawać smak nędzy. Ujawniano wielkie afery gospodarcze, spośród których najgłośniejszymi stały się afera alkoholowa, rublowa, spółki „Art B" oraz Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ). Buńczuczne zapowiedzi prezydenta („w skarpetkach puścimy każdego, kto nas oszuka") były bez pokrycia wobec nieudolności policji i wymiaru sprawiedliwości. W wielu podejrzanych interesach uczestniczyli członkowie różnych partii; liberalna partia urzędującego premiera doczekała się nawet określenia „aferałowie". W społeczeństwie narastało rozgoryczenie. Reforma Balcerowicza wypełniła wprawdzie półki w sklepach, lecz ceny towarów i usług znacznie wzrosły. Nadal spadały realne dochody większości obywateli (w latach 1990-1991 dochody ludności spadły o ok. połowę), następowało dramatyczne rozwarstwienie w poziomie życia różnych grup społecznych. Niemal połowa społeczeństwa miała dochody, które nie pozwalały na uczestniczenie w przyjętych formach życia społecznego, takich jak wyjazdy turystyczne czy korzystanie z dóbr kultury (tj. poniżej minimum socjalnego). Coraz silniejsze były żądania złagodzenia polityki gospodarczej; związki zawodowe, w tym „Solidarność", oraz niektórzy ekonomiści (także prawicowi) domagali się zwłaszcza likwidacji tzw. popiwku, jak nazywano wysokie opodatkowanie po- 529 nadnormatywnych wynagrodzeń, a który był jednym z głównych narzędzi polityki antyinflacyjnej w rękach Balcerowicza. Liberalizm gospodarczy mocno uderzał w wieś. Chłopi ostro krytykowali niskie ceny skupu płodów rolnych, niewy-płacanie należności za oddane do punktów skupu towary, politykę celną rządu. Wiosną 1991 r. rolnicza „Solidarność" zorganizowała kilkugodzinną blokadę dróg, rolnicy protestowali też w Warszawie. W zakładach pracy wybuchały strajki płacowe, organizowane w większości przez „Solidarność" lub przez same załogi (OPZZ pozostawała na drugim planie). Pojawiło się uczucie nostalgii za czasami Polski Ludowej. W następnych latach zjawisko to zacznie się nasilać. Jednocześnie do ofensywy ideologicznej przystąpił ekonomiczny neoliberalizm, a Balcero-wicz został nawet zgłoszony do nagrody Nobla. Uprawiające apologetykę neoli-beralizmu tytuły prasowe — na co zwracał uwagę prof. Andrzej Walicki — postawę ludzi zarabiających bardzo mało i walczących o minimum życiowe nazywały „rosz- czeniowością", a popieranie tych ludzi określały pogardliwie mianem „populizmu" . W 1991 r. rząd przystąpił na większą skalę do zmieniania struktury gospodarki. Do prywatyzacji wytypowano 1128 przedsiębiorstw, a ok. 400 z nich miano przekształcić w ramach Programu Powszechnej Prywatyzacji opracowanego w kierowanym przez liberała Janusza Lewandowskiego Ministerstwie Przekształceń Własnościowych. W kwietniu 1991 r. otwarto Giełdę Papierów Wartościowych, gdzie trafiły akcje kilku najlepszych przedsiębiorstw. Pojawiały się liczne zarzuty o wyprzedawaniu niekiedy „za bezcen" przedsiębiorstw państwowych. Gospodarka była jednak wciąż zdominowana przez wielkie i w znacznej części nieefektywne przedsiębiorstwa państwowe. Przystąpiono do reformowania systemu podatkowego, a pierwszym krokiem była uchwalona w lipcu 1991 r. ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych. Następowały zmiany w krajobrazie politycznym. Na III zjeździe NSZZ „Soli- darność" w wyborach na zwolniony przez Wałęsę fotel przewodniczącego porażkę ponieśli zarówno popierany przez urzędującego prezydenta Lech Kaczyński (brat- bliźniak Jarosława), jak i sympatyzujący z Tadeuszem Mazowieckim Bogdan Borusewicz; ponad połowę głosów zdobył przedstawiciel „drugiego garnituru" przywódców związkowych, Marian Krzaklewski (nie uczestniczył on w strajkach sierpniowych w 1980 r., gdyż przebywał wówczas na wczasach w Bułgarii). Już w początkach grudnia 1990 r. środowiska popierające Mazowieckiego w wyborach prezydenckich powołały Unię Demokratyczną, która w maju roku następnego zjednoczyła się z ROAD-em i Forum Prawicy Demokratycznej; nazwa UD została zachowana. Mazowiecki wybrany został na przewodniczącego tej liczącej 1.5 tyś. członków partii, wiceprzewodniczącymi byli Frasyniuk, Hali i Kuroń. Statut partii pozwalał na istnienie w jej łonie Frakcji Społeczno-Liberalnej, Frakcji Prawicy Demokratycznej oraz najmniej wpływowej Frakcji Zielonych. Powołany w kwietniu 1991 r. przez Zbigniewa Bujaka Ruch Demokratyczno-Społeczny oraz utworzone w lipcu przez tyszarda Bugaja, Karola Modzelewskiego i Wojciecha Lamentowicza stowarzyszenie „Solidarność Pracy" połączyły się w czerwcu 1992 r., a więc już po wyborach, w Unię Pracy, w której znaleźli się także niektórzy członkowie rozwiązanej rok wcześniej Polskiej Unii Socjaldemokratycznej. Przywódcą UP został tyszard Bugaj. Kilkanaście ugrupowań, stowarzyszeń i organizacji ma- 530 SdJŁPj ORZ2' (JdFJ&wanjjjn pr> jjLitę/iif-nw AJ freda Miodowicza przez Ewę Spychalską) na czele, powołało w lipcu 1991 r. poro- zumienie nazwane Sojuszem Lewicy Demokratycznej (SLD), w coraz bardziej otwarty sposób krytykujące politykę rządów solidarnościowych i zwiększające swe wpływy społeczne. Politykę Balcerowicza ostro atakowało także PSL, w którym doszło do zmian personalnych. W maju 1991 r. Rada Naczelna pozbawiła Romana Bartoszcze stanowiska prezesa, a w miesiąc później nadzwyczajny kongres Stronnictwa wybrał na to stanowisko 31-letniego Waldemara Pawlaka, którego zresztą w najbliższych latach czekała wielka kariera. Zwolennicy Stanisława Ty-mińskiego utworzyli w grudniu 1990 r. Partię „X", lecz nie odegrała ona większej roJi w życiu kraju — fenomen Tymińskiego był zjawiskiem przejściowym. Jeszcze w marcu 1991 r. liberałowie z Kongresu Liberalno-Demokratycznego (ok. 1 tyś. członków) opuścili Porozumienie Centrum; w ślad za KLD poszły PSL „.Solidarność" j PSL ,.,.mikołajczykowskie". Mimo to kierowane przez J. Kaczyń-skiego 3ć?-fysi'ęczne PC wciąż było silne, stawało się jednolitą partią o profilu cha-deckim. OboJc „.Solidarności" stanowiło główna siłę popierająca w wyborach Wałęsę. Między tym ostatnim a Jarosławem i Lechem Kaczyriskimi, będącymi ministrami w Kancelarii Prezydenta, narastał jednak od wielu miesięcy konflikt. Okazało się, że prezydent zupełnie inaczej rozumie sens „przyspieszenia" niż jego doradcy i już w początkach swej prezydentury dowiódł,, że wbrew przed wyborczym obietnicom o wiele bardziej bliska jest mu kontynuacja niż „przełom". Ponadto w otoczeniu nowego prezydenta coraz większą rolę zaczęła odgrywać postać tak dwuznaczna, jak Mieczysław Wachowski, dawny kierowca przewodniczącego „Solidarności". Ruch chadeda by i mocno rozcfrofrnibny. Oprócz FC Jo najbardziej znanych, lecz niewielkich ugrupowań tego nurtu należały wówczas Chrześcijańsko-Demo-kratyczne Stronnictwo Pracy Władysława Siły-Nowickiego i Partia Chrześcijańskich Demokratów Pawła Łączkowskiego. Mocno swe przywiązanie do religii ka-tolickiei akcentowali' działacze ZChN(ok. 3,5 tyś. członków w 1991 r.), nielękający się zarzutów o klerykalizm. Sam Jarosław Kaczyński zauważał, iż „najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski wiedzie przez ZCHN, co miafo znaczyć, że wplątywanie Kościoła w walkę polityczną prowadzi do wzrostu nastrojów antyklerykalnych w społeczeństwie. U schyłku lat osiemdziesiątych Kościół katolicki przystąpił w Polsce do ofensywy. W wielu uroczystościach obok urzędników państwowych uczestniczyli księża. W maju 1990 r. Episkopat zażądał przywrócenia nauczania religii w szkołach, co rząd Mazowieckiego zrealizowa] w trzy miesiące później na mocy instrukcji ministra edukacji. Zapisy o konieczności respektowania „chrześcijańskiego systemu wartości" znalazły się w ustawie o systemie oświaty (z września 1991 r.) i o radiofonii i telewizji (z grudnia 1992 r.). Kościół odzyskiwał utracony wcześniej majątek, powstawały nowe świątynie, na t)e biedniejącego społeczeństwa rzucała się w oczy zamożność Kościoła. W postawie duchowieństwa pojawił się triumfa-lizm, księża często angażowali się publicznie na rzecz ugrupowań prawicowych. Kościół mobilizował wiernych na rzecz ustawy antyaborcyjnej, która miała zastąpić JiberaJną ustawę z 1956 r. — gdy tymczasem z prowadzonych w 1991 r. badań wynikało, że niemal 60 proc. obywateli przeciwnych jest zakazowi aborcji z izw. 531 względów społecznych. Świątynie nadal były pełne, lecz Kościół stał się przed- miotem krytyki społecznej, także wśród zwolenników niektórych partii wywo- dzących się z obozu solidarnościowego (KLD, UD). Poczytny stał się redagowany przez Jerzego Urbana satyryczno-polityczny tygodnik „Nie", atakujący zarówno obóz postsolidarnościowy, jak i Kościół katolicki, a także — co przedtem było w Polsce nie do pomyślenia — publicznie krytykujący osobę Jana Pawła II. Papież wciąż był jednak postacią w kraju niezwykle szanowaną, czego dowiodła w czerwcu 1991 r. czwarta pielgrzymka Jana Pawła II do Polski. W centrum sporów politycznych znalazł się termin wyborów parlamentarnych, r^pr/jwądzan «. ij/daraj PC -i/ww aigłJi, y R, y UL v a, - WRKJ} ą. S«ipr, Jtttn taftowy" postanowił w marcu, iż odbędą się one po wakacjach. Mnożyły się konflikty na linii prezydent— parlament i rząd—parlament, m. in. na tle nowej ordynacji wyborczej. Wałęsa hałaśliwie i coraz ostrzej atakował parlament na różnych wiecach (m. in. przed gdańskim kościołem św. Brygidy), lecz nie zdecydował się na jego rozwiązanie; ostatecznie, po odrzuceniu prezydenckiego weta, w lipcu uchwalono ordynację proporcjonalną, nie przewidującą żadnego progu wyborczego. Różnego rodzaju głosowania wykazywały, że powoli zawiązuje się lewicowo-lu-dowa koalicja (SLD i PSL). W sposób zasadniczy zmieniało się międzynarodowe położenie Rzeczypospolitej. Mimo ostrożnej polityki ministra Skubiszewskiego pogarszały się stosunki ?, Moskwą. Rozkład ZSRR pogłębiał się z miesiąca na miesiąc. W połowie 1991 r. rozwiązane zostały RWPC i Układ Warszawski. W sierpniu w Moskwie nastąpił nieudany pucz sił dążących do zachowania starego systemu. Załamanie się przewrotu przyspieszyło rozpad ZSRR; kolejne republiki wchodzące w skład Związku Radzieckiego ogłaszały niepodległość. W grudniu 1991 r. ZSRR przestał istnieć; przywódcy niezależnych republik, z prezydentem Rosji Borisem Jelcynem na czele, utworzyli Wspólnotę Niepodległych Państw mającą charakter dość luźnego porozumienia. Wcześniej, po długich i trudnych negocjacjach, 26 października zawarty został polsko-radziecki układ o wycofaniu z Polski żołnierzy Armii Radzieckiej do końca 1993 r. Żołnierze rosyjscy stacjonujący wcześniej w Polsce wyjechali do 28 października 1992 r., lecz do września następnego roku przebywali jeszcze żołnierze zabezpieczający wycofywanie się oddziałów rosyjskich ze wschodnich Niemiec. Wcześniej, bo 22 listopada 1991 r. parafowany został układ o stowarzyszeniu Polski z EWG, a w cztery dni później Rzeczpospolita stała się członkiem Rady Europy. Następowało ożywienie w stosunkach z innymi krajami Środkowowschodniej Europy, zwłaszcza z Węgrami i Czechami. Coraz lepsze były stosunki z RFN. Kampania wyborcza była spokojna, wyraźne było jednak zaangażowanie się Kościoła po stronie ugrupowań prawicowych. „Tylko ugrupowania polityczne, które opowiadają się jasno za obroną życia ludzkiego od momentu jego poczęcia, które respektują prawa rodziny, ukazują w działaniu troskę o Polskę i szacunek dla jej tradycji wyrastających z chrześcijańskich korzeni — powinny otrzymać od ludzi wierzących mandat do stanowienia praw i zabiegania o współczesne dobro Rzeczypospolitej"— głosił komunikat z październikowej konferencji Episkopatu. Jeden z biskupów stwierdził nawet: „Katolik ma obowiązek głosować na katolika, chrześcijanin na chrześcijanina, muzułmanin na muzułmanina, Żyd na Żyda, mason 532 na masona". Niska frekwencja w wyborach parlamentarnych dnia 27 października 1991 r. (43,2 proc.) oznaczała, że społeczeństwo jest coraz bardziej zmęczone i odwraca się od młodego systemu demokratycznego, zdegustowane kłótliwością polityków, aferami itp. W wyborach do Sejmu na pierwszym miejscu uplasowała się UD (12,3 proc., tj. 62 mandaty), lecz na drugim i trzecim — ugrupowania mające korzenie peerelowskie: SLD (11,99 proc., 60 mandatów) i PSL (9,2 proc., 50 mandatów). Na czwartym miejscu znalazła się utworzona przez ZChN i popierana jednoznacznie przez dużą część duchowieństwa Wyborcza Akcja Katolicka (WAK; 8,98 proc., 50 mandatów), następnie KPN (8,88 proc.), tworzone głównie przez PC Porozumienie Obywatelskie Centrum (8,71), KLD (7,49), Porozumienie Ludowe (PSL „Solidarność", PSL „mikołajczykowskie" i NSZZ RI „Solidarność"; 5,47 proc.), NSZZ „Solidarność"(5,05 proc.). Utworzona dla żartu przez aktora i satyryka Ja- nusza Rewińskiego Polska Partia Przyjaciół Piwa uzyskała 2,97 proc. głosów, co oznaczało 16 mandatów. W sumie do Sejmu weszli przedstawiciele aż 29 ugrupowań. Parlament, na którego czele stanęli w miesiąc później Wiesław Chrzanowski z ZChN jako marszałek Sejmu (wicemarszałków Sejmu było aż pięciu, Senatu — trzech, ale dwa największe kluby, UD i SLD, nie były reprezentowane w Prezydiach obu izb) i August Chełkowski z NSZZ „Solidarność" jako marszałek Senatu, był rozdrobniony bardziej niż w okresie II Rzeczypospolitej. Szczególnie zauważalne było rozbicie prawicy- Utworzenie nowego rządu zajęło w tych warunkach aż dwa miesiące. Prezydent Wałęsa początkowo miał ochotę sam stanąć także na czele rządu, lecz po pewnym czasie zrozumiał nierealność tego rozwiązania i powierzył misję sformowania rządu Bronisławowi Geremkowi, co było posunięciem czysto tak- tycznym, a sam niedoszły premier zrezygnował już po kilku dniach. Pomysły Wałęsy (także pozostawienia Bieleckiego na czele rządu) skutecznie blokował Ja- rosław Kaczyński, który znajdował się już wówczas w otwartym konflikcie z pre- zydentem. Wałęsa niemal do końca przeszkadzał w sformowaniu nowego gabinetu. Dopiero po dwóch miesiącach rozmów — o których Geremek z przekąsem mówił, że „polityka nie powinna przypominać handlu rybami" — na czele rządu mógł stanąć Jan Olszewski z PC, popierany przez ugrupowania tzw. Piątki (PC, KLD, ZChN, KPN i Porozumienie Ludowe). Kandydaturę Olszewskiego poparło w Sejmie (6 grudnia) 250 posłów, przeciwko głosowało 47 z SLD, 107 powstrzymało się (UD i PSL). W kilka dni później z koalicji wyszedł KLD, niedługo później KPN. Do secesji doszło w Porozumieniu Ludowym. Zniechęcony głównie nieustającymi intrygami prezydenta Olszewski zrezygnował, lecz bracia Kaczyńscy zapewnili mu poparcie PSL i 21 grudnia nowy premier wygłosił w Sejmie expose. Zapowiedział zerwanie z jednej strony z polityką „grubej kreski", z drugiej zaś — odejście od liberalnej polityki poprzednich dwóch gabinetów i kontrolowanie procesów prywatyzacyjnych („Odrzucamy teorię zbudowania zdrowej gospodarki dopiero na gruzach przedsiębiorstw państwowych"). W dwa dni później Sejm większością 235 posłów (przede wszystkim PC, ZChN, PSL, PL, PSL „Solidarność", NSZZ „Solidarność") powołał nowy rząd; przeciw głosowało 60 posłów z SLD i UPR, a 139 z UD, KLD i KPN wstrzymało się. W rządzie nie było, co ciekawe, ani jednego wicepremiera. Szefem dyplomacji pozostał, na żądanie prezydenta, Skubiszewski, MON objął po raz pierwszy cywil, bezpartyjny radykał 533 Jan Parys, MSW — Antoni Macierewicz z ZChN. Ministrem finansów został w lutym, po krótkim epizodzie z prof. Karolem Lutkowskim, bliski -wówczas Wałęsie Andrzej Olechowski (podał się do dymisji w maju). Nowy premier, przeciwnik polityki Balcerowicza (Olszewski nie bez racji zauważył, że „niewidzialna ręka rynku okazywała się często ręką aferzysty"), próbował dokonać przełomu w polityce ekonomicznej, lecz alternatywy znaleźć w tak krótkim czasie, jaki miał do dyspozycji, nie był w stanie. Bardzo szybko zaczęły narastać animozje między premierem a liderem Poro- zumienia Centrum J. Kaczyńskim, lecz nieporównywalnie większe znaczenie miała niechęć ze strony prezydenta, a także mediów. Premiera i jego współpracowników określano mianem „olszewicy", m. in. w związku z wyrażanymi przez nich zamiarami przeprowadzenia szerokiej i głębokiej „dekomunizacji''''. Rozmowy w sprawie poszerzenia koalicji, prowadzone m.in. z UD, KLD i KPN, zakończyły się z winy premiera niepowodzeniem. Do gwałtownego sporu z prezydentem Wałęsą doszło w związku z osobą ministra obrony narodowej Jana Parysa, który publicznie starł się z prezydenckim Biurem Bezpieczeństwa Narodowego. Premier urlopował Parysa, następnie zakazał mu publicznych wystąpień, a w połowie maja przyjął jego dymisję. Także w zakresie polityki zagranicznej mnożyły się konflikty, wywołane m. in. osobliwą propozycją Wałęsy powołania w Europie Środkowowschodniej NATO- bis i EWG-bis, którą nawet Kancelaria Prezydenta określała wkrótce mianem „figury słownej". Głośny spór nastąpił wokół polityki wschodniej, w chwili podpisania przez Wałęsę w Moskwie traktatu polsko-rosyjskiego (22 maja 1992 r.). Gdy zaś jeden z byłych doradców premiera oskarżył ministra Skubiszewskiego o agenturalność, ekscentryczny lider UPR poseł Janusz Korwin-Mikke zaproponował 26 maja w Sejmie przyjęcie uchwały o tzw. zlustrowaniu osobistości zajmujących wysokie stanowiska państwowe. Wniosek przywódcy UPR został przyjęty. Przyjęta w dwa dni później uchwała zobowiązywała szefa MSW do podania w terminie do 6 czerwca „pełnej informacji na temat urzędników państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także senatorów, posłów, a do dwóch miesięcy — sędziów, prokuratorów, adwokatów oraz do sześciu miesięcy — radnych gmin i członków zarządów gmin, będących współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w latach 1945-1990". Jak stwierdził niedługo później Trybunał Konstytucyjny, uchwała ta była sprzeczna z konstytucją i kilkoma innymi ustawami. Sprawa lustracji była dysku- towana od dłuższego już czasu, a gorącym jej zwolennikiem był minister spraw wewnętrznych Macierewicz, który ponad trzy miesiące wcześniej powołał do prac nad lustracją specjalny Wydział Studiów w MSW. Sprawa lustracji wywołała oburzenie dużej liczby posłów, którzy spowodowali obalenie rządu Olszewskiego. 29 maja grupa posłów (głównie UD i KLD) złożyła wniosek o udzielenie rządowi wotum nieufności, a 3 czerwca prezydent oficjalnie zaproponował młodemu prezesowi PSL Waldemarowi Pawlakowi urząd premiera. Rankiem następnego dnia w Sejmie minister Macierewicz wręczył przewodniczącym kkibów koperty z listą 64 osób: 3 ministrów, 8 wiceministrów, 3 wysokich urzędników Kancelarii Prezydenta, 39 posłów i 11 senatorów. Na drugiej liście, wręczonej prezydentowi, marszałkom obu izb oraz prezesowi. Sądu Najwyższego, znajdowały się nazwiska prezydenta Wałęsy i marszałka Chrzanowskiego. Rzecznik MSW wyjaśniał, że 534 na listach wymienione zostały jedynie osoby, których agenturalność mogą suge- rować materiały znajdujące się w zbiorach resortu. Prezydent po błyskawicznych konsultacjach z liderami UD i KPN oskarżył premiera o działania pozaprawne oraz chęć zdestabilizowania państwa i wniósł do Sejmu pismo o odwołanie Olszewskiego. Przebieg obrad Sejmu był dramatyczny. Olszewski w wygłoszonym późnym wieczorem przemówieniu telewizyjnym próbował odwołać się bezpośrednio do narodu i bronił akcji lustracyjnej. Po północy, już 5 czerwca, większością 273 głosów (UD, KLD, SLD, KPN, PSL i in.) wotum nieufności zostało przegłosowane. Już wcześniej prezydent z przywódcami głównych partii (oprócz SLD i PC) uzgodnił, że misja sformowania nowego gabinetu zostanie powierzona Waldemarowi Pawlakowi. Przeciwnicy obalonego rządu — zwłaszcza zaś Wałęsa i niektórzy liderzy UD — oskarżali później Olszewskiego i Macierewicza, że afera z „teczkami" SB miała ułatwić planowany rzekomo zamach stanu. Pasjonowała się tą sprawą „Gazeta Wyborcza", lecz nigdy nie znaleziono żadnych dowodów. Problem lustracji został w każdym razie odłożony na kilka lat. 32-letni Pawlak był liderem ugrupowania o peerelowskim rodowodzie, tak więc wybranie go przez Wałęsę było wydarzeniem na swój sposób przełomowym. Miał być premierem przejściowym, marionetką w rękach prezydenta. Za jego kandydaturą głosowało 5 czerwca 261 posłów (PSL, KLD, KPN, utworzony po rozłamie w Polskiej Partii Przyjaciół Piwa tzw. Polski Program Gospodarczy, SLD, „Solidarność Pracy" i część UD), przeciwko było 149 (głównie „Solidarność", PC, ZChN, Porozumienie Ludowe), 7 wstrzymało się. Mimo silnego wsparcia ze strony Wałęsy nie zdołał jednak utworzyć koalicji rządzącej — niechęć do rządu Olszewskiego była spoiwem zbyt słabym, zbyt duże były różnice odnośnie do polityki gospodarczej. Po 33 dniach sprawowania funkcji premiera Pawlak podał się do dymisji. Epizod ten wzmocnił jednak ogromnie jego osobistą pozycję, jak i zwiększył rolę PSL. Wkrótce zawiązała się siedmiopartyjna koalicja, tj. UD, KLD, PPG jako tzw. mała koalicja oraz ZChN, Porozumienia Ludowego, Stronnictwa Ludowo-Chrze- ścijańskiego, Partii Chrześcijańskich Demokratów, wspierana przez NSZZ „Soli- darność". Na stanowisko premiera wysunięto mało znaną posłankę UD (dawniej posłankę na Sejm PRL z ramienia SD) Hannę Suchocką. 10 lipca za jej powołaniem głosowało 233 posłów, przeciwko było 61 (Ruch dla Rzeczypospolitej zwolenników Jana Olszewskiego, częściowo SLD, PSL i UPR), aż 113 wstrzymało się. Wi- cepremierem ds. gospodarczych został Henryk Goryszewski z ZChN, ds. poli- tycznych — chadek Paweł Łączkowski. W rządzie dominowały UD i KLD, lecz koalicja opierała się na dość dziwnym przymierzu UD i ZChN. Dyplomacją nadal kierował Skubiszewski, na czele MON stanął Janusz Onyszkiewicz z UD, a resort spraw wewnętrznych na żądanie Wałęsy pozostawiono w rękach bezpartyjnego Andrzeja Milczanowskiego, będącego już w okresie rządów Pawlaka kierownikiem MSW. UD otrzymała też szefostwo Urzędu Rady Ministrów (Jan Maria Rokita, uchodzący za szarą eminencję tego gabinetu), resort finansów (Jerzy Osiatyń-ski) oraz pracy i polityki socjalnej (Jacek Kuroń); KLD reprezentowali m. in. Janusz Lewandowski (przekształcenia własnościowe) i b. premier Bielecki (minister ds. integracji europejskiej). 535 Media nastawione były do rządu Suchockie} (pierwsze) w Polsce kobiety na stanowisku premiera, co przypominano do znudzenia) na ogół życzliwie. Dyspo- nującym kruchą większością w parlamencie rządem wstrząsały jednak niemal stale konflikty między różnymi partiami tworzącymi koalicję, zwłaszcza między UD i neoliberałami z KLD a ZChN. Opinię publiczną bulwersowały zarówno kłótnie w rządzie, jak i różne konstatacje wicepremiera Goryszewskiego, zwłaszcza stwierdzenie: „nieważne, czy Polska będzie bogata czy biedna, ważne, aby była katolicka". Pracę utrudniały rządowi fale strajków i protestów, organizowanych latem m. in. przez OPZZ, „Solidarność 80" i utworzoną przez rolnika Andrzeja Leppera radykalną chłopską Samoobronę. W grudniu 1992 r. strajk podjęli górnośląscy górnicy, protestujący przeciwko planom zwolnienia ok. 150 tyś. pracowników w związku z restrukturyzacją górnictwa; słaby rząd spełnił większość żądań górników, odsuwając załatwienie tego trudnego problemu na następne lata. Z kolei „Pakt o przedsiębiorstwie państwowym w trakcie przekształcania",. opracowany za sprawą głównie ministra Kuronia i podpisany 22 lutego 1993 r., nie spełnił oczekiwań z dokumentem tym związanych. Kontynuowano pracę nad reformą systemu po- datkowego, czego wyrazem było przyjęcie 28 listopada 1992 r. ustawy o podatku od towarów i usług oraz podatku akcyzowym (podatek od wartości dodanej VAT obowiązywał od lipca roku następnego). Przyspieszono proces przekształceń wła- snościowych, zwłaszcza w ramach szeroko reklamowanego Programu Powszechnej Prywatyzacji (30 kwietnia 1993 r. dzięki poparciu części posłów SLD uchwalono ustawę o Narodowych Funduszach Inwestycyjnych). Bardzo powoli postępowały prace nad reformą samorządową i administracyjną (jednocześnie szybko rozrastała się administracja: w maju 1993 r. w ministerstwach i urzędach centralnych pracowało ponad 14 tyś. osób, o 10 proc. więcej niż rok wcześniej). Zaniedbano reformę oświaty, służby zdrowia i systemu ubezpieczeń społecznych. Ponieważ prace nad nową konstytucją posuwały się w ślimaczym tempie, 1 sierpnia 1992 r. większością 241 głosów (jedynie 7 głosami więcej, niż wymagana 1 /3) przegłosowana została tzw. mała konstytucja. Za jej przyjęciem głosowały partie popierające rząd, PSL i część SLD, przeciw było 55 posłów (PC, RdR, kilku posłów z ZChN i z SLD), tyle samo wstrzymało się (KPN, część SLD). Mała konstytucja weszła w życie 17 października. Ograniczała się ona do określenia relacji między najwyższymi władzami w państwie i wprowadzała system prezydencko- parlamentarny. Na mocy małej konstytucji prezydent miał prawo rozwiązać Sejm i Senat (ale tylko w czterech ściśle określonych przypadkach), desygnować szefa Rady Ministrów, powoływać na wniosek premiera pełny skład rządu i przyjmować dymisję gabinetu. Przy innych kwestiach prezydenckie akty prawne musiały być kontrasygnowane przez premiera. Prezydent uzyskał prawo wydawania opinii o kandydatach na ministrów spraw zagranicznych, obrony narodowej i spraw wewnętrznych oraz prawo mianowania i zwalniania, w porozumieniu z szefem MON, szefa Sztabu Generalnego i innych wyższych dowódców. W sumie był to projekt kompromisowy, nie zawsze w sposób jasny i czytelny dzielący kompetencje między prezydenta a Radę Ministrów, ale — teoretycznie — tworzący równowagę między parlamentem, prezydentem i rządem. Politycy z lubością oddawali się zmienianiu i tak już barwnej mozaiki klubów i ugrupowań. W listopadzie połączyły się kluby KLD i PPG, tworząc wraz z kilko- 536 ma secesjonistami z PC duży jak na ten Sejm klub (początkowo 51 posłów) o nazwie Polski Program Liberalny. Z UD odeszli konserwatywni zwolennicy Alek sandra Halla, którzy wraz z dwoma ugrupowaniami chadeckimi utworzyli klub Konwencja Polska, a następnie załóż vi i Partię Konserwatywną, o niewielkich wpływach. Spowodowało to, że największym klubem stała się parlamentarna re prezentacja SLD (59 posłów). SLD nadal był izolowany w parlamencie, a dominu jącą w tym klubie SdRP oskarżano m. in. o naruszenie prawa w związku z pożycz ką, jaką partia ta zaciągnęła u KPZR. Traciło znaczenie Porozumienie Centrum, wstrząsane kolejnymi rozłamami. Zwolennicy Olszewskiego utworzyli radykalny Ruch dla Rzeczypospolitej (RdR), współpracujący z Ruchem Trzeciej Rzeczypo spolitej (RTR) Jana Parysa. Oba ugrupowania domagały się dekomunizacji i lu stracji oraz zawzięcie atakowały środowiska unijno-liberalne i prezydenta, nazy wanego w tych kręgach często „Bolek", co stanowiło nawiązanie do zarzutu domniemanej współpracy Wałęsy z SB, pod tym pseudonimem. Kilkutysięczna demonstracja prawicy 29 stycznia 1993 r. przebiegała pod hasłami „Bolek do Mo skwy", „Precz z UB i UD" itp., przed Belwederem spalono kukłę z napisem „Bo lek". Antyprezydenckie demonstracje odbywały się też w maju i czerwcu (4 czerw ca, w rocznicę obalenia rządu Olszewskiego, zmierzający w stronę Belwederu kilkutysięczny pochód prawicy został zaatakowany przez policję, wiele osób po bito). Jako złego ducha Wałęsy przedstawiano Mieczysława Wachowskiego, który uchodził za „szarą eminencję" Kancelarii Prezydenta. W marcu 1993 r. Jarosław Kaczyński ujawnił tajną instrukcję UOP (o numerze 0015/92), dotyczącą inwigila cji partii politycznych przez służby specjalne. Opinię publiczną wszystko to coraz mniej interesowało, scena polityczna jawiła się dla niej jako miejsce niezrozumia łych swarów i chaosu, a parlamentan" Ł •; '^o główni bohaterowie rn•-"->.•• rodzaju skandali i wybryków, w tym e .-.prawa „Anastazji Poto- W 1993 r. olbrzymia większość opinii publicznej (85 proc. respondentów) uważa ła, że parlament zajmuje się sprawami nieistotnymi. Jako „temat zastępczy" okre ślana była przez bardzo wielu obywateli także inicjatywa ustawy antyaborcyjnej; ustawę tę przyjęto 7 stycznia 1993 r., wbrew stanowisku większości społeczeń stwa (referendum w tej sprawie nie odbyło się wskutek sprzeciwu Kościoła, który stał na stanowisku, iż „prawo Boże nie może podlegać referendum"), sprzeciwia jącej się zakazowi przerywania ciąży z uwagi na trudną sytuację kobiety. Na rzecz zliberalizowania tej ustawy występował systematycznie poprawiający swe noto wania opozycyjny SLD. Badania opinii publicznej wykazywały, że spadek popu larności prezydenta Wałęsy uległ gwałtownemu przyspieszeniu (w początku 1993 r. było 56 proc. ocen negatywnych i 24 proc. pozytywnych). Niektóre wypo wiedzi i zachowania urzędującego prezydenta budziły zażenowanie; stosunkowo niewinne jeszcze było wysyłanie do gazet przez głowę państwa rozwiązań krzy żówek. Ignorując jakąkolwiek krytykę swej osoby, Wałęsa przez cały okres swej prezydentury dążył do poszerzenia władzy, m. in. grożąc parlamentowi rozwią zaniem. Tymczasem „Solidarność" wyraźnie „zwijała parasol", jaki rozpostarła w 1992 r. nad rządem Suchockiej. Od końca lutego 1993 r. nasilały się strajki i protesty, orga- nizowane lub współorganizowane przez ten związek. Wiosną do opozycji przeszło Porozumienie Ludowe. Za opuszczeniem koalicji była też znaczna część ZChN. W maju spór „Solidarności" z rządem przekształcił się w otwarty konflikt. 12 ma^a władze zwłązłcu dały rządowi tygodniowe ultimatum na spełnienie swych żądań, a 19 maja poseł „Solidarności" Alojzy Pietrzyk złożył w Prezydium Sejmu wniosek o wotum nieufności dla Rady Ministrów, podpisany przez 52 posłów (NSZZ „Solidarność", PC, RdR, Porozumienie [.udowe, Chrześcijańska Demokracja). 28 maja wniosek został przegłosowany; na 445 obecnych za przyjęciem wniosku głosowało 223 posłów, dokładnie tylu, ile wynosiła konieczna większość bezwzględna (była to większość „Solidarności", KPN, PC, RdR, UPR, SLD, PSL, część UP). Rządowi zabrakło jednego głosu — jeden z posłów ZChN, były minister sprawie- dliwości spóźnił się na głosowanie, lecz uczynił to być może celowo (kilka miesięcy wcześniej jego dymisja została na ZChN wymuszona przez panią premier). y stojąc Prezydent WaAąs&htyskaw v^isv«. sk-aizystoA nienia (miał prawo rozwiązać parlament, gdyby Sejm uchwalił wobec rządu wotum nieufności bez wybrania nowego premiera) rozwiązał obie izby parlamentu. Trudno do końca powiedzieć, czym się kierował — miał zapewne nadzieję, że do nowego Sejmu wprowadzi liczne grono swoich zwolenników, którzy niedługo później utworzyli Bezpartyjny Blok Wspierania Reform (skrót BBWR w sposób oczywisty nawiązywał do skrótu nazwy działającego w latach 1928-1935 sanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem — Józefa Piłsudskiego), wysu-vajac Andrzeja Olechowskiego jako kandydata na premiera. Tak samo zresztą jak wielu obywateli, tęskniących za silnym rządem, prezydent dość już miał niesłychanie rozproszkowanego parlamentu. W zakresie polityki zagranicznej kolejne gabinety intensyfikowały zabiegi i włączenie Polski do zachodnich struktur obronnych. Wspomniana propozycja prezydenta Wałęsy, który wiosną 1992 r. wystąpił z ideą stworzenia przez kraje dawnego bloku wschodniego czegoś w rodzaju NATO-bis i EWG-bis, była jedynie nie przemyślanym epizodem. W drugiej połowie maja 1992 r. prezydenci Wałęsa i Boris jelcyn podpisali w Moskwie traktat o przyjaznej, dobrosąsiedzkiej współpracy między Polską a Rosją oraz umowę regulującą zasady wycofywania z Polski ostatnich jednostek armii rosyjskiej. 18 września 1993 r., a więc niemal dokładnie w rocznicę agresji Armii Czerwonej na Polskę w 1939 r., ostatnie oddziały armii rosyjskiej opuściły terytoritim Rzeczypospolitej . Stosunki z Rosją pogarszały się jednak, mimo że wizyta prezydenta Jelcyna w Warszawie w sierpniu tego roku należała do udanych. Podczas pobytu Jelcyna poinformowano, że rosyjski prezydent nie ma nic przeciwko członkostwu Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim, lecz niedługo później Moskwa zawiadomiła zachodnie stolice, iż Rosja sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu. Zarówno Zachód, jak i Polska podkreślały, że Moskwa nie może mieć w tej kwestii prawa weta, ale stanowisko Rosji o kilka lat opóźniło rozszerzenie NATO. Na Zachodzie pojawiały się głosy, że włączenie dawnych satelitów ZSRR do Sojuszu nie jest konieczne, gdyż nie są one zagrożone, a poszerzenie NATO wbrew Rosji wywołać może powrót „zimnej wojny". Pogarszaniu się stosunków polsko-rosyjskich towarzyszyło zacieśnianie współ- pracy polsko-ukraińskiej (m. in. w lutym 1993 r. Polska i Ukraina podpisały umowę wojskową). Na stosunkach z Litwą pewien cień kładł niezmiernie skomplikowany problem mniejszości polskiej w tym kraju oraz antypolskie wypowiedzi litewskich kół nacjonalistycznych. Niezbyt dobre były stosunki z Białorusią. 538 We współpracy z krajami Tróikąta Wyszehradzkiego (Czecho-Słowacją i Węgrami) więcej było propagandy niż rzeczywistych treści. Bardzo dobra atmosfera panowała w oficjalnych stosunkach z Niemcami, które wyraźnie popierały polskie starania o włączenie do NATO, a następnie także do EWG. Warszawa dbała też o pielęgnowanie związków z Francją. Współpraca w trójkącie Paryż-Bonn-War- szawa miała jednak charakter fasadowy i na ogół wyczerpywała się w spotkaniach głów państw, szefów rządów czy ministrów spraw zagranicznych tych trzech krajów. Stosunki ze Stanami Zjednoczonymi były bardzo dobre, chociaż mąciła je niechęć wpływowych kół amerykańskich do poszerzania NATO i ostrożność prezydenta Billa Clintona w tej kwestii, co wywoływało w polskiej prasie krytyczne komentarze (jako czołowego amerykańskiego „rusofila" przedstawiano w Polsce podsekretarza stanu Strobe'a Talbotta). Drugie w pełni demokratyczne wybory parlamentarne w powojennych dziejach Polski wyznaczono na 19 września 1993 r. Miały się odbyć według nowej ordynacji wyborczej, uchwalonej przez przypadek w dniu, w którym upadł rząd Suchockiej. Utrzymano system proporcjonalny, lecz wprowadzono próg 5 proc. dla partii i 8 proc, dla koalicji (z warunku tego zwolniono jedynie reprezentantów mniejszości narodowych). Gabinet Suchockiej urzędował jeszcze prawie pięć miesięcy. Już po swym odwołaniu i po rozwiązaniu parlamentu rząd 28 lipca 1993 r. podpisał konkordat między Pofeką a StoJicą Apostolską; ponieważ w samym dokumencie niektóre rozwiązania wzbudzały kontrowersje i oceniane były przez lewicę jako niekorzystne dla Polski, ratyfikacja konkordatu miała się odwlec o kilka lat. SLD prowadził zręczną kampanię i unikał hałaśliwych akcentów, odwołując się do umiarkowania większości wyborców. Miał zresztą dość łatwe zadanie, gdyż w cztery lata po objęciu urzędu przez pierwszego niekomunistycznego premiera aż 64 proc. obywateli ankietowanych przez socjologów było zdania, że rządy obozu solidarnościowego przyniosły Polsce chaos i biedę. SLD prezentował się wyborcom jako odpowiedzialna siła polityczna i nie obiecywał przełomu w polityce gospodarczej, tylko dokonanie prospołecznych korekt. Inaczej niż w poprzednich latach, kandydaci SLD wyrażali pogląd, iż Polska mogłaby zostać członkiem NATO. Lewica korzystała również z antyklerykalnych nastrojów znacznej części społe- czeństwa, aczkolwiek w tej kampanii Kościół unikał tak manifestacyjnego anga- żowania się po stronie prawicy, jak dwa lata wcześniej. SLD i PSL nie musiały też nazbyt gwałtownie atakować rządu, gdyż czyniły to zaciekle ugrupowania pra- wicowe: KPN, PC, Porozumienie Ludowe czy utworzona przez RdR Koalicja dla Rzeczypospolitej. Przewidywano wzrost poparcia dla lewicy, lecz skala sukcesu SLD i PSL za- skoczyła niemal wszystkich. Każde z tych ugrupowań dwukrotnie zwiększyło liczbę swych wyborców; powody do dużego zadowolenia mogli też mieć przywódcy Unii Pracy. Przy większej niemal o 10 proc. frekwencji w porównaniu z poprzed- imm;^yd^^iraYAPvvrc*sśni? JA^.rgitoiAViałoJi^JT8rntrłr-j.pira.wniDn;vcł)) na SLD głosowało 20,41 proc., a na PSL 15,4 proc. W Sejmie zasiedii jeszcze przedstawiciele czterech partii: UD (10,59 proc.), UP (7,28 proc.), KPN (5,77 proc.) i BBWR (5,41 proc.), a także czterech posłów mniejszości niemieckiej. Dzięki premiującemu większe ugrupowania systemowi naliczania mandatów SLD wprowadził do Sejmu aż 539 |U71 posłów (ponad jedna trzecia izby), PSL — 134 posłów, UD — 74, a UP — 41. p1'Dwie partie otrzymały mniej mandatów niżby to wynikało z liczby otrzymanych |;, głosów: KPN dysponowała 22, BBWR — 16. |'> Niemal 35 proc. obywateli, którzy oddali ważne głosy (ponad 4,7 min), nie ftiv\^\o
Wyszukiwarka