plik


ÿþMaria Kownacka Jak mysz pod miotB © Copyright by Krajowa Agencja Wydawnicza -B Sp. z o.o. KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA -  Sp. z O.o. 15-201 BiaBystok, ul. Warszawska 79 Tel. (085) 322-374 ISBN 83-87121-03-7 i Copyright by Krajowa Agencja Wydawnicza -B Sp. z o.o. «KAW KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA -  Sp. z o.o. 15-201 BiaBystok, ul. Warszawska 79 Tel. (085) 322-374 ISBN 83-87121-03-7 ) M Maria Kownacka JAK MISZ PODMIOTAA Opracowanie graficzne Tadeusz Gaj I $G-5J BN V %< BIAAYSTOK 1996 {yBa sobie raz na zamku królewna Grymasela, grymasiBa caBy tydzieD, kaprysiBa co niedziela. I |yB sobie wóB rogaty, srokaty w obórce u Ja[kowego taty. Ale królewna z tym woBem nie znali si wcale. Ta królewna nie wiedziaBa, czego jej wicej trzeba: to |daBa szybki z okna, to pragnBa gwiazdki z nieba, a to w caBym zamku heca - chce koniecznie kafla z pieca. A wóB z Ja[kowym tat ci|ko pracowaB na roli, odwalaB w pBugu skiby ziemi mocno i powoli. Królewna miaBa karet w gwiazdy, zBota caBa, ludzie oczy przysBaniali, kiedy ni jechaBa. JabB- kowitych koni sze[ - musiaBo królewn wiez. A rogaty Ja[ka wóB po dniu pracy - sieczk |uB. Ta królewna lubiBa po zamku myszkowa: tu si z nudów przyczai, tam si za dzwierze schowa... UsByszaBa raz w kuchni, jak si kucharz z|ymaB, |e wcale z kuchcikami nie mo|e wytrzyma: |e przypalili dla króla kotlety - pasuj do dworskiej kuchni,  jak wóB do karety"! Królewna a| w rce kla[nie: - To mi si podoba wBa[nie! JabBkowitych koni sze[ - nie bdzie mnie wicej wiez! Hej|e! Hej! Panie koniuszy! Zaraz caBy dwór poruszy! Dzi[ na spacer musz przecie| - woBu ju| mie przy karecie! Wnet na zamku krtu-wetu, peBno krzyku i zamtu. Im obozny biega bardzo grozny. Im Bowczy krzyczy, |eby puszcza psy ze smyczy. 5 Im koniuszy targa stajennych za uszy. Im kuchmistrz bardzo dzielnie wali w najwiksz patelni. Jejmo[ ochmistrzyni srogi zamt czyni) - Skd wzi woBu do karety! O rety! O rety! Ma to by wóB jakich maBo, jakich oko nie widziaBo. Wic pdz wszyscy pospoBu szuka do karety woBu. Jedni konno, drudzy pieszo, jako mog, tak si spiesz. A srokaty wóB tymczasem z Ja[kowym tat oraB pod lasem. Poglda Jasiek: - Tato! Laboga! Pdz dworacy, a| jczy droga! Gubic podkowy, bez kapeluszy gna pan obozny i pan koniuszy, a tam za nimi caB gromad - piechot pdz lub oklep jad. Kiedy ujrzeli oracza z woBem, to zaraz wszyscy stanli koBem. PodparB si w bok pan koniuszy i wsami dumnie ruszyB: - Hej! Za woBu do karety - sto dukatów do kalety! Ja[kowy ojciec pot [ciera z czoBa: - To dobry woBek, nie sprzedam woBa. Ale koniuszy wicej nie pyta: - Wyprzga woBu, pBaci - i kwita! Hej zbrojnie, rycersk mod wprost na zamek woBu wiod. Skrcili z pola w drog topoli i wiod woBu godnie, powoli. Trbi trbacze z najwy|szej wie|y: - WoBu honory odda nale|y! Biegnie królewna z swojej komnaty: - Ach! jaki| pikny ten wóB srokaty! Dalej|e |ywo - na co mitrga - wnet do karety mi go zaprzga. A tam na zamku ruch - gwaBtu, rety! - Jak te| pasuje wóB do karety! Kucharze i kuchciki wygldaj przez lufciki. Pomywaczki i szafarki wygldaj poprzez szparki. Trefni[ kuglarz i bBazenek - nosy pchaj do okienek. Nawet z wie|y dwóch trbaczy tak|e woBu chce zobaczy. - Przypatrzcie si! - O mój [wiecie! WóB sroka ty przy karecie! A królewna: - Strzela z bata! Objedziemy dzi[ póB [wiata! Hej trbacze! - trbi z wie|y! Wszystko ma by, jak nale|y! Wic woznice: Pif!... PafL. z bata... A trbacze: tratatata... Hej! do karety królewna siada, a za ni dworki - straszna parada! A tam w oknach peBno [miechu: ruszyB wóB, lecz bez po[piechu. Strojnie, hucznie jad drog, có|, kiedy -  noga za nog". To nie rczych koni sze[, co jak wiatr umiaBy wiez. Aowczy do dworek co[ mruga okiem: - Mo|na rzec, spacer jak |óBwim krokiem! Koniuszy pod bok trca ssiada: - A to ci, bracie, wola parada! Ale królewna peBna u[miechu: - Jak miBo jecha - tak bez po[piechu. Minli bram i most zwodzony, rzecz oczywista - w tempie zwolnionym. Minli starych topól alej, lecz na zakrcie - có| to si dzieje? - Prrrr... Prrrr... Co robisz, szalony wole? A wóB powoli skrca wprost w pole. Kareta skacze, a| jcz szyby, wóB si prze naprzód w zorane skiby. Królewna woBa: - WBo|y mu wizy... - ale przyciBa zbami jzyk. Hop!... Hop!... kareta zoran rol. Królewna woBa: - Aj! boki bol!... - Prrr!... Prrrr!... Stój!... Hola!... - Krzycz dworzanie, lecz zaraz wida, |e wóB nie stanie. Nic si nie zra|a krzykiem, haBasem, tam prze, gdzie dzisiaj oraB pod lasem... Ach! Coraz gBbiej brn zBote koBa... - Hej|e! Ratunku! - królewna woBa. Ju| do karety przez szpar dzrzwiczek pBynie rozmikBej ziemi strumyczek. Królewna szlocha, a dworki krzycz, |e siedzie  w bBocie" sobie nie |ycz. Grzznie kareta a| po orczyki, wóB stanB wreszcie i na nic krzyki. Wrzeszczy i skacze sam pan koniuszy, wóB przy karecie ani si ruszy. Woznica krzyczy i strzela z bata. A strzelaj sobie choby trzy lata! Pan Bowczy woBa: - Dawajcie drga! - karet z grzzi trzeba wyciga. A| chrypnie z krzyku im pan obozny, sam drg podkBada, okropnie grozny, lecz drg si zsuwa po zBotym kole. A tu si zbli|a jakie[ pachol. To Ja[! PodszedB, poklepaB po grzbiecie woBu, dworzanie tBocz si dookoBa, a on cieniutkim gBosem zawoBaB: - Hej! Ksobie, Siwy! Hej! Ksobie! Heta! SkrzypnBy koBa, drgnBa kareta! Hej! Odsieb teraz! Hej! Odsieb, Siwy! -Patrz dworzanie - okrutne dziwy! ZatrzeszczaB orczyk i ziemia pryska - wyrwaB karet wóB z grzzawiska. Królewna dziki wybawcy skBada, lecz rczki Bamie i strasznie biada: - Ach, moi mili, widz, niestety, |e nie pasuje wóB do karety! Hej, posyBajcie po koni sze[, musz mnie znowu na zamek wiez! Ju| odjechali szumnie dworacy. Wó z Ja[ka tat wróciB do pracy. Chwiejc Bbem siwym chodziB po roli, bo od karety oranie woli. A tam na zamku cna Grymasela pBacze co pitek i co niedziela i rczki Bamie, |e: - Ach! niestety, nie chciaB pasowa wóB do karety! 9 w 76N9A92 PowiedziaB pan mBynarz dzi[ w okropnej zBo[ci, |e szczury we mBynie to jak  dziura w mo[cie"! 10 ( I UsByszaBa mBynareczka mk ubielona, pomy[laBa sobie: - Musz si przekona! A mo|e te| przecie| dziura w mo[cie tak|e potrzebna na [wiecie?!... Most byB na rozstajach, niedaleko mByna, tam gdzie polska droga z traktem si przecina. Most byB jakich maBo, most to byB nad mosty, budowali ci go dla pana starosty! 11 JezdziB po tym mo[cie sam król miBo[ciwy. Oj! GrzmiaBy kopyta i szumiaBy grzywy! Grymasela, córka króla jegomo[ci, poszóstn karoc jezdziBa po mo[cie. Jezdzili po mo[cie rycerze przecudni, most pod kopytami o trzy mile duniB! Proste kmiece wozy i strojne kolasy, dudnienie si niosBo na pola, na lasy! Czy miaBe[ siermig, szat zBotolit, to przy mo[cie: - Hola! PBa no wapan myto!! Gzy karet, czy w póBkoszku, pBa od konia po póBgroszku! Teraz most si wygiB od wielkiej staro[ci, zrobiBa si nawet pono dziura w mo[cie! Teraz ju| na mo[cie nikt myta nie bierze, ale kto naD wje|d|a, strach mu za koBnierzem! Oj! MignBa zapaska mBynareczki Tereni, schowaBa si przy mo[cie w krzak, co si tam zazieleniB! - Sama si przekonam, dla swojej pewno[ci, czy si komu przyda na co dziura w mo[cie? Jedzie... jedzie z sianem fura. Zby szczerzy w mo[cie dziura. Wóz trajkocze, skrzypi deski. (Bije serduszko Tereski). ZapadBo si koBo w dziur. - Hej! trzymajcie| siana fur! Ju| Terenia zagrzebana razem z krzakiem w kopie siana! Bez pamici klnie Hieronim: - Ten most stary, nic tu po nim! Ledwo siano pozbierali, ju| si kBbi tuman w dali! Jedzie od wsi weselisko, jedzie hucznie, ju| 12 jest blisko. Za[piewali, zahukali, na dziurawy most wjechali! Przejechali pierwszym wozem, drugi ruszy si nie mo|e! Przednie koBo wpadBo w dziur: - Hej! ratuj|e - Kuba! Jurek! - Ratuj, dru|bo pierwszy, trzeci, panna mBoda z mostu leci!... Baczno[, uwa|aj, Tereniu! SchwyciBa j w okamgnieniu. PrzytrzymaBa pann mBod w cudnym stroju tu| nad wod! Panna mBoda - buzia sBodka, mówi do niej: -Ja - Dorotka! Zciska j nie my[lc wiele: - Zapraszam ci na wesele! Staro[cina gBow kiwa: - To przygoda, lecz szcz[liwa! Ano w drog trzeba rusza! Znów kto[ jedzie traktem kBusa! Ju| woznica strzela z bata, sBycha trbk: Tratatata! Tgo si na drodze kurzy - to dyli|ans jest w podró|y! Jedzie dama z maBym pieskiem, cudne szaty ma niebieskie, biaBe czoBo, tga mina, a do tego - krynolina! BiaBe czoBo, buzia z psem - jedzie |óBtym dyli|ansem. A z ni druga, starsza troszk, wiezie z sob dwie kokoszki. Ju| po mo[cie grzmi podkowy: - Trzask - prask! Prrr! Trrr! - Bywaj zdrowy!! - Ratunku!! - Pocztylion woBa: - WpadBy w dziur oba koBa! - Hej! Ratunku! Biada! Biada! - Dama jak z procy wypada. Puszcza te| po drodze pieska, lecz schwyciBa go Tereska. Tej drugiej uciekBy kury. 13 V - Ratuj |e nas, [wity Jury! ZatrzymaBa je olszyna. W rozBo|ystych krynolinach bujaj w ksztaBt parasoli: - Ratujcie| nas z tej niedoli! Naprawili wreszcie koBa, wycignli te| jejmo[cie i ruszyli w dalsz drog, klnc okrutnie dziur w mo[cie. I ruszyli tratatata - do Wólki, na koniec [wiata! A jak tylko odjechali, sBycha cichy turkot w dali. Jedzie Aukasz i Hilarek, wioz miotBy na jar-marek. My[li Terka: - Tych uprzedz, bo si znowu znajd w biedzie. - WoBa gBo[no: - W mo[cie dziura! Ju| wjechaBa na most fura. Ju| przednia noga kasztana wpadBa w dziur po kolana. Dr|y szkapina, dziadek biada, nog wyj trudna rada. Dziura w mo[cie w strasznej zBo[ci: - Pogruchocz szkapie ko[ci! - Hej! biegnij co duchu, Auka, do pomocy ludzi szuka! Stali chBopi przede mBynem: - Oj, ratujcie nam szkapinc! ZBapali wic kawaB drga, skoczyli szkap wyciga! Podparli kasztana desk, cign wszyscy wraz z Teresk! - Rrrazem, kup! - Hop!... do góry! 14 / I 15 Wycignli szkap z dziury! - Noga caBa, o mój cudzie! Bóg wam zapBa, dobrzy ludzie! Poprawili nieco uprz|, podcignli troch fur i ruszyli w dalsz drog klnc siarczy[cie w mo[cie dziur... A Tereska [ciska pi[ci: - Samo niesiesz ty nieszcz[cie! Kiedy[ taka, to poczekaj! WziBa desk, wziBa wieka: - Kiedy[ taka, ty wstrciucho, to zabij ci na gBucho! Trudniej zrobi, ni| powiedzie, pró|no si dziewczyna biedzi!... Gwózdz si Bamie, skacze deska! Nie poradzi nic Tereska... A tu wraca ju| wesele, ju| woznica z bata trzaska! - Trzeba zabi dziur w mo[cie! - Pomó|cie mi, je[li Baska! Wic stanBy wszystkie wozy, wic skoczyli wszyscy go[cie, jak si dzielnie razem wzili - to zabili dziur w mo[cie! ByBa sobie raz kura z gopodarskiego podwórka. ByBa [liczna, jarzbiata i niosBa gospodyni jaja ju| caBe dwa lata. MiaBa pikny dziób, pazury, jak to maj wszystkie kury. (GaBy dzieD, jak dBugi prawie, lubiBa chodzi po trawie). ZagldaBa do [mietników szukajc tam smakoByków. A nawet... na szkolne grzdki... chodziBa robi  porzdki" (je|eli nie widziaB Burek, co bardzo nie lubiB kurek). ZdawaBo si wic, |e kurka jest jak wszystkie kury, bo lubi w ziemi grzeba... ma dziób i pazury. A| tu dzi[ z samego rana - nowina niespodziewana. PrzyleciaBa kaczka, co si na nó|kach tacza, przyleciaBa z wielkim krzykiem, |e: - Dzieci - kwa... kwa... kwa... pisz  jak kura patykiem". Pani w szkole powiedziaBa, ooo!... kaczka dobrze sByszaBa. Wic si zleciaBo caBe podwórko: - Napisz co patykiem, kurko! - Ty potrafisz pisa?! - Nikt nie wiedziaB o tym! G[ umiotBa skrzydBem piaseczek pod pBotem, a kaczka czym prdzej patyk jej podaBa, byle tylko kura im co[ napisaBa. Có| wic byBo robi? WziBa kura patyk, zaczBa literki drobi. Sli- /\^$'- 17 czne byBy te litery, wszystkich porwaB zachwyt szczery. Koguty podniosBy pianie: - Niech |yje pikne pisanie! - Ssyku... ssyku...- sycz gski, |e litery zgrabne, wskie... A indor: gul... gul... gul... o tym, |e  pisze jak piórkiem zBotym". A kaczuszki: - Kwak... kwak... kwak... tak jakby kto drobiB mak! A| z zachwytu szczeknB Burek, cho bardzo nie lubi kurek. A prosiaczki po korycie kwicz: - Kwi... kwi... kwi! - w zachwycie. Tylko wróble: frrr... na pBoty, wrzeszcz, |e to s  bazgroty". A znów paw krzyknB do |ony, |e to s straszne kulfony. A perliczki lec z krzykiem, |e kura pisze patykiem. Nikt tak piknie nie potrafi: - Pi... pi... pi... z kaligrafii. UsByszaBa pani zmazujc tablic, o czym to tak na podwórzu  dzierbol" perlice, i mówi: - Moje dzieci, sBysz, |e u ssiadów kura patykiem pisze. Zobaczymy, czyje Badniej pisanie dzisiaj wypadnie. Id wszyscy na podwórko: - Poka| twe pisanie, kurko! Id dzieci z zeszytami: - Poka|, kurko, porównamy! Poka|, kto te| z kaligrafii lepiej spisa si potrafi. Patrzy kogut i a| pieje. 18 Patrzy kaczka, a| si chwieje. WoBa gBo[no: - Kwak... kwak... kwak... kura Badniej pisze - tak. -Aadniej pisze - szczeknB Burek - cho bardzo nie lubi kurek. A prosiaczki od koryta: - Aadniej pisze, kwik i kwita. Gski wycigaj szyje: - Sssto lat niech nam kura |yje! A perliczki lec z krzykiem, |e Badniej od szkolnych dzieci pisze ich kura patykiem. Nikt tak piknie nie potrafi: - Pi... pi... pi... z kaligrafii. Tylko paw krzyknB do |ony, |e to s  kurze kulfony". Tylko te wróbelki, co obsiadBy pBoty, [wiergotaBy... wy[miewaBy te kurze bazgroty! No, a dzieci przyznaBy, |e uczeD niektóry mógBby wzi pikny przykBad z jarzbatej kury. Na przykBad Grze[, ten gruby, z tym chudym Henrykiem z pewno[ci brzydziej pisz ni| kura patykiem! mm jpf K': Kto tylko zobaczy, ka|dy zaraz powie, |e si ja-rzbatej kurze przewróciBo w gBowie. Po podwórku chodzi z przerazliwym krzykiem, |e pisze prze[licznie: ko... ko... ko... patykiem! Chodzi po podwórku i o sobie gdaka, |e nie ma ko... ko... ko... mdrzejszego ptaka! Czy kto chce, czy nie chce sBucha, kura gdacze mu do ucha! NabzdyczyB si indor nastroszywszy pióra, zagulgotaB: - Gul!... Gul!... to jest gBupia kura! WysmukBa pawica krzyknBa do pawia: - Ach, ta gBupia kura, co znowu wyprawia?! A kura wci| swoje: po podwórku, na grzdzie, czy grzebie w [mietniku, czy na pBocie sidzie. -Ach, kuro przebrzydBa, czy wreszcie przestaniesz?! Uszy ju| przewierca to twoje gdakanie! A| tu dzi[ do gospodyni z wizyt przychodzi kupi dwa prosiaki pan mBynarz dobrodziej. - Oj, sterczy szczecina na tym chudym wieprzu! - Znacie si, ssiedzie, jak kura na pieprzu!! UstyszaBa kura sBowa gospodyni \ gdaka zaczyna, jaka z niej znawczyni! Na caBe podwórko robi wielki kram: 20 - Gdaak! Ja si na pieprzu znakomicie znam! Ko... ko... ko... gdaku! gdaku! tak si znam na pieprzu, jak inne na maku! Niech kto idzie do spi|arni i przyniesie pieprzu garniec! Prdko, przynie[ go od pani, to si zaraz poznam na nim! Indor pod pBotem gulga w najlepsze: - Gul... gul... uraczcie t kur pieprzem! Gul... gul... nie szkoda nara|a |ycia dla tak wa|nego pieprzu zdobycia! ZapaB szalony wszystkich ogarnia: - Ta niezdobyta twierdza - spi|arnia!! Wic ka|dy cignie na ochotnika, pod sieD nieznacznie chyBkiem pomyka... Ju| gsior z gsi byli za progiem, lecz ich przegnali z sieni o|ogiem... Wic kogut poszedB butnie i dzielnie! Ale schwycili - sio!... - za patelni! A wtem paw krzyknB: - Ja sam zobacz! - ale wygnali go pogrzebaczem. Wic poszBa kaczka, na boczki zerka: - Sio!... Sio!... - wygnaBa j z sieni [cierka. Broneczka woBa: - Go dzi[ z tym drobiem?! Drzwi zarygluj, najlepiej zrobi! Ju| pieprzu dzisiaj nikt nie zobaczy, bo drzwi zamknBa Bronia na haczyk! Wszyscy przed sieni [piewaj cienko. Wtem gsior woBa: - To jest okienko! Ja nie polec, bom ju| za tBusty, ale s wróble, te drapichrusty, ale za pBotem, ------------------------------------------ 21 na starym dbie, tam przecie| siedz Jasia goBbie! - To im wytBumacz, gdy[ taki skory, |e nam pieprz maj przynie[ z komory! Jzykiem kurzym ani te| kaczym wróblowi nikt nic nie wytBumaczy! Biedz si wszyscy, a| puchnie gBowa. A wtem... mignBa suknia ró|owa. Idzie Jagienka w sukience w kratk. - Ach, witam piknie pani ssiadk! Prosz po|yczy nam z swojej Baski pieprzu, bo mamy zrobi kieBbaski! Wnet zawinBa si gospodyni, pro[bie ssiadki zado[ uczyni. Sypie w papierek pieprzu ziarenka: - Zlicznie dzikuj - dyga Jagienka. I z rk ssiadki pakiecik bierze (nie wie, |e tam jest dziura w papierze)... Idzie Jagienka, warkoczem chwieje i pieprz po drodze z papierka sieje. SpojrzaBa kaczka swym lewym oczkiem, wolno podchodzi kBapciatym kroczkiem: - Kwa!... Kwa!... Jak widz, to pieprzu ziarno! Wic zapaB wielki wszystkich ogarnB: -Twierdzi na pewno tego nie mo|na, kura na pieprzu zaraz si pozna! Podchodzi kura dumnie, rado[nie: - Oj, ja wiem nawet, gdzie ten pieprz ro[nie! Z wielkim rozmachem uniosBa gBow, pieprz rozdziobaBa wnet na poBow. Jak go poBknBa, jak zacznie skrzecze: -Gda! Gda! Ratunku! Oj! Piecze! Piecze! Oczy wywraca i Bebkiem chwieje: - GwaBtu!... Ratunku!... Kura nam mdleje! G[ podtrzymuje, kogut podpiera: - GwaBtu!... Ratunku!... Kura umiera! PrzyszBa Broneczka: - Go za choroba? NalaBa kurze wody do dzioba. Kura ByknBa, oczkiem bBysnBa... i nogi za pas ze wstydu wziBa! Pieprz j w |oBdku pali niezno[nie. UciekBa z wstydu tam, gdzie pieprz ro[nie! A na podwórku krzyki i |ale: - Kura na pieprzu nie zna si wcale! I s I: ByB sobie u gospodarza, jak to si czsto zdarza, pies i byB kot, i byB bardzo stary pBot. Ten pies z tym kotem lubili si grza na sBoDcu pod tym starym pBotem. Lecz kot obyczajem kocim lubiB siadywa na pBocie. Pies si dziwiB kociej modzie, ale zreszt |yli w zgodzie. A| tu raz - plasku - plask - leci do nich gska, Bapkami po bBocie klska. A ta gska od ssiadów po opBotkach gadu-gadu. A ta gska szara to wielka plotkara. NarobiBa ssyku... ssyku... zamieszania, ggu, krzyku, |e sByszaBa, jak Rochowa, co za pBotem dzieci chowa, woBaBa na Hieronima, |eby plecy prosto trzymaB, bo tak siedzi przy robocie jako bury pies na pBocie. Wic si zleciaBo caBe podwórko: prosi z maciork, i kogut z kurk, a ta g[ wyciga szyj: - Hej, sBuchajcie mnie, kto |yje. Gzy kto widziaB, moi zBoci, |eby pies siedziaB na pBocie. Kogut z zachwytu a| pieje. - Pies na pBocie! Go si dzieje? A na jabBoni kukuBka kuka, |e: - Kuku, kuku. To bdzie sztuka! A prosi kwiczy i gdacz kury: - Ko, ko, ko - ko-niecznie na pBot wBaz, panie Bury! A Bury w strasznym kBopocie. Nigdy nie siedziaB na pBocie. Jak|e tu si wyda gap. Skrob! za uchem tyln Bap. StanB, warknB i powoli na pBot zaczB si gramoli. Kot podciga. G[ popycha. Ci|ko wBazi. Tam do licha! Jeszcze troszk. Jeszcze, jeszcze. Burek stka, a pBot trzeszczy. Jak [winka podparBa ryjem - wgramoliB si. Niech nam |yje! Zmordowany, w czoBa pocie, usiadB wreszcie pies na pBocie. UsiadB krzywo i okrakiem. - Hej, kto widziaB t pokrak! Wic kogut pieje, a prosi kwiczy: - Tak brzydko siedzie to si nie liczy! Wic kura gdacze, a gska gga, |e siadB na pBocie jak niedoBga. A tam na [liwie wróble w [wiergoty: - ! wir, wir. Wynocha! To nasze pBoty! A na jabBoni kukuBka kuka: - Kuku. Tak siedzie to |adna sztuka. Jak Burek warknie, jak skoczy z pBotu: - Wynosi mi si! Precz std, hoBota! Ju| dosy tego dzisiaj mam. Fora ze dwora! Ham, ham, ham! Jak tylko Burek groznie zaszczekaB, zaczli zaraz wszyscy ucieka. UciekBa gska - Bapkami klska. 25 Prosi ze [wink trzs szczecink. Kogut i kurka a| gubi piórka. Wróbli na [liwie ju| [ladu nie ma, frunBy przez pBot do Hieronima. Nawet kukuBka przestaBa kuka, leci ze strachu na czubek buka. UcichBo wszystko po[ród podwórka, zBo[ ominBa powoli Burka. SiadB pies przed bud, a kot na pBocie. Takie zwyczaje psie, a takie - kocie. I |eby wszyscy gadali o tym, |e kot na pBocie, a pies pod pBotem. JMs (H+(: dl© Ite®&Qdt ByB sobie stary ko|uch, jeszcze po pradziadku. DostaB go Ja[kowy tata po swoim ojcu w spadku. Le|aB ko|uch w alkierzu na malowanej skrzyni, wyleniaB ju| i zrudziaB, nikomu krzywdy nie czyniB. NadgryzBy go ju| myszy, napoczBy mole, Ja[ fikaB na nim kozBy, wyprawiaB swawole. Le|aB ko|uch cichutko, ci[nicty w kt na skrzyni, kiedy zimno, to w koBysce otulaB maB Maryni. Z tych, co |yli, nikt a nikt ju| teraz nie pamitaB, |e noszono go kiedy[ z parad,  od [wita". Oj, przywdziewaB ci go w ka|-dziutk niedziel gospodarz na pikn, czarn kamizel. Ko|uch byB jakich maBo: mikki i puszysty, szedB sobie w nim gospodarz krokiem posuwistym. SzedB ko|uch z gospodarzem krokiem dziarskim, sporym, a tam z wie|y dzwonili: Bim... barn... na nieszpory. DziwowaBy si ssiady: - Go za ko|uch od parady! Ale przecie| wiadomo, czas tak prdko leci, w izbie ko|uch si postarzaB, lecz podrosBy dzieci. ZBotowBosa Marysia z mBodsz siostrzyczk Broni ju| latem, rann ros gsi na wygon goni. Ju| Jasiek wyrósB tgo, niczym dbczak w borze, latem kosi, jesieni ojcowy zagon orze. 28 PrzyszBa raz zima mrozna i okrutnie luta, wiatrem dmca i lodem jak stal podkuta. PrzyczaiBa si w opBotkach: - Hej, zamro|, kogo spotkam! Ale tam u matki Ja[ka na kominie ogieD trzaska. Na kominie ogieD strzela - lampa pBonie -dzi[ niedziela. Ghrobocze co[ w sieni: - Bóg go[ci prowadzi. - A wstpujcie| w progi, bdziemy wam radzi. PrzyszBa w odwiedziny ssiadka Ulina - dziwy opowiada siadBszy u komina. - Ach, kumem, widziaBam w ten ostatni wtorek, jak nawóz rozwoziB od Kurasiów - Florek. WziB se do pomocy Ambro|ego córk - pantofle jak szczudBa i kapelusz z piórkiem. Tak to pasowaBo, powiem wam do ucha, jak nie przymierzajc, kwiatek do ko|ucha. PosByszaBa Marysia, zaczBa si frasowa, czy kwiatek do ko|ucha bdzie dobrze pasowa. - Skd wzi kwiatek o tej porze? - pyta po cichu Broni, a Bronia: - To na oknie kwitn nam pelargonie. Oj, ta Bronia to mdra, zawsze da rad sprytn, tak, prawda, tam na oknie dwie pelargonie kwitn. NiemaBo podlewaBy i skrapiaBy wod, teraz kwiec si w izbie prze[liczn urod. BiaBa - w piknej doniczce, krasna - w garnku bez ucha: - Ta bdzie pasowaBa do naszego ko|ucha. A tam na wsi - wesoBo. U Ambro|ów muzyka. TaDczy Florek, Dorotka i [liczna Weronika. TaDczy sama Ambro|yna - Hej, zawracaj do 29 komina! Wolno taDczy Ambro|tom, przytupywa bos pit. Hej, taDcuje Kasia z Jurkiem, Franka w kapeluszu z piórkiem, a naj|ywiej Ambro|na. - Hej, zawracaj od komina! I Jasiek si wybiera do Ambro|ów na granie. Buty ju| wypucowaB, wyczy[ciB ubranie. Zawadiack czupryn wysmarowaB pomad, jak na taDce si idzie, to ju| trzeba z parad. PrzejrzaB si w lusterku. Aadny, min ma zucha. - Có|, kiedy dzi[ mróz tgi, a ja nie mam ko|ucha. Hej, furknBa spódniczka starszej siostry Maryni, niesie ko|uch, co w kcie le|aB sobie na skrzyni. - Ach, ty Jasiu, braciszku, ty nas tylko posBuchaj, przypnij tylko ten kwiatek do starego ko|ucha. -Stary ko|uch na granie. Go ci przyszBo do gBowy? - Przypnij kwiatek, zobaczysz, bdzie caBkiem jak nowy. Ano, przypiB Ja[ kwiatek, chocia| ko|uch zrudziaBy, a siostrzyczki z zachwytu to a| w rce klaskaBy. Hej, stary ko|uszyna odmBodziB si, odmieniB, stroi go pelargonia jak ta ró|a w czerwieni. - No, |egnajcie - ju| id. - WyszedB Jasio za progi, a za progiem czatowaB mróz siarczysty i srogi: - Go? Kwiatek u ko|ucha - wnet go zamro|: - Hu- ha. Jak zamrozem dmuchnB, chuchnB, to wnet [liczny kwiatek zwarzyB. Nie pytaB wcale ko|ucha, czy mu z kwiatkiem do twarzy. Wraca Ja[ko z smutn min: - Ko|uch jest, lecz kwiatek zginB. A z kta izby, tam od komina, prawi powa|nie stara Ulina: - Moi ludzie, znam si na tym: ko|uch zim, kwiatek latem. Kiedy mrozny wiatr dmucha - nie bierz kwiatka do ko|ucha. Tak ju| byBo jak [wiat [wiatem - ko|uch zim, kwiatek latem.  Niedaleko od Kulika stoi karczma, gra muzyka, a w tej karczmie karczmarzowa - chBopców, dwie sieroty, chowa. Chowa chBopców po szwagie-rku, po stolarzu, po Zwiderku, co na ziemi mazowieckiej najprzedniejsze robiB niecki. ChBopcom byBo na chrzcie [witym, temu Kuba, temu Jurek, oczy modre u[miechnite i czupryny pBowobure. Przelecie ziemi a| do kraDca z wiatrem, co pod niebem lata, to do taDca takich chBopców nie znajdziesz za skarby [wiata! Nim si dobrze ockn z rana, zanim przetr modre oczy, to ju| skacz - hop! dadana - ju| si izb taniec toczy! - Hop! dzi[ - dzi[ - dzi[ - dzi[ - mazurek! - Ju| wywija Kuba, Jurek. Zakrzyknie na nich karczmarka: - Dalej po wod do studni! Mknie z wiadrami nasza parka - mazur, |e a| ziemia dudni! KazaB karczmarz zrba szczapki a| do ostatniego wiórka, oni pogubili czapki, tak siarczy[cie tn mazurka. Zaprosili psa i kota, i toporek, i siekierk, taniec w gBowie, nie robota: - Hej, mazurek! Hej, oberek! Nie rbane le| drewka, idzie taniec, brzmi przy[piewka: Niedaleko od Kulika stoi karczma, gra muzyka! - Kto taDcuje? - Kuba, Jurek i [widerek, i mazurek, i siekierka z toporzyskiem, i kot bury z czarnym pyskiem! Kazali im gsi pasa, co rano je gna na wod. Patrz - Kuba z Jurkiem hasa. - A gdzie gsi? - PoszBy w szkod! Kazali im masBo kleci, ju| [mietana jest w kie-rzance, chBopców - ani nie po[wieci, ju| przed sieni wiod taDce. Przewrócona kierzaneczka, pBynie rzeka ze [mietany - oni taDcz mazureczka - Hej|e ino! - Odbijany! Kazali im nie[ do |niwa podwieczorek we dwojakach - Kuba, Jurek ju| wyrywa - mazureczka, krakowiaczka. Stoj dwojaczki nad miedz, Kuba z Jurkiem -dalej wkoBo - o bo|ym [wiecie nie wiedz. - Hej, po Bce, a wesoBo! A kiedy nadeszBa jesieD, kazali im zbiera grzybki - taDcowali wraz po lesie: na przegibki, na od- sibki! Wreszcie si przebraBa miarka! Nie pomaga sroga bura.  Wygnam ich!  krzyczy karczmarka - nie stanie si w niebie dziura! PochwyciBa grub lask, wygnaBa ich precz od siebie, a wtem pkBo niebo z trzaskiem i staBa si dziura w niebie! Ruszyli w [wiat Kuba z Jurkiem tym go[ciDcem mazowieckim, rozgrzewaj si mazurkiem - cieplej byBo za przypieckiem! A| tu sypie mrozna chmura [niegiem, gradem jak z przetaków, zamroziBa Kub, Jurka, zamroziBa nieboraków. Duszyczki z nich wyskoczyBy, no i my[l: - Teraz trzeba mazureczkiem, obereczkiem dosta si prosto do nieba! Lecz do nieba kawaB drogi dla takiego powsinogi! OdpBynBa grozna chmura - patrz, a tu w niebie dziura, a tam w niebie - jak na strychu - cepy wal, a| tu sBycha. AnioBeczki, wielce rade, groch na ziemi mBóc gradem. Skoczy do nich Kuba, Jurek: G - Spu[cie nam, anioBki, sznurek! Wic anioBki wnet z ochot z grochowiny powróz plot. UplotBy powrósBo grube, cign z ziemi Jurka, Kub... \ Jak do nieba ich wcignli - ci dalej si w taDcu krci, a| zlecieli si anieli, a| przybiegli wszyscy [wici. _^ Mazureczki dziarsko nuc, kujawiaczki -  qd 34 35 komina" - a| si dziwi Klara z Auc, a| klaszcze [wita Balbina. - A to ci ucieszna para! - cieszy si [wita Barbara. Migaj im w taDcu pity, rozweselaj wszystkich [witych! PrzyszedB [wity Pieter - klucznik: - Spokój, cisza! Co za hece! W niebie si nie taDczy hucznie, tylko siedzi si za piecem! Prosz tutaj siedzie cicho i nie schodzi mi z zapiecka! Ale ich ju| kusi licho i ta nutka mazowiecka. Siedli na grochowin kupce grzecznie jako dwie pociechy. OdszedB Piotr - a ju| hoBubce. -Mazurrreczek! Krzyki! Zmiechy! Jak zaczli w taDcu kr|y. - KoBem! KoBem! Hej, mazurek! Piotr za nimi nie mógB zd|y. - Buch! Z rozmachem wpadli w dziur! Przelecieli wielkim krgiem, przelecieli jak wichur, wprost na mazowieckie Bgi wylecieli z nieba dziur. No i odtd ju| taDcuj, ka|dy sByszy Kub, Jurka - w zbo|u dziarsko przy[piewuj - ludzie my[l, |e przepiórka. Gdzie karczma, rozstajne drogi, gdzie Zwiderek strugaB niecki -Kub, Jurka nios nogi -w krg po ziemi mazowieckiej! A chocia|by w niebie dziura, Inie masz taDca - nad mazura! Niedaleko od Kulika stoi karczma, gra muzyka! 36 jpmi H9© Kiedy zBy, zimny wiatr wieje jak szalony, to w domu peBno go[ci proszonych, nieproszonych. Zwierszcz polny - wBóczykijek, co z bum-cykania |yje, babcia, co drze pierze, na strychu nietoperze, miotlarz z wsem sumiastym, no i go[ ogoniasty, maBa polna myszka ruda, je[li jej si w[lizn uda. Ciszkiem... chyBkiem... boczkiem... drobniu-sieDkim kroczkiem, przyszBa do kowalowego domu - myszka, caBkiem po kryjomu! SprowadziBa si z pola, bo tam straszna niedola! Deszcze, sBoty i wichury wygnaBy j z mysiej dziury, bo któ| by wytrzymaB dzisiaj w mokrej, zimnej norce mysiej? WdrowaBa myszka dzionek, uszargaBa swój ogonek, wreszcie w porze wieczorowej: - Myk - do chaty kowalowej! Ale o tym nikt nie wiedziaB, chocia| kot na piecu siedziaB. ZasBoniBa j polica: - Cicho!... sza!... To - tajemnica. Pod opBotkiem boczkiem, chyBkiem, drobnym kroczkiem - przywdrowaB im Hilary, tgi miotlarz, cho czBek stary. Kowalowa, wielce rada, w bok si wsparBa i powiada: 37 i - Ano to si dobrze zdarza, bo jest praca dla miotlarza! Nie zabraknie dla was chleba, mioteB bardzo mi potrzeba! Pewno[cie zmczeni, bo daleka droga, oj, bdzie wam u nas jak u Pana Boga! Bdzie jak u Pana Boga na przypiecku, mietlin zwi|cie, pobajcie dziecku! 38 WziB si miotlarz do roboty, wypBoszyB zza pieca koty. (A myszka ju| o tej porze siedziaBa pod progiem w norze). NaciB witek z mBodej brzozy, prtów z wiklinowej Bozy. SiadB przy piecu, jak ten ksi|, i zawzicie miotBy wi|e. A co zwi|e - przypatrzta si! Niczym panna cienka w pasie. A obejdzcie cho póB [wiata, czy te| która tak zamiata? Przytakuje kowalowa. - Zwita prawda, ani sBowa! Stanie sobie wedle proga - miotBa, zamiataczka sroga. Mama szmatk rzuci czy zapaBk tata - miotBa nic nie gada, tylko wci| zamiatalA kiedy ze szkoBy poprzychodz dzieci, to miotBa a| furczy, tak wymiata [mieci! No, a potem drzemie w ktku i [ni sBodko o porzdku. Bo takie to umie czary robi z miotB nasz Hilary! Na przypiecku usiadB sobie: Boz przytnie, wi oskrobie. - Tylko spojrzyj no, Jadwiga, jak si ta robota miga! ObstpiBy wkoBo dzieci: - Niech nam dziadek bajk skleci! SpojrzaB boczkiem im Hilary i poprawiB okulary: -Bajk chcecie!? Ano, dobrze, to opowiem wam o... bobrze! Oj, bdzie si dzisiaj bajk dobrze plotBo, tylko siedzcie cicho, jak mysz pod miotB! UsByszaBa to mysz w norce, my[li: -Dobrze wiedzie, |e podobno pod miotB mo|na cicho siedzie. --------- 39 3 PrawiB dziadek o bobrze, co domki buduje dobrze, i o [witym MikoBaju plótB cudeDka: baju... baju... Jak przyniósB choink z bora... A| matka zawoBaBa: - No, teraz spa ju| pora! Nie minBo pi pacierzy, ka|dy pod pierzyn le|y. Dziad Hilary wparB si w piec i jak miech kowalski chrapie! A po izbie hopsasasa! - sen na siwych skrzydBach hasa! Sen wywija od komina: - Zpij|e, Bronka i Maryna! Od komina sen zawraca: -Spijcie mocno! -Jutro praca!... A [wierszcz, co si w komin schowaB, jak nie zacznie mu basowa: - Bumcyk, cyk, cyk! Spa, spa, spa! Póki kur nie zacznie pia A tam z norki Ciszkiem, boczkiem, myszka wyszBa drobnym kroczkiem. Idzie, idzie mysz na |er: tu razowiec, a tam ser. Tutaj worek, tutaj miarka. Tutaj izba, tu spi|arka. Oj, myszkuje, a kr|y, |e nie mo|e nad|y! Tutaj szperka, tam sadBo, dawno si go nie jadBo. Tutaj marchew, tu ziemniaki, tutaj Zosine chodaki. Tutaj kocioB, tutaj niecka, a tutaj koByska dziecka. Oj, myszkuje, a kr|y, |e nie mo|e nad|y! Tutaj garnek, tu pokrywa, zapach spod niej si dobywa. Pachnie tBuszczem, pachnie sosem - trzeba troch popchn nosem. Pachnie wdzonkowy dym.  %4:1- f '4^m\ A| tu raptem: - Aup! Cup! - Rrrym!! To pokrywa spadBa z hukiem. ZerwaBa si babcia z wnukiem. Jasiek wrzeszczy: - Rozbójnicy! Matka woBa: - Zwiecy! Zwiecy! Zapalili zapaBk, a mysz - myk - pod kobiaBk. Zapalili Buczywo - mysz za szaflik co |ywo. Zapalili [wiec, mysz - szust - pod police. Zapalili latark, mysz - furg - za grochu miark. Za[wiecili latarni, przeszukali spi|arni. Przeszukali cztery kty, zapytali i piec pity. Nic o myszy nikt nie sByszy. Koty wszystkie gdzie[ na strychu, a o myszy ani sBychu! A wtem woBa Zosia, przytakuje Bronka, |e mignBo im co[ w ksztaBcie mysiego ogonka. PrzewinBo si pod kotBem - i schowaBo si pod miotB. WidziaBy na wBasne oczy. Nikt ich przecie| nie zamroczyB. Podchodzi Ja[ do miotBy, a tu Zosia z Broni -hyc, na stóB i ze strachu zbami a| dzwoni. Podchodzi Ja[ do miotBy, a tutaj Jadwiga wyskoczyBa na beczk i ze strachu dryga! Ka|dy, kto tylko |yje, w miotle utkwiB oczy i szczelnie si otuliB, bo jak mysz wyskoczy. Tylko miotlarz spracowany - chrapaB, a| si trzsBy [ciany. Podchodzi Ja[ powoli i miotB podnosi: - Ooj! Oooj! Nic! PrzywidziaBo si tylko co[ Bronce i Zosi. Znowu cisza. Zpi wszyscy i wpo[ród tej ciszy nikt maBej, rudej myszki z pewno[ci nie 11 4 1 sByszy. Jak si wymyka zgrabnie /@V z miotBy, ze [rodka, i my[li: - Aha! Przy tej miotle bieda mnie nie spotka. Ten stary Hilary to wiedziaB najlepiej, |e to si trzeba cicho w [rodek miotBy wczepi. Midzy witki, het, gBboko, |e nie dojrzy kocie oko. Wida ta mysz ujdzie biedzie, co umie pod miotB siedzie. Iltgf &£m 42 Gdy stary Hilary z dala przywdrowaB, to mu powiedziaBa pani kowalowa: - Pewnie[cie zmczeni, bo daleka droga? Oj, bdzie wam u nas jak u Pana Boga! Bdziecie jak u Pana Boga na przypiecku, mietlin zwi|ecie, po-bajecie dziecku! I prawd prawiBa pani gospodyni, miotlarzowi w izbie nikt krzywdy nie czyni. Dzieciom bajk prawiB o tym mdrym bobrze, cztery miotBy zwizaB, podjadB sobie dobrze! A wieczorn por, gdy si ju| [ciemniBo, wlazB Hilary za piec, zachrapaB a| miBo! Tyli [wiat zwdrowaB w tych ci|mach Batanych... chrapie pan Hilary, a| si trzs [ciany! A| tu nagle za tym piecem wielkie dziwy, straszne hece. Bo na tym przypiecku - peBno anioBeczków! Jeden fruwa, drugi lata, now miotB piec zamiata! Mówi im Hilary: -Moje anioBeczki, to wy przychodzicie na ludzkie zapiecki? A one si [miej, te maBe anioBki, i z wielkiej uciechy fikaj kozioBki! -Jeste[cie, miotlarzu, u Boga za piecem, jeste[cie tu teraz na naszej opiece! 43 Miotlarz chciaB co[ krzykn, chciaB gBo[no zawoBa, kiedy skdsi[ nagle wszedB [wity MikoBaj... i prawi: - ObszedBem ju| prawie póB nieba, na niegrzeczne dzieci rózgi mi potrzeba! Mam ju| wóz najty, cukierki, prezenty, lecz, jak dawniej, musi przecie| by co[ dla niegrzecznych dzieci. AnioBeczek pBacze: - Bdzie smutno dziecku! Mamy tu miotlarza u nas na zapiecku. On jest bardzo mdry, mo|e co[ poradzi! Prosz tutaj bli|ej MikoBaja dziadzi! - ZawoBaj go, zawoBaj! - woBa [wity MikoBaj -bardzo dobrze si zdarza, |e mamy tu miotlarza. Wic przed [witym MikoBajem miotlarz, im Hilary, staje. -Rózgi nigdy nie wizaBem, bo niezmiernie lubi dzieci, ale miotB, Wasza Zwito[, to z ochot mog skleci! - MiotB?... co? miotB, powiadasz? Haa! Mo|e to dobra rada. Zamiast bi - to si wymiecie wszystkie kaprysy jak [miecie! - Tak, kaprysy i przywary. - Rób wic miotB, mój Hilary! ZwizaB miotB stary miotlarz, |e drugiej takiej nie spotkasz. Niech MikoBaj miotB ruszy, wszystko zBe wymiecie z duszy. Klaszcze w rczki dziadzio [wity, ucieszony i przejty. -Ten obyczaj z rózg, im panie Hilary, nie podobaB mi si, chocia| taki stary. Odkde[ mi tak dogodziB, bd tylko z miotB chodziB. No i poszedB na kraj [wiata - dobre sia, a zBe wymiata. 44 A te anioBeczki klaskaBy w rczta, kiedy z miotB na ziemi szBa osoba [wita. A potem dalej stroi figielki i [mieszki! PofrunBy na zapiecek miód wyjada z dzie|ki. AnioBek paluszkiem kiwa, wdzicznie miotlarza zaprasza: - Im Hilary, chodzcie| do nas, jest tu miodek - dobra nasza! Tam z pasieki prosto z nieba, lepszego ju| nie potrzeba! Próbuj miód anioBeczki i w tym garnku, i w tym... A| tu nagle, co si dzieje? GwaBtu - rety! -Aup! Cup! Rrrym! To spadBa z garnka pokrywa! Nasz miotlarz si z miejsca zrywa. A| tu wtem... [wity Antoni z anioBkami myszy goni. Bo te myszy (ka|dy sByszy) w niebie wyprawiaj harce, dzisiaj wcale spa nie daBy [witej Aucji i Barbarce. Zwity w obie rczki klaska! A sio, myszki, je[li Baska! AnioBki te| w rczki klaszcz, myszki po ogonkach gBaszcz. Myszki bardzo to przera|a, mkn pod miotB od miotlarza. Pchaj si tam jak szalone, |eby schowa i ogonek. Cichutko pod miotB siedz, w niebie o nich nic nie wiedz. CichuteDko... ciszki... tam pod miotB myszki. Za piecem u Pana Boga Hilarego drzemka bBoga. A| tu nagle ode drwalki kogut pie^e u kowalki. 45 Na caBy [wiat - kukuryka. ZerwaB si Hilary i oczy odmyka: - Gdzie ja jestem, Jezusieczku?! - U kowalów na zapiecku!! A Bronia ju| woBa: - Oj, panie miotlarzu! A tak|e[cie wczoraj usnli od razu. My[my tu po nocy wojowali z mysz. - Ha, uszy mam stare, to ju| sBabo sBysz. Nie powiedziaB dziadek, |e te| myszy goniB, ale z anioBkami i [witym Antonim! No bo jak|eby tu wytBumaczy dziecku, |e u Pana Boga siedziaB na zapiecku! 46 W(SzW< Mowa polska jest jak skrzynia, a w niej klejnoty, czy zajrze do niej przypadkiem nie masz ochoty? Jest peBna przysBów, gadek, piknych pogwarek dla tego, co jq odemknie zaklcia czarem. Wic chodz, powiemy nad niq zaklcia sBowa! Zaklcie to jest proste: Kocham ci, polska mowo! Wtedy si wieko odchyli. PrzyBó|my oko do szparki... L[ni jak brylanty przysBowia, iskrz si pyszne pogwarki. Chcesz? - to mo|emy wytropi sBynnego  Filipa z konopi"! Uwa|aj... uwa|aj... tylko! Hyc!... Ot, w tej chwili skoczyB nam wBa[nie spod rki z konopi Filip! Nadstawiaj dobrze uszu, teraz o wio[nie, mo|e czasem usByszysz,  jak trawa ro[nie". TBocz si, kBbi  pogwarki" w skrzyni otworze, patrz, jak si [miesznie wybiera  sójka za morze". Tak wiele tych  pogwarek", |e skrzynia ledwo je mie[ci! A mo|e chciaBby[ o nich te| pisa powie[ci? Pójdzie ci  jak po ma[le". Z pocztku bdzie trudniej. Opowiesz, jak u|ywaB nieszcz[liwy  pies w studni",  jak szara g[ na niebie" rzdziBa si niczym w domu,  jak pite koBo u wozu" jest niepotrzebne nikomu i jak  pi[ do nosa" nie pasowaBa srodze, jak si czuB kiepsko nieszczsny  groch przy drodze". A mo|e ci opisa przyjdzie ochota,  jak ciel patrzaBo na malowane wrota",  jak skakaB wróbel na nitce",  jak w gnat patrzaBa wrona" albo  jako si przypiB ten rzep do psiego ogona"! A mo|e spiszesz  pogwarki" rzdeczkiem na papierze i wielki konkurs ogBosisz: Kto wicej  pogwarek" zbierze? To bardzo pikna zabawa i wiele trudu warta, a skrzynia z polsk mow - dla ka|dego otwarta. 6 Jak wóB do karety.................................................... 4 Jak dziura w mo[cie...................... ................... 10 Jak kura patykiem................................................... 17 Jak kura na pieprzu................................................. 20 Jak pies na pBocie.................................................... 24 Jak kwiatek do ko|ucha.......................................... 28 Jak dziura w niebie................................................. 32 Jak mysz pod miotB................................................ 37 Jak u Pana Boga za piecem..................................... 43 Wezwanie................................................................ 47

Wyszukiwarka