plik


ÿþ1 Poni|ej zamierzam przedstawi w formie szkicowej kilka podstawowych i czsto dyskutowanych tak|e dzi[ argumentów za istnieniem Boga; gBównie chodzi o argumenty odwoBujce si do ustaleD nauk matematycznych i empirycznych, a tak|e najcz[ciej bodaj|e omawiany argument przeciwko twierdzeniu, |e Bóg istnieje. Argumenty pierwszego rodzaju nazywam argumentami teistycznymi, argument drugiego rodzaju nazywam argumentem ateistycznym. W[ród argumentów teistycznych zostan omówione argument kosmologiczny, argument teleologiczny, argument z istnienia obiektywnych warto[ci moralnych, a tak|e argument z do[wiadczenia religijnego. Argumentem ateistycznym jest argument ze zBa, z tym za[ argumentem zostanie skojarzony problem spójno[ci atrybutów boskich: dobroci, wszechmocy i wszechwiedzy. Z problemem wszechwiedzy zwizany jest [ci[le problem wolno[ci woli ludzkiej. Analizie zagadnienia wszechwiedzy boskiej i ludzkiej wolno[ci w kontek[cie pytania o zBo, po[wicona zostanie druga cze[ niniejszej rozprawy. Rozwa|ania nad zagadnieniem boskiej wszechwiedzy w kontek[cie argumentów w sporze teizmu z ateizmem s uzasadnione tym, |e krytycy argumentu ze zBa najcz[ciej dzi[ bodaj odwoBuj si do wyjtkowej wrcz doniosBo[ci ludzkiej wolno[ci jako tej warto[ci, dla której realizacji usprawiedliwia si zBo istniejce w [wiecie, w tym zwBaszcza zBo pochodzce z wolnego dziaBania ludzkiego (zBo moralne). Mówi si niekiedy nawet o samoograniczeniu Boga podjtym ze wzgldu na wolno[ czBowieka. Wolno[ tego dziaBania mogBaby by ograniczona lub nawet niemo|liwa, je|eliby Bóg uprzednio wobec czynów ludzkich wiedziaB, jakie one bd i chciaB zarazem zachowa opatrzno[ciow kontrol nad [wiatem. Ze wzgldu na [ci[le wyznaczone granice objto[ci tekstu, a tak|e doniosBo[ poruszanych tu zagadnieD, nie bdzie podjta próba obrony, którego[ z mo|liwych w debacie nad istnieniem Boga stanowisk1. WymagaBoby to znacznie gruntowniejszych i przez to obszerniejszych wywodów. Dlatego te| zostan przedstawione tylko niektóre z mo|liwych i wa|nych argumentów w tej debacie, a tak|e dajce si pomy[le zarzuty wobec tych|e argumentów2. I. Niektóre argumenty w sporze o istnienie Boga3 1 Mo|liwe stanowiska, jakie wchodz tu w gr, to teizm uznajcy twierdzenie, |e Bóg istnieje, ateizm uznajcy twierdzenie, |e Bóg nie istnieje, agnostycyzm, ani nie uznajcy, ani nie odrzucajcy twierdzenia, |e Bóg istnieje, sceptycyzm gBoszcy niemo|liwo[ ustalenia, |e Bóg istnieje lub |e Bóg nie istnieje. 2 Z wyBuszczonych powy|ej wzgldów nie bdzie dyskutowany, np.  argument ontologiczny Anzelma KantaureDskiego i argument z przygodno[ci [wiata podany przez [w. Tomasza z Akwinu. Najnowsze, wnikliwe omówienie m.in. tak|e tych argumentów, znajduje si w WoleDski 2004. 3 Z pewnych wa|nych powodów logicznych nale|aBoby mówi, nie o argumentach za istnieniem Boga, lecz o argumentach w sprawie prawdziwo[ci zdania  Bóg istnieje lub zdania  Istnieje takie x, |e x jest Bogiem (WoleDski 2004, ss.106-107), (Gut 2005, s. 52). 2 I.1 Argument kosmologiczny Argument kosmologiczny nale|y zapewne do najstarszych. Pierwsze jego wersje podawaB ju| Arystoteles, potem za[ formuBowali go m.in. [w. Tomasz z Akwinu, G. W. Leibniz, a w wieku dwudziestym np. F. Copleston. Zasadnicza idea tego argumentu odwoBuje si do pewnych bardzo ogólnych danych dotyczcych [wiata (kosmosu), a w szczególno[ci samego istnienia [wiata oraz stanu, w jakim si on znajduje. Otó|, twierdzi si, |e obecny stan [wiata jest spowodowany stanem [wiata z chwili poprzedniej, a stan [wiata z chwili poprzedniej jest spowodowany stanem [wiata z chwili uprzedniej wobec tamtej itd., ale nie jest mo|liwe, |eby nie istniaBa pierwsza przyczyna poprzedzajca wszystkie te nastpujce po sobie stany [wiata, gdy| niemo|liwe jest istnienie nieskoDczonego cigu przyczyn i nieskoDczonego cigu zdarzeD przeszBych. I ta pierwsza przyczyna wszystkich zdarzeD nazywa si Bogiem4. Argument ten mo|na przedstawi za pomoc nastpujcych twierdzeD: (1) Niemo|liwe jest istnienie nieskoDczonej liczby zdarzeD przeszBych, to znaczy: musiaBa zaistnie najwcze[niejsza chwila czasu, czyli czas ma pocztek. (2) Niemo|liwy jest szereg przyczyn idcy w nieskoDczono[. Dla zbadania trafno[ci i siBy tych twierdzeD nale|y rozwa|y samo pojcie nieskoDczono[ci. Do drugiej poBowy wieku dziewitnastego posBugiwano si intuicyjnym pojciem nieskoDczono[ci, mówic, |e nieskoDczone jest to wszystko, co nie jest ograniczone lub po prostu nie ma |adnych granic. U[ci[lenia pojcia nieskoDczono[ci dokonano w teorii mnogo[ci za spraw gBównie G. Cantora, wcze[niej jednak znane byBo ju| ono B. Bolzano (Rasiowa 1990, s. 93). Matematyczne pojcie nieskoDczono[ci zbioru da si zdefiniowa za pomoc trzech bardziej elementarnych poj: (a) równoliczno[ci zbiorów (b) inkluzji; tego, |e jeden zbiór jest podzbiorem drugiego zbioru (c) inkluzji wBa[ciwej; pewien zbiór jest podzbiorem wBa[ciwym innego zbioru. Przypomnijmy zatem dla potrzeb naszego wywodu definicje wy|ej wymienionych poj. 4 Du|o dokBadniejsz, a zarazem wnikliwsz analiz argumentu kosmologicznego, zwBaszcza w formie prezentowanej przez [w. Tomasza z Akwinu, mo|na znalez w WoleDski 2004. 3 Definicja (a) Zbiory X i Y nazywamy równolicznymi, je[li istnieje funkcja ró|nowarto[ciowa f: X ’!Y przeksztaBcajca X na Y. O funkcji f mówimy, |e ustala ona równoliczno[ zbiorów X i Y (Rasiowa 1990, s. 93). Inaczej mówic, zbiór X jest równoliczny ze zbiorem Y, wtedy i tylko wtedy, gdy elementy zbioru X s jednoznacznie przyporzdkowane elementom zbioru Y, tj. ka|demu elementowi jednego zbioru przyporzdkowany jest dokBadnie jeden element zbioru drugiego, i odwrotnie. Definicja (b) Zbiór A jest podzbiorem zbioru B, wtedy i tylko wtedy, kiedy ka|dy element zbioru A jest elementem zbioru B (Rasiowa 1990, s. 10). Definicja (c) Zbiór A jest podzbiorem wBa[ciwym zbioru B, wtedy i tylko wtedy, gdy ka|dy element zbioru A jest elementem zbioru B, lecz nie odwrotnie (Rasiowa 1990, s. 10).5 PrzykBad do definicji (a): zbiory Polaków papie|y i Polaków laureatów pokojowej nagrody Nobla s równoliczne. Inaczej jeszcze mo|na to wyrazi, mówic po prostu, |e dwa zbiory s równoliczne, gdy liczba ich elementów jest identyczna. PrzykBad do definicji (b): zbiór ludzi jest podzbiorem zbioru ssaków. PrzykBad do definicji (c): zbiór ludzi jest nie tylko podzbiorem zbioru ssaków, ale te| jest podzbiorem wBa[ciwym zbioru ssaków, poniewa| ka|dy czBowiek jest ssakiem, ale nie ka|dy ssak jest czBowiekiem. Definicja nieskoDczono[ci (zbioru): Zbiór X jest nieskoDczony, wtedy i tylko wtedy, gdy zbiór X jest równoliczny z pewnym swoim podzbiorem wBa[ciwym (Marciszewski 1987, s. 103)6. Zauwa|my jeszcze w zwizku z podan definicj nieskoDczono[ci, |e, po pierwsze, nie obejmuje ona takich poj jak granica, |e po drugie dotyczy zbiorów, które maj rozró|nialne 5 DokBadniej rzecz ujmujc, chodzi tu o to, |e A jest podzbiorem wBa[ciwym zbioru B, je[li zbiory A i B nie s równe. Zbiory A i B s równe, wtedy i tylko wtedy, gdy maj te same elementy (Rasiowa 1990, s. 11). 6 Bardziej precyzyjne i obszerniejsze rozwa|ania na temat zbiorów nieskoDczonych i metod ich definiowania znalez mo|na np. w (SBupecki, Borkowski 1963, s.159-188). 4 elementy, std np. mówienie o nieskoDczonej miBo[ci lub mdro[ci nie ma sensu, je[li nie ma jednostek miBo[ci bdz mdro[ci, po trzecie, biorc pod uwag relacj pomidzy definicj nieskoDczono[ci a zbiorem liczb naturalnych, mo|na wykona test na to, czy jaki[ zbiór jest skoDczony, czy te| nieskoDczony, pytajc, czy zachodzi jedno-jednoznaczna relacja pomidzy elementami zbioru, a liczbami naturalnymi. Po czwarte, cho definicja traktuje nieskoDczono[ jako liczb, to nie traktuje nieskoDczono[ci jako wystpujcej w cigu liczb naturalnych; nieskoDczono[ nie jest bardzo wielk liczb, któr mogliby[my otrzyma, gdyby[my tylko dostatecznie dBugo dodawali liczby naturalne. Rozwa|my tedy zbiór liczb naturalnych: 0,1, 2, 3, 4, ... i zbiór liczb parzystych: 2, 4, 6, 8... . Otó| uwa|amy zbiór liczb parzystych za nieskoDczony, podobnie jak i zbiór liczb naturalnych, poniewa| do ka|dej liczby parzystej mo|na doda liczb 2 i otrzyma now, wiksz od poprzedniej o 2, liczb parzyst, nigdy za[ nie otrzymamy najwikszej liczby parzystej. Jednak|e oczywi[cie zbiór liczb parzystych jest podzbiorem wBa[ciwym zbioru liczb naturalnych, bowiem ka|da liczba parzysta jest naturalna, lecz nie ka|da liczba naturalna jest parzysta. Zarazem wszak|e obydwa zbiory s równoliczne, poniewa| dla ka|dej liczby naturalnej mo|na znalez jedn liczb parzyst, która bdzie przyporzdkowana liczbie naturalnej: 0, 1, 2, 3, 4, 5, 6 , 7, 8... 0, 2, 4, 6, 8 , 10, 12, 14 , 16... Dlatego wBa[nie zbiór liczb naturalnych jest zbiorem nieskoDczonym, zgodnie z podan definicj nieskoDczono[ci. Co wynika z tych rozwa|aD? Nie to na pewno, |e czas (a tak|e i przestrzeD) s nieskoDczone w podanym wy|ej sensie, lecz to jedynie, |e jest mo|liwe logicznie, |e czas i przestrzeD s nieskoDczone. Jak wobec tego ma si ta ostatnia obserwacja do argumentu kosmologicznego? GBosiB on m.in., przypomnijmy, |e czas musi mie pocztek (twierdzenie (1)) oraz, |e musi istnie pierwsza przyczyna wszystkich zdarzeD (twierdzenie (2)). Twierdzenia te uzasadniano powoBaniem si na grozb regresu w nieskoDczono[. Otó| wBa[nie, jak ju| Kant to zauwa|yB, pojcie nieskoDczonego szeregu przyczyn nie jest niedorzeczne, nie potrafiB jedynie tej intuicji matematycznie wyrazi. Jednak|e da si sformuBowa zarzut wobec pojcia nieskoDczonego czasu: je|eli czas nie ma pocztku i istnieje nieskoDczona liczba zdarzeD przeszBych, to przeszBo[ nie mo|e si nigdy zacz, poniewa| nie istnieje pierwszy moment czasu. A skoro tak, to cig chwil, który nie mo|e si rozpocz, bo nie posiada pierwszego elementu, nie mo|e osign chwili 5 terazniejszej7. Ale oczywisto[ci jest, |e terazniejszo[ istnieje, zatem faBszywe musi by zaBo|enie, |e czas nie ma pocztku i jest nieskoDczony (Moreland 1987, s. 29). Mo|liwa jest wszelako odpowiedz na ten zarzut: z tego, |e istnieje nieskoDczona liczba zdarzeD przeszBych nie wynika, |e nie jest mo|liwa do osignicia |adna chwila terazniejsza; wystarczy, |e istnieje chwila od niej wcze[niejsza (Everitt 2004, s. 64). Inny zarzut przeciwko pojciu nieskoDczonego czasu i nieskoDczono[ci w ogóle, aplikowanej do [wiata rzeczywistego, zostaB wysunity przez W. L. Craiga. Uwa|a on wprawdzie, |e matematycznie zdefiniowane pojcie nieskoDczono[ci nie budzi zastrze|eD, wtpliwo[ci pojawiaj si wtedy, gdy ma ono by zastosowane wobec [wiata rzeczywistego, gdy| czym innym jest istnienie w [wiecie matematycznym, a czym innym istnienie w rzeczywisto[ci. Craig wyra|a swoj my[l, mówic, |e mo|liwa jest potencjalna nieskoDczono[, lecz niemo|liwa jest nieskoDczono[ aktualna. NieskoDczono[ potencjalna to taki zbiór o dowolnej liczbie elementów, do którego mo|na doda zawsze kolejny element, ale nie istnieje w [wiecie zbiór aktualnie nieskoDczony, tj. nieskoDczony w sensie podanej wy|ej definicji nieskoDczono[ci. Craig rozumuje nastpujco: mo|emy zaBo|y, |e liczba ksi|ek czarnych i liczba ksi|ek czerwonych jest ta sama. Ale czy daliby[my wiar komu[, kto by twierdziB, |e liczba czerwonych ksi|ek w bibliotece jest identyczna z liczb czerwonych ksi|ek oraz liczb wszystkich czarnych ksi|ek? W drugim ze zbiorów znajduj si wszystkie ksi|ki czerwone, dokBadnie tyle, ile w zbiorze pierwszym, poniewa| s one identyczne (oba zbiory czerwonych ksi|ek) plus jeszcze nieskoDczona liczba ksi|ek czarnych (Craig, Smith 1993, s. 12). W rozumowaniu tym Craig stara si pokaza, |e pojcie nieskoDczonej liczby pewnych przedmiotów w [wiecie nie jest zgodne z naszym poczuciem rzeczywisto[ci, z wyobra|eniem [wiata, jakie posiadamy. W potocznym sensie tego sBowa jest niedorzeczne, a to znaczy, |e nale|y odrzuci mo|liwo[ istnienia nieskoDczonego czasu, przestrzeni oraz istnienie nieskoDczonego cigu przyczyn, i przyj, |e istnieje pocztek czasu i istnieje pierwsza przyczyna wszystkich zdarzeD w [wiecie, i przyczyn t nazywa si Bogiem. PoczyDmy tu dwa spostrze|enia dotyczce pogldu Craiga. D|c do wykazania niedorzeczno[ci pojcia nieskoDczono[ci stosowanego do [wiata, odwoBuje si on do przykBadów przedmiotów z naszego |ycia codziennego (ksi|ek) i próbuje wykorzysta pewne oczywiste fakty dla wzmocnienia siBy swojego argumentu. Oczywist jest rzecz, |e nawet bardzo wielka liczba ludzi nie jest w stanie stworzy biblioteki zBo|onej z nieskoDczonej liczby ksi|ek, choby caBe swoje |ycie ludzie ci zajmowali si ich pisaniem. 7 Wyra|enie  chwila mo|e tu oznacza dowoln jednostk czasu. 6 Poza tym wydaje si nam, |e je|eli dodamy do pewnej liczby przedmiotów pewn liczb innych przedmiotów, to suma caBkowita tych liczb bdzie wiksza od ka|dego z jej skBadników. Zdaniem np., Everitta najBatwiej przekona si o brakach w argumentacji Craiga, dokonujc przeformuBowania jego argumentu nastpujco: czy daliby[my wiar komu[, kto by twierdziB, |e liczba liczb parzystych jest ta sama, co liczba liczb nieparzystych plus jeszcze liczba liczb nieparzystych? Nie, poniewa| w ostatnim zbiorze s wszystkie liczby parzyste, dokBadnie tyle, ile w poprzednim zbiorze, skoro s one identyczne, plus nieskoDczona liczba liczb nieparzystych (Everitt 2004, s. 65). Ale zgodnie z twierdzeniami teorii mnogo[ci tak wBa[nie jest: obydwa te zbiory maj identyczn liczb elementów, poniewa| s nieskoDczone. Innymi sBowy, Everitt twierdzi, |e brak konfirmacji ze strony potocznych intuicji nie stanowi wystarczajcego zarzutu wobec matematycznie zdefiniowanej nieskoDczono[ci8. Jakie wnioski pByn z tej dyskusji? Po pierwsze, |e pomimo przedstawionych zarzutów, pojcie nieskoDczono[ci matematycznie zdefiniowanej jest poprawne i wobec tego mo|liwe logicznie jest tak|e, |e istnieje czas bez pocztku. Zarazem jednak w uwagach Craiga zawarta jest pewna wa|na my[l, gBoszca, |e przedmioty matematyczne nie musz posiada jakichkolwiek korelatów w [wiecie rzeczywistym, czyli, |e z tego, |e co[ istnieje w [wiecie matematycznym, nie wynika, |e istnieje w [wiecie rzeczywistym. Craig wprawdzie nie pokazaB, |e matematycznie zdefiniowana nieskoDczono[ nie istnieje w [wiecie rzeczywistym, ale zwróciB uwag na ró|nic w sposobach istnienia obu rzeczywisto[ci. Co to daje w kwestii twierdzenia (1)? Tyle, |e nie mo|na twierdzi, |e nieskoDczona liczba zdarzeD przeszBych jest niemo|liwa. Z tego jednak, rzecz jasna, jeszcze nie wynika, |e nie istnieje pocztek czasu lub, |e taki pocztek istnieje. Zatrzymajmy si przeto nad twierdzeniem (2) gBoszcym, |e istnieje pierwsza przyczyna wszystkich zdarzeD. Twierdzenie to wyraznie zostaBo sformuBowane przez Tomasza z Akwinu: twierdziB on, |e nie mo|e by nieskoDczonego cigu przyczyn, poniewa| je|eli cig byBby nieskoDczony, to nie byBoby pierwszej przyczyny, a je|eli nie byBoby pierwszej przyczyny, to nie byBoby zdarzeD wcze[niejszych, ani pózniejszych (przyczyn 8 Nie jest to jednak zarzut rozstrzygajcy, poniewa| Craig nie kwestionowaB formalnej poprawno[ci definicji nieskoDczono[ci podanej przez teori mnogo[ci, a tylko mo|liwo[ jej aplikacji do [wiata rzeczywistego. Odpowiedz Everitta odwoBuje si do przykBadu z dziedziny matematyki, która wBa[nie nie jest relewantna dla ustalenia tego, co faktycznie jest, albo nie jest w rzeczywisto[ci. Nie jest jednak równie| zadawalajca i wystarczajca argumentacja Craiga, w której odwoBuje si on do ludzkich zdolno[ci pojmowania i wyobra|ania sobie czego[. Z tego bowiem, |e nie mo|emy sobie czego[ wyobrazi, nie wynika, |e to nie istnieje (lub nie mo|e istnie); w szczególno[ci, |e [wiat rzeczywisty nie zawiera nieskoDczonej liczby obiektów jakiego[ rodzaju, a zwBaszcza nieskoDczonego zbioru zdarzeD przeszBych. 7 po[rednich). Tak wic musi istnie pierwsza przyczyna wszystkich zdarzeD zwana przez wszystkich Bogiem (Böhner, Gilson 1962, s. 497)9. Wobec tego twierdzenia wysuwa si niekiedy nastpujc obiekcj: je|eli prawd jest, |e ka|de zdarzenie ma swoj przyczyn, to do tego, aby wystpiBo jakie[ zdarzenie pózniejsze, wystarcza, |e wystpi zdarzenie wcze[niejsze, a dla wcze[niejszego zdarzenia wystarcza, |e i jego przyczyna wcze[niejsza istnieje. Krótko mówic, dla ka|dego zdarzenia (skutku) znajdziemy pewn jego przyczyn tak|e wtedy, gdy nie ma pierwszej przyczyny wszystkich zdarzeD (Everitt 2004, s. 66)10. Biorc tedy pod uwag zastrze|enia wy|ej sformuBowane, nale|y skonstatowa, |e rozumowania wspierajce (1) i (2) s niepoprawne, poniewa| odwoBuj si do twierdzenia, |e niemo|liwe s nieskoDczone cigi przedmiotów. Twierdzenie to potraktowane jako zdanie [ci[le ogólne jest faBszywe (nie obowizuje w matematyce), natomiast jako twierdzenie o [wiecie rzeczywistym (czasowo-przestrzennym) nie jest wystarczajco uzasadnione.11 Do[ czsto siga si dzi[ w argumentacji za istnieniem Boga do wspóBczesnych teorii kosmologicznych dotyczcych pocztku i natury wszech[wiata, zwBaszcza do teorii tzw. Wielkiego Wybuchu (Big-Bang). Argumentuje si nastpujco: wprawdzie jest logicznie mo|liwe, |e istnieje nieskoDczony szereg przyczyn i przeszBo[ bez pocztku, ale wspóBczesna kosmologia podaje zupeBnie inny obraz [wiata, wBa[nie w ramach teorii Wielkiego Wybuchu. W roku 1929 amerykaDski astronom Hubble odkryB, |e gwiazdy odlegBe od nas oddalaj si oraz im bardziej s odlegBe, tym szybciej si oddalaj. Hubble pokazaB równie|, |e tego rodzaju zjawisko jest obserwowalne z ka|dego innego punktu kosmosu, a nie tylko z Ziemi. Je[li tak faktycznie jest, znaczy to, |e w naszym kosmosie ka|de ciaBo oddala si od ka|dego innego ciaBa i to z coraz wiksz prdko[ci. Fakt ten wyra|a si, mówic, |e nasz wszech[wiat ekspanduje  rozszerza si. Nasze wyobra|enie ekspansji fizycznej mo|e nam podsuwa taki obraz [wiata, w którym istnieje przestrzeD, w któr owa ekspansja si dokonuje. Jednak|e hipoteza rozszerzajcego si kosmosu nie zakBada istnienia jakiej[ nieskoDczonej pustej przestrzeni, w kierunku której zmierzaj obiekty kosmiczne ekspandujcego kosmosu. PrzestrzeD sama tak|e si rozszerza, bdc cz[ci kosmosu. Je|eli 9 Nie jest to dokBadna forma argumentu Tomasza z Akwinu tylko pewna modyfikacja; Tomasz z Akwinu bowiem mówiB o pierwszej przyczynie ruchu w [wiecie i o przyczynie sprawczej, a nie o pierwszej przyczynie zdarzeD. 10 Bertrand Russell ujB to mniej wicej tak: ze zdania gBoszcego, |e ka|dy ma matk, nie wynika zdanie stwierdzajce, |e istnieje jedna matka wszystkich ludzi. 11 Johannes Benediek podaB wersj rozumowania woln od tego zarzutu. Niemniej i rozumowanie Benedieka trudno uzna za w peBni zadawalajce i wystarczajce. Por. (WoleDski 2004, ss.118-119). 8 tak jest, je|eli kosmos si rozszerza, to w chwilach poprzedzajcych terazniejszo[, wszech[wiat musiaB by mniejszy, ni| jest obecnie. W ten sposób mo|emy doj[ do stanu, w którym byB on bardzo gsty i bardzo, |eby si tak wyrazi nieprecyzyjnie,  maBy . Najwiksz gsto[ wszech[wiat posiadaB okoBo 15 miliardów lat temu. Teoria wzgldno[ci z kolei wi|e ze sob pojcia czasu, przestrzeni i materii. WspóBczesna kosmologia uczy, |e pocztkiem kosmosu byBa gigantyczna eksplozja nieskoDczenie zagszczonej materii. Przy czym, nie nale|y tego tak rozumie, |e to wystpienie Wielkiego Wybuchu spowodowaBo, |e kosmos zaczB istnie. Wielki Wybuch byB pocztkiem kosmosu i jego cz[ci (Heller 1994, ss. 189- 207). W jaki sposób mo|na wykorzysta t teori kosmologiczn w argumentacji za istnieniem Boga? Zdaniem Craiga czasowa skoDczono[ kosmosu jest [wiadectwem przemawiajcym za istnieniem Boga. Craig argumentuje tak: ka|de zdarzenie ma swoj przyczyn, zatem i kosmos wraz z Wielkim Wybuchem musi mie tak przyczyn. Ale przyczyn kosmosu musi by byt osobowy, przez który rozumie si istot zdoln do dokonywania wolnych wyborów. Taka istota wBa[nie musi by przyczyn kosmosu, poniewa| tylko poprzez przyjcie jej istnienia, mo|na wyja[ni, dlaczego kosmos zaczB istnie, dokBadnie wtedy kiedy zaczB, a nie wcze[niej lub pózniej (Craig, Sinnott-Armstrong 2004, s. 5). W rozumowaniu tym zakBada si, |e je|eli dwa ró|ne stany rzeczy s w równym stopniu mo|liwe (np. istnienie kosmosu od 15 miliardów lat i istnienie kosmosu od 20 miliardów lat), to urzeczywistnienie jednego z nich zamiast drugiego, jest wynikiem dziaBania bytu osobowego, który dokonaB takiego a nie innego wolnego wyboru. Osob zdoln do dokonania takiego wyboru i zdoln do stworzenia [wiata (bycia przyczyn Wielkiego Wybuchu) nazywa si zwykle Bogiem. Sytuacja wyglda wic tak: Bóg istnieje odwiecznie i prawdopodobnie odwiecznie postanowiB, |e wszech[wiat powstanie w tym a w tym czasie. Krytyk tego argumentu podnosi dwie kwestie. Po pierwsze, nie jest oczywiste, |e ka|de zdarzenie musi mie swoj przyczyn i powoBuje si tu na wspóBczesn mechanik kwantow, która wBa[nie to zaBo|enie odrzuca (Craig, Sinnott-Armstrong 2004, s. 44). Po drugie, nie ma sensu twierdzi, |e kosmos jako caBo[ posiada swoj przyczyn, poniewa| nazwa  kosmos odnosi si tu do bytu obejmujcego czas, przestrzeD i materi. Znaczy to, |e nie mo|e istnie zdarzenie poprzedzajce powstanie kosmosu i powodujce jego zaistnienie, poniewa| przed powstaniem kosmosu nie byBo |adnego czasu, w którym zdarzenie takie, majce by przyczyn kosmosu, mogBoby wystpi. Pierwszy moment czasu, byB pierwszym momentem kosmosu. Je[li wic byBoby jakiekolwiek zdarzenie przed powstaniem kosmosu, które spowodowaBoby jego powstanie, to znaczyBoby to, |e w gruncie rzeczy, kosmos 9 powstaB przed swoim powstaniem (Everitt 2004, s.70). Na to jednak nasuwa si odpowiedz, |e zdarzeniem tym mogBo by wolne dziaBanie Boga istniejcego poza czasem i stwarzajcego czas wraz z caBym kosmosem. Ta ostatnia wypowiedz obroDcy argumentu kosmologicznego czasami bywa poddawana nastpujcej krytyce. Je|eli Bóg jest bytem istniejcym poza czasem, to nie mo|e powodowa |adnych zdarzeD w czasie, podobnie jak liczby czy inne obiekty matematyczne, które istniej poza czasem i nie mog wywoBywa |adnych skutków w [wiecie. Chodzi tu o to, |e przedmioty idealne nie wchodz w relacje kauzalne, jak np. uczy G. Frege. Je|eli natomiast Bóg istnieje w czasie, to wówczas, zgodnie z kosmologi Wielkiego Wybuchu, sam jest cz[ci kosmosu i Jego istnienie domaga si wyja[nienia tak samo jak istnienie kosmosu (Everitt 2004, s. 71). Tu jednak|e mo|na oponowa, mówic, |e, po pierwsze, Bóg istniejc poza czasem, nie traci zdolno[ci stwórczego dziaBania i wchodzenia w relacje przyczynowe, poniewa| po prostu jest innego rodzaju bytem ni| np. liczby12. Po drugie, istnienie Boga w czasie, nie pociga za sob, |e bdc obecnym w kosmosie, staje si jego cz[ci, której istnienie, podobnie jak i caBego kosmosu, domaga si odrbnego wyja[nienia. Mo|e by bowiem tak, |e relacja Boga do czasu (i kosmosu jako caBo[ci) nie stanowi Jego esencjalnej charakterystyki, lecz jedynie jest dla niego czym[ przygodnym. Je|eli czasu (kosmosu) nie ma, to Bóg istnieje poza czasem, je|eli natomiast istnieje czas (kosmos), to Bóg istnieje w czasie (kosmosie). Ze stanowiskiem tym jednak zwizane s trudno[ci, w szczególno[ci pojawia si kwestia niezmienno[ci Boga istniejcego w czasie (kosmosie). Sprawy tej, niestety, nie mo|emy tu szerzej omawia. Problem relacji Boga do czasu pojawi si tak|e w innym kontek[cie: w kontek[cie mo|liwo[ci istnienia boskiej wiedzy o zdarzeniach przyszBych, z czym z kolei bdzie wizaBo si zagadnienie wolno[ci woli ludzkiej, o czym bdzie mowa w drugiej cz[ci niniejszej rozprawy. I.2 Argument teleologiczny13 Rozwa|my tedy argument za istnieniem Boga zwany powszechnie w literaturze  argumentem teleologicznym . Argument ten wystpuje w kilku postaciach. Pierwsza odmiana tego 12 Chodzi tu o to, |e Bóg jest bytem niezmiennym a dziaBajcym (stwarzajcym [wiat). Pytanie, jakie si tu nasuwa, dotyczy niezmienno[ci Boga dziaBajcego; czy niezmienny Bóg mo|e dziaBa? 13 Argument ten mo|e by potraktowany jako pewna odmiana argumentu kosmologicznego; wszelako wnosi si o istnieniu Boga poprzez analiz tego, jaki jest [wiat. Jego wyodrbnianie jako osobnego typu argumentu jest w niniejszym tek[cie spraw konwencjonaln; niekiedy bywa omawiany wBa[nie jako osobny argument. Jan WoleDski, np., uwa|a, |e ten typ argumentu jest anachroniczny z uwagi na stan nauki wspóBczesnej (WoleDski 2004, s. 112). Niemniej bywa on jednak i dzi[ eksploatowany (Craig, Sinnot-Armstong 2004), std wspominamy tu o nim. 10 argumentu bywa nazywana po prostu  argumentem z porzdku . Otó| w [wiecie obserwujemy ró|nego rodzaju prawidBowo[ci i regularno[ci. Obserwowalne przez nas obiekty zachowuj si zgodnie z pewnymi prawami (ilekro podgrzejemy wod do temperatury stu stopni, zacznie ona wrze, ilekro rzucimy kamieD w gór, spadnie on z okre[lon prdko[ci zgodnie z prawami ruchu i ogólniejszym prawem powszechnej grawitacji). PrzykBadów mo|na by podawa wiele wicej. Ogólnie mówi si tak: mogliby[my sobie wyobrazi [wiat caBkowicie chaotyczny, kapry[ny, bez |adnych prawidBowo[ci, ale jednak [wiat, w którym |yjemy, nie jest chaotyczny, istnieje w nim porzdek (pewien Bad), zatem wolno nam wnioskowa, |e istnieje lub prawdopodobnie istnieje  tak mówi wspóBczesny filozof religii R. Swinburne  byt, który nadaB temu [wiatu porzdek i stale ten porzdek kosmiczny podtrzymuje, i byt taki zwany jest tradycyjnie Bogiem (Swinburne 1999, ss. 47-63). Na tego rodzaju argumentacj teistyczn krytyk mo|e odpowiedzie nastpujco. ZaBó|my, |e co[ jest przedmiotem pewnego rodzaju (chlebem, wod itd.). Je|eli co[ jest przedmiotem pewnego rodzaju, to musi wykazywa pewne prawidBowo[ci w swoim zachowaniu. Gdyby przedmiot nie wykazywaB tych|e prawidBowo[ci, to nie byBby przedmiotem danego rodzaju. Je[li chleb ma dla mnie pewne walory od|ywcze dzisiaj i jutro, to dlatego, |e jest chlebem. I teraz, mo|na argumentowa: je|eli to, co nazywamy  [wiatem , skBada si z pewnych przedmiotów okre[lonego rodzaju, to musi wykazywa jakie[ prawidBowo[ci, i dlatego [wiat nie mo|e by chaotyczny. A skoro porzdek jest ju| zawarty w samym pojciu przedmiotu okre[lonego rodzaju, to odrbny argument z porzdku [wiata na istnienie Boga jest zbdny. Poniewa|, skoro ju| istnieje materialny kosmos, to tym samym niejako z definicji jest on uporzdkowany. yródBem porzdku kosmicznego jest sama zawarto[ kosmosu. Tak zatem faBszywe jest wyj[ciowe przypuszczenie Swinburne a, |e mo|na byBoby sobie pomy[le [wiat caBkowicie chaotyczny, nieuporzdkowany (Everitt 2004, ss. 88-91). Tak jak nie ma sensu pyta, dlaczego ka|dy kawaler jest nie|onatym m|czyzn, nie ma te| sensu pyta, dlaczego [wiat jest uporzdkowany. Na to jednak|e obroDca tego argumentu mógBby zareagowa nastpujco: zgoda, |e je|eli co[ jest [wiatem, to jest jako[ uporzdkowane, a nie caBkowicie chaotyczne, ale powstaje inne pytanie, mianowicie, dlaczego [wiat jest uporzdkowany tak a nie inaczej, i dlaczego jest w nim tyle porzdku, ile jest, a nie np. mniej? 11 W ten sposób przechodzimy do drugiej odmiany argumentu teleologicznego: do argumentu z rodzajów porzdku w [wiecie, zwanego niekiedy  zasad antropiczn 14. Zasada ta gBosi, |e Je|eli inteligentne formy |ycia maj si pojawia w kosmosie, to wielko[ podstawowych staBych fizycznych i oddziaBywaD (grawitacja, mocne i sBabe oddziaBywanie jdrowe, siBa elektromagnetyczna, etc.) musi by dokBadnie taka, jaka jest w rzeczywisto[ci. Gdyby które[ z tych oddziaBywaD byBo nawet minimalnie silniejsze lub sBabsze, warunki pojawienia si inteligentnych form |ycia nigdy by nie mogBy wystpi. (Everitt 2004, s. 91) I dalej argumentuje si, |e trudno sobie wyobrazi, |eby te wszystkie parametry kosmiczne byBy przypadkiem tak dobrane, jak s. W takim razie kto[ musiaB w niezwykle subtelny sposób dostroi je wszystkie do siebie tak (fine-tuning), |eby powstaBo |ycie i przybraBo w niektórych wypadkach inteligentne formy. Istota taka, subtelny kosmiczny architekt, nazywa si zwykle Bogiem. Tak wic i dla teisty, i dla ateisty powstaje kwestia, dlaczego podstawowe staBe fizyczne w kosmosie s takie, jakie s. Teista odpowiada: s takie, bo Bóg tak je ustaliB, majc na celu stworzenie [wiata z istotami rozumnymi. Jednak|e mo|liwe jest tak|e sformuBowanie innej odpowiedzi na to pytanie. Mo|na np. przypuszcza, |e w przyszBo[ci uda si sformuBowa teori, która bdzie postulowa istnienie w kosmosie jakiej[ dotd nieznanej siBy fizycznej, która z kolei wyznacza jako[ wielko[ innych ju| rozpoznanych rodzajów siB i oddziaBywaD kosmicznych. Mo|liwe jest, |e takich bardziej podstawowych siB jest wicej ni| jedna, np. pewna siBa bdzie odpowiada za wielko[ grawitacji, inna za oddziaBywanie elektromagnetyczne, prdko[ [wiatBa itd. Ogólnie biorc, tei[ci zwracaj uwag na niezwykB i nieprawdopodobn koincydencj wszystkich tych czynników i parametrów, które sprzyjaj powstaniu |ycia na Ziemi. Koincydencja ta ma wBa[nie [wiadczy o istnieniu boskiego architekta. Ateista (lub po prostu krytyk tego argumentu) zwykle argumentuje wobec takiej konstatacji, |e nie ma dostatecznych podstaw do tego, by twierdzi, |e owa zgodno[ wielu podstawowych parametrów kosmicznych sprzyjajca powstaniu |ycia na Ziemi, jest czym[ niezwykBym i nieprawdopodobnym, gdy| aby móc cokolwiek powiedzie o stopniu prawdopodobieDstwa 14 Samo okre[lenie  zasada antropiczna zostaBo u|yte po raz pierwszy w 1973 r. Wyra|enie tego u|yB wtedy Brandon Carter (Heller 1994, ss. 238-239). 12 jakiego[ zdarzenia, nale|y te| zna inne mo|liwo[ci i wiedzie, czy s równie prawdopodobne; nale|aBoby zna inne [wiaty o innych parametrach, i wiedzie, jak si one rozwijaBy (Craig, Sinnot-Armstrong 2004, s. 45). Mo|liwe jest, |e przy innych prawach fizyki i staBych fizycznych ni| te, które znamy, |ycie powstawaBoby w wielu [wiatach, std powstanie |ycia w ogóle, nie byBoby niczym nadzwyczajnym. Jedyne co, my wiemy, to to, |e w naszym [wiecie, przy tych prawach i tych parametrach kosmicznych, jakie tu wystpuj, najmniejsze zmiany mogByby uniemo|liwi powstanie |ycia i taki rozwój kosmosu, jaki faktycznie miaB miejsce. Niekiedy te| pojawia si hipoteza, |e istnieje bardzo wiele [wiatów i w zwizku z tym prawdopodobieDstwo, |e w którym[ z nich powstan warunki sprzyjajce zaistnieniu inteligentnych form |ycia, wcale nie jest maBe (Craig, Sinnott-Armstrong, 2004, s. 49). Tu jednak nale|y doda, |e przypuszczenie o istnieniu wielu [wiatów z ró|nymi warunkami i prawami jest raczej na razie form spekulacji metafizycznej, ni| hipotez ugruntowan empirycznie. Pojawia si te| obiekcja nastpujca: je|eli Bóg jest bytem wszechmocnym i chciaB, by we wszech[wiecie pojawiBo si |ycie rozumne, to mogBoby si one pojawi przy bardzo wielu ró|nych i innych od obecnych parametrów kosmicznych, warunkach pocztkowych. A z zasady antropicznej wynika, |e Bóg musiaB, chcc zrealizowa swoje cele, dostosowa je do praw przyrody: tylko bowiem przy obowizywaniu takich a nie innych praw przyrody Bóg mógB urzeczywistni swoje zamiary, a to znaczy, |e Bóg nie jest wszechmocny, a byt, który nie jest wszechmocny nie jest Bogiem, zatem Boga nie ma. Na to wszelako teista mo|e odpowiedzie, |e Bóg mógB chcie, aby kosmos miaB tak a nie inn histori, a moment i okoliczno[ci pojawienia si czBowieka miaBy by takie, jakie faktycznie byBy, i dlatego prawa przyrody i warunki pocztkowe kosmosu zostaBy tak zestrojone, jak zostaBy. I.3. Argument z istnienia obiektywnych warto[ci moralnych Argument ten ma u ujciu dedukcyjnym form nastpujc: (1) Je|eli Bóg nie istnieje, to nie istniej obiektywne warto[ci moralne. (2) Obiektywne warto[ci moralne istniej. Std, (3) Istnieje Bóg. 13 W rozumowaniu tym dyskusyjna jest z pewno[ci przesBanka pierwsza: je|eli nie ma Boga, to nie istniej obiektywne warto[ci moralne. O prawdziwo[ci tej przesBanki byli np. przekonani F. Dostojewski, F. Nietzsche, B. Russell i J.P. Sartre, co wyra|aBo si w sBynnym powiedzeniu: je[li Boga nie ma, to wszystko wolno. Kontekstem, w jakim niekiedy poddaje si krytyce to rozumowanie jest dylemat zawarty w platoDskim dialogu Eutyfron. Czy gwaBt jest niemoralny, poniewa| Bóg nakazaB nam nie gwaBci, czy te| Bóg nakazaB nam nie gwaBci, poniewa| gwaBt jest niemoralny? Je|eli Bóg zakazaB nam gwaBtu, poniewa| jest to czyn niemoralny, to gwaBt musi by niemoralny uprzednio do Jego zakazu. Z drugiej strony jednak, je|eli Bóg zakazuje gwaBtu, nie dlatego, poniewa| jest to czyn niemoralny, to Bóg mógB byB nie zakazywa gwaBtu, a wtedy gwaBt nie byBby niemoralny (Bóg postpiB arbitralnie, mógB nakaza zupeBnie co[ innego). Teista odpowiedziaBby na to (i czsto tak czyni): Bóg musi zakaza gwaBtu, poniewa| czyn tego rodzaju jest zBy, a Bóg jest dobry. Odpowiedz taka jest jednak powrotem do drugiej cz[ci przytoczonego wy|ej dylematu z platoDskiego Eutyfrona. Je|eli natura boska jest gwarancj tego, |e zakazuje On gwaBtu, poniewa| gwaBt jest zBy, to |aden boski zakaz (nakaz) nie jest wymagany do uznania przez nas gwaBtu za zBo (to znaczy, |e obiektywne warto[ci moralne istniej niezale|nie od Boga i Jego istnienia). GwaBt jest po prostu niemoralny (zBy), a Bóg jedynie to potwierdza jako podmiot o doskonaBych kompetencjach etycznych. Inaczej mówic, je|eli Bóg nie ma |adnych racji, by nakaza czyni jedno lub drugie, to Jego nakazy s arbitralne, a wtedy warto[ci moralne nie s obiektywne, ale je|eli ma On takie racje, to te racje wBa[nie, a nie Jego nakazy (zakazy) s tym, co czyni nasze akty moralnymi (niemoralnymi). Wydaje si, |e teista powoBujcy si na argument z istnienia obiektywnych warto[ci moralnych przyjmuje do[ ubog ontologi [wiata. WedBug tej ontologii istniej konkrety rzeczywiste, tj. fizyczne (np. ciaBa), psychofizyczne (osoby) oraz konkrety duchowe: Bóg i inne, by mo|e, byty duchowe o naturze osobowej. Natomiast nie jest on gotów zaBo|y istnienia dziedziny bytów idealnych niezale|nych od wszelkiej [wiadomo[ci, tj. radykalnie obiektywnych, do której nale|aByby np. ró|nego rodzaju byty matematyczne (liczby, zbiory, itp. ) oraz warto[ci moralne, estetyczne itd. Otó| ontologia bogatsza ni| konkretystyczna jest logicznie mo|liwa; posiadaBa i wci| posiada licznych i wybitnych reprezentantów (Platon, Bolzano, Frege, Husserl). Mo|na te| przyj, |e warto[ci istniej jako[ w [wiecie rzeczywistym, a nie w |adnej idealnej dziedzinie, jak czynili to T. Cze|owski i R. Ingarden. WedBug ontologii bogatszej ni| konkretystyczna, istnienie obiektywnych warto[ci jest niezale|ne od istnienia Boga. Zatem istnienie tych warto[ci nie mo|e by przesBank w 14 dowodzie na istnienie Boga. Inaczej mówic, z tego, |e istnieje np. taka warto[ jak sprawiedliwo[, nic nie wynika w kwestii istnienia lub nieistnienia Boga. Oto mo|liwa odpowiedz krytyka powy|szego argumentu teistycznego, który zreszt nie podzielajc tego argumentu, nie musi by, powtórzmy to, ateist. ObroDca rozwa|anego argumentu mógBby jeszcze odpowiedzie, |e, nawet je[li obiektywne warto[ci moralne maj jakie[ ugruntowanie ontologiczne inne ni| Bóg, to samo ich istnienie nie wyja[nia istnienia obowizku ich urzeczywistniania poprzez czyny, poniewa| jeste[my zobowizani do robienia czego[ lub nie robienia czego[ wobec osób, a nie wobec abstraktów. Bóg jest osob, która domaga si od nas, |eby[my nie gwaBcili, nie kradli lub nie mordowali innych osób. Wobec Niego jeste[my zobowizani urzeczywistnia pewne warto[ci. Tu jednak mo|na odpowiedzie nastpujco: zgoda, |e mamy obowizki wobec osób, a nie wobec abstraktów, ale obowizek pomagania osobie, która jest w pilnej potrzebie, mamy ze wzgldu na t osob, która jest w potrzebie, a nie ze wzgldu na Boga. Mo|emy te| mie taki obowizek ze wzgldu na samych siebie, gdy| ustalili[my wobec siebie samych, |e bdziemy pomaga osobom potrzebujcym pomocy (tak np. nauczaB I. Kant). Mo|na wreszcie przyj, jak Ingarden, |e warto[ci same, jak on to nieraz mówiB,  domagaj si urzeczywistnienia , dajc o tym zna w naszym sumieniu. Biorc to wszystko pod uwag, sdz, |e argument z istnienia obiektywnych warto[ci moralnych nie jest rozstrzygajcy w kwestii istnienia Boga. I.4. Argument z do[wiadczenia religijnego15 Argument ten odwoBuje si do nauk gBoszonych przez tzw. epistemologi zreformowan. WedBug tych koncepcji przekonanie, |e Bóg istnieje, jest przekonaniem wBa[ciwie bazowym (properly basic belief). Przekonania s bazowe w tym sensie, |e nie s oparte na innych przekonaniach, przekonania s wBa[ciwe w tym sensie, |e s ugruntowane; maj podstaw w pewnego rodzaju do[wiadczeniach. Do przekonaD bazowych we wBa[ciwym sensie nale| przekonania, |e istnieje przeszBo[, [wiat zewntrzny, inni ludzie, |e wczoraj zjadaBem na [niadanie pBatki z mlekiem itd16. Skoro wic kto[ do[wiadcza obecno[ci Boga, to wolno mu 15 W [cisBym sensie nale|aBoby raczej mówi nie tyle o  argumencie , co [wiadectwach empirycznych w postaci prze|y religijnych. 16 Analogia pomidzy prze|yciami dnia codziennego a prze|yciami religijnymi jest tu wtpliwa. By mo|e przy rutynowych czynno[ciach codziennych trudno byBoby mi wykaza, |e wczoraj np. jadBem pBatki z mlekiem, ale wystarczy przeprowadzi bardziej szczegóBowe badania, np. medyczne, by to potwierdzi lub obali. 15 racjonalnie tak|e uzna przekonanie, |e Bóg istnieje (Alston 1991, s. 3). Jest to przekonanie bazowe we wBa[ciwym sensie, je|eli jest ugruntowane w odpowiednim do[wiadczeniu (np. nie wystpuje pod wpBywem dziaBania narkotyków). Krytyk podnosi wobec tego argumentu teisty (z do[wiadczenia religijnego) obiekcj nastpujc. Otó|, nie ma wtpliwo[ci, |e wiele osób doznaje prze|y, które, jak si im wydaje, pochodz od istot pot|niejszych od nich. Problem polega tu na tym, |e prze|ycia takie s udziaBem zbyt wielu ludzi. Ró|ni ludzie o ró|nych przekonaniach religijnych, maj podobne do[wiadczenia, które pochodz, jak sami s o tym przekonani, od ró|nych istot boskich (wielo[ religii), nawet, pomimo |e do[wiadczenia te mog by zupeBnie  podobne od wewntrz . Skoro przekonania religijne oparte na takich do[wiadczeniach s niezgodne ze sob, a nawet nieraz sprzeczne po prostu, to nie mog by wszystkie prawdziwe. Zreszt z punktu widzenia teizmu chrze[cijaDskiego, zdecydowana wikszo[ z nich musi by bBdna, skoro tylko do[wiadczenia chrze[cijaDskie s zasadniczo prawidBowe. Wynika z tego  konkluduje krytyk  , |e do[wiadczenie religijne zasadniczo nie mo|e by reliabilne (rzetelne)  i to z punktu widzenia samych chrze[cijan (Craig, Sinnott-Armstrong 2004, s. 39)17. Odpowiadajc na zarzut, |e ró|norodno[ wiar religijnych podwa|a rzetelno[ do[wiadczenia religijnego, teista zwraca uwag na nastpujc okoliczno[: je|eli nie istniej powody, by sdzi, |e moje do[wiadczenie religijne, w którym doznaj w pewnej formie obecno[ci Boga, jest iluzj, to sam fakt, |e istniej osoby dajce [wiadectwo podobnych do[wiadczeD dla wsparcia swoich odmiennych przekonaD religijnych (niechrze[cijaDskich), nie czyni mojego przekonania bBdnym lub niewBa[ciwym (w sensie epistemologii zreformowanej). Poza tym, zauwa|a teista, zarzut powy|szy, zakBada, |e wszystkie do[wiadczenia religijne s podobne co do tre[ci, a to nie jest po prostu prawda. Obecne np. w hinduizmie poczucie bycia pochBonitym przez przerastajc jednostk caBo[ bytu, ró|ni si caBkowicie od prze|ycia chrze[cijanina doznajcego miBo[ci osobowego Boga (Craig, Sinnott- Armstrong 2004, s. 74). Teista podkre[la przy tym, i| cho przekonanie, |e Bóg istnieje, jest bazowe we wBa[ciwym sensie, to mo|na i nale|y szuka dla niego pewnych argumentów (np. wBa[nie 17 Nie jest to jedyny zarzut, jaki mo|na postawi temu pogldowi. Rozumowanie odwoBujce si do prze|y religijnych mo|e by bowiem uznane za koliste; do[wiadczenie religijne ma by [wiadectwem istnienia Boga, ale bdzie tym [wiadectwem tylko wtedy, kiedy zostanie uznane za rzetelne do[wiadczenie. Za takie mo|e by jednak uznane tylko wtedy, kiedy faktycznie Bóg jest jego przedmiotem. Krótko mówic, gwarancj przekonania, |e Bóg istnieje jest rzetelno[ do[wiadczenia religijnego, natomiast gwarancj rzetelno[ci do[wiadczenia religijnego jest istnienie Boga. Mo|na równie| sformuBowa surowsze kryteria rzetelno[ci (racjonalnej akceptowalno[ci) przekonaD: do[wiadczenia, na których s oparte, winny by intersubiektywnie sprawdzalne i komunikowalne. Przekonania religijne, i zreszt nie tylko one, do takich nie nale|. Por. WoleDski 2004. 16 takich, które s nieraz podawane), lecz nawet, gdyby argumenty te byBy niewystarczajce, to, o ile przekonanie jest wci| ugruntowane w odpowiednim do[wiadczeniu religijnym, to nadal pozostaje bazowe we wBa[ciwym sensie. I ka|dy kto takie przekonanie |ywi, zachowuje si racjonalnie. Nie wchodzc tu w rozwa|ania nad racjonalno[ci przekonaD i przyjmujc, choby na prób, |e teista uznajcy nauki epistemologów zreformowanych ma racj, nale|y jednak pamita, |e racjonalno[ przekonania sama w sobie nie jest gwarancj jego prawdziwo[ci. Je|eli bowiem kto[ uznaje zdanie  Bóg istnieje na podstawie pewnych prze|y, o których nie ma on powodu sdzi, |e s nierzetelne, to nie wynika z tego, |e zdanie  Bóg istnieje jest prawdziwe i, |e Bóg istnieje18. W podsumowaniu tej cz[ci wywodów nale|y zauwa|y, |e nawet je|eli zastrze|enia podnoszone wobec przedstawionych wy|ej argumentów teistycznych s bBdne lub niewystarczajce, a rozumowania wspierajce stanowisko teistyczne s poprawne lub mog zosta takimi zastpione, to nie wystarcza to do uznania za uzasadnione i prawdziwe twierdzenia, |e istnieje Bóg tradycyjnej religii chrze[cijaDskiej lub innej historycznej religii. Mo|liwe jest bowiem, |e pierwsza przyczyna wszystkich zdarzeD, architekt kosmosu, zródBo i gwarancja zobowizaD moralnych oraz przedmiot do[wiadczenia religijnego to byt ró|ny od Boga wiary religijnej; mo|liwe jest te|, |e inny byt jest (byB) pierwsz przyczyn kosmosu, inny byt go zaplanowaB, inny jeszcze stanowi zródBo i gwarancj zobowizaD moralnych oraz jest przedmiotem i zródBem do[wiadczenia religijnego. I.5. Argument ateistyczny ze zBa Dla lepszego zrozumienia tego argumentu, dobrze bdzie przytoczy sposób, w jaki rozumie si znaczenie nazwy  Bóg . Otó|, powoBujc si na tradycj chrze[cijaDsk, desygnatem nazwy (predykatu)  Bóg jest byt wszechdobry (Bóg czyni zawsze to, co jest najlepsze w moralnym sensie), byt wszechmocny (Bóg mo|e zrobi wszystko, co jest logicznie mo|liwe), byt wszechwiedzcy (Bóg zna wszystkie prawdy), byt wieczny (Bóg istnieje bez pocztku i koDca poza czasem), byt dziaBajcy (Bóg powoduje zmiany w [wiecie czasowym), byt osobowy (Bóg posiada wol i dokonuje wyborów). Argument ze zBa ma posta nastpujc: 18 Obszernie zagadnieniem racjonalno[ci przekonaD religijnych zajmuje si Jan WoleDski w WoleDski 2004. Filozof ten uzasadnia twierdzenie gBoszce, |e ze zdania prawdziwego  Wierz, |e Bóg istnieje nie wynika zdanie  Bóg istnieje (WoleDski 2004, ss. 92-94). 17 (1) Je|eli istniaBaby istota wszechmocna i wszechdobra, to nie byBoby |adnego zBa w [wiecie, o ile zBo to nie byBoby logicznie konieczne, dla w odpowiednim stopniu, kompensujcego je dobra. (2) Istnieje wiele zBa w [wiecie. (3) Wiele zBa [wiatowego nie jest logicznie konieczne dla jakiegokolwiek kompensujcego je dobra. (4) Std, nie istnieje Bóg, który jest istot wszechmocn i wszechdobr (Craig, Sinnott- Armstrong 2004, s. 85). Biorc za[ pod uwag, podan wy|ej charakterystyk Boga tradycyjnego teizmu, Bóg nie istnieje, poniewa| istota, która nie jest wszechmocna i nie jest wszechdobra, nie jest Bogiem. Sedno tego argumentu wi|e si ze zBem bezcelowym. ZBo takie nie jest warunkiem koniecznym |adnego kompensujcego je dobra, ani te| w ogóle  w naszym pojciu  |adnego dobra nie warunkuje. Ateista (krytyk) podaje przykBady osób cierpicych na nieuleczalne choroby, ofiar dotkliwych kataklizmów naturalnych lub drczonych przez ró|nego typu psychopatów. Rozwa|a przy tym szereg ró|nych podawanych przez teistów wyja[nieD teodycealnych i je odrzuca. Nale| tu m.in. wolno[ woli jako warto[ przewy|szajca zBo wyrzdzane poprzez speBnianie wolnych czynów, ksztaBtowanie charakteru przez cierpienie (z tym, |e w wypadku, np. cierpicych dzieci, chodziBoby raczej o prób charakteru rodziców, a nie dzieci, gdy| te jeszcze charakteru nie posiadaj). Ateista przytacza te| teodycealn koncepcj wiecznej rekompensaty dla istot cierpicych w formie maksymalnego mo|liwego szcz[cia w niebie za doznane w |yciu doczesnym cierpienia i krzywdy. Przede wszystkim Bóg, jako istota wszechmocna i dobra, mógBby zapewni owym istotom tak szcz[liwo[  argumentuje ateista  bez tych szczególnie przera|ajcych cierpieD, doznanych przez nie w |yciu doczesnym. W zwizku z tym dodaje, |e np. cierpienia dzieci same w sobie jako [rodek tylko do modelowania charakteru rodziców s zadawane niemoralnie, a poza tym bywaj bezcelowe, gdy rodzice si zaBamuj fizycznie, psychicznie lub odchodz od wiary, o czym Bóg z góry, jako byt wszechwiedzcy, wie od zawsze. Teista zwykle odpowiada na to na dwa sposoby, starajc si przy tym podwa|y, argument ateistyczny. Po pierwsze, zBo, które wydaje si nam bezcelowe, nie jest bezcelowe dla Boga, jedynie my nie potrafimy poj racji i celów Boga (Howard-Snyder 1999, ss. 22- 18 25)19. Po drugie, powiada teista, mo|liwe jest wprawdzie, |e z pewnego punktu widzenia, okre[lone zBo nie tylko wydaje si bezcelowe, lecz jest bezcelowe, ale to nie wspiera tezy ateistycznej. Z punktu widzenia szcz[cia doczesnego, czyli szcz[cia do osignicia przez nas tu i teraz przynajmniej niektóre cierpienia i krzywdy ludzkie s bezcelowe, ale nie ten rodzaj szcz[cia Bóg ma na celu, kiedy na zBo tego rodzaju zezwala. W koDcu przecie| ostatecznym celem ludzkiego istnienia, zdaniem teistów, jest to, |eby maksymalna liczba ludzi zbli|yBa si do Boga i Go poznaBa (zakBada si tu, |e cierpienia prowadz ludzi do Boga). To za[ pozwoli im osign tak|e maksymalne i wieczne szcz[cie. Ateista, odpowiadajc na powy|sze uwagi teisty, stwierdza, |e jakkolwiek oczywi[cie prawd jest, |e nasze kompetencje poznawcze s ograniczone, to nie wynika z tego jeszcze, |e zawsze, ilekro dzieje si co[ zBego, to istniej (musz istnie) racje i cele owego zBa, a my jedynie nie potrafimy ich poj. W nawizaniu do drugiego kontrargumentu teisty, ateista konstatuje, |e wykorzystywanie cierpienia i krzywdy ludzkiej, po to, by jak najwiksza liczba ludzi wielbiBa Boga i mogBa Go lepiej pozna jako istot wszechmocn i nieskoDczenie dobr jest, jak si powiada,  przera|ajco niesprawiedliwe (Craig, Sinnott-Armstrong 2004, s. 92). A poza tym  dodaje krytyk  oczywi[cie Bóg, jako byt z definicji wszechmocny, mógB uczyni swoj wielko[ i wszechmoc poznawaln dla najwikszej mo|liwej liczby ludzi za pomoc [rodków innych ni| cierpienia i krzywdy. Wreszcie, gdyby miaBoby by tak, |e Bóg nie byBby zainteresowany naszym szcz[ciem i dobrem doczesnym, lecz tym gBównie, by Go maksymalnie czci i poznawa Jego atrybuty (np. dobro i wszechmoc), to jawiBby si On  wedBug standardów moralnych 19 Powiada si, |e z tego, |e np. nie widz z okna mojego domu [limaka w poro[nitym ogrodzie, nie wynika, |e go tam nie ma. Podobnie, z tego, |e nie rozumiem skomplikowanej teorii matematycznej lub np. teorii wzgldno[ci, nie wynika, |e pozbawione s one sensu, lub, |e s faBszywe (Howard-Snyder 1999). Mo|liwe jest wic, |e najwiksze zbrodnie ludzko[ci takie, jak Holocaust, Stalinowskie guBagi, ludobójstwo w Rwandzie lub wielkie i zabójcze katastrofy naturalne s podstaw jakiego[ nierozpoznawalnego, jak dotd dla ludzko[ci, dobra. Dobro to jest za[ powodem, ze wzgldu na które wszechmocny i wszechwiedzcy Bóg nie zapobiegB zBu zwizanemu z wymienionymi i podobnymi zdarzeniami. Jednak tak zbudowana analogia jest bBdna. Mo|na bez trudu sprawdzi, czy w ogrodzie jest [limak, czy go nie ma; nale|y jedynie podj wBa[ciwe, do[ proste dziaBania, by to potwierdzi. Uzyskany wynik podlega intersubiektywnej weryfikacji. Gdy oka|e si, |e po drobiazgowych, profesjonalnych poszukiwaniach |adnego [limaka nie znaleziono, to wolno racjonalnie przyj, |e, wedle uzyskanej wiedzy, go tam po prostu nie ma. Je|eli za[ chodzi o niezwykBy stopieD komplikacji matematyki i fizyki, to przecie| prawd jest, |e istniej matematycy i fizycy, którzy rozumiej sens teorii, którymi si zajmuj. Teorie te podlegaj naukowym testom, których wynik dostpny jest ka|demu i zrozumiaBy dla ka|dego wytrenowanego specjalisty w danej dziedzinie. Nie tak jest w wypadku zBa. Nie ma zapewne |adnych specjalistów, a przede wszystkim |adnych racjonalnych wyników ich dociekaD, tj. takich, które wskazuj okre[lone mo|liwe powody wielkiego zBa, i które podlegaj jakiej[ intersubiektywnej kontroli. Poza tym, jest, by mo|e, czym[ nie na miejscu, deliberowanie nad mo|liwym powodem uzasadniajcym odra|ajce zbrodnie, który nada im sensu i usprawiedliwi w porzdku dziejów i kosmosu. 19 powszechnie akceptowanych tak|e przez teistów w |yciu codziennym  jako do[ okrutny i samolubny (na pewno nie dobry w naszym pojciu). Ostateczna odpowiedz teisty na te zarzuty mo|e by nastpujca: skoro Bóg wybraB ten [wiat spo[ród wielu mo|liwych, to prawdopodobne jest, |e wBa[nie przy tej ilo[ci i rodzajach zBa, jakie si tu dziej, najwiksza liczba ludzi osignie poznanie Boga i szcz[cie wieczne. Tego rodzaju stwierdzenie jednak zakBada, |e Bóg wiedziaB z góry (jako wszechwiedzcy), ile i jakiego zBa potrzeba w [wiecie na to, aby osign optymalny bilans aksjologiczny tak|e w wymiarze eschatologicznym. Z tym wszelako wi|e si inny wa|ny problem, mianowicie wolno[ci czBowieka i jego odpowiedzialno[ci za zBo i ogólniej wszelkie czyny.

Wyszukiwarka