plik


TW Nr 15 - Siemianówka 2 NR 15 - 18 LIPCA RYBIE OKO Mapa serwera FORUM RO Sklep wędkarski TW - Editorial nr 15 TW - Archiwum TW - Wejściówka ZA I PRZECIW SIEMIANÓWCE Miał to być krótki wypad przygotowujący moje sierpniowe biwakowanie nad Siemianówkę. Przerodził się we wspaniałe łowy - a zarazem zwątpienie, czy warto tu spędzać wolny czas z rodziną? Może napisanie tego tekstu pozwoli mi na podjęcie decyzji. Muszę raz jeszcze przeanalizować wszystkie walory akwenu oraz wszelkie niedogodności, które napotka przyjeżdżający tu turysta. Siemianówka, sztuczny zalew na Narwi w województwie podlaskim, tuż przy granicy polsko-białoruskiej. Widać nawet graniczny most, a wieczorami słychać wybuchy dynamitu. Tam za granicą tak się "wędkuje"... Szczupaki pod górkę Przez kilka lat o Siemianówce napisano wiele dobrego, a ostatnio wiele złego. Niegdyś wystarczyło wypłynąć łódką na dwie, trzy godziny, aby mieć komplet szczupaków. Teraz nie jest to taka prosta sztuka. "Siemianówka została przetrzebiona przez wędkarzy i kłusowników" - pisała wędkarska prasa. A Siemianówka to jednak nadal wielkie ryby, które trafiają w ręce tylko dobrych wędkarzy. Aby łowić tu owe naprawdę wielkie ryby, trzeba najpierw poznać zbiornik. Najlepiej z przewodnikiem.       - O, tu przed powstaniem zbiornika była plantacja czarnej porzeczki, biorą tu niezłe szczupaki - pokazuje mi mój brat, który każdą wolną chwilę spędza nad Siemianówką. - A tam jest podwodna górka, bez stalowego przyponu ani rusz - dodaje.       Szczupaki na zalewie zostały w ciągu kilku ostatnich lat mocno przetrzebione. Kto żyw łowił je, nie zwracając uwagi ani na wymiar ani na okres ochronny. Siedem, dziesięć sztuk nie było problemem. Byle do brzegu, do wędzarni ustawionej w pobliskich krzakach. No i stało się - szczupakowe eldorado przeszło do historii. Dziś trzeba szczupaka szukać, macać ripperami, czesać dno wahadłówkami, bez pewności na sukces.       Ale podwodne górka nie zawodzi. Jest, siedzi i nieźle walczy. Kilka minut i szczupak ląduje w podbieraku. Ręce mi się trzęsą. Jak są tu takie szczupaki, to jest nieźle - myślę sobie. Ale czas wracać na brzeg. Zbliża się już wieczór, poza tym wiatr ustaje i najlepszy okres brań szczupaka powoli kończy się. Silny wiatr i wysoka fala sprzyjają wytropieniu zębatego. Teraz, pod wieczór trzeba ponownie zająć się wędkami ustawionymi na brzegu. Zmierzch drapieżników       Koniec wrażeń i emocji dla spinningisty? To straszne. Dla mnie, zakochanego w tej metodzie, na całym zalewie pozostają tylko szczupaki?       - Spokojnie, jeszcze zaliczymy przybrzeżne zarośla - krzyczy wiosłując mój brat.       - Okonie? - pytam, szukając w pudełkach sprawdzonych na Żuławach przynęt. Niestety, o okoniach nikt tu nawet nie wspomina. No, może zimą, spod lodu, ale teraz jest ponoć coś bardziej ekscytującego. Rzucamy na pobliskie wypłycenia. Ja rippera, on obrotówkę 3-kę long. Jest branie. Długo nie mogę dojść, co siedzi na końcu żyłki. Szczupak tak nie walczy... Może sum, bijący w tym zielsku wieczorami?       Nareszcie pokazuje się rybi łeb nad powierzchnią wody. O rany, ale jaź! Prawie jak karpik. Tuż przy samej łódce wyczepia się, ale brat zdążył z podbierakiem. Na moim koncie pierwszy jaź z Siemianówki - 1,20 kg. Mój przewodnik życzliwie dodaje, że na zalewie bijące w wodę mewy wskazują wyskoki drobnicy spowodowane żerowaniem nie okonia, ale właśnie jazia. A że są tu wielkie sztuki przekonałem się dwie godziny później, już łowiąc gruntówką. Karpie na czarno Stosowane tu zestawy gruntowe są typowe dla łowców karpi. Mocne wędzisko, plecionka i multiplikator, bo przynętę wywozimy łódką 300 metrów w głąb zalewu, na starorzecze Narwi. Aby skutecznie łowić ryby o każdej porze dnia potrzebna jest nawet niewielka łupinka. Ale trzeba uważać. Co roku wysoka fala wywraca jakąś łódkę, przynosząc ofiary wśród braci wędkarskiej.       Aby zlokalizować karpia, wystarczy popływać po Siemianówce, uważnie przyglądając się bojkom, pozostawionym na wodzie przez kolegów. Na końcu żyłki zakładamy z Wojtkiem kulki proteinowe własnej produkcji, a jako zanętę podsypujemy parzony łubin. Jest tańszy od powszechnie stosowanej tu kukurydzy, ale równie skuteczny - podobnie jak parzona pszenica czy płatki soi.       Zostaję na brzegu kontrolując wysnuwanie plecionki. Wojtek swoją łupinką wiosłuje pod fale w miejsce, gdzie od dwóch tygodni co drugi dzień sypie ziarno. Spodziewamy się tu karpi, takich dziewięciokilowych.       Sygnalizatory brań już założone, jest chwila czasu na zakupy. Chłodne piwko to jest właśnie to, na co mamy ochotę.       Ze Starej Łuki , gdzie mamy obozowisko, do sklepu jest może z kilometr. Wzdłuż brzegów sporo namiotów. Mijam śmietnik, z którego wysypują się już śmieci. Jest sobota, do poniedziałku nikt ich nie odbierze.       Brud i śmieci to największa plaga Siemianówki. Wszędzie butelki, papiery, puszki po piwie. Przyjeżdżając, należy najpierw nastawić się na sprzątanie po poprzednikach.       Sama woda wcale nie jest lepsza od brzegów. Wchodzę po kostki do wody, a nad moimi stopami przelewa się bura maź. Zalew kwitnie, ale nie na zielono, jak morska woda. On kwitnie na czarno. Nie można wyjść z wody z czystymi nogami. Zapewne zniechęca to wodniaków, bo na całym zalewie dostrzegam zaledwie jeden żagiel. Przyjeżdżać tu z dziećmi!? Dla mnie ryby, a one? Tak uwielbiają baraszkowanie w wodzie... Ale do tej chyba ich nie wpuszczę. Czy w sierpniu będzie lepiej?       - Byle wiało, to nie będzie letniej przyduchy na Siemianówce - uspokaja Wojtek. Czy taki los musi spotykać wszystkie sztuczne zbiorniki, nawet na tak czystej rzecze, jaką jest na tym odcinku Narew?! Eldorado?       No nic - wracajmy do ryb. Na jednej wędce branie. Zacinam. Długi hol, podbierak w pogotowiu, a tu zamiast karpia znowu jaź. Nieco większy od poprzednika, 1,50 kg. Wziął na kulkę proteinową.       - To największe, jakie mam - śmieje się Wojtek. - Zanim wejdzie w łowisko karp, jazie są już na miejscu.       No tak, dla tutejszych wędkarzy jazie to chwast. Prawdziwym celem są karpie...       Jest branie na drugiej wędce. Znowu jaź, tym razem 1,70 kg. Karpi tego popołudnia nie doczekałem się. Za to - co godzinę jaziowe branie. Mamy ich 11. Po uwędzeniu część ryb trafi do Lońki, miejscowego gospodarza, który właśnie przyszedł do nas z plastykowymi butelkami wypełnionymi złotym chmielowym płynem. Wojtek urlop kończy tydzień przed moim przyjazdem na Siemianówkę, graty dla mnie zostawi u Lońki.       Wracając nocą do Gdańska zastanawiam się, co tu napisać o Siemianówce. Obiecałem Gosi, więc muszę, choćby się waliło i paliło. Ale co pisać? Rybne eldorado, wspaniała wędkarska przygoda, czy może "zasyfiony" zbiornik, nad którym ciężko rozkoszować się urokami przyrody? I jeszcze jedno pytanie. Przyjechać tu z dziećmi w sierpniu? Jacek Naliwajek Wszystkim zainteresowanym wędkowaniem na Siemianówce polecam stronę Antoniego Remiesza, dla którego znaleźliśmy tatarak do pieczenia chleba: www.wedkarstwo.sitech.pl/lowiska/siemia/siemia.htm   All righs reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów do publikacji wyłącznie na tych stronach intenetowych

Wyszukiwarka