Dziękuję, że jestem. Dziękuję, że jesteście - Święto Dziękczynienia.
(Dział Rozwój Duchowy)
Dziękuję, że jestem. Dziękuję, że jesteście - Święto Dziękczynienia
Mija już piąty rok mego pobytu w Kalifornii. Rzeczywistość tutejsza różni się od rodzimej w kraju pod wieloma aspektami, ale największą różnicę dostrzega się podczas obchodzenia wszelakiego rodzaju świąt. W każdy ostatni czwartek listopada Amerykanie obchodzą Święto Dziękczynienia. Pomimo, że nam osobiście jest ono całkowicie nieznane, w tym kraju jest to ważniejsze święto od Świąt Wielkanocnych i stoi prawie na równi ze Świętami Bożego Narodzenia. Jest to zdecydowanie największe święto laickie w Ameryce Północnej. Dla osoby z innego kontynentu jest to dzień pełen niespodziewanych podziękowań.
W owym dniu rodzina i przyjaciele spotykają się razem na obiedzie, którego daniem głównym jest indyk. Oczywiście oprócz jedzenia ideą wspólnego spotkania jest docenienie pozytywnych wydarzeń mijającego roku. Przyznam się szczerze, że przez pierwsze dwa lata czułam się co najmniej dziwnie na obiedzie dziękczynnym. Wcale nie jest łatwo osobie wychowanej w Polsce usiąść wśród znajomych, czy obcych osób i wymienić za co jest wdzięczna w mijającym roku. Większość Polaków z mojego rodzinnego miasta o wiele sprytniej i łatwiej wymieni ciąg wydarzeń, które były negatywne danego dnia, tygodnia, a nawet i życia. Narzekanie jest niemal naszą narodową cechą i nie potrzebujemy odrębnego święta by je czcić. Każdy dzień tygodnia jest doskonały. Ja wcale tak bardzo nie odbiegałam od tej ciężkiej, typowo polskiej karmy. Nie było mi łatwo głośno mówić miłe rzeczy, nie używać zaprzeczeń, nie kpić i prawić cyniczne wywody - jednym zdaniem - wszystko, tylko nie pokazać swojej wrażliwości i głębi serca. "Rekiny" czatują.
Dziś, po pięciu świętach dziękczynienia, jest mi już o wiele łatwiej mówić pozytywnie o sobie i innych. "Rekiny" zdają się odpływać. Dziś nie czuję się już głupio. Dziś nie powiem chcąc kogoś pochwalić: "nieźle, nieźle", powiem: "fantastycznie". Dziś spojrzę w oczy przyjaciela i powiem mu, doceniam, szanuję i kocham ciebie. Dziś też cieszę się, że ludzie na prawie całym kontynencie amerykańskim zasiądą przy stole i wymienią się swoimi podziękowaniami.
Historia święta dziękczynienia sięga czasów plemiennych, na długo przed ustanowieniem formalnych religii (według niektórych badaczy plemion kontynentu amerykańskiego ponad 30 tysięcy lat!). Większość starożytnych rolników wierzyła, że zarówno obiekty nieożywione, jak też ożywione, a w tym roślinność, posiadają ducha, czyli żyją. Aby uszanować, podziękować i uprosić matkę Ziemię, a w szczególności pożywienie które z niej wyrasta, obchodzono wszelakiego rodzaju święta dziękczynne.
Nasze polskie dożynki są prastarą tradycją naszych słowiańskich przodków, która przetrwała do dzisiejszych czasów. Podobne święta obchodzili między innymi starożytni Egipcjanie, Grecy, Rzymianie, Chińczycy i Żydzi.
Pomimo, że dzisiejsze obchody Święta Dziękczynienia w Ameryce mają historyczno-mityczne zaplecze, które nie do końca jest prawdziwe (o czym będzie za moment), sama idea święta jest uniwersalna. Dzień ten kojarzony jest tu z wielką ucztą, na której Biali Najeźdźcy z Europy, zwani mylnie Pielgrzymami, zasiedli do stołu z Rdzennymi Mieszkańcami Ameryki Północnej, błędnie nazwanymi Indianami. Tubylcy Ameryki od tysiącleci obchodzili, podobnie do innych plemion, święta pochwalne. Dopiero jakieś 10 tysięcy lat temu, w Epoce Kamienia, święto to zaczęto utożsamiać z podziękowaniami dla Wielkiego Ducha za udane zbiory, a więc z jakąś formą zorganizowanej religii. Czas dziękczynienia był zawsze okresem, w którym ludzie zbierali się razem po to, by uczcić dar wspólnoty i braterstwa pomiędzy nami wszystkimi. W jakiś cudowny sposób tradycja ta przeniknęła do Białych Osiedleńców, którzy reaktywowali tą tradycję na "Nowej Ziemi". Tak więc każdego ostatniego czwartku listopada, za sprawą rdzennej ludności Ameryki, współcześni Amerykanie biorą udział w najstarszej i najbardziej uniwersalnej uroczystości znanej ludziom (pomińmy tu kwestię tego, czy zdają sobie z tego sprawę czy nie :).
Biali, po przybyciu na nieznane im ziemie, przez długi czas żyli zdani na łaskę rdzennej ludności, w większości przychylnie do nich nastawionej, która nauczyła Europejczyków uprawy ziemi, wiedzy o roślinności, polowań na zwierza, przetrwania na ich terenach (znani w USA pierwsi Rangers - strażnicy lasów, trenowani byli przez "Indian"). Przybysze nie byli od razu otwarcie nieprzyjaźni w stosunku do autochtonów, choć nigdy nie uważali ich za równych sobie. Zwali ich barbarzyńcami, a ich kulturę mieli w głębokiej pogardzie pomimo, że nie postarali się nawet jej prawdziwie poznać, ale to już chyba typowo chrześcijańska cecha wyższości, która zamazuje umiejętność jasnego widzenia. Udawanie przyjaznych stosunków skończyło się gdy na kontynencie zjawiła się większa ilość najeźdźców i gdy poczuli, że mają przeważającą siłę. Wtedy właśnie zaczęły się krwawe podboje i oszustwa rdzennych mieszkańców po to, by zagarnąć ich ziemię, o czym do dnia dzisiejszego nie do końca mówi się w instytucjach tutejszego szkolnictwa. Poniżanie i walka toczy się do dzisiejszego dnia. "Pielgrzymi" w krwawy i podstępny sposób założyli tu swoje biblijne "Święte Królestwo", a ich historia mówi jedynie o szlachetnych pielgrzymach postawionych twarzą twarz z dzikimi, bezbożnymi, barbarzyńcami. Nie ma potrzeby drążyć tego tematu, wystarczy jedynie obejrzeć kilka westernów, aby zorientować się kto jest bohaterem podboju Zachodu.
"Indianie" nigdy nie ufali Białym, ale ich religia nauczała, że powinni pomagać bezradnym i okazywać gościnność każdemu, kto zjawił się u nich z pustymi rękoma. Co też z serca czynili. Mieli oni też wiele szacunku dla kultury i religii Białych i w żaden sposób nie okazywali przekonania o swojej wyższości. W dniu dzisiejszym, ze względu na stulecia poniżania, wielu z nich nie pała miłością do Białych - co więcej - coraz częściej spotykane są akty rasizmu w stosunku do Białych.
Kontynent ten ma dużo ciężkiej karmy do przepracowania. Słowa przepraszam i dziękuję powinny być tu mówione często i głośno.
Ale wracając do naszego szczytnego święta. Nasze "pierwsze" dziękczynienie miało miejsce na plantacji w Plymouth w 1621 roku. Otóż wedle legendy Białych, po ciężkiej pracy i nauce ujarzmienia nowej ziemi, w końcu udało się im zebrać na jesień wspaniałe uprawy. Były to w szczególności warzywa, owoce i ryby. Mieli wystarczająco dużo, by przeżyć zimę. Żyli oni wtedy w zgodzie z pomocnymi tubylcami. Według ogólnie przekazywanej tu legendy, dobroduszni chrześcijanie zaprosili "przyjaznych barbarzyńców" na ucztę. W całej tej historii pomijany jest fakt, że owi "przyjaźni barbarzyńcy" byli potężną siłą, z którą musiano się liczyć oraz to, że Biali w planach mieli uzyskać porozumienie odnoście praw do ziemi, na której się osiedlili.
Niemniej jednak, w owym dniu zjawili się na ucztę liczni mieszkańcy Ameryki. Europejczycy szybko zdali sobie sprawę, że nie przygotowali wystarczająco dużo pożywienia. Gdy wódz plemienia Wampanoag to zauważył, wysłał swoich ludzi by przynieśli więcej jedzenia, a między innymi indyka. Indyk z czasem stał się symbolem tego święta (ostatnio bardzo komercyjnym), które za prawdziwy (duchowy) cel miało zjednoczenie całkowicie różnych kultur.
Zachłanność Białego człowieka i naiwna otwartość plemion amerykańskich to temat na wiele długich debat. Wierzę jednak, że tamtego dnia pomimo, że powodowały nimi inne skryte cele, podział na Białych i Czerwonych zanikł tam gdzieś w trakcie wartkich rozmów i tańców. Myślę, że zjednoczyli się w wielkiej pochwalnej biesiadzie braterstwa człowieka z człowiekiem.
Tak więc nieważne jaka wersja owej historii jest dzisiejszego dnia sprzedawana jako prawdziwa. Liczy się to, że ludzie do dziś zbierają się razem po to, by podziękować sobie nawzajem i światu za to, że żyją, za to, że mogą wspólnie tworzyć otaczający ich świat. Może i my powinniśmy u siebie w kraju wyznaczyć taki dzień, w którym będziemy pamiętać o tym, by głośno mówić dziękuję? A może warto to robić codziennie?
Ja już dziś pozwolę sobie podziękować Wam, że jesteście! Za to, że Wasze cudownie boskie dusze zgodziły się na tą planetę przyjść i współtworzyć otaczającą nas rzeczywistość!
Pozdrawiam świetlanie,
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Dziękuję Ci za to, że jesteśczy wy wiecie ze jestescie swiatyniasadzisz ze jestes darwinistaczy wy wiecie ze jestescie swiatyniaO tym, że jesteśmy w ostrym kryzysie i o lobbingu w sferze prawa autorskiegoKupiłeś Windows 7 OEM Oznacza to że jesteś piratemZNOW JESTES ZE MNAznow jestes ze mnaDe Mono Znów jesteś ze mną (2000) Złota kolekcjaDE MONO Znow jestes ze mnawięcej podobnych podstron